Dziś żar leje się z nieba i nie jest to najlepszy klimat dla zajmowania się tzw. poważnymi tematami. Sięgnęłam więc po ostatni numer tygodnika-tabloidu “ABC” /nr 7/2015/ i znalazłam tam artykuł “Jak staczają się gwiazdy!” /TUTAJ/
Opisano w nim pokrótce losy ludzi ongiś sławnych, a dziś zapomnianych. Należeli do nich m.in. Cezary Pazura, Hubert Urbański i Piotr Gembarowski. Po przeczytaniu tekstu zaczęłam leniwie rozmyślać na następujący temat: Kim są celebryci i jaką rolę odgrywają we współczesnej kulturze popularnej?
Znalazłam tylko jedna analogię. Jeszcze w dwudziestoleciu miedzywojennym niezwykle popularne były powieści i romanse rozgrywające się w środowisku arystokracji. Do dziś przetrwała sława “Trędowatej” Mniszkówny. Historie mezaliansów, wydziedziczeń i zdrad wzbudzały znaczne zainteresowanie, choć były często nazywane “powieściami dla kucharek”.
Dawna arystokracja straciła większą część swego znaczenia w krajach Zachodu, a w państwach komunistycznych została niemal unicestwiona. Jej miejsce w kulturze popularnej zajęli właśnie celebryci. Kim oni sa? Najczęściej to znani aktorzy, filmowcy, względnie sportowcy, czasem dziedziczki fortun, jak Paris Hilton, a niekiedy osoby znane z tego, że są znane /na których spoczęło kiedyś oko jakiegoś medialnego bossa/.
To o ich perypetiach czytają współczesne “kucharki” w tabloidach, pismach plotkarskich lub na stronach internetowych w rodzaju Pudelek.pl. Co różni ich od dawnej arystokracji? Podstawowa rzecz, czyli zależność od “medialnych wajch”. Dawniejszy książę pan miał swoje dobra ziemskie i manufaktury. Nie zależał od tego, co o nim piszą w książkach i gazetach. Owszem autorzy tych “dzieł” oraz ich wydawcy byli zależni od medialnych mafii, ale nie bohaterowie ich opowieści.
Z celebrytami jest zupelnie inaczej. Wystarczy jedno “podpadnięcie”, czy nieprawomyślna wypowiedź, by natychmiast zniknęli w mrokach zapomnienia. Sa oni postaciami jednorazowego użytku. Zupełnie tak, jak pampersy lub chusteczki higieniczne. Niektórzy celebryci mogą nawet mieć autentyczny talent, ale to nic nie pomaga. Celebrytyzm nie jest także dziedziczny. Wiele gwiazd stara się lansować swe potomstwo, ale rzadko jest to skuteczne, a zawsze – źle widziane. Celebryta jest po to, by go użyć i wyrzucić – i nic więcej. Dlatego też nazwałam ich “arystokratami jednorazowego użytku”.
“arystokraci jednorazowego użytku” swietne okreslenie – podsumowuje cały szum me(r)dialny w trzech krótkich słowach. Chociaż po Cezarym Pazurze przynajmniej parę dość dobrych filmów zostanie … w przeciwieństwie do reszty!
Mnie też podoba się “arystokracja jednorazowego użytku”.