Grafika: http://pkw.art.pl/wydarzenia/
W toku pełnej emocji dyskusji zainicjowanej przez Migorra hasłem “być może nie wszystko w PRL było takie złe” padły z jego strony bardzo ważne pytania, którym – moim skromnym zdaniem – warto poświęcić osobną notkę i tyle czasu, ile potrzeba – by zgodzić się, co do odpowiedzi.
Oto te pytania:
Co może uratować Polskę w tak beznadziejnym położeniu, jak teraz, jeśli nie interwencja państwa w nasz rynek? Ja traktuję państwo jak prywatną spółkę akcyjną, w którą inwestujemy, a nie jak relikt socjalizmu.
Kto z Polaków, tych prawdziwych, a nie byłych kapusiów z SB jest w stanie „kapitalizmu bez kapitału” przejąć łupiący cały naród obce banki, supermarkety i galerie handlowe? Kto z Polaków w takim systemie jest w stanie zbudować międzynarodowy koncern w którym się płaci za innowacje, a nie za składanie palet czy krasnali ogrodowych? Kto z Polaków jest w stanie zbudować media na miarę Polsatu czy TVN-u, tylko pokazujące prawdę, dobro i piękno?
Tylko, że za chwilę odezwą się lemingi neoliberalizmu, które zaszczekają, że to komuna i powrót do PRL-u.
A macie inne pomysły na odrodzenie naszej gospodarki w dobie wysysania z Polski gotówki przez zachodnich krwiopijców zaganiających nas batem do pracy?
W komentarzu pod notką Andy-Andy odpowiedziałem, że nie są potrzebne interwencje Państwa ale przywrócenie wolności. Jest to jednak skrót myślowy, bo sama obrona wolności wymaga przecież interwencji w wypadku jej zagrożenia.
Jestem minarchistą, uważam, że najlepsze jest państwo ograniczone w swoich uprawnieniach i stanie posiadania do minimum. Jednak brak polskiego kapitału zdolnego do konkurowania z podmiotami zagranicznymi i międzynarodowymi korporacjami jest faktem, dlatego zgadzam się z Migorrem co do tego, że w jakimś stopniu udział państwa w gospodarce jest koniecznością.
Odebranie przywilejów niszczącym polski rynek molochom handlowym jest oczywistym krokiem, ale to za mało by wyrównać w obecnej sytuacji szanse i odblokować możliwość konkurencji ze strony rodzimych przedsiębiorców.
Moim zdaniem państwo powinno być fundatorem dużych przedsiębiorstw (za komuny nazywało się to “podmiotem założycielskim”), które następnie przekazywałoby w dzierżawę (z opcją całkowitego przejęcia własności) prywatnym osobom wyłonionym w drodze konkursu kwalifikacji i oferowanych przez nich warunków. Z duchem dystrybutyzmu zgodny jest także akcjonariat pracowniczy, czyli firma założona przez administrację stopniowo przechodziłaby na własność jej wszystkich pracowników, proporcjonalnie do ich wkładu w jej rozwój (m.in – do stażu pracy).
Czy da się to tak ułożyć w przepisach prawa, aby uprawnienia te nie były łatwo nadużywane w celu tworzenia synekur dla znajomych królika lub drenowania państwowych środków do prywatnych kieszeni? Ja myślę, że jest to możliwe tylko w prawie zhierarchizowanym, w którym pierwszym artykułem jest odwołanie się do Boga i prawa naturalnego.
A Ty, drogi Czytelniku, Blogerze, Komentatorze, co o tym sądzisz?
Wodzu, super!
Ale to ciągle myślenie od d…rugiej strony. Narzucany przez wszelkich logów i izmistów.
A wystarczyłoby nie myśleć, bo i o czym.
Jak każdy Polak będzie miał, dużo miał, bardzo dużo – tak będzie, bo Polak jest ponad miarę mądry i pracowity.
No. To jak Polacy będą bogaci, to se zrobią takie państwo, że paluszki lizać.
Ale właśnie.
Zaczynajmy od składników.
A nie od wąchania ciasta, którego nie ma.
Po składniki polecam wycieczkę do Częstochowy – 21.02 :)
Asadow. Bóg zapłać dobry człowieku!
Tyle musiałem się naczekać na pierwszy komentarz bez obrażania i uprzedzeń w tym wątku…
Moje zdanie znacie. Kilka państwowych molochów by wystarczyło. Więcej nie trzeba.
By stworzyć państwo na miarę naszych potrzeb, wpierw trzeba oddać ludziom wolność, czyli wyprowadzić korporacje, wycofać przywileje, uprościć prawo, odchudzić urzędy, zmniejszyć i ujednolicić podatki, wprowadzić jednolity centralny system panstwa, bo teraz jest wielowładza która wzajemnie się szachuje i doi budżet i naród.
Posprzątać tę stajnię można tylko przez jej likwidację, by zmienić ustrój władzy. I nie jest to sprawa ”kilku panstwowych molochów” jak się Migorrowi wydaje.
To nie jest sprawa pomiędzy wolnym rynkiem czyli liberalizmem, a interwencjonizmem czyli socjalizmem. W ten głupi wybór wpuszczają nas rózne cwaniaczki. Tu trzeba głębokich zmian systemowych i ustrojowych.
Ks. prof. T. Guz wczoraj na wykładzie powiedział, że nie da się połączyć liberalizmu z chrześcijaństwem. Nie ma takiej możliwości.
W zalewie bardzo ważnych spraw, w dużej mierze bez jakiegokolwiek znaczenia, umknął fakt, że w ubiegłym tygodniu tzw. sejm przegłosował tzw. ustawę o niepodnoszeniu kwoty wolnej od podatku, która od wielu lat wynosi ok. 35oo zł rocznie.
(dla porównania w Wlk.Brytanii kwota ta odpowiada 55.000 złotych).
Dlaczego o tym pisze w tym wątku ?
Ano dlatego, że w Polsce mamy do czynienia z okupantem, a nie z takim czy innym tworem politycznym/partią etc. , która nam bardziej, a raczej mniej odpowiada i której zmiana na tzw. drodze demokratycznej może coś zmienić.
Jakbyście Państwo nie zauważyli to świat idzie ,czy raczej jest prowadzony, w kierunku totalnego zamordyzmu. Jeśli między Umiłowanymi Przywódcami są jakieś tarcia objawiające się wojnami (teraz na Ukrainie) to wcale nie znaczy, że którykolwiek z nich ma na sercu dobro ludzi. Ot walka o strefy wpływów.
G.K.Chesterton opisał zasady dystrybutyzmu na tyle dokładnie iż każdy kto się jego dziełem zainteresuje może łatwo zauważyć, że kierunek w jaki pchany jest świat przez Umiłowanych jest dokładnie odwrotn od idei Chestertona. Idei głęboko, bardzo głęboko zanurzonych w chrześcijaństwie/katolicyzmie.
Nie miejmy zatem złudzeń…
A teraz życzę owocnej dyskusji,która NIGDY nie będzie miała żadnego praktycznego znaczenia.
No właśnie. Liberalizm chce, żeby własność była w rękach plutokracji, a socjalizm – biurokracji. Obydwa systemy są wrogie wobec powszechnej prywatnej własności i wybór pomiędzy nimi nie jest żadnym wyborem. Problemem realnym nie jest wielkość, czy siła państwa, ale przede wszystkim jakość moralna obywateli. Nie ma takiego państwa, które powstrzyma ludzi przed pokusami. Jak pyta Asadow:
Moim zdaniem tak, ale jest to możliwe, tylko jeśli prawo jest odzwierciedleniem realnie panującej etyki, czyli koduje dobrą powszechną praktykę, a nie “projektuje” ideały i pobożne życzenia, jak ma to miejsce teraz. Etyka nie pochodzi od prawa, tylko na odwrót – przynajmniej w tej jednej cywilizacji, która przyniosła światu rzeczywisty postęp.
Problem jest więc głębiej, niż w samej organizacji państwa – państwo to jest skutek, a nie przyczyna własności, wolności, pracowitości i generalnie – myślenia i działania w kategoriach dobra wspólnego. Każdy system ideologiczny na tym się właśnie wykłada, że próbuje tymi jakościami sterować ręcznie, bo przecież ani liberalizm, ani inny socjalizm nie potrafi na dłuższą metę utrzymać powszechnego przekonania, że “uczciwość popłaca” i tym podobnych. Mówiąc najkrócej – te systemy nie potrafią wypełnić pustki, którą powoduje marginalizacja Kościoła. Ostatecznie o kształcie życia zbiorowego decyduje to, na ile ludzie rzeczywiście praktykują miłość Boga i bliźniego, z których wynika cała reszta. Przynajmniej w tym typie cywilizacji, w którym każdy zdrowy na umyśle człowiek chciałby żyć.
Wysłaliśmy posty niemal jednocześnie.
Cóż za traf, że właśnie Pan…
Z tym właśnie walczą Umiłowani Przywódcy.Jak świat długi i szeroki.
I z tą właśnie cywilizacją walczą zgodnie wszystkie, ponoć skonfliktowane, siły tego świata.
Człowiek zdrowy na umyśle jest wrogiem Umiłowanych.
Ma być zastąpiony człowiekiem sowieckim.
Etyką maja być dyrektywy PAŃSTWA.
Normami moralnymi tworzone przez PAŃSTWO prawa.
MOLOCH.
Panowie Zapinio i Insane!
Moje ukłony.
To jest fundamentalne zauważenie. Cały program PISu jest tego odwrotnością, to samo z PO. Już pisałam wiele razy że programy tych partii pisze ta sama ręka, język i filozofia.
Tak, Migorrze, nie wystarczy kilka państwowych molochów.
Koniec końców, bez głębokiego nawrócenia się każdego (lub prawie każdego) Polaka – nic się nie zmieni, nawet jeśli władza państwowa wybuduje nam Nowe (piękne i ekologiczne) Huty, fabryki i wielohektarowe, wzorcowe (a jakże) gospodarstwa rolne.
Masz zasadniczo rację, państwo musi interweniować, ale nie w imieniu takiej czy innej idei ekonomicznej, ale w imieniu Prawa Bożego.
Serdeczne dzięki za wszystkie komentarze. Kilka z nich warto oprawić w ramki i powiesić sobie nad łóżkiem, albo jeszcze lepiej – w każdej sali, w każdej szkole.
Dodam jeszcze, że jestem dumny mogąc służyć swoimi skromnymi środkami i umiejętnościami informatycznymi by utrzymywać (i mam nadzieję – jeszcze trochę rozwinąć) ten portal – dla grona tak światłych ludzi.
Wodzu! My Ciebie też…
Zgadzam się z Asadowem.
Niektóre komentarze są godne uznania. Ich autorzy mogą być pewni, że nie dostaną zaproszenia do mediów…
Na przykład:
A czy –
“Przecież to państwo wyznaniowe” powiedziałby zwolennik państwa – także przecież wyznaniowego – ideologicznego w którym postulat państwa niby neutralnego światopoglądowo, nie godzi się z równoczesną postulowaną aktywnością tego państwa, interweniującego według ideologii liberalnej, faszystowskiej, neokomunistycznej itp.
Czyli ewentualna antyteza do tezy Asadowa jest bzdurą lub jak kto woli kłamstwem.
A jak mają się do tego trzy zasady: tożsamości, niesprzeczności oraz tertium non datur?
I to jest właśnie chore w dzisiejszym świecie, że myślenie w kategoriach dobra wspólnego to “państwo wyznaniowe” i myślozbrodnia. A czy to jest nasza wina, że tylko w Kościele takie myślenie się utrzymało?