Zebrano około miliona podpisów w sprawie obowiązku szkolnego sześciolatków. Dokładnie- w sprawie referendum, w którym obywatele zadecydowaliby czy sobie tego obowiązku szkolnego dla sześciolatków życzą. Wczoraj marszałek sejmu, Ewa Kopacz odłożyła głosowanie nad referendum na dwa tygodnie. W czasie tych dwóch tygodni będą nas zapewne bombardować różnymi tanimi sensacjami i epatować wypuszczanymi na wolność mordercami, żeby odwrócić uwagę od tej sprawy.
Na temat słuszności wczesnej edukacji zdania są podzielone. I słusznie – powinny być podzielone. To rodzice najlepiej orientują się w możliwościach swoich dzieci i wiedzą czy nadają się one do przekroczenia progu szkoły. Prawdziwej szkoły, gdzie będą siedzieć w ławkach , gdzie będą po lekcjach tłoczyć się w ciasnej świetlicy, gdzie zetkną się ze starszymi dziećmi , niekoniecznie życzliwie nastawionymi do maluchów.
Twierdzenie Tuska, że im wcześniej zacznie się edukację tym jej rezultaty będą lepsze i tym więcej Nobli zdobędzie Polska, jest tak żałosne w swojej głupocie, że nie wymaga nawet komentarza.
Upieranie się przy przymusie szkolnym w wieku sześciu lat jest częścią państwowej urawniłowki. Wszystkie dzieci mają w tym samym wieku zaczynać edukację, niezależnie czy są do tego gotowe czy nie, wszystkie mają się uczyć tego samego, w ten sam sposób. Nauczycielki przedszkoli zeznają, że zabroniono im zachęcać dzieci do czytania. Klocki z literkami mają być pochowane. Jeżeli jakieś dziecko wyróżnia się zdolnościami należy je ukrócić i zmusić do zabawy lalkami czy samochodzikami. Tymczasem jak powszechnie wiadomo rozwój dzieci nie jest jednakowy. Jedna czytają w wieku trzech lat, inne mają kłopoty z czytaniem jeszcze w wieku 9 lat. Jak wykazały badania nie ma korelacji dodatniej pomiędzy wczesnym rozpoczęciem edukacji i późniejszymi wynikami w szkole. Wręcz przeciwnie – stwierdzono, że dzieci wysłane do szkoły wcześniej często radzą sobie potem gorzej.
Ośli upór rządu przy reformie edukacji ma kilka konkretnych przyczyn. Przede wszystkim rząd dba, żeby obywatele nie rozpuścili się i nie wyobrażali sobie, że mogą mieć na cokolwiek we własnym państwie wpływ. Referenda dobre dla Szwajcarów okazują się dla Polaków niedobre. Bo przecież jesteśmy społeczeństwem przypadkowym, ciemnym, ksenofobicznym i żeby takie społeczeństwo skutecznie trzymać za mordę należy zaczynać indoktrynację obywateli jak najwcześniej. Nawet więcej niż indoktrynację- łamanie kręgosłupa.
Dzieci polskie mają wyjątkowego pecha do reform oświatowych. Reforma gimnazjum jest klasycznym przykładem wielokroć przywoływanego przeze mnie efektu odwrócenia, czyli działania w określonym celu , które przynosi wręcz przeciwny rezultat. Reforma miała zwiększyć szanse edukacyjne młodzieży z małych ośrodków. Faktycznie te szanse zmniejszyła. Małe wiejskie szkoły, w których dzieci mogły spokojnie uczyć się przez osiem lat zostały polikwidowane, a dzieci zostały zmuszone do podróżowania do dużych szkół, gdzie spotykały się z przemocą , narkomanią i innymi patologiami.
Gimnazja miały z założenia oddzielić młodsze dzieci od starszych i zapobiec w ten sposób ich demoralizacji. Same jednak stały się ośrodkami demoralizacji. O ile szkoła podstawowa wzmożonym wysiłkiem wszystkich nauczycieli była w stanie poradzić sobie z dwiema trudnymi klasami- ósmą i siódmą, to zgromadzenie dużej ilości młodzieży w buntowniczym wieku w specyficznym getcie jakim stało się gimnazjum zaowocowało eksplozją szkolnych patologii. Trzy lata gimnazjalne to lata stracone również z punktu widzenia edukacji. Jeżeli jak dotąd nie likwiduje się gimnazjów, to tylko dlatego, że włożono w reformę ogromne sumy. To samo stanie się z przymusem szkolnym sześciolatków. Raz wdrożonej ogromnym kosztem reformy nikt nie odważy się odwołać.
Znowu zadziałała zasada, że jak się zebrało trujące grzybki trzeba je zjeść bo szkoda czasu spędzonego w lesie.
Dodaj komentarz