Przedostatni sukces Donalda Tuska

Synekura dla Tuska

Przedostatni, bo ostatni będzie miał miejsce za kilka dni w Parlamencie Europejskim podczas debaty na temat Polski, kiedy to na nasz kraj spadnie lawina potępień, narzekań wrzasków i wyrzutów ze strony europosłów. Jak donosi portal Wpolityce.pl , Tusk usilnie pracuje nad tym, by tak się stało. Czytamy {TUTAJ}:

“Donald Tusk, który odkąd stał się wysoko postawionym eurokratą unika jak ognia wypowiadania się o Polsce (zwłaszcza, gdy chodzi o interes naszego kraju), tym razem nie wytrzymał. Poparł unijną debatę o rzekomym zagrożeniu demokracji w Polsce i zaatakował PiS.

Unia Europejska ma prawo i obowiązek angażowania się w trudny i otwarty dialog z władzami każdego państwa członkowskiego, w którym rządy prawa i normy demokratyczne mogą być łamane

— rzucił podczas spotkania z socjalistycznymi europosłami.
Mam nadzieję, że wasze słowa i wasze działania pomogą złagodzić zachowanie partii Kaczyńskiego – jątrzył.”.

Sadzę, że to również on przyczynił się do dzisiejszej decyzji Komisji Europejskiej o wszczęciu procedury nadzoru wobec Polski. Portal Niezależna.pl napisał:

“Oznacza to, że proces wprowadzenia kontroli poparła też Elżbieta Bieńkowska obecna podczas debaty komisarzy UE.” {TUTAJ}. Bieńkowska na ogół wypełnia polecenia Tuska. Tak było pewne i tym razem. Dlatego decyzję komisarzy UE nazywam “przedostatnim sukcesem Tuska”. Na więcej sukcesów nie może on liczyć. Na jego posadę w Brukseli ostrzą sobie zęby socjaliści, a w Polsce nie ma na co liczyć, jako targowiczanin napuszczający obcych na swój kraj. Niewykluczone, iż za półtora roku będzie on nikim.

Praktyczne znaczenie postanowienia Komisji Europejskiej jest żadne. Przyglądała się ona Polsce [ze wstrętem] już od chwili wyboru Andrzeja Dudy na prezydenta Polski i po prostu będzie to robić nadal. Timmermans zapowiedział, że następnym razem KE zajmie się Polską w marcu. Oznacza to, ze na dwa miesiące mamy to gremium z głowy. Dlatego też polski rzad reaguje ze spokojem.

Najpierw rzecznik rządu powiedział, że:
“Nie zapadły żadne decyzje, które miałyby jakikolwiek negatywny wydźwięk na linii Warszawa-Bruksela” {TUTAJ}

Potem minister Waszczykowski oświadczył iż: “Jesteśmy otwarci na dialog, jaki zapowiedział pan Frans Timmermans (pierwszy wiceprzewodniczący KE – przyp. red.) i cieszymy się, że werbalne ataki polityków europejskich ustąpią i zostaną zastąpione racjonalnym dialogiem” {TUTAJ}.

Pani premier Beata Szydło natomiast stwierdziła: “My nie mamy niczego do ukrycia (…) Nasze informacje są na bieżąco przekazywane. Nasza dyplomacja jest w stałym kontakcie z przedstawicielami Komisji Europejskiej, zarówno minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, jak i wiceminister Konrad Szymański (…) Ocena sytuacji, o której mówi KE, to jest dobra droga do tego, by nie poprzez media, nie poprzez niepotwierdzone informacje, wydawane były oceny na temat Polski, ale właśnie w dialogu. Cieszę się, że ten dialog się toczy.” {TUTAJ}.

Uważam, że to prawidłowa reakcja. Lepiej grać na czas i szybko wprowadzać reformy. Rząd PiS ma tę przewagę nad KE, iż szybko działa, a KE debatuje i tkwi w papierach. Frontalne starcie miedzy Warszawą, a Brukselą i Berlinem jest nieuniknione, ale nie należy się do niego spieszyć. Wielu komentatorów zaleca ostrą reakcję Polski na wszczęcie owej procedury. Ja sądzę, że czas na nią przyjdzie w chwili, gdy rzeczywiście zagrożą nam sankcje UE. Wtedy należy rożważyć zawieszenie przez Polskę członkostwa w UE, wstrzymanie jakichkolwiek wpłat do kasy UE oraz rozpisanie referendum na temat wyjścia Polski z UE.

To wszystko może stać się potrzebne w trzeciej fazie unijnej procedury, czyli najwcześniej na jesieni 2016 lub na wiosnę 2017. Do tego czasu trzeba spokojnie robić swoje i nie zwracać uwagi na unijne szantaże i wrzaski. To, iż będą się one nasilać – to jasne. Jak pisał Stanisław Janecki w portalu Wpolityce.pl:

“Straszeniem oraz kontynuacją strategii szantażu i nacisków jest decyzja Komisji Europejskiej o „monitorowaniu” praworządności w Polsce. Nie ma ona większego praktycznego znaczenia, ale ma wywierać wrażenie na opinii publicznej w Polsce i poza nią. Ma także wpływać na „resocjalizację” nowych polskich władz. (…) W tym wszystkim nie chodzi bowiem o demokrację, która w Polsce nie jest zagrożona, lecz o wielkie interesy, wielkie pieniądze i przyszły kształt UE. I to są prawdziwe powody objęcia Polski „kontrolą” oraz ewidentnego szantażowania rządu w Warszawie. Reszta to mało znaczące didaskalia czy też szum, który ma przykryć prawdziwe cele akcji resocjalizowania Polski pod rządami PiS.” {TUTAJ}a

___________________________________________________________

Grafika w ikonie wpisu: (fot. PAP/Radek Pietruszka)

O autorze: elig