Wszyscy już wiedzą, że Lech Wałęsa był praktycznie przez całą swą karierę współpracownikiem komunistycznych tajnych służb. Prawdopodobnie już w czasie służby wojskowej zwerbowało go WSW, a z całą pewnością w grudniu 1970 został agentem SB o kryptonimie “Bolek” i regularnie pobierał wynagrodzenie za swe donosy.
Obrońcy Wałęsy twierdzą jednak, że miał on jednak jedną wielką zasługę. Po swoim aresztowaniu w 1981 roku /gdy nastał stan wojenny/ odmówił bowiem uczestnictwa w operacji “Renesans”, polegającej na utworzeniu całkowicie posłusznej komunistom “neo-Solidarności” nadal kierowanej przez Wałęsę. W książce Gontarczyka i Cenckiewicza “SB a Lech Wałęsa – przyczynek do biografii” z 2007 r. czytamy na str 133 /TUTAJ/:
“Wedle tej koncepcji zakładano wpasowanie L. Wałęsy w projekt nowej „Solidarności”, która od tej pory winna reprezentować tzw. zdrowy nurt robotniczy, bez niepotrzebnej „politycznej nadbudowy”. W tym celu jako pośredników wykorzystywano również tajnych współpracowników (np. TW ps. „Walasek”). którzy przekonać mieli L. Wałęsę do idei odnowionego związku. Efekty tych działań jeszcze w połowie stycznia 1982 r traktowano dość obiecująco, by pod koniec miesiąca uznać je za nierealne. Wałęsa nie uległ bowiem namowom.”.
Rafał Ziemkiewicz w artykule “Potomek cesarza Walensa” /TUTAJ/, opublikowanym w “Rzeczpospolitej w 2008 roku pisze:
“Bez sukcesu operacji “Renesans” stan wojenny nieuchronnie stać się musiał tym, czym się stał: ostatecznym wykopaniem przepaści między peerelowską władzą a społeczeństwem, a tym samym początkiem końca rządów PZPR w Polsce. Kluczem zaś do sukcesu była tu współpraca Wałęsy. Gdyby spełnił oczekiwania komunistów (a hala Olivia była już przygotowywana na zjazd “odnowionego” związku), wszystko potoczyłoby się inaczej. (…)
Wszystko wskazuje, że Wałęsa świadomie nie wyprowadzał komunistów z błędu. Taka gra pasuje do niego doskonale. Przez całą polityczną karierę zwodził przecież tych, z którymi grał, oszukiwał ich, dawał nadzieję, by potem zaskoczyć. Główną cechą i metodą działania Lecha Wałęsy wydaje się chłopski spryt i przekonanie, że cwany człowiek da sobie ze wszystkim radę, i gdzie się nie da przeleźć, tam podlezie. (…)
Wracając do kluczowego momentu: jeszcze przez dobre dwa miesiące po internowaniu Wałęsa nie odmawia jednoznacznie udziału w odtwarzaniu “Solidarności” i w to, że ostatecznie zgodę wyrazi, wierzą nie tylko komuniści. Są o tym przekonani również – o czym dziś nie wypada mówić – doradcy z kręgu Jacka Kuronia, z nim samym na czele. Nigdy zresztą nie pogodzili się z faktem, że to właśnie Wałęsa, człowiek w najmniejszym stopniu przez nich nienamaszczony, stanął na czele “Solidarności”.”.
No cóż, dziś wiemy, że w istocie namaściła go Służba Bezpieczeństwa. Ta opowieść o “chytrym Wałęsie” wciąż ma licznych zwolenników. Kilka dni temu w notce “Straszny kac polski” /TUTAJ/ blogerka Eska stwierdziła:
“Naród został skutecznie przekonany, że nic nie może, a żeby przypadkiem nie uwierzył we własne siły, na okrągło się tłucze „zdradę” Okrągłego Stołu i tego nieszczęsnego Wałęsę (Cenckiewicz kolejną książkę o nim popełnił). A ja czekam na tego odważnego, który napisze o Michniku, Geremku, o prawdziwej historii Solidarności i Okrągłego Stołu, zamiast wszystko zwalać na prostego gostka po jakiejś wiejskiej zawodówce, który chyba jedną tylko decyzję podjął samodzielnie i była to akurat bardzo dobra decyzja – kiedy nie zgodził się na odtworzenie „S” w 1982 roku bez tzw. ekstremy. Reszta to były manipulacje kolejnych koterii, które nim sterowały, umiejętnie wykorzystując słabości i plamy w życiorysie. Ale o tym się nie pisze, po co ludowi prawda, niech lud pluje na Solidarność i niech przypadkiem nie uwierzy we własne siły.”.
Ja byłam na promocji tej “kolejnej książki” Cenckiewicza, zatytułowanej “Wałęsa. Człowiek z teczki” /opis – /TUTAJ// i zapytałam jej autora, jak to było z tym “Renesansem”. Cenckiewicz odpowiedział, że powyższa wersja nie wydaje mu się prawdopodobna. W 1982 nikt z Wałęsą poważnych rozmów nie prowadził, a komuniści sami wycofali z pomysłu “Renesansu” tworząc OPZZ. Co więcej, przed Okrągłym Stołem Wałęsa wykonał operację “Renesans 2” eliminując z kierownictwa “Solidarności” prawie wszystkich /100 ze 106/ działaczy wybranych demokratycznie w 1981 roku.
Zajrzałam więc potem do książki “Wałęsa. Człowiek z teczki” i przeczytałam na stronach 264 i 265 co następuje:
“W połowie stycznia 1982 [Wałęsa] zapewniał, że wspólnie z Bronisławem Geremkiem i Tadeuszem Mazowieckim wyeliminuje “ekstremę” i stworzy nowe struktury zwiazku “od góry w dół”, (…) Nieustannie powtarzał, że trzeba usunąc ze związku”skompromitowanych i powinien on reprezentować tylko tzw. zdrowy nurt robotniczy bez niepotrzebnej “politycznej nadbudowy” i “ekstremistów”. Twierdzenie jego obrońców, że Wałęsa nie dał się wpasować w projekt nowej “Solidarności”, ma podstawę zaledwie w tym, ze w istocie nikt mu takiej propozycji nie przedstawił”
Cenckiewicz konkluduje: “W tym sensie postawa Wałęsy – wobec idei neo – “Solidarności” nie miała wiekszego znaczenia, gdyż koncepcja “Renesansu” szybko zastąpiona została projektem OPZZ-etów.”.
Wyglada więc na to, że opowieśc o sprytnym Wałęsie wystawiającym do wiatru komunistów, jest kolejną, ostatnią już chyba legendą typu: “własnymi rencami obaliłem komunizm”. Gwoli sprawiedliwości trzeba jednak dodać, ze Wałęsa nie był na 100% uległy. Na str. 266 książki Cenckiewicza czytamy:
“Najpierw 4 października [1982] Stanisław Ciosek osobiście namawiał go [Wałęsę], by wstąpił w szeregi Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego. Wałęsa odmówił akcesu, dowodząc, że tylko on jest w stanie “zaprowadzić ład w kraju” (…) Trzy dni póżniej Wałęsa podyktował (…) kpt Edwardowi Pasińskiemu z BOR tekst protestu przeciw ustawie o związkach zawodowych, który podpisał.”.
Dodaj komentarz