Nie tylko ludzie umierają. Umiera też obraz świata, do jakiego się przyzwyczailiśmy. Nie zdajemy sobie sprawy z tego w jakim stopniu uległ on już zmianie.
Rozmawiałam niedawno ze znajomym, który powiedział, że podczas wojny w Libii /w 2011 r./ na Morze Śródziemnie wpłyneły okrety wojenne Chin oraz Indii. Koledze skojarzyło się to z dziewiętnastowieczną “polityką kanonierek”, polegajacą na tym, że gdy w jakims egzotycznym kraju coś zagrażało interesom jednego z mocarstw Zachodu – wysyłano tam okręty wojenne, by wywrzeć presję na miejscowych. Teraz to “egzotyczne kraje” wysyłają flotę w pobliże Europy.
Sprawdziłam to w Internecie. Nie znalazłam informacji o indyjskich okretach, ale co najmniej jeden chiński pojawił się u wybrzeży Libii. “Polska Zbrojna” /TUTAJ/ napisała:
“Efekty mogliśmy zobaczyć chociażby podczas międzynarodowej operacji antypirackiej u wybrzeży Somalii. Państwa azjatyckie wysłały wówczas swoje okręty – nowoczesne i świetnie uzbrojone.Warto też wspomnieć o ewakuacji ludności z ogarniętej wojną Libii. Chińska armia skierowała wtedy marynarkę wojenną po swoich obywateli..
O chińskim okręcie była też mowa /TUTAJ/.
Przypomniałam sobie o tym, że już w 2009 roku pisałam o azjatyckim wyścigu kosmicznym, a w zeszłym roku o “Kosmicznych Chinach” /TUTAJ/. Prorokowałam:
“W młodości czytałam wiele książek science-fiction, w których starano się przewidzieć dalszy rozwój lotow kosmicznych. Trzeba powiedzieć, że w żadnej z nich nie przewidziano jednak sytuacji, w której to Chińczycy i Hindusi będą zdobywcami Kosmosu, a Amerykanie, Europejczycy i Rosjanie będą mogli tylko się temu przyglądać.”.
Wczoraj /1.11/ w portalu Rp.pl ukazał się artykuł Szymona Hołowni “Przyszłość należy do Afryki” /TUTAJ/. Czytamy w nim
“Śmichy-chichy, jakie robiło się ostatnio z drugiej w historii wizyty polskiego rządu i biznesu w Afryce, są echem formowanej przez lata izolacji przaśno-kolonialnej mentalności. Tam: Murzyni z dzidami w słomianych spódniczkach, tu: Himalaje cywilizacji, awangarda świata. W rzeczywistości jest przecież dokładnie odwrotnie. Podczas gdy my mamy dziś głównie Smoleńsk, oni mają przyszłość. W Polsce od lat nie wykiełkowała żadna globalna idea, w Afryce kipi właśnie garnek, w którym wykuwa się kształt XXI wieku. W 2020 roku osiem z dwudziestu największych gospodarek świata będzie właśnie w Afryce. (…)
Coraz częściej jednak widać tu też pejzaże takie jak w Lagos. Obok dzielnic skrajnej biedy – powietrze naładowane energią jak chyba nigdzie na świecie. Roi się tu od młodych ludzi wcielających w życie pomysły przynoszące miliony dolarów. Do Afryki pcha się dziś cały świat, ale tylko u nas robi się z tego jaja.”.
Entuzjazm Hołowni jest nieco przesadzony – duża część tego wzrostu w Afryce bierze się z tego, iż kontynent ten jest obacnie dość skutecznie kolonizowany. Nie, nie przez Zachód – przez Chiny.
Nie neleży też zapominać o krajach islamu. We wrześniu 2013 w “Naszym Dzienniku” opublikowano artykuł prof. Roberto de Mattei “Galopujaca islamizacja” /TUTAJ/. Możemy się z niego dowiedziec, że:
“Islam opanowuje Europę nie tylko poprzez meczety i minarety, lecz także dzięki swoim finansom (milionom dolarów). Europejski Bank Centralny oblicza, że międzynarodowa wartość aktywów zarządzanych według islamskich kryteriów finansowych osiągnęła w połowie lat 90. ubiegłego stulecia 150 mld dolarów, pod koniec 2012 r. ponad 1 bilion 600 mld dolarów. Przewiduje się, że w tym roku przekroczy 2 biliony dolarów.”.
Warto dodać, że arabski kapitał wykupuje bankrutujące fabryki w Europie. Na koniec prawdziwa “wisienka na torcie” – informacja, która pojawiła się dziś /2.11/ w portalu RMF24.pl, zatytułowana “Pół miliona książek miało iść na przemiał” /TUTAJ/:
“Holendrzy nie cenią sobie własnego dziedzictwa kulturowego. Prawie pół miliona książek z Królewskiego Instytutu Tropikalnego miało iść na przemiał. Nikt nie chciał tylu książek, a instytut stracił państwowe dotacje i nie miał pieniędzy na utrzymanie biblioteki.
Na pomoc zdesperowanym holenderskim bibliotekarzom przyszli Egipcjanie, a konkretnie dyrektor Biblioteki Aleksandryjskiej, która nawiązuje do swojej słynnej starożytnej poprzedniczki i może pomieścić 8 milionów woluminów.
Egipcjanie obiecali, że pokryją koszty pakowania książek i ich transportu. Propozycja Biblioteki Aleksandryjskiej to jednak dla Holandii kompromitacja. Żaden holenderski uniwersytet ani żadna biblioteka nie chciała przyjąć zbiorów.”.
Gdy weźmiemy to wszystko razem do kupy, to zobaczymy jaki jest kierunek zmian w dzisiejszym świecie i co czeka nas w przyszłości.
Dodaj komentarz