Rok A, II, Dwunasta Niedziela zwykła
Patroni – Św. Akacjusz, święci Jan Fisher i Tomasz More (Morus) męcz.*, św. Paulin z Noli bp*, św. Nicetas z Remesiany, św. Eberhard z Salzburga.
Pierwsze czytanie: | Jr 20, 10-13 Pan uratował życie ubogiego z ręki złoczyńców |
Psalm responsoryjny: | Ps 69 (68), 8-9. 10 i 14ab. 17 i 33 34-35 (R.: por. 14c) |
Drugie czytanie: | Rz 5, 12-15 Adam jest typem Chrystusa |
Śpiew przed Ewangelią: | J 15, 26b. 27a |
Ewangelia: | Mt 10, 26-33 Nie bójcie się ludzi |
Kolor szat liturgicznych: Zielony
Kazanie – Bójcie się Boga -Ks. Marek Łuczak
Rozważania i homilie: Oremus · ks. M. Pohl · ks. E. Staniek · O. Gabriel od św. Marii Magdaleny OCD
Przypomnienia
PIERWSZE CZYTANIE
Jr 20, 10-13 Pan uratował życie ubogiego z ręki złoczyńców
Czytanie z Księgi proroka Jeremiasza
Rzekł Jeremiasz:
«Słyszałem oszczerstwo wielu: „Trwoga dokoła! Donieście, donieśmy na niego!” Wszyscy zaprzyjaźnieni ze mną wypatrują mojego upadku: „Może on da się zwieść, tak że go zwyciężymy i wywrzemy swą pomstę na nim!”.
Ale Pan jest przy mnie jako potężny mocarz; dlatego moi prześladowcy ustaną i nie zwyciężą. Będą bardzo zawstydzeni swoją porażką, okryci wieczną i niezapomnianą hańbą.
Panie Zastępów, Ty, który doświadczasz sprawiedliwego, patrzysz na nerki i serce, dozwól, bym zobaczył Twoją pomstę nad nimi. Tobie bowiem powierzyłem swą sprawę.
Śpiewajcie Panu, wysławiajcie Pana! Uratował bowiem życie ubogiego z ręki złoczyńcsów».
Oto Słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY:
Ps 69 (68), 8-9. 10 i 14ab. 17 i 33 34-35 (R.: por. 14c)
W dobroci Twojej wysłuchaj mnie, Panie.
Dla Ciebie bowiem znoszę urąganie *
hańba twarz mi okrywa.
Dla braci moich stałem się obcym *
i cudzoziemcem dla synów mej matki.
W dobroci Twojej wysłuchaj mnie, Panie.
Bo gorliwość o dom Twój mnie pożera *
i spadły na mnie obelgi uwłaczających Tobie.
Lecz ja, o Panie, ślę moją modlitwę do Ciebie, *
w czasie łaskawości, o Boże.
W dobroci Twojej wysłuchaj mnie, Panie.
Wysłuchaj mnie, Panie, bo łaskawa jest Twoje miłość *
spojrzyj na mnie w ogromie swego miłosierdzia.
Patrzcie i bądźcie radośni, ubodzy, *
niech ożyje serce, szukających Boga.
W dobroci Twojej wysłuchaj mnie, Panie.
Bo Pan wysłuchuje biednych *
i swoimi więźniami nie gardzi.
Niechaj Go chwalą niebiosa i ziemia, *
morza i wszystko, co w nich żyje.
W dobroci Twojej wysłuchaj mnie, Panie.
DRUGIE CZYTANIE
Rz 5, 12-15 Adam jest typem Chrystusa
Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Rzymian
Bracia:
Przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli.
Bo i przed Prawem grzech był na świecie, grzechu się jednak nie poczytuje, gdy nie ma Prawa. A przecież śmierć rozpanoszyła się od Adama do Mojżesza nawet nad tymi, którzy nie zgrzeszyli przestępstwem na wzór Adama. On to jest typem Tego, który miał przyjść.
Ale nie tak samo ma się rzecz z przestępstwem jak z darem łaski. Jeżeli bowiem przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich śmierć, to o ileż obficiej spłynęła na nich wszystkich łaska i dar Boży, łaskawie udzielony przez jednego Człowieka, Jezusa Chrystusa.
Oto Słowo Boże.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ:
J 15, 26b. 27a
Alleluja, Alleluja, Alleluja
Świadectwo o mnie da Duch Prawdy
i wy także świadczyć będziecie.
Alleluja, Alleluja, Alleluja
EWANGELIA
Mt 10, 26-33 Nie bójcie się ludzi
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza
Jezus powiedział do swoich apostołów:
«Nie bójcie się ludzi. Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach.
Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.
Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie».
Oto słowo Pańskie.
Kazanie
Bójcie się Boga
Któż z nas nie pamięta albo nie zna słynnych słów wypowiedzianych podczas inauguracji pontyfikatu Jana Pawła II? Padło wówczas zdanie, które dodawało otuchy całym pokoleniom ludzi uwikłanych w taki czy inny lęk. Prawdopodobnie też słowa te umocniły opozycję w Polsce, dzięki czemu zew wolności rozpostarł się później na całą Europę Wschodnią.
Dziś słowa z Ewangelii wypowiedziane przez Chrystusa nie muszą już służyć obalaniu systemu politycznego, ale niczego nie straciły ze swej aktualności. Więcej nawet, Chrystus swoją zachętę, by nie bać się ludzi, uzupełnia o inną zachętę – by bać się Boga. Ktoś kiedyś powiedział, że jedynym lękiem, który nie uwłacza ludzkiej godności, jest właśnie lęk przed Bogiem.
Na czym on jednak polega? Czy chodzi tu o lęk powodowany przez satrapów i bezwzględnych władców? Przecież obraz Boga, jaki nosimy w naszych sercach, daleki jest od nawet pozorów okrucieństwa. Bóg jest miłosierny, ale to nie zmienia przekonania, które nazywamy przecież jedną z prawd wiary, że Bóg za dobro wynagradza, a za zło karze. „Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” – przestrzega w dzisiejszej Ewangelii Chrystus.
I w tym miejscu dotykamy istoty tego przekazu. Chrystus, zachęcając do lęku przed Bogiem, tak naprawdę zachęca do lęku przed swoimi wyborami. Zachęca do tego, by czuwać nad swoim porządkiem moralnym. Przecież potępienie nie jest odwetem Pana Boga, ale raczej konsekwencją ludzkiej wolności, tej źle wykorzystanej.
Warto w tym miejscu jeszcze raz pochylić się nad tematem kary Bożej. Są ludzie, którzy próbują zakwestionować jej istnienie. W jakiś sposób kara nie przystoi w ich mniemaniu Bożemu miłosierdziu. Tymczasem kara nie tylko nie przystoi Bogu, ale wręcz jej brak byłby zaprzeczeniem Bożego miłosierdzia. Doczesne kary to przecież nie jakiś odwet, ale wyraz ojcowskiej troski. Brak kary oznaczałby ni mniej, ni więcej tylko obojętność na ludzki los. Tak więc Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze.
Ks. Marek Łuczak
(Niedziela)
Wiara wyzwala z lęku. Prorok Jeremiasz przypomina nam dzisiaj: „Pan jest przy mnie jako potężny mocarz”, a Pan Jezus wzywa: „Nie bójcie się ludzi”. Jesteśmy prowadzeni przez Ducha Świętego i umacniani Jego łaską, dlatego możemy dawać świadectwo o Bogu nawet w niesprzyjających okolicznościach życia. „Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.”
Jakub Kruczek OP, „Oremus” czerwiec 2008, s. 89
Gdy Jezus rozsyłał Apostołów, aby głosili Dobrą Nowinę, dał im nie tylko praktyczne rady, jak mają to robić, ale także lojalnie ich uprzedził o trudnościach, które ich czekają. Taki jest właśnie koszt ewangelizacji i wiary – prześladowanie ze strony świata.
Chyba dobrze wiemy na czym to polega, a kto zdobył się kiedyś na odwagę przyznania się do Chrystusa, doświadczył zapewne na własnej skórze drwiących uśmieszków czy jawnej wrogości. Jednakże w takich sytuacjach nie dajmy się zwieść tym negatywnym pozorom: często jest to tylko zakamuflowany objaw szukania Boga.
Jeden z najważniejszych dokumentów Kościoła – „O ewangelizacji w świecie współczesnym” mówi: „Świat, który pomimo niezliczonych znaków zaprzeczenia Boga, jednak – co jest paradoksem – szuka Go po drogach nieoczekiwanych i boleśnie odczuwa Jego potrzebę, żąda głosicieli Ewangelii, którzy by mówili o Bogu znanym sobie i bliskim, jakby Go niewidzialnego widzieli.(…) Bez oznak świętości i świadectwa życia, nasza mowa z trudem przeniknie do serca współczesnych ludzi: zostanie poddana krytyce i stanie się czcza i daremna”. A więc to „prześladowanie” jest często tylko pewną prowokacją, wystawieniem na próbę, sprawdzeniem autentyczności naszego przepowiadania i wiary. I słusznie, bo jakże często nasza rzekoma wiara okazuje się zaledwie dewocją bądź świętoszkowatością.
Wobec tej próby ze strony świata, Jezus każe nam zachować spokój i cierpliwość. I przede wszystkim wierność prawdzie. Albowiem prawda zawsze – prędzej czy później, zwycięży i wyjdzie na jaw. Dlatego prawdy nie wolno się wstydzić ani bać. Trzeba szukać sposobów, aby ją głosić. Pierwszym i najważniejszym sposobem jest odważne przyznawanie się do tej prawdy – słowem i życiem – w osobistym kontakcie człowieka z człowiekiem. Nie ma skuteczniejszej metody ewangelizacji i szerzenia wiary!
Pewnym „brakiem” i „słabą stroną” tej metody jest to, że jest ona niepozorna i trudno się w niej „wykazać”, trudno się nią poszczycić w „duszpasterskiej sprawozdawczości”, a ten propagandowy, widowiskowy i zupełnie nieewangeliczny element, jest w naszym Kościele – wychowanym po części na wzorach komunistycznych, dość istotny. Wolimy raczej duże i głośne akcje duszpasterskie, w których uczestniczą tłumy. Jest to wymierne i przemawiające do wyobraźni, ale często tylko zewnętrzne i pozorne. Bo trzeba by przede wszystkim zapytać, jaka jest wiara tych tłumów i na ile tłumy te potrafiły zbliżyć się do Chrystusa i spotkać z Nim osobiście?
Powie ktoś: „Jak to? Przecież Jezus wyraźnie dziś każe głosić Ewangelię „w świetle i na dachach”. Czy mamy się wstydzić swej wiary i ukrywać ją po zakrystiach? Czy nie mamy prawa do publicznego jej wyrażania?” Słuszne pytanie i rzetelna racja! Rzeczywiście, wiara nie jest tylko prywatną sprawą pojedynczego człowieka, jak to próbowano nam wmawiać przez kilkadziesiąt lat. Mamy prawo głosić i wyrażać swoje przekonania – wspólnie i wszelkimi dostępnymi środkami współczesnej techniki i społecznego przekazu – w radiu, telewizji, na procesjach ulicami miast. Ale musimy pamiętać o jednym: celem tego musi być budzenie i umacnianie dojrzałej postawy chrześcijańskiej, a nie manifestowanie i mydlenie oczu pozorami. Nic chyba bardziej nie zraża do wiary i Kościoła, jak obłuda i faryzeizm. I nie ma wiekszej sprzeczności, antyświadectwa i dysonansu jak między Kościołem tryumfującym w niedzielę i święta, a życiem wbrew Ewangelii na co dzień!
Ale budowanie takiej wiary i postawy to jest już zadanie nie dla tłumów, bo tłumy są anonimowe, powierzchowne i zmienne, lecz dla konkretnych, pojedynczych ludzi – uczniów Chrystusa, tych, którzy Mu zaufali i za Nim poszli, którzy podjęli osobistą decyzję wiary. Bo tylko oni będą mieli odwagę przyznać się do Chrystusa w każdej sytuacji. I tylko oni bedą potrafili Mu całkowicie zaufać.
Ks. Mariusz Pohl
Zniszczyć dobrego człowieka
Dzieje Jeremiasza to dramat człowieka dobrego, odrzuconego przez bliskich. Nie mogli znieść uczciwości jego serca i słów prawdy, jakie do nich kierował. Tylko dlatego, że nie był równie zepsuty jak oni, postanowili go zniszczyć. Presja wrogo nastawionego do niego środowiska była tak mocna, że w pewnych okresach przeklinał dzień swego narodzenia. Trwał w realizacji swego powołania, mając świadomość oparcia o Boga, co zresztą w niczym nie łagodziło bólu z powodu ciosów, jakie otrzymywał od rodaków.
Bóg potrzebuje takiego trudnego świadectwa. Zmaganie z otoczeniem, naciskiem opinii wymaga wielkiego bohaterstwa. Po ludzku sądząc w takich układach nie ma wielkich szans na zwycięstwo. Środowisko nie znosi tych, którzy nie chcą się mu podporządkować. Jeśli nie zmusi ich do posłuszeństwa, to ich zniszczy. Czyni to zaś na zasadzie manifestacji siły. Zło niszcząc dobro, jest przekonane o swej wyższości. Dobro rzadko sięga po siłę, by dochodzić swego. Błąd w myśleniu wielu polega na tym, że siłę ocenią wyżej niż dobroć. Każdy przejaw rezygnacji z użycia siły traktują jako dowód słabości. W takim podejściu konfrontacja przemocy z dobrocią kończy się klęską tej ostatniej. Tak też było w życiu Jeremiasza, który ostatecznie po latach prześladowań ze strony rodaków został przez nich uprowadzony do Egiptu i tam zamordowany. Po ludzku sądząc, dobroć jego serca i wierność prawdzie nie tylko mu się nie opłaciła, lecz sprowadziła nań nieszczęścia.
Spotkanie z Jeremiaszem jest doskonałą okazją do refleksji z jednej strony nad postawą człowieka prawego, który musi zmagać się z otoczeniem kroczącym drogą nieuczciwości, a z drugiej nad mechanizmami, jakie rządzą ludźmi organizującymi polowanie na człowieka szlachetnego.
Człowiek, którego Bóg wzywa do dawania świadectwa prawdzie, sprawiedliwości, miłości, może swe trudne zadanie wykonać jedynie wówczas, gdy potrafi za Jeremiaszem powiedzieć: „Pan jest przy mnie jako potężny mocarz, dlatego moi prześladowcy ustaną i nie zwyciężą”. To jest warunek fundamentalny. Nie wolno w oparciu o własne siły prowadzić walki ze środowiskiem wrogo nastawionym do wartości ewangelicznych, bo klęska w niej jest pewna. Prawość jest nie do pokonania jedynie wówczas, gdy w jej obronie stoi „Pan, jako potężny mocarz”. Wielu prawych ludzi sromotnie przegrało walkę o wielkie wartości tylko dlatego, że podjęli ją bez umocnienia swej wiary, bez głębokiego przekonania, że „Pan jest z nimi”.
Dostrzeżenie tej prawdy jest ważne i z tej racji, że niejednokrotnie trzeba spieszyć z pomocą człowiekowi uczciwemu, który został osaczony przez nieżyczliwe dlań środowisko. Ta pomoc polega na wezwaniu go do umocnienia wiary lub na włączeniu się w walkę po jego stronie. Wówczas trzeba sprawdzić, w jakiej mierze my sami dostrzegamy Boga, stojącego przy nas, jako potężnego mocarza. Bez Niego nie można się włączyć nawet w ratowanie osaczonego.
Znacznie trudniej rozmontować mechanizmy sterujące ludźmi organizującymi polowanie na sprawiedliwego. To wymaga dużego doświadczenia i szczególnego światła Bożego. Jedno jest bardzo istotne. Trzeba pamiętać, że ludzie wędrujący krętymi ścieżkami nienawidzą wszystkich, którzy demaskują ich drogi życia. Stąd jeśli człowiek prawy nie godzi się na wędrowanie razem z nimi, jest ich wrogiem. Nie może się zatem dziwić, że go prześladują. Winien jedynie dobrze obserwować, jakich użyją sposobów, by się go pozbyć. Walka ta nie zna zawieszenia broni, jest bezpardonowa, mniej lub bardziej skryta, a jej kresem jest pozbycie się niewygodnego zięcia, synowej, sąsiada, pracownika. Nie przerywa jej nawet zmiana środowiska. Nieprzyjaciele z pierwszego środowiska szybko dostarczą oczerniających materiałów do następnego. Spór definitywnie kończy dopiero śmierć prawego człowieka.
Spotkanie z Jeremiaszem może pomóc w zrozumieniu trudnego losu każdego człowieka, który decyduje się na wędrowanie przez życie drogą ewangelicznych wymagań. Ono też pozwala odkryć prawdę, iż ktokolwiek chce żyć zgodnie z prawem Bożym, zawsze ma wrogów, musi się z nimi liczyć, a Pan Jezus pragnie, by nadto umiał ich kochać.
Ks. Edward Staniek
Sprzeciwić się opinii
Moc opinii publicznej może być większa niż uderzenie pięścią. Wielu ludzi gotowych jest do podjęcia walki wręcz, a nigdy nie podejmą walki z opinią swego środowiska. Tu nie ma mocnych. Zjawisko to można obserwować nawet w grupach ludzi sięgających po szczytne ideały. Wystarczy kilku krzykaczy, operujących kpiną, uśmiechem, wrzaskiem, by sterroryzować całe otoczenie. Taką właśnie sytuację ma na uwadze Jezus, gdy nawołuje „nie bójcie się”.
Mistrz z Nazaretu znał siłę opinii publicznej. Dobrze wiedział, jak niszczącym działaniem jest podciąganie Jego dzieła pod imię szatana. Otwiera uczniom na to oczy. Jeśli On sam został nazwany „Belzebubem”, to tym bardziej oni. Oto jedna z metod oddziaływania na opinię publiczną. Trzeba tę metodę znać, by umieć oddzielić ziarno prawdy od worka plew, na które składają się kłamstwa, oczernienia, półprawdy. Trzeba też znać cel tych wszystkich zabiegów, którym jest utrudnienie lub uniemożliwienie dotarcia ludziom do prawdy.
Bywa, że opinia publiczna dla udowodnienia swej racji posługuje się przemocą. Może doprowadzić do tego, iż ci, którzy się jej sprzeciwią, tracą nawet życie. Z tym trzeba się liczyć. Jezus i na taką sytuację przygotowuje swoich uczniów. „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą”. A więc cierpienie fizyczne, a nawet śmierć w obronie wielkich wartości stanowią część ewangelicznej drogi.
Jezus kończy rozważania na temat mocy opinii publicznej znamiennym stwierdzeniem: „Do każdego, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10, 32). Dla chrześcijanina konflikt z opinią publiczną jest nieunikniony. Za odwagę dania świadectwa Jezusowi, mimo ryzyka otrzymania ran a nawet utraty życia, Chrystus nagradza spotkaniem z Ojcem niebieskim.
Chcąc w pełni odczytać słowa Ewangelii z dwunastej niedzieli, należy je rozważyć w kontekście dziesiątego rozdziału Ewangelii św. Mateusza. Całość stanowi mowa, w której Jezus przygotowuje uczniów do apostolskiej pracy. Jako dobry pedagog otwiera Apostołom oczy na trudności i niebezpieczeństwa, jakie w tej pracy spotkają. Zdumiewa realizm. W tej mowie nie ma ogólników. Jezus konkretnie przedstawia powołanie chrześcijańskie jako walkę. W tej walce zaś przeciwnikiem numer jeden jest opinia publiczna. Chrześcijanin musi umieć się jej sprzeciwić i mądrze bronić wielkich wartości.
Do swego pouczenia Mistrz z Nazaretu dodał jeszcze przykład życia. On również przez całe miesiące zmagał się z wrogo nastawioną wobec Niego opinią publiczną. Przeciwnicy tak długo w Niego nie uderzyli, jak długo nie byli pewni, że opinia jest po ich stronie. Studium Ewangelii z tego punktu widzenia staje się pasjonującą przygodą, a wiele spraw w naszym codziennym życiu, gdzie trzeba dawać świadectwo Jezusowi, nabiera nowego znaczenia.
Ks. Edward Staniek
Wysławiam Cię, Panie, ponieważ Ty ratujesz dusze ubogiego z rąk złych ludzi (Jr 20, 13)
Prawdopodobnie żaden prorok nie cierpiał tak jak Jeremiasz. Z usposobienia lękliwy, łagodny, skłonny do życia spokojnego, drżał ze strachu wobec misji słowa Bożego ludowi przewrotnemu i buntowniczemu. Jego wrażliwa dusza była doprowadzona do ostateczności wskutek nieustannego oporu wewnętrznego oraz ciągłych walk i prześladowań, jakie musiał cierpieć ze strony swojego ludu, choć przecież starał się go za wszelką cenę zbawić. Jednak moc wezwania Bożego zwyciężyła i Jeremiasz miał odwagę podjąć życie ryzyka i walk bez końca. Wiara i ufność w Bogu podtrzymywały go: „Pan jest przy mnie jako potężny mocarz… O Panie, Tobie powierzyłem swą sprawę” (Jr 20, 11-12). Dzieje tego proroka, tak ludzkiego w opowiadaniu swojego wewnętrznego cierpienia, mogą być wielką zachętą dla licznych apostołów, wystawionych również dzisiaj na twardą walkę. Lecz oni szczęśliwsi są od Jeremiasza, mają na swoją pociechę przykład i naukę Jezusa, którego tamten był tylko figurą. Jezus powierzając Dwunastu posłannictwo głoszenia dobrej nowiny, uprzedził ich o ryzyku, na jakie się wystawiali: „Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu” (Mt 10,17-18). Wszystko to jest bardzo twarde, lecz nie powinno dziwić, ponieważ uczniowi nie może przypaść los odmienny od losu jego mistrza: „Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować” (J 15, 20). Kiedy Apostołowie zobaczą, jak Jezus będzie ciągniony przed trybunały, policzkowany, cierniem koronowany, skazany na śmierć, krzyżowany, wówczas zrozumieją doniosłość Jego słów. A później oświeceni Duchem Świętym pojmą, że dzielić los Mistrza to również zaszczyt. Zresztą, czego należy się lękać od ludzi? Mogą oni wyszydzić, prześladować, pozbawić dóbr doczesnych, uwięzić, a nawet zabić; lecz to nie jest najgorsze zło. Pan bowiem mówi: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10, 28). W pewnych wypadkach wierzący może stanąć wobec ostatecznej alternatywy: albo z obawy przed ludźmi wyprzeć się wiary i stracić duszę; albo z obawy, by nie być na zawsze odłączonym od Chrystusa, wystawić się na wielkie szkody, a nawet na śmierć, i zapewnić sobie życie wieczne. Męczeństwo, najwyższy akt miłości ku Bogu, jest obowiązkiem każdego chrześcijanina, gdy uchylenie się od niego oznaczałoby zaparcie się wiary.
Jezus pragnąc, aby Jego uczniowie nie czuli się opuszczeni w czasie walk i prześladowań, dodaje im odwagi przypominając opatrzność Ojca niebieskiego, obecnego w najmniej nawet ważnych okolicznościach życia swoich stworzeń. Jeśli On nie zapomina nawet o wróblu, czy mógłby zapomnieć o swoich dzieciach wystawionych na niebezpieczeństwo z miłości ku Niemu? „Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (tamże 31). A jak Ojciec niebieski troszczy się o nich, tak Chrystus kiedyś będzie ich świadkiem wobec Ojca, aby niejako odpłacić ich świadectwo przed ludźmi. „Do każdego, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (tamże 32).
- Jestem pszenicą Bożą i mam być starty na mąkę zębami dzikich zwierząt, bym się stał czystym chlebem Chrystusa…
Teraz zaczynani być prawdziwym uczniem. Niech żadna widzialna ani niewidzialna rzecz nie przeszkodzi mi posiąść Ciebie, o Jezu Chryste. Ogień i krzyż, walka ze zwierzętami, rozczłonkowanie… straszne męki szatańskie niech spadną na mnie, bylebym tylko posiadł Ciebie, o Chryste… Nic mi po świecie, nic mi po królestwach ziemskich! Wolę raczej umrzeć dla Ciebie aniżeli królować aż po krańce ziemi. Ja szukam Ciebie, bo Ty umarłeś dla nas, ja pragnę Ciebie, Ty bowiem zmartwychwstałeś dla nas… Chciałbym posiąść czyste światło, abym dostępując go był naprawdę człowiekiem. Pragnę być naśladowcą Twojej męki, o Chryste (św. Ignacy Antiocheński: List do Rzymian 4-6).
- O Panie, Ty nieustannie okazujesz swą moc w naszej słabości. Dajesz swojemu Kościołowi wzrost wśród zmiennych kolei życia; kiedy wydaje się uciemiężony, podnosi się mężniejszy, ponieważ próba ta jest doświadczeniem wiary. A jeśli wytrwa wiernie w obecnym życiu, daj swojemu Kościołowi chwałę (Preghiere dei primi cristiani 319).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. II, str. 299
Przypomnienia
1. W poniedziałek 23 czerwca – Dzień Ojca.
2. W czwartek 26 czerwca – zakończenie eucharystycznych procesji. Błogosławimy wianki i zioła.
3. W piątek 27 czerwca – uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. W tym dniu przypada Światowy Dzień Modlitw o Uświęcenie Kapłanów.
4. W sobotę 28 czerwca – wspomnienie Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny.
Dodaj komentarz