Myśl dnia
Michel Quoist
PIERWSZE CZYTANIE (Iz 2,1-5)
Pokój królestwa Bożego
Czytanie z Księgi proroka Izajasza.
Widzenie Izajasza, syna Amosa,
dotyczące Judy i Jerozolimy:
Stanie się na końcu czasów,
że góra świątyni Pana
stanie mocno na wierzchu gór
i wystrzeli ponad pagórki.
Wszystkie narody do niej popłyną,
mnogie ludy pójdą i rzekną:
„Chodźcie, wstąpmy na Górę Pana,
do świątyni Boga Jakuba!
Niech nas nauczy dróg swoich,
byśmy kroczyli Jego ścieżkami.
Bo Prawo wyjdzie z Syjonu
i słowo Pana z Jeruzalem”.
On będzie rozjemcą pomiędzy ludami
i wyda wyroki dla licznych narodów.
Wtedy swe miecze przekują na lemiesze,
a swoje włócznie na sierpy.
Naród przeciw narodowi nie podniesie miecza,
nie będą się więcej zaprawiać do wojny.
Chodźcie, domu Jakuba,
postępujmy w światłości Pana!
Oto słowo Boże.
PIERWSZE CZYTANIE (Iz 4,2-6)
Radość zbawionych
Czytanie z Księgi proroka Izajasza.
W owym dniu Odrośl Pana
stanie się ozdobą i chwałą,
a owoc ziemi przepychem i krasą
dla ocalałych z Izraela.
I będzie tak:
Ten, kto pozostał żywy na Syjonie, i który się ostał w Jeruzalem, każdy będzie nazwany świętym i wpisany do księgi życia w Jeruzalem.
Gdy Pan obmyje brud Córy Syjońskiej
i krew rozlaną oczyści wewnątrz Jeruzalem
tchnieniem sądu i tchnieniem pożogi,
wtedy Pan przyjdzie spocząć
na całej przestrzeni góry Syjonu
i na tych, którzy się tam zgromadzą,
we dnie jako obłok z dymu,
w nocy jako olśniewający płomień ognia.
Albowiem nad wszystkim Chwała Pana będzie osłoną i namiotem,
by za dnia dać cień przed skwarem,
ucieczkę zaś i schronienie przed nawałnicą i ulewą.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 122,1-2,4-5,6-7,8-9)
Refren: Idźmy z radością na spotkanie Pana.
Ucieszyłem się, gdy mi powiedziano: *
„Pójdziemy do domu Pana”.
Już stoją nasze stopy *
w twoich bramach, Jeruzalem.
Tam wstępują pokolenia Pańskie, *
aby zgodnie z prawem wielbić imię Pana.
Tam ustawiono trony sędziowskie, *
trony domu Dawida.
Proście o pokój dla Jeruzalem: *
Niech żyją w pokoju, którzy cię miłują.
Niech pokój panuje w twych murach, *
a pomyślność w twoich pałacach.
Ze względu na braci moich i przyjaciół *
będę wołał: „Pokój z tobą.
Ze względu na dom Pana, Boga naszego, *
modlę się o dobro dla ciebie.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Ps 80,4)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Panie, Boże nasz, przyjdź, aby nas uwolnić,
okaż swoje oblicze, a będziemy zbawieni.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Mt 8,5-11)
Wielu ze Wschodu i Zachodu przyjdzie do królestwa niebieskiego
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.
Rzekł mu Jezus: „Przyjdę i uzdrowię go”.
Lecz setnik odpowiedział: „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: «Idź», a idzie; drugiemu: «Chodź tu», a przychodzi; a słudze: «Zrób to», a robi”.
Gdy Jezus to usłyszał, zdziwił się i rzekł do tych, którzy szli za Nim: „Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary. Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim”.
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
Wierzyć Przychodzącemu
Jezus w Adwencie objawia się nam jako „Ten, który przychodzi”. A jaka jest nasza ludzka kondycja? Często jesteśmy sparaliżowani i bardzo cierpimy w jakiejś dziedzinie naszego życia, obezwładnieni czymś tkwimy w miejscu, przez co nie jesteśmy w stanie wyjść Mu naprzeciw. Jezus, przychodząc, pragnie nas uwalniać od naszych paraliżów i cierpień. Chce, abyśmy szli razem z Nim przez życie, a nie trwali w martwym punkcie. Aby to stało się możliwe, potrzebujemy wiary w moc Jego słów.
Jezu, nie jestem godzien i nigdy nie będę gotowy na Twoje przyjście, a jednocześnie tak bardzo tego potrzebuję. Wierzę, że pomimo mej niegodności działasz mocą swego słowa we mnie.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła
6 kazanie na Adwent
Pewnego dnia Pan będzie musiał przyjść, aby odnowić siły naszego ciała, jak powiedział apostoł Paweł: „Jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone, na podobne do swego chwalebnego ciała” (Flp 3,20-21)…
Bóg zastępów, Pan mocy, Król chwały przybędzie z nieba, aby osobiście przekształcić nasze ciała i uczynić je podobnymi do swego ciała chwalebnego. Co za chwała, co za radość, kiedy Stworzyciel świata, który ukrył się pod jakże pokorną postacią, kiedy przyszedł nas odkupić, pojawi się całkowicie w swojej chwale i swoim majestacie…, widoczny dla wszystkich, żeby uwielbić nasze nędzne ciała! Kto sobie wówczas przypomni uniżenie Jego pierwszego przyjścia, kiedy ujrzymy Go, zstępującego w jasności, poprzedzonego zastępami aniołów, którzy wydobędą nasze ciała z prochu, przy dźwięku trąby, aby następnie zanieść je przed Chrystusa? (1Tes 4,16nn)…
Niech nasza dusza zatem się rozraduje, a nasze ciało spocznie w nadziei, oczekując naszego Zbawiciela i Pana, Jezusa Chrystusa, który przemieni je, aby stało się podobne do Jego chwalebnego ciała. Prorok napisał: „Jeśli moja dusza Cię pragnie, to o ileż moje ciało Cię pożąda!” (Ps 63,2 Wlg) Dusza tego proroka pragnęła z całych sił pierwszego przyjścia Zbawiciela, który miał ją odkupić, ale jego ciało przywołuje jeszcze mocniej to ostatnie przyjście, kiedy zostanie uwielbione. Wtedy wszystkie nasze pragnienia zostaną spełnione: cała ziemia będzie napełniona majestatem Bożym. Oby miłosierdzie Boże poprowadziło nas do tej chwały, do tego szczęścia, do tego pokoju, który przekracza wszystko, co można sobie wyobrazić (Flp 4,7), a nasz Pan, Jezus Chrystus, nie dopuścił, żeby nasze żarliwe oczekiwanie na Zbawiciela doznało rozczarowania.
www.evzo.org
**************
**************
Powiedz tylko słowo
Prawie codziennie, a na pewno co tydzień, podczas Eucharystii wypowiadam te słowa. I co? Czy widzę jakiś owoc tej modlitwy?
Czy moja dusza prawdziwie zdrowieje, czyli coraz mocniej przylega do Boga? Zwraca się do Niego, ufa Mu i wierzy, że wszystkie Jego słowa są prawdziwe i godne zaufania?
Czy coraz mocniej kocham drugiego człowieka, mimo że widzę jego wady i słabości? Czy jest we mnie coraz więcej cierpliwości, łagodności, wyrozumiałości?
Coraz więcej radości?
Jeśli nie, to znaczy, że nie wierzę w to, że Jezus naprawdę ma moc, by jednym swoim słowem uzdrowić moją duszę. I że On naprawdę chce tego dokonać.
Chory sługa setnika nie zrobił nic, by zostać uzdrowionym.
Cud dokonał się dzięki wierze jego pana, że Jezus ma moc, a on, setnik, nie jest godzien, by Jezus wszedł do jego domu.
To dla mnie wskazówka, by prosić o większą pokorę w relacji do Boga i o większą wiarę, ufność w moc Jego słowa. On przyrzekł i nie odwoła tego, co powiedział: „Proście, a otrzymacie…”
Modlitwa:
Wiara zawsze jest pokorna – Mt 8, 5-11
Mieczysław Łusiak SJ
Gdy Jezus wszedł do Kafarnaum, zwrócił się do Niego setnik i prosił Go, mówiąc: “Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi”. Rzekł mu Jezus: “Przyjdę i uzdrowię go”.
Lecz setnik odpowiedział: “Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a sługa mój odzyska zdrowie. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: «Idź», a idzie; drugiemu «Chodź tu», a przychodzi; a słudze: «Zrób to», a robi”.
Gdy Jezus to usłyszał, zdziwił się i rzekł do tych, którzy szli za Nim: “Zaprawdę, powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary. Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim”.
Rozważanie do Ewangelii
Prawdziwa wiara zawsze wiąże się z pokorą. W prawdziwej wierze nie znajdziemy nigdy nawet cienia postawy roszczeniowej wobec Pana Boga: “Jestem wierzący, więc Bóg powinien mi bardziej sprzyjać”. Prawdziwa wiara to świadomość, że wszystko co mam jest zasługą Bożej Miłości, a nie moją. Pokora nie oznacza, że “przepraszam, że żyję”. Oznacza po prostu, że staję w prawdzie. Nie można, jak mówi św. Ignacy z Loyoli, “panoszyć się w cudzym gnieździe” i uważać, że Bóg działa w moim życiu z powodu moich wysiłków i że zapracowałem sobie na Bożą przychylność.
http://biblia.wiara.pl/kalendarz/67b56.Refleksja-na-dzis/2014-12-01
**************************************************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
Święci męczennicy jezuiccy Edmund Campion, prezbiter, i Towarzysze
25 października 1970 r. papież Paweł VI kanonizował czterdziestu męczenników Anglii i Walii, którzy ponieśli śmierć za wiarę w latach 1535-1679. Edmund Campion urodził się 25 stycznia 1540 r. w Londynie jako syn księgarza. Był bardzo zdolnym uczniem, studiował w Oxfordzie. W 1564 r. uzyskał tytuł mistrza nauk wyzwolonych. Pod naciskiem opinii złożył przysięgę supremacyjną. Nieco później przyjął diakonat z rąk anglikańskiego biskupa, Cheney’a. Stale jednak czuł w sercu rozterkę i wyrzuty sumienia, że czyni źle. Studium Ojców Kościoła przekonało go o wyłącznej autentyczności Kościoła katolickiego, do którego wstąpił w 1573 r. w czasie pobytu w Irlandii. Za okazywanie jawnej sympatii prześladowanym katolikom cierpiał szykany. Nie dopuszczano go m.in. do objęcia katedry profesora w Dublinie. Doszło wreszcie do tego, że musiał ratować się ucieczką. Na jego głowie umieszczono napis: Edmund Campion, szpieg jezuicki. Przewieziono go do Londynu i wleczono po ulicach miasta. Rozprawa sądowa odbyła się wobec samej królowej Elżbiety I. Usiłowano go groźbami i obietnicami skłonić do odstępstwa od wiary. Edmund bronił się, że w sprawach doczesnych uznaje władzę królowej, ale nie może jej jednak uznać w sprawach religijnych. Wtrącono go więc do więzienia i torturami starano się złamać. Kiedy i te nie pomogły, został oskarżony o zdradę stanu i skazany przez sąd na karę śmierci przez ścięcie. Szedł na szafot ze słowami hymnu Te Deum na ustach. Modlił się o nawrócenie królowej. Poniósł męczeńską śmierć 1 grudnia 1581 roku w Londynie. Jego egzekucja stała się głośnym wydarzeniem w Europie, a jego dziełko doczekało się przekładów na wiele języków (w tym na język polski – tłumaczem był ks. Piotr Skarga SJ). W ikonografii św. Edmund przedstawiany jest w stroju jezuity. Jego atrybutem jest strzała. Razem ze św. Edmundem beatyfikowany i kanonizowany był inny jezuita, Robert Southwell (1561-1595). To znany angielski poeta, którego twórczość wydawana jest do dziś, a o jej popularności może świadczyć fakt, że jego wiersze są śpiewane z muzyką współczesnych kompozytorów. Męczennicy angielscy byli wynoszeni do chwały ołtarzy przez kilku papieży. Św. Jan Paweł II w dniu 22 listopada 1987 r. beatyfikował grupę 85 katolików zamordowanych za wiarę. W tej grupie byli dwaj młodzi Anglicy, którzy pragnęli zostać jezuitami: Roger Filcock i Robert Middleton. Roger Filcock (1570-1601), urodzony w hrabstwie Kent, studiował w English College w Reims we Francji, a później w Hiszpanii. Jako jezuicki kandydat został wysłany w 1598 r. na misję do Anglii. Pomagał kapłanom pełniącym posługę w ukryciu. Został przyjęty do Towarzystwa Jezusowego w 1600 r. Wkrótce potem został aresztowany i stracony 27 lutego 1601 r. razem z ojcem Markiem Barkworthem, benedyktynem. Młody jezuita musiał patrzeć na egzekucję swojego towarzysza, który został powieszony i poćwiartowany, wiedząc, że za chwilę czeka go takie samo męczeństwo. Robert Middleton (1571-1601) pochodził z Yorku, z rodziny katolickiej, ale we wczesnej młodości należał do Kościoła anglikańskiego. Po pewnym czasie wrócił do wiary katolickiej i wyjechał na studia do Reims we Francji. Później jeszcze kształcił się w Sewilli w Hiszpanii i w Rzymie, gdzie 4 stycznia 1598 r. przyjął święcenia kapłańskie. Pragnął wstąpić do Towarzystwa Jezusowego i pojechał na misję w Anglii. Przez 2 lata pełnił tam posługę kapłańską w ukryciu, ale 30 września 1600 r. został aresztowany. Skazano go na śmierć za to, że przyjął święcenia za granicą i odważył się powrócić, by prowadzić duszpasterstwo. W marcu 1601 r. został powieszony, dla pewności na koniec odcięto mu głowę. http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/12-01a.php3 |
|
Święty Eligiusz, biskup
Żywot Eligiusza napisał jego przyjaciel, św. Audoenus. Eligiusz urodził się w Chaptelat ok. 588-590 roku w rodzinie gallo-rzymskiej. Jego rodzicami byli Eucheriusz i Terrigia. Początkowo obrał sobie zawód mennika u boku głośnego Abbona. Tak się wydoskonalił w tym zawodzie, jak również w rzemiośle złotniczym, że król francuski Chlotar II zamówił u niego złoty tron. Eligiusz wykonał go tak kunsztownie, że zachwycił wszystkich. Do dnia dzisiejszego pokazują “tron Dagoberta” w gabinecie medalionów w Banku Narodowym Francji. Nie jest to jednak tron św. Eligiusza, gdyż tamten powstał dopiero w wieku XII i nie jest ze złota, ale z brązu. Uważa się, że jest to tron biskupów z Saint-Denis. Sława Eligiusza jako złotnika była tak wielka, że zgłaszano się do niego zewsząd z zamówieniami. To on właśnie miał wykonać grób św. Marcina w Tours i mauzoleum św. Dionizego w Paryżu. Jemu także przypisuje się wykonanie słynnego kielicha z Chelles. Tą drogą Eligiusz doszedł do wielkiego majątku. Ikonografia przedstawia św. Eligiusza w stroju biskupa, ale często także przy pracy artystycznej. http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/12-01b.php3 |
Ponadto dziś także w Martyrologium:
św. Ageryka z Verdun, biskupa (+ 588); św. Aleksandra Briant, prezbitera i męczennika (+ 1581); św. Ananiasza, męczennika (+ 345); św. Ansana z Sieny, męczennika (+ III/IV w.); bł. Antoniego Bonfadini, prezbitera (+ 1482); bł. Jana z Vercelli, zakonnika (+ 1283); św. Kastrycjana z Mediolanu, biskupa (+ III w.); św. Natalii (+ III/IV w.); św. Olimpiadesa, męczennika (+ III/IV w.); św. Prokula, biskupa i męczennika (+ poł. II w.); św. Rudolfa, prezbitera i męczennika (+ 1581); św. Ursycyna, biskupa (+ ok. 344)
|
Św. Kandyda, uczennica św. Pawła, męczenniczka. – Św. Florencya, dziewica i męczenniczka. – Św. Ewazy, biskup z Asti, męczennik. – Św. Nahum, prorok starozakonny. – Św. Natalia, wdowa po św. męczenniku Hadryanie. – Św. Prokulus, biskup z Narni. – Św. Ursycyn, biskup z Brescia, – ŚŚw. męczennicy Dyodor i Maryan. – Św. Ageryk, biskup z Verdun.
Męczennica rzymska. W martyrologium rzymskim występuje ona kilkakrotnie. Anonimowe akta opowiadają, że była żoną męczennika Artemiusza, z którym miała córkę Paulinę, także umęczoną za wiarę. Inne znów akta rzymskie, mówią o niej jako o dziewicy męczennicy.
W 1641 r. papież Urban VIII ofiarował ordynatowi głogowieckiemu relikwie św. Kandydy. Hrabia Oppersdorf rozdzielił dar; część zatrzymał w zamkowej kaplicy (gdzie pozostała aż do uroczystego przeniesienia ich do kościoła parafialnego w roku 1810), część zaś kazał umieścić w gałce wieży ratuszowej; odtąd bowiem męczennica miała stać się patronką miasta.
Z wszystkich przekazów najbardziej wiarygodne są zapisy kalendarzowe, między innymi przekaz MARTYROLOGIUM HIERONIMA z połowy 5 wieku. Jest ono opracowane na podstawie wcześniejszych kalendarzy. Według tego przekazu Natalia miała być żoną męczennika Hadriana. Pozostając na wolności, miała pocieszać i wspomagać uwięzionych. Ofiarnie, z całym oddaniem troszczyła się szczególnie o swojego męża, aby się nie zachwiał w wierze. Wiadomości o świętej Natalii są zatem bardzo szczupłe. Jednak te wyliczone szczegóły charakteryzują jej postać dość wyraźnie. Stawiają nam przed oczyma osobę o mocnej i żywej wierze, która z całym oddaniem zatroskana jest o wszystkich potrzebujących pomocy i pociechy, zwłaszcza o skazanych na śmierć współwyznawców. Dają nam obraz kobiety prawdziwie chrześcijańskiej, kierującej się miłością Boga i bliźniego. Sama stała się ofiarą tej największej cnoty chrześcijańskiej.
Zbyt zwięzłe wydawały się późniejszym chrześcijanom te proste informacje kalendarzowe o męczeńskiej śmierci Natalii i jej małżonka. Serce i wyobraźnia ludu poczęły pracować tak, że ich wielkość stała się jeszcze większa, zanikła jakakolwiek luka w ich życiorysie. Luki wypełniono prawdopodobnymi szczegółami, a każde nasuwające się pytanie znajdowało swą odpowiedź. W swoim czasie odezwał się autorytatywny głos Kościoła, by odgraniczyć złotą legendę od samego złota, to jest heroicznej miłości świętej Natalii, większej niż życie.
Tak powstało tak zwane Passio czyli długi opis udręk zadawanych męczennikom podczas procesu sądowego, w celu zmuszenia ich do odstąpienia od Chrystusa. Opis, obok wiadomości prawdopodobnych, zawiera też nieścisłość, a nawet nieprawdopodobieństwa. Legendą jest na przykład dręczenie licznej grupy chrześcijan w Nikomedii na oczach cesarza. Święta Natalia i jej małżonek, męczennik, cieszyli się kultem od początku. Już w 7 wieku w Rzymie wzniesiono kościół pod wezwaniem świętego Hadriana dla jego relikwii. Z Konstantynopola do Rzymu przeniesiono później także relikwie świętej Natalii, aby święci małżonkowie mogli razem spoczywać i odbierać kult od wiernych czcicieli. W 1110 roku relikwie Natalii i Hadriana przeniesiono do flamandzkiego klasztoru w Gheraerdsberghe.
Martyrologium Hieronymianum wspomina Natalię pod datą 26 sierpnia, jako dzień jej narodzin dla nieba. Obecnie jej wspomnienie przeniesione jest na dzień 1 grudnia. Od czasu translacji jej relikwie do Rzymu obchodzono również i wspomnienie przeniesienia jej relikwii pod datą 8 września.
Ikonografia przedstawia ją zwykle z mężem Hadrianem, który ginie męczeńską śmiercią.
Trudna historia katolicyzmu w Anglii (cz. I)
Od „Obrońcy Wiary” do prześladowcy Kościoła
Kardynalska purpura jak krew czerwona
Święty Tomasz More – wierność intelektualisty
Męczeństwo londyńskich kartuzów
Trudna historia katolicyzmu w Anglii (cz. II)
Męczeńskie śmierci Tomasza Morusa, biskupa Johna Fishera oraz kartuzów były wielkimi, indywidualnymi świadectwami wiary. Nie brakowało jednak w XVI-wiecznej Anglii równie dobitnych świadectw przywiązania do wiary ojców, które miały wymiar społeczny. Dwa najważniejsze z nich to tzw. Pielgrzymka Łaski z 1536 r. oraz wielkie powstanie w zachodnich prowincjach z roku 1549. O ile antykatolicyzm był dziełem państwa, o tyle obrona katolicyzmu w XVI-wiecznej Anglii była dosłownie dziełem ludowym.
„Pielgrzymka Łaski”
„Zachodnia Rebelia”
Cena wierności
Trudna historia katolicyzmu w Angli (cz. III)
Antykatolicki apartheid
Panowanie angielskiej królowej Elżbiety I jest zazwyczaj przedstawiane – również w kulturze masowej, choćby dzięki niedawnym hollywoodzkim produkcjom – jako czas stabilizacji oraz wszechstronnego rozwoju angielskiego społeczeństwa. Epoka elżbietańska kojarzy się z wielkimi nazwiskami, ważnymi nie tylko dla angielskiej kultury (jak np. Szekspir). Okres ten przedstawia się również – i słusznie – jako początek budowy angielskiego imperium kolonialnego. Podkreślane są przy tym zasługi Elżbiety I dla obrony suwerenności Anglii w starciu z hiszpańską Wielką Armadą (1589 r.). Ten ostatni epizod panowania córki Henryka VIII w protestanckiej historiografii jest określany jako zwycięskie starcie „sił światła i postępu” (anglikańska Anglia) z „tyranią i papistowską nietolerancją” (katolicka Hiszpania). Taką wizję powtarza również wyświetlany niedawno na ekranach polskich kin film pt. Elżbieta.
Wszystkie te elementy składają się na obraz dla królowej angielski piękny, ale jednostronny – a tym samym kłamliwy. Mianowicie rządy Elżbiety I to początek systematycznego degradowania katolików żyjących na Wyspach do rzędu „poddanych drugiej kategorii”. Na okres panowania tej władczyni przypada bowiem początek tzw. penal laws – „praw karnych” – czyli wymierzonego w katolicyzm i katolików ustawodawstwa (w postaci ustaw Izby Gmin oraz królewskich rozporządzeń), które ostatecznie zostanie zniesione dopiero w 1829 r. (na mocy Emancipation Act – Aktu emancypacji). „Penal laws” nie tylko upośledzały katolików pod względem politycznym, kulturowym i gospodarczym, ale czyniły z nich de facto kastę odrzuconych, którym w pewnym momencie nie tylko zakazano sprawować jakichkolwiek świeckich urzędów, ale nawet posiadania wierzchowca oraz przebywania w odległości mniejszej niż 10 mil od Londynu.
Wszystko to w tym samym czasie, gdy Anglia była postrzegana jako awangarda parlamentaryzmu, oświecenia i gwarantowanych prawem swobód obywatelskich… Warto sobie w tym miejscu jednak, dla porównania, uświadomić, że amerykańscy koloniści (w zdecydowanej większości protestanci), podejmując w 1776 r. walkę o niepodległość od Korony Brytyjskiej, nawet w dziesiątej części nie byli dotknięci takimi restrykcjami, jakich doświadczali od ponad 200 lat katoliccy poddani kolejnych władców angielskich i brytyjskich.
Wymierzone w katolików angielskich „prawa karne” zostały zainaugurowane przez Elżbietę I w 1559 r. ogłoszeniem Statutów o supremacji i jedności (Statutes of Supremacy and Uniformity). Przewidywały one m.in., że uznawanie autorytetu papieża w sprawach duchowych (a nie króla/królowej Anglii jako „Głowy Kościoła w Anglii”) jest równoznaczne z zarzutem dopuszczenia się zdrady stanu – a tym samym zagrożone karą śmierci (w torturach) oraz konfiskatą mienia. Jednocześnie katolicy nie mogli szukać schronienia w innym kraju, skoro w myśl owych Statutów każdy poddany królowej Anglii musiał uzyskać zezwolenie na zagraniczny pobyt. Samowolne pozostawanie za granicą przez ponad pół roku oznaczało automatyczny przepadek mienia.
W roku 1581 Elżbieta I opublikowała Akt o utrzymaniu w posłuszeństwie poddanych Jej Królewskiej Mości, który przewidywał karę śmierci zarówno dla osób nawracających, jak i nawróconych na katolicyzm. Wysokie grzywny i kary więzienia groziły także za odprawianie katolickiej Mszy św. oraz uczestniczenie w niej. Z drugiej strony uczestnictwo w anglikańskich nabożeństwach stało się odtąd obowiązkowe: każdy, kto by nie wypełnił tego nakazu, był zagrożony wysoką grzywną i karą więzienia. Cztery lata później, w 1585 r., Elżbieta promulgowała Akt przeciw jezuitom, księżom seminaryjnym oraz innym podobnym, nieposłusznym osobom. W myśl tego prawa kara śmierci groziła jezuicie lub też innemu katolickiemu kapłanowi przybyłemu do Anglii z kontynentu; podobnie osobom, które by udzieliły duchownym schronienia.
Reasumując: „prawa karne” uchwalone za czasów Elżbiety I zabraniały katolikom (zarówno świeckim, jak i duchownym) praktykowania wyznawanej przez siebie religii (zakaz odprawiania Mszy), przez co skazywały ją na powolne wymieranie (zakaz działalności jakiegokolwiek katolickiego księdza na Wyspach po 1585 r.). Katolików próbowano zepchnąć do getta – w sposób dosłowny. Pod koniec panowania Elżbiety I uchwalono bowiem prawo nakazujące wszystkim „rekuzantom” – jak nazywano katolików odmawiających uznania supremacji króla/królowej angielskiej nad Kościołem na Wyspach – niewychodzenie poza obręb pięciu mil od miejsca swego aktualnego pobytu. „Prawa karne” z czasów Elżbiety I ustanowiły ramy prawne dla prześladowania angielskich katolików. O postaci jednego z nich – św. Edmundzie Campionie – była już mowa w poprzednim odcinku. Tych katolickich męczenników epoki elżbietańskiej było jednak więcej. Tylko między 1581 a 1603 rokiem ponad 150 księży i osób świeckich zginęło w torturach za „zbrodnię papizmu”.
Przeciw „papistowskim rekuzantom” i krucyfiksom
W 1603 r., po bezpotomnej śmierci Elżbiety I, panowanie w Anglii rozpoczął Jakub I Stuart (jednocześnie król Szkocji). Nadzieje katolików, że wraz z rządami syna ściętej na rozkaz Elżbiety I katolickiej królowej Marii Stuart rozpocznie się dla nich lepszy czas, zostały szybko i boleśnie zweryfikowane. Otóż w roku 1605 tajne służby królewskie „odkryły” tzw. spisek prochowy – czyli rzekome usiłowanie wysadzenia w powietrze, za pomocą gromadzonych w piwnicach beczek z prochem, całego budynku parlamentu (wraz z królem) przez katolickich zamachowców. Dzisiaj nie ulega wątpliwości, że „spisek” ów od początku był prowokacją służb królewskich, a jego „odkrycie” posłużyło jako pretekst do inauguracji kolejnego rozdziału w historii „penal laws”.
W tymże samym 1605 r. zostało też uchwalone jedno z najbardziej surowych antykatolickich praw: Akt ku zapobieżeniu i uniknięciu niebezpieczeństw mogących płynąć od papistowskich rekuzantów. Zakazywało ono katolikom przebywania w obrębie 10 mil od Londynu oraz poruszania się dalej niż 5 mil od swojego dotychczasowego miejsca zamieszkania (ażeby wyruszyć w podróż dłuższą niż 5 mil, katolik musiał uzyskać pozwolenie władz świeckich albo anglikańskiego biskupa). Wyznawcom katolicyzmu zakazywano ponadto wykonywania szeregu zawodów, m.in. lekarza, prawnika czy aptekarza; także miejsca w królewskiej administracji oraz armii zostały przed nimi oficjalnie zamknięte. Katolicy zostali również poddani upokarzającemu upośledzeniu majątkowemu, ponieważ jeśli ślub nie został im udzielony przez duchownego anglikańskiego, wówczas katoliccy małżonkowie tracili prawo do dziedziczenia po sobie. Dodatkowo każdy „rekuzant” był pozbawiony prawa podejmowania czynności prawnych przed królewskimi sądami, a jego świadectwo jako świadka przed sądem było automatycznie uznawane za nieważne.
W 1640 r. rozpoczęła się w Anglii tzw. purytańska rewolucja, która przywiodła w roku 1649 na szafot syna i następcę Jakuba I – Karola I Stuarta. Należy pamiętać, że dla purytanów – radykalnego odłamu angielskiego protestantyzmu – głównym punktem obrazy nie tyle było usiłowanie Karola I, by ograniczyć prawa parlamentu, ile raczej dostrzeżenie przez nich w Kościele anglikańskim niebezpiecznego „ducha papizmu”. Chodziło przede wszystkim o reformy liturgiczne podejmowane, za poparciem Karola I, przez anglikańskiego arcybiskupa Williama Lauda, które zdaniem purytanów nazbyt zaczęły przypominać „papistowskie przesądy” (odnoszono się w ten sposób na przykład do przywróconych przez abpa Lauda ołtarzy oraz szat liturgicznych). W purytańskiej propagandzie religijno-politycznej czasów wojny domowej na równi z monarchią potępiano papieża oraz katolików (wśród nich zwłaszcza jezuitów – „czarnego luda” w oczach wszystkich protestantów). Po zwycięstwie nad wojskami królewskimi purytanie, dowodzeni przez Olivera Cromwella, nie tylko przystąpili do anulowania reform abpa Lauda, ale również dokończyli oczyszczanie angielskiej przestrzeni publicznej z ostatnich śladów „papistowskich przesądów”. Pod tym właśnie hasłem przeprowadzono wówczas m.in. akcję dekrucyfikacyjną – tj. niszczenie przydrożnych krzyży (w tym niektórych mających kilkusetletnią historię oraz niekwestionowaną wartość artystyczną).
Taki właśnie los dotknął wspaniałe londyńskie krzyże, które przetrwały ikonoklazm czasów Henryka VIII i Edwarda VI. W 1643 r. purytanie zniszczyli stojący od XIII w. przed katedrą św. Pawła St. Paul’s Cross (krzyż św. Pawła). W XV w. został on przebudowany, tak że swoją formą przypominał gotycką ambonę. Ponieważ ogłaszano przy nim bulle papieskie oraz królewskie edykty, zwany był również „mównicą narodu”.
Również w tym samym 1643 r. fanatyczni protestanci zniszczyli monumentalny Cheapside Cross w londyńskim City, który został tam postawiony w XIII w. przez króla Edwarda I, dla upamiętnienia jego zmarłej żony. Była to czteropiętrowa konstrukcja, zwieńczona figurą Chrystusa. W roku 1647 purytanie zniszczyli kolejny gotycki krzyż – Charing Cross, również wzniesiony przez Edwarda I – w intencji modlitwy za duszę jego zmarłej żony. Dodatkowy powód do obrazy dla purytanów stanowił fakt, że marmurowy krucyfiks był zwrócony w stronę Rzymu.
Zbrodnia Realnej Obecności Chrystusa
W roku 1660, po śmierci Cromwella, została przywrócona na Wyspach monarchia Stuartów. Rozpoczynający wówczas swe panowanie Karol II Stuart czynił starania, by przynajmniej częściowo ograniczyć zakres obowiązywania antykatolickich „praw karnych”. Syn ściętego Karola I pamiętał bowiem o wsparciu katolików dla sprawy Stuartów w trudnym okresie purytańskiej rewolucji oraz o sojuszu politycznym łączącym go z katolicką Francją. Tym bardziej, że młodszy brat Karola I, Jakub (od 1685 r. król Anglii – Jakub II), był gorliwym katolikiem.
Plany te zostały jednak skutecznie storpedowane przez zdominowany przez protestantów angielski parlament. W roku 1673 Izba Gmin uchwaliła tzw. Test Act (Akt próby), będący – zdaniem znanego historyka Normana Daviesa – „instytucjonalizacją nietolerancji w sprawach religii”. Na wszystkie osoby służące w królewskiej administracji oraz armii dokument ten nakładał obowiązek nie tylko złożenia „przysięgi o supremacji” (tzn. uznania w królu „Głowy Kościoła w Anglii”), ale również wymagał od nich podpisania deklaracji odrzucającej najważniejsze dogmaty katolickiej wiary (tzw. deklaracja przeciw papizmowi), przede wszystkim zaś dogmat Kościoła o transsubstancjacji – tj. o Realnej Obecności Chrystusa pod postaciami chleba i wina po dokonanej w czasie Mszy św. konsekracji.
Owa narzucona przez parlament deklaracja brzmiała: „Uroczyście i z całą szczerością, w obliczu Boga, wyznaję, świadczę i potwierdzam, że wierzę, iż w sakramencie Wieczerzy Pańskiej nie dokonuje się żadna transsubstancjacja chleba i wina w ciało i krew Chrystusa, a czczenie i wzywanie imienia Najświętszej Marii Panny i wszystkich innych świętych w tej formie, jak to dziś czyni Kościół w Rzymie, jest bałwochwalczym zabobonem”.
W roku 1678 Izba Gmin wzmocniła jeszcze antykatolicką legislację, uchwalając prawo zakazujące katolikom zasiadania w parlamencie i zarazem nakazujące wszystkim posłom złożenie wspomnianej deklaracji o transsubstancjacji. Kolejne zaostrzenie „praw karnych” nastąpiło po tzw. chwalebnej rewolucji w 1688 r. – tzn. po udanym przewrocie przeciw katolickiemu władcy Jakubowi II, który wyniósł do władzy popieranego przez protestantów Wilhelma Orańskiego (jako Wilhelma III). „Chwalebna rewolucja” jest słusznie uznawana za ostateczne potwierdzenie dominacji parlamentu nad monarchią. Była ona również otwarciem kolejnego rozdziału w prześladowaniu angielskich katolików.
W 1699 r. Izba Gmin uchwaliła mianowicie Akt ku dalszemu przeciwdziałaniu wzrostowi papizmu. Przewidywał on wysokie nagrody pieniężne za pomoc władzom w schwytaniu katolickiego księdza (co w naturalny sposób nakręciło spiralę wymierzonego w katolików donosicielstwa). Każdy katolik, który skończył 18. rok życia, a nie złożył „przysięgi o supremacji” i „deklaracji przeciw papizmowi” (tj. przeciwko katolickiej wierze w Realną Obecność Chrystusa podczas Mszy św.), zostawał na mocy tego prawa pozbawiony swojej własności oraz możliwości nabywania nowej, a jego majątek przekazywano protestanckim członkom jego rodziny.
Ekonomiczne upośledzenie katolików potwierdzały kolejne „prawa karne” uchwalane przez parlament za panowania Jerzego I (1713 – 1727) z dynastii hanowerskiej. Wprowadzono mianowicie wówczas podwójne opodatkowanie posiadłości ziemskich będących własnością katolików oraz nałożono specjalne podatki tylko dla katolików, mające charakter typowo wywłaszczeniowy (przewidywał to np. Akt udzielenia pomocy Jego Królewskiej Mości poprzez nałożenie podatku na papistów z 1722 r.).
http://www.milujciesie.org.pl/nr/karty_historii_kosciola/trudna_historia_katolicyzmu_w2.html
*****************************************
Święty Eligiusz z Noyon, biskup. (588-659.)
ojca Eucheriusza, z matki Terrigii urodził się św. Eligiusz roku 588 w Chatelac pod Limoges w dzisiejszej Francyi. Wśród dość wielkich dostatków wychowany został nadzwyczaj bogobojnie. Skłonność, jaką okazywał do sztuki złotniczej, spowodowała rodziców, że starali mu się dać sposobność nietylko do nauk, ale także do wykształcenia swych zdolności u złotnika w Limoges, nazwiskiem Abbon. Nie zapominał przecież Eligiusz pomimo przeciążającej pracy o swych obowiązkach wobec siebie, bliźnich i Boga. Jaśniał przezorną roztropnością, z otwartością łączył łagodność, chętny był do przysługi. Bywał często na Mszy św., nie opuszczał nabożeństwa w dni świąteczne; gorliwie słuchał nauk, upodobanie miał w modlitwach i rozmyślaniach. Tak sumiennie baczył na swe obowiązki, że otoczenie nazywało go zakonnikiem wśród świata.
Zajęcia zaprowadziły Eligiusza do Paryża, gdzie zapoznał się z Kobonem, skarbnikiem króla Lotara II. Korzystając z pobytu nadzwyczaj zdolnego złotnika, król polecił mu wykonanie tronu, wysadzanego drogimi kamieniami; miał ich dostarczyć Kobon. Z materyału dostawionego Eligiusz wykonał nie jedno, ale dwa krzesła tronowe ku wielkiemu zadowoleniu króla. Sumienność pracownika takie mu zdobyła zaufanie u dworu, że musiał pozostać w Paryżu, a nawet został wyniesiony na kierownika mennicy.
Zaszczyty odbierane nie uwiodły Eligiusza; pozostał wiernym Bogu. Oddawał cześć Stwórcy przez swe praktyki religijne; wobec pokus dworskich umartwiał się czuwaniami, włosiennicą, dziełami pokuty. Dochody swoje przeznaczał na dobre cele; wspierał hojnie ubogich. Dbał o zewnętrzną też ozdobę kościołów. Upiększył grób św. Marcina w Tours, dalej św. Dyonyzego; wykonał kosztowne trumny dla innych jeszcze Świętych, którzy czci doznawali osobliwszej we Francyi, n. p. dla św. Genowefy, św. Seweryna i t. d.
Następca Lotara, imieniem Dagobert I., zachował szacunek poprzednika swego dla Eligiusza. Chcąc wynagrodzić przysługi, podarował mu władzca dom w Paryżu i posiadłości ziemskie pod Limoges. Eligiusz, który już i tak żył w sposób zakonny i swych domowników prowadził do świętości przez cnoty i dobre uczynki, przeznaczył dom otrzymany na klasztor żeński, na którego czele stanęła św. Aurea; na posiadłościach zaś ziemskich założył opactwo Solignac, które w krótkim czasie liczyło około 150 członków. Powiadają, że budując kościół św. Pawła, Eligiusz nie zachował przez nieostrożność rozmiarów świątyni; sięgała więc dalej, niźli sięgać miała wedle planów przedłożonych Dagobertowi. Święty mąż zasmucił się popełnioną nieuwagą, na kolanach błagał o przebaczenie swego błędu. Król wzruszony taką sumiennością pouczył swych dworzan, aby z Eligiusza brali sobie przykład wzniosły we wszystkich sprawach.
W poczuciu chrześcijańskiej prostoty i uczciwości odmówił Eligiusz Dagobertowi przysięgi wymaganej; miał ją złożyć jako zaufany królewski w poleceniach ważnych. Odwołał się na wolę Bożą, która zakazuje przysięgać bez potrzeby; wskazał na swoją dotychczasową wierność, a zapewniał, że i w przyszłości w niczem jej nie naruszy.
Świątobliwości swej udzielał Eligiusz innym. Za jego staraniem Tilon, niewolnik saski, poświęcił się życiu klasztornemu, aby zdobyć sobie chwałę korony niebieskiej i czci publicznej doznawać w Kościele. Z domowników Tytuan został męczennikiem, Buchin opatem, Andrzej, Jan, Marcin kapłanami. Wiernym towarzyszem Eligiusza był młody wówczas jeszcze św. Audin, przyjaciółmi byli św. Dezydery, późniejszy biskup z Cahors, i św. Sulpicy, późniejszy biskup.
Ich to wpływom, zawdzięcza się, że Eligiusz, który polityczne zasługi położył przez uspokojenie buntujących się mieszkańców w Bretagne, a wobec Kościoła przyczynił się do potępienia obłędliwych duchów na synodzie w Orleans, miał zostać wyniesiony do biskupiej godności. Po śmierci bowiem Acharyusza w r. 639 osierociły się biskupstwa w Noyon i Tournay, złączone od r. 512 za św. Medarda. Pomimo oporu musiał Eligiusz przyjąć rządy w Noyon, niedługo potem Audin został biskupem w Rouen. Dla dobra Kościoła Klodwik II., syn Dagoberta, zgodził się na przedłożony mu wynik wyborów.
Dlatego powołano Eligiusza na biskupstwo, ponieważ cześć dyecezyi z Noyon i Tournay nie zupełnie jeszcze była przejęta duchem Chrystusowym. Działał już w okolicach Gent za Acharyusza biskup św. Amand, później św. Audomar. Utwierdzenie wszakże religii w Flandryi przypisać należy głównie św. Eligiuszowi, który z narażeniem życia stałością i wytrwałością pozyskał mieszkańców dla Jezusa. Powiadają, że kiedy razu pewnego karcił gorszące rozrywki i tańce pod Nimes, uczestnicy zabawy nie posłuchali głosu biskupa. Za karę złe duchy opętały nieszczęśliwych. Dopiero po roku doświadczenia Eligiusz uwolnił ich od cierpień. Miał bowiem święty biskup dar cudów; potwierdzają to liczne uzdrowienia, dokonane przez niego. Miał i dar proroctwa; przepowiedział, że po śmierci Klodwika II. państwo się rozdzieli pomiędzy trzech synów, a dopiero najmłodszy Teodoryk je znowu połączy w jedną całość.
Wśród biskupich obowiązków nie zapominał Eligiusz o swej duszy. Pokora, miłość ubogich, miłosierdzie, – oto cnoty, które wprost były nie do odłączenia od jego osoby. Najsurowszą pokutą starał się Boga przeprosić za najmniejsze niebaczności, za drobne przewinienia z młodości. Dom jego stał otworem dla ubogich; pomiędzy nich rozdzielał wszystko, co posiadał i uzyskał. Codziennie żywił dwunastu najbiedniejszych żebraków przy swym stole; sam im usługiwał. Wobec grzeszników najzatwiardzialszych okazywał niewymowną łagodność; ustrzedz się jednak umiał od słabości i ustępstwa, gdzie tego była potrzeba; był gorliwym bez cienia twardości lub niepożądanego uporu.
Doprowadził św. Eligiusz biskupstwo swe do porządku; wszędzie zaszczepił ducha Chrystusowego, stąd też nazywają go apostołem Brabantu. Pełen zasług umarł w podeszłym wieku dnia 1. grudnia r. 659 wśród powszechnego żalu. Jest patronem złotników.
Nauka
Św. Eligiusz jest wzorem miłości bezinteresownej, pełnej poświęcenia dla Boga i bliźniego. Niestety ludzie zapominają o wzniosłości tych obowiązków; we wszystkiem wysuwają na pierwsze miejsce swoją osobę, swoje potrzeby. Nawet wobec Boga czujesz się dotkniętym, skoro nie zaraz prośby twe się spełniają. Szemrzesz na Stwórcę, tracisz ochotę i chęć do modlitwy, a modlisz się nie tak celem chwały Bożej jak może głównie z potrzeby o pomoc.
Gorszym jeszcze twój stosunek do bliźniego. Zapominasz o tem, że równe ma z tobą prawa; pomimo to żądasz, aby się zupełnie przejął twą wolą, nigdy ciebie w niczem zbyt boleśnie nie dotknął. Skoro występujesz wobec bliźniego dobrotliwie, spodziewasz się nieraz nagrody przez przysługi; doznasz zawodu – już dobroć twa zamienia się w oziębłość. Powodem do takiego postępowania jest przecenianie samego siebie, uniewinnianie swych błędów, przesada w wynoszeniu swych przymiotów.
Nieszczęsnym jest człowiek samolubny zbytnią, przejęty miłością własną. Żądzą tylko żyje pochwały, podnieca się powodzeniem, boli go lada nagana, przytłacza go lada nieszczęście. A przecież pamiętać należy, że wszystko spełniać mamy dla Boga i przez Boga, że samolubstwem Bogu odbierać chcemy należytą chwałę; że przez samolubstwo niezgodę siejemy, że rozbudzamy zazdrość, nienawiść, że sami sobie męki sprawiamy nieznośne. A przecież Boga masz miłować z całego serca swego, a bliźniego jak siebie samego!
http://siomi1.w.interia.pl/1.grudnia.html
Dodaj komentarz