Szanowni Państwo.
Zapewne wielu z nas chciałoby wysłuchać tzw. dobrego kazania. Czeka na nie. Marzy o nim. Na takie, które coś zmieni, nas zmieni.
Przyznam się, że ja jak dotąd żadnego nie zapamiętałem. No może jedno, ale dlatego tylko, że było piękne językowo, zawierało niezwykle barwną i atrakcyjną figurę retoryczną, posiadało urokliwą formę. Ale treści w nim już za dużo nie było.
Oprócz kazań, niezwykle pożądanym ostatnio towarem na duchowym rynku cieszą się również tzw. świadectwa. O!…ich jest teraz szczególne zatrzęsienie. Każdy dobry katol ma ich na pęczki.
Ale i na ten cymes się dotychczas nie załapałem.
Aż do dziś, aż do dziś…
A było to tak…
Noc. Ławeczka. Ekipa. Jedna flaszeczka, druga flaszeczka. Trzecia i popitka co się prawie cała wylała.
Taka sytuacja.
Bezefektywne odganianie komarów i bezefektywne gadanie.
Jak zwykle.
O nas. O Polsce. O historii. Smoleńsk, Kaczor Donald. I że to wszystko jedna wielka lipa. Że czekamy bezwolnie na koniec.
Bezkres bezsensu.
Kompania zaczęła się rozchodzić. Jutro na rano, w kierat.
Aż tu znienacka jeden Kumpel…
– Wiesz co, zacząłem ostatnio wszystko przewartościowywać…ustawiać na nowo…
– Ale że co?!!
– Nie, nie, to nie na teraz…
– No dawaj!
– Nie, kiedy indziej. To na dłużej.
W międzyczasie tak zwanym trafiliśmy na jednego powracacza zimprezowego. I uraczył nas opowieściami z tryliarda i jednej nocy. Boki zrywać. Łzy wylewać.
No to cze. Cze. Poszedł. Znaczy się odpłynął w dal siną i ciemną.
No pewnie, że tak! Czytelniku drogi… Wracam do nagabywania kumpla! Tym bardziej, że było widać, że sam się prosi…
– No weź mów!
– Dobra, słuchaj. Bo jak tak do końca pomyśleć, to musi się wrócić do Wiary.
Ja mu na to:
– Ze wszystkich książek filmów, internetów. Ze wszystkiego co dotąd widziałem i słyszałem, gdybym miał wybrać jedną najważniejszą rzecz, dla siebie, i do polecenia dla innych, to byłby ten wykład Bezmienowa (http://www.youtube.com/watch?v=lWIpFvGrNak), to jest tylko godzina, ale jest powiedziane wszystko.
– No, wiem, wiem. Znam.
– A! No widzisz! I pamiętasz od czego zaczął i na czym skończył?! Że jeśli ktoś wierzy w Boga – to jest nie do ruszenia!
Pytanie tylko, i najważniejsza sprawa – w którego boga wierzy, bo dzisiejszy świat, dostarcza wielu bogów.
Ale jeżeli wierzy w Boga jedynego i prawdziwego, to to jest prawda, to się sprawdza, taki człowiek jest przepotężny i nie ma ludzkiej siły, która by go ruszyła.
Jeszcze chwilkę żeśmy pogadali.
I nagle Kumpel wypalił:
– Jezus Chrystus jest.
Szanowni Państwo.
Zapewniam Was, że powiedział to takim tonem, z taką ulgą i dumą, że gdyby powiedział, że słońce świeci, w słoneczny dzień, to nie byłoby w jego słowach więcej pewności i naturalnego spokoju.
To było najpiękniejsze, bo najprawdziwsze i najszczersze, wyznanie Wiary jakie kiedykolwiek mi było dane usłyszeć. I usłuszałem je nie w kościelnych murach a wśród betonowych wielkich płyt.
Cieszyłem się jak małe dziecko. A i Pacierze i Zdrowaśki niechybnie na wiwat zmówiłem.
Morał z bajeczki jest taki.
Że Bóg już zwyciężył, zwycięża, i nadal będzie zwyciężał.
Niezależnie od tego, jak bardzo jeszcze będzie nam się wydawać, że wszystko jest do kitu.
ERRATA muzyczna:
________________
P.S.
Już chyba o tym kiedyś pisałem, wspomnę więc jedynie.
Mianowicie.
Powyżej zamieściłem kadr z filmu Pasja.
A nie jest to zwykły kadr.
Tą konkretnie scenę, kręcili dwa tygodnie.
Chrystus patrzy na Barabasza, chwilę po jego uwolnieniu ( od 50 minuty – bardzo dobra wersja, w HD, z polskimi napisami: http://www.youtube.com/watch?v=Oys0WSbn6G4).
Co jest w tym niezwykłego?!
Ano to, że Barabasz, a konkretnie Pietro Sarubbi, który to Pietro Sarubbi w swym dotychczasowym życiu był wypisz wymaluj właśnie Barabaszem, w tej jednej chwili – nawrócił się. Opowiada o tym fakcie, wszem i wobec, w wielu wywiadach.
Takie buty.
Nie będę już Pana męczyć o ten gender… Idź Pan ewangelizować!
SC!
JAM ZBAWIENIEM JEST – po hebrajsku – Jahuszua.
No nie? Dla mnie – bomba :)))
Alleluja! hebr. הַלְלוּיָהּ
Panowie.
Nieudolnie opisałem całe wydarzenie, którego byłem świadkiem, i uczestnikiem poniekąd.
Rozchodzi mi się o to, że osoby, które potencjalnie, z wierzchu, nie wyglądają na skore czy sposobne do Wiary, nie są predysponowane do Jej wyrażania, jednak na przekór wszystkiemu zaświadczają o Niej w sposób przepiękny.
Może to być dowodem na to, że łaska Wiary jest rozdzielana przez Opatrzność w sposób zaskakujący, niezgodny z powszechnymi wyobrażeniami, z ludzkiej perspektywy niezrozumiały czy wręcz żartobliwy.
Od zawsze fascynowała mnie obecność Boga nie tylko w kościołach, bo taka uważana jest za oczywistość, a bardziej w kolejkach w sklepie czy urzędzie. A nawet pod budką z piwem – czy aby na pewno tam Boga nie ma?
Budek z piwem coraz mniej, ale może warto poszukać po okolicy i sprawdzić! :)
Jezus Chrystus jest źródłem miłosierdzia i radości w każdym człowieku. Tam gdzie jest prawdziwe miłosierdzie i czysta radość, tam jest i On! Widziałem kiedyś obraz czystej radości taki: jechałem autobusem a obok z naprzeciwka na chodniku pan – zapewne lekko wstawiony – niezbyt czysty acz obdarty jechał wężykiem na rowerze. Pełne słońce. Jedną ręką trzymał kierownicę, drugą trzymał wino wysoko uniesione do góry w geście niezaprzeczalnego tryumfu. Na twarzy czysta radość, jakby miał w tamtym momencie wszystko, co najlepsze na świecie. Widok niezapomniany… Myślę, że i wtedy, mimo wszystko, był z nim Jezus Chrystus i cieszył się razem z nim z tej drogocennej chwili.
Prości ludzie o prostych potrzebach mają często więcej radości i miłosierdzia niż ci, którzy stale o tym miłosierdziu rozprawiają.
Panie Space.
Tak właśnie. Prostota zdaje się być kluczem.
Od wyznania wiary w obecnosc Boga do wiary w Boga, droga daleka:) Ewangelizujże! :)
Coś Pan taki niezaspokojony?!