Obserwując batalię na Ukrainie dwóch, światowych grup wpływu, mam nieodparte wrażenie déjà vu…
Można byłoby zaśpiewać “ale to już było i nie wróci więcej”, ale sytuacja w Polsce nie jest zbyt radosna, aby na ten temat śpiewać…można by rzec jesteśmy już w wielkiej klatce, albo jak kto woli wielkim gettcie, gdzie egzystują systemowi niewolnicy, którzy godzą się na wszystkie “atrakcje”, jakie im władzunia wymyśli…
Majdanu w Polsce nie będzie, gdyż władza, która się samoustanowiła po “katastrofie smoleńskiej” w tzw. “cywilizowanym” zachodnim świecie, a i mniej “cywilizowanym” wschodnim uznawana jest za w pełni demokratyczną i będzie broniona i chroniona i strzeżona jak oko w głowie zachodniej finansjery, świadczy o tym choćby słynna ustawa o “bratniej pomocy”, uchwalona szybciutko przez sługusów owej finansjery.
Szczurzy pęd do objęcia władzy, dało się mocno zauważyć kiedy jeszcze ciała polskiej delegacji do Smoleńska nie wystygły, uwijali się jak w ukropie…świadczyło to o skoordynowanej akcji przejęcia władzy przez polskojęzyczne Tituszki…akcje polskojęzycznych Tituszek znane są już od dosyć dawna…aby wytłumaczyć, dlaczego czuję déjà vu, musimy wsiąść do wehikułu czasu i przenieść się do czasu kiedy Tituszka Bolek przeskoczył przez płot, lub dopłynął motorówką…choć znając życie pewnie przeskoczył ten płot motorówką, wykonując całą beczkę. Wtedy niepokoje społeczne w związku z podwyżkami cen żywności (choć trwało to już od dosyć dawna) i ogólne znęcanie się nad narodem polskim było nie jako do “zagospodarowania”…a było to łatwe, gdyż legenda o “dobrobycie na zachodzie”, a zwłaszcza w USA była bardzo żywa , a każdy jednak marzy o normalnym życiu.
Zebrano więc wesołą kompaniję, która miała bardzo solidnie przystrzyżone pejsy, choć niektórym te właśnie pejsy lekko wyzierały spod czapek…kompanija ta miała za zadanie zrobić w Polsce taki swoisty, ukraiński majdan, czyli podgrzać atmosferę do czerwoności z naciskiem na “walkę o niepodległość Polski” jakby się kto pytał… oczywiście chętnych do walki za Ojczyznę nie brakowało, a wręcz uczciwi patrioci wybierali ryzyko utraty życia, aby walczyć o wolną Ojczyznę. Na kompaniji Tituszków poznali się wkrótce pani Ania i pan Andrzej, ale jazgot wywołany wobec publicznie wyartykułowanych wątpliwości co do uczciwości Tituszki Bolka, zostały zagłuszone niemal w zarodku…
W skład Kompaniji polskich Tituszków weszło wielu ciekawych indiwiduów, był Adaś Jąkała, który dostał niemal całą drukarnie i kasę na drukowanie stabilizacyjnej Gazety Koszernej, był też Jacuś, specjalista od gotowania bieda – zupek dla społeczeństwa, można by rzec “kucharz wszechczasów”, był też Bronek, który bardzo nienawidził Polaków, był też Tadek, który potem dla uwierzytelnienia został pierwszym “niekomunistycznym” premierem…był też dyżurny schładzacz gospodarki Leszek. W razie jakby Polacy zabrali się ostro za gospodarkę, śpioch Leszek miał skutecznie schłodzić rozgrzane, gospodarcze czerepy polskich przedsiębiorców. Oczywiście trzeba było tylko uwiarygodnić Tituszków…więc wymyślono ich “męczeńskie” uwięzienie..nie wiem, czy Julia na Ukrainie grała w tenisa w kompani karnej, ale nasz Tituszka z sumiastymi wąsami to i owszem, a i gorzałeczki nie wylewał za kołnierz.
Było też trzech kolegów, podobno przyjaciół, Bronek, Grzesiek i Lesław…przyjaciele na zabój… fakt, zabój zaliczył Grzesiek, na którego Lesław donosił, Jąkała przygarnął i dał mu posadę w Gazecie Koszernej, a Bronek …no cóż Bronek działa w Gazecie Koszernej Light…
Tituszki polskojęzyczne argumentowały, że walczą o niepodległość Polski i zawsze to powtarzały, wycierając niemal tym slangiem swoje haczykowate nosy …to dokładnie tak, jak te tituszki na ukraińskim Majdanie … z tym, że polskojęzyczne Tituszki nie brały po 200 dolców za dniówkę, bo stawka była o wiele poważniejsza, Tituszki wiedziały, że plon będzie obfity… Tituszki miały zagwarantowaną władzę, przez dosyć długi czas i możliwość kreowania polskiej rzeczywistości na modłę zachodnich korpopracji, co wykorzystały w sposób maksymalny.
Sowiety może poczuły respekt przed Tituszkami, bo jednak zezwoliły na podział polskiego tortu, który żarli bez opamiętania (do owego dnia, kiedy komuna upadła …na cztery łapy), na co czosnkowe Tituszki ze zgrozą, mlaskaniem i oblizywaniem spoglądały przez pewien czas mając pioruny w oczach … Tituszki, obejmując (demokratycznie sic!!! ) władzę zaczęły grabić wespół z Sowietami to, co wygospodarowały pokolenia Polaków, przecież lepiej wspólnie grabić niż współzawodniczyć…dziś mamy wielkie pojednanie Tituszków i ruskich sługusów…wszyscy wpółpracują ze sobą klepiąc się po plecach, nazywając się nawzajem “ludźmi honoru”…
Polskiego Majdanu nie będzie…bo czy rozwiedka, czy hasbara jest zainteresowana, aby taki Majdan robić ? Nie, oni żreją w spokoju nasz polski tort, zapijając na imprezach G8…takich swoistych Magdalenkach.
Polski Majdan już był, zginęło wielu ludzi, którzy wierzyli w idee niepodległej Polski…z perspektywy czasu można by rzec, że śmierć tych ludzi była bezsensowna, na pewno nie o taki “dobrobyt” walczyli, na pewno nie o korporacyjne niewolnictwo rodem z Orwella, które zżera nasze społeczeństwo jak rak…my jesteśmy bogatsi o doświadczenie, Ukraina dopiero w to wchodzi, dlatego jak słyszę zewsząd w mediach, że Ukraina walczy o niepodległość, to kiwam z politowaniem głową.
A gdyby komuś się zamarzyło by zrobić jednak Majdan w Polsce, to trzeba wnikliwie przyjrzeć się reżyserom…z chłodną kalkulacją przeanalizować, czy warto umierać za miedzynarodowych prowodyrów, którzy tylko wtedy robią rewolucję w danym kraju, kiedy albo kończą się im wpływy, albo chcą nabyć inne wpływy w tymże wybranym kraju.
Może mnie ktoś posądzić, że sieję defetyzm, ale ja jednak jestem realistą i wiem, że żaden następny rząd, który będzie rządził w Polsce nie ma programu, aby zrobić wpierw porządek z korporacjami grasującymi w naszej Ojczyźnie, nikt nie postawi się korporacjom, gdyż to zawsze kończy się tragicznie dla takiego rządzącego…o tym mówi John Perkins, gość od brudnej ekonomii. Czasy się zmieniają, ale metody niszczenia krajów przez międzynarodową szajkę gangsterów są te same.
W sumie Węgrom sie trochę udało, piszę trochę, gdyż jak już temat Ukrainy zostanie “załatwiony”, zabiorą się i stworzą swoisty majdan także w Budapeszcie, to niemal pewne.
Jedyną szansą na uwolnienie się od korporacji, jest całkowity rozpad UE, jako tworu, który zniewala państwa i tworzy idiotyczne dyrektywy, nakazy i zakazy, które dla zwykłego obywatela każdego unijnego kraju jest tylko kagańcem i obciążeniem…niestety jak już pisałem rzekomo patriotyczne środowiska GP, które teraz klepią po plecach wnuków banderowców, są za utrwalaniem Eurokołchozu, wraz z infrastrukturą towarzyszacą, czyli korporacjami. Prawdziwym Polakom z takimi jest nie po drodze…
Gdyby w Polsce był Majdan, a Tusk rozstrzelałby około setkę demonstrantów , to GWno i inne media mainstreamu (które są pod wrażeniem ukraińskiej walki o “wolność”) wystawiłyby Donaldowi laurkę za rozprawienie się z “faszystami”. Po drodze prosząc braci ze Wschodu o pomoc.
Oglądam właśnie Fuckty. I słyszę nowego premiera o pochodzeniu “eskimoskim”, kumpla Julii, który mówi: “Kasa państwa jest pusta. Musimy zrobić trudne i bolesne reformy”.
Młyny Sorosa już mielą.
…dokładnie tak…choć jestem zaskoczony szybkością uruchomienia tych młynów…pozdrawiam niepoprawnie
Fajny tekst ale… dobra – niech będzie po prostu fajny tekst :)
Link do Economic Hitmana bardzo ważny. Ciekawe, czy Perkins to radziecki agent wpływu…. Nic nie wiemy na pewno! Ale schematy widać wyraźnie. Tak właśnie działają syjoniści, USA, tzw. “Zachód”.
..dlaczego Perkins miałby być radzieckim agentem wpływu ???
…dobra, może uprzedzę, moje myśli też błądziły w kierunku “wiarygodności Perkinsa” …a w zasadzie dlaczego Perkins jeszcze żyje ujawniając takie niusy…
…z wywiadu, którego udzielił
PRZEJRZENIE NA OCZY
AG: John, powiedz, jak doszło do twojej przemiany Zarabiałeś dużo pieniędzy. Podróżowałeś po świecie. Zajmowałeś stanowisko, które upoważniało cię do rozmów z prezydentami i premierami różnych krajów do rzucania ich na kolana. wiło, że się zmieniłeś i postanowiłeś o tym napisać?”
“JP: Posłuchaj, Amy. Po urodzeniu wychowywałem się pod wpływami kilkusetletniej tradycji jankiesgo kalwinizmu w New Hampshire i Vermont, w o bardzo surowych zasadach moralnych. Krótko n pochodzę ze stosunkowo konserwatywnej republikańskiej rodziny. Przez 10 lat, od roku 1971 do 1981, kiedy b ekonomistą od brudnej roboty… przez cały ten czas wyrzuty sumienia, mimo iż byłem młody i wszyscy wmawiali mi, że postępuję słusznie. Tak jak powiedział prezydenci różnych krajów i prezes Banku Swiatowego Robert McNamara poklepywali mnie po ramieniu. Zaprasza mnie do wygłoszenia odczytów na Harvardzie i wielu innych uczelniach na temat tego, co robię. A to, co robiłem, nie był działalnością zgodną z prawem – powinno być, ale nie je W głębi serca cały czas czułem jednak wyrzuty sumienia. Byłem wolontariuszem Korpusu Pokoju. W końcu przejrzałe na oczy. Z upływem czasu rozumiałem coraz więcej i był mi coraz trudniej kontynuować dotychczasową działalno Miałem personel liczący około pięćdziesięciu ludzi, którzy pracowali dla mnie. Doświadczenie rosło. Pewnego dni podczas wakacji żeglowałem w pobliżu Wysp Dziewiczych Rzuciłem kotwicę przy brzegu Wyspy św. Jana i w pontonie przeprawiłem się na brzeg, po czym wspiąłem się na górę do starej opuszczonej plantacji trzciny cukrowej. Byłą pięknie. Słońce już zachodziło. Usiadłem tam i poczułem ogromny spokój. I nagle uświadomiłem sobie, że tę plantację założono na kościach tysięcy niewolników. Zrozumiałem że cała ta półkula została zbudowana na kościach milionów niewolników. Rozgniewało mnie to i zasmuciło. Wtedy dotarło do mnie nagle, że kontynuuję ten sam proceder, że jestem handlarzem niewolników, że moja działalność prowadzi do tych samych rezultatów, tyle że odbywa się w trochę innym stylu, w bardziej zawoalowany sposób. Właśnie wtedy podjąłem decyzję, że już nigdy więcej nie przyłożę do tego ręki. Kilka dni później pojechałam do Bostonu i wycofałem się.
AG: No dobrze, wycofałeś się, ale to był dopiero pierwszy krok. Pisanie na ten temat było kolejnym. Opowiedz o swoich próbach z tego okresu.
JP: W porządku. Po wycofaniu się kilkakrotnie próbowałem napisać książkę, którą ostatecznie zatytułowałem Confessions of an Economic Hit Man. Za każdym razem, kiedy próbowałem wciągnąć do współpracy nad nią innych ekonomistów od brudnej roboty, z którymi pracowałem, lub szakali, których historie chciałem opisać, grożono mi. Miałem wtedy młodą córkę, która ma teraz 25 lat. Próbowano dawać mi łapówki. Przyjąłem jedną w wysokości około pół miliona dolarów. To było coś w rodzaju “legalnej
łapówki”. Dano mi ją, pod warunkiem że nie napiszę tej książki. Nie było co do tego wątpliwości. Opisuję to wszystko w szczegółach. Wyrzuty sumienia łagodziłem przeznaczając znaczne pieniądze na niedochodowe organizacje, które stworzyłem – Dream Change (Marzenia zmieniają) i Pachamama Ailiance (Przymierze Pachamama) -które pomagają mieszkańcom Amazonii walczyć ze spółkami naftowymi. No i nie pisałem tego, co powinienem. Powtarzało się to wielokrotnie. Za każdym razem wynajdywałem jakąś wymówkę i pisałem inne książki, takie o miejscowych ludziach, z którymi pracowałem. Napisałem książki, o których wspominałaś wcześniej, te o szamanizmie itp… Później, 11 września 2001 roku, byłem w Amazonii u ludzi z plemienia Shuar. Zabrałem ze sobą ludzi z niedochodowej organizacji, aby poznali prawdę z ust miejscowej ludności. Wkrótce potem wróciłem do Nowego Jorku i udałem się do Punktu Zero [miejsce, w którym stały wieże WTO]. Kiedy tam stałem i spoglądałem na to okropne gruzowisko, jeszcze dymiące i śmierdzące spalonym mięsem, zdałem sobie sprawę, że muszę napisać tę książkę – nie mogłem już dłużej tego odkładać. Amerykanie nie rozumieli, dlaczego tak wielu ludzi na całym świecie jest rozgniewanych, sfrustrowanych i przerażonych. Poczuwałem się do odpowiedzialności za to, co stało się 11 września 2001 roku. Prawdę mówiąc, wszyscy powinniśmy poczuwać się do pewnej odpowiedzialności, co w żadnym wypadku nie oznacza zgody na dokonywanie masowego mordu przez kogokolwiek. W żadnym wypadku tego nie sugeruję, ale zdaję sobie sprawę, że Amerykanie powinni zrozumieć, dlaczego na świecie jest tak wiele gniewu. Musiałem napisać tę książkę. Tym razem nie mówiłem nikomu, że ją piszę. Moja żona i córka wiedziały tylko, że coś piszę, ale nie wiedziały co. Nie konsultowałem się z nikim. To utrudniało trochę pisanie. W końcu udało mi się przekazać książkę w ręce dobrego nowojorskiego agenta, który załatwił sprawę z wydawnictwem. W tym momencie ten rękopis stał się moją najlepszą polisą ubezpieczeniową, na wypadek gdyby miało mi się przydarzyć coś dziwnego, nawet dziś… Mimo iż książka była przez długi czas bestsellerem, sprzedałaby się w większej liczbie egzemplarzy, gdyby… Ludzie czasami śmieją się i pytają: “Nie boi się pan, że pewnego dnia pański wydawca może uznać, iż warto pana zabić, aby zwiększyć jej sprzedaż?” Nie, nie obawiam się tego. Tak więc, kiedy już oddałem rękopis, stał się moją polisą ubezpieczeniową.”
…myślę, że jest to wiarygodna i przekonująca wypowiedź..pozdrawiam niepoprawnie
Brzmi sensownie. Ale nietrudno jest, mając sporo czasu, wymyślić sensowne alibi… :) Musimy opierać nasze dociekania na strzępach informacji i na heurezie. Bo mało jest nieurwanych i nie powiązanych sztucznie nitek, które prowadzą wprost do kłębka prawdy. Ja znam w sensie politycznym (poza Kościołem) chyba tylko jedną naprawdę pewną nić do prawdy o stanie świata a mianowicie:
Wieże WTC, których wyburzenie było aktem kontrolowanym, a całe media świata zgodziły się interpretacją zdarzeń podaną przez rząd USA. To naprawdę bardzo bardzo wiele wyjaśnia.