Przeczytaj fragment książki
Święta Ruś
Religijny fundament Rosji został zbudowany przez Bizancjum. Okoliczności historyczne go zmodyfikowały, ale nie wykorzeniły. Rosja długo była krajem słabym i zagrożonym. Nie chodziło tutaj o ataki ze strony Zachodu, który zostawiał zazwyczaj Rosję w jej lasach. Nacjonalistyczna historiografia bardzo przesadnie eksponuje zagrożenie zachodnie. Za agresora uważa się Polskę, choć ona najczęściej zadowalała się obroną własnych granic, pomijając niefortunne przedsięwzięcie, które w roku 1610 doprowadziło do krótkiej okupacji Moskwy. Było to możliwe na skutek zawalenia się państwa moskiewskiego w czasie tzw. Wielkiej Smuty. Ten epizod jest podkreślany, gdyż – jak się uważa – sprowadził na ziemie ruskie największe niebezpieczeństwo nawrócenia na katolicyzm. Dlatego właśnie Sołżenicyn uważa, że agresja polska, mogąca wywołać „zmiany genetyczne”, była o wiele groźniejsza od ataków mongolskich, które pozostawiły nietknięte struktury religijne kraju. Wojska polskie i szwedzkie nie miały zazwyczaj wielkich problemów z odparciem najazdów armii rosyjskich: źle wyekwipowanych i niezdyscyplinowanych.
Tymczasem od strony stepów presja trwała nieprzerwanie przez siedem stuleci. Agresorami byli Pieczyngowie, Chazarowie, Kumanowie, Mongołowie i Tatarzy. Wszyscy – pod różnymi nazwami – praktykowali taki sam turecko-mongolski styl życia. Byli na wpół nomadycznymi hodowcami, naturalnymi wrogami osiadłych rolników. Najeżdżali ziemie ruskie od wschodu i południa od 915 r. (pierwszy atak Pieczyngów) aż do 1571, kiedy to chan krymski Girej zdobył i podpalił Moskwę. Ci doskonale zorganizowani i waleczni jeźdźcy tak naprawdę nie okupowali zajętych terenów. Nie było ich wielu, ale wyłapywali ogromne liczby jeńców, łupili miasta i wsie, pobierali pokaźny trybut[1]. W ciągu dwóch stuleci udało się im podporządkować wielkiego księcia Moskwy, czyniąc z niego kogoś na kształt wezyra oraz nadając jego rządom charakter tatarski. Pozwolili mu zatriumfować nad rywalami z Rusi centralnej. Państwo moskiewskie odzyskało niepodległość pod koniec XIV wieku, lecz aby zdusić najazdy wciąż aktywnych Tatarów, musiało wykopać na ogromnym obszarze niezliczone rowy oraz bariery z palików, a także zgromadzić armie potężniejsze od wojsk wielu potęg europejskich. Absolutyzm moskiewski narodził się z tego kontrastu pomiędzy barbarią i biedą ludu rosyjskiego a ciągłym zagrożeniem pochodzącym ze stepów.
W tym klimacie szczególnych cech nabrało rosyjskie prawosławie. Najważniejszą z nich jest zmieszanie elementów narodowych i religijnych (przymiotnik narodnyj lepiej tłumaczyć niemieckim völkisch niż francuskim national) pod batem szczególnie despotycznej autokracji.
Żaden inny kraj na świecie – poza Ziemią Świętą – nie odważył się przyznać sobie określenia święty. Nazwa „Święta Ruś” otacza aurą świętości jednocześnie ziemię, lud i państwo rosyjskie. Trzeba prześledzić jej historię[2].
(…)
Upadek Konstantynopola był uważany w Moskwie za karę niebios. Jedynym bastionem prawdziwej wiary stała się, w słowach Mowy przeciwko łacinnikom, „promienna i święta Ruś”. Małżeństwo cara Iwana III z Zofią Paleolog zostało zawiązane pod patronatem Rzymu, który pragnął zwerbować Moskwę do wyzwolicielskiej krucjaty przeciwko Turkom. W Moskwie interpretowano to inaczej: jako nową odpowiedzialność Rusi, dziedziczki Konstantynopola, czyli pełnienie misji mesjańskiej. Zbliżał się właśnie rok 7000 (czyli 1492 zgodnie z obecnym kalendarzem), który uważano za moment nadejścia Antychrysta. Wierzono w to do tego stopnia, że w cerkwiach nie wygłaszano napomnień wielkanocnych (paschalia), co było odwiecznym zwyczajem[4]. Rok przeminął i zamiast końca świata doszło do wyniesienia wielkiego księcia Iwana Wasilewicza, autokraty Wszechrusi, do godności nowego Konstantyna, a Moskwa stała się nowym Konstantynopolem lub nawet nowym Rzymem.
Na przełomie XV i XVI wieku doszło do konsolidacji tego mitu. Obrastał w rozmaite legendy, jak na przykład ta o „wpierw wezwanym” św. Andrzeju, który miał nawiedzić i poświęcić ziemię ruską; czy też ta o białym Kłobuku (mniszym kapturze) i jego cudownym pojawieniu się w Moskwie. W tym klimacie zostały wypowiedziane znane słowa Filoteusza z Pskowa: „Dwa Rzymy upadły, ale trzeci trwa i czwartego nie będzie”. „Na całym świecie jest tylko jeden car chrześcijański, car Wszechrusi”. Od tamtego czasu trwa stabilnie ideologia rosyjskiej autokracji. Misją cara stało się rozszerzanie granic królestwa prawosławnego. Nie ponosi on odpowiedzialności przed ludźmi, lecz wyłącznie przed Bogiem. Nieposłuszeństwo carowi to bunt przeciwko Bogu.
Efektem tego było przekształcenie państwa rosyjskiego w sektę. Ani pierwszy, ani drugi Rzym nigdy nie uważały się za jedynych na świecie depozytariuszy legitymizmu. Ta sekta z własnej woli zamknęła się na dwa stulecia. Ani katolicy, ani Żydzi nie mogli tam przebywać na stałe. Dla Europejczyków okresu wielkich odkryć geograficznych Ruś pozostała ziemią nieznaną. W Watykanie można oglądać szesnastowieczne mapy, które dość szczegółowo przedstawiają Europę, Amerykę i Azję. Ruś jest białą plamą. Odziedziczone po Mongołach pojęcie granicy jako bariery, której nie wolno przekraczać ani w jednym, ani w drugim kierunku, nabiera znaczenia religijnego; granica staje się murem czystości i w ten sposób się utrwala. Udało się tam dotrzeć kilku zagranicznym kupcom. Umieszczono ich w specjalnej dzielnicy i poddano ścisłej inwigilacji.
Iwan Groźny, by przywołać przykład najbardziej frapujący, udostępnia wszystkie zakamarki i kryjówki psychologii. Równie skomplikowany w swym obłędzie, co w polityce, czyniący ze swego królowania, w pewnym stopniu ze swego kraju, wzór koszmaru i prototyp żywej, niewyczerpanej halucynacji, mieszanka Mongolii i Bizancjum o zaletach oraz wadach chana i bazyliszka, potwór z demonicznymi napadami gniewu i ohydnej melancholii, rozdarty między upodobaniem do krwi a upodobaniem do skruchy, pełen jowialności wzbogaconej i zwieńczonej szyderstwem, do zbrodni czuł prawdziwą namiętność[5].
Doktryny państwa rosyjskiego rozumiane literalnie nie jawią się jako coś nadzwyczajnego. Król Anglii Henryk VIII wyznawał podobne. Opierają się one na tekstach św. Pawła (Omnis potestas a Deo) oraz na prawach cesarstwa rzymskiego, na których opierali swoją władzę wszyscy władcy europejscy. W zdumienie jednak sprawia sposób, w jaki Iwan Groźny używał ich do usprawiedliwienia bezsensownych masakr o rozmiarach nieznanych wówczas nie tylko w Europie, lecz także w świecie otomańskim, chińskim i perskim, a dokonanych na własnym narodzie. Świeżo zdobyte miasto Nowogród posiadało instytucje analogiczne do tych, jakimi szczyciły się miasta hanzeatyckie, handlowało z nimi, może nawet myślało o nawróceniu się na wyznanie unickie. Zostało za to nie tylko podbite, ale także unicestwione: mężczyźni, kobiety i dzieci[6]. Iwan IV był współczesnym Elżbiety I i Henryka III Walezjusza. Niektórzy władcy chwalili się swoją znajomością teologii (Henryk VIII i Jakub I), lecz starali się utrzymać pewną zgodność pomiędzy swoim postępowaniem moralnym a wiarą chrześcijańską. Rozziew pomiędzy szaleńczą zbrodniczością a doktrynalnie nienagannym wyznawaniem wiary przez tego cara jest krańcowym przykładem braku koherencji pomiędzy dwiema płaszczyznami, ludzką i boską, o którym mówiliśmy.
Niezwykle długi list zawierający stek zniewag, jaki Iwan Groźny napisał do księcia Kurbskiego, który dopuścił się zbrodni przejścia na stronę Polaków i ucieczki przed gniewem cara, jest wyznaniem gorliwego chrześcijanina. Oto kilka fragmentów:
Władca musi we wszystkim wykazać roztropność: być raz łagodny, raz okrutny, uczciwym okazywać miłosierdzie i łagodność zostawiając brutalność i tortury dla niegodziwych. (…) Władza carska zaś sprawowana jest za pomocą strachu, zakazów i przymusu, i zapobiega szaleństwu ludzi złych i perfidnych najsurowszymi metodami. (…) Zrozum zatem raz na zawsze różnicę, jaka istnieje między pustelnictwem, życiem monastycznym, kapłaństwem i władzą polityczną. Czy wypada, aby car nadstawiał lewy policzek, gdy uderzono go w prawy? (…) Wiem, że ci, którzy służą złu i łamią Boskie przykazania, nie tylko podlegają karze wiekuistej, ale są skazani także tutaj na wypicie kielicha gniewu Pana, słusznego gniewu Boskiego, i ponoszą rozmaite kary. (…) Wierzę więc, że ja, niewolnik, będę sądzony nie tylko za własne grzechy – umyślne i nieumyślne – ale i za grzechy moich poddanych, popełnione w wyniku mojego zaniedbania.
Nie ma tu nic do dodania, jak tylko to, że powyższe szczere wyznanie dokonało się na dworze pełnym męki, pali, szubienic, kół i innych niezliczonych narzędzi tortur. Lecz Iwan czuje, że takie postępowanie jest jego prawem i obowiązkiem. Pełni godność cara pod wezwaniem Trójcy Świętej i świętych ikon[7]. Iwanowi nie zależało na sprawiedliwości, lecz na pobożności. Dźwiga ciężar grzechów swoich poddanych i karze ich. Jest Chrystusem „o surowym oku” (jaroje oko), jednym z przedstawień ikonicznych Zbawiciela. Podwójna rola kata i świętego nabiera monstrualnych rozmiarów, ale nie wykracza poza to, czego można spodziewać się po carze. W swoim czasie Stalin nakazał wyprodukowanie filmu na cześć Iwana, który kazał ukarać bojarów.
Uderza również megalomania. Ruś widziana z perspektywy Zachodu, Chin, Persji, imperium otomańskiego była dość biedna, słabo zaludniona, pozbawiona miast typu europejskiego oraz instytucji naukowych[8]. (…)
Na innym polu odniósł jednak Iwan poważny sukces. Poprzez podporządkowanie sobie chanatu kazańskiego (1552) włączył szlachtę tatarską do ruskiego systemu hierarchicznego. Nawróciła się, aby zachować swoje posiadłości, lecz pozostała przy swoich nazwiskach[9]. Car na równi rościł sobie prawo do bycia następcą chanów, jak i bizantyjskich cesarzy. Moskwa stała się nie tylko nowym Rzymem, lecz także nowym Sarajem (dawną stolicą mongolską nad dolną Wołgą). Iwan IV przekroczył tatarski mur i otworzył drogę ruskiej ekspansji na bezkresne przestrzenie Syberii. Regularne wojska i pomocnicze oddziały kozackie stopniowo, w ciągu jednego stulecia dotarły nad brzeg Pacyfiku. Wyznaczono też granicę z Chinami.
Ziemie ruskie przez dwa wieki uważały się za królestwo boże. Zamieszkiwało je społeczeństwo doskonałe w rozumieniu sekciarskim. Obok ideału jest jednak rzeczywistość, straszna nawet w oczach Rosjan.
Srogość (groza) księcia jest jego głównym atrybutem. „Wszyscy są niewolnikami” – odpowiedział Iwan III ambasadorowi angielskiemu na pytanie o status swoich poddanych. Sprawuje nad nimi prawo życia i śmierci. Mawiano, że pewien święty zapytał Boga, dlaczego zesłał ludowi cara-kata. Bóg odpowiedział mu: „Nie znalazłem nikogo bardziej srogiego”. Car-kat jest karą za grzechy ludu, który winien być mu całkowicie, pokornie posłuszny i znosić cierpienia w milczeniu. (…)
Kiedy car Aleksy Michajłowicz próbował wraz patriarchą Nikonem wykorzenić z ludowej religii pewną liczbę przesądów, dać narodowi lepszą wersję Pisma Świętego oraz oczyszczoną liturgię, część poddanych się zbuntowała. Starowiercy oderwali się od świętego grodu, który w ich oczach nie należał już do Chrystusa, lecz do Antychrysta. Pochowali się w lasach, gdzie prześladowano ich z całą bezwzględnością, do jakiej było zdolne państwo moskiewskie.
Uchodźcie, moi drodzy
W góry, w jaskinie
Zagłębcie się, moi drodzy
W ziemskie czeluście…
Tam, gdzie nie ujrzę,
Zła tego świata[11].
Starowiercy rozpoznawali się poprzez tradycyjny znak krzyża wykonywany „dwoma palcami” a nie „trzema palcami”, jak chciał narzucić Nikon. Patriarcha Joachim tymi słowy zwracał się do schizmatyków: „Nie palimy i torturujemy was z powodu znaku krzyża i waszych modlitw, palimy was, gdyż uważacie nas za heretyków, nie okazujecie posłuszeństwa Świętej Cerkwi i żegnacie się tak, jak wam się podoba”[12]. Wtedy było już jasne, że „symfonia” pomiędzy władcą i patriarchą, która stanowiła zasadę doktrynalną w cesarstwie bizantyjskim, nie miała już racji bytu. Sobór rosyjski z 1667 roku potwierdził, że prawosławny car posiadał pełnię władzy duchowej i doczesnej. Cerkiew stała się oficjalnie instytucją państwa. Tylko car miał obowiązek prowadzenia swoich poddanych żelazną ręką ku zbawieniu, realizując w ten sposób ideał trzeciego Rzymu[13].
Przeczytaj też recenzję Filipa Memchesa
Przeczytaj recenzję na Rebelya.pl
[1] Znany rosyjski film Andriej Rublow Tarkowskiego pokazuje wyższość tatarskich wojowników. Jeździli w krótkich strzemionach z lekkim siodłem oraz drucianym wędzidłem, które nie męczy konia. Na swoje wyprawy zabierali zawsze dwa konie: jednego do jazdy, drugiego do użycia w dniu bitwy. Byli mistrzami w strzelaniu z łuku o podwójnym pręcie niosącym śmierć wrogom w promieniu 100 metrów. Chłopi padali im do stóp. Jeden z nich zdołał jednak stopić gigantyczny dzwon.
[2] A.V. Soloviev, Holy Russia, The History of a Religious-Social Idea, Gravenhage 1959.
[3] Izydor był Grekiem. Wielki książę mianował na jego miejsce Rosjanina. Był zainteresowany autokefalią Cerkwi rosyjskiej, co nastąpiło trochę później.
[4] Rosjanie – podobnie jak Bizantyjczycy – liczyli czas od stworzenia świata.
[5] E.M. Cioran, Historia i utopia, przeł. M. Bieńczyk, Warszawa 1997, s. 21. [Wyd. fr.: Histoire et Utopie, Paryż 1960, s. 42].
[6] Wyznanie unickie: biskupi Rusi zachodniej oraz Białorusi, przerażeni ewolucją Cerkwi pod rządami Iwana Groźnego, zaakceptowali zwierzchnictwo papieża pod warunkiem zachowania zwyczajów i liturgii prawosławnej. Kościół „unicki” (zwany dziś greckokatolickim) był kilkukrotnie rozwiązywany przez Moskwę, zwłaszcza za Mikołaja I i za Stalina.
[7] Correspondance entre le tsar et le Prince Andreï Kurbski passé à l’ennemi, tłumaczenie, wprowadzenie i przypisy Bernarda Marchadiera, Paryż 2012. Na temat cara Chrystusa i kata por.: A. Besançon, Le Tsarévitch immolé, Paryż 1967.
[8] W Rosji istniały stare miasta, ale nie były to ośrodki na wzór naszych grodów średniowiecznych. Stanowiły centrum sprawowania władzy (garnizony), pobożności, pielgrzymki (wokół klasztorów). Gościły kupców na wzór miast chińskich. Nie posiadały własnego prawa.
[9] Na przykład: Turgieniew, Czaadajew, Jusupow i wiele innych zdradzają pochodzenie tatarskie.
[10] A. Soloviev, op. cit., s. 24.
[11] Za Pierre’em Pascalem, Avvakum et les débuts du Raskol, Paryż 1938, s. 557. Starowiercy tysiącami popełniali zbiorowe samobójstwa. Inny poemat: “Nie ma zbawienia na tej ziemi, o nie! / Zło tylko rządzi nami, tylko zło / Śmierć tylko może nas wybawić, tylko śmierć / Nie ma Boga na tej ziemi, o nie / Nie ma kresu szaleństwo, o nie…” Ibidem.
[12] A. Soloviev, op. cit., s. 33.
[13] Ibidem, s. 37.
Cytowane za: http://www.teologiapolityczna.pl/alain-besan-on-swieta-rus/
Rosjanie – niewolnicy Putina
Ewa Kurek
***
Zob. miesięcznik „Zakazana historia”, nr 7 (11), lipiec 2014, s. 31.
Warto wiedzieć, kto pisze i z jakiego stanowiska wygłasza swoje opinie. Np. gdy ktoś pisze o górach, czy wypowiada się jako alpinista, meteorolog, czy biolog.
Z jakiej pozycji o Rosji pisze Alain Besançon. Jest byłym komunistą, członkiem partii komunistycznej, konwertytą na liberalizm. Jego przejście z komunistycznej gazety L’Express do liberalnej Commentaire zbiega się dziwnie w czasie z konwersją naszych rodzimych komunistów na liberałów, czyli przełom 80/90 (przez pewien czas pracował nawet jednocześnie dla obu – ciekawe jak godził poglądy socjalistyczne z liberalnymi). Krytykuje Kościół za to, że ten czepia się liberalizmu i nie potępia holocaustu. Jest francuskim Żydem propagującym mit o “jedyności” holocaustu, uświęconej wyjątkowości żydowskiego cierpienia.
Już po konwersji na liberalizm Besançon w liście do Michnika tak widział polskie problemy:
Jak zwykle Kościół zawadza jednym i drugim, komunistom i liberałom. Marginalizacja Kościoła na zachodni wzór jest potrzebna do osiągnięcia zachodniego bogactwa w Polsce. Trzeba wziąć pod uwagę, że słowo “święty” w ustach takiego człowieka oznacza co innego niż “święty” w ustach katolika.
My też to robimy. Mówimy, że nie będzie polskości bez katolicyzmu. W Rosji nie widzą swojej narodowości bez prawosławia.
Besançon chyba nie wiedział, że Hegel – z wykształcenia teolog, a z zawodu filozof, państwo traktował jako najdoskonalszą emanację ewoluującego i rozwijającego się boga, ludzie tworzący to państwo byli częścią tego boga, a ich myśli były myślami samego boga. Hegel poszedł więc dalej niż przypisanie sobie i Niemcom świętości, przypisał bóstwo.
Panią Ewę Kurek cenię niezwykle za dociekliwość w okrywaniu prawdy. To zdanie jednak wydaje mi się niezręczne, bo brzmi jakby aktu zamiany cara na Lenina dokonał naród rosyjski, który postanowił wymordować 40 mln swoich najlepszych ludzi (za Lenina). Komunizm został wymyślony w Niemczech, tam był przygotowywany Lenin do przeprowadzenia rewolucji, a większość jego bliskich współpracowników było pochodzenia żydowskiego, a nie rosyjskiego.
Jak KGB nawróciło się na prawosławie 2012-08-28
W związku z sojuszem Episkopatu Polski z Patriarchatem Moskiewskim warto przeczytać tekst Leszka Pietrzaka, który na początku 2012 r. ukazał się w “Gazecie Warszawskiej”. Tekst powinien byc kubłem zimnej wody na entuzjastów przesłania podpisanego w czasie politycznej i kompletnie świeckiej “oficjałki” na Zamku Królewskim w Warszawie.
W innych dzisiejszych wpisach przeczytaj komentarz “Niszczenie dialogu” oraz wywiad z ks. Jarosławem Wiśniewskim, misjonarzem z Uzbekistanu.
Wysłuchaj także fragmentu wypowiedzi dla telewizji
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Ks-Tadeusz-Isakowicz-Zaleski-Cyryl-I-to-agent-KGB,wid,14876652,wiadomosc.html?ticaid=1f10f
Z kolei artykuł pt. “Nie przeczytam przesłania agenta KGB” z wczorajszej GPC jest pod linkiem:
http://niezalezna.pl/32270-nie-przeczytam-przeslania-agenta-kgb
Jak KGB nawróciło się na prawosławie
Od kilku lat władze Kremla prowadzą akcję promocji cerkwi prawosławnej. Nie jest ona jednak wyrazem troski państwa nad kościołem. Putin i jego doradcy postanowili uczynić z cerkwi narzędzie swojej polityki, wewnętrznej i wielkomocarstwowej. Ludzie KGB-owskiego aparatu, przez lata zwalczający religię doprowadzając do moralnego upadku społeczeństwa, dziś pierwsi stają przy ołtarzu.
Niedawne prawosławne święta Bożego Narodzenia tak jak to bywa od ponad dziesięciu lat było obchodzone szczególnie uroczyście. Moskiewski Sobór Wasyla Błogosławionego wypełniony był po brzegi ludźmi rosyjskiej władzy. Rozmodleni i pełni pokory, zapalający świeczki w otoczeniu dziatwy władcy Rosji – prezydent Miedwiediew i premier Putin. Sceny te setki razy pokazały w swoich doniesieniach rosyjskie stacje telewizyjne. Cały naród musiał widzieć, że w Rosji jest rządząca władza i rządząca religia i że one szanują się nawzajem, a nawet są ze sobą w przymierzu. Skoro rządzący oraz hierarchowie rosyjskiej cerkwi odpowiedzialni za moralność ludu rosyjskiego, razem biorą udział w najważniejszych religijnych uroczystościach, to świadczy o moralności władzy. Właśnie taki przekaz, dotyczący relacji pomiędzy rosyjską władzą a rosyjską cerkwią prawosławną, od kilku lat jest obowiązującym.
Cerkiew namaszcza Putina
Putin od początku swoich rządów wysyłał cerkwi czytelne sygnały, zachęcające do zbudowania wzajemnych relacji. Dbał też o wizerunek przywódcy szczególnie troszczącego się o morale własne i swojego narodu. Zaczął także bywać w cerkwi, znalazł nawet swojego spowiednika i jak każdy rosyjski władca w przeszłości, coraz bardziej obdarowywał rosyjską cerkiew państwowymi dotacjami. Rosyjska cerkiew mogła też wchodzić w coraz to nowe obszary biznesowej aktywności i korzystała z wszelkich zwolnień podatkowych. W ostatnich latach stosunki pomiędzy cerkwią a Kremlem nabrały charakteru szczególnej współpracy obu stron. Jej specyfiką jest ścisłe współdziałanie cerkwi z tzw. resortami siłowymi. W jednym z opracowań polskiego Ośrodka Studiów Wschodnich zjawisko to scharakteryzowano następująco: „(…) Paradoksalnie największe poparcie Cerkiew znajduje wśród ministerstw siłowych. Byli prześladowcy religii prawosławnej stali się we współczesnej Rosji jednymi z większych jej orędowników. Symbolicznym wydarzeniem ilustrującym ich współpracę z resortami siłowymi było m.in. otwarcie w 2002 roku kaplicy w budynku Federalnej Służby Bezpieczeństwa na Łubiance.
Obecnie w coraz większej liczbie jednostek wojskowych pojawiają się prawosławne kaplice, a prawosławni duchowni często uczestniczą w wojskowych uroczystościach. Również Ministerstwo Spraw Zagranicznych wspiera Cerkiew w budowie kaplic na terytorium placówek dyplomatycznych i okazuje pomoc w odzyskiwaniu mienia należącego do niej przed rewolucją. (…) Przejawem uprzywilejowanej pozycji prawosławia jest demonstracyjne zaangażowanie się w kwestie religijne polityków i najwyższych urzędników państwowych na czele z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem i premierem Władimirem Putinem. Wyrazem tego jest częste i ostentacyjne (prezentowane w mediach) uczestnictwo przedstawicieli władz państwowych w najważniejszych świętach prawosławnych. Z kolei hierarchowie prawosławni biorą udział w ważnych uroczystościach państwowych”.
Putin „namaszcza” cerkiew
W ten sposób w czasach Putina rosyjska cerkiew prawosławna stała się „poręczycielem”, podtrzymującym i uwiarygodniającym jego rządy. Ale cerkiew otrzymuje za to hojną nagrodę, w postaci wszelkiego wsparcia ze strony państwa i zniesienia wszelkich ograniczeń w swojej działalności, nie tylko duszpasterskiej. Putin dał również cerkwi swoje przyzwolenie na agresywną politykę wobec innych kościołów i wyznań, jakie działają na terenie Rosji, z czego ta obficie korzysta. Tak stało się m.in. w Obwodzie Kaliningradzkim, gdzie kilka lat temu środowiska katolickie wskutek presji cerkwi na lokalne władze administracyjne zostały pozbawione możliwości odzyskania swoich dawnych świątyń, aby je z powrotem zaadoptować na potrzeby religijne. W Rosji można nawet zostać skazanym za krytykę cerkwi. W listopadzie 2011r. rosyjska prokuratura domagała się 1,5 roku koloni karnej dla kaliningradzkiego dziennikarza Borysa Obrazcowa, który zarzucił cerkwi naruszanie rosyjskiej konstytucji.
Putin „zjednoczył” cerkiew
Putin szybko zdał sobie również sprawę z tego, że cerkiew może odgrywać ważną rolę w jego polityce globalnej. Ale żeby tak było, rosyjska cerkiew musiała najpierw zostać wzmocniona. To właśnie dlatego Putin od początku swojej prezydentury był gorącym orędownikiem zjednoczenia Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej z Rosyjską Cerkwią na Uchodźstwie. Schizma w rosyjskiej cerkwi trwała bowiem od 1922r. , kiedy to w Serbii formalnie powstała niezależna Rosyjska Cerkiew na Uchodźstwie, utworzona przez prawosławnych hierarchów, którzy wyemigrowali z Rosji po rewolucji październikowej. W maju 2007r. ten strategiczny cel Kremla został przez Putina osiągnięty. Na uroczystej mszy w Katedrze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie, koncelebrowanej przez patriarchów obu cerkwi Aleksieja II i Lawrego i w obecności samego Putina ostatecznie przypieczętowano jedność rosyjskiej cerkwi.
Putin wspomaga cerkiew za granicą
Po konsultacjach z Kremlem, rosyjska cerkiew rozpoczęła na całym świecie zaplanowaną akcję chrystianizacyjną, budując swoje świątynie wszędzie tam, gdzie było to możliwe, nawet nie licząc się, czy znajdą się tam wierni wyznania prawosławnego, którzy zaludnią te świątynie. Rosyjska cerkiew dysponując potężnymi środkami, niekiedy wprost z kasy państwowej, ma coraz większe możliwości wywierania wpływu na obecność prawosławia poza jego kanonicznym terytorium. Wiele kościołów prawosławnych w innych krajach otrzymało w ostatnich latach ofertę finansowej pomocy ze strony Patriarchatu Moskiewskiego. W wielu krajach obserwujemy rosyjskie wsparcie dla budowy cerkwi prawosławnych. Z taką sytuacją mamy do czynienia także w Polsce, na Podlasiu, gdzie powstały nowe cerkwie w Białej Podlaskiej, Kodniu, Sławatyczach i Kostomłotach. W przypadku Kostomłotów mamy do czynienia z przejęciem dawnej parafii neo-unickiej. Tajemniczy darczyńcy budowy tych cerkwi z Kanady jeszcze do niedawna legitymowali się paszportami Federacji Rosyjskiej.
Korzyści Kremla z promocji cerkwi
Za polityką promowania przez Kreml cerkwi, kryje się jej znacznie skuteczniejsza kontrola niż było to w czasach ZSRR. Jej narzędziem są miliardy dolarów w postaci zwolnień podatkowych, ziemi, budynków i lokali, jakie Kreml przekazał rosyjskiej cerkwi, co uzależnia ja od władzy świeckiej. Ale narzędziem tej kontroli jest także przymykanie oczu na łamanie przez cerkiew prawa regulującego działalność gospodarczą. Putin chce aby cerkiew nie tylko sławiła jego rządy i uznawała go za nowego cara, ale chce także posłużyć się cerkwią w swojej imperialnej polityce. Wystarczy tylko, aby cerkiew rozwijała dalej swoją akcje chrystianizacyjną za granicą, a już niebawem pojawią się tam sami Rosjanie i rosyjskie interesy, które zapewne zostaną „żywotnie zagrożone”.
Taka polityka wobec cerkwi nie jest czymś nowym w rosyjskiej historii. Stanowi ona jedynie przedłużenie starej carskiej i bizantyńskiej tradycji zależności kościoła od państwa. Jednak tym razem prowadzą ją ludzie KGB-owskiego aparatu, którzy przez lata zwalczali religię doprowadzając do moralnego upadku rosyjskiego społeczeństwa.
Tekst ukazał się w „Warszawskiej Gazecie”
Cytat za: http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=6645
Lech Suchomłynow
Kilka uwag o kulturze i mentalności Post Homo Sovieticus
Cytowane za: http://suchomlynow.pl/assets/files/publikacje/Sowok-ost.pdf
Bolszewizm jest czysto rosyjską chorobą.
– Józef Piłsudski
Cytat za: http://www.pilsudski.org/portal/
Józef Piłsudski: “Nie obawiam się go u nas […] Nasi robotnicy są socjalistami, ale są też zaciekłymi Polakami i nie mają w sobie nic z internacjonalizmu Żydów rosyjskich, którzy są przywódcami ruchu […] największymi agitatorami komunistycznymi są Żydzi”
Lenin ze swoimi “przywódcami ruchu” po rewolucji uczynił marksizm państwową ideologią i był największym obrońcą czystości myśli Marksa i Engelsa – taką opinię wydał Leninowi sam Stalin. Rosyjscy poprawiacze marksizmu musieli uciekać z Rosji. Marksizm-leninizm został implantowany do Rosji z zewnątrz, ale faktem jest, że trafił na podatny grunt. We Frankfurcie neomarksiści analizowali owoce rosyjskiego bolszewizmu wobec założeń Marksa i doszli do wniosku, że Marks był za mało radykalny (mówił o tym x.prof. Guz na podstawie materiałów z ich konferencji).
Jeśli to czysto rosyjska choroba, dlaczego tyle bolszewizmu widzi Pan u Polaków, z którymi Pan rozmawia na blogach. Np. Rebeliantkę poczęstował Pan niedawno tym określeniem. A co z Chinami, Koreą Północną, Kubą? Czy to Rosjanie? Źródło choroby jest w Niemczech, bo wymyślona została przez Marksa, który czerpał z Hegla, który czerpał z Lutra. A chorują na nią nie tylko Rosjanie, również Polacy i Zachód. W żyłach takiego pana Barroso nie ma chyba ani kropli rosyjskiej krwi. Ja myślę, że wirus wywołujący tę chorobę nie rozpoznaje narodowości.
Jeszcze jedno. Choroby nie powinniśmy pozbywać się przez uśmiercenie pacjenta.
Nie rozpoznaje, ale co z tego wynika? To, że winniśmy tę chorobę rozpoznawać u ludzi i u siebie by się jej wystrzegać.
napisał:
“Jeśli to czysto rosyjska choroba, dlaczego tyle bolszewizmu widzi Pan u Polaków, z którymi Pan rozmawia na blogach.”
Niestety, bolszewicki komunizm jest chorobą niebezpieczną i zakaźną, m.in. dlatego, że pozwala różnej maści kretynom na mocno uproszczone widzenie świata.
Poza tym, Piłsudski mówił o zbrodniczych sowieckich źródłach zakażających, usiłujących komunizm rozprzestrzenić na cały świat. A my przecież mieliśmy w Polsce przez niemal 50. lat sowieckich zbrodniarzy — jako namiestników zbrodniczego bolszewizmu z sowieckiego Kremla…
I ci namiestnicy z maniakalnym uporem sowietyzowali Polskę… Wiele z tych czysto sowiecko-rosyjskich manier zostało w psychice antypolskich elit rządzących w PRL-bis…
Zresztą widzę, że muszę przypomnieć jeden z moich wcześniejszych materiałów…
* * *
Bardzo często postsowiecke bydło złożone z różnej maści komunistyczno-bolszewickich politruków uważa, że może przypominać katolikom podstawowe zasady wiary katolickiej. Ci bolszewiccy czy postbolszewiccy politrucy sądzą, że mogą wręcz żądać od katolików miłości swego komunistyczno-bolszewickiego bliźniego, więc tym samym i bolszewickich zbrodniarzy!
Zacytujmy więc tym bolszewikom uwagi o. Józefa M. Bocheńskiego, znakomitego znawcy komunizmu oraz sowieckiego bolszewizmu:
“My Polacy wiemy doskonale, że Kościół żyje na ziemi, nie w obłokch. A doświadczenie wieków nauczyło nas, że Wiary i Miłości chrześcijańskiej jest w naszych stronach — na dłuższą metę — tyle, ile zasięgu polskiego oręża.
My wiemy, że darować wolno krzywdy własne, ale — jak mówi św. Bazyli, a za nim św. Tomasz — zbytnią jest bezmyślnością puszczać płazem krzywdy Boże i bliźniego. Wiemy, że tam skąd wycofała się Rzeczypospolita, wycofał się i Krzyż, przyszło nieszczęście.”[i]
napisał:
“Jeśli to czysto rosyjska choroba, dlaczego tyle bolszewizmu widzi Pan u Polaków, z którymi Pan rozmawia na blogach. Np. Rebeliantkę poczęstował Pan niedawno tym określeniem”…
W jej przypadku, na pewno nie napisałem, że jest bolszewikiem! To jest bezpodstawny zarzut!
Poza tym, dajmy więc przykład – już z mojego blogu pod moją notką „Stalin nowym sowiecko-rosyjskim świętym homo sovieticusa”:
Jak widać, w tym przypadku mamy tutaj wydaną także i gotową diagnozę choroby umysłowej – niczym u bolszewickiego psychiatry orzekającego antysowiecką niepoczytalność w postaci pełzającej schizofrenii…
Dla komunistycznych zbrodniarzy — komunizm był i jest ich zbrodniczą religią…
Pisałe także, iż:
Warto zwrócić uwagę na to, że z postmodernizm wykształcił nawet swoją pseudo religię nazwaną „dyskordianizmem“… Bowiem, dla postmodernistów ponoć marzących o całkowitej wolności od wszelkich prawd jakie mogą im być narzucone — nawet i moralność musi być wyborem. Dlatego, postmodernistyczny dyskordianizm wykreowany w 1958 roku, często jest przedstawiany jako krzywe zwierciadło wszystkich religii świata…