Ten tekst publikowałem już kilka lat temu, ale zauważyłem, że mimo upływu czasu nic nie traci na swej aktualności, a nawet wręcz przeciwnie.
Pisałem już o tym kiedyś, ale powtórzę jeszcze raz, bo mam nieodparte wrażenie, że wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy, albo ten fakt ignoruje: ZAWSZE mamy jakieś alternatywy do wyboru i ZAWSZE dokonujemy ich wartościowania, odwołując się do jakiegoś hierarchicznego systemu wartości. Nawet przy tak banalnych, codziennych czynnościach jak jedzenie posiłków czy zakupy dokonujemy wartościowania alternatyw. Zależnie od wyznawanej przez nas hierarchii wartości, o tym co zjemy lub kupimy decyduje smak, wygląd, cena, walory odżywcze, popularność produktu, zdrowie albo jakieś inne wartości, które wyżej cenimy od pozostałych. Bez względu na to, czy sobie to uświadamiamy, czy nie, nasz system wartości jest jednym z głównych motorów naszych wyborów, działań i zachowań, a tym samym ma znaczący wpływ na ich konsekwencje, także te długofalowe.
Nie inaczej było z udziałem naszych przodków w licznych powstaniach i wojnach, jak Powstanie Warszawskie, oraz obchodami pamięci tamtych wydarzeń. Gdy zadajemy sobie pytanie, czy warto było walczyć i ginąć w tych wszystkich przegranych powstaniach i wojnach, i czy warto uroczyście obchodzić pamięć tamtych wydarzeń, to także dokonujemy wartościowania możliwych alternatyw, odwołując się do własnego, hierarchicznego systemu wartości. Jeśli ktoś uznaje, że nie warto, to oznacza ni mniej, ni więcej, że w jego aksjologii są wartości wyższe od wolności, godności, honoru i niepodległości narodowej, które żołnierze tamtych powstań i wojen cenili nad życie.
Wbrew temu co twierdzi lewacka, antypolska propaganda, świętując pamięć tych wydarzeń historycznych, nie czcimy jakiegoś obłąkańczego kultu klęski i męczeństwa, lecz czcimy te właśnie wartości. Upamiętniamy też hierarchię wartości, w której wymienione wartości zajmują najwyższe miejsca i lokują się wyżej od pieniędzy, kariery, a nawet życia. Czcimy też poświęcenie żołnierzy tych przegranych i wygranych bitew. Właśnie poświęcenie, a nie martyrologię, bo ono było postawą odpowiadającą temu hierarchicznemu systemowi wartości i dlatego jest dla nas wzorem. Mam nadzieję, że mój wywód jest klarowny i zrozumiały.
Jestem w stanie zrozumieć lewaków dowodzących w swej argumentacji bezsens np. poświęcenia powstańców warszawskich i deprecjonujących obchody kolejnych rocznic wybuchu Powstania Warszawskiego. W ich systemie aksjologicznym najwyższe miejsca zajmuje ich obłąkana ideologia i władza, a naród jest dla nich tylko przedmiotem eksploatacji i obróbki ideologicznej, dlatego wartości, o których wspominałem, są dla nich kłopotliwe i starają się je wymazać ze świadomości Polaków wyśmiewając i zohydzając je. Dlatego też bohaterstwo nazywają bohaterszczyzną i absurdalną brawurą, poświęcenie powstańców w walce o wolność bezsensowną rzezią i martyrologią, patriotyzm faszyzmem itd. Na marginesie pozwolę sobie zauważyć, że taką samą propagandę stosują lewacy względem katolickiego kultu świętych i męczenników za wiarę, twierdząc, że jest to wręcz masochistyczny kult cierpienia. Otóż nic z tego nasze rodzime Marxy i Engelsy. Tu także chodzi o hierarchiczny system wartości, w którym nieśmiertelność duszy, dobro i prawda lokują się wyżej od życia doczesnego. Chodzi też o postawy i wzorce osobowe odpowiadające temu systemowi wartości. Wróćmy jednak do głównego wątku.
Jak wspomniałem, u lewaków taka argumentacja mnie nie dziwi, zdumiewa mnie jednak u ludzi mieniących się patriotami. Jeśli uważają, że nie warto było walczyć w Powstaniu Warszawskim i nie warto świętować pamięci tego wydarzenia, to znaczy, że w ich systemie aksjologicznym są jakieś wyższe wartości niż te, w obronie których walczyli i ginęli powstańcy. Chętnie bym się dowiedział, jakie to są wartości i dlaczego uważają się za patriotów?
U owych przeciwników świętowania rocznic Powstania Warszawskiego pojawił się argument, że takie obchody to kult klęski. Czy zatem ową nadrzędną wartością jest zwycięstwo? Jeśli tak, to taką samą wartość ma zwycięstwo w walce o wolność i niepodległość, jak w konkursie piosenki, jedzeniu hot dogów, lub pchełkach sportowych, a nawet w takich kategoriach jak najniższy przyrost naturalny, najniższe średnie zarobki, największy obszar ubóstwa, największa inwigilacja obywateli, najbardziej przeregulowany i skomplikowany system podatkowy (w Polsce reguluje go około 16 tys. przepisów), wielkość emigracji zarobkowej, średnia krótkość życia mieszkańca, zużycie sieci przesyłowych i transportowych. No to co, świętujemy? Przecież w tych kategoriach należymy do europejskich liderów, a więc zwyciężamy! Każdy w miarę rozsądnie myślący człowiek musi zauważyć, że coś tu się nie zgadza. Zwycięstwo jest wartością względną i podrzędną wobec stawki w rozgrywce, w której staramy się wygrać. Musimy najpierw określić, co jest stawką w grze, a następnie, odnosząc się do naszego systemu wartości, określić czym jest wygrana w tej rozgrywce: czy jest nią honor czy życie?, godność czy pieniądze?, wolność czy pełna micha?. Czymś zupełnie innym jest wybór strategii prowadzącej do zwycięstwa, która może być błędna, a czymś zupełnie innym jest, będąc wiernym swojemu systemowi wartości, przystąpić do rozgrywki o najwyższą stawkę i to bez względu na koszta. To są dwa zupełnie różne porządki, które krytycy Powstania Warszawskiego i obchodów jego pamięci, beztrosko ze sobą mieszają.
Oczywiście, ludzie mogą wyznawać bardzo różne systemy wartości i bazując na nich bardzo różnie oceniać Powstanie Warszawskie i inne wydarzenia historyczne, jednak, wbrew temu co sądzą postmoderniści, różne systemy aksjologiczne nie są równoprawne, tak ze względów etycznych, jak i czysto pragmatycznych, funkcjonalnych. Zresztą, spróbujcie sobie odpowiedzieć na kilka pytań. Czy degradując takie wartości jak wolność, godność, honor i niepodległość, oraz rezygnując z ich obrony chronimy skutecznie inne wartości, które stawiamy ponad tamte? Czy rezygnując z obrony tych wartości, polscy przedsiębiorcy niszczeni przez bezprawie i drapieżność ZUS, fiskusa i lokalnych kacyków zapewnili sobie dobrobyt i bezpieczeństwo i czy zapewnili je sobie obecnie bezrobotni pracownicy PGR-ów i zakładów pracy (nierzadko dobrze funkcjonujących) zlikwidowanych arbitralnymi decyzjami naszych władców? Czy ludzie umierający z powodu fatalnego stanu naszej opieki zdrowotnej i braku pieniędzy na lekarstwa, ginący w wypadkach drogowych i kolejowych z powodu zaniedbań w konserwacji i modernizacji infrastruktury, albo samobójcy, których liczba intensywnie rośnie, ocalili swe życie? Czy zapewniliśmy naszym dzieciom lepszą, bezpieczną i dostatnią przyszłość, skoro brakuje dla nich pracy, a ścieżki awansu zawodowego i społecznego są zamknięte przez „lepiej urodzonych” ? Nie zapominajmy też o gigantycznych długach, które zaciągnęli nasi władcy, a które nasze dzieci, wnuki i prawnuki będą musieli spłacać. Podobnych pytań możecie sobie zadać jeszcze wiele, ale na wszystkie znajdziecie tą samą odpowiedź: NIE.
Niewolnikowi należy się tylko tyle, ile jego pan i właściciel zechce mu dać.
Obserwując dyskusję na temat Powstania Warszawskiego i obchodów kolejnej jego rocznicy, doszedłem do bardzo przykrych wniosków, że hierarchia wartości, która dla uczestników kolejnych powstań, orląt lwowskich, ochotników ginących na przedpolach Warszawy w 1920-ym roku, żołnierzy Wrześcia, członków konspiracji i państwa podziemnego podczas okupacji niemieckiej, warszawskich powstańców, oraz żołnierzy wyklętych była oczywista, dla wielu współczesnych Polaków jest zupełnie niezrozumiała. To przewartościowanie jest niewątpliwym „dorobkiem” III RP. Po 1989-ym roku naszym władcom udało się wyhodować całą populację niemal doskonałych niewolników, dla których takie wartości jak wolność, honor, godność i niepodległość mają niewielkie znaczenie, i którzy na dodatek są dumni ze swego statusu.
Dziękuję za odtrutkę w Tym dniu.
Kiedy mówimy o lewakach, przyporządkowujemy ich do tej małej grupki agentury medialnej w meinstremowych w mediach które mają zadane nas prowokować do oburzenia.
Ja bym tego w ogóle nie komentowała bo szkoda czasu.
Tymczasem większość z nich to też ludzie;
No i miałem se kupić pewną gazetę ale już nie kupię:
Szczególiki.
Skąd k oni mają kasę? A mają. To widać i czuć. Ano właśnie dlatego, że pozytywistycznie się układają.
Bym napisał więcej, i by Państwo poczuli nareszcie moje bogate słownictwo ale przez wzgląd na katolickość portalu…
Od 20 minuty.
Jakbym tam był to bym dał mu polsko i romantycznie w ryj.
Słabi mózgowo katolicy. Gdyby tak myśleć, wszelcy męczennicy Kościoła nie mieliby usprawiedliwienia. To nie było samobójstwo- Powstańcy nie mieli wyjścia, bo Niemcy i tak wybiliby mieszkańców do nogi na co są dowody- Niemcy w innym mieście też zagonili mieszkańców do kopania okopów przed sowietami, a potem wszystkich zastrzelili by nie byli V kolumną, gdyby zaś mieszkańcy nie poszli do tych prac, też ponieśliby śmierć. Mieszkańcy Warszawy wiedząc to nie zgłosili się do kopania okopów, co ich już skazało na śmierć, woleli więc zginąć z bronią w ręku. To mówiła mi przed śmiercią teściowa, która brała udział w Powstaniu.
To, że Powstanie nic nam nie dało z punktu widzenia tego świata też kwalifikuje go jako czyn męczeński i nazywanie tego XIX mrzonką jest głupie. Polska nie pcha się do mesjaństwa, ono na ten naród przychodzi samo, a analogie się narzucają- też mamy wewnętrznych judaszów, faryzeuszy i Piłatów, fałszerzy naszej historii, oraz małą grupkę wyznawców, naśladowców i apostołów, a owoce tego widzimy po czasie.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Tradycja,_Rodzina_i_W%C5%82asno%C5%9B%C4%87
http://www.tfp.org/
http://en.wikipedia.org/wiki/American_Society_for_the_Defense_of_Tradition,_Family_and_Property
Chyba też to jest z nimi powiązane;
http://www.citizengo.org/pl/node/1
Mają też niestety lekkie zboczenie tradycjonalistyczne i zapędzają się w nim czasem za daleko.
Dziękuję, że Pani napisała tych parę słów.
Ja się noszę z notką. Ale łatwo nie będzie, bo temat trudny.
Głównym powodem napisania przeze mnie tego tekstu, były tego typu opinie, które wypowiadają uczestnicy tej rozmowy. Pełno jest w nich półprawd i zwykłych fałszerstw, oraz relatywizmu moralnego i poznawczego.
Przejawem takiego relatywizmu jest przenoszenie odpowiedzialności za zbrodnię z jej sprawcy, na ofiarę. Wedłóg tych Panów, za zbrodnie dokonywane przez najeźdźców odpowiedzialni są ci, którzy ośmielili się stawić najeźdźcy opór.
Za wytracenie polskich elit przez okupantów niemieckich i sowieckich obarczają winą przywódców AK, państwa podziemnego i samych powstańców, chociaż pozostałe podawane przez nich przykłady (Katyń, Oświęcim, wywózki na wschód itd.) pokazują, że likwidacj polskich elit była metodyczną akcją prowadzoną przez obu okupantów niezależnie od tego, czy stawialiśmy jakiś opór, czy nie. Po prostu była motywowana względami ideologicznymi.
Kolejny fałsz, to powtarzany często (także w tej rozmowie) pogląd, że gdyby polkie elity przedwojenne przetrwały wojnę, to miały by znaczący, pozytywny wpływ na kształt peerelowskiej rzeczywistości, chociaż doświadczenie PRL-u pokazało, że do procesów decyzyjnych w państwie dopuszczani byli (i to tylko na niższych szczeblach decyzyjnych)tylko ci przedstawiciele przedwojennych elit, którzy w pełni i bezkrytycznie zaakceptowali ideologię komunistyczną i stosowali się do polityki partii komunistycznej.
Najbardziej zdumiewa mnie to, że ten relatywizm moralny i poznawczy tak często i chętnie jest ubierany w chrześcijańskie, ewangeliczne i ekumeniczne(?) szaty.
Dziękuję.
Z jednej strony człowiek się cieszy jak czyta taki komentarz – no właśnie, no właśnie! nie tylko ja to zauważyłem; z drugiej – porażająca jest to świadomość.