Ákos Engelmeyer, Węgierski łącznik, Warszawa 2008 Uważam zresztą, że postawa propolska była w tradycyjnych rodzinach częścią węgierskiego patriotyzmu. Proszę sobie wyobrazić następującą sytuację: w latach pięćdziesiątych, za czasów reżimu stalinowskiego, hymn węgierski nie był oficjalnie wykonywany — chyba że zdobyliśmy złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich. Poza tym jednak hymn węgierski śpiewało się tylko w kościołach. Właściwie każde nabożeństwo kończyło się odśpiewaniem hymnu węgierskiego i zawsze wtedy śpiewano też po węgiersku Boże coś Polskę.
Chciałabym by był to honorowy hymn nowej, zmartwychwstałej Polski, byśmy stopili się w Jedno z Chrystusem Zmartwychwstałym, Królem Wszechświata.
Wypiliśmy już swój kielich goryczy, mam nadzieję i oby Bóg dał, że ta ofiara nie poszła na marne.
21 kwietnia 2014 godz. 22:10 - w odpowiedzi do: space 21:48
Dobre. Ja też tego nie załapałem. Czuję się nobilitowany, przez bycie współmiernotą Circowej, a jeszcze bardziej – jako ten, co nie uciekł, ergo – się-wsciekł.
Nie wiem czy widzicie to co ja- te uroczystości pogrzebowe to klasa jakiej świat nie widział, pod każdym względem, treściowym, artystycznym, a montaż telewizyjny wyciągnął to wszystko i jeszcze więcej- nie wiem kto to robił, ale był Mistrzem.
Porażkę przekuto w Wielkie Zwycięstwo i to potrafi tylko KOŚCIÓŁ KATOLICKI, bez jednego wystrzału.
Gdyby Kaczyński potrafił to widzieć i docenić, byłby wielkim mężem stanu.
22 kwietnia 2014 godz. 10:40 - w odpowiedzi do: space 05:27
Mrówki mam w kuchni apokaliptyczne. Nadchodzą falangami, z różnych stron, szczególnie na blacie kuchennym, teraz zaś również w okolicy kosza na śmieci. Prowadzę z nimi wojnę; odkurzaczem wodnym, zastawiam słoiki z lepkim syropem albo zamiatam. Już mi się wydaje, że odbiłam teren, a te złażą inną drogą. Odkurzacz stoi przy blacie w pogotowiu, a ja się o niego ciągle potykam w świątecznym i gościowym pośpiechu.
Tak sobie myślę, że gdybym była święta, wyperswadowałabym im żeby sobie poszły. Ot co.
22 kwietnia 2014 godz. 11:32 - w odpowiedzi do: circ 10:40
Według nich, to jakiś wielki potwór ze straszliwą bronią wsysającą okupuje ich spiżarnię.
Widocznie Twoja kuchnia jest im milsza niż własne życie.
Widzę dwa rozwiązania:
1. Przejdź na produkty i potrawy niemiłe mrówkom.
Nie mam wiele pomysłów… alkohol od 30% w górę wydaje się bezpieczny, może bardzo ostre potrawy indyjskie? Dobrze wysuszony biltong (wołowina marynowana na surowo) – wtedy, gdy wydaje już dźwięczny ton po uderzeniu w niego metalowym sztućcem.
Jedzenie w tubkach i puszkach, pod warunkiem, że nic nie zostanie po posiłku (trzeba od razu wynosić opakowania i resztki na dwór).
2. Wytrop ich gniazdo (może być niezbędna rozbiórka domu). Negocjuj i atakuj na zmianę, aż do skutku.
Pomysł z małą szansą na powodzenie:
Ustawić kosz na śmieci na płaskim naczyniu z wodą (zrobić fosę).
Ha, w ogóle mieć fosę w kuchni! To by było to.
22 kwietnia 2014 godz. 13:26 - w odpowiedzi do: Asadow 11:32
mieć fosę
Nic z tego.
Mrówki są znakomitymi żeglarzami. Zwodują byle co na taką fosę i na tym pływają.
Kiedyś hodowałem, to wiem. Nie polecam. Skrajnie wciągające hobby.
Ale co do samych mrówek, to trzeba przyznać, że są to istoty fascynujące.
Z tego też względu, żal ich uśmiercać. Zresztą, gdy zabija się pojedynczych żołnierzy czy robotnice to one się tym za bardzo nie przejmą.
Wszystko zaczyna się i kończy na gnieździe, gdzie jest królowa. Ale przyznaję, w kubaturze domu, trudno będzie taki miejsce wytropić.
22 kwietnia 2014 godz. 15:10 - w odpowiedzi do: circ 12:31
//Myślę, że mrówek nie jest nieskończona ilość i w końcu wciągnę tę ostatnią (nie wiem jak szybko się mnożą)//
…se myśl jak chcesz-ale siem mylisz/a i od myślenia mrufek nie ubywa/, każda mrufka – to SYSTEM/i mnożysięm jak SYSTEM, też, szypko! Odpowiednio do wciągania tego odkurzacza, może se tak!/. Niedasz rady… a ja se dałem radem z mrU€wami. Tesz tak miał-em!
Powiem, powiem Ci jak, jak, podpiszesz “cyrograf” – a teraz /na razie/ zamów gruchem betonu i podajnik na swe pięterko – do kuchni.
I….zabetonuj jąKuchenką -aby inwazję zatrzymać na razie…/odkurzacz ,lodufkę [piecyk bez gąski!} i etc-ra – zostaw – potem se je ….odkujesz, jak mrówek jusz niebęndzie!. Przy betonowaniu -na dzieci uważaj!
A ja spokojnie, popracuje nat tekstem “cyrografa” dla Ciebie.
Sprawa z mrówkami…jest banalnie PROSTA/trzeba było czytać moje fpisy – jużbyś wiedziała a tak-się men.cz, “przechero babia”!
22 kwietnia 2014 godz. 15:37 - w odpowiedzi do: circ 10:40
:D szczególnie podziałały na moją wyobraźnię falangi mrówek… hłe hłe
Może spróbować im zrobić barierę nie do przejścia w postaci trucizny w płynie zatoczonej łamaną na podłodze w kuchni wzdłuż ścian? Trucizna przeschłaby, ale mrówki raczej by ją omijały?
22 kwietnia 2014 godz. 19:11 - w odpowiedzi do: karoljozef 17:57
Nieraz sąsiadka przybiega koło północy w panice, że szerszeń wleciał. Biorę wtedy odkurzacz i go wciągam w wodę. Za pierwszym razem jak go już miałam w środku, otwieram ostrożnie odkurzacz w domu, a tam…szerszenia niema! Szybko przymknęłam i zastanawiam się, czy siedzi pod silnikiem, czy już lezie do mnie rurą. Strachu się najadłam siedząc na pokrywie muszli i łamiąc głowę co teraz.
Wpadłam w końcu by CIFa nalać i puścić silnik, i rzeczywiście leżał na dnie pojemnika utopiony, bo CIF niweluje napięcie powierzchniowe.
22 kwietnia 2014 godz. 19:21 - w odpowiedzi do: karoljozef 19:05
Zebym to ja wiedziała, patrzę w google i wszystkie podobne do tych złodziejek.
Rozwój robotnicy od jaja do dorosłej mrówki trwa około 38 dni. Samiec i samica rozwijają się w około 42 dni. Tworzy kolonie wysoce poligyniczne (do 2000 królowych), często kolonie te są wielogniazdowe (polikalia). Kolonie mogą liczyć do kilku milionów osobników.
23 kwietnia 2014 godz. 05:13 - w odpowiedzi do: circ 01:14
//I o mrówkach się zrobiło, nie o Zwycięzcy piekła.//
Nic się samo nie robi, dalej jest o Zwycięzcy piekła /tylko Ty tego, jakby niewidzisz/, a masz dowód pod noskiem – Mężuś Ci go pokazał. Chcesz aby mrówki sobie poszły? Czy chcesz je wymordować=unicestwić?
p.s….to już ta Telimena, była w “mrufkach” chyba lepsza.
23 kwietnia 2014 godz. 14:05 - w odpowiedzi do: tfur 05:13
Brawo! Mówisz jak arystotelejczyk (jest takie słowo?). Byt jest dobrem!
Pragnienie unicestwienia bytu jest złem. Buddyści nie są głupi.
POdnieść podatki, otworzyć granicę.
Wywabić mrukfi na cukier poza dom!
Wymyśliłem w wannie, że gdyby rozsypać proszek z radioaktywnym izotopem na trasie mrukfów (może wystarczy Kaldyum z apteki? ew. sproszkowana czujka p-poż zajumana z hotelu ze złą obsługą), to można by znaleźć gniazdo za pomcą licznika Giegera-Mullera.
nie dopuszczamy do myśli, abyśmy mogli jeść wszystko, dosłownie wszystko, wszystkie dary, którymi ziemia potrafi nas obdarować, zarówno te roślinne jak i zwierzęce.
Przestałem w ogóle się tym przejmować ładnych kilka lat temu, kiedy kolega poczęstował mnie jajecznicą z dodatkiem mrówek faraona. Twierdzi, że czasem pozwala sobie na dodatki w postaci karaluchów czy prusaków. Byle żaba spotkana na łące to okazja do kulinarnej zabawy, młoda huba jest znakomitym składnikiem surówek, a mrówki – kwasu do nalewek.
23 kwietnia 2014 godz. 14:46 - w odpowiedzi do: Asadow 14:05
Wymyśliłem w wannie, że gdyby rozsypać proszek z radioaktywnym izotopem na trasie mrukfów (może wystarczy Kaldyum z apteki? ew. sproszkowana czujka p-poż zajumana z hotelu ze złą obsługą), to można by znaleźć gniazdo za pomcą licznika Giegera-Mullera.
Takie wynalzaki są dla mnie zbyt skomplikowane mózgowo- wyobraźnia mi wysiada.
‘sproszkowana czujka”…hym.
czemu nie sproszkowane żelasko?
23 kwietnia 2014 godz. 14:47 - w odpowiedzi do: circ 14:40
Moja Mama leczyła sobie reumatyzm wkładając dłonie do mrowiska, a nawet łapała na cukier mrówki w butelkę i przynosiła z lasu do domu, ale nie pamiętam, co z nimi robiła.
ps1. -podpowiedz-Ko-rezonans,częstotliwość,dzwięk/kiedyś zajmowałem się “ultra d8”
ps2. Kwas mrówkowy, aldehyd, są trujące, ale po przegotowaniu, zjadliwe
ps3. w pokrzywie, a teraz mała-jest!-super, jest go, b.maciupko-śladowo-tylko, Dobra-jest zatem do sałatek, wiele czyści i wzmacnia. A JAK STARSZA pOkrzywa was poparzy i b(om)ble Wam s pieką-to rozgniećcie na miazgę listek pokrzywy w paluszkach i …posmarujcie TYM owo miejsce/nasywasietorękąodjął/.
—————
Miłego po_czytania życzę.
Ameryk emituje głównie cząstki alfa, które mają problem z pokonaniem kilku cm powietrza, a co dopiero plastikowej obudowy źródła i drugiej obudowy całej czujki. Kieszonkowym dozymetrem ledwo co da się zmierzyć, nie ma zatem obawy, że przebywanie w pomieszczeniu z czujkami może nam zaszkodzić.
23 kwietnia 2014 godz. 15:16 - w odpowiedzi do: tfur 05:13
Mężuś Ci go pokazał.
Nie wiesz co mówisz- mój mąż to nie jest rasa biała, miał prababkę tatarkę- Koczu-bej. To ziemianin ale mongolski (cała ziemia jest jego) i zachowuje się i wygląda jak Azjata, a jak jak chodzi o stosunek do żon i robaków to dla niego prawie jedno, z przewagą robaka.
23 kwietnia 2014 godz. 15:25 - w odpowiedzi do: circ 15:16
O tyle rzeczy chciałbym Panią zapytać…
Ale chyba nie wypada.
Przepraszam. Chociaż jedno – czy występuje u Pani Bliskich odmienne, mocniejsze, poczucie, pragnienie, głód wolności? Nawet takiej fizycznej. Tęskonty wolnej przestrzeni, horyzontu?
23 kwietnia 2014 godz. 15:34 - w odpowiedzi do: circ 15:27
Młodziankowie vel gimbaza ma takie dobre określenie:
śmiechłem…
Pani Circ.
Absolutnie nie. Jakim cudem to by miało przeświecić się przez deski, mury. A po pierwsze primo, to jakby Pani namówiła wroga do noszenia tego wrednego plastiku. Stworzenia Boże głupie nie są.
Z tego co Pani pisze to te mrówki się stąd wzięły, że Pani mocno gościnny dom prowadzi…
I nawet dla tych małych stowrzonek dużo na stole zostaje…
23 kwietnia 2014 godz. 15:40 - w odpowiedzi do: karoljozef 15:25
Chociaż jedno – czy występuje u Pani Bliskich odmienne, mocniejsze, poczucie, pragnienie, głód wolności? Nawet takiej fizycznej. Tęskonty wolnej przestrzeni, horyzontu?
Nie zachowują się jak niewolnicy raczej-pyskate wszystko.
Co do przestrzeni, to różnie- Jaś i Pacyfik nie usiedzą i mają na wszystko swój pogląd, Weronka przeciwnie, nie nosi jej i trzyma sie matki jak owca i nie jest zbyt decyzyjna, ani uparta po okresie negacji wszystkiego szczególnie domu, upierania się przy swoim i przemądrzalstwa.
Dojrzewają, a ja raczej się wycofałam z mentorstwa, bo nie skutkowało- błądzą więc na własny koszt ( teoretycznie, bo w praktyce skutki spadają na rodziców, jak i za mojej młodości było).
23 kwietnia 2014 godz. 15:45 - w odpowiedzi do: karoljozef 15:34
Z tego co Pani pisze to te mrówki się stąd wzięły, że Pani mocno gościnny dom prowadzi…
Fakt, że sterylnie nie jest, w dodatku pełno różnych rzeczy które w szafach się nie mieszczą, bo mąż pasjonuje się zbieractwem szczególnie metali szlachetnych i kolorowych( prześwięcanie go nie przynosi skutku, jak powyżej nadmieniłam)
łapała na cukier mrówki w butelkę i przynosiła z lasu do domu, ale nie pamiętam, co z nimi robiła.
Nalewka na mrówkach
Działanie: do nacierań w bólach reumatycznych.
Na 1 część świeżych mrówek wziąć 15 części 80% spirytusu. Pozostawiamy na 10 dni. Przecedzamy.
Używamy zewnętrznie.
23 kwietnia 2014 godz. 16:27 - w odpowiedzi do: tfur 15:04
Przeczytałam i znalazłam tam wiele sprzeczności, co tylko utwierdziło mnie w tym, by nie czytać Nexusa. Kiedyś przeczytałam parę numerów i na zbyt wiele oszustw trafiłam, ponadto wiem kto to wydaje i dlaczego.
Czysta i naciągana gnoza. Tych lewitacji nikt nigdy nie widział, słyszałam mnóstwo takich historyjek, nigdy nie potwierdzonych jednym choćby zdjęciem) jak i te z molochami z Wysp Wielkanocnych (odkryto ostatnio że w prosty i normalny sposób je transportowano)
Nie mówię, że nie zdarzają się przesuwania przedmiotów, ale to zawsze demony są za to odpowiedzialne. Tekieli też rozkazywał kaczce, a ona opuszczała jeziorko i przychodziła do niego na wezwanie, tyle, że robił to demon, by Tekieli myślał, że ma moce, lub energie.
23 kwietnia 2014 godz. 16:29 - w odpowiedzi do: tfur 15:04
Aha, tekstu nie można skopiować z tej strony, ale tam stoi, że słuchanie tych płyt powodowało przesuwanie przedmiotów i dziwne zjawiska- egzorcyści najlepiej wiedzą co to oznacza.
23 kwietnia 2014 godz. 16:38 - w odpowiedzi do: circ 16:29
Circ chciałabyś PRAWDY, jak przepisu prania? Jej zawsze trzeba szukać=poszukiwać=sortować=iwyłuskiwać i….się nie… zrażać. Prawda zawsze jest blisko sprzeczności. Zawsze trzeba ją WYBRAĆ /własnym aktem woli,poziomu/. Jak drogę na …rozdrożu w ciemności.
23 kwietnia 2014 godz. 16:41 - w odpowiedzi do: circ 15:45
Chodziło mi dosłownie o gościnność, o nieprzymykanie drzwi, dla wszystkich…
Tak kiedyś było. W Polsce.
Z opowiadań mojej Babci wynika, że drzwi, ściany, poszczególne mieszkania w np. kamienicach były umowne. A w praktyce zbędne, zupełnie nie poważane. Zasoby kuchenne były wspólne. Chyba tylko małżonkowie byli niewymienni. Wszelkie sprzęty i inne ruchomości tak. O! Już nawet dzieci bywało, że były “lotne”.
znowu Ci się coś pozajączkowało, na deskryptorach 5-tego poziomu?
/odpuść sobie, lepiej podaj TEMATY “sympozjum” – bo one są ważne, a nie samo spotkanie/
23 kwietnia 2014 godz. 18:16 - w odpowiedzi do: tfur 15:04
Ja tak wyprosiłem myszy. Została jedna rodzina, pewnie z genetyczną głuchotą. Ale dość porządna, nie powodują takiego bajzlu, jak watahy, którym “techno” nie odpowiada.
23 kwietnia 2014 godz. 19:20 - w odpowiedzi do: tfur 17:18
Tfurze, tematy – po prostu się razem pomodlimy za Polskę i Polaków i nasze wspólne i prywatne intencje.
Jeśli masz jakąś propozycję tematu “notki komentowanej na żywo”, to dawaj (a może sam zreferujesz?).
25 kwietnia 2014 godz. 13:16 - w odpowiedzi do: Asadow 18:16
//. Została jedna rodzina, pewnie z genetyczną głuchotą//
“moje mrówy”, nie-dostały “po uszach-techno” a…./wprost przeciwnie/ w swe “PIĘTY” /SPRAWDZONE, na wielu “stanowiskach i po_wielokroć,już/. Ważna w tem cykliczność i zmiana w oddziaływaniu /słabe =na_ mocne/. One lubiom jak “drży i odziaływuje…im naturalnie”/jak dla nich/.
25 kwietnia 2014 godz. 15:55 - w odpowiedzi do: Asadow 18:27
a tu się okazuje, że tak się plik nazywa :)
tak misie skojarzyło właśnie z tego, że mama kiedy plotła nam warkocze, śmiała się że wyjdziemy za mąż za księciów perskich, nie wiem skąd jej się to wzięło.
Kiedyś we Francji oświadczał mi się piękny Pers, student fizyki jądrowej, Irańczyk, książę prawdziwy, ale nie wyszłabym za cudzoziemca, ponadto strach przed arabem był silniejszy (choć Persowie to nie arabowie, w dodatku ich elity to katolicy)- i wtedy przypomniałam sobie to plecenie warkoczy i mamine ‘przepowiednie’ które kusiły by się zrealizować, ale jednak nie wyobrażałam sobie życia z obcym, ani siebie jako księżniczki (perskiej).
Ákos Engelmeyer, Węgierski łącznik, Warszawa 2008
Uważam zresztą, że postawa propolska była w tradycyjnych rodzinach częścią węgierskiego patriotyzmu. Proszę sobie wyobrazić następującą sytuację: w latach pięćdziesiątych, za czasów reżimu stalinowskiego, hymn węgierski nie był oficjalnie wykonywany — chyba że zdobyliśmy złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich. Poza tym jednak hymn węgierski śpiewało się tylko w kościołach. Właściwie każde nabożeństwo kończyło się odśpiewaniem hymnu węgierskiego i zawsze wtedy śpiewano też po węgiersku Boże coś Polskę.
Alleluja! Alleluja! Alleelujaaaa!!! :))
Alleluja!
Odpowiada się barany – Prawdziwie Zmartwychwstał!
a odzew jest dopiero- Alleluja!
Jakbyście zapomnieli hasła i odzewu na wojnie, już by was nie było
;-))))
To moje najulubieńsze wykonanie, bo wiele oczu i uszy Bestii widziało i słyszało ten hymn zwycięstwa, a już nas widzieli w grobie.
Chciałabym by był to honorowy hymn nowej, zmartwychwstałej Polski, byśmy stopili się w Jedno z Chrystusem Zmartwychwstałym, Królem Wszechświata.
Wypiliśmy już swój kielich goryczy, mam nadzieję i oby Bóg dał, że ta ofiara nie poszła na marne.
Połowa naszych zginęłaby z Twojej ręki, siostro ;-)
Albo nie.
Barany – Prawdziwie Zmartwychwstał!
Cel zabija środki.
coś ci nie wyszło
Alleluja!
Przednie się bawicie !
A muzyka wzniosła i wspaniała
Wprawdzie nie zostaliśmy w tej sprawie pouczeni, ale ośmielam się dodać jeszcze od siebie:
Beeeee!
Coś nie pojęłaś miernoto :) Cel to być albo zimnym albo gorącym. Eliminujesz letnich. Przy Tobie albo każdy się wścieka, albo ucieka. :p
Dobre. Ja też tego nie załapałem. Czuję się nobilitowany, przez bycie współmiernotą Circowej, a jeszcze bardziej – jako ten, co nie uciekł, ergo – się-wsciekł.
Czytaj mnie dobrze, a będzie dobrze – jak u Circowej. Słońce (ponoć ;) nigdy nie zachodzi nad jej złośliwościami.
a tak, bacikiem
ale teraz z mrówkami walczę i w to wkładam więcej serca
Nie wiem czy widzicie to co ja- te uroczystości pogrzebowe to klasa jakiej świat nie widział, pod każdym względem, treściowym, artystycznym, a montaż telewizyjny wyciągnął to wszystko i jeszcze więcej- nie wiem kto to robił, ale był Mistrzem.
Porażkę przekuto w Wielkie Zwycięstwo i to potrafi tylko KOŚCIÓŁ KATOLICKI, bez jednego wystrzału.
Gdyby Kaczyński potrafił to widzieć i docenić, byłby wielkim mężem stanu.
Z mrówkami?! Teraz ja nie łapię…
Mrówki mam w kuchni apokaliptyczne. Nadchodzą falangami, z różnych stron, szczególnie na blacie kuchennym, teraz zaś również w okolicy kosza na śmieci. Prowadzę z nimi wojnę; odkurzaczem wodnym, zastawiam słoiki z lepkim syropem albo zamiatam. Już mi się wydaje, że odbiłam teren, a te złażą inną drogą. Odkurzacz stoi przy blacie w pogotowiu, a ja się o niego ciągle potykam w świątecznym i gościowym pośpiechu.
Tak sobie myślę, że gdybym była święta, wyperswadowałabym im żeby sobie poszły. Ot co.
Wojna w wami przy tym to nic.
A może to szatani je sprowadzili?
Według nich, to jakiś wielki potwór ze straszliwą bronią wsysającą okupuje ich spiżarnię.
Widocznie Twoja kuchnia jest im milsza niż własne życie.
Widzę dwa rozwiązania:
1. Przejdź na produkty i potrawy niemiłe mrówkom.
Nie mam wiele pomysłów… alkohol od 30% w górę wydaje się bezpieczny, może bardzo ostre potrawy indyjskie? Dobrze wysuszony biltong (wołowina marynowana na surowo) – wtedy, gdy wydaje już dźwięczny ton po uderzeniu w niego metalowym sztućcem.
Jedzenie w tubkach i puszkach, pod warunkiem, że nic nie zostanie po posiłku (trzeba od razu wynosić opakowania i resztki na dwór).
2. Wytrop ich gniazdo (może być niezbędna rozbiórka domu). Negocjuj i atakuj na zmianę, aż do skutku.
Pomysł z małą szansą na powodzenie:
Ustawić kosz na śmieci na płaskim naczyniu z wodą (zrobić fosę).
Ha, w ogóle mieć fosę w kuchni! To by było to.
Myślę, że mrówek nie jest nieskończona ilość i w końcu wciągnę tę ostatnią (nie wiem jak szybko się mnożą)
Nic z tego.
Mrówki są znakomitymi żeglarzami. Zwodują byle co na taką fosę i na tym pływają.
Kiedyś hodowałem, to wiem. Nie polecam. Skrajnie wciągające hobby.
Ale co do samych mrówek, to trzeba przyznać, że są to istoty fascynujące.
Z tego też względu, żal ich uśmiercać. Zresztą, gdy zabija się pojedynczych żołnierzy czy robotnice to one się tym za bardzo nie przejmą.
Wszystko zaczyna się i kończy na gnieździe, gdzie jest królowa. Ale przyznaję, w kubaturze domu, trudno będzie taki miejsce wytropić.
Niesprawiedliwy to będzie bój.
Aha.
Nieszkodzi.
//Myślę, że mrówek nie jest nieskończona ilość i w końcu wciągnę tę ostatnią (nie wiem jak szybko się mnożą)//
…se myśl jak chcesz-ale siem mylisz/a i od myślenia mrufek nie ubywa/, każda mrufka – to SYSTEM/i mnożysięm jak SYSTEM, też, szypko! Odpowiednio do wciągania tego odkurzacza, może se tak!/. Niedasz rady… a ja se dałem radem z mrU€wami. Tesz tak miał-em!
Powiem, powiem Ci jak, jak, podpiszesz “cyrograf” – a teraz /na razie/ zamów gruchem betonu i podajnik na swe pięterko – do kuchni.
I….zabetonuj jąKuchenką -aby inwazję zatrzymać na razie…/odkurzacz ,lodufkę [piecyk bez gąski!} i etc-ra – zostaw – potem se je ….odkujesz, jak mrówek jusz niebęndzie!. Przy betonowaniu -na dzieci uważaj!
A ja spokojnie, popracuje nat tekstem “cyrografa” dla Ciebie.
Sprawa z mrówkami…jest banalnie PROSTA/trzeba było czytać moje fpisy – jużbyś wiedziała a tak-się men.cz, “przechero babia”!
:D szczególnie podziałały na moją wyobraźnię falangi mrówek… hłe hłe
Może spróbować im zrobić barierę nie do przejścia w postaci trucizny w płynie zatoczonej łamaną na podłodze w kuchni wzdłuż ścian? Trucizna przeschłaby, ale mrówki raczej by ją omijały?
A co do odkurzacza, to dobrze, że Pani stosuje z filtrem wodnym.
Ze zwykłego, a jeszcze z takim materiałowym workiem, to wyjdą niechybnie drugą stroną…
Cudaczny widok!
żadnych cyrografów, wolę być zjedzona żywcem.
Zebym to ja wiedziała skąd one idą, ale one wyłażą zza mebli kuchennych-mam kuchnię zdemolować? (blat granitowy)
A tak wogóle.
To to są takie zwykłe, duże czy te maciupinkie, faraona?
Nieraz sąsiadka przybiega koło północy w panice, że szerszeń wleciał. Biorę wtedy odkurzacz i go wciągam w wodę. Za pierwszym razem jak go już miałam w środku, otwieram ostrożnie odkurzacz w domu, a tam…szerszenia niema! Szybko przymknęłam i zastanawiam się, czy siedzi pod silnikiem, czy już lezie do mnie rurą. Strachu się najadłam siedząc na pokrywie muszli i łamiąc głowę co teraz.
Wpadłam w końcu by CIFa nalać i puścić silnik, i rzeczywiście leżał na dnie pojemnika utopiony, bo CIF niweluje napięcie powierzchniowe.
Teraz od razu jak idę na potwory wkrapiam CIFa.
!!!
Wojna – to słowo nieprzypadkowo jest rodzaju żeńskiego…
Co my, małe misie możemy wiedzieć o niej?…
Zebym to ja wiedziała, patrzę w google i wszystkie podobne do tych złodziejek.
Rozwój robotnicy od jaja do dorosłej mrówki trwa około 38 dni. Samiec i samica rozwijają się w około 42 dni. Tworzy kolonie wysoce poligyniczne (do 2000 królowych), często kolonie te są wielogniazdowe (polikalia). Kolonie mogą liczyć do kilku milionów osobników.
Chyba jednak muszę kupić trutki.
a co mam robić, jak mój mąż w szklankę łapie i wyrzuca za okno?
Przecież to potem wraca.
//Chyba jednak muszę kupić trutki.//
to.choć zabierz z sobom komputra /w tem ostatniom drogem, bo co? my bedziem sami robić?wtedy.bezciem?/
//a co mam robić, jak mój mąż w szklankę łapie i wyrzuca za okno?
Przecież to potem wraca.//
noooo!toooo! skacz za niemi i…morduj je/w powietrzu/!
I o mrówkach się zrobiło, nie o Zwycięzcy piekła.
Dowód, że te mrówki to diabelska sprawka.
//I o mrówkach się zrobiło, nie o Zwycięzcy piekła.//
Nic się samo nie robi, dalej jest o Zwycięzcy piekła /tylko Ty tego, jakby niewidzisz/, a masz dowód pod noskiem – Mężuś Ci go pokazał. Chcesz aby mrówki sobie poszły? Czy chcesz je wymordować=unicestwić?
p.s….to już ta Telimena, była w “mrufkach” chyba lepsza.
Brawo! Mówisz jak arystotelejczyk (jest takie słowo?). Byt jest dobrem!
Pragnienie unicestwienia bytu jest złem. Buddyści nie są głupi.
POdnieść podatki, otworzyć granicę.
Wywabić mrukfi na cukier poza dom!
Wymyśliłem w wannie, że gdyby rozsypać proszek z radioaktywnym izotopem na trasie mrukfów (może wystarczy Kaldyum z apteki? ew. sproszkowana czujka p-poż zajumana z hotelu ze złą obsługą), to można by znaleźć gniazdo za pomcą licznika Giegera-Mullera.
Temat mrówczy aktywizuje umysły…!
Swoją drogą, pomysł przedni.
Eureka! Zrobię czekoladę z mrówkami!
nie dopuszczamy do myśli, abyśmy mogli jeść wszystko, dosłownie wszystko, wszystkie dary, którymi ziemia potrafi nas obdarować, zarówno te roślinne jak i zwierzęce.
Przestałem w ogóle się tym przejmować ładnych kilka lat temu, kiedy kolega poczęstował mnie jajecznicą z dodatkiem mrówek faraona. Twierdzi, że czasem pozwala sobie na dodatki w postaci karaluchów czy prusaków. Byle żaba spotkana na łące to okazja do kulinarnej zabawy, młoda huba jest znakomitym składnikiem surówek, a mrówki – kwasu do nalewek.
Takie wynalzaki są dla mnie zbyt skomplikowane mózgowo- wyobraźnia mi wysiada.
‘sproszkowana czujka”…hym.
czemu nie sproszkowane żelasko?
Moja Mama leczyła sobie reumatyzm wkładając dłonie do mrowiska, a nawet łapała na cukier mrówki w butelkę i przynosiła z lasu do domu, ale nie pamiętam, co z nimi robiła.
Bo w czujce jest takie małe coś i jest radioaktywne.
////Byt jest dobrem!//
każde ISTNIENIE jest dobrem/a-i…SYSTEM-samWsobie-jak-już-wiemy,też!/.
No cóż, …ta Twoja “Eureka” jest dobra, ale na lokalizacjęMrófk.uff, tylko/a może asz! To już od Ciebie zależy /
A teraz Ci powiem /w nad-grodę/ jak wyprowadziłem “w pole” mrówki- a może,może poczytaj najpierw to-to/może, sam wpadniesz na taki sam pomysł?/.
http://www.kontestator.eu/artykuly_z_nexusa/nexus_011_ukryte_elementy_w_muzyce_i_dzwiekach.php
http://www.kontestator.eu/artykuly_z_nexusa/nexus_014_smiercionosne_dzwieki.php
http://www.kontestator.eu/artykuly_z_nexusa/nexus_017_dzwieki_kontra_patogeny.php
ps1. -podpowiedz-Ko-rezonans,częstotliwość,dzwięk/kiedyś zajmowałem się “ultra d8”
ps2. Kwas mrówkowy, aldehyd, są trujące, ale po przegotowaniu, zjadliwe
ps3. w pokrzywie, a teraz mała-jest!-super, jest go, b.maciupko-śladowo-tylko, Dobra-jest zatem do sałatek, wiele czyści i wzmacnia. A JAK STARSZA pOkrzywa was poparzy i b(om)ble Wam s pieką-to rozgniećcie na miazgę listek pokrzywy w paluszkach i …posmarujcie TYM owo miejsce/nasywasietorękąodjął/.
—————
Miłego po_czytania życzę.
Asadowie.
Niestety, ale tego czegoś jest tam za mało. No żeby te mrówki wytropić.
http://promieniowanie.blogspot.com/2014/01/jonizacyjna-czujka-dymu.html
Nie wiesz co mówisz- mój mąż to nie jest rasa biała, miał prababkę tatarkę- Koczu-bej. To ziemianin ale mongolski (cała ziemia jest jego) i zachowuje się i wygląda jak Azjata, a jak jak chodzi o stosunek do żon i robaków to dla niego prawie jedno, z przewagą robaka.
Widziałbyś ty moje dzieci, nie wiem jaka to rasa, wygląda na żółtobrązową.
https://lh4.googleusercontent.com/lQcn7WuiVqSl8qxnMhSsmzkZO3l0hDIIs1x-sl0eKw=w241-h203-p-no
O tyle rzeczy chciałbym Panią zapytać…
Ale chyba nie wypada.
Przepraszam. Chociaż jedno – czy występuje u Pani Bliskich odmienne, mocniejsze, poczucie, pragnienie, głód wolności? Nawet takiej fizycznej. Tęskonty wolnej przestrzeni, horyzontu?
Zmielić figurkę ?
http://www.egipt-online.eu/pliki/egipt/figurki_swiecace_w_ciemnosci_312_small.jpg
Młodziankowie vel gimbaza ma takie dobre określenie:
śmiechłem…
Pani Circ.
Absolutnie nie. Jakim cudem to by miało przeświecić się przez deski, mury. A po pierwsze primo, to jakby Pani namówiła wroga do noszenia tego wrednego plastiku. Stworzenia Boże głupie nie są.
Z tego co Pani pisze to te mrówki się stąd wzięły, że Pani mocno gościnny dom prowadzi…
I nawet dla tych małych stowrzonek dużo na stole zostaje…
ty nieraz małpa /szcze gółowa/jesteś – nie-ważna rasa! A?
/a..GATUNEK! Qali-tet!/
Nie zachowują się jak niewolnicy raczej-pyskate wszystko.
Co do przestrzeni, to różnie- Jaś i Pacyfik nie usiedzą i mają na wszystko swój pogląd, Weronka przeciwnie, nie nosi jej i trzyma sie matki jak owca i nie jest zbyt decyzyjna, ani uparta po okresie negacji wszystkiego szczególnie domu, upierania się przy swoim i przemądrzalstwa.
Dojrzewają, a ja raczej się wycofałam z mentorstwa, bo nie skutkowało- błądzą więc na własny koszt ( teoretycznie, bo w praktyce skutki spadają na rodziców, jak i za mojej młodości było).
Fakt, że sterylnie nie jest, w dodatku pełno różnych rzeczy które w szafach się nie mieszczą, bo mąż pasjonuje się zbieractwem szczególnie metali szlachetnych i kolorowych( prześwięcanie go nie przynosi skutku, jak powyżej nadmieniłam)
Nalewka na mrówkach
Działanie: do nacierań w bólach reumatycznych.
Na 1 część świeżych mrówek wziąć 15 części 80% spirytusu. Pozostawiamy na 10 dni. Przecedzamy.
Używamy zewnętrznie.
c.d…. do ps3.
/ale listek MŁODEJ, Młodej pokrzywy, trzeba rozgnieść i tą miazgą …posmarować miejsce poparzone/starą pokrzywą/.
Przeczytałam i znalazłam tam wiele sprzeczności, co tylko utwierdziło mnie w tym, by nie czytać Nexusa. Kiedyś przeczytałam parę numerów i na zbyt wiele oszustw trafiłam, ponadto wiem kto to wydaje i dlaczego.
Czysta i naciągana gnoza. Tych lewitacji nikt nigdy nie widział, słyszałam mnóstwo takich historyjek, nigdy nie potwierdzonych jednym choćby zdjęciem) jak i te z molochami z Wysp Wielkanocnych (odkryto ostatnio że w prosty i normalny sposób je transportowano)
Nie mówię, że nie zdarzają się przesuwania przedmiotów, ale to zawsze demony są za to odpowiedzialne. Tekieli też rozkazywał kaczce, a ona opuszczała jeziorko i przychodziła do niego na wezwanie, tyle, że robił to demon, by Tekieli myślał, że ma moce, lub energie.
Aha, tekstu nie można skopiować z tej strony, ale tam stoi, że słuchanie tych płyt powodowało przesuwanie przedmiotów i dziwne zjawiska- egzorcyści najlepiej wiedzą co to oznacza.
Ale ma Pani raj.
Circ chciałabyś PRAWDY, jak przepisu prania? Jej zawsze trzeba szukać=poszukiwać=sortować=iwyłuskiwać i….się nie… zrażać. Prawda zawsze jest blisko sprzeczności. Zawsze trzeba ją WYBRAĆ /własnym aktem woli,poziomu/. Jak drogę na …rozdrożu w ciemności.
Chodziło mi dosłownie o gościnność, o nieprzymykanie drzwi, dla wszystkich…
Tak kiedyś było. W Polsce.
Z opowiadań mojej Babci wynika, że drzwi, ściany, poszczególne mieszkania w np. kamienicach były umowne. A w praktyce zbędne, zupełnie nie poważane. Zasoby kuchenne były wspólne. Chyba tylko małżonkowie byli niewymienni. Wszelkie sprzęty i inne ruchomości tak. O! Już nawet dzieci bywało, że były “lotne”.
Żyło się jak w jednym, wielkim… mrowisku.
To to Ci geniusze? :
http://paranormalpl.wordpress.com/2010/01/04/wywiad-z-ryszardem-fiejtkiem/
znowu Ci się coś pozajączkowało, na deskryptorach 5-tego poziomu?
/odpuść sobie, lepiej podaj TEMATY “sympozjum” – bo one są ważne, a nie samo spotkanie/
Tak, to chyba było to :-) Zatem możesz otworzyć domową produkcję nalewki. Po towar nie musisz jeździć do lasu, bo sam przychodzi ;-)
Ja tak wyprosiłem myszy. Została jedna rodzina, pewnie z genetyczną głuchotą. Ale dość porządna, nie powodują takiego bajzlu, jak watahy, którym “techno” nie odpowiada.
Nie modliłaś się ostatnio o przypływ gotówki?
Może te mrówki to Twoja manna?
No to na grzyby w okolice Czarnobyla. Gamma chyba byłoby najlepsze…
Świetne zdjęcie. Jak zobaczyłem – pomyślałem: “księżniczka perska”. Chciałem zapisać, a tu się okazuje, że tak się plik nazywa :)
Tfurze, tematy – po prostu się razem pomodlimy za Polskę i Polaków i nasze wspólne i prywatne intencje.
Jeśli masz jakąś propozycję tematu “notki komentowanej na żywo”, to dawaj (a może sam zreferujesz?).
//. Została jedna rodzina, pewnie z genetyczną głuchotą//
“moje mrówy”, nie-dostały “po uszach-techno” a…./wprost przeciwnie/ w swe “PIĘTY” /SPRAWDZONE, na wielu “stanowiskach i po_wielokroć,już/. Ważna w tem cykliczność i zmiana w oddziaływaniu /słabe =na_ mocne/. One lubiom jak “drży i odziaływuje…im naturalnie”/jak dla nich/.
Pomyślałem to samo!
tak misie skojarzyło właśnie z tego, że mama kiedy plotła nam warkocze, śmiała się że wyjdziemy za mąż za księciów perskich, nie wiem skąd jej się to wzięło.
Kiedyś we Francji oświadczał mi się piękny Pers, student fizyki jądrowej, Irańczyk, książę prawdziwy, ale nie wyszłabym za cudzoziemca, ponadto strach przed arabem był silniejszy (choć Persowie to nie arabowie, w dodatku ich elity to katolicy)- i wtedy przypomniałam sobie to plecenie warkoczy i mamine ‘przepowiednie’ które kusiły by się zrealizować, ale jednak nie wyobrażałam sobie życia z obcym, ani siebie jako księżniczki (perskiej).
Kraków ma dwa Wawele.
ma ich wiele
Księżniczka Circperska:)))
Piekną córkę masz :)