Dla zachęty – fragment fragmentu jednego z rozdziałów:
W swojej nowej książce bp Andrzej Siemieniewski proponuje spotkanie wierzących czytelników Księgi Rodzaju z rozwijającymi się naukami przyrodniczymi. Ma to być wędrówka wstecz poprzez wieki historii. Podróż w czasie zaczyna się od współczesności, szuka inspiracji w czasach Karola Darwina i jego bestsellerze z 1859 roku O pochodzeniu gatunków, by sprawdzić, jak wierzący chrześcijanie rzeczywiście odbierali jego teorię. Następnie zatrzymuje się w średniowieczu przy Mikołaju z Kuzy, doktorach Kościoła katolickiego: św. Bonawenturze i św. Tomaszu z Akwinu, spoglądając na biblijne opisy stworzenia ich oczyma.
Książka ukazuje katolicką tradycję łączenia ewolucji – oznaczającej według etymologii łacińskiej wszelki rozwój (evolutio) w przyrodzie – z szacowną kościelną lekturą Biblii. W dalszej części stawia nawet nieco żartobliwe pytanie, czy św. Augustyn i św. Bazyli zasługują na miano starożytnych ewolucjonistów. Pod koniec intelektualna wędrówka dochodzi do początków chrześcijaństwa. Okazuje się, że obserwowanie rozwoju stworzonej przez Boga natury prowadzi prosto do jej Stworzyciela. W oczach wielkich ludzi Kościoła przyroda przypomina księgę napisaną przez Boga, która uzupełnia się z księgą Pisma Świętego – obie zatem są potrzebne, aby zrozumieć Boży zamysł wobec człowieka.
A zatem zarówno ścieżka nauki, będąca tematem poprzedniej książki, jak i ścieżka szeroko rozumianej ewolucji prowadzą badacza przyrody do Boga Stwórcy
I.2. Teologia Karola Darwina
Obchody w 2009 roku 200. rocznicy urodzin Karola Darwina stały się okazją do przeprowadzenie niezliczonych dyskusji i konferencji, do napisania setek książek i artykułów na temat relacji między biologicznym ewolucjonizmem a chrześcijaństwem. Najczęściej podejmowano ten temat z tradycyjnej perspektywy: inspiracją było głównie spojrzenie na Karola Darwina z zewnątrz; interesowano się na przykład reakcjami katolików na nowo powstałą myśl ewolucjonistyczną.
Temat tego rozdziału, Teologia Karola Darwina, sygnalizuje wyjście od innego punktu widzenia, mianowicie z samego wnętrza jego dzieła. Oczywiście Darwin nie był teologiem; był przyrodnikiem. Mówienie więc o teologii Darwina jest nieco prowokacyjne. Ale jednak pragniemy pójść tym właśnie tropem. Poszukamy natchnienia w samym tekście głównego dzieła twórcy teorii ewolucji, czyli w książce O pochodzeniu gatunków[1]. A konkretniej w dwóch cytatach umieszczonych tuż przed stroną tytułową w pierwszym wydaniu z 24 listopada 1859 roku. Rzecz ciekawa, oba umieszczone tam cytaty miały wyraźnie religijny charakter. I oba są niezmiernie interesujące dla katolickiego teologa.
Przy dzisiejszym stanie rozgorączkowania umysłów na samo wspomnienie Darwina w kontekście katolicyzmu – lub też na wzmiankę o Kościele w kontekście ewolucjonizmu – wielu czytelników wykazuje szczere zdziwienie, kiedy dowiaduje się, że w pierwotnym wydaniu fundamentalnego dzieła Darwina w dwóch pierwszych zdaniach znalazł się przymiotnik „boski” (divine) oraz określenie „teologia” (divinity), a słowo „Bóg” (God) pojawia się nawet dwa razy. A skoro tak się sprawy mają, przystąpmy do lektury.
a. Niespodziewane cytaty
Pierwszy ze wspomnianych cytatów pochodził z dzieła Williama Whewella (1794-1866), wydanego w ramach Traktatów z Bridgewater. Nazwa tych traktatów wzięła się stąd, że o ich wydanie zatroszczył się w swoim testamencie zmarły w 1829 roku angielski arystokrata, Francis Henry, hrabia Bridgewater. Hrabia zalecił przed śmiercią, aby pozostawiona przez niego kwota 8000 funtów posłużyła do sfinansowania prac na temat, jak to ujął, „potęgi, mądrości i dobroci Bożej przejawionej w akcie stworzenia”. W tamtych czasach była to ogromna suma, nic więc dziwnego, że prace postępowały nadzwyczaj sprawnie pod patronatem anglikańskich duchownych: arcybiskupa Canterbury i biskupa Londynu. Szybko zaczęło powstawać osiem takich dzieł, pośród nich właśnie książka Williama Whewella O astronomii i fizyce ogólnej[2]. To właśnie stamtąd Darwin zaczerpnął pierwsze motto wprowadzające czytelnika w jego fundamentalne dzieło. Zapoznajmy się z tym urywkiem, który w 1859 roku przygotowywał pierwszych czytelników Darwina do lektury jego przełomowej pracy O powstawaniu gatunków:
„W zakresie świata materialnego […] spostrzegamy, że wydarzenia są powodowane nie tyle przez odosobnione interwencje Bożej mocy wpływające na każdy przypadek oddzielnie, ale raczej przez ustanowienie ogólnych praw przyrody”[3].
Jaki jest sens tego zdania? Jest ono wskazówką dla chrześcijańskiego przyrodnika, i to wskazówką teologiczną. Przy naukowym poszukiwaniu przyczyn czy to jakiegoś wydarzenia, czy to ogólniejszego procesu w przyrodzie nie powinno się zakładać cudu, który Bóg miałby zdziałać osobno w każdym niewytłumaczonym jeszcze przypadku. Uwaga przyrodnika winna się raczej kierować na znalezienie przyrodniczego prawa wyjaśniającego zarówno ten przypadek, jak i wiele innych. Będzie to prawo ustalające przebieg zdarzeń w świecie przyrody.
Równie intrygujący dla teologa jest następny tekst umieszczony zaraz potem jako drugie motto całej księgi Darwina wyjaśniającej jego teorię ewolucji. Jest to tekst o wiele starszy, powstał ponad dwieście lat wcześniej, a jego autorem jest również Brytyjczyk, Francis Bacon (1561-1626). W roku 1605 wydał on dzieło dedykowane królowi angielskiemu Jakubowi, zatytułowane O postępie nauk. Tam właśnie znalazły się myśli, które tak zainspirowały jego rodaka Darwina, że ten umieścił je na początku swego epokowego dzieła:
„Niech nikt nie mniema ani nie utrzymuje – czy to z powodu fałszywej pokory, czy też źle pojmowanej skromności – że można zajść za daleko w studiach nad księgą Bożych słów albo nad księgą Bożych dzieł, a więc w teologii lub przyrodoznawstwie (divinity or philosophy). Ale raczej niech ludzie nie ustają w wysiłkach i w pogłębianiu biegłości w obu tych dziedzinach”[4].
Sensem tego z kolei tekstu jest zwrócenie uwagi na paralelizm między Biblią a naturą: jedna i druga jest księgą. Pismo Święte jest nią w sensie dosłownym: zawiera przecież spisane słowa Objawienia Bożego. Przyroda zaś jest księgą w sensie przenośnym: naturę trzeba dopiero odcyfrować, aby dowiedzieć się, jakie myśli Boże zostały w niej zawarte. A metodą jej odczytywania są nauki przyrodnicze. Francis Bacon twierdzi więc wyraźnie, że chrześcijanin o otwartym umyśle będzie śmiało czerpać z jednej i z drugiej księgi, odkrywając w Biblii Boży plan zbawienia, a w przyrodzie – Boży plan stworzenia. Nie pozostaje teraz nam nic innego, jak dokonać głębszej refleksji nad tymi teologicznymi tekstami podsuniętymi czytelnikom sto pięćdziesiąt lat temu przez samego Darwina.
Daję tu, bo nie pamiętam tego ostatniego wątku z ewolucją i DNA:
http://kopalniawiedzy.pl/powstanie-zycia-replikacja-DNA-polimeraza-nukleotydy-kominy-hydrotermalne-Christof-Mast-Dieter-Braun-Ludwig-Maximilian-University-of-Munich,10483
Według tego eksperymentu, DNA może się powielać bez aparatury komórkowej. Do tego potrzebna jest jednak polimeraza.
Podbijam i to! :)