Słowo Boże na dziś – 1 grudnia 2014r. – poniedziałek – Cała ziemia będzie napełniona majestatem Bożym

Myśl dnia

Kto kocha kogoś, przyjmuje go takim, jaki jest, jaki był i jaki będzie.

Michel Quoist

PONIEDZIAŁEK I TYGODNIA ADWENTU

PIERWSZE CZYTANIE  (Iz 2,1-5)

Pokój królestwa Bożego

Czytanie z Księgi proroka Izajasza.

Widzenie Izajasza, syna Amosa,
dotyczące Judy i Jerozolimy:
Stanie się na końcu czasów,
że góra świątyni Pana
stanie mocno na wierzchu gór
i wystrzeli ponad pagórki.
Wszystkie narody do niej popłyną,
mnogie ludy pójdą i rzekną:
„Chodźcie, wstąpmy na Górę Pana,
do świątyni Boga Jakuba!
Niech nas nauczy dróg swoich,
byśmy kroczyli Jego ścieżkami.
Bo Prawo wyjdzie z Syjonu
i słowo Pana z Jeruzalem”.
On będzie rozjemcą pomiędzy ludami
i wyda wyroki dla licznych narodów.
Wtedy swe miecze przekują na lemiesze,
a swoje włócznie na sierpy.
Naród przeciw narodowi nie podniesie miecza,
nie będą się więcej zaprawiać do wojny.
Chodźcie, domu Jakuba,
postępujmy w światłości Pana!

Oto słowo Boże.

W roku A, gdy powyższe czytanie (Iz 2,1-5 zostało wykorzystane w pierwszą niedzielę adwentu, można odczytać następujące:

PIERWSZE CZYTANIE  (Iz 4,2-6)

Radość zbawionych

Czytanie z Księgi proroka Izajasza.

W owym dniu Odrośl Pana
stanie się ozdobą i chwałą,
a owoc ziemi przepychem i krasą
dla ocalałych z Izraela.
I będzie tak:
Ten, kto pozostał żywy na Syjonie, i który się ostał w Jeruzalem, każdy będzie nazwany świętym i wpisany do księgi życia w Jeruzalem.
Gdy Pan obmyje brud Córy Syjońskiej
i krew rozlaną oczyści wewnątrz Jeruzalem
tchnieniem sądu i tchnieniem pożogi,
wtedy Pan przyjdzie spocząć
na całej przestrzeni góry Syjonu
i na tych, którzy się tam zgromadzą,
we dnie jako obłok z dymu,
w nocy jako olśniewający płomień ognia.
Albowiem nad wszystkim Chwała Pana będzie osłoną i namiotem,
by za dnia dać cień przed skwarem,
ucieczkę zaś i schronienie przed nawałnicą i ulewą.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 122,1-2,4-5,6-7,8-9)

Refren: Idźmy z radością na spotkanie Pana.

Ucieszyłem się, gdy mi powiedziano: *
„Pójdziemy do domu Pana”.
Już stoją nasze stopy *
w twoich bramach, Jeruzalem.

Tam wstępują pokolenia Pańskie, *
aby zgodnie z prawem wielbić imię Pana.
Tam ustawiono trony sędziowskie, *
trony domu Dawida.

Proście o pokój dla Jeruzalem: *
Niech żyją w pokoju, którzy cię miłują.
Niech pokój panuje w twych murach, *
a pomyślność w twoich pałacach.

Ze względu na braci moich i przyjaciół *
będę wołał: „Pokój z tobą.
Ze względu na dom Pana, Boga naszego, *
modlę się o dobro dla ciebie.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Ps 80,4)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Panie, Boże nasz, przyjdź, aby nas uwolnić,
okaż swoje oblicze, a będziemy zbawieni.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Mt 8,5-11)

Wielu ze Wschodu i Zachodu przyjdzie do królestwa niebieskiego

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Gdy Jezus wszedł do Kafarnaum, zwrócił się do Niego setnik i prosił Go, mówiąc: „Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi”.
Rzekł mu Jezus: „Przyjdę i uzdrowię go”.
Lecz setnik odpowiedział: „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: «Idź», a idzie; drugiemu: «Chodź tu», a przychodzi; a słudze: «Zrób to», a robi”.
Gdy Jezus to usłyszał, zdziwił się i rzekł do tych, którzy szli za Nim: „Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary. Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim”.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

 

 

Wierzyć Przychodzącemu

Jezus w Adwencie objawia się nam jako „Ten, który przychodzi”. A jaka jest nasza ludzka kondycja? Często jesteśmy sparaliżowani i bardzo cierpimy w jakiejś dziedzinie naszego życia, obezwładnieni czymś tkwimy w miejscu, przez co nie jesteśmy w stanie wyjść Mu naprzeciw. Jezus, przychodząc, pragnie nas uwalniać od naszych paraliżów i cierpień. Chce, abyśmy szli razem z Nim przez życie, a nie trwali w martwym punkcie. Aby to stało się możliwe, potrzebujemy wiary w moc Jego słów.

Jezu, nie jestem godzien i nigdy nie będę gotowy na Twoje przyjście, a jednocześnie tak bardzo tego potrzebuję. Wierzę, że pomimo mej niegodności działasz mocą swego słowa we mnie.

www.edycja.plRozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html
********
Św. Bernard z Clairvaux (1091-1153), mnich cysterski, doktor Kościoła
6 kazanie na Adwent

Cała ziemia będzie napełniona majestatem Bożym

Pewnego dnia Pan będzie musiał przyjść, aby odnowić siły naszego ciała, jak powiedział apostoł Paweł: „Jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone, na podobne do swego chwalebnego ciała” (Flp 3,20-21)…

Bóg zastępów, Pan mocy, Król chwały przybędzie z nieba, aby osobiście przekształcić nasze ciała i uczynić je podobnymi do swego ciała chwalebnego. Co za chwała, co za radość, kiedy Stworzyciel świata, który ukrył się pod jakże pokorną postacią, kiedy przyszedł nas odkupić, pojawi się całkowicie w swojej chwale i swoim majestacie…, widoczny dla wszystkich, żeby uwielbić nasze nędzne ciała! Kto sobie wówczas przypomni uniżenie Jego pierwszego przyjścia, kiedy ujrzymy Go, zstępującego w jasności, poprzedzonego zastępami aniołów, którzy wydobędą nasze ciała z prochu, przy dźwięku trąby, aby następnie zanieść je przed Chrystusa? (1Tes 4,16nn)…

Niech nasza dusza zatem się rozraduje, a nasze ciało spocznie w nadziei, oczekując naszego Zbawiciela i Pana, Jezusa Chrystusa, który przemieni je, aby stało się podobne do Jego chwalebnego ciała. Prorok napisał: „Jeśli moja dusza Cię pragnie, to o ileż moje ciało Cię pożąda!” (Ps 63,2 Wlg) Dusza tego proroka pragnęła z całych sił pierwszego przyjścia Zbawiciela, który miał ją odkupić, ale jego ciało przywołuje jeszcze mocniej to ostatnie przyjście, kiedy zostanie uwielbione. Wtedy wszystkie nasze pragnienia zostaną spełnione: cała ziemia będzie napełniona majestatem Bożym. Oby miłosierdzie Boże poprowadziło nas do tej chwały, do tego szczęścia, do tego pokoju, który przekracza wszystko, co można sobie wyobrazić (Flp 4,7), a nasz Pan, Jezus Chrystus, nie dopuścił, żeby nasze żarliwe oczekiwanie na Zbawiciela doznało rozczarowania.

www.evzo.org

**************

**************

Powiedz tylko słowo

Powiedz tylko słowo

Prawie codziennie, a na pewno co tydzień, podczas Eucharystii wypowiadam te słowa. I co? Czy widzę jakiś owoc tej modlitwy?

Czy moja dusza prawdziwie zdrowieje, czyli coraz mocniej przylega do Boga? Zwraca się do Niego, ufa Mu i wierzy, że wszystkie Jego słowa są prawdziwe i godne zaufania?

Czy coraz mocniej kocham drugiego człowieka, mimo że widzę jego wady i słabości? Czy jest we mnie coraz więcej cierpliwości, łagodności, wyrozumiałości?

Coraz więcej radości?

Jeśli nie, to znaczy, że nie wierzę w to, że Jezus naprawdę ma moc, by jednym swoim słowem uzdrowić moją duszę. I że On naprawdę chce tego dokonać.

Chory sługa setnika nie zrobił nic, by zostać uzdrowionym.

Cud dokonał się dzięki wierze jego pana, że Jezus ma moc, a on, setnik, nie jest godzien, by Jezus wszedł do jego domu.

To dla mnie wskazówka, by prosić o większą pokorę w relacji do Boga i o większą wiarę, ufność w moc Jego słowa. On przyrzekł i nie odwoła tego, co powiedział: „Proście, a otrzymacie…”

 

Modlitwa:

“Chodźcie, wstąpmy na Górę Pana, do świątyni Boga Jakuba!
Niech nas nauczy dróg swoich, byśmy kroczyli Jego ścieżkami.
Bo Prawo wyjdzie z Syjonu i słowo Pana z Jeruzalem.
On będzie rozjemcą pomiędzy ludami i wyda wyroki dla licznych narodów.
Wtedy swe miecze przekują na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy.
Naród przeciw narodowi nie podniesie miecza, nie będą się więcej zaprawiać do wojny.
Chodźcie, domu Jakuba, postępujmy w światłości Pana!”
Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska
http://biblia.wiara.pl/kalendarz/67b56.Refleksja-na-dzis/2014-12-01
*******

Wiara zawsze jest pokorna – Mt 8, 5-11

Mieczysław Łusiak SJ

01.12.2014 07:23
(fot. lauren rushing/flickr.com/CC)

Gdy Jezus wszedł do Kafarnaum, zwrócił się do Niego setnik i prosił Go, mówiąc: “Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi”. Rzekł mu Jezus: “Przyjdę i uzdrowię go”.

Lecz setnik odpowiedział: “Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a sługa mój odzyska zdrowie. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: «Idź», a idzie; drugiemu «Chodź tu», a przychodzi; a słudze: «Zrób to», a robi”.

Gdy Jezus to usłyszał, zdziwił się i rzekł do tych, którzy szli za Nim: “Zaprawdę, powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary. Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim”.

 

Rozważanie do Ewangelii

Prawdziwa wiara zawsze wiąże się z pokorą. W prawdziwej wierze nie znajdziemy nigdy nawet cienia postawy roszczeniowej wobec Pana Boga: “Jestem wierzący, więc Bóg powinien mi bardziej sprzyjać”. Prawdziwa wiara to świadomość, że wszystko co mam jest zasługą Bożej Miłości, a nie moją. Pokora nie oznacza, że “przepraszam, że żyję”. Oznacza po prostu, że staję w prawdzie. Nie można, jak mówi św. Ignacy z Loyoli, “panoszyć się w cudzym gnieździe” i uważać, że Bóg działa w moim życiu z powodu moich wysiłków i że zapracowałem sobie na Bożą przychylność.

http://biblia.wiara.pl/kalendarz/67b56.Refleksja-na-dzis/2014-12-01

**************************************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

1 grudnia

 

Święty Edmund Campion Święci męczennicy jezuiccy Edmund Campion, prezbiter, i Towarzysze

25 października 1970 r. papież Paweł VI kanonizował czterdziestu męczenników Anglii i Walii, którzy ponieśli śmierć za wiarę w latach 1535-1679.
Prześladowanie katolików rozpoczął uchwalony przez angielski parlament Akt Supremacji, ogłaszający króla Henryka VIII Tudora głową Kościoła anglikańskiego i odrzucający władzę papieża. Uchwalona wkrótce kolejna Ustawa o zdradzie uznawała negowanie postanowień dotyczących supremacji za zdradę stanu. Zwalczanie katolików nasiliło się znacznie za panowania Elżbiety I, kiedy w 1559 r. uchwalono Akt Uniformizacji, który przywracał (zawieszone za panowania katoliczki Marii I, 1553-1558) postanowienia Aktu Supremacji i wprowadzał anglikański modlitewnik. Królowa, będąca samozwańczym najwyższym zwierzchnikiem Kościoła Anglii, wymagała przysięgi supremacji od wszystkich osób piastujących czy kandydujących na urzędy państwowe i kościelne, a z czasem nawet od rozpoczynających studia uniwersyteckie. Odmowa złożenia przysięgi skutkowała przepadkiem całego majątku i posądzeniem o zdradę stanu, za którą groził wyrok śmierci. Kiedy papież Pius V bullą Regnans in excelsis z 1570 r. ekskomunikował Elżbietę I, terror wobec trwających przy katolicyzmie zaostrzył się znacznie i dotknął zwłaszcza jezuitów, postrzeganych jako “agentów papiestwa”.
Wśród kanonizowanych męczenników angielskich jest Edmund Campion oraz 10 innych jezuitów, którzy oddali życie za jedność Kościoła w XVI i XVII wieku.

Edmund Campion urodził się 25 stycznia 1540 r. w Londynie jako syn księgarza. Był bardzo zdolnym uczniem, studiował w Oxfordzie. W 1564 r. uzyskał tytuł mistrza nauk wyzwolonych. Pod naciskiem opinii złożył przysięgę supremacyjną. Nieco później przyjął diakonat z rąk anglikańskiego biskupa, Cheney’a. Stale jednak czuł w sercu rozterkę i wyrzuty sumienia, że czyni źle. Studium Ojców Kościoła przekonało go o wyłącznej autentyczności Kościoła katolickiego, do którego wstąpił w 1573 r. w czasie pobytu w Irlandii. Za okazywanie jawnej sympatii prześladowanym katolikom cierpiał szykany. Nie dopuszczano go m.in. do objęcia katedry profesora w Dublinie. Doszło wreszcie do tego, że musiał ratować się ucieczką.
Schronił się więc we Francji, w mieście Douai, gdzie istniało jezuickie kolegium założone dla kształcenia kapłanów dla Anglii. Ukończył tu studia teologiczne i wykładał homiletykę. Edmund niebawem wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. Został wysłany do Czech, gdzie odbył nowicjat i przyjął święcenia kapłańskie w roku 1579. Miał wówczas 39 lat. Przełożeni zlecili mu prowadzenie sodalicji mariańskiej w Czechach. Obdarzony talentem literackim, pisał wiersze i dramaty dla teatrów jezuickich kolegiów. Jako doskonały mówca był także chętnie zapraszany z kazaniami.
W 1580 roku został wezwany do Rzymu. Papież Grzegorz XIII organizował wyprawę jezuitów do Anglii dla roztoczenia tajnej opieki nad pozostającymi jeszcze w ukryciu katolikami. Kiedy jednak jezuici znaleźli się w Reims, okazało się, że Anglia dowiedziała się już o nich przez swoich szpiegów i przygotowała na nich zasadzkę. Wobec tego zdecydowano, że każdy jezuita na własną rękę będzie usiłował przedostać się do Anglii w przebraniu i prowadzić osobną akcję. Edmundowi udało się szczęśliwie dostać do Anglii wraz z o. Robertem Personsem. Udał się natychmiast do Londynu. Policja wpadła jednak na jego trop. Edmund uciekł z Londynu i potajemnie pełnił swoją misję w innych hrabstwach. Dla uświadomienia anglikanów napisał nawet, ze swadą i pięknym językiem, broszurkę Decem rationes – “Dziesięć mocnych dowodów, iż przeciwnicy Kościoła w porządnej o wierze dyspucie muszą przegrać”. Udało się tę broszurkę wydrukować w Londynie. W dniu otwarcia wykładów w Oxfordzie, w kościele tegoż uniwersytetu znaleziono sporo jej egzemplarzy. Władze postanowiły za wszelką cenę ukarać autora. Nie było to rzeczą trudną, gdyż autor zaraz na wstępie złożył swój podpis. Święty ponownie ratował się ucieczką. Został jednak ujęty przez zbirów wraz z dwoma innymi jezuitami.

Święty Edmund Campion Na jego głowie umieszczono napis: Edmund Campion, szpieg jezuicki. Przewieziono go do Londynu i wleczono po ulicach miasta. Rozprawa sądowa odbyła się wobec samej królowej Elżbiety I. Usiłowano go groźbami i obietnicami skłonić do odstępstwa od wiary. Edmund bronił się, że w sprawach doczesnych uznaje władzę królowej, ale nie może jej jednak uznać w sprawach religijnych. Wtrącono go więc do więzienia i torturami starano się złamać. Kiedy i te nie pomogły, został oskarżony o zdradę stanu i skazany przez sąd na karę śmierci przez ścięcie. Szedł na szafot ze słowami hymnu Te Deum na ustach. Modlił się o nawrócenie królowej. Poniósł męczeńską śmierć 1 grudnia 1581 roku w Londynie. Jego egzekucja stała się głośnym wydarzeniem w Europie, a jego dziełko doczekało się przekładów na wiele języków (w tym na język polski – tłumaczem był ks. Piotr Skarga SJ).
Beatyfikowany został przez papieża Leona XIII 9 grudnia 1886 r. w grupie pierwszych 54 błogosławionych męczenników angielskich, a kanonizowany niemal w 100 lat później przez Pawła VI.

W ikonografii św. Edmund przedstawiany jest w stroju jezuity. Jego atrybutem jest strzała.

Święty Robert Southwell Razem ze św. Edmundem beatyfikowany i kanonizowany był inny jezuita, Robert Southwell (1561-1595). To znany angielski poeta, którego twórczość wydawana jest do dziś, a o jej popularności może świadczyć fakt, że jego wiersze są śpiewane z muzyką współczesnych kompozytorów.
Robert pochodził z zamożnej katolickiej rodziny mieszkającej w hrabstwie Norfolk. Na studia został wysłany na kontynent, uczył się na terenie Francji i Belgii. Wstąpił do Towarzystwa Jezusowego i został wyświęcony na kapłana w 1584 r. W tym samym roku królowa Elżbieta I wydała dokument zabraniający przebywania na terenie Królestwa kapłanom katolickim wyświęconym po jej koronacji. Robert wiedząc, na co się naraża, prosił przełożonych o skierowanie na misję w swojej ojczyźnie. Dotarł tam w 1586 r. i przez 6 lat pełnił posługę kapłańską. Został zadenuncjowany i aresztowany, a następnie był w okrutny sposób torturowany, ale nie wydał ani kapłanów, ani świeckich katolików.
Później przez blisko 3 lata był uwięziony w całkowitym odosobnieniu. Pozwolono mu czytać Biblię i dzieła św. Bernarda. Z tego czasu pochodzi znaczna część jego twórczości poetyckiej. W lutym 1595 roku został osądzony i skazany na śmierć przez powieszenie, rozciąganie i ćwiartowanie. Kiedy wieziono go związanego na miejsce egzekucji, robił znak krzyża i powtarzał słowa św. Pawła: “Tego, który jest słaby w wierze, przygarniajcie życzliwie, bez spierania się o poglądy” (Rz 14, 1). Ostatnimi jego słowami na szubienicy były: “Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego” (Łk 23, 46). Jak opisali świadkowie, torturowano go nawet w chwili śmierci, zakładając za krótki stryczek, by nie zginął od razu i cierpiał w czasie rozciągania. Jeden w katów nie wytrzymał w końcu i powiesił go za nogi, żeby zakończyć cierpienie.

Męczennicy angielscy byli wynoszeni do chwały ołtarzy przez kilku papieży. Św. Jan Paweł II w dniu 22 listopada 1987 r. beatyfikował grupę 85 katolików zamordowanych za wiarę. W tej grupie byli dwaj młodzi Anglicy, którzy pragnęli zostać jezuitami: Roger Filcock i Robert Middleton.

Błogosławiony Roger Filcock

Roger Filcock (1570-1601), urodzony w hrabstwie Kent, studiował w English College w Reims we Francji, a później w Hiszpanii. Jako jezuicki kandydat został wysłany w 1598 r. na misję do Anglii. Pomagał kapłanom pełniącym posługę w ukryciu. Został przyjęty do Towarzystwa Jezusowego w 1600 r. Wkrótce potem został aresztowany i stracony 27 lutego 1601 r. razem z ojcem Markiem Barkworthem, benedyktynem. Młody jezuita musiał patrzeć na egzekucję swojego towarzysza, który został powieszony i poćwiartowany, wiedząc, że za chwilę czeka go takie samo męczeństwo.

Robert Middleton (1571-1601) pochodził z Yorku, z rodziny katolickiej, ale we wczesnej młodości należał do Kościoła anglikańskiego. Po pewnym czasie wrócił do wiary katolickiej i wyjechał na studia do Reims we Francji. Później jeszcze kształcił się w Sewilli w Hiszpanii i w Rzymie, gdzie 4 stycznia 1598 r. przyjął święcenia kapłańskie. Pragnął wstąpić do Towarzystwa Jezusowego i pojechał na misję w Anglii. Przez 2 lata pełnił tam posługę kapłańską w ukryciu, ale 30 września 1600 r. został aresztowany. Skazano go na śmierć za to, że przyjął święcenia za granicą i odważył się powrócić, by prowadzić duszpasterstwo. W marcu 1601 r. został powieszony, dla pewności na koniec odcięto mu głowę.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/12-01a.php3

Święty Eligiusz Święty Eligiusz, biskup

Żywot Eligiusza napisał jego przyjaciel, św. Audoenus. Eligiusz urodził się w Chaptelat ok. 588-590 roku w rodzinie gallo-rzymskiej. Jego rodzicami byli Eucheriusz i Terrigia. Początkowo obrał sobie zawód mennika u boku głośnego Abbona. Tak się wydoskonalił w tym zawodzie, jak również w rzemiośle złotniczym, że król francuski Chlotar II zamówił u niego złoty tron. Eligiusz wykonał go tak kunsztownie, że zachwycił wszystkich. Do dnia dzisiejszego pokazują “tron Dagoberta” w gabinecie medalionów w Banku Narodowym Francji. Nie jest to jednak tron św. Eligiusza, gdyż tamten powstał dopiero w wieku XII i nie jest ze złota, ale z brązu. Uważa się, że jest to tron biskupów z Saint-Denis. Sława Eligiusza jako złotnika była tak wielka, że zgłaszano się do niego zewsząd z zamówieniami. To on właśnie miał wykonać grób św. Marcina w Tours i mauzoleum św. Dionizego w Paryżu. Jemu także przypisuje się wykonanie słynnego kielicha z Chelles. Tą drogą Eligiusz doszedł do wielkiego majątku.
Żył jednak bardzo skromnie, a swoje dochody poświęcał na cele charytatywne i kościelne. Około roku 632 ufundował opactwo w Solignac, na którego czele stanął św. Remaclus. W roku 633 ufundował podobny klasztor żeński w Paryżu, którego prowadzenia podjęła się św. Aurea. Zyskał tak wielkie zaufanie królów Dagoberta I i Chlotara II, że powierzyli mu mennicę oraz skarb królewski.
Pomimo znacznego majątku i sławy, Eligiusz tęsknił za służbą Bożą. Dlatego też po śmierci Chlotara II w roku 639 wstąpił do klasztoru, mając już ponad 40 lat. Opatrzność miała wobec niego inne plany. Po dwóch latach nastąpił wakat na urzędzie biskupim w Noyon-Tournai. Ówczesnym zwyczajem miejscowe duchowieństwo i lud wybrali na ten zaszczytny urząd Eligiusza. Konsekracji biskupiej, a przedtem wszystkich święceń niższych i kapłaństwa udzielił mu arcybiskup Rouen, św. Audoenus, w dniu 13 maja 641 roku.
Okazało się, że Eligiusz był nie tylko mistrzem snycerstwa w metalu i złocie, ale również w zarządzaniu diecezją. Czuł się nie tyle jej rządcą, co ojcem. Każdy z wiernych miał prawo wstępu do jego domu: był sędzią, rozjemcą, obrońcą, a nawet żywicielem swoich owiec. Założył też kilka nowych klasztorów, m.in. dla niewiast w Noyon oraz opactwa męskie w Noyon, w Paryżu i w St-Quentin. Gnany zapałem misyjnym, urządzał wyprawy do Flandrii i Fryzji. W czasie jednej z nich w roku 660 zmarł jako 70-letni starzec w dniu 1 grudnia. Jego ciało sprowadzono uroczyście do Noyon dopiero w 1952 roku. Z pism, jakie miał pozostawić, zachował się list do św. Dezyderiusza z Cahors.
Kult Eligiusza rozpowszechnił się nie tyle dlatego, że był biskupem, ile z tej przyczyny, że był rzemieślnikiem i jako taki został policzony między świętych. Złotnicy i artyści w metalach obrali go sobie we wszystkich krajach Europy za patrona. Czczono go także jako patrona szpitali, gdyż według podania miał dar uzdrawiania chorych. Odbierał cześć nawet jako patron od pożaru i od koni. Miasto Dunkierka we Francji wystawiło mu najpiękniejszy ze swoich kościołów. We Francji i w Belgii dotąd jeszcze należy on do najpopularniejszych świętych.

Ikonografia przedstawia św. Eligiusza w stroju biskupa, ale często także przy pracy artystycznej.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/12-01b.php3

 

 

Ponadto dziś także w Martyrologium:
św. Ageryka z Verdun, biskupa (+ 588); św. Aleksandra Briant, prezbitera i męczennika (+ 1581); św. Ananiasza, męczennika (+ 345); św. Ansana z Sieny, męczennika (+ III/IV w.); bł. Antoniego Bonfadini, prezbitera (+ 1482); bł. Jana z Vercelli, zakonnika (+ 1283); św. Kastrycjana z Mediolanu, biskupa (+ III w.); św. Natalii (+ III/IV w.); św. Olimpiadesa, męczennika (+ III/IV w.); św. Prokula, biskupa i męczennika (+ poł. II w.); św. Rudolfa, prezbitera i męczennika (+ 1581); św. Ursycyna, biskupa (+ ok. 344)
Inni święci z dnia 1. grudnia:

   Św. Kandyda, uczennica św. Pawła, męczenniczka. – Św. Florencya, dziewica i męczenniczka. – Św. Ewazy, biskup z Asti, męczennik. – Św. Nahum, prorok starozakonny. – Św. Natalia, wdowa po św. męczenniku Hadryanie. – Św. Prokulus, biskup z Narni. – Św. Ursycyn, biskup z Brescia, – ŚŚw. męczennicy Dyodor i Maryan. – Św. Ageryk, biskup z Verdun.

Św. Kandyda – Patronka miasta

Męczennica rzymska. W martyrologium rzymskim występuje ona kilkakrotnie. Anonimowe akta opowiadają, że była żoną męczennika Artemiusza, z którym miała córkę Paulinę, także umęczoną za wiarę. Inne znów akta rzymskie, mówią o niej jako o dziewicy męczennicy.

W 1641 r. papież Urban VIII ofiarował ordynatowi głogowieckiemu relikwie św. Kandydy. Hrabia Oppersdorf rozdzielił dar; część zatrzymał w zamkowej kaplicy (gdzie pozostała aż do uroczystego przeniesienia ich do kościoła parafialnego w roku 1810), część zaś kazał umieścić w gałce wieży ratuszowej; odtąd bowiem męczennica miała stać się patronką miasta.

http://www.parafia.glogovia.pl/viewpage.php?page_id=30
********************
Święta Natalia z Nikomedii, męczennica, jest jedną z trzech świętych o tym imieniu. jej wspomnienie przypada 1 grudnia. Żyła w Nikomedii, dziś Izmid w Turcji, na przełomie II/III wieku. Wedle przekazów miała ponieść śmierć męczeńską w czasach panowania cesarza Maksyminusa ( zm. 238 )
Z wszystkich przekazów najbardziej wiarygodne są zapisy kalendarzowe, między innymi przekaz MARTYROLOGIUM HIERONIMA z połowy 5 wieku. Jest ono opracowane na podstawie wcześniejszych kalendarzy. Według tego przekazu Natalia miała być żoną męczennika Hadriana. Pozostając na wolności, miała pocieszać i wspomagać uwięzionych. Ofiarnie, z całym oddaniem troszczyła się szczególnie o swojego męża, aby się nie zachwiał w wierze. Wiadomości o świętej Natalii są zatem bardzo szczupłe. Jednak te wyliczone szczegóły charakteryzują jej postać dość wyraźnie. Stawiają nam przed oczyma osobę o mocnej i żywej wierze, która z całym oddaniem zatroskana jest o wszystkich potrzebujących pomocy i pociechy, zwłaszcza o skazanych na śmierć współwyznawców. Dają nam obraz kobiety prawdziwie chrześcijańskiej, kierującej się miłością Boga i bliźniego. Sama stała się ofiarą tej największej cnoty chrześcijańskiej.
Zbyt zwięzłe wydawały się późniejszym chrześcijanom te proste informacje kalendarzowe o męczeńskiej śmierci Natalii i jej małżonka. Serce i wyobraźnia ludu poczęły pracować tak, że ich wielkość stała się jeszcze większa, zanikła jakakolwiek luka w ich życiorysie. Luki wypełniono prawdopodobnymi szczegółami, a każde nasuwające się pytanie znajdowało swą odpowiedź. W swoim czasie odezwał się autorytatywny głos Kościoła, by odgraniczyć złotą legendę od samego złota, to jest heroicznej miłości świętej Natalii, większej niż życie.
Tak powstało tak zwane Passio czyli długi opis udręk zadawanych męczennikom podczas procesu sądowego, w celu zmuszenia ich do odstąpienia od Chrystusa. Opis, obok wiadomości prawdopodobnych, zawiera też nieścisłość, a nawet nieprawdopodobieństwa. Legendą jest na przykład dręczenie licznej grupy chrześcijan w Nikomedii na oczach cesarza. Święta Natalia i jej małżonek, męczennik, cieszyli się kultem od początku. Już w 7 wieku w Rzymie wzniesiono kościół pod wezwaniem świętego Hadriana dla jego relikwii. Z Konstantynopola do Rzymu przeniesiono później także relikwie świętej Natalii, aby święci małżonkowie mogli razem spoczywać i odbierać kult od wiernych czcicieli. W 1110 roku relikwie Natalii i Hadriana przeniesiono do flamandzkiego klasztoru w Gheraerdsberghe.
Martyrologium Hieronymianum wspomina Natalię pod datą 26 sierpnia, jako dzień jej narodzin dla nieba. Obecnie jej wspomnienie przeniesione jest na dzień 1 grudnia. Od czasu translacji jej relikwie do Rzymu obchodzono również i wspomnienie przeniesienia jej relikwii pod datą 8 września.
Ikonografia przedstawia ją zwykle z mężem Hadrianem, który ginie męczeńską śmiercią.
http://zadane.pl/zadanie/3013450
***************

Trudna historia katolicyzmu w Anglii (cz. I)

autor: Grzegorz Kucharczyk

 

Anglia była jednym z pierwszych krajów Zachodu, który objęła ewangelizacyjna działalność Kościoła. W VI w. misję do zamieszkujących wyspę germańskich ludów Anglów i Sasów wysłał papież św. Grzegorz I Wielki. Na jej czele stanął św. Augustyn (nie mylić ze znanym ojcem Kościoła), który został również pierwszym arcybiskupem Canterbury (katolickim prymasem Anglii). Równolegle z misją rzymską Anglię ewangelizowały misje iroszkockie, tzn. prowadzone przez mnichów irlandzkich (duchowych potomków św. Patryka, apostoła Zielonej Wyspy).

 

Od „Obrońcy Wiary” do prześladowcy Kościoła

W średniowieczu Anglia była pełnoprawnym składnikiem łacińskiej christianitas (wspólnoty ludów chrześcijańskich). Dawała Kościołowi wielkich teologów i doktorów Kościoła (np. św. Anzelma z Canterbury w XII w.), wielkich krzyżowców (legendarny król Ryszard Lwie Serce) oraz wielkich świętych (np. św. Tomasz Beckett, arcybiskup Canterbury, zamordowany w XII w. na polecenie króla Henryka II). Katedra w Canterbury – miejsce męczeńskiej śmierci św. Tomasza Becketta i miejsce złożenia jego relikwii – była jednym z najbardziej znanych miejsc pielgrzymkowych nie tylko w Anglii, ale na całym Zachodzie. Pielgrzymki do tego miejsca dały Geoffreyowi Chaucerowi impuls do napisania w XIV w. Opowieści kanterberyjskich, uważanych za początek narodowej literatury angielskiej.
Gdy na kontynencie w 1517 r. rozpoczęła się reformacja, w Anglii panował król Henryk VIII. Władca ten bardzo krytycznie odniósł się do nauki Marcina Lutra. Nie tylko obłożył państwowym zakazem (pod sankcją kary śmierci) propagowanie w swoim królestwie idei reformacyjnych, ale i sam postarał się mieć swój wkład w zwalczanie poglądów niemieckiego reformatora. Henryk VIII napisał mianowicie Traktat w obronie siedmiu sakramentów, odzwierciedlający katolicką naukę o sakramentach (prawdopodobnie rzeczywistym jego autorem był kanclerz Henryka VIII, wybitny mąż stanu i wielki humanista Tomasz More). W uznaniu zasług angielskiego króla dla obrony Kościoła papież Leon X nadał mu oficjalny tytuł „Defensor Fidei” – „Obrońca Wiary” (używany notabene aż do dzisiaj – przez każdego monarchę angielskiego i brytyjskiego, już dawno po tym, jak władcy angielscy zerwali z „papistowskimi błędami”…).
Król Henryk VIII miał jedno pragnienie i jedną słabość. Tym pierwszym była chęć posiadania syna – następcy tronu. Tym drugim – rozwiązłe życie. Konsekwencją tych dwóch rzeczy był romans króla z Anną Boleyn – jedną z dwórek jego żony, Katarzyny Aragońskiej. Henryk VIII podjął starania w Rzymie o unieważnienie małżeństwa z Katarzyną (z którą miał jedynie córkę – przyszłą królową Marię I). Papież jednak nie zamierzał spełnić królewskich zachcianek.
W tej sytuacji angielski władca postanowił udzielić rozwodu sam sobie. W 1534 r. zerwał jedność ze Stolicą Apostolską, ogłosił się głową Kościoła w Anglii i opublikował tzw. akt supremacji. Dokument ten domagał się od wszystkich – w tym także od biskupów – przysięgi wierności dla króla Henryka jako „Głowy Kościoła w Anglii”. Odmowa złożenia tej przysięgi – czyli innymi słowy trwanie przy jedności Kościoła powszechnego – oznaczała karę śmierci.
Dodajmy, że Henryk VIII aż do swojej śmierci uważał się za prawowiernego katolika. Zaprzeczanie realnej obecności Chrystusa w sakramencie ołtarza czy negowanie sakramentu spowiedzi (co czynili protestanci) karał śmiercią. Z drugiej jednak strony okrutnie prześladował tych, którzy wytrwali w wierności następcy św. Piotra. Bezwzględnie tępił obecność katolickiej wiary i kultury w Anglii (np. przez masowe niszczenie klasztorów, połączone z prawdziwym ikonoklazmem, którego ofiarą padły m.in. relikwiarz św. Tomasza Becketta w Canterbury oraz wizerunek Matki Bożej z Walshingham – największego sanktuarium maryjnego w Anglii).

Kardynalska purpura jak krew czerwona

Trzeba przyznać, że zdecydowana większość biskupów angielskich (z arcybiskupem Canterbury, Thomasem Cranmerem, który okazał się później zwolennikiem protestantyzmu, na czele) ugięła się pod naciskiem i zaprzysięgła wspomniany akt. Wśród tych zaś, którzy odważnie powiedzieli królewskim zachciankom „non possumus”, wybijają się dwie postaci: św. Johna Fishera, biskupa Rochester, oraz św. Tomasza More’a (Morusa). Obydwaj zostali kanonizowani jako męczennicy za wiarę w 1935 r. przez papieża Piusa XI.
Biskup Rochester był właściwie jedynym angielskim biskupem, który w dniach próby bezkompromisowo stanął przy prawdzie i – płacąc najwyższą cenę – dochował wierności następcy św. Piotra. Jako „zdrajca”, został osadzony w twierdzy Tower, gdzie miał oczekiwać procesu i niechybnej egzekucji. Już w murach twierdzy doszła do niego wiadomość, że papież Paweł III, dla zaznaczenia swojej aprobaty i uznania dla jego bezkompromisowości, wyniósł go do godności kardynalskiej. W przypadku Johna Fi­shera purpura kardynalska nie była jednak tylko symbolicznym przypomnieniem o krwi męczenników – była zapowiedzią niedalekiej przyszłości.
By skłonić kard. Fishera do ugięcia się, wysłano do jego więziennej celi kilkuosobową delegację, złożoną z biskupów, którzy już dali się złamać, zaprzysięgając akt supremacji, i namawiali kardynała do tego samego. Ten jednak miał im odpowiedzieć: „Sądzę, że raczej powinniśmy trzymać się razem w odrzucaniu tych gwałtownych i bezprawnych naruszeń i szkód, codziennie zadawanych naszej wspólnej Matce, Kościołowi Chrystusa, aniżeli za pomocą jakiegokolwiek namawiania pomagać w tym lub posuwać to naprzód… Jesteśmy oblężeni ze wszystkich stron i z trudnością możemy ujść nieprzyjacielowi. Widząc zaś, że rozpoczął się Sąd Boży, jaką można mieć nadzieję, że inni stać będą, gdy my upadniemy? Twierdza została zdradzona, nawet przez tych, którzy mieli jej bronić”.
17 czerwca 1535 r. zapadł wyrok. Kardynał Fisher został uznany za winnego zdrady stanu i skazany na śmierć przez „powieszenie, rozciąganie i ćwiartowanie”. W swoim ostatnim słowie do sędziów kardynał Fisher powiedział: „Mówiąc teraz otwarcie, co sądzę w kwestii królewskiej supremacji, myślę – i zawsze tak myślałem, i potwierdzam to po raz ostatni – że Jego Wysokość nie może sprawiedliwie żądać takiej supremacji nad Kościołem Chrystusa – tak jak to uczynił obecnie. Nie widziano i nie słyszano, by jakiś władca przed nim pretendował do tej godności. Jeśli więc król wdaje się obecnie w tę niesłychaną kwestię, bez wątpienia wywoła tym straszny gniew Wszechmocnego, na szkodę swojej własnej duszy i wielu innych, jak i na ruinę tego królestwa, które zostało mu powierzone”.
22 czerwca 1535 r. odbyła się egzekucja kard. Johna Fishera. W drodze królewskiej „łaski” miał być od razu ścięty. Wchodząc na szafot, kardynał odmawiał Te Deum i psalm Tobie, Boże, zaufałem. Przypadek (?) chciał, że biskup Rochester został ścięty w święto św. Albana – pierwszego męczennika za wiarę na obszarze Anglii. Według niektórych relacji, zanim głowa męczennika została zatknięta przy londyńskim moście (co było wówczas zwyczajową praktyką wobec zdrajców stanu), zaniesiono ją do Anny Boleyn. Ta zaś, widząc ją, miała powiedzieć: „Czy to jest ta głowa, która tak często przemawiała przeciwko mnie? Już więcej nie będzie robić szkód!”. Po czym spoliczkowała głowę męczennika. Miała się przy tym skaleczyć w jeden z palców. Rana goiła się przez wiele dni, a blizna pozostała jej do końca życia – tzn. do 1536 r., kiedy to sama stanęła na szafocie w Tower, wysłana tam na rozkaz Henryka VIII, który oskarżył ją o zdradzanie go.

Święty Tomasz More – wierność intelektualisty

1 lipca 1535 r. na karę śmierci został skazany Tomasz Morus. Podobnie jak kardynał męczennik, również sir More podczas swojego procesu odważnie dawał wyraz swemu przekonaniu, że akt supremacji jest de facto aktem zdrady – dziełem arbitralnego bezprawia, radykalnym zerwaniem nie tylko z Kościołem, ale i z całą przeszłością Anglii.
Gdy „bezstronni” sędziowie – wśród których byli Thomas i George Boleynowie, ojciec i brat Anny Boleyn – wskazywali (zgodnie z prawdą), że niemal wszyscy bez wyjątku biskupi angielscy (wyjątkiem tym był kard. Fisher) zaprzysięgli akt supremacji, Morus odpowiadał: „Jeśli będziemy podtrzymywać swoje opinie za pomocą dowodów, świadectw i argumentacji – moja opinia będzie o wiele silniejsza od waszej, ponieważ mam po swojej stronie całą resztę chrześcijaństwa”. Przypominał, że Kościół to nie tylko żyjące pokolenie, ale to także Kościół triumfujący, świadectwo wszystkich świętych, wszystkich soborów, całej historii Kościoła w Anglii.
Gdy już zapadł wyrok śmierci, More w swoim ostatnim słowie dał wyraz przekonaniu, że supremacja w Kościele nie może należeć do człowieka świeckiego, ale „prawowicie przynależy do Stolicy Rzymskiej, skoro została na ziemi osobiście przekazana przez Pana naszego św. Piotrowi i jego następcom, i podobnie jak miasto Londyn nie może stanowić prawa sprzecznego z prawem królestwa Anglii, tak też i Anglia nie może stanowić prawa sprzecznego z ogólnym prawem Chrystusowego Kościoła katolickiego”. Dodawał, że dla Anglii odmowa posłuszeństwa biskupowi Rzymu równała się nieposłuszeństwu dziecka względem rodzica.
Egzekucja sir Tomasza More’a nastąpiła 6 lipca 1535 r. Według naocznych świadków Morus do końca zachował pogodę ducha. W drodze na szafot trzymał w ręku czerwony krzyż – znak Męki Chrystusa i tradycyjny znak krzyżowców.

Męczeństwo londyńskich kartuzów

Zanim odkryto „zdradę” biskupa Fi­shera i Tomasza Morusa, okazało się, że „groźnymi wrogami” królestwa stali się kartuzi – zakonnicy z surowego, kontemplacyjnego zakonu. W czym mnisi zamknięci w swoich celach, gdzie byli pochłonięci modlitwą i ascezą, stali się wrogami króla Anglii? Powód był ten sam co w przypadku Morusa oraz biskupa Rochester: odmowa złożenia przysięgi uznającej w Henryku VIII „Głowę Kościoła w Anglii”.
20 kwietnia 1535 r. aresztowani zostali John Haughton, Augustine Webster i Robert Lawrence – przeorowie kartuzji w Londynie, Bauvale i Axelhome. Osadzono ich w twierdzy Tower. Uwięzieni zakonnicy zdecydowanie odmawiali złożenia przysięgi, której się od nich domagano. Odpowiadali, że bojaźń przed Bogiem powstrzymuje ich przed opuszczeniem swego Kościoła. Kara dla kartuzów za wierność Kościołowi katolickiemu była straszna. Podobnie jak tysiące angielskich męczenników musieli oni na początek przejść okrutne tortury.
Skazańców powleczono najpierw na miejsce ich męki (trzy mile), przywiązanych do koni. Jak pisał naoczny świadek odbywającej się 4 maja 1535 r. egzekucji: „Wybrano gruby sznur, aby John Haughton się nie udusił i nie umarł zbyt szybko. Stołek usunięto i szlachetny zakonnik, który uczynił tak dużo dobra dla wielu i który nikogo nie skrzywdził, wisiał na szubienicy jak złoczyńca. Potem nastąpiła najgorsza część, skoro nie okazano żadnej łaski i obrzydliwy wyrok miał być wykonany co do szczegółu. Sznur przecięto i ciało spadło ciężko na ziemię. John Haughton żył jeszcze. Zdarto z niego habit i położono go na desce. Potem kat zadał skazańcowi głęboką ranę ostrym nożem w brzuch, wyciągnął jego wnętrzności i wrzucił je do wcześniej przygotowanego w tym celu ognia. Biedny męczennik przez cały ten czas był świadomy. Gdy mu to czyniono, słyszano, jak wołał: »O najświętszy Jezu, miej nade mną miłosierdzie w tej godzinie!«„. Na koniec, gdy oprawca położył swą rękę na jego sercu, aby wyrwać je z piersi, błogosławiony męczennik przemówił znowu. Niemiec Antoni Rescius, który później został biskupem pomocniczym Würzburga, był bardzo blisko. Usłyszał oto jego ostatnie słowa: „Dobry Jezu! Co uczynisz z moim sercem?”.
Po śmierci błogosławionego Johna Haughtona oprawca tarł jego wyrwane serce o twarz męczennika. W ten sam sposób zginęli błogosławieni Augustine Webster, Robert Lawrence i Richard Reynolds. Każdy z nich widział nieludzkie tortury, jakim poddawano poprzednika. Każdemu też oferowano ułaskawienie, jeśli tylko złoży przysięgę Henrykowi VIII jako „Głowie Kościoła w Anglii”. Tak niewiele – wydawać by się mogło – żądano od nich. Parę słów… Ale jak mówi Pismo: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?” (Mt 16, 26).
Aby dać wyraźnie do zrozumienia wszystkim kapłanom w królestwie Anglii, co oznacza trwanie przy „papistowskich błędach”, poćwiartowane zwłoki kartuzów rozesłano na cztery części państwa. Na postrach zaś dla pozostałych w swoim zakonnym domu kartuzów londyńskich do jego bramy przybito odcięte, skrwawione ramię przeora – bł. Johna Haughtona. Jego współbraciom pozwolono je pochować dopiero wtedy, kiedy samo odpadło od gwoździ.
Na tym się jednak nie zakończyło męczeństwo kartuzów. Wkrótce po egzekucji ich przeora władze królewskie poleciły aresztować kolejnych trzech londyńskich zakonników: bł. Humphreya Middlemore’a, bł. Williama Exmew oraz bł. Sebastiana Newdigate’a. Zostali oni osadzeni w więzieniu Newgate, gdzie byli przetrzymywani w nieludzkich warunkach: przykuto ich tam do ścian (z żelaznymi obręczami na szyi i na nogach) w taki sposób, że nie mogli ani leżeć, ani siedzieć, ani prosto stać. Ich egzekucja, która wyglądała tak, jak kaźń ich przeora, nastąpiła 19 VI 1535 r.
Trzy lata później, 17 XII 1538 r., papież Paweł III promulgował, sporządzoną już w sierpniu 1535 r., bullę ekskomunikującą Henryka VIII i obkładającą Anglię interdyktem.

 

Trudna historia katolicyzmu w Anglii (cz. II)

autor: Grzegorz Kucharczyk

Męczeńskie śmierci Tomasza Morusa, biskupa Johna Fishera oraz kartuzów były wielkimi, indywidualnymi świadectwami wiary. Nie brakowało jednak w XVI-wiecznej Anglii równie dobitnych świadectw przywiązania do wiary ojców, które miały wymiar społeczny. Dwa najważniejsze z nich to tzw. Pielgrzymka Łaski z 1536 r. oraz wielkie powstanie w zachodnich prowincjach z roku 1549. O ile antykatolicyzm był dziełem państwa, o tyle obrona katolicyzmu w XVI-wiecznej Anglii była dosłownie dziełem ludowym.

 

„Pielgrzymka Łaski”

 

Powstanie w 1536 r. na północy królestwa Henryka VIII było pierwszą reakcją katolickiej ludności na zniszczenie przez króla życia zakonnego na Wyspie. Powstańcy, w znakomitej większości wieśniacy, nazwali swój ruch „Pielgrzymką Łaski” (Pilgrimage of Grace), podkreślając tym samym, że ich głównym zamierzeniem jest obrona wiary katolickiej. Znalazło to swój wyraz w tekście petycji powstańców skierowanej do Henryka VIII (były to tzw. York Articles – Artykuły z Yorku). Już w jej pierwszym punkcie czytamy: „Likwidacja tak wielu domów religijnych, jak to ma miejsce obecnie, powoduje, że cierpi na tym Służba Boża, a także wiele gmin Twojego królestwa nie znajduje wsparcia, wiele sióstr zakonnych jest pozbawionych swoich donacji i pozostawionych bez opieki – jak sądzimy, z wielką szkodą dla wspólnego dobra”.
Charakter świadectwa miała również przysięga złożona przez tysiące powstańców 17 października 1536 r. Brzmiała ona następująco: „Nie biorę udziału w tej Pielgrzymce Łaski dla innego powodu, jak dla wspólnego dobra, dla miłości, jaką żywię dla Wszechmocnego Boga, Jego Wiary i dla Świętego Kościoła Wojującego i Jego utwierdzenia; dla zachowania osoby króla i jego sprawy; dla oczyszczenia szlachty i wypędzenia fałszywych i złej krwi doradców otaczających Królewską Mość w jego prywatnej Radzie, którzy to występują przeciw dobru wspólnemu. Jak również nie biorę udziału w rzeczonej Pielgrzymce z powodu szukania własnej korzyści lub dla zguby innej prywatnej osoby. Nie aby mordować, nie aby nienawidzić, ale by pokonując strach i obawy, wziąć na siebie Krzyż Chrystusa, wziąć do swego serca Jego wiarę, aby pokonać wspomnianych heretyków i ich opinie”.
Na powstańczych sztandarach widniało wyobrażenie Pięciu Ran Chrystusowych, a pierwsza zwrotka powstańczej pieśni głosiła:
„O Chryste ukrzyżowany! / Niech Twe otwarte rany / nas prowadzą / na tej pielgrzymce! / A za Łaską Bożą / niech zyskamy / dawny pokój / i duchowe dobro//”.
Na początku grudnia 1536 r. niemal cała północna Anglia została ogarnięta powstaniem. Jak przeczytaliśmy w powstańczej deklaracji, powstańcy naiwnie wierzyli, że całą winę za odgórną, antykatolicką rewolucję przypisać można zgubnemu wpływowi królewskich doradców. Wierzyli, że gdy król usłyszy nie głos pochlebców, ale głos ludu, przychyli się do niego i przywróci w swoim państwie wolność religii katolickiej. W takim też duchu powstańcy sporządzili w Yorku (4 grudnia 1536 r.) petycję do króla Henryka VIII, liczącą 24 artykuły. Na samym początku zażądano rzeczy najistotniejszych:
„Po pierwsze, aby w obrębie tego królestwa zostały anulowane i zniszczone herezje Lutra, Wiklifa, Husa, Melanchtona, Bucera, Tyndalla, anabaptystów, Confessio Germaniae i in.
2. Aby opieka nad duszami przynależna Najwyższej Głowie Kościoła została przywrócona rzymskiej stolicy – tak, jak było niegdyś. A także, aby konsekracje biskupów od niej również pochodziły.
3. Pokornie prosimy naszego najdostojniejszego Suwerena, aby księżniczka Maria [tzn. pierworodna córka Henryka VIII z jego jedynego małżeństwa uznawanego przez Kościół, z Katarzyną Aragońską – przyp. mój: G.K.] uznana została za legitymizowaną dziedziczkę tronu.
4. Aby rozwiązane opactwa były przywrócone i wróciły do swoich domów i dóbr.
[…]. 7. Aby heretyccy biskupi, jak i świeccy oraz cała ich sekta została przykładnie ukarana ogniem, a jeżeli nie – niech stanie do walki z nami w bitwie.
8. Aby lord Cromwell [główny doradca Henryka VIII w jego polityce walki z Kościołem – G.K.] oraz sir Richard Richie ponieśli zasłużoną karę jako burzyciele dobrych praw tego królestwa oraz jako zwolennicy fałszywej, heretyckiej sekty […]”.
Pielgrzymka Łaski rozeszła się w końcu bez podjęcia zbrojnej walki. Henryk VIII obiecał, że rozpatrzy postulaty pielgrzymów, w rzeczywistości jednak chciał zyskać na czasie i zniechęcić ich do dalszej walki. Taktyka ta okazała się skuteczna. Jedynym zaś pozytywnym skutkiem było to, że nie nastapiła krwawa (w masowej skali) pacyfikacja „Pielgrzymki Łaski”.

„Zachodnia Rebelia”

Karkołomny eksperyment utrzymania czystości wiary katolickiej w oddzieleniu od Rzymu, którego podjął się Henryk VIII, nie przeżył swojego twórcy. Po śmierci króla Henryka władzę w Anglii w 1547 r. objął jego małoletni syn Edward VI (pochodzący z trzeciego „małżeństwa” króla – z Jane Seymour). Najbliższe otoczenie króla – dziecka (na początku swych rządów Edward miał 10 lat), z księciem regentem Edwardem Seymourem (wujem króla Edwarda VI) na czele, nie skrywało swoich proprotestanckich sympatii. Najważniejszym promotorem protestantyzacji Anglii po śmierci Henryka VIII okazał się anglikański arcybiskup Thomas Cranmer.
Z jego to właśnie inicjatywy – a formalnie z królewskiego rozkazu – opublikowano w 1549 r. tzw. Common Prayer Book (Księgę modlitwy powszechnej). Cranmer był zresztą jej autorem. Najważniejszym przeznaczeniem tej publikacji było zastąpienie dotychczasowych rzymskich mszałów (nie zakazanych przez Henryka VIII), przekazujących katolicką naukę o Mszy św. (tzn. podkreślających jej ofiarny charakter i Realną Obecność Chrystusa pod postaciami chleba i wina).
Temu przedsięwzięciu towarzyszyły inne decyzje podejmowane przez Cranmera, w tym m.in. usunięcie łaciny z liturgii sprawowanej przez Kościół anglikański. Następnym jego posunięciem było zlikwidowanie w kościołach ołtarzy i zastąpienie ich drewnianymi stołami. Zaprzestano potem przechowywania Najświętszego Sakramentu w świątyniach, zaczęto udzielać Komunii św. pod dwiema postaciami oraz zerwano z celibatem księży.
Podobnie jak w 1536 r. lud okazał się niewdzięczny wobec „reform” Henryka VIII, tak i podczas panowania jego następcy odrzucił „reformy” Cranmera. W 1549 r. zachodnie prowincje Anglii (zwłaszcza Kornwalia, Devon i Essex) zostały ogarnięte wielkim powstaniem, którego bezpośrednią przyczyną było promulgowanie Book of Common Prayer. Główną siłą skrywającą się za „Western Rebellion” (Zachodnia Rebelia) była ludność wiejska. Nie brakowało również szlachty i wiernego wobec katolickiej religii duchowieństwa. Przede wszystkim było to jednak ludowe powstanie w obronie tradycyjnej religii katolickiej, tak bezlitośnie unowocześnianej przez „reformatorów”.
Powstańcy sformułowali szesnaście punktów pod adresem króla Edwarda VI. Oto kilka początkowych:
„Po pierwsze chcemy, aby postanowienia soborów powszechnych i święte dekrety naszych przodków były przestrzegane i wprowadzane w życie. A ktokolwiek występowałby przeciw nim, tego uważamy za heretyka.
[…] 3. Chcemy mieć msze w języku łacińskim, tak jak to było przedtem, i celebrowane przez księdza, bez żadnego mężczyzny ani żadnej kobiety komunikujących z kapłanem.
4. Chcemy mieć Najświętszy Sakrament umieszczony nad głównym ołtarzem, aby tam był czczony, tak jak niegdyś to było. A ci, którzy się na to nie godzą, tacy muszą ponieść śmierć jako heretycy występujący przeciw Świętej Katolickiej Wierze.
5. Chcemy mieć Sakrament Ołtarza – i tylko pod jedną postacią.
6. Chcemy, aby nasi księża udzielali sakramentu chrztu przez cały czas, zarówno w dni powszednie, jak i w święta.
7. Chcemy, aby opłatki i woda święcona były rozdawane każdej niedzieli, a palmy i popiół w okresach na to przewidzianych. Chcemy, aby wizerunki świętych były na nowo ustawione w każdym kościele oraz żeby zostały przywrócone wszystkie dawne ceremonie naszej Matki, Świętego Kościoła.
8. Nie będziemy uczestniczyć w nabożeństwach nowego rodzaju, ponieważ przypominają one jasełka bożonarodzeniowe, ale chcemy nasze dawne nabożeństwa nieszporów, Mszy św. i procesji. Nie po angielsku, ale po łacinie – tak jak dawniej było. Tak więc my, Kornwalijczycy (z których część w ogóle nie rozumie języka angielskiego), zdecydowanie odrzucamy nabożeństwa w języku angielskim.
9. Chcemy, aby każdy kaznodzieja w swoim kazaniu i ksiądz podczas Mszy wspominali i modlili się z imienia za dusze w czyśćcu cierpiące – tak, jak czynili to nasi ojcowie […]”.
Odpowiedzią adresatów petycji była decyzja o zbrojnym stłumieniu powstania. W bitwie pod Sampford Courtenay (Devon) Zachodnia Rebelia nie miała żadnych szans. Powstańcy ponieśli klęskę, zginęło ich około 4 tysięcy.

Cena wierności

Rozpoczęte w 1558 r. (i trwające do roku 1603) panowanie młodszej córki Henryka VIII, Elżbiety I, otwierało kolejną kartę w martyrologium angielskich katolików. Za wyznawanie i praktykowanie religii katolickiej groziła wówczas kara śmierci. Podobna sankcja była przewidziana za odprawienie Mszy św. oraz za uczestnictwo w niej. Setki angielskich księży i ludzi świeckich zapłaciło swoim życiem za wierność Kościołowi. Jednym z nich był jezuita, o. Edmund Campion, kanonizowany w 1970 r. przez papieża Pawła VI.
W 1970 r. Paweł VI ogłosił świętym angielskiego jezuitę, ks. Edmunda Campiona. Przyszły męczennik urodził się w 1540 r. i należał do intelektualnej elity czasów elżbietańskich w Anglii (już w wieku 17 lat został członkiem starego kolegium św. Jana na uniwersytecie w Oksfordzie). Był lojalnym poddanym królowej Elżbiety I oraz wiernym Kościoła anglikańskiego (w 1568 r. został nawet anglikańskim diakonem). Tym pierwszym – co zawsze deklarował – pozostał do końca. Jednak dzięki swojemu najbliższemu przyjacielowi (Gregory’emu Martinowi), który wyemigrował do Francji, by tam uczęszczać do angielskiego seminarium katolickiego, Campion poczuł wątpliwości, czy – jako anglikanin – znajduje się w jedynym, prawdziwym, apostolskim Kościele katolickim. Prowadzone intensywne studia teologiczne, a przede wszystkim modlitwa doprowadziła go do wniosku, że złożenie przysięgi Elżbiecie I jako głowie Kościoła w Anglii było początkiem złej drogi.
Campion powrócił do Kościoła – i był to powrót radykalny. Katolickie wyznanie wiary złożył w Douai, w znanym już nam angielskim seminarium duchownym we Francji. W 1573 r. zostaje subdiakonem. Podczas pielgrzymki do Rzymu poznaje Towarzystwo Jezusowe. W Rzymie wstępuje do zakonu św. Ignacego Loyoli, a w 1578 r. w Pradze (gdzie przebywał w kolegium jezuickim) przyjmuje święcenia kapłańskie.
Wkrótce po tym, wraz ze swoim zakonnym bratem Robertem Personsem, zostaje posłany do swojej ojczyzny, by tam pracować dla Kościoła katakumb. Tuż przed opuszczeniem kontynentu – jakby w przeczuciu tego, co czeka go w Anglii – pisał: „Jeśli chodzi o mnie, wszystko skończone. Uczyniłem dobrowolną ofiarę z siebie samego ku chwale Boskiego Majestatu – zarówno gdy chodzi o życie, jak i śmierć. To jest bowiem wszystko, czego pragnę”.
25 czerwca 1580 r. ks. Campion dociera do portu w Dover. Przez rok potajemnie odprawia tam Msze św. dla angielskich katolików pozostających w ukryciu. Pisze wówczas także Decem Rationes w obronie katolickiej wiary przeciw uzurpacjom władzy państwowej w Anglii. W 1581 r., tuż po odprawieniu swojej ostatniej Mszy w Leford Grange koło Oksfordu, zostaje pojmany. Kara za „zdradziecką” działalność, jakiej dopuścił się ks. Edmund Campion, była jedna: śmierć w torturach.
Zanim zapadł ten wyrok, angielski jezuita zwrócił się do sądu i zgromadzonej publiczności w słowach, które były słowami wszystkich Angielskich Męczenników: „Potępiając nas, potępiacie wszystkich waszych przodków. Wszystkich dawnych kapłanów, biskupów i królów. Wszystko, co było niegdyś chwałą Anglii, wyspy świętych. Bóg żyje. Potomność żyć będzie. Jej osąd nie jest podatny na naciski, jak osąd tych, którzy teraz mają zamiar skazać nas na śmierć”.
Wyrok wykonano 1 grudnia 1581 r. w osławionym londyńskim więzieniu Tyburn, miejscu kaźni wielu angielskich świadków wiary. Kiedy kat, tuż przed zadawaniem tortur, ostatni raz zażądał od skazanego przeproszenia przezeń królowej Elżbiety I i wskazał mu na możliwość błagania o jej łaskę, św. Edmund odpowiedział: „W czymże ją obraziłem? Jestem niewinny. To są moje ostatnie słowa, więc uwierzcie mi. Modliłem się i modlę się za nią”.

Trudna historia katolicyzmu w Angli (cz. III)

autor: Grzegorz Kucharczyk

 

W roku 1581 Elżbieta I opublikowała Akt o utrzymaniu w posłuszeństwie poddanych Jej Królewskiej Mości, który przewidywał karę śmierci zarówno dla osób nawracających, jak i nawróconych na katolicyzm. Wysokie grzywny i kary więzienia groziły także za odprawianie katolickiej Mszy św. oraz uczestniczenie w niej. Z drugiej strony uczestnictwo w anglikańskich nabożeństwach stało się odtąd obowiązkowe: każdy, kto by nie wypełnił tego nakazu, był zagrożony wysoką grzywną i karą więzienia.

Antykatolicki apartheid

Panowanie angielskiej królowej Elżbiety I jest zazwyczaj przedstawiane – również w kulturze masowej, choćby dzięki niedawnym hollywoodzkim produkcjom – jako czas stabilizacji oraz wszechstronnego rozwoju angielskiego społeczeństwa. Epoka elżbietańska kojarzy się z wielkimi nazwiskami, ważnymi nie tylko dla angielskiej kultury (jak np. Szekspir). Okres ten przedstawia się również – i słusznie – jako początek budowy angielskiego imperium kolonialnego. Podkreślane są przy tym zasługi Elżbiety I dla obrony suwerenności Anglii w starciu z hiszpańską Wielką Armadą (1589 r.). Ten ostatni epizod panowania córki Henryka VIII w protestanckiej historiografii jest określany jako zwycięskie starcie „sił światła i postępu” (anglikańska Anglia) z „tyranią i papistowską nietolerancją” (katolicka Hiszpania). Taką wizję powtarza również wyświetlany niedawno na ekranach polskich kin film pt. Elżbieta.

Wszystkie te elementy składają się na obraz dla królowej angielski piękny, ale jednostronny – a tym samym kłamliwy. Mianowicie rządy Elżbiety I to początek systematycznego degradowania katolików żyjących na Wyspach do rzędu „poddanych drugiej kategorii”. Na okres panowania tej władczyni przypada bowiem początek tzw. penal laws – „praw karnych” – czyli wymierzonego w katolicyzm i katolików ustawodawstwa (w postaci ustaw Izby Gmin oraz królewskich rozporządzeń), które ostatecznie zostanie zniesione dopiero w 1829 r. (na mocy Emancipation Act Aktu emancypacji). „Penal laws” nie tylko upośledzały katolików pod względem politycznym, kulturowym i gospodarczym, ale czyniły z nich de facto kastę odrzuconych, którym w pewnym momencie nie tylko zakazano sprawować jakichkolwiek świeckich urzędów, ale nawet posiadania wierzchowca oraz przebywania w odległości mniejszej niż 10 mil od Londynu.

Wszystko to w tym samym czasie, gdy Anglia była postrzegana jako awangarda parlamentaryzmu, oświecenia i gwarantowanych prawem swobód obywatelskich… Warto sobie w tym miejscu jednak, dla porównania, uświadomić, że amerykańscy koloniści (w zdecydowanej większości protestanci), podejmując w 1776 r. walkę o niepodległość od Korony Brytyjskiej, nawet w dziesiątej części nie byli dotknięci takimi restrykcjami, jakich doświadczali od ponad 200 lat katoliccy poddani kolejnych władców angielskich i brytyjskich.

Wymierzone w katolików angielskich „prawa karne” zostały zainaugurowane przez Elżbietę I w 1559 r. ogłoszeniem Statutów o supremacji i jedności (Statutes of Supremacy and Uniformity). Przewidywały one m.in., że uznawanie autorytetu papieża w sprawach duchowych (a nie króla/królowej Anglii jako „Głowy Kościoła w Anglii”) jest równoznaczne z zarzutem dopuszczenia się zdrady stanu – a tym samym zagrożone karą śmierci (w torturach) oraz konfiskatą mienia. Jednocześnie katolicy nie mogli szukać schronienia w innym kraju, skoro w myśl owych Statutów każdy poddany królowej Anglii musiał uzyskać zezwolenie na zagraniczny pobyt. Samowolne pozostawanie za granicą przez ponad pół roku oznaczało automatyczny przepadek mienia.

W roku 1581 Elżbieta I opublikowała Akt o utrzymaniu w posłuszeństwie poddanych Jej Królewskiej Mości, który przewidywał karę śmierci zarówno dla osób nawracających, jak i nawróconych na katolicyzm. Wysokie grzywny i kary więzienia groziły także za odprawianie katolickiej Mszy św. oraz uczestniczenie w niej. Z drugiej strony uczestnictwo w anglikańskich nabożeństwach stało się odtąd obowiązkowe: każdy, kto by nie wypełnił tego nakazu, był zagrożony wysoką grzywną i karą więzienia. Cztery lata później, w 1585 r., Elżbieta promulgowała Akt przeciw jezuitom, księżom seminaryjnym oraz innym podobnym, nieposłusznym osobom. W myśl tego prawa kara śmierci groziła jezuicie lub też innemu katolickiemu kapłanowi przybyłemu do Anglii z kontynentu; podobnie osobom, które by udzieliły duchownym schronienia.

Reasumując: „prawa karne” uchwalone za czasów Elżbiety I zabraniały katolikom (zarówno świeckim, jak i duchownym) praktykowania wyznawanej przez siebie religii (zakaz odprawiania Mszy), przez co skazywały ją na powolne wymieranie (zakaz działalności jakiegokolwiek katolickiego księdza na Wyspach po 1585 r.). Katolików próbowano zepchnąć do getta – w sposób dosłowny. Pod koniec panowania Elżbiety I uchwalono bowiem prawo nakazujące wszystkim „rekuzantom” – jak nazywano katolików odmawiających uznania supremacji króla/królowej angielskiej nad Kościołem na Wyspach – niewychodzenie poza obręb pięciu mil od miejsca swego aktualnego pobytu. „Prawa karne” z czasów Elżbiety I ustanowiły ramy prawne dla prześladowania angielskich katolików. O postaci jednego z nich – św. Edmundzie Campionie – była już mowa w poprzednim odcinku. Tych katolickich męczenników epoki elżbietańskiej było jednak więcej. Tylko między 1581 a 1603 rokiem ponad 150 księży i osób świeckich zginęło w torturach za „zbrodnię papizmu”.

 

Przeciw „papistowskim rekuzantom” i krucyfiksom

 

W 1603 r., po bezpotomnej śmierci Elżbiety I, panowanie w Anglii rozpoczął Jakub I Stuart (jednocześnie król Szkocji). Nadzieje katolików, że wraz z rządami syna ściętej na rozkaz Elżbiety I katolickiej królowej Marii Stuart rozpocznie się dla nich lepszy czas, zostały szybko i boleśnie zweryfikowane. Otóż w roku 1605 tajne służby królewskie „odkryły” tzw. spisek prochowy – czyli rzekome usiłowanie wysadzenia w powietrze, za pomocą gromadzonych w piwnicach beczek z prochem, całego budynku parlamentu (wraz z królem) przez katolickich zamachowców. Dzisiaj nie ulega wątpliwości, że „spisek” ów od początku był prowokacją służb królewskich, a jego „odkrycie” posłużyło jako pretekst do inauguracji kolejnego rozdziału w historii „penal laws”.

W tymże samym 1605 r. zostało też uchwalone jedno z najbardziej surowych antykatolickich praw: Akt ku zapobieżeniu i uniknięciu niebezpieczeństw mogących płynąć od papistowskich rekuzantów. Zakazywało ono katolikom przebywania w obrębie 10 mil od Londynu oraz poruszania się dalej niż 5 mil od swojego dotychczasowego miejsca zamieszkania (ażeby wyruszyć w podróż dłuższą niż 5 mil, katolik musiał uzyskać pozwolenie władz świeckich albo anglikańskiego biskupa). Wyznawcom katolicyzmu zakazywano ponadto wykonywania szeregu zawodów, m.in. lekarza, prawnika czy aptekarza; także miejsca w królewskiej administracji oraz armii zostały przed nimi oficjalnie zamknięte. Katolicy zostali również poddani upokarzającemu upośledzeniu majątkowemu, ponieważ jeśli ślub nie został im udzielony przez duchownego anglikańskiego, wówczas katoliccy małżonkowie tracili prawo do dziedziczenia po sobie. Dodatkowo każdy „rekuzant” był pozbawiony prawa podejmowania czynności prawnych przed królewskimi sądami, a jego świadectwo jako świadka przed sądem było automatycznie uznawane za nieważne.

W 1640 r. rozpoczęła się w Anglii tzw. purytańska rewolucja, która przywiodła w roku 1649 na szafot syna i następcę Jakuba I – Karola I Stuarta. Należy pamiętać, że dla purytanów – radykalnego odłamu angielskiego protestantyzmu – głównym punktem obrazy nie tyle było usiłowanie Karola I, by ograniczyć prawa parlamentu, ile raczej dostrzeżenie przez nich w Kościele anglikańskim niebezpiecznego „ducha papizmu”. Chodziło przede wszystkim o reformy liturgiczne podejmowane, za poparciem Karola I, przez anglikańskiego arcybiskupa Williama Lauda, które zdaniem purytanów nazbyt zaczęły przypominać „papistowskie przesądy” (odnoszono się w ten sposób na przykład do przywróconych przez abpa Lauda ołtarzy oraz szat liturgicznych). W purytańskiej propagandzie religijno-politycznej czasów wojny domowej na równi z monarchią potępiano papieża oraz katolików (wśród nich zwłaszcza jezuitów – „czarnego luda” w oczach wszystkich protestantów). Po zwycięstwie nad wojskami królewskimi purytanie, dowodzeni przez Olivera Cromwella, nie tylko przystąpili do anulowania reform abpa Lauda, ale również dokończyli oczyszczanie angielskiej przestrzeni publicznej z ostatnich śladów „papistowskich przesądów”. Pod tym właśnie hasłem przeprowadzono wówczas m.in. akcję dekrucyfikacyjną – tj. niszczenie przydrożnych krzyży (w tym niektórych mających kilkusetletnią historię oraz niekwestionowaną wartość artystyczną).

Taki właśnie los dotknął wspaniałe londyńskie krzyże, które przetrwały ikono­klazm czasów Henryka VIII i Edwarda VI. W 1643 r. purytanie zniszczyli stojący od XIII w. przed katedrą św. Pawła St. Paul’s Cross (krzyż św. Pawła). W XV w. został on przebudowany, tak że swoją formą przypominał gotycką ambonę. Ponieważ ogłaszano przy nim bulle papieskie oraz królewskie edykty, zwany był również „mównicą narodu”.

Również w tym samym 1643 r. fanatyczni protestanci zniszczyli monumentalny Cheapside Cross w londyńskim City, który został tam postawiony w XIII w. przez króla Edwarda I, dla upamiętnienia jego zmarłej żony. Była to czteropiętrowa konstrukcja, zwieńczona figurą Chrystusa. W roku 1647 purytanie zniszczyli kolejny gotycki krzyż – Charing Cross, również wzniesiony przez Edwarda I – w intencji modlitwy za duszę jego zmarłej żony. Dodatkowy powód do obrazy dla purytanów stanowił fakt, że marmurowy krucyfiks był zwrócony w stronę Rzymu.

Zbrodnia Realnej Obecności Chrystusa

 

W roku 1660, po śmierci Cromwella, została przywrócona na Wyspach monarchia Stuartów. Rozpoczynający wówczas swe panowanie Karol II Stuart czynił starania, by przynajmniej częściowo ograniczyć zakres obowiązywania antykatolickich „praw karnych”. Syn ściętego Karola I pamiętał bowiem o wsparciu katolików dla sprawy Stuartów w trudnym okresie purytańskiej rewolucji oraz o sojuszu politycznym łączącym go z katolicką Francją. Tym bardziej, że młodszy brat Karola I, Jakub (od 1685 r. król Anglii – Jakub II), był gorliwym katolikiem.

Plany te zostały jednak skutecznie storpedowane przez zdominowany przez protestantów angielski parlament. W roku 1673 Izba Gmin uchwaliła tzw. Test Act (Akt próby), będący – zdaniem znanego historyka Normana Daviesa – „instytucjonalizacją nietolerancji w sprawach religii”. Na wszystkie osoby służące w królewskiej administracji oraz armii dokument ten nakładał obowiązek nie tylko złożenia „przysięgi o supremacji” (tzn. uznania w królu „Głowy Kościoła w Anglii”), ale również wymagał od nich podpisania deklaracji odrzucającej najważniejsze dogmaty katolickiej wiary (tzw. deklaracja przeciw papizmowi), przede wszystkim zaś dogmat Kościoła o transsubstancjacji – tj. o Realnej Obecności Chrystusa pod postaciami chleba i wina po dokonanej w czasie Mszy św. konsekracji.

Owa narzucona przez parlament deklaracja brzmiała: „Uroczyście i z całą szczerością, w obliczu Boga, wyznaję, świadczę i potwierdzam, że wierzę, iż w sakramencie Wieczerzy Pańskiej nie dokonuje się żadna transsubstancjacja chleba i wina w ciało i krew Chrystusa, a czczenie i wzywanie imienia Najświętszej Marii Panny i wszystkich innych świętych w tej formie, jak to dziś czyni Kościół w Rzymie, jest bałwochwalczym zabobonem”.

W roku 1678 Izba Gmin wzmocniła jeszcze antykatolicką legislację, uchwalając prawo zakazujące katolikom zasiadania w parlamencie i zarazem nakazujące wszystkim posłom złożenie wspomnianej deklaracji o transsubstancjacji. Kolejne zaostrzenie „praw karnych” nastąpiło po tzw. chwalebnej rewolucji w 1688 r. – tzn. po udanym przewrocie przeciw katolickiemu władcy Jakubowi II, który wyniósł do władzy popieranego przez protestantów Wilhelma Orańskiego (jako Wilhelma III). „Chwalebna rewolucja” jest słusznie uznawana za ostateczne potwierdzenie dominacji parlamentu nad monarchią. Była ona również otwarciem kolejnego rozdziału w prześladowaniu angielskich katolików.

W 1699 r. Izba Gmin uchwaliła mianowicie Akt ku dalszemu przeciwdziałaniu wzrostowi papizmu. Przewidywał on wysokie nagrody pieniężne za pomoc władzom w schwytaniu katolickiego księdza (co w naturalny sposób nakręciło spiralę wymierzonego w katolików donosicielstwa). Każdy katolik, który skończył 18. rok życia, a nie złożył „przysięgi o supremacji” i „deklaracji przeciw papizmowi” (tj. przeciwko katolickiej wierze w Realną Obecność Chrystusa podczas Mszy św.), zostawał na mocy tego prawa pozbawiony swojej własności oraz możliwości nabywania nowej, a jego majątek przekazywano protestanckim członkom jego rodziny.

Ekonomiczne upośledzenie katolików potwierdzały kolejne „prawa karne” uchwalane przez parlament za panowania Jerzego I (1713 – 1727) z dynastii hanowerskiej. Wprowadzono mianowicie wówczas podwójne opodatkowanie posiadłości ziemskich będących własnością katolików oraz nałożono specjalne podatki tylko dla katolików, mające charakter typowo wywłaszczeniowy (przewidywał to np. Akt udzielenia pomocy Jego Królewskiej Mości poprzez nałożenie podatku na papistów z 1722 r.).

http://www.milujciesie.org.pl/nr/karty_historii_kosciola/trudna_historia_katolicyzmu_w2.html

*****************************************

Święty Eligiusz z Noyon, biskup. (588-659.)

 ojca Eucheriusza, z matki Terrigii urodził się św. Eligiusz roku 588 w Chatelac pod Limoges w dzisiejszej Francyi. Wśród dość wielkich dostatków wychowany został nadzwyczaj bogobojnie. Skłonność, jaką okazywał do sztuki złotniczej, spowodowała rodziców, że starali mu się dać sposobność nietylko do nauk, ale także do wykształcenia swych zdolności u złotnika w Limoges, nazwiskiem Abbon. Nie zapominał przecież Eligiusz pomimo przeciążającej pracy o swych obowiązkach wobec siebie, bliźnich i Boga. Jaśniał przezorną roztropnością, z otwartością łączył łagodność, chętny był do przysługi. Bywał często na Mszy św., nie opuszczał nabożeństwa w dni świąteczne; gorliwie słuchał nauk, upodobanie miał w modlitwach i rozmyślaniach. Tak sumiennie baczył na swe obowiązki, że otoczenie nazywało go zakonnikiem wśród świata.
   Zajęcia zaprowadziły Eligiusza do Paryża, gdzie zapoznał się z Kobonem, skarbnikiem króla Lotara II. Korzystając z pobytu nadzwyczaj zdolnego złotnika, król polecił mu wykonanie tronu, wysadzanego drogimi kamieniami; miał ich dostarczyć Kobon. Z materyału dostawionego Eligiusz wykonał nie jedno, ale dwa krzesła tronowe ku wielkiemu zadowoleniu króla. Sumienność pracownika takie mu zdobyła zaufanie u dworu, że musiał pozostać w Paryżu, a nawet został wyniesiony na kierownika mennicy.
Zaszczyty odbierane nie uwiodły Eligiusza; pozostał wiernym Bogu. Oddawał cześć Stwórcy przez swe praktyki religijne; wobec pokus dworskich umartwiał się czuwaniami, włosiennicą, dziełami pokuty. Dochody swoje przeznaczał na dobre cele; wspierał hojnie ubogich. Dbał o zewnętrzną też ozdobę kościołów. Upiększył grób św. Marcina w Tours, dalej św. Dyonyzego; wykonał kosztowne trumny dla innych jeszcze Świętych, którzy czci doznawali osobliwszej we Francyi, n. p. dla św. Genowefy, św. Seweryna i t. d.
Następca Lotara, imieniem Dagobert I., zachował szacunek poprzednika swego dla Eligiusza. Chcąc wynagrodzić przysługi, podarował mu władzca dom w Paryżu i posiadłości ziemskie pod Limoges. Eligiusz, który już i tak żył w sposób zakonny i swych domowników prowadził do świętości przez cnoty i dobre uczynki, przeznaczył dom otrzymany na klasztor żeński, na którego czele stanęła św. Aurea; na posiadłościach zaś ziemskich założył opactwo Solignac, które w krótkim czasie liczyło około 150 członków. Powiadają, że budując kościół św. Pawła, Eligiusz nie zachował przez nieostrożność rozmiarów świątyni; sięgała więc dalej, niźli sięgać miała wedle planów przedłożonych Dagobertowi. Święty mąż zasmucił się popełnioną nieuwagą, na kolanach błagał o przebaczenie swego błędu. Król wzruszony taką sumiennością pouczył swych dworzan, aby z Eligiusza brali sobie przykład wzniosły we wszystkich sprawach.
W poczuciu chrześcijańskiej prostoty i uczciwości odmówił Eligiusz Dagobertowi przysięgi wymaganej; miał ją złożyć jako zaufany królewski w poleceniach ważnych. Odwołał się na wolę Bożą, która zakazuje przysięgać bez potrzeby; wskazał na swoją dotychczasową wierność, a zapewniał, że i w przyszłości w niczem jej nie naruszy.
Świątobliwości swej udzielał Eligiusz innym. Za jego staraniem Tilon, niewolnik saski, poświęcił się życiu klasztornemu, aby zdobyć sobie chwałę korony niebieskiej i czci publicznej doznawać w Kościele. Z domowników Tytuan został męczennikiem, Buchin opatem, Andrzej, Jan, Marcin kapłanami. Wiernym towarzyszem Eligiusza był młody wówczas jeszcze św. Audin, przyjaciółmi byli św. Dezydery, późniejszy biskup z Cahors, i św. Sulpicy, późniejszy biskup.
Ich to wpływom, zawdzięcza się, że Eligiusz, który polityczne zasługi położył przez uspokojenie buntujących się mieszkańców w Bretagne, a wobec Kościoła przyczynił się do potępienia obłędliwych duchów na synodzie w Orleans, miał zostać wyniesiony do biskupiej godności. Po śmierci bowiem Acharyusza w r. 639 osierociły się biskupstwa w Noyon i Tournay, złączone od r. 512 za św. Medarda. Pomimo oporu musiał Eligiusz przyjąć rządy w Noyon, niedługo potem Audin został biskupem w Rouen. Dla dobra Kościoła Klodwik II., syn Dagoberta, zgodził się na przedłożony mu wynik wyborów.
Dlatego powołano Eligiusza na biskupstwo, ponieważ cześć dyecezyi z Noyon i Tournay nie zupełnie jeszcze była przejęta duchem Chrystusowym. Działał już w okolicach Gent za Acharyusza biskup św. Amand, później św. Audomar. Utwierdzenie wszakże religii w Flandryi przypisać należy głównie św. Eligiuszowi, który z narażeniem życia stałością i wytrwałością pozyskał mieszkańców dla Jezusa. Powiadają, że kiedy razu pewnego karcił gorszące rozrywki i tańce pod Nimes, uczestnicy zabawy nie posłuchali głosu biskupa. Za karę złe duchy opętały nieszczęśliwych. Dopiero po roku doświadczenia Eligiusz uwolnił ich od cierpień. Miał bowiem święty biskup dar cudów; potwierdzają to liczne uzdrowienia, dokonane przez niego. Miał i dar proroctwa; przepowiedział, że po śmierci Klodwika II. państwo się rozdzieli pomiędzy trzech synów, a dopiero najmłodszy Teodoryk je znowu połączy w jedną całość.
Wśród biskupich obowiązków nie zapominał Eligiusz o swej duszy. Pokora, miłość ubogich, miłosierdzie, – oto cnoty, które wprost były nie do odłączenia od jego osoby. Najsurowszą pokutą starał się Boga przeprosić za najmniejsze niebaczności, za drobne przewinienia z młodości. Dom jego stał otworem dla ubogich; pomiędzy nich rozdzielał wszystko, co posiadał i uzyskał. Codziennie żywił dwunastu najbiedniejszych żebraków przy swym stole; sam im usługiwał. Wobec grzeszników najzatwiardzialszych okazywał niewymowną łagodność; ustrzedz się jednak umiał od słabości i ustępstwa, gdzie tego była potrzeba; był gorliwym bez cienia twardości lub niepożądanego uporu.
Doprowadził św. Eligiusz biskupstwo swe do porządku; wszędzie zaszczepił ducha Chrystusowego, stąd też nazywają go apostołem Brabantu. Pełen zasług umarł w podeszłym wieku dnia 1. grudnia r. 659 wśród powszechnego żalu. Jest patronem złotników.

   Nauka

   Św. Eligiusz jest wzorem miłości bezinteresownej, pełnej poświęcenia dla Boga i bliźniego. Niestety ludzie zapominają o wzniosłości tych obowiązków; we wszystkiem wysuwają na pierwsze miejsce swoją osobę, swoje potrzeby. Nawet wobec Boga czujesz się dotkniętym, skoro nie zaraz prośby twe się spełniają. Szemrzesz na Stwórcę, tracisz ochotę i chęć do modlitwy, a modlisz się nie tak celem chwały Bożej jak może głównie z potrzeby o pomoc.
Gorszym jeszcze twój stosunek do bliźniego. Zapominasz o tem, że równe ma z tobą prawa; pomimo to żądasz, aby się zupełnie przejął twą wolą, nigdy ciebie w niczem zbyt boleśnie nie dotknął. Skoro występujesz wobec bliźniego dobrotliwie, spodziewasz się nieraz nagrody przez przysługi; doznasz zawodu – już dobroć twa zamienia się w oziębłość. Powodem do takiego postępowania jest przecenianie samego siebie, uniewinnianie swych błędów, przesada w wynoszeniu swych przymiotów.
Nieszczęsnym jest człowiek samolubny zbytnią, przejęty miłością własną. Żądzą tylko żyje pochwały, podnieca się powodzeniem, boli go lada nagana, przytłacza go lada nieszczęście. A przecież pamiętać należy, że wszystko spełniać mamy dla Boga i przez Boga, że samolubstwem Bogu odbierać chcemy należytą chwałę; że przez samolubstwo niezgodę siejemy, że rozbudzamy zazdrość, nienawiść, że sami sobie męki sprawiamy nieznośne. A przecież Boga masz miłować z całego serca swego, a bliźniego jak siebie samego!

http://siomi1.w.interia.pl/1.grudnia.html

 

O autorze: Judyta