O współbieżności

Co to jest współbieżność?

Jest to, ogólnie mówiąc, zdolność do wykonywania wielu czynności jednocześnie.

Zdolność tę postanowiliśmy nawet zaimplementować do komputerów, maszyn stworzonych naszą ręką, żeby nas odciążały od prostych zadań arytmetycznych. Tu coś dodać, tam coś pomnożyć, niechby i będzie milion razy, ale ma się policzyć automatycznie.

Potem podnieśliśmy porzeczkę: jest taki postulat, aby dodawać, mnożyć a także dzielić współbieżnie i, oczywiście, dla naszego dobra. Współbieżnie, to jest w jednej jednostce czasu naraz i mnożyć i dzielić i dodawać i co tam jeszcze komputery umieją, też wszystko naraz.

Sporą w tym umiejętność posiedliśmy, zarówno po stronie samych maszyn (coraz lepsze) jak i po stronie oprogramowania – coraz mądrzejsze. Tak tedy dotarliśmy do (na dzień dzisiejszy) systemów, które mnożą, dzielą i inne hece wyprawiają miliardy razy na sekundę. No to jest jakieś osiągnięcie. Gdyby nie było to nam potrzebne, zapewne by nie powstało.

 

Zastanawia mnie jednak inna forma współbieżności, niepojęta absolutnie dla nikogo, ale wszędy obecna. Chodzi oczywiście o nieustającą, wszechobecną, otaczającą nas opiekę Przenajświętszej Maryi. Przecież na każdego z nas patrzy (z żalem i zażenowaniem, niestety, bo grzeszymy na potęgę i ja jestem w tym pierwszy) i niesie nam pomoc. Ale nas jest parę miliardów, każdą zatem naszą osobistą troskę wnikliwie ale i współbieżnie rozpatruje Ona a potem niesie ją do Tego, Przed Którym Ugina Się Każde Kolano. To jest parę miliardów operacji na sekundę, o złożoności, której nie sprosta żaden system informatyczny. I nie ma sprostać, uff.

 

Znając dogmat Kościoła, który mówi, że z Ciałem i Duszą wzięta została do nieba, nie mamy wątpliwości, że, ciężko to napisać, od tej chwili musiała (raczej chciała) się nami zawsze pomocnie zajmować. Tak ze dwa tysiące lat, bez ustanku. W każdej sekundzie, każdej potrzebie. Nami wszystkimi naraz.

 

Ale nas jest parę miliardów, a robimy w każdej sekundzie życia tyle paskudnych czynów, że to jest naprawdę trudne do upilnowania i do naprawienia.

 

Gdybym postarał się wyobrazić sobie komputer, który byłby w stanie choćby oszacować złożoność tego problemu, to bym oszalał. Tymczasem opieka NMP otacza nas realnie, działa i daje się poznać na co dzień. Faktami.

 

Wniosek pierwszy z tej opowiastki jest taki: módlmy się często do NMP, raczej nie do komputerów.

 

Wniosek drugi, postarajmy się, tak jak nas prosi, byśmy w worze pokutnym, z głowami posypanymi popiołem powiedzieli chociaż raz: „dziękuję” zamiast „proszę”. Albo przynajmniej jedno i drugie, najlepiej na kolanach. Szybko.

Tagi:

O autorze: Lars Owen

Nieopisanie stary informatyk, pamiętający komputery napędzane parą i deskę Galtona. Antysocjalista z wyboru.