Szanowni Państwo
Lider Ruchu Palikota powiedział, że Tuskowi Ukraina trafiła się, jak ślepej kurze ziarno. Z czym nietrudno się nie zgodzić widząc ostatnie, niepokojące sondaże dające Platformie zwyżkę formy.
Lemingowata część opinii publicznej nie zauważa jednak, że premier w swojej wolcie, prężąc muskuły przed Rosją i strasząc pazernością Putina, wchodzi w buty braci Kaczyńskich sprzed lat, co wtedy szyderczo wyśmiano mianem “wymachiwania szabelką”. Dziś, za dokładnie to samo, Tusk jest wynoszony pod niebiosa przez rodzime “presstytutki” przy nieskrywanym aplauzie wspomnianych lemingów.
Co to oznacza? Że lemingi przyklasną każdej innej, dowolnej wolcie intelektualnej Tuska, jeżeli tylko “mądrość etapu” ją dopuści do oficjalnego obiegu.
Dziś, mądrość etapu pozwala straszyć Putinem i mocarstwowymi planami Moskwy, gdyż “stoi za nami Europa i Ameryka”.
Dlaczego zatem za chwilę nie mielibyśmy usłyszeć z ust takiego towarzysza Sobieniowskiego, że w kwestii wydarzeń smoleńskich z 10 kwietnia 2010, również nie doszło do “socjalistycznej odnowy” i rząd słusznie zamierza “pójść na wojnę” ze straszną Rosją?
Tajemnicą poliszynela jest bowiem fakt, iż oficjalna linia partii w tej sprawie nie wynika z przekonań jej członków, a strachu przed Rosją oraz obraną strategią zniszczenia PiS przez przypisanie mu “tańca na grobach ofiar”. Jeden z dziennikarzy stwierdził, że Tusk prywatnie widzi perfidię Rosji w sprawie smoleńskiej, ale miał stwierdzić w nieoficjalnej pogawędce, że nie “wypowie przecież im wojny”. Zresztą, drugi po PiSie elektorat wierzący w zamach smoleński to wyborcy… Ruchu Palikota, myślący pewnie “może i zabili nam prezydenta, ale nie chcemy żadnej wojny z Rosją”.
Dynamika ukraińska jest jednak taka, że za chwilę ta wojna przyjdzie do nas sama, daj Boże żeby tylko na polu gospodarczym się skończyło. Czyż nie jest to idealna okazja do wolty smoleńskiej Tuska?
Premier może zażądać natychmiastowego oddania wraku, może zwalić cała winę na Rosjan, może publicznie oskarżyć, a kto wie, może karnie, Klicha, Laska, Millera, Arabskiego czy Janickiego za zaniechania. Może nieśmiało sugerować nawet zamach, wszak jak widzimy “mądrość etapu” na przykładzie malezyjskiego samolotu pozwala już na szczyptę teorii spiskowej. Tusk może też wytłumaczyć swoją postawę wspomnianymi ludźmi, którzy wprowadzali go w owym czasie w błąd. I wszystko to przy kloace Wyborczej, która stwierdziłaby, że wtedy nie można było, a teraz już można taką myślozbrodnię popełnić, bo stoi za nami Unia, ONZ i papież Franciszek. Lemingi to kupią, o to najmniej bym się martwił. A i mniej wytrawni wyborcy “prawicowi” zostaną w ten sposób połechtani.
Political fiction? Być może, ale chyba tylko to jest w stanie uratować Platformę przy władzy na następne cztery, być może stracone przez Polskę lata.
Z czujnością obserwujmy zatem czwartą rocznicę wydarzeń smoleńskich, które już niebawem nas czekają. A szczególnie, zachowanie mainstreamu w tym czasie. Jeżeli nie rzucą się” ludowi smoleńskiemu” do gardeł, tak jak zawsze, jeżeli usłyszymy jakieś ciepłe słowa na temat ś.p. Lecha Kaczyńskiego za jego nieustępliwość w kontekście dzisiejszych wydarzeń na Ukrainie, to wiedzmy, że “coś się dzieje”, że młyny Ostachowicza albo innego Misia Kamińskiego mielą na coraz wyższych obrotach. Nie dajmy się na to nabrać.
Źródło grafiki:
Rebelya.pl
Dodaj komentarz