Szanowni Państwo.
Ostatnie wydarzenia na scenie politycznej wskazują na to, iż PiS ma po najbliższych wyborach szansę na całkowite przejęcie władzy w Polsce. Wygrana Andrzeja Dudy, samo-anihilacja Kukiza, kłótnie i rozdrobnienie w środowisku antysystemowym, słabość Platformy miotającej się, jak pijany od lewackich żurnalistów do realnych nastrojów społecznych (referenda, imigranci). Już teraz sondaże dają partii Jarosława Kaczyńskiego samodzielne rządy. A wcale nie taka niemożliwa staje się możliwość samodzielnej większości konstytucyjnej, jeśli Kukiz, Lewica, PSL czy Nowoczesna nie osiągną swoich progów wyborczych. Optymiści mogą więc mieć nadzieję, że zbliża się wielki okres pozytywnej odnowy Rzeczypospolitej, reformy ustroju państwa, porównywalnej ze śmiałym projektem Victora Orbana po jego victorii w 2010 roku na Węgrzech. Kwestią dyskusyjną w szerokim Obozie Patriotycznym jest skala nadziei na zmiany. Ale nawet najbardziej zorientowane na prawo środowiska kontestujące PiS doceniają jego przewagi nad otwarcie antykatolicką, antypolską i proniemiecką PO. Nic, tylko się cieszyć?
Teoretycznie tak, choć diabeł, jak zawsze tkwi w szczegółach. Obecna popularność PiS-u, który zdobywa punkty także w “centrowym” elektoracie, budowana jest na fałszu i kłamstwie. To kłamstwo polega na przesadzie w obsypywaniu elektoratu socjalnymi obietnicami wyborczymi, z których choćby środowisko Andrzeja Dudy po cichutku się wycofuje. Mam tu na myśli porzucenie powrotu wieku emerytalnego do starych 60 i 65 lat na rzecz 40 lat pracy. Lub zastąpieniem hasła “500 zł na każde dziecko” hasłem “500 zł na każde drugie dziecko lub pierwsze dziecko z biednej rodziny”.
Inne pole fałszu PiS-u to warstwa medialno-wizerunkowa polegająca na “chowaniu” postaci i tematów “kontrowersyjnych”, takich jak Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, Krystyna Pawłowicz, czy “sprawa Smoleńska”. Zespół Parlamentarny Macierewicza od miesięcy nie przeprowadził żadnego spotkania, ks. Małkowski staje się zbyt niewygodny na miesięcznicach smoleńskich, a w ogóle nie pojawiają się tam obecne twarze tej partii w postaci Andrzeja Dudy czy Beaty Szydło.
Ewentualny sukces wyborczy PiS-u nie będzie zatem trwałym efektem moralnej odnowy narodu, jak w przypadku Węgier, co dało im w konsekwencji nową konstytucję, dwie kadencje Orbana, chirurgiczne wycięcie lewackich mediów czy masowe poparcie narodu, także na ulicach wobec nowej władzy. PiS postanowił pójść na skróty, nie narażając się przeważającej ilości mediów, zamiast jasno artykułować mocny program zmian.
Nie oceniam, być może nie ma innego sposobu na to, by choć na chwilę przejąć władzę i zrobić coś dobrego dla Polski. No właśnie, “na chwilę” to chyba słowa klucze. Bo ewentualna wygrana PiS-u nie będzie wynikiem sympatii do tej partii, lecz niechęci do Platformy, głosowaniem za obietnicami socjalnymi i zwykłej chęci zmian.
A to grozi PiS-owi właśnie sukcesem na glinianych nogach. Jeśli nie zrobi się po wyborach czystki w lewackich mediach, a pewnie się nie zrobi w obawie PiS-u przed oskarżeniami o “niedemokratyczność”, telewizje wrogie PiS-owi zrobią sobie powtórkę z lat 2005-07, której nie oprze się większość niezorientowanych wyborców.
Jeżeli PiS nie spełni po wyborach swoich nadmiernie rozdętych obietnic, a jest to wręcz pewne, wyborcy to zapamiętają, porównując te pustosłowie do obietnic Tuska i wycofają swoje poparcie dla PiS z szybkością błyskawicy.
Utrzymanie miękkiej linii przez PiS po wyborach będzie oznaczać kontestację w “dołach” tej partii. A gdy okaże się, że także PiSowi nie uda się sprowadzić wraku Tupolewa z Rosji, a Tusk nie stanie przed sądem w tej sprawie, może to oznaczać ucieczkę “dołów” bardziej na prawo.
Jeszcze bardziej niebezpieczny z punktu widzenia słupków wyborczych PiS-u byłby powrót do ostrej retoryki sprzed kampanii i wskrzeszenie idei IV RP. Centrowi wyborcy karmieni telewizyjną propagandą zostaną wtedy zrażeni kolejną “zmianą maski” Kaczyńskiego. A może się ona okazać niezbędna, jeśli Duda i Szydło wymkną się prezesowi spod kontroli, jak niegdyś przydarzyło się to Kazimierzowi Marcinkiewiczowi.
Inne pole minowe dla PiS-u to spalona ziemia, jaką zostawi po sobie PO. Wielomiliardowa dziura budżetowa, katastrofa w górnictwie grożąca gwałtownymi zamieszkami, słuszne roszczenia pielęgniarek. Pomoc w podstawieniu nogi nowemu rządowi zaoferują także zagraniczne lobby bankowe, mogące w sytuacjach dla nich kryzysowych, wysadzić całą naszą gospodarkę w powietrze w przeciągu zaledwie trzech dni. To może spowodować, że na ministra finansów na “rynki” wytypują swojego człowieka (młody, zdolny, a la Szczurek) szantażem. Może to kompletnie uniemożliwić zmiany w podatku bankowym, dla hipermarketów, czy na rynku kredytów frankowych.
Jak zatem wyłożyłem, ewentualna wygrana PiS-u może być niezwykle krucha. Nie jest ona budowana na wyrazistości i prawdzie. A paradoksalnie, niektórzy wrodzy tej partii dziennikarze już zacierają ręce na nadarzającą się okazję do tego co może się wydarzyć po jeszcze następnych wyborach parlamentarnych.
Być może Kaczyński zdaje sobie sprawę z tych zagrożeń i wychodzi z założenia, że lepiej rządzić dwa lata, niż wcale. Ale trzeba też zadać sobie pytanie: czy ewentualna wygrana PiS-u mogłaby być zbudowana bez nierealnych obietnic i oszukiwania wyborców centrowych. Ja twierdzę, że przy mierności obecnej władzy można by było o to powalczyć.
Popularność platformy budowana na falszu i kłamstwie wystarczyła na 8 lat – mimo Smoleńska, który powinien stać się chwila otrzeźwienia … wystarczyło na 8 lat niszczenia Polski więc powinno też wystarczyć na 8 lat odbudowy ..
to akurat jest chyba najmądrzejsze co można w tej sytuacji zrobić – nie wycofanie tylko “doprecyzowanie” …
To też jest jedynie skuteczna taktyka … na obecnym etapie. Do wielu spraw można wrócic dopiero po spełnieniu dwóch warunków
1) odpowiednio wysokim wygraniu wyborów – bo to stwarza fundament prawny
2) cichym i delikatnym zaduszeniu opozycji medialnej – przez odcięcie ich od reklamowej kroplówki.
a po kilku latach wyniki ekonomiczne powinny – niezależnie od szczekania innych- mówić same za siebie – jak w przypadku Węgier.
Tu się zgadzam w 100% – tego obawiam się najbardziej …
Ale wracając do przykładu wegierskiego – fundamentem późniejszej moralnej odnowy narodu węgierskiego były wielodniowe zamieszki w Budapeszcie i w innych miastach jesienią 2006. U nas nic takiego nie miało miejsca – no chyba że może teraz kwestia islamskiej bomby D obudzi jakąs znaczącą grupę … Ale patrząc na (c)hu*manitarno głupią postawe niektórych naszych członków naszego Episkopatu to raczej w to nie wierzę…
Większość młodego pokolenia się raczej ucieszy że teraz łatwiej będzie zjeść dobry oryginalny kebab …
Zresztą porównajmy sobie wegierską Wiosnę Ludów i polskie powstanie styczniowe, węgierską obronę Siedmiogrodu i Budapesztu 1944/45, poznański czerwiec i węgierski paździenik 1956 … wnioski nasuwają się same.
Podziwiam Orbana za umiejętnośc rozgrywania rosyjskiej karty w konflikcie z Unią – teoretycznie nam jako Słowianom powinno byc łatwiej (zreszta naprawdę często Polska była postrzegana przez rosyjskie elity (bo oczywiście nie przez państwo!) jako pomost dla kultury płynącej z zachodu – i w czasach carskich i w czaach sowieckich … Więc szanse powinny być – problem tylko w wewnętrznej elastyczności myslenia naszych polityków. Ale tu niestety też za bardzo nie ma na co liczyć …
i jeszcze jedno – jednym z pierwszych kroków nowej władzy powinno byc natychmiastowe odwołanie ustawy 1066, aby (np. w razie antyimigranckich zamieszek) Bundespolizei i Grenzschutz nie mogły legalnie strzelać do Polaków w majestacie prawa. A wszyscy którzy wiosną 2015 głosowali za ta antypolską ustawą powinni ponieść pełną odpowiedzialność – osobiście powiedziałbym że do kary śmierci włącznie, za zdradę Narodu Polskiego.
Pełna zgoda tylko prawnicy twierdzą, że to nie zdrada, ale dostosowanie prawa do unijnego w myśl współpracy np. w przypadku klęsk żywiołowych. Wydaje mi się,że PiS nie jest skłonny karać zdrajców i przestępców: “Nie możemy w tym momencie myśleć o żadnym rewanżu, o odwecie. Musimy myśleć o tym jak dobrze zmienić Polskę” J.Kaczyński 12.09.2015. Retoryka trochę podobna do powojennej – to nie czas na kłótnie i rewanż, ale na odbudowę Polski.
CzarnaLimuzyna napisał:
“Wydaje mi się,że PiS nie jest skłonny karać zdrajców i przestępców: „Nie możemy w tym momencie myśleć o żadnym rewanżu, o odwecie. Musimy myśleć o tym jak dobrze zmienić Polskę” J.Kaczyński 12.09.2015. Retoryka trochę podobna do powojennej – to nie czas na kłótnie i rewanż, ale na odbudowę Polski.
.
Gdyby Kaczyński szepnął choć jedno słówko o “karaniu” – to postbolszewickie mass media natychmiast zalałaby fala nienawiści!
Kaczyńskiego nienawidzono nawet i wówczas, gdy nic nie mówił – bo wtedy politrucy pisali o jego “nienawistnym milczeniu”…
Dlatego jest to bardzo mądra “retoryka”, bo na czyny przyjdzie czas później, już po wyborach…
A swoją drogą stalinowska postbolszewia z “GWna” — często pochodząca z UB-eckich rodzin katów polskich patriotów — oraz jej mafijni pomocnicy z WSI czy SB-eckich mass mediów dokonali olbrzymiego spustoszenia w polityce, gospodarce i w dużym stopniu zniszczyli dumę Narodu z bycia Polakami.
.
Tak więc Kaczyński ma rację, że potrzebny jest czas na odbudowę Polski polskiej polityki zagranicznej zgodnej z polską racją stanu i wreszcie więzi społecznych…
Migorr napisał:
1. “Inne pole fałszu PiS-u to warstwa medialno-wizerunkowa polegająca na „chowaniu” postaci i tematów „kontrowersyjnych”, takich jak Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, Krystyna Pawłowicz, czy „sprawa Smoleńska”.
.
2. “jeśli Duda i Szydło wymkną się prezesowi spod kontroli,”
________________________________
To brzmi identycznie z zasadniczą linią propagandową postbolszewickich mass medialnych politruków oraz propagandystów PO! [sic!]
To p. bloger Migorr jest tutaj służbowo???
Bo sądząc z wcześniejszych typowo lewackich opinii blogera Migorr’a o zasługach gen. Pinocheta — jest to bardzo prawdopodobne…
Na pewno wylałyby tonę medialnego błota, lecz nie musiałby tego robić Jarosław Kaczyński. Najwyższy czas przestać przejmować się lewackim bełkotem i przejąć inicjatywę w narracji. Na pewno trzeba wprowadzić wiele tematów do publicznego dyskursu.
Na przykład na Węgrzech do gry wszedł radykalniejszy Jobbik i od tej pory lewacy “dorobili się” dwóch przeciwników i cześć medialnego ostrzału musiała zostać skierowana na węgierskich narodowców.
W Polsce wszystko co nie pisowskie jest zwalczane. PiS nie udźwignie sam ciężaru, a sądząc po ostatnich latach, nie jest elitą działania, dlatego moim zdaniem czas na polską koalicję do której niestety Polacy nie dojrzeli (wszystkie opcje).
Nadeszły przełomowe czasy dlatego PiS dysponując funduszami z budżetu i strukturami powinien wykazać się większą inicjatywą. Podam dwa przykłady: media i drużyny strzeleckie – Dlaczego PiS się za to nie zabiera? Mogą być to działania podobne do marketingu BTL, czyli pomijające media typu TV, radio, prasę. Zaczęto to trochę robić w sieci(memy)
Czytając wpisy Migorra nie odniosłem takiego wrażenia i myślę,że tego typu sformułowania są dla niego obraźliwe.
A propos:
1.
Osobiście nie nazwałbym tego fałszem, lecz taktyką.
2.
Rzeczywiście jest to sformułowanie jakiego używają gadzinówki, ale w moim odczuciu teza o glinianych nogach jest niestety prawdziwa, ponieważ łaska demokratycznej większości na pstrym koniu jeździ. Elektorat w swej masie zazwyczaj nie wykazuje się dużą przenikliwością.
I tu jest problem … w Polsce przydałaby się dośc silna znacznie radykalniejsza partia na tle której Kaczyński i PiS mógliby sie wydawac dla lewicy/resortowych dzieci/lemingów itp. “mniejszym złem”. Choćby nawet to miałby byc radykalizm kontrolowany odgórnie i nieoficjalnie przez PiS. Zawsze można by postraszyć i przedstawić się jako wzór umiarkowania. Niestety wygrała opcja …. my reprezentujemy wszystko od centrum az do prawej sciany, a kto się z nami nie zgadza to nie żadna prawica tylko “pachołki Moskwy”
Co do ośmiu lat odbudowy – wie Pan, że zasadniczo szybciej się burzy, niż buduje. A propos “doprecyzowania” – w pewnych kręgach takie “doprecyzowanie” nazywa się po imieniu “szalbierstwem”.
Panie Anteksie
Na tym portalu jedni uważają mnie za agenta PiS-u, zaś Pan w powyższym wpisie za propagandystę PO i lewackiego służbistę. Czuję się spełniony, jako bloger :)
Właśnie, tutaj PiS będzie zakładnikiem własnej niekonsekwencji i hipokryzji. Bo jak oddzielić zdradę wprowadzenia ustawy 1066 od zdrady ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego? Jedno kłamstwo pociąga za sobą następne. Kiedy zaczęło się przedstawiać ostateczny kształt konstytucji europejskiej jako swój negocjacyjny sukces, tym krokiem nabrało się wody w usta w sprawie dalszych zdrad i ustępstw…