Podjeżdżam na Orlen, żeby zatankować, miły sprzedawca proponuje mi tandetną flagę polski na której widnieje logo Radia Zet. Mówię, że nie, dziękuję…pan nalega i prosi, że musi to rozdać…
Dziecku pan dasz – argumentuje…
Czy myślał, że dzieci są takie głupie? Kiedyś mój kilkuletni syn chciał, abym mu kupił strój piłkarza. Długo wybieraliśmy…on chciał Messiego, a ja forsowałem Lewandowskiego, argumentujac, że to Polak i tak dalej. Zmarkotniał mi synek i stwierdził, że chyba już nie chce stroju. Jako żem jest dziwaczny, antypiłkarski osobnik , który piłkę nożną ma tam, gdzie “plecy nazwę swą szlachetną tracą” (jakby zacytować szanowną Izabelę Brodacką – Falzmann) zupełnie nie zajarzyłem dlaczego taka reakcja syna…
Ale kiedy sprawdziłem gdzie gra tzw Lewandowski i że tylko od wielkiego dzwonu w reprezentacji Polski, stwierdziłem…ocho! Toż góral spod Gubałówki nazywa takich jednoznacznie sportowymi folksdojczami…
Dzieci nie są głupie, wolą Messiego, niż Lewandowskiego, którego dziś w mediach kreuje się na “polskiego piłkarza”, a który przecież gra u “krzyżaków”…w zasadzie jakiś durny, sportowy patriotyzm szaleje po Polsce. Media próbują wcisnąć Polakom, że żeby być wielkim patriotą, to trzeba mieć autograf Lewandowskiego, najlepiej na rzyci, trzeba pić piwo Tyskie z pruskiego browaru, ale za to z biało-czerwonymi etykietkami i trzeba tankować na Orlenie i jeździć jak pojeb z zatkniętymi na szybie chorągiewkami z logo Radia Zet, czy Orlenu…(czy nie powinien się zainteresować prokurator bezczeszczeniem polskiej flagi narodowej?)…
To jest patriotyzm piłkarski, tandetny, jarmarczny, prymitywny…to tak, jakby ważne decyzje w Kraju zależały od tego, ile razy kawałek dmuchanej szmaty zostało wkopanej do prostokątnej, osiatkowanej ramki…choć niestety jest i tak, że lud zaczadzony rozgrywkami piłkarskimi nie wie co się w jego kraju dzieje i nie wie kompletnie jakie lody kręcą w tym czasie polityczni gangsterzy…
Tutaj dochodzimy do tzw “patriotyzmu politycznego”, który jest jeszcze bardziej prymitywny…wręcz wyuzdany, bezczelny i prostacki. Forsowany tylko i wyłącznie pod swoje prymitywne, polityczne interesy…
Patriotyzm według Platformy Obywatelskiej, teraz Nowoczesnej, czy plątających się jak smród po gaciach po ulicach Kod-omitów jest w zasadzie ciężki do opisania. To patriotyzm (jeśli można to nazwać patriotyzmem), siermiężny, pruski, opcjonalnie soviecki (opcja WSI) oparty na hasłach “Precz z kaczorem”ale dosyć skuteczny, żeby włóczyć po ulicach tępe grono folksdojczów. No cóż… jaki guru, takie grono wielbicieli…już kiedyś przecież guru określił, że “polskość to nienormalność”…wspomnę też kotyliony niejakiego Bronka, które były Kokardami Narodowymi, no i ten orzeł z czekolady… to “zacne” grono jest święcie przekonane, że ma licencję na patriotyzm…partia pruska, to i patriotyzm pruski, cóż więcej dodać.
PiS też jest święcie przekonane, że ma jedynie słuszną licencję na patriotyzm, wyznaczany przez jakiś dziwny kalendarz smoleński, gdzie miesiąc zaczyna się od dziesiątego dnia miesiąca. Naprawdę dziś jestem przekonany, że PiS nie chce rzetelnego wyjaśnienia “katastrofy smoleńskiej”, tylko tworzy religię opartą na martyrologii tych, którzy zginęli…hmm, nawet nie wiadomo tak dokładnie gdzie i jak. Pisowski patriotyzm jest oparty na Piłsudskim, który dwa razy układał się z bolszewikami (ja wiem, że można się pomylić, ale dwa razy?)…patriotyzm oparty na człowieku, który stwierdził obleśnie, że Polska to “Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy”…ja odbieram to jednoznacznie, bez przenośni, tak jak brzmi. Pisowcy nie widzą w tym bezczelności. Pisowski patriotyzm oparty na człowieku, który nie wahał się wyciąć swoich oponentów politycznych w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Patriotą według Pisu jest ten, który nienawidzi Rosjan, kocha Ukraińców, z wypiekami na twarzy słucha głosu Jarosława. Patriotą według PiS-u jest ten, który nie dopuszcza żadnej krytyki pod adresem partii obecnie rządzącej, który cieszy się na obecność w jego kraju obcych wojsk amerykańskich, który Rzeź Wołyńską zbywa milczeniem, który nie tankuje na Lukoil, a jeśli już się tam zatrzymuje to tylko po to, aby oddać mocz. Który nie pozwoli swojemu dziecku oglądać bajki “Masza i Niedźwiedź”, że o “Wilku i Zającu” nie wspomnę…
Szczerze powiedziawszy, to w rzyci mam taki patriotyzm…
Ps…Wracając do piłki nożnej…na ukraińskich portalach społecznościowych pojawiły się hasła, że do “Rzezi Wołyńskiej dwa tygodnie”…aluzja tutaj jest do meczu Polska-Ukraina, który ma się odbyć za dwa tygodnie. Niesamowite ożywienie powstało wśród Ukrów…pojawiły się komentarze typu:
„Powtórzmy rok 1943”, „Zrobimy wam drugą Rzeź Wołyńską”, „Polaków nie ma co żałować tak samo jak nie żałujemy Ruskich wyrżniętych w Czeczeni”
http://pikio.pl/ukrainscy-kibice-przed-meczem-z-polska-zrobimy-wam-druga-rzez-wolynska/
Jestem ciekaw, czy będzie reakcja MSZ? (tu myślę, że pisiory jak zwykle schowają głowy w piasek, bo przecież U
krów kochać trzeba i szanować)…Czy będzie reakcja kibiców? (tu myślę, że na pewno)…ale reakcja polskiej reprezentacji powinna być jednoznaczna…odmowa gry z chamami…
http://trybeus.blogspot.com/2016/06/kto-ma-w-polsce-licencje-na-patriotyzm.html
Patriotyzm pisowski jest niestety mocno umiarkowany z tendencją do zaniku w pewnych kwestiach. Nie widać go na odcinkach: ukraińskim i litewskim, a także, jak się wydaje, amerykańskim.
Zauważyłem, że zwolennicy PiS-u bardzo się boją krytykować swoich politycznych idoli. Taki rodzaj bezkrytycznego podejścia przypomina mi zachowanie lemingów, którzy bezmyślnie popierali PO.
witaj…zgadza się, te zachowania przypominają zachowanie sekty i jej wyznawców…a przecież politycy jak najbardziej powinni być poddani weryfikacji …pozdrawiam
To jest patriotyzm piłkarski, tandetny, jarmarczny, prymitywny…
Jest, nie ma co ukrywać. Ale moim zdaniem lepszy patriotyzm jarmarczny, niż żaden. Jak ktoś się nie wstydzi nawet tandetnej flagi z napisem “Polska”, to już jakiś dobry początek.
Zwłaszcza, jeśli lewackie oszołomy życzą jak najgorzej naszej reprezentacji, bo w wypadku ich sukcesu rozpali to w narodzie “faszystowskie” nastroje :-)
Naprawę państwa należy rozpocząć od naprawy pojęć. To jest punkt wyjścia i bez tego nie ma co myśleć o odbudowie państwa. W szczególności, że lewica uwielbia zmieniać znaczenie słów i zagrania je
To prawda. Zawsze mierżą mnie określenia: “nasze państwo”, “polscy politycy”, mówienie o tym, że w 1989 odzyskaliśmy niepodległość itp.
Dopóki rządzący nami nie nazywają rzeczy po imieniu, nie mówią otwarcie, że za sprawą emisariuszy światowego banksterstwa (Sorosa, Sachsa) i ich pachołka – Balcerowicza – Polska stała się lennikiem Rotszyldów, nie możemy się mienić Wolnym Narodem.
Chciałbym się powtórzyć po raz setny, zgadzając się z wszelką krytyką obecnej władzy.
Krótka piłka: co w zamian?
Kukiz, który rozbił dobrze rokujący Ruch Narodowy?
Ruch Narodowy, który dał się ograć jak dzieci i de facto nie istnieje?
Korwin, który chce wsadzać Szydło z Kaczyńskim do więzienia za sprawę TK? Który okłamuje młode pokolenie wmawiając im, że pieniądz nie ma narodowości? Albo, że budżet państwa działa jak budżet domowy?
Braun, który nie potrafi zebrać 100 000 podpisów na kandydowanie w wyborach jego komitetu?
ONR, który nie wchodzi w wielką politykę, a w nieskończoność uprawia pracę u podstaw?
Prawda jest taka, że na prawo od PiS mamy śmietnik polityczny. Skoro ci mocni w gębie ludzie spękali przed jakimś śmiesznym Kukizem, to jestem ciekaw jak mieliby się postawić tym Rotszyldom, Rockefellerom czy Sorosom.
Jeśli nie PiS to KOD, miejmy to w tyle głowy przy całej krytyce (zasłużonej) wobec partii Kaczyńskiego.