Jeszcze w 2011 roku, po trzech i pół roku rządów PO i Tuska, napisałam notkę p.t. “Rządy miłości, a stan wojenny” {TUTAJ}. Stwierdziłam w niej:
“Mamy już więc 129 ofiar w ciagu trzech i pół roku [niewyjaśnionych katastrof i “wypadków’], a wiec w czasie ponad dwa razy krótszym niż okres rządów Jaruzelskiego. Popatrzmy teraz na polityczne skutki tych wydarzeń. Większą częśc ich ofiar stanowią członkowie elit, będący przeciwnikami PO, “Salonu” , środowisk byłej WSI oraz establishmentu III RP. Śmierć tych ludzi umożliwiła Platformie przejęcie pełni władzy w Polsce i “zamiecenie pod dywan” licznych afer. Co wiecej partia ta ma teraz szansę sprawowania rządów przez następne cztery lata. Niewykluczone jest, że “niejawny terror” tajnych służb, okazał się znacznie bardziej skuteczny od użycia nagiej siły przez Jaruzelskiego. Straszy się nas często, że jesli damy się sprowokować, to rząd Tuska wprowadzi “stan wojenny”. Możliwe jednak, że od dawna już go mamy, tylko o tym nie wiemy.”.
Po napisaniu tego tekstu zdarzyło się jeszcze co najmniej kilka tajemniczych zgonów, np. gen. Petelickiego, czy Józefa Szaniawskiego. Dziś portal Interia.pl {TUTAJ} oraz Salon24.pl {TUTAJ} przytoczyły za “Gazetą Finansową” informację o tym, że śmierć Konstantego Modowicza w sierpniu 2013 była skutkiem pobicia. Konstanty Miodowicz to nie był byle kto. W latach 1990–1996 pracował w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Urzędzie Ochrony Państwa, gdzie, jako szef kontrwywiadu (w stopniu pułkownika), uczestniczył w budowie polskich służb specjalnych. Był synem Alfreda Miodowicza, działacza OPZZ i PZPR. Przez kilka kadencji Sejmu jako poseł z ramienia PO działał w komisji ds. służb specjalnych [patrz – Wikipedia – {TUTAJ}. W Salonie 24.pl. czytamy:
“Konstanty Miodowicz w sierpniu 2013 roku zasłabł podczas spaceru i przeszedł operację mózgu. Po kilku dniach zmarł w szpitalu MSW w Warszawie. Według “Gazety Finansowej”, ABW posiada informacje, jakoby polityk został ciężko pobity.
Dziennikarze “Gazety Finansowej”, powołując się na Leszka Pietrzaka – byłego oficera UOP i członka komisji weryfikacyjnej WSI – twierdzą, że śmierć znanego polityka PO nie nastąpiła z przyczyn naturalnych.
– Według jednej z wersji poseł zasłabł podczas jazdy rowerem. Inna mówiła, że na spacerze. Jego stan miał się poprawić, a następnie pogorszyć – mówi w rozmowie z gazetą Pietrzak.
ABW miała prowadzić tajną operację o kryptonimie “Anaconda 2”, dotyczącą powiązań spółek energetycznych. W tle historii rozgrywały się – według “Gazety Finansowej” – interesy tajnych służb, handlarzy bronią i morderstwa. Miodowicz prześwietlał jeden z przetargów. Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone przez prokuraturę.
Miodowicz -według nieoficjalnych ustaleń ABW – miał zostać pobity. (…)
Tymczasem Marek Biernacki, były szef MSW, dementuje informacje “Gazety Finansowej”. Jego zdaniem, z teoriami na temat śmierci Miodowicza do komisji sejmowej przychodzili emerytowani funkcjonariusze UOP. Biernacki nie ma wątpliwości, że Miodowcz zmarł z przyczyn naturalnych po długiej chorobie.”.
Jednak wypowiedx Marka Biernackiego jest sprzeczna z tym, co donosiła TVN24.pl w dniu 23 sierpnia 2013:
“Wypadek podczas spaceru
Miodowicz trafił na oddział neurochirurgiczny szpitala wojewódzkiego na kieleckim Czarnowie na początku maja – doznał urazu głowy podczas spaceru z psem w Busku-Zdroju. W Kielcach przeszedł operację. Ostatnio przebywał w Szpitalu MSW przy ul. Wołoskiej w Warszawie.” (http://www.tvn24.pl). {TUTAJ}.
Wikipedia natomiast pisze:
“1 maja 2013 w Busku-Zdroju zasłabł podczas spaceru. Został przewieziony do Kielc, gdzie w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym przeszedł wielogodzinną operację neurochirurgiczną. Ze śpiączki został wybudzony 6 maja 2013[5]. W tym samym miesiącu z Kielc na dalszą hospitalizację został przewieziony do Centralnego Szpitala Klinicznego MSW w Warszawie[6]. Z powodu długotrwałej choroby został wycofany przez PO z sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych; jego miejsce zajął Marcin Kierwiński. 23 sierpnia tego samego roku Konstanty Miodowicz zmarł w szpitalu MSW”.
Miodowicz rzeczywiście chorował, ale na skutek wypadku, lub pobicia. Miał 62 lata i był w przeszłości alpinistą. Mamy więc kolejny, niewyjaśniony przedwczesny zgon ważnej osobistości podczas rządów Donalda Tuska i jego partii.
Jak to za rządów Tuska …. sam się pobił, albo rower go pobił …
Prawdę mówiąc jakoś zupełnie mnie to nie dziwi – choć wcale o tym wcześniej nie wiedziałem.
Ja tez nie wiedziałam. Najbardziej podejrzane jest tłumaczenie Biernackiego: coś nie jest prawda, bo mówią o tym emerytowani funkcjonariusez UOP.