Wyobraźmy sobie, że nagle zmartwychwstał Nicolo Tesla i wyciągnął z zakamarków swego genialnego umysłu prototyp silnika grawitacyjnego.
Silnika, który podobno powstał ale został skrzętnie ukryty a sam Tesla żywot zakończył raczej marnie. Zasada działania miała być banalnie prosta i wykorzystywała naturalny ruch Ziemi czyli “paliwo” którego nie zabraknie dopóki nasza Matka będzie istnieć i kręcić się wokół Słońca.
Otóż Tesla, który nigdy nie był zainteresowany kapitalizowaniem swoich wynalazków bez mrugniecia oka rozdaje dokumentację swojego wynalazku wszystkim chętnym i zabiera się do pracy nad nowym ulepszeniem dla ludzkości.
I co się dzieje?
Oczywiście zapanowuje powszechna radość i szczęście na planecie. Samochody jeżdżą bez tankowania śmierdzącej benzyny, traktory idą w pole orać zadowalając się grawitacją, której mamy w bród, żywność w związku z tym znacznie tanieje a efekt cieplarniany, którym straszy się ludzkość przestaje zagrażać. Pełnia szczęścia.
Tylko czy dla wszystkich?
Jeden po drugim padają wielkie koncerny naftowe i gazowe. Gospodarki Rosji, Arabii Saudyjskiej i innych ważnych producentów “czarnego złota” tracą rację bytu. Znika w sposób naturalny możliwość szantażu energetycznego, dzięki któremu można zarządzać światem.
Czy taki scenariusz jest możliwy? Raczej wątpliwe, żeby doszło do tego drogą pokojową.
Ludzkość już dawno mogła obyć się bez ropy. Powstało wiele rozwiązań, które nas od niej uwalniały. Pierwszym takim manewrem eliminującym konkurencję alternatywnych rozwiązań było “wynalezienie” marihuany.
Ludzkość od wieków korzystała z dobrodziejstw konopi indyjskich. Dzięki konopi dokonano wielkich odkryć geograficznych, dzięki papierowi produkowanego z włókien tej cudownej rośliny do naszych czasów przetrwały ważne dokumenty. Zalet i zastosowania dla tysięcy produktów nie sposób wymienić.
Taka idylla trwała do czasu gdy Henry Ford zaczął produkować części do swego słynnego samochodu z mas otrzymywanych z oleju konopnego. Były nietoksyczne i najwyższej jakości.
W tym samym mniej więcej czasie DuPont opatentował sposób syntezy ropy naftowej (sam był magnatem naftowym), w wyniku której otrzymywało się masy plastyczne. Jest więc oczywistym, że taka konkurencja ze strony pospolitej rośliny, która może rosnąć praktycznie wszędzie, była widziana niechętnie. Sprawę załatwiono “po amerykańsku”. Wynaleziono “marihuanę”, tak bowiem w narzeczu pewnego meksykańskiego plemienia Indian nazywały się konopie. Nazwa była ważna bo tworzyła niejako nową jakość, była intrygująca i tajemnicza, budziła niepokój. Zmasowana kampania prasowa i pomoc medialna Hollywood zrobiła swoje i “narkotyk” został wyjęty spod prawa. Uratowano nie tylko nafciarzy ale i aptekarzy. Okazuje się bowiem, że z konopi można otrzymać wiele cennych lekarstw, nieosiągalnych w drodze syntezy chemicznej. Byt wielu wielkich firm farmaceutycznych też został więc uratowany.
Dlaczego przywołałem ten przykład? Jest to bowiem pewien schemat działania stosowany przez możnych tego świata w celu utrzymania kontroli na tym światem. Stworzenie monopoli, np. naftowych nie służy niczemu innemu jak kontrolowaniu świata i obywateli.
Ropa jest potrzebna do tego by zawsze istniało zarzewie konfliktu, który utrzymuje przy życiu samozwańcze elity. Kto posiada ropę ten pan! Kto jej nie posiada lub ma jej zbyt mało będzie dążył do zawładnięcia zasobami innych. Robi się to ostatnio pod przykrywka “szerzenia demokracji” albo obrony “uciśnionych” narodów. Pretekst zawsze się znajdzie i wcale nie jest ważne, że to wszystko kłamstwa i zbrodnie przeciwko ludzkości planowane na zimno i z premedytacją.
Sytuacja, w której zabrakłoby takiego kagańca spowodowałaby prawdopodobnie znalezienie innego sposobu na niewolenie ludzi. Bardzo charakterystyczny jest tutaj przykład walki z “globalnym ociepleniem” i handel limitami CO2, który jest ordynarnym przekrętem, pozwalającym kontrolować rozwój produkcji słabych krajów (bo wielkie oczywiście nie płacą) i napełnia kieszenie bandy cwaniaków.
Wróćmy jednak do marzeń bo to one (oraz lenistwo) są motorem wszystkich zmian.
Nie ma ropy więc nie ma o co się bić. Ogromne armie są niepotrzebne i zamiast armat produkuje się lemiesze. Kończą się wojny o wodę bo nowe, niewyczerpane źródło energii pozwala na odsalanie wody morskiej na wielką skalę i za niewielkie pieniądze. Świat nie dzieli się na ogromne bloki polityczno- militarne bo ludzkość mieszka sobie szczęśliwie w małych skupiskach plemiennych i co najwyżej poprztyka się z sąsiednią osadą o jakąś piękną dziewoję czy krowę, która weszła w szkodę. Każdy może odwiedzić swojego kuzyna, który mieszka jedyne dwa tyś. kilometrów dalej bo dysponuje praktycznie darmowym środkiem lokomocji. Ludzie z nudów zaczynają pisać wiersze, rzeźbić i malować.
Zakładając, że struktura państw pozostałaby taka jak dziś nie istniałoby żadne G8 czy inne ONZety. Byłyby zloty G250 albo G1750 gdzie dyskutowano by przy szklaneczce wina o nowych trendach w sztuce i kolejnych wyprawach na Marsa. Nie ma Obamy, Putina, Merkel, Tuska i Kaczyńskiego bo nie byłoby powodu ich wymyślać.
Zniknęłaby kasta bankierów z pewnej koczowniczej sekty bo nie byłoby na kim żerować.
Och… Jak to miło sobie pomarzyć. Przynajmniej nic nie kosztuje…
miło pomarzyć, ale to jednak dobrze, że Tesla zabrał tajemnicę silnika grawitacyjnego – “na ruch Ziemii” – do grobu.
Przy pazerności naszego gatunku niewątpliwie w krótkim czasie doszłoby do takiego spowolnienia orbitowania Naszej Planety, że spadłaby na Słońce i prawie wszyscy by zginęli.
Btw. – odzyskiwalna energia pływów morskich oceniana jest na minimum milion megawatów, czyli TW (terawat). Dla porównania “moc zainstalowana w USA w 2010 r. wynosiła ponad 1137,3 GW” (Wiki), czyli właśnie około 1 TW.
Z pewnością jest wiele nie wykorzystanych możliwości. Ja wyszedłem z jednego przykładu jako pretekstu do dalszych rozważań. Ludzkość jest oszukiwana.
Przez ruskich oczywiście (piszę tak na wszelki wypadek :)
Tak, przez Ruskich, Angoli, Polaków i innych. Kłamstwo to bardzo powszechny grzech.
Napisałem o pływach, bo to właśnie jest źródło energii “na grawitację i ruch ziemii”.
Nie sposób się nie zgodzić, ale jak przekonać ludzi, by nie gromadzili manny na drugi dzień i nie wrzucali w nudów w tou tube spółkowania z wszystkim co się rusza i na drzewo nie ucieka? Nie są wszak niepokalanie poczęci, i nie każdy jest artystą, albo niewinnym barankiem, są też inne upodobania, instynkty i pożądania.
Jest jakiś pomysł na zaprowadzenie tej utopii?
Jeden mason mówił mi o takim świecie- ograniczyć populację do 1/3, dać niewolnikom mieszkanie, piwo, tanie żarcie i telewizor, a im wystarczy, a sobie zapewnić jak najdłuższe życie poprzez wymianę organów, ekologiczną żywność, pobudować pałace z wiszącymi ogrodami i zapewnić nieodbieralną, wieczną władzę- bo ”ktoś musi przecież rządzić”.
A ja słyszałem taką teorię, że już dzisiaj świat mógłby sobie pozwolić na zastąpienie milionów robotników przez maszyny, tylko z powodów socjalnych tego nie robi. Nie wiem ile w tym prawdy, ale w przyszłości to całkiem realna perspektywa. Co nie znaczy, że nastąpi powszechna szczęśliwość.
Wtedy będą zmuszać ludzi do przerzucania ziemi ręcznie z punktu a do puntu b, jak w łagrach. Tak to widzę.
..no tak…”Wtedy będą zmuszać ludzi do przerzucania ziemi ręcznie z punktu a do puntu b, jak w łagrach.”
…i to nas będzie odróżniało od małpy…jeśli człowiek przerzuci ziemię z punktu a do b, i będzie miał korzyść tylko i wyłącznie dla siebie, to już nie jest małpą, a wolnym człowiekiem pokazującym gest kozkiewicza “władcom tego świata”…pozdrawiam niepoprawnie
Według mnie już to się stało.
Gdzie te miliony robotników? Ile procent ludzi pracuje w fabrykach?
Zamiast przerzucać ziemię ludzie Ci zostali zachęceni do “kreowania rynków” czyli wciskania ludziom, że potrzebują do szczęścia niepotrzebnych rzeczy (zwanych zwyczajowo kitem).
“Większość moich znajomych pracuje zbyt ciężko, by było ich stać na rzeczy, których nie potrzebują, aby zaimponować ludziom, których nie lubią” – podobno powiedział to jakichś żydowski intelektualista.
Każdy SILNIK wytwarzający energię mechaniczną jest silnikiem /mniej czy więcej/ GRAWITACYJNYM
.
Wszystko już było.
Co więcej zostało opisane przez prawdziwie mądrych i uczciwych ludzi.
Teraz największy problem WAAADZY to zakryć ów opis przed oczami następnych pokoleń.
Najlepiej za pomocą tzw. “edukacji”.
Mogłoby to być bowiem zgubne dla lojalności i karności.
Zaś G.K.Chesterton:
5*
Nigdy dość na “Legionie” Chestertona i dystrybutyzmu.
Doskonałe cytaty.
Mam nadzieję, że zakończą mrzonki leniwców.
To samo zresztą mówi prof. Guz co jest dowodem na to, że katolicki realizm filozoficzny to nie mrzonka, ale prawda uniwersalna.