Błogosławiony Edmund Bojanowski – patron dnia – jest przykładem, że świętość wyrasta w codzienności, wśród zmagań i podjętych obowiązków, a otwarcie na Ducha Świętego przynosi plon trwały i obfity.
A oto kilka zapisków z Dziennika bł. Edmunda Bojanowskiego
czyli zwyczajnie o niezwykłej codzienności
– Poniedziałek, 4 czerwca 1855
Delikatność budzi podziw
Przyszła do mnie matka Jagusi. Przybyła wczoraj
do Podrzecza i przez całą uroczystość wczorajszą była
w kościele, o czym nic nie wiedziałem. Nie mając jej czym
poczęstować, dałem złotówkę na posiłek w drodze.
Jagusia przy pożegnaniu nie mając nic do dania
ukochanej matce, urwała najładniejszy kwiat z ogródka
i ten przynajmniej ofiarowała jej na drogę.
Niechże tu kto powie, że delikatnych uczuć
nie ma w naszym wiejskim ludzie!
– Poniedziałek, 4 czerwca 1855
Ojcostwo Duchowe
Przybiegła Jagusia. Dałem jej obrazki św. Stanisława Kostki
i kilkanaście kart z modlitwami oznaczonymi napisem
Pamiątka ze Świętej Góry Gostyńskiej,
które ma rozdawać w swojej wiosce rodzinnej.
Dałem jej jeszcze przestrogi, rady, nauki niektóre i oświadczyłem,
ażeby jak dotąd, tak i nadal uważała mnie za ojca,
który o wszelkie dobro dla niej,
jak dla własnego dziecka starać się pragnie.
– Niedziela, 31 lipca 1853
Wrażliwość duchowa – uczy życia pięknego zawsze i pomimo wszystko.
Wieczorem przyszła Rozalia Jankowiakówna
po żywoty świetych do czytania.
Przy tej okoliczności zbudowałem się
kilku zarysami życia wiejskiego, które mi zwyczajnie opowiedziała.
Na prawdę, ludzie ci przy znoju prac najuciążliwszych
i przy prawdziwem ubóstwie, pamiętają jeszcze o zaspokajaniu
swych potrzeb duchowych, że nas tak bardzo zawstydzają.
– Środa, 12 lipca 1854
Rekolekcje
Byłem w kościele i u spowiedzi.
Podczas modlitwy przyszła mi myśl,
aby trzy obecne służebniczki posłać na rekolekcje.
Myśl ta mocno mnie zajęła i mam nadzieję tym sposobem
umocnić w pełnieniu obowiązków młode służebniczki.
– Czwartek, 22 czerwca1854
Uśmiech – Ciekawość życia i baczność ducha budzi uśmiech
Poszedłem do Ochronki. Zastałem Józefkę i Agnieszkę.
Agnieszka wcale nie tęskni, wesoła, rozmowna.
Spostrzegłem w niej rzadką żywość i baczność ducha;
gdy się cokolwiek budującego i wznioślejszego powie,
zaraz widać w niej ciekawość, żywsze wejrzenie i słodszy uśmiech.
– Środa, 27 stycznia 1858
Ubóstwo – w ubóstwie żyć wiarą
Niezmiernie mi trudno wydatki przychodzą
i nie wiem, jak na wszystko wystarczę,
ale w miłosiernej Opatrzności Bożej nadzieja.
Dodaje mi otuchy, że jedynie ku chwale Bożej
przedsięwzięte dzieło raczy Jego łaska najświętsza
wspierać i ku szczęśliwemu ustaleniu prowadzić.
Zaledwie te słowa zapisałem, a oto już Bóg
cudowny w sprawach Opatrzności swojej
zsyła mi pomoc swoją świętą!
Niespodziewanie odbieram w tej chwili z poczty
kartkę na list z 50 tal. z Grodziska!
Może dla Instytutu Gostyńskiego,
może dla Jaszkowa. W każdym razie
niech będą dzięki Opatrzności Bożej
za ten dar nieoczekiwany!
Piątek, 1 kwietnia 1853 r.
Małe sprawy – wielkie serca tworzą małe sprawy
W chwili obiadu odwiedziłem
zgromadzone w refektarzu sieroty. S. Wincentyna
do rozdzielania porcji jeszcze nie nadeszła i dzieci
podały mi łyżkę do nalewania, prosząc, abym im zupę
rozdzielił. Zakrzątnąłem się ochotnie, ale mi nie szło od ręki,
bo dzieci dla doświadczenia mojej zręczności, tłumnie
i coraz śpieszniej z porcjami nadbiegały. Ucieszyłem się,
widząc jak zlewają w garnek ze swych porcji po troszku zupy
dla ubogiego, co według przyjętego w Domu zwyczaju
codziennie czynić zwykły tylko przez ciąg Wielkiego Postu;
lecz tego roku – jak mi mówiły – doświadczyły w tym dobrym
uczynku przerwy z powodu nie pamiętam jakiego,
i stąd przedłużają jałmużnę po Wielkiej Nocy.
Kiedy zszedłem na dolny korytarz, zastałem wesoło bawiącą
się dziatwę. Siostra Angelina, pomimo widocznej słabości
zdrowia, żywy udział brała w zabawie. Mówiłem z nią
o dzieciach: jak to człowiek, choć w niezdrowiu i moralnym
znękaniu, zdaje się zdrowie czerpać i prawie się odmładza w
towarzystwie dziatek.
Wspomnieliśmy święte Zbawiciela słowa, że kto chce się odrodzić, musi się stać dziecięciem, dziecięciem ewangelicznym, bez czego nie można być
zbawionym. Liczne zwodzenia na prima aprilis niezwykłą wesołość i ruch sprawiały pomiędzy dziećmi.
Udało im się i mnie zwieść, tak iż bynajmniej nie przewidziałem żartu.
– Wtorek, 26 kwietnia 1853
Spotkanie – Warto mieć przyjaciół.
Zdziwiłem się dzisiaj, gdy wchodząc na górę po schodach,
powitało mię z wyraźną radością
i wyciągniętymi rączkami dziecię, Marynka,
która wcześniej była wielce nieśmiała
i nigdy się sama do mnie nie zbliżała.
W pierwszej chwili nie umiałem wytłumaczyć sobie
tej nagłej w dziecięciu zmiany,
aż przypomniałem sobie, iż wczoraj, na tychże schodach
właśnie w tym samym miejscu zastałem to dziecię,
jak zakłopotane usiłowało drugiemu, mniejszemu jeszcze od
siebie dziecięciu, ułatwić zejście ze schodów,
lecz samo niesilne i zbytecznym obciążone ciężarem,
ledwo nie upadło wraz z tamtym ze schodów, kiedy właśnie
nadszedłem i dopomogłem obojgu. Widać, że drobniutka ta
przysługa została w pamięci dziecka
i dziś to samo miejsce i moje spotkanie odnowiło wdzięczną
w nim pamięć, którą mi radosnym powitaniem
i już poufałym wyciągnięciem do mnie rączek okazało.
Oto dowód, jak łatwo przychylność mniejszych dzieci sobie
zjednać, byle im jakąkolwiek, troskliwość okazać.
– Poniedziałek, 14 czerwca 1859 r.
Serce za Serce
Zastanowiło mnie jedno dziewczątko ochronkowe.
W czasie, gdy rozmawiałem w izbie ochronkowej
z gospodarzami o budowie kaplicy,
dzieci ochronkowe korzystając z pogodnej chwili,
bawiły się na słońcu przed Ochronką.
Jedno tylko dziewczątko, może pięcioletnie,
zostało w izbie i nie byłbym go zauważył, gdyby nie to,
że ciągle trzymało się poły mego surduta.
Spostrzegłszy to, zapytałem miłego dziewczątka,
czemu nie zechce z drugimi na słońcu się bawić?
„O ja tu wolę! – odpowiedziało – Pan tak rzadko tutaj bywa,
toteż nie odejdę, póki Pan tu będzie”.
Jak tu nie kochać takich serdecznych dziatek!
– Poniedziałek, 19 czerwca 1854
Radość powołania
Zawitała do mnie spodziewana
ochroniarka z Baszkowa.
Było już prawie ciemno, tak,
że nawet dobrze jej twarzy widzieć nie mógł,
ale to co mówiła podobało mi się niezmiernie.
Jej żywa chęć służenia Bogu i bliźnim ubogim,
jej dziecięca wesołość i serdeczność ujęła mię ku niej.
Na pierwsze widzenie żadna z dotychczasowych
kandydatek ochronki nie uczyniła mi tak miłego wrażenia.
Jest w tym dziewczęciu coś niezwykłego,
coś wielce świątobliwego.
– Wtorek, 19 kwietnia 1853
Oddać Bogu – Wszystko w ręku Boga
Wieczorem
do modlitw moich zwyczajnych
dodałem serdeczne modły dziękczynne
za dzień tak szczęśliwie spędzony,
w którym mi Bóg tyle miłosierdzia
i swej cudownej Opatrzności okazał.
O Boże! Jakże serce moje przepełnione jest pociechą!
Nie daj, abym się przeto czuł już bezpiecznym,
bo właśnie mogłoby nas prędkie zasmucenie spotkać.
Owszem, jak w każdym smutku
pokrzepiasz mnie nadzieją bliskiej pociechy,
tak w dniu pociechy uzbrój mnie gotowością
na wszelkie przygody,
abym zawsze z wolą Twoją świętą zgadzać się umiał.
– Sobota, 9 kwietnia 1853
Szacunek – dla każdego
Z Muszyńskim stolarzem obliczyłem robotę
do obu domków instytutowych. Podzieliłem się z nim
moim obiadem, przy którym mnię zastał,
bo nie pojmuję jak można w gościnności robić wyłączenia.
Jeżeli jednych spraszamy na obiady, to tych,
których Bóg nadarzy, przede wszystkim ugościć winniśmy.
_________________________________
i więcej na stronie Sióstr Służebniczek :
myśli z Dziennika bł. E. Bojanowskiego cz. 2.
myśli z Dziennika bł. E. Bojanowskiego cz. 3
_____________________________________
Balsam.
… bo czarny chleb z wodą smakuje polskiej duszy katolickiej najbardziej …
Dobrześ to zauważyła.
Zrobiłam ”sało”- surowa słonina w soli i ziołach ułozona w kamiennym garnku by leżała w lodówce. Jakie to pyszne z czarnym chlebem, jak kawior. Na Ukrainie nazywa się to ukraińskim kawiorem.
Ukraińcy przetrwają z tym każdy głód wojenny, bo można to zasłoikować na lata.
Zakopują to też w ziemii w garnkach.