Zamieszczam poniżej świetny tekst napisany przez Grzegorza Musiała już kilka miesięcy temu, który jednak pokazuje szerszy kontekst tego, co dzieje się na Ukrainie. Jego artykuł został na życzenie niezalezna.pl ocenzurowany przez KSD, jak i felieton ks. Isakowicza-Zaleskiego. Link do źródła: http://blogmedia24.pl/node/66869.
Światem rządzą inne osobistości, niż wyobrażają sobie ci,
którzy nie mogą zajrzeć za jego kulisy”
(Beniamin Disraeli)
Ukraina – między Czerwonym Smokiem a Czarną Pantera
Chyba już nikt spośród rozumnych Polaków, kto swej wiedzy nie czerpie wyłącznie z politpoprawnych me(n)diów tzw. „głównego ścieku”, nie ma wątpliwości, że Majdańska rewolta na Ukrainie jest dziełem tego samego międzynarodowego lobby ideologicznego, które podobny „gniew ludu” przeciwko „tyranowi” wzniecało kolejno w Iraku, w Libii, Egipcie a obecnie – w imię podobnego „wsparcia”, oferowanego przez „wolny świat” – inspiruje w Syrii rozwałkę do niedawna wolnego i dobrze prosperującego państwa przez tak zwanych „rebeliantów”. Sama amerykańska sekretarz stanu, pani Victoria Nuland, dnia 13 grudnia 2013 r. nie kryła wobec dziennikarzy zgromadzonych w National Press Clubie w Waszyngtonie, że USA “zainwestowało 5 miliardów dolarów w agitację na Ukrainie.” Ta sama dama została też przypadkiem sfilmowana, gdy rozmawiając z ambasadorem USA na Ukrainie Geoffrey’em Pyattem o „zarządzaniu” tzw. „partiami opozycyjnymi” Ukrainy, wyraziła się: „Fuck European Union!” (“Pierdo*** UE) – wyrażając w ten kulturalny sposób swe niezadowolenie z niedostatecznego, w porównaniu z USA, zaangażowania Brukseli w obalenie dotychczasowych władz na Ukrainie. W przeciwieństwie bowiem do Amerykanów, których celem jest udostępnienie Ukrainy dla grabieży jej gospodarki i zasobów przez amerykańskie banki i korporacje oraz wprowadzenie jej do NATO – dla uzyskania baz wojskowych tuż przy rosyjskiej granicy – Europejczycy zdali sobie sprawę, że zbyt jawne „przejmowanie Ukrainy” może mieć dla nich zgubne skutki, gdyby Rosja zmniejszyła dostawy ropy i gazu ziemnego do Europy. W związku z tym, Unia na jakiś czas podkuliła ogon i przyhamowała w zapędach „demokratyzacyjnych”, a nawet miała ochotę całkiem odstąpić od wywoływania protestów na Ukrainie.
Nowy Porządek Świata
Celowo napisałem, że to jest środowisko „ideologiczne”, a nie polityczne, gdyż to, co wyprawiają ci poukrywani jako „doradcy”, „eksperci” lub „prezesi” rozmaitych „organizacji ponadnarodowych”, macherzy od wdrażania mniej lub bardziej jawnych „strategii światowych”, nie ma już nic wspólnego z tym czy tamtym poważnym politycznym ugrupowaniem, w dawnym sensie tego słowa, z konkretnym stronnictwem czy polityczną opcją „prawicową”, „lewicową” lub „liberalną”… Te etykietki można dziś wrzucić do kosza – posługują się nimi, dla mącenia nam w głowach, już tylko znani z głębi swych przemyśleń tzw. mainstreamowi dziennikarze. Zaś stanowiący jedynie 2% populacji świata, gang globalistycznych „filutów” – wg. terminologii Stanisława Michalkiewicza – to gang najbogatszych łobuzów związanych z domami panującymi, z przemysłem finansowym, ubezpieczeniowym, wydobywczym, farmaceutycznym i naftowym, dążący do wzniecania, gdzie się tylko da, rozruchów, przewrotów, prowokacji – bo, jak mawia stare przysłowie, w mętnej wodzie łowi się najlepiej. Znajdują oni niewysłowioną rozkosz w pociąganiu za sznurki wszelkich wojen, przewrotów, masakr, sycąc się poczuciem wszechwładzy i gardząc wszystkim, co do niedawna stanowiło o potrzebie etyczności w polityce i co łączy się ze świętością praw ludzkich, samostanowieniem narodów, nienaruszalnością granic, śmieją się usadowieni wysoko, na swych kapłańskich tronach, z nas, hen na dole, trzymających się wciąż jakichś zasad, podziałów i pojęć, nieprzystających do świata ich absolutnego kosmopolityzmu i odrzuconych chrześcijańskich wartości.
W przemówieniu z 11 września 1992 r. prezydent George Bush senior, tę chuliganerię światową, której mafia bankierska, nazywana już powszechnie „banksterami”, jest nieledwie małą częścią, malowniczo nazwał Nowym Porządkiem Świata. Zaś jego towarzysz tajnej walki o „tysiąc punktów świetlnych”, Zbigniew Brzeziński, na użytek telewizyjnej gawiedzi, której wszystko można do ogłupionych rozrywką łbów wcisnąć, Nowym Porządkiem Świata określił „dążenie światowych elit, w kierunku stworzenia systemu światowego, który rozciąga się równomiernie we wszystkich częściach świata, gdzie władza jest w rękach komunistycznych rządów”. Brzmi to niewinnie, bo niby – skierowane jest to przeciw komunizmowi. Jednak w obecnym świecie, w którym jawnego ustroju komunistycznego już prawie nie ma, ostrze „wolnego świata” – reprezentowanego przez Waszyngton, Izrael i Brukselę –łatwo skierować np. w Putina czy innego legalnie wybranego przywódcę państwowego, jeśli tylko nazwać go „dyktatorem” i oskarżyć o sympatyzowanie z komunizmem (tak było np. z Kaddafim, a teraz jest z Janukowyczem). Taka definicja Nowego Porządku Światowego – przedstawiająca go jako ruch dobroczynnych „wybrańców”, „obrońców uciśnionych mas”, będący wcieleniem najwyższych ideałów „demokracji” – jest tylko retorycznym frazesem, elementem ogłupiania, które widzimy dziś na Ukrainie i któremu, niestety, ulegli również politycy polscy. Znacznie brutalniej bowiem, rzeczywiste cele Nowego Porządku Światowego – jako ruchu wyłonienia nowej arystokracji, mogącej zarządzać ludami, które pozbawia się suwerenności i narodowego samostanowienia, ujawnił inny jego współtwórca, Dawid Rockefeller:
„Jesteśmy wdzięczni wydawcom Washington Post, New York Times, Time Magazine i innym wielkim publikacjom, których menadżerowie uczestniczyli w naszych spotkaniach i dotrzymali swych obietnic zachowania dyskrecji przez blisko 40 lat. Byłoby dla nas niemożliwością zrealizowanie naszego planu budowy światowego rządu, jeśli bylibyśmy w tym czasie przedmiotem zainteresowania prasy. Dziś jednak świat jest już dużo bardziej wyrafinowany i przygotowany do organizacji rządu światowego. Idea ponadnarodowej suwerenności elit intelektualnych i światowych bankierów jest z całą pewnością korzystniejsza od narodowego samostanowienia, praktykowanego w minionych stuleciach”. (1991)
I dodaje:
Znajdujemy się na pograniczu globalnej przemiany. Wszystko czego potrzebujemy, to odpowiedni kryzys, a narody zaakceptują Nowy Porządek Świata. (1991)
Trilateral Commission
Jednym z najpotężniejszych ramion wykonawczych Nowego Porządku Świata jest Komisja Trójstronna (Trilateral Commission) – kolos o ogromnych możliwościach finansowych, kontrolujący dwadzieścia największych światowych koncernów w USA, Europie i Japonii a także większość globalistycznych fundacji, na czele z wszechpotężnym IREXem (odpowiedzialnym za światową indoktrynację globalistyczną, w tym gender). Komisja Trójstronna, założona w 1972 r. przez Dawida Rockefellera, Zbigniewa Brzezińskiego i Henry Kissingera w posiadłości Rockefellerów Hudson Valley jako organizacja prywatna, skupia dziś amerykańskich, europejskich i japońskich technokratów z najwyższych kręgów władzy finansowo-politycznej, stawiając sobie za cel wdrażanie technologii i teorii wspierających hegemonię świata opartego na dominacji wybranych elit technokratyczno-pragmantycznych, a także tworzenie zaplecza tej władzy: biurokracji państwowej, ponadnarodowych korporacji, związków zawodowych, partii politycznych, centrów uniwersyteckich i mediów, sprzyjających tej ideologii. Wśród światowych członków Komisji Trójstronnej, prócz wyżej wymienionych, widzimy Jimmy’ego Cartera czy Billa Clintona; warto też przyjrzeć się polskim nazwiskom: Marka Belki, Janusza Palikota, Wandy Rapaczyńskiej, Andrzeja Olechowskiego czy naczelnego redaktora „Polityki” Jerzego Baczyńskiego. Ich obecność w tym specyficznym gremium daje do myślenia nad wpływem, jaki zapewne wywierają na bieg wielu spraw wewnętrznych i polityki zagranicznej naszego kraju. Pamiętajmy, że parę miesięcy temu, 27 października 2013 r., 37-e Europejskie Spotkanie Komisji Trójstronnej odbyło się w Krakowie. Na zaproszenie Aleksandra Kwaśniewskiego – członka innego wpływowego gremium globalistów, Rady Atlantyckiej (Atlantic Council) – uczestniczył w nim również minister spraw zagranicznych Ukrainy, Leonid Kożara… Czy w tej sytuacji, podnoszone ostatnio przez Władimira Putina zarzuty, iż „demonstranci z kijowskiego Majdanu szkoleni byli w Polsce i na Litwie” – brzmią do końca bezpodstawnie?
Trilateral Coimmission jawi się wiec nie tylko jako ważna, bodaj najważniejsza, globalna organizacja stapiająca interesy światowych elit politycznych i ekonomicznych dla „akumulacji kapitału w skali globu” – jak opisuje ich cele opiniotwórcze pismo angielskie „Review of International Studies” (12/1986) – ale jest również „stowarzyszeniem myśli” (tego wyrażenia użył w 1975 r. późniejszy premier Francji, Jacques Chirac). Jest marksistowskim upiorem – światowym „biurem politycznym” globalizmu, ideologiczną nadbudową dla jednego państwa i jednego rządu światowego. W swych książkach, nader szybko tłumaczonych na język polski, Zbigniew Brzeziński szkicuje zarys tego demona, w postaci apodyktycznej, groźnie jednowymiarowej ideologii, która łamie prawa jednostki w imię „praw” jakiegoś zbiorowego molocha, totalitarnego mechanizmu zarządzania społeczeństwami. W wydanej jeszcze w 1970 r. książce ”Between Two Ages” opisuje on przyszłość Zachodu w erze technokracji, słowami szokującymi każdego zdrowo myślącego mieszkańca planety:
Nad społeczeństwem dominować będzie elita, (…) która, dla osiągnięcia swoich politycznych celów, nie będzie wzbraniać się przed stosowaniem najnowocześniejszych technik kształtowania publicznych zachowań i utrzymywania społeczeństwa pod ścisłą kontrolą i inwigilacją.
W wydanej siedem lat później „Wielkiej Szachownicy” – ten sam autor, piórem szaleńca opętanego wizją jakiejś upajającej starcze zmysły globalnej rewolty, kreśli podział świata na 3 makroregiony: trzy mega-kartele w miejsce dotychczasowego podziału dwuosiowego: USA – ZSRR, mające opierać się na trzech filarach supermocarstw: USA, Eurazji i Japonii. Sam tytuł „Wielka Szachownica” pochodzi od tezy, że świat jest podzielony na figury i zwykłe pionki – czyli państwa i „państewka”. Polsce nie daje się tu nawet statusu pionka. Czeka ją całkowity niebyt państwowości i suwerenności. Eurazja jest tą szachownicą „na której w przyszłości rozegra się walka o globalną hegemonię.” Szczególną role w tym procesie odgrywa Ukraina – gdyż przejście Ukrainy do obozu prozachodniego osłabi Moskwę – nie tylko, jeśli chodzi o politykę zagraniczną, ale również „postawi pod znakiem zapytania polityczną, ekonomiczną i militarną zdolność Rosji do przeżycia”. Bez Ukrainy, Rosja skazana jest na bolesny upadek „w geopolityczną nieważność, a ostatecznie nawet na zniknięcie” – konkluduje Brzeziński.
Łakomy kąsek
Z Rosją wiąże Ukrainę nie tylko długa wspólna historia, która sięga aż do Rusi Kijowskiej w 9. wieku, lecz również dzisiejsze ścisłe stosunki gospodarcze. Rosja jest największym partnerem handlowym Ukrainy. Największa część dzisiejszej Ukrainy była w minionych trzystu latach rosyjskim, ewentualnie radzieckim terenem państwa. W tym czasie dokonała się znaczna wymiana społeczeństwa: 17 procent ludności ukraińskiej jest pochodzenia rosyjskiego, prawie połowa mówi po rosyjsku. Przemysł ciężki Wschodniej Ukrainy, stworzony w czasach ZSRR, jest ściśle powiązany z rosyjskim i zerwanie tych więzi będzie miało katastrofalne skutki dla obydwu krajów. Do tego dochodzi strategiczne znaczenie Ukrainy: rzecz nie tylko w ropie i gazie ( – aż 80 % rosyjskiego eksportu, będącego dla Rosji głównym źródłem dewiz, przepływa przez ukraińskie rurociągi) ale również, punktem oparcia dla rosyjskiej floty czarnomorskiej jest Sewastopol, leżący na terytorium ukraińskim.
Nawet bez państw bałtyckich i Polski, Rosja, która utrzymałaby kontrolę nad Ukrainą, mogłaby dążyć ciągle jeszcze do przywództwa samodzielnego euroazjatyckiego mocarstwa…. Ale bez Ukrainy z jej 52 milionami braci i sióstr, każda próba Moskwy odbudowania euroazjatyckiego mocarstwa, grozi uwikłaniem Rosji w długie konflikty z narodowo i religijnie zmotywowanymi Niesłowianami – pisze, co ciekawe, socjalista Czwartej Międzynarodówki, Peter Schwartz.
Przypomnienie najżywotniejszych interesów Rosji, ulokowanych w tym regionie, pozwala w całej grozie ujrzeć słowa Brzezińskiego, o trwającej co najmniej od 1994 r. – na przekór interesom Rosji i lawinowo rosnącej – tendencji USA „przypisania amerykańsko-ukraińskim stosunkom najwyższego priorytetu i pomocy Ukrainie w zachowaniu jej nowej narodowej wolności”. W swym najnowszym, i już wydanym po polsku dziele „Strategic Vision: America and the Crisis of Global Power”, Brzeziński, zatroskany o losy świata, pochyla się nad kadencją prezydencką Baracka Obamy, widząc w nim gwaranta – skuteczniejszego niż George Bush Jr. – zachowania w najbliższym czasie „absolutnie dominującej roli Stanów Zjednoczonych nad globem ziemskim”. Scenariusz wprowadzania tej dominacji jest do znudzenia taki sam. Najpierw, w wybranym rejonie kuli ziemskiej, zaczynają się burdy wzniecane przez „nieznanych sprawców”, potem – rewolta uliczna pod hasłem „walki z tyranem”, następnie tropienie tegoż, dopadnięcie go i rytualny mord – bo do praworządnego procesu i cywilizowanego wyroku zwykle nie zniżają się najęci do mokrej roboty spece od „zaprowadzania demokracji”. W końcu, następuje powołanie rządu, który jest „po myśli” „spragnionego demokracji” społeczeństwa, choć w rzeczywistości to marionetka, utrzymywania na czas „wdrażania nowych dyrektyw centrali” – patrz Włochy, Grecja, Libia, Egipt, teraz – Ukraina… Cóż, „wybory demokratyczne” to figura retoryczna. Takimi drobiazgami w skali „Wielkiej Szachownicy” poważni „politycy” się nie zajmują.
Kulisy tych strategii, opisał w styczniu 2003 r. amerykański ambasador w Uzbekistanie, John Herbst, który przez całe lata wspomagał transfery setek milionów dolarów, przelewanych autokratycznemu prezydentowi Islamowi Karimowi „w zamian” za bazę wojskową dla USA, do kontroli nad Afganistanem. Zapewnił on Kongres USA, w przemówieniu podczas swego zaprzysiężenia na ambasadora w Kijowie (został w nim w latach 2003-2006), iż w przypadku zaprzysiężenia „będzie robił wszystko, co możliwe, aby baczyć na ukraińskie władze, czy zagwarantowały kandydatom na prezydenta równe szanse oraz żeby przygotowania do wyborów jak i same wybory przeprowadzone zostały w sposób wolny i sprawiedliwy”. Inaczej mówiąc – pełna kontrola amerykańskiej ambasady nad wewnętrznymi sprawami Ukrainy. W samych tylko latach 2003-2004 rząd amerykański wydał 65 milionów dolarów, aby dopomóc ukraińskiej opozycji dojść do władzy. Potwierdzili to przedstawiciele ówczesnego rządu. Dalsze miliony nadeszły z prywatnych fundacji, jak fundacja Sorosa, oraz od rządów europejskich. Naturalnie, pieniądze te nigdy nie płyną bezpośrednio do partii politycznych, lecz służą pośrednio „wspieraniu demokracji”, jak to stale podkreśla rząd amerykański. Jest publiczną tajemnicą (nieustająco powtarzał to Janukowycz i nadal powtarza Putin) – że na Ukrainie fundusze te służyły prawie wyłącznie wspieraniu opozycji, wpływając do fundacji i organizacji użyteczności publicznej, które doradzały opozycji i wyposażały ją w najnowocześniejsze środki techniczne, kształcąc aktywistów oraz sztaby wyborcze. Również podróże przywódców opozycji do amerykańskich polityków, finansowane były z tych pieniędzy. Bezwzględną determinację USA w pilnowaniu swoich interesów w Europie, opisał z iście wojskowym wdziękiem Wesley Clark – w latach 1997–2000 naczelny dowódca Połączonych Sił Zbrojnych NATO w Europie:
Przestrzegam Europejczyków przed łudzeniem się, że Stany Zjednoczone miałyby – tworząc Nowy Porządek Świata – jakiekolwiek skrupuły, gdyby ich interesy były zagrożone, a zaszłaby konieczność interwencji wojskowej w Europie, przeciwnie: Użyto by wszelkich środków, łącznie z bronią atomową. Ogólnie biorąc, dążeniem USA jest utrzymanie w większości krajów biedy, oprócz tego skorumpowanych, lecz posłusznych reżimów. Zakładam jednak, iż Stany Zjednoczone interweniowałyby także w Europie Zachodniej, choć dziś może się to niektórym ludziom wydawać absurdalnym przypuszczeniem. Stany Zjednoczone nie tolerowałyby długo istnienia w Europie supermocarstwa nuklearnego czy ekonomicznego.
Hegemoniczne zakusy USA, z równym wdziękiem zdradziła w czerwcu 2006 r. inna amerykańska specjalistka od przerabiania porządku światowego na mielonkę, Condoleeza Rice. Na konferencji prasowej, zorganizowanej w czasie inauguracji terminalu ropy Baku-Tbilisi-Ceyhan (Turcja) oraz w szczytowym czasie sponsorowanego przez Anglo-Amerykanów izraelskiego oblężenia Libanu – przedstawiła ona mapę zrestrukturyzowanego Bliskiego Wschodu, określonego przez nią jako „Nowy Bliski Wschód” – w miejsce starego, odchodzącego do lamusa dawnego „Bliskiego Wschodu.” Wspólnie z premierem Izraela Ehudem Olmertem, poinformowała międzynarodowe media, że projekt „Nowego Bliskiego Wschodu” właśnie został zapoczątkowany w Libanie. „To, co widzimy tutaj [w odniesieniu do zniszczenia Libanu i izraelskich ataków na Liban] – to są w pewnym sensie „bóle porodowe” Nowego Bliskiego Wschodu i „cokolwiek nie zrobimy [czyli Stany Zjednoczone], jest pewne, że idziemy w kierunku Nowego Bliskiego Wschodu [i] nie powrócimy do starego” – oznajmiła, nie zdobywając się na choćby cień współczucia wobec wywołanej tą strategią masakry Libanu i cierpień jego mieszkańców (Mahdi Darius Nazemroaya http://www.patriotfreedom.org/news_20110227_2236/the-map-of-the-new-middle-east/ ). Ta Anglo-Amerykańsko-Izraelska „mapa drogowa” jasno wskazuje, że dla globalistycznego gangu wejście do Azji Środkowej prowadzi przez Nowy Bliski Wschód, rozumiany jako „klamra południowej Rosji” czy rosyjska „bliska zagranica”: przez Kaukaz (Gruzję, Azerbejdżan, Armenię), Kazachstan, Uzbekistan, Kirgistan, Tadżykistan, Turkmenistan, Afganistan oraz część Iranu i Turcji. Tędy otwiera się możliwość wymierzenia śmiertelnego ciosu w najczulsze podbrzusze Rosji. Nieoceniony Brzeziński chwali koncepcję nowoczesnego Bliskiego Wschodu, jako „dźwigni kontroli regionu”, który nazywa „Bałkanami Eurazji”. Ukraina nie jest w tej układance wymieniona – ale tylko dlatego, że trzeba po to sięgnąć do jeszcze innej bajki. Chodzi bowiem o rzecz arcyważną: kontrolę nad decydującymi obszarami światowego zaopatrzenia w energię, nad ropą naftową i gazem. Przypomnijmy, że Unia Europejska prawie 20 % swego importu ropy i 44 % gazu uzyskuje z Rosji, a z tego 80 % płynie przez ukraińskie rurociągi…
„Konflikt o rudę z Lotaryngii i węgiel z Zagłębia Rury, przyczynił się w znacznym stopniu do wybuchu I Wojny Światowej” – przypomina Peter Schwartz.
Zagubienie polityków polskich
Wobec tylko naszkicowanych, niezliczonych wątków, składających się na obraz „kryzysu ukraińskiego”, trudno wprost uwierzyć, że od samego początku Polska i część Zachodu bezkrytycznie kibicuje „rebeliantom”! Jakby nie czytali choćby tych paru książek, które tu wymieniam i jakby jedynym ich zadaniem było mizdrzenie się do kamer i wygadywanie głupstw w programach Jakuba Wojewódzkiego czy Olejnik. Z przykrością przychodziło słuchać tego, co na kijowskim Majdanie wygadywali w minionych miesiącach nasi prawicowi politycy, z – niestety! – Jarosławem Kaczyńskim na czele, wykrzykującym komunały w rodzaju: „nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy!” lub „Ukraina potrzebuje Europy, Europa-Ukrainy”. Jakie żenujące były ich płaskie polityczne diagnozy, a zwłaszcza obracane na wszystkie strony słowo „demokracja”, którą, jakoby, właśnie prawica Polska przyniesie Ukrainie… Brzmi to jak kiepski żart, kiedy zarazem widziało się tych, zaiste, spragnionych demokracji Ukraińców spod czarno-czerwonych sztandarów UPA, którymi wymachiwały nie tylko banderowskie bojówki we Lwowie, podczas tamtejszych demonstracji „patriotycznych”, ale też potężna straż obywatelska chroniąca wejścia do kijowskiego parlamentu, w czasie „detronizacji” Janukowycza. A nam wydawało się, że przynajmniej wschodnia, prawosławna Ukraina, wolna jest od banderowskiej zarazy…
Lecz to nie jedyny objaw politycznej tępoty, jaką w ostatnim czasie wykazywali się politycy polskiej prawicy, ilekroć padło słowo „Ukraina”. Jeden przez drugiego pędzili mądrzyć się przed kamerami, a co powiedzieli, to głupiej. A we wszystkim, jaskrawo przeświecało spoza ich myślenia, iż prawdę powiedziawszy – niewiele, poza niektórymi hasłami, dzieli ich w tym populistycznym szale od Platformy Obywatelskiej. Jednak brednie Tuska czy Komorowskiego, np. o „zapewnieniach Obamy” o „ochronie dla Polski” – pomijam, bo gędźba trzcin na wietrze więcej ma w sobie treści, niż ich ględzenie. Boli jednak, gdy „nasz polityk”, z prawa – w tym wypadku Mariusz Błaszczyk – zastanawia się w telewizyjnym programie „Z każdej strony” (do tego, wdając się w dialogi z zasłużonym dla lewicowego betonu dziennikarzem), czy „Unia Europejska zechce wywrzeć odpowiedni nacisk na przyjęcie Ukrainy do strefy wolnego świata?”. Hm, jeszcze niedawno gorąco oskarżał Unię o „zniewalaniu ideologią gender” czy o „łamaniu praw dziecka w łonie matki” – a tu nagle Unia – to „strefa wolności”? Czy jakieś dalsze wolty tego rodzaju poseł Błaszczyk i jemu podobni, mają w zanadrzu? Wolałbym to wiedzieć przed następnymi wyborami. A jakie, jeszcze dwa tygodnie temu, widział on najskuteczniejsze narzędzie dla rozwiązania konfliktu na Ukrainie? – Sankcje dla oligarchów! Oto recepta Błaszczyka, zapewne całkiem przypadkowo zbiegająca się z identycznie brzmiącymi „receptami” posłów SLD i Platformy. W radiu zaś, jego rozentuzjazmowany kolega, Janusz Dziedziczak, woła z Majdanu prze telefon, jaki szczęśliwy jest on i inni delegaci polskiej pawicy, mogąc wobec Ukrainy pełnić rolę „ambasadorów demokracji…”…
Jest w tym zachowaniu pycha, wyrastająca z kompleksów – że oto wreszcie polityk polski może być dawcą „dla gorszych” – dla „biednych braci Ukraińców” – czegoś „lepszego”, co „my, wcześniej” dostaliśmy z Zachodu. Oto możemy być przekazicielami – samej demokracji!! Ach, jak to pięknie brzmi! Ale czy zastanowili się choć przez chwilę nad tym słowem? Co to jest – ta demokracja? Czy to jest wciąż ten piękny, ateński ideał (choć w Atenach dotyczył on tylko 20 000 uprzywilejowanych posiadaczy niewolników) – czy raczej brukselski „gorący żużel”, którym niejedne ręce, w tym polskie, hiszpańskie, greckie – nieźle się już poparzyły. I że już boski Plato ostrzegał przed demokracją, jako dużym, bardzo głupim i bardzo trudnym do oswojenia zwierzęciem… O tym ani słowa. Żadna wiedza nie płynie z gładkiej, pustej gadki polityków, nauczonych paru frazesów „demokratycznych” – bo to bezpieczne – tak dla prawicy Kaczyńskiego, jak dla pseudo-prawicy Tuska, i w tym samozachowawczym uniku, niestety, obaj dotychczasowi przeciwnicy znajdują zadziwiająca zgodność…. Dość, że Dziedziczak zaznaczył – i na tym chyba kończy się jego głębsza wiedza historyczna o problemach Ukrainy – iż, oczywiście, nie zamierzają „prowadzić rozmów z nacjonalistami, banderowcami”… Uff, przynajmniej tyle.
Czerwony Smok i Czarna Pantera
Tylko ślepiec, opchany oficjalną papką, nie widzi głębokiej, i o wiele bardziej przerażającej, niż na razie to się wydaje, prawdy: że dziś na Ukrainie starły się w śmiertelnym uścisku dwie mroczne potęgi: jedna to Czerwony Smok, który dotąd sprawował niepodzielną władzę nad tymi ziemiami, i którego do niedawna symbolizował Janukowicz, po części z Putinem, a druga – to Czarna Pantera. Ciemna siła pełznąca z Zachodu, której agentury, obecne w tym konflikcie i za niego wspólodpowiedzialne, starałem się opisać. Dwie to są barwy – czarna i czerwona – które zawiera (zapewne przez przypadek) flaga OUN-UPA, organizacji ukraińskiej, która do 1939 r. zabijała polskich urzędników, a potem zajęła się masakrowaniem setek tysięcy polskich współobywateli na Wołyniu. Niestety – podczas gdy politycy wielkiego, cynicznego formatu – Jose Barroso, Angela Merkel czy Obama – zdają się jasno widzieć skalę tych zmagań i przeogromną stawkę, jaka za nim i stoi (tylko dzieki tej wiedzy, żadna ze stron na razie nie rzuciła w drugą bombą atomową) – to polscy politycy jak dzieci, powtarzają swój grzeczny wierszyk o „obronie demokracji”, a czasem któryś (ostatnio – Radosław Sikorski) groźnie tupnie nóżką, przestrzegając Putina przed „skąpaniem Ukrainy we krwi”. W imię fałszywie postawionego problemu – gdzie „zły Putin” chce pognębić „dobrych opozycjonistów”, a Zachód i Polska winni wspierać „rodzącą się na Ukrainie demokrację” – gotowi są wesprzeć każdego, kto na ulicy głośno krzyknie „wolność” lub „Ukraina” i pomacha ukraińskim sztandarem, choć potem okazuje się, że to banderowiec. Takie ośmieszenie grozi każdemu, kto zaniecha zgłębienia i zrozumienia prawdziwych, niezwykle głębokich i i powikłanych mechanizmów ukraińskiej prowokacji – skutkujące wciągnięciem Polski w awanturę, na płaskim, jednowymiarowym poziomie tabloidu. To głupota niewybaczalna, a skutki jej mogą ciągnąć się za Polską latami. W żadnych planach polityków Zachodu, Polska nie jest bowiem rozpatrywana jako element strategiczny. Może jedynie zaszkodzić sobie, wpychając palec między drzwi, wciąż jeszcze oddzielające Czerwonego Smoka od Czarnej Pantery. Wystarczająco jasno o roli takich „państewek”, jeśli trzymać się podziału Brzezińskiego, wyraził się inny przyjezdny mesjasz z USA – pan Stephen Sestanovitch, „ekspert” jeszcze jednego klubu bankierów i prawników globalistycznych – tzw. Council on Foreign Affairs (Rady Stosunków Zagranicznych).
Niby gołąbek pokoju, nadleciał z Waszyngtonu na krótko przed upadkiem Janukowycza i podczas briefingu, zorganizowanego przez kijowski odpowiednik tego środowiska, zupełnie nie krył zamiarów Czarnej Pantery wobec Ukrainy. Największe jego zatroskanie wzbudziło widmo ukraińskiego bankructwa. „Ukraińska gospodarka, już na koniec ubiegłego roku, była w bardzo złym stanie i trzy miesiące rewolucji nie poprawiły jej perspektyw” – stwierdził, dodając kwaśno, że jak dotąd ani UE ani Międzynarodowy Fundusz Walutowy nie przedstawiły swoich pomysłów. Rodzą się więc pytania – nie tylko wobec Unii, ale również USA „i ich ministrów finansów” – dodaje przytomnie, mając – w przypadku USA – na myśli chyba panią Janet Yellen, nominowaną ostatnio na przewodniczącą Rezerwy Federalnej USA – „co mogą zrobić, aby pomóc Ukrainie”. I kończy swe rozważania propozycją, od której cierpną plecy: „W grę mógłby wchodzić pakiet podobny do tego, jaki przygotowano dla Grecji (…) – oznajmia wyrok śmierci na niezależną gospodarkę oraz polityczną suwerenność Ukrainy. „Ciężar przygotowania tego pakietu spoczywać będzie musiał na państwach starej Unii i na USA” – dodaje, odbierając wszelkie nadzieje polskim politykom, także tym z kręgu Jarosława Kaczyńskiego, na odegranie jakiejkolwiek znaczniejszej roli w tym procesie. Na wypadek jednak, gdyby się łudzili, Sestanovitch oznajmia, że „nic z tego”. „Nie mają takich zasobów ani tak znacznych wpływów, jak kraje zachodniej Europy, aby pomóc nowemu rządowi Ukrainy w uniknięciu bankructwa”. http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Amerykanski-ekspert-porozumienie-Janukowycza-z-opozycja-to-przegrana-Putina,wid,16426240,wiadomosc.html
Więc – albo Ukraina da się przerobić na model kieszonkowy, zdatny, by go wsadzić do portfela Unii, albo – nie będzie Ukrainy. Przynajmniej – z punktu widzenia Czarnej Pantery.
Co na to Czerwony Smok?
Najbliższy czas pokaże.
Grzegorz Musiał
3 marca 2014 r.
Gdybym posługiwał się językiem Asadowa, zaadresowałbym ten tekst “do agentów i idiotów” na Legionie zamieszczających czarną propagandę. Gdybym posługiwał się językiem Circ, wyraziłbym zaskoczenie i napisał “nie wiedziałem, że na Legionie jest tylu idiotów”.
Jestem jednak sobą, więc w swoim języku napiszę, że obrana przez Legion opcja polityczna i sposób jej obrony koreluje z niezalezna.pl i środowiskiem Sakiewicza, przekazem skorumpowanych dziennikarzy masowych mediów, łącznie z GW. Za naszą wschodnią granicą rodzi się właśnie brunatny faszystowski potworek wspierany przez USA i finansowany przez żydowskie banki (prezydent Poroszenko w pierwszą podróż zagraniczną udał się do Izraela na rozmowy z Netanjahu). Sikorski i Kaczyński razem z liderami Swobody wykrzykiwali “chwała Ukrainie!”, “chwała bohaterom!” – to samo, co te dziewczynki z tasakiem i siekierą w rękach linkowane przez Ptasznika. Pierwsze skrzypce grają tam dzisiaj ci banderowscy liderzy z Majdanu, ale partytura nie jest napisana przez nich. Gdy Halszka nazwała ich ukraińską swołoczą, została ocenzurowana i potem zbanowana na Legionie jako wróg Polski. Znający świetnie tematykę banderowskich mordów Lju też został zbanowany. Teraz Circ pisze, że Legion to “jedyne w sieci apolityczne forum” (śmiech na sali), a jest przypadkowo tak samo niezależny od polityki jak niezalezna.pl. Zbanowany również tutaj Janusz Górzyński napisał deklarację wiary i sumienia dla nauczycieli i pedagogów. Jest linkowana na tysiącach stron i komentowana publicznie przez Kluzik-Rostkowską forsującą “neutralność światopoglądową” w edukacji, a p. Janusz ma na Legionie zakneblowane usta. Wstyd! Piszę to aby Szanowna Redakcja otrzeźwiała, bo wspiera właśnie sojusz z diabłem, którego chce unikać.
Panie,
A otwórz sobie Pan swój portal, na którym takie tuzy intelektu jak wymienione przez Pana będą poloneza wodzić zamiast wypłakiwać się tu w rękaw.
Jesteście przeraźliwie nudni i prymitywni.
Linia tego portalu jest taka jaka jest i jeśli Panu nie odpowiada to Pan tu nie bywaj.
Idź se Pan pogadaj z towarzyszami-patriotami z WSI albo załóż Pan następny portal Jedynie Prawdziwie Patriotyczny Konwenient Narodowo Słowiański Wszechpolski, na który pies z kulawą nogą ,zresztą słusznie,nie przyjdzie.
Ja na przykład nie bywam na portalu gajowego Maruchy, który to portal (i Gajowego) uważam za sowiecką agenturę.
I to jest koniec tematu.
A Pan się uparł żeby tu koniecznie naprostowywać.
Już się rzygać chce…
Ma Pan jakieś zastrzeżenia do intelektu autora tego tekstu? Umieszcza Pan autora tekstu i mnie w WSI i na portalu Maruchy? To świadczy o problemach z Pana intelektem, niestety.
Circ o autorze listu pisała kiedyś, że ma intelektualną i duchową klasę, należy do ludzi świadomych i wykształconych, czyli elity, a elitami się nie pogardza, bo to ludzie tworzący trendy umysłowe. Nazwała go autorytetem duchowym i wybitnym autorem. Widzę, że Pan ma odmienne zdanie.
Dodam, zapewne nie w temacie, że przekaz od Ducha Św. jest prosty i logiczny, a demony lubią kręcić, zwodzić i sobie zaprzeczać. Tak zresztą wsypują się kłamcy w wymiarze sprawiedliwości, że plączą się w zeznaniach.
Powtórzę.
Rzygać się chce.
Proszę też spokojnie przyjąć do wiadomości, że Pańska argumentacja na nic.
Pozostanę przy swoim zdaniu będąc całkowicie odpornym na Pańskie elukubracje.
Przy(co za idiotyzm) demonach.
Bardzo szanuję Grzesia, ale widzę pewne braki i nieporządek w tym tekście co utrudnia jasne skonkludowanie całości. Ten tekst to nic nowego, każdy internauta to wie, tylko co z tego wynika?
Teraz to wyjaśnię.
Zróbmy eksperyment – wyrwijmy fragment z kontekstu i zobaczmy co widać kiedy podłożymy inny kontekst.
Naszym ćwiczebnym kontekstem będzie taka myśl;- Jeśli celem strategicznym Polski byłoby zbudowanie uni państw Srodkowej Europy (o ile uda nam się wybrać do władzy ludzi którzy podpiszą Deklarację Wiary), to zarówno Rosja, Ameryka, i Niemcy musiałyby nie tylko zwrócić nam suwerenność, a Chiny i Wschód wziąć pod uwagę nowego partnera w grze, ale i wziąć z nas przykład w uczciwym rządzeniu, co osłabiłoby wszelkie smoki i pantery, przechyliłoby wagę.
Rosja bez Ukrainy przestałaby wtedy być zagrażającym nam mocarstwem, Niemcy straciłyby partnera w Rosji do budowy hegemoni w UE bo Rosja stałaby się słaba, UE przestałaby mieć sens i moc bez silnych sojuszem z Rosją Niemiec dyktujących warunki, Ameryka musiałaby w Europie dogadywać się przede wszystkim z nami (Niemcy i tak boleśnie wolały Rosję)a my jako silna unia moglibyśmy stawiać Ameryce, Rosji i Niemcom warunki na zasadach partnerskich- nie militarne, ale moralne.
Linkowany cytat gra wtedy na naszą korzyść, bez względu na to jakie Ameryka ma zamysły. I nawet wydaje mi się prawdopodobne, że Ameryka zmęczona rywalizacją z Rosją i zaniepokojona budowaniem jej sojuszu z Niemcami właśnie taki scenariusz zobaczyła z tym że zakłada korupcję naszych durnych władz, zarówno SLD, PO a przede wszystkim PISu, co może jej się wymknąć.
Wszystko więc zależy pd tego, czy Deklaracja Wiary pójdzie przez Polskę jak płomień, czy my dostrzeżemy jej moc. I czy dostrzeżemy tę szansę jaka się przed nami rysuje- tu Kaczyński ma rację, że bez sojuszu z wolną Ukrainą nam się to nie uda, nie ma zaś racji w tym, że czyni Ameryce jakieś poddańcze obietnice. Ameryka i tak ma interes realizując właśnie ten scenariusz, bo nawet jak nie skorzysta, to zyska koniec kosztownego wyścigu z Rosją jednoczącą się z Niemcami i odsunie widmo zepchnięcia na całkowity margines przez przyszłe mocarstwo Euroazjatyckie pod protektoratem Rosji i Niemiec.
Ja się dziwię, że Grześ nie wziął tego scenariusza pod uwagę. Jemu powinno to przyjść do głowy. Tego się po nim spodziewałam. Tymczasem coś go zaćmiło.
Może ma jeszcze trochę do przepracowania.
Prorocze słowa Romana Dmowskiego:
Roman Dmowski chyba nie utrzymałby się na Ekspedycie jako bloger. Według Dmowskiego nie masz Circ za grosz wyobraźni, przedstawiając sielankowo sojusz z wolną Ukrainą po oderwaniu jej od Rosji. Ciekawe czy Zapinio przypisze mu prymitywizm i powiązania z WSI.
Zapinio już powiedział co miał do powiedzenia więc , w odróżnieniu jak widać, nie będzie bił piany.
Ja uważałem,uważam i uważać będę Rosję/Sowiety za wroga no.1 i nic tego mniemania nie zmieni.
Koniec.
Ponieważ Pan się podpiera Dmowskim to ja się podeprę Władysławem Studnickim:
Widząc rosyjską czerń z zapałem machającą portretami Lenina,Stalina, czerwonymi gwiazdami, flagami Rosji i co tam jeszcze mają, bredzącą o Imperium, ćwiczącą atak jądrowy na Warszawę i Amsterdam widać, że grabieżcza natura “Słowian” nic a nic się nie zmieniła.
Poruszyciel napisał:
* * *
Rozumiem, że zarówno dla autorów notki, jak i komentarza to postsowiecko-rosyjskie imperium zła na czele z tow. płk. KGB Putinem mordującym swoich i cudzych obywateli — po tych masowych zbrodniach stało się postbolszewicko-rosyjskim antyglobalnym towarzystwem anielskim…
Czyżby dlatego, że mający niemal nieograniczoną władzę dyktator tow. Putin zamieścił na czele postsowieckiej cerkwi swojego agenta z KGB zamieszanego w różne przestępstwa?
A może dlatego, że ostatnio obiecuje wierzącym w tow. Putina różnym ogłupionym rosyjską propagandą katolickim “fellow travelers”, “попутчикoм” oraz jakimś innym ortodoksom — wyzwolenie od diabelskiego kapitalizmu i nawrócenie na wielbiące go jako rosyjskiego cara prawosławie?
Tyle tylko, że piszący o “antydiabelskim sojuszu” z tow. carem Putinem zapominają o tym, że tow. Putin zgromadził już około 40 milardów dolarów. Czyli nie tylko morduje, lecz także i rabuje swój kraj, tak samo jak wrogi Musiałowi “globalistyczny gang”, czy postbolszewia w PRL-bis.
W dodatku, najbliższymi współpracownikami zbrukanego krwią swoich i nie tylko swoich współobywateli Putina ciągle są osoby z tej samej grupy etnicznej, która po drugiej stronie automatycznie jest zaliczana przez autora do “globalistycznego gangu”… [sic!]
Pozwolę sobie tu trochę strawestować autora notki Grzegorza Musiała i zapytać wierzących w dobrego tow. płk. KGB Putina: jeżeli nie „Jest w tym zachowaniu pycha, wyrastająca z kompleksów” – to co w takiej wierze jest?
Czy rzeczywiście jedynym lekarstwem na ograniczajączy wolność i często wręcz żerujący na narodach globalizm jest postmarksistowski upiór z KGB i krwawy dyktator?
Stalin nowym sowiecko-rosyjskim świętym homo sovieticusa
Do tego zespołu malarskiego tworzącego w stylu realizmu socjalistycznego dołączył ostatnio Estafij Żakow, przełożony cerkwi w miejscowości Strielno pod Sankt-Petersburgiem.
Żakow namalował i powiesił w swojej cerkwi ikonę wyobrażającą sowieckiego przywódcę i jednocześnie zbrodniarza Józefa Stalina w towarzystwie błogosławionej Matriony Moskiewskiej…
Zdaniem autora Żakowa ikona przedstawia Stalina, który ponoć jesienią 1941 roku miał odwiedzić błogosławioną Matrionę Moskiewską, by poradzić się jej czy za każdą cenę powinien bronić Moskwy przed wojskami niemieckimi, które doszły niemal do przedmieść stolicy państwa sowieckiego, zaledwie 20 km od Kremla.
Dmowski miał rację, bo nie ma ludzkiej siły. To był przenikliwy człowiek, ale był ateistą, stąd nie wierzył w siłę Boską. Jego wyobraźnia nie operowała więc w tych istotnych przestrzeniach, choć był i tak na tyle mądry, a nawet mądrzejszy od letnich katolików, bo doceniał katolicyzm jako siłę spajającą naród.
Czy ty Poruszycielu nie przywiązujesz do ludzkich sił zbyt wielkiej wagi, podobnie jak Dmowski?
A tak ładnie napisałeś kiedyś o darwinizmie.
Poruszycielu, nie odpowiedziałeś na to czy uznajesz moją wizję za słuszną i możliwą.
Nie wiesz co Dmowski powiedziałby dziś, mając tę wiedzę i te doświadczenia. Umysł mędrca nie myśli schematami, których ty uporczywie szukasz, jak i zaczepki.
Powtarzasz ten argument wielokrotnie. My też wielokrotnie dowodziliśmy, że żadnego diabła nie popieramy.
Czy ty tu robisz jakąś prowokację, czy jesteś umysłowo zafiksowany?
Rozmowa z Poruszycielem mnie nerwowo rozwala.
Czuję się jakbym pisała z botem.
Podpora z Władysława Studnickiego jest bardzo dobra, tylko nie wiem, co Pan nią podpiera, bo notka jest o Ukrainie.
Z Pana komentarza wynika, że Pan z artykułu nic nie zrozumiał i pisze nie na temat. Z brudnego palca wyssał Pan pro-putinowskie sympatie autora artykułu i jego widzenie postbolszewii jako aniołów. A w temacie Ukrainy ani słowa. Null.
Następne Pana fantasmagorie obrażające autora będę kasował.
Naszym przyjacielem obecnie nie są Niemcy, nie jest Rosja, ani nie jest nim Ukraina. To, co napisałaś, jest sielanką bez wyobraźni (za Dmowskim).
Twój mądry umysł odrzuca nawet A=A jako szkodliwą regułę, gdy jest Tobie nie na rękę.
napisał:
“Pan z artykułu nic nie zrozumiał i pisze nie na temat. Z brudnego palca wyssał”… [sic!]
Świetna odpowiedź – wręcz godna zawodowego propagandzisty…
Słyszałem też już o takich Polakach co wysysali coś z mlekiem matek…
Obecnie nie i nigdy nie będą przy takiej władzy zarówno polskiej, jak i innych państw, ale szukamy jakiegoś rozwiązania, nie dla Tuska, Komorowskiego, bo i tak nas nie posłuchają, nawet nie Kaczyńskiego, bo on wprawdzie chce tej uni państw środka, ale w polityczno-militarnym porozumieniu z tą władzą w Ameryce która nam się nie podoba.
Szukamy jakiegoś wyjścia zgodnego z naszym polskim sumieniem. Wpierw więc musimy wygrać walkę z wrogami i idiotami u siebie.
Orban im się urwał, więc i my możemy. Orban nieraz pukał do polskich drzwi, ale były zamknięte, nawet Kaczyński mu odmówił. Klaus też nie chciał do Europy i usiłował namówić Polskę by iść razem, ale Kaczyński był ślepy, jego intencje są więc nieznane nam.
Jak naród ukraiński zobaczy że idziemy z Węgrami i Czechami pod sztandarem Chrystusa, będzie jak za Polski jagiellońskiej. Rosja się nie odważy nas zaatakować, a Niemcy zostaną wstrzymane przez Europę, bo Europa boi się Rosji.
To nie jest myślenie naiwne, ale realistyczne. Jeśli masz się za katolika, nie możesz nie przyznać mi racji, bo w tej opcji nie zawieramy sojuszu z żadnym diabłem. Rosją też kręci zły duch.
Powiedz mi-dlaczego Putin krył sprawców smoleńskiego mordu?
Tak
Ponieważ sam jest jednym ze sprawców. Pozostali są w Polsce i na Zachodzie.
Więc jaką strategię na przyszłość proponujesz dla Polski? Jakiej wizji mamy bronić?
Praktyczne korzyści płynące z szaleństwa
Nie mam gotowej odpowiedzi na pytanie, czy warto było rozpoczynać powstanie w Warszawie. Denerwują mnie wywody mędrców, którzy potrafią przewidzieć bieg wydarzeń już siedemdziesiąt lat po nich i odmieniając na wszelkie sposoby zwrot „realpolitik” emocjonalnie uzasadniają naiwne alternatywne scenariusze wydarzeń. Z drugiej strony ofiara, jaką Warszawa poniosła była tak ogromna, że odwołania do romantycznie rozumianego Ducha wydają się o wiele za słabą odpowiedzią. Dotykamy tu pytania o sens cierpienia i bez odniesienia do Krzyża Chrystusa nie da się chyba dojść do wniosku innego niż ten, że wszystko jest absurdalne, bezsensowne. Jeśli jednak chodzi o czysto polityczne konsekwencje powstania, warto zwrócić uwagę na wydarzenia późniejsze o kilkadziesiąt lat. Kiedy na przełomie 1980 i 1981 r. Sowieci zastanawiali się, co zrobić z Polską, przed interwencją uchroniło nas m.in. to, że – jak to ujął jeden z nich – Polacy to nie szwejki. Przywódcy z Kremla nie chcieli angażować się w wojnę partyzancką z ludźmi, którzy nie oglądając się na własne straty biją się do końca. W końcu zapewne by wygrali, ale ogromnym kosztem. To – obok grożących konsekwencji ze strony USA – skutecznie ich powstrzymało. Sądzę, że dobrze jest pamiętać o tych wydarzeniach, kiedy ocenia się skutki powstania warszawskiego i wcześniejszych zrywów.
http://www.fronda.pl/blogi/nowy-autorytet-na-dzielni/praktyczne-korzysci-plynace-z-szalenstwa,39994.html
Circ – 99% racji. na wszelki wypadek nie mówię 100%, ale tak włąśnie jest – tekst autora to pisanina z pozycji nie istnienia Polskiej Racji Stanu. W tejkście autora nie ma Polski, jako strony całego konfliktu. A przecież jesteśmy tu stroną, bo chcemy przetrwać i rozwijać się, jako Polacy, a nie nadwiślańska odmiana standardowego ełropejczyka, ani też jako prywislanska odmiana sowieta. a tu, w tekście jest taka alternatywa właśnie, z dość widocznym wskazaniem na sowieta, że niby lepszy, z dwojga złego. Unia z Ukrainą to jest doskonałe wyjście, przy podmiotowości Polski – tylko kto miałby taką unię teraz zaproponować Uraińcom i dać jakieś realne gwarancje jej utrzymania z naszej strony?
Kochani nie zabierałabym głosu, bo czuję ogromny respekt dla osób tu się wypowiadających, ale wpis insane to mnie już zasmucił. Bo cóż ja, przy osobach powyżej posiadających ogromną wiedzę i tak jak ja pragnących Wolnej, bo Katolickiej Polski.
Niestety z przykrością stwierdzam, że nie zrozumieliście tekstu Grzegorza. Panie insane: pisanina ! (nota bene skąd ta pogarda?) z pozycji nie istnienia Polskiej Racji Stanu?
Ależ w tym tekście jest właśnie przedstawiona Polska Racja Stanu.
Tekst pierwotnie został umieszczony na stronie Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy i był adresowany do osób w nim zrzeszonych (księża, zakonnicy, zakonnice i dziennikarze katoliccy. Ci ostatni bardzo często zwalniani z pracy za swoją wiarę i jej obronę). Była to pierwsza część, druga nie powstała. Szybko został zdjęty, na skutek jak wyżej we wstępie do artykułu (sic).
Jestem zaskoczona, że wśród Was też nie został zrozumiany.
Przeczytajcie dokładnie Apokalipsę Św. Jana :http://www.apokalipsa.info.pl/pismo_swiete/apokalipsa_cala.htm
Następnie Orędzia Maryi, począwszy od La Salette poprzez Marię Valtortę aż do Rozalii Celakównej i Orędzi Adama-Człowieka.
Polecam też książkę Michaela H. Browna “Ostatnia godzina” , gdzie wszystkie Orędzia są przedstawione i omówione.
Również felietony Chestertona dotyczące Polski (ukłon w stronę insane).
Dopiero w świetle tego powyżej przeczytajcie artykuł Grzegorza.
By wypełniło się wszystko co w Apokalipsie, to czeka nas jeszcze przyjście Antychrysta, który zwiedzie wielu “przyoblekając Szaty Chrystusa” .
Co robi demon? Skłóca wszystkich ze wszystkimi, by się nawzajem pozabijali, zniszczyli. Osacza niedźwiedzia, bo wie, że wychowany na cywilizacji turańskiej, w swojej obronie zacznie bić, niszczyć i zabijać. Czyli wykonana
za demona (NWO?) całą robotę. Zastraszone, przerażone całe narody jak “znak ożywczej wody” przyjmą Antychrysta, który przyniesie “pokój” i “wybawienie”, pod warunkiem, że zostaną przyjęte jego zasady – jeden rząd światowy? jedna religia? , uznanie go jako Boga?. Każdy kto będzie bronił swojej tożsamości, a zwłaszcza Jezusa Chrystusa zostanie unicestwiony.
Dlatego opowiadanie się Polski po jakiejkolwiek stronie konfliktu jest krótkowzrocznością.
Wzmacniajmy Ducha (modlitwa, post, codzienna Eucharystia i Komunia – stan łaski nieustającej), ratujmy kulturę, przekazujmy naszym i dzieciom znajomym wiedzę opartą na cywilizacji łacińskiej. Bądźmy Świadectwem dla innych. Róbmy wszystko co w naszej mocy, by doczekać dnia, że inni (inne narody) kiedyś o Nas powiedzą, jak Rzymianie o pierwszych Chrześcijanach: “Jak Oni się miłują”.
Bo jak pisze w dzisiejszym komentarzu do Słowa Bożego, ojciec Gabriel od św. Mari Magdaleny: Wiara i nadzieja nie są cnotami pełnymi, bez miłości bowiem nie mogą zjednoczyć człowieka z Bogiem ani rodzić uczynków na życie wieczne.
Tylko miłość nadaje wartość wszystkiemu, i to jest owo jedno, czego potrzeba, by tak mocną była, by nic nie zdołało jej stłumić” (T.J.: W. 5, 2).
A nie ma miłości bez zaufania, i o tym trzeba pamiętać przede wszystkim czytając choćby teksty “mocnych w wierze”, którzy są daleko przed nami.
Jak mówi dzisiejsza Ewangelia:
“Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony”
Dlatego:
„I jesteśmy nieraz podobni do współczesnych Jezusowi – nieufnych i niedowierzających.”
s. Anna Maria Pudełko AP
Boże tak niewiele wiem, tak niewiele rozumiem, ale ufam i mocno wierzę, że Ty objaśnisz mi wszystko – tyle ile trzeba, bym mogła realizować zadanie, do którego powołałeś moją Duszę do życia. By mogła świadczyć o Twojej Miłości i Wielkości, jako Dobro nieskończone. Chwała Ci Panie, za ten Dar, największy z Darów, Dar poznania Ciebie.
Ale my jednoznacznie opowiadamy się po stronie Kościoła i uni z małymi sąsiadami-to żle?
Może zmyliło cię wklejenie tekstu Jałowiczora o Powstaniu- wkleiłam go by pokazać, że Rosja jeszcze w 1981 roku i później w 84 kiedy wojna nuklearna wisiała na włosku miała jak najgorsze zamiary względem Polski.
Nie znaczy to, że teraz mamy robić Powstanie.
Przecież nie będę się powtarzać za każdym razem że jestem przeciwko jakimkolwiek akcjom zbrojnym, bo pisałam to już tysiące razy.
Tekst Grzesia jawi mi się jako połowiczny, może dlatego że nie ma tej drugiej części której jestem bardzo ciekawa.
Może by tu opublikował.
Mówiłam Markulowi, że jego nieuporządkowanie intelektualne i rzucanie banami żle robi tej stronie. Już największe kłótnie są lepsze.
O coś się tam skłócili z Grzesiem, nie pamiętam o co. Wszyscy jesteśmy nerwowi, bo jedni więcej rozumieją inni mniej, inni jeszcze nie umieją czytać ze zrozumieniem- taki obraz Polski mamy teraz.
Człowiek ma prawo do błędów, choć są i granice. Górzyński np. jest tak nierówny, że Boga Ojca by wyprowadził z równowagi.
Pani Judyto – ideologia zawsze bazuje na czymś realnym. to, że mogą sobie na Ukrańcach pasożytować różne “smoki” i “pantery” wymaga tego, aby najpierw ci Ukraińcy mieli realne dążenia do prawdy, wolności, dobra, itd. te naturalne dążenia są cynicznie wykorzystywane do budowania siły politycznej przeróżnych szumowin, a z tekstu wynika, że my się mamy temu biernie przyglądać, bo zaangażowanie wepchnie nas w łapska któregoś z gangów. już w samym tytule jest sugestia, między czym a czym wybierają Ukraińcy – to fałszywa alternatywa, bo jest jeszcze opcja budowania wspólnoty ludzi wolnych, która się zupełnie gubi w obliczu tych potwornych sił ideologicznych, o których tak się autor rozpisuje.
Oczywiście, że nie.
Tekst Grzegorza pokazuje tylko tło i rys historyczny (niestety nie dokończony)
pokazuje z jakimi siłami i manipulantami mamy do czynienia.
Niestety już muszę wychodzić i dlatego nie odniosę się teraz do całości. komentarza, wrócę wieczorem to napiszę więcej. Przepraszam, ale obowiązki związane z dzisiejszą rocznicą wzywają.
Panie insane vide odpowiedź Izie, wrócę to się odniosę do Pana komentarza. Przepraszam.
Ja przyznaję Ukrainie moralne prawo do suwerenności. Jest to zgodne z moim sumieniem.
Właśnie. Nie wolno nam milczeć ze strachu. Ewangelia wymaga byśmy tym ludziom powiedzieli, że mają rację i pouczyli ich by uważali na smoki i pantery.
Po tamtej stronie są też ludzie prawi i myślący, nie wolno ich zostawiać samym sobie. Trzeba dać im choć Słowo otuchy, wspomóc lekami i krwią, jak kiedyś Węgrów, podzielić się tym co mamy, a przede wszystkim mówić prawdę o dobrym i złym i o tym, że Rosja nie ma prawa odbierać im wolności. Musimy lobbować za wolną od smoków i panter Ukrainą.
http://www.fronda.pl/a/ukrainski-intelektualista-polacy-wybaczcie-mi-wolyn,40072.html
Szanowny Insane, chyba pomieszałeś tu w jednym worku dwie sprawy.
Sprawa pierwsza. My, Polacy, chcemy być podmiotem w naszej Ojczyźnie (również mieszkając na Wyspie, ofkors). Ta nasza wola stania się podmiotem nie czyni nas stroną opisanego konfliktu. Gdybyśmy nawet byli już tym suwerennym podmiotem, też żadną stroną z automatu nie jesteśmy. Stroną, czyni nas suwerenna wola bycia stroną i czynne zaangażowanie.
Sprawa druga. Polska jest obecnie stroną, bo czynnie angażuje się po stronie Czarnej Pantery przeciwko Czerwonemu Smokowi, ku zgubie Ukrainy. Czynne zaangażowanie Polski jako strony obecnego konfliktu (niestety po stronie inicjatora i beneficjenta – pantery) zaciąga na Polskę odpowiedzialność za szkody wyrządzone Ukrainie.
Zatem, jesteśmy stroną wbrew Polskiej Racji Stanu i absolutnie nie z powodu, który podałeś w uzasadnieniu.
Wyjście, którego nie ma, nie może być doskonałym wyjściem. Może być jedynie iluzorycznym. Unia z wolnym narodem ukraińskim to polityczna fikcja, a jego wyniszczanie i okradanie to obecne realia.
Musiałabym nie być katoliczką by zatracić cnotę nadziei która każe mi wierzyć w zwycięstwo Boga, nie smoka czy pantery, pod warunkiem, że my będziemy z Bogiem współpracować. Może na to zwycięstwo przyjdzie poczekać dłużej, bo może dobrzy na Ukrainie muszą się przebudzić i im to zajmie.
Wiem jednak na pewno, że Ukraina musi być kiedyś wolna od smoka i pantery, by się wypełniło i w tym leży nadzieja Polski, bo i my jesteśmy pod tymi dwiema okupacjami.
Katolik patrzy daleko.
Opracowania krytyczne mają tę wadę, że nie zawierają tej nadziei, bo mówią o tym co jest i co każdy przecież od dawna widzi.
Podtrzymuję, że tekst Grzesia jest niepełny i chyba winien być pokazany za jednym razem w całości, jeśli mamy się o nim wypowiadać, by nie padały z boku insynuacje, że Circ czy Asadow to i tamto.
Jak naród ukraiński zobaczy że idziemy z Węgrami i Czechami pod sztandarem Chrystusa, będzie jak za Polski jagiellońskiej.
Circ zgadzam się zazwyczaj z tym co piszesz.
Ale to, to naiwność 5-cio latka.
Prędzej królowa angielska na katolicyzm się nawróci.
To już niedługo-jeszcze im kilka diecezji odejdzie do KK i wymiękną z tymi biskupkami.
http://www.fronda.pl/a/anglikanie-o-pelnej-komunii-z-kosciolem-katolickim,40063.html
W Środę Popielcową pierwszych sześciuset wiernych anglikańskich przeszło formalnie na katolicyzm. Zbulwersowani wyświęcaniem kobiet i gejów na biskupów i księży kolejni anglikanie też zapowiadają konwersję.
Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/artykul/379510,ojciec-ed-poprowadzil-swych-parafian-do-kosciola-katolickiego,1,id,t,sa.html
Tak będzie prędzej czy później, bo takie są proroctwa.
Pan Bóg działa jak 5-latek.
no cóz … według statystyk naród czeski raczej najbardziej ateistyczny a porzynajmniej agnostyczny w całej łacińskiej Europie. A jednym z dwóch filarów Polski jagiellońskiej była Litwa. Ze względu na antypolskośc obecnych Żmudzinów (bo do tego sprowadza sie aktualna ‘Litwa’)to juz większe szanse widziałbym z Białorusią. Mimo rusyfikacji to chyba najmniej zaczadzony antypolonizmem naród..
Boga statystyki nie obchodzą. Wybiera kilku i daje im światło, reszta owiec idzie za pasterzami.
Czyta Pan trochę tekstów religijnych? Po co czadzi Pan umysł statystykami?
A filarem Litwy była Polska.
To są marksistowskie bzdury. Wschodnie ludy pragną Boga, garstka została zindoktrynowana, m. in statystykami, przez komunistów.
Komu Pan wierzy, komunistom czy normalnym ludziom i Bogu? W kim pokłada Pan nadzieję?