Serdeczne Bóg zapłać anonimowemu darczyńcy, który przekazał na adres redakcji ten niezwykły zbiór…
„Ja jestem Królową Polski”
NIEPOKALANA
KRÓLOWA POLSKI
NAPISAŁ – utajony generał zakonu białych Marianów zdelegalizowanych przez zaborców
JÓZEF STANISŁAW PIETRZAK – pochodzący i ochrzczony
w Budzisławiu Kościelnym k/Słupcy – Konina
Obok Matka Boża z Guadalupe w Meksyku. Podobne Jej oblicza na obrazach Niepokalanej w Wilnie i Rokitnie.
|
NAKŁADEM AUTORA
KRAKÓW 1926
- NIHIL OBSTAT. Ks. Dr. A. Bystrzonowski – cenzor
26 kwietnia 1926 r. L. 409826 POZWALAMY DRUKOWAĆ
-
Z Książęco-Metropolitalnej Kurji.
-
Kraków, 26 kwietnia 1926 r.
-
L.S. † Adam Stefan
W sprawie wydawnictw, zwracać się do autora;
Kraków, Aleja Słowackiego 7, DRUKARNIA „GŁOSU NARODU” W KRAKOWIE.
- Wstęp
(…) Przypomnienie staropolskich cnót przesławnych Ojców naszych i zwyczajów ich świętych, a czci dla Maryi, Królowej Polski, zawsze z Krakowa szerzonej, będzie otuchą i zachętą do jej wzmożenia w zmartwychwstałej Ojczyźnie. Więc na uwielbienie Władczyni Polski Niepokalanej a upamiętnienie, choć maleńkie, roku w którym na tronie św. Stanisława Męczennika zasiadł PIERWSZY METROPOLITA KSIĄŻĘ ARCYBISKUP ADAM STEFAN SAPIEHA, ARCYPASTERZ, mój DOBROTLIWY, w którego Archikatedrze niegdyś Królowa Anielska, Królową Polski ogłosić się raczyła — tę pracę z miłości podjętą — N a j d o s t o j n i e j s z e m u METROPOLICIE KRAKOWSKIEMU w uczuciu synowskiego przywiązania i czci składam. Józef Stanisław Pietrzak
- Najwyższa Polski Monarchini
„Pójdźcie polskie pisklęta pod płaszcz polskiej Pani:
Poradź, prowadź, poratuj, prosimy poddani”.
Że powszechną, ze wszystkich względów, iście poddańczą i synowską, bezprzykładnie czułą, była cześć ojców naszych i Ojczyzny naszej dla Niepokalanej i Wniebowziętej Dziewicy Bogarodzicy – widzieliśmy i wiemy. Że błogosławiła Maryja Królestwu swemu, darzyła je widoczną opieką i łaską, chroniąc od zguby, mimo wielkie i częste niebezpieczeństwa i klęski – o tym tomy napisano. Ale o tym, że Jej macierzyńska czujność i miłosierdzie cudownie i w pełni się objawiła za ostatniego z Wazów, króla Jana Kazimierza wie każde dziecko polskie, wie cały świat: i to nie tylko chrześcijański.
Trafiło się wtedy, że zły duch posiał w Polsce niesnaski i kłótnie, zawiści, jakby klasowe, rozkiełznanie swawoli, pod znakiem złotej wolności. Upadła powaga królewska i rządowa, a stronnictwa targały się w wojnie domowej. Rozpasanie ludzi bogatych doszło do zenitu, a poniewierka ubogimi na porządku dziennym była u samolubnych magnatów i prawie wołała o pomstę do nieba. W innych krajach, co prawda, gorzej, stokroć gorzej wtedy z ludem sobie postępowano, np. w Niemczech, gdzie ze skóry ludzi pasy protestanci i luteranie nosili. U nas nie było tak źle, bo charakter nasz jest łagodny, zresztą i wtedy dobrych i świętych ludzi nie brakło, ale jak na Polskę oddaną Maryi – było źle! Katolickie państwo w żadnym razie nie może być podobne do heretyckiego, a u nas w tym zbłądzono.
Ojczyzna biedna stanęła na krawędzi przepaści. Polska „ogniem i mieczem” kilku naraz wrogów zewnętrznych, oprócz domowych, była pustoszona i pogrążona została w istnym „potopie” klęsk, mordów, grabieży, pożogi. Zdarzyło się to, co było najstraszniejsze, bo oto właśni synowie Polski zdradzili kraj i opuścili. Moskale, Kozacy, Tatarzy, Siedmiogrodzianie i Szwedzi zwycięsko weszli w granice Królestwa Maryi i prawie bez oporu cały kraj zagarnęli, bo prawowity król został niemal bez wojska, bez pieniędzy, uchodzić musiał ze swego państwa. Mężny król – opuszczony przez swoich. Zajęta już Wielkopolska, zdobyta Warszawa, zabrany Kraków, wojska szwedzkie zwiększyły się – o wstydzie! – ochotnikami polskimi, odstępcami niegodziwy mymi, a Karol Gustaw za pana i władcę przez większość narodu uznany, chociaż heretyk, luteranin i brzydki prześladowca wiary katolickiej, mordujący zakonników i kapłanów za wiarę.
Król na wygnaniu, biskupi, wierni królowi, z bólem wołają do Rzymu: „Zginęliśmy, jeśli się Bóg nie zlituje nad nami!” – „Nie! – woła Papież Aleksander. – Maryja was wyratuje, toć to Polski Pani. Jej się poświęćcie, Jej oficjalnie ofiarujcie, Ją Królową ogłoście, toć sama tego chciała”. I choć Polacy zwątpili w ratunek – Papież nie zwątpił.
- Pobożny król Jan Kazimierz, stosując się do rady Papieża Aleksandra VII, wrócił do Polski, do Lwowa i tam 1 kwietnia 1656 roku zasilony Ciałem Pańskim z rąk Piotra Vidoniego, Nuncjusza papieskiego, który wtedy Mszę św. odprawiał przed cudownym wizerunkiem Matki Bożej Łaskawej w katedrze, otoczony biskupami i senatorami, następujący, wśród powszechnego wiernych wzruszenia, ogłosił
Maryję – Królową Polski
„Wielka Boga-Człowieka Rodzico! Dziewico Najświętsza! Ja Jan Kazimierz, z łaski Syna Twojego, Króla królów, a Pana mojego i Twoim zlitowaniem, król, …Ciebie za Patronkę moją i za Królową moich państw dziś obieram, i tak samego siebie, jak równie i moje Królestwo Polskie, Wielkie Księstwo Litewskie, ruskie, pruskie, mazowieckie, żmudzkie, infladzkie, czernichowskie, smoleńskie… Postaram się u świętej Stolicy Apostolskiej, aby na podziękowanie Tobie i Twojemu Synowi dzień ten, jako uroczysty i święty, corocznie po wieczne czasy był obchodzony…”
Kraków – archikatedra KRÓLOWA POLSKI oryginał ze Lwowa, przy którym król Jana Kazimierz taką ogłosił Maryję 1-IV-1656 r. 19-VI-1983 r. ukoronowany przez Jana Pawła II. Potem natychmiast umieszczony w skarbcu Jego katedry w Krakowie, gdzie znajduje się do dzisiaj. Dzięki temu jestbardzo blisko miejsca gdzie Maryja osobiście ogłosiła się KRÓLOWĄ POLSKI 8-V-1610 r. W czasie uroczystości 8-V-2010 r. warto byłoby go umieścić przy ołtarzu gdzie miało to miejsce – 400 lat temu. |
Lubaczów – konkatedra Lwowa Wierna kopia Matki Bożej Łaskawej ze Lwowa znajdująca się w konkatedrze Lwowa w Lubaczowie (na miejscu oryginału), którą również później – tzn. po koronacji oryginału na Jasnej Górze, osobiście nawiedził Sługa Boży Jan Paweł II 2-VI-1991 r.. Oryginał był tutaj od 1974 r. do 1983 r., czyli jego koronacji. |
- Tak Bogarodzica Maryja, ukochana i czczona zawsze, od początku, w krajach polskiemu berłu podległych, teraz uroczystą przysięgą po wieczne czasy Królową Polski uznana i ogłoszona została.
Zbawcza to była myśl, przyznania na ziemi polskiej zwierzchniej opieki i władzy Tej, która po Bogu moc najwyższą w niebie posiada. Ogłaszając Bogarodzicę swoją Królową i oddając się w poddaństwo, naród nasz jakby przewidywał koniec doczesnego królestwa, więc chwiejącą się koronę na głowie ostatnich królów swoich przeniósł na skronie Matki Zbawiciela, niewątpliwie w tym cudownym przeczuciu, iż dopóki Chrystus Władcą naszym będzie, a Niepokalana Królową naszego narodu, dopóty my będziemy królestwem, i pomimo napaści i prześladowań, a nawet pozornej śmierci – jako naród ostoimy się. „W narodach, które na zawsze znikać miały, nie było takiego przeczucia – pisze jeden z dawnych pisarzy naszych – bo zaledwie z głowy królewskiej spadła na ziemię korona i potoczyła się po stopniach tronu, a zaraz ją mocniejszy lub sprytniejszy podnosił, utwierdzając prawność jej posiadania jedynym dowodem, iż do nikogo nie należała. W innych razach, rzucona ze skroni królewskich, przeszła w posiadanie anarchicznego tłumu, który ją z głowy na głowę przymierzał, a potem, odartą z ozdób, pokruszył w lekkomyślnym lub dzikiem rozdrażnieniu, i – pomiótł na bruk ulicy. Lecz my, Polacy, cośmy władze nasze otrzymali z rąk Bożych, wiemy, gdzie jej szukać należy, bo wskazali nam przodkowie nasi skład bezpieczny i pewny, powierzając godła najwyższych narodowych rządów w ręce nieśmiertelnej Królowej nieba i ziemi Pani”. W siedem dni po uczynionym przez króla Jana Kazimierza i Stany Rzeczypospolitej ślubie, i wnet po świetnym zwycięstwie, odniesionym nad wrogami ojczyzny, odbywało się ponowne uroczyste nabożeństwo dziękczynne w katedrze lwowskiej u obrazu Matki Boskiej Łaskawej, zdarzyło się – jak wiarygodne opowiada podanie – że w chwili, gdy pobożny i wdzięczny król składał u stóp Najwyższej Polski Monarchini zdobytą chorągiew, a lud śpiewał „Te Deum laudamus”, świeca jedna po prawej stronie obrazu w oczach wszystkich zagasła, a gdy wymawiano słowa owe: „Te ergo quaesumus” – Ciebie tedy prosimy, znów zapłonęła sama, jaśniej nad inne do końca się paląc. Oby teraz, gdy cały świat zdumiony ogląda Polskę zmartwychwstałą, żyjącą, Bóg rozniecił światło w umysłach wszystkich poddanych Maryi, na całym obszarze ziem polskich, aby zgodnie i po Bożemu żyli, a tak administrowali tym państwem Królowej Polski, by na gniew Boży nie zasłużyli i na odrzucenie od Niepokalanej i Wniebowziętej Królowej Polski.
Na wieść, że król polski i naród ogłosili oficjalnie Bogarodzicę najwyższą Monarchinią, Panią i jedyną Władczynią olbrzymiego państwa, Ojciec św. Aleksander VII i Rzym cały, owszem, całe chrześcijaństwo uradowało się niezmiernie. Podniósł się kult na świecie Bożej Matki i tu i ówdzie dla przypodobania się Bogarodzicy – wzorem O. Mancinellego – nazywano Ją: Polski Królową. (…)
- O. Stanisław Papczyński, założył w roku 1676, a zorganizował ostatecznie w 1673 r. Zakon (Ordo) Marianów pod tytułem Niepokalanego Poczęcia w Puszczy Korabiewskiej w trojakim celu: aby Zakon ten biały i ostry z całą apostolską gorliwością szerzył cześć Niepokalanej i Wniebowziętej Maryi, teraz już Królowej Polski; aby ustawiczne zanosił modły za dusze w Czyśćcu cierpiące, a szczególnie za poległych za wiarę i Ojczyznę braci, o których zapomina Naród, oraz zmarłych z głodu i zarazy biedaków, za których nikt się nie modli; aby z całą usilnością wszędzie gdzie się tylko da, katechizowali lud i ciągłymi Misjami i kazaniami, spowiedziami oświecali w rzeczach wiary lud straszliwie zaniedbany; potem, by zakładali szkółki ludowe, uczyli czytać i pisać – wreszcie robót różnych jak: ogrodnictwa, pszczelarstwa, koszykarstwa, hodowli ryb i innych pożytecznych ludowi rzeczy nauczali. Jednak zawsze i wszędzie przypominać powinni o czyścowych mękach, jakie ponoszą biedni żołnierze polscy i ci, co państwami rządzą i jemu radzą, a którzy nie dość doskonale żyjąc, na sąd Boży poszli i są przez wszystkich zapomniani. To samo tyczy się i wielkich zasłużonych pisarzy, polityków i dla Ojczyzny zapracowanych, o których pomyślawszy honorowym pogrzebie rodacy – o duszy ich zapominają zupełnie; są oni bez ratunku zostawieni, dlatego, że świat ich uwielbia. To przecie straszne… Przez myśl o Czyśćcu spodziewał się Sługa Boży – a słusznie! – utrzymać Naród w sprawiedliwości w traktowaniu podwładnych, a w sumienności sługi względem panów.
Zakon Marianów wykwitły na tle ślubów Narodu, popierał usilnie dawny kanonik krakowski, późniejszy biskup poznański, następnie Prymas-nominat, dziś też już cudami wsławiony X. Stefan Jastrzębiec Wierzbowski, który pod szczególną opiekę swoją wziął formujący się Zakon polski. Też i Bpi krakowscy jak Oborski i Trzebicki z następcami swymi, czułą, Zakon KRÓLOWEJ POLSKI otaczali opieką tak, że Błogosławiony Patriarcha umierając, bpom krakowskim i poznańskim Zakon na wieczne czasy w opiekę oddał i oto ich w rzewnym swym testamencie prosił i błagał.
Królowie polscy wszyscy od Michała Korybuta i Jana III, który był penitentem założyciela Marianów aż do ostatniego polskiego, wielkimi byli czcicielami tego Zakonu, co setki wydał z siebie uczonych, zasłużonych i świątobliwych mężów, z których 72 doczekało się oprócz Fundatora Zakonu – procesu informacyjnego do kanonizacji z tych zaś 62 Polaków, a reszta: Portugalczycy, Włosi, Hiszpanie i Węgrzy. Dał ten Zakon i męczenników kilku Kościołowi, oraz Misjonarzy, w swoim czasie głośnych. Byli i tacy, co od Turków wydostali więźniów takich się i Trynitarzom wykupić nie udało. Zasługiwali się więc i Bogu i jego Kościołowi i tej swojej Ojczyźnie, z której wyszli.
- Ocenili ich też Papieże, bo począwszy od Innocentego XI i Innocentego XII aż do Piusa IX Wielkiego i Leona XIII, wszyscy ich promowali, zatwierdzali – i przywilejami darzyli. A gdy wrogowie Kościoła Zakon zdruzgotali czułości Piusa IX dla Marianów nie było końca. Aż też i Leon XIII rozkazał, aby Zakon ten, tak potrzebny dla Dusz w Czyścu cierpiących, za wszelką cenę zachować w ukryciu przed wrogami. I odnowił go wielki Sługa Boży O. Bernard, Maria od Krzyża, Pielasiński, przed kilku laty zmarły, co przedtem zmartwychwstanie Polski przepowiadał, ale dotąd nie znalazł się w wolnej Ojczyźnie kącik bezpieczny, aby się Synowie Niepokalanej i Wniebowziętej Królowej razem z rozproszenia zebrali i po dawnemu, bez odmian Reguły swej i zwyczajów żyli – jako Misjonarze i bogomódlcy za zmarłych, których tyle milionów przybyło po wojnie… Ale i w Polsce nieczułej dla swego Zakonu, z którego odrodzeniem jej zmartwychwstanie było związane – nie dobrze się dzieje. Nie potrzeba dodawać, że Zgromadzenie XX. Świeckich założone dla Litwy przez XX. Matulewicza, Buczysa i Totozajtisa pod tą samą nazwą, jest Nowym Zgromadzeniem i nie ma nic wspólnego, prócz nazwy z tym naszym starym, ostrym i świętym Zakonem O. Papczyńskiego, albowiem wymienieni księża Litwini w innym celu swoją kongregację do życia powołali i swoimi, nie W. O. Paczyńskiego, kierują się konstytucjami i duchem.
- Niepokalana i Wniebowzięta Królowo Polski – ratuj Zakon swój własny od zupełnej zagłady i obmyśl Sama miejsce dla wiernych synów swoich, jak to dawniej, zawsze czyniła, a jak ich dotąd prawie cudownie przy życiu i regule swej utrzymujesz i coraz nowe, kapłańskie i młodzieńcze wzbudzasz do swego Instytutu powołania.
* * *
- Po obiorze Jana III na tron polski, monarcha ten w ciągłych wojnach wystraszał precz za granicę państwa najeźdźców i wrogów, co się na zgubę Matki świętych, Polski, spiknęli. Panowanie tego monarchy – podpierane było modłami wielu współczesnych świętych polskich, że tylko dwóch najwybitniejszych, – bowiem O. Drużbicki T.J. już nie żył – wspomnę, a to: Wielebnego Biskupa poznańskiego Stefana Wierzbowskiego i Patriarchę Marianów, którzy modłami i zasługami, niby kolumny, państwo polskie podtrzymywali. Wtedy to w czasie bitwy pod Chocimem w 1673 r., gdy się ważyły losy Ojczyzny, a modły wiernego ludu i duchowieństwa zasyłane do Boga, wspierały walczących – Niepokalana Polski Królowa każącemu na ambonie w kościele parafialnym w Jeruzalu, pod Wiskitkami, W. O. Papczyńskiemu ukazała się w majestacie Królowej i rzekła:
„STANISŁAWIE, SYNU MÓJ! MODLITWY TWOJE WYSŁUCHANE, ALBOWIEM WOJSKA MOJE ZWYCIĘŻYŁY W TEJ CHWILI NIEPRZYJACIÓŁ, MEGO KRÓLESTWA. OZNAJMIJ TO LUDOWI MEMU – WESELCIE SIĘ, A SŁUŻCIE WIERNIE MEMU SYNOWI”.
- I ukazała O. Papczyńskiemu, wzniesionemu ponad kazalnice wysoko, plac boju i pierzchające nieprzyjaciół hordy. Rozweselony Sługa Boży – natychmiast licznie zebranej szlachcie i zdumionemu ludowi o zwycięstwie pod Chocimem oznajmił i sam z nimi Te Deum i Magnificat na cześć Królowej Polski wdzięcznie odśpiewa. (Z aktów zakonnych Marianów i z procesu kanonizacyjnego ich założyciela wiadomości wzięte). A gdy Sejm polski ani słuchać (17-18 kwietnia 1683 r.) nie chciał, by pójść pod Wiedeń na pomoc – zawsze niewdzięcznym i butnym austriackim Niemcom, którzy Polsce nigdy dobrze nie życzyli i nie spieszyli jej z pomocą – wtedy O. Papczyński, widząc posła cesarskiego na klęczkach i posła papieskiego w proszącej postawie przed królem Sobieskim, jego duchownym synem – poszedł po radę do Maryi, a ta Królowa Polski najmiłosierniejsza ukazawszy się znów Słudze Bożemu o Zwycięstwie pewnym, zapewniła go i pod Wiedeń iść kazała! I wtedy to mąż Boży wobec Legata i senatorów zadecydował o losach Wiednia, a w konsekwencji i Polski w chwili, gdy już, już stanowcza odmowa króla i senatu zapaść miała, a to tymi słowami:
„Zapewniam cię, królu, imieniem Dziewicy Maryi, że zwyciężysz i okryjesz siebie, rycerstwo polskie i Ojczyznę nieśmiertelną chwałą”.
I wyruszył Jan III pod Wiedeń w asyście O. Papczyńskiego, O. Marka Daviano i O. Stanisława Dominikanina obserwanta, to jest w asyście trzech świętych zakonników. Że pod Wiedniem 12 września zwyciężył Jan III – wie świat cały, ale o tym, że to moralnie sprawił święty Marianów Zakonodawca, jak i o tym, że za Jego natchnieniem i na Jego do króla prośby, ustanowił Innocenty XI, Papież, święto Imienia Maryi – kto wie dzisiaj i kto temu Słudze Bożemu dziś za to jest wdzięczny?
Św. Stanisław Kostka, też jest protektorem zwycięstwa pod Wiedniem. Kto dzisiaj uważa go za Patrona zwycięstwa tamże chrześcijan nad muzułmanami? Ilustracja z archiwum rzymskiego (jezuickiego) Borgo Santo Spirito 5. (ks. KW)
Naprawiajmy to, i co prędzej, podpierając Zakon, przez Sługę Bożego ustanowiony, a przez wrogów Kościoła i Polski zniszczony oziębłością dziwną obecnie należycie – nie ratowany.
(…) Największy ten patriota i najlepszy obywatel, co życie święte prowadzi. Nigdy nie wierzmy, aby ludzie bezbożni, źli, skutecznie i uczciwie służyli Ojczyźnie. Kto nie wierzy, niech patrzy dookoła siebie, a znajdzie, że prawdę głosimy. „Służcie Bogu Polacy, a Bóg zbawi Polskę!” – wołał Sługa Boży, Bogdan Jański, założyciel polskiego zgromadzenia Zmartwychwstańców. Te słowa powinny być wypisane we wszystkich szkołach i domach, a już najbardziej w gmachach urzędowych, ministerialnych, Sejmie, Senacie i w wojskowych domach.
Sługa Boży, Bohdan Jański, jako jawny pokutnik, żył za czasów niewoli po upadku ojczyzny, upadku, w który nas grzechy wprowadziły. Naród nasz bowiem znów zapomniał, że jest własnością Bożą i podanym swej Niepokalanej i Wniebowziętej Królowej. Panujący Sasowie nie znali ducha narodowego sarmackiego i nigdy z nami się nie zżyli, wprowadzili niemieckie obyczaje. Lenistwo i użycie grzeszne życia, obżarstwo i pijaństwo, niegodziwe rozwody, słowem, wszystkie grzechy główne miały w Polsce licznych zwolenników. Uciemiężono lud prosty jeszcze bardziej na sposób niemiecki i ledwo po zaściankach chwalono Boga i życie prowadzono po Bożemu. Ostatni król polski sam nikłego był charakteru, i choć to i owo dobrze zrobił, dobrze chciał, oświatę wprowadzał w kraju, ale w tej oświacie nie wiele było Boga. I pokazało się, że Polska nie może żyć życiem innych narodów, którzy za cel prawa istnienia mają walkę z Bogarodzicy kultem. Na te złe czasy Bóg nas pozwolił rozebrać między złe sąsiadów, abyśmy niepoprawni, a do wielkich rzeczy wezwani, obaczyli. Wtedy to poznali Polacy, jak straszna rzecz wpaść w ręce Sprawiedliwości Bożej. Klęski nas zalały jako pełne morze. Przepowiednie Skargi spełniły się co do joty, a wtedy święci kaznodzieje nasi przypominali nam słowa Proroka:„Wiedz i obacz, jak zła i gorzka rzecz opuścić Pana Boga Twego!” (Jer 11,19) i zapomnieć, żeśmy własnością Maryi. I znów stała się rzecz niesłychana. Matka Boża niejednemu męczonemu Polakowi ukazać się raczyła i pocieszała. W Licheniu (Grąblin), ziemi Konińskiej, na zawstydzenie wrogów naszych, w roku 1852, objawiła sięz Orłem polskim na piersiachi wśród grzmotów i błyskawic moc swoją okazywała. Później w Gietrzwałdzie na Warmii, miłościwie do nas przemówiła (po polsku) w 1877 r.
Malowidło na suficie kościoła w Gietrzwałdzie
Całe szeregi świętych wzbudził Bóg w tych czasach ciężkich na naszą pociechę. I widzimy śród walczącej Konfederacji Barskiej O. Marka Jandowicza, karmelitę trzewiczkowego i tego pieśniarza Marianina O. Mieczysława Marięod św. Tadeusza i św. Nimfy Gorayskiego, co tak cudownie pięknie i wstrząsające, a liczne pieśni i godzinki do Królowej Polski składał, że stały się ozdobą literatury naszej, jak:
„Nigdy z królami nie będziemy w aliansach,
Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi;
Bo u Chrystusa my na ordynansach
Słudzy Maryi!”
albo:
Morze się burzy, ziemia się wali,
Miesza się niebo, powietrze;
Niech się świat cały na nas obali,
Wzruszy nas, ale nie z e t r z e.
A czemu? „Bo wszystkich przygód naszych osnowy – śpiewa dalej pieśniarz Marianin – są w ręce, która wszem władnie: Niepokalana i Wniebowzięta Królowa Polski ma nasze losy w swych dłoniach. O jakże powinniśmy być dobrymi poddanymi, jak kochającymi i wiernymi Jej synami… i, propagatorami Jej czci. W ostatnich kilkudziesięciu latach przed Polski zmartwychwstaniem, oprócz OO. Marianów, którzy na ostatniej kapitule zakonnej przed kasacją moskiewską, Zakon swój, by nie wymarł, Królowej Polski i Sercu Jezusowemu poświęcili, a od Piusa IX za wezwanie: „Niepokalana i Wniebowzięta Królowo Polski– módl się za nami”, dla siebie, odpust 100 dni otrzymali – jeszcze wielu gorliwych Polaków tak Maryję czcili. XX. Biskupi Pelczar i Bilczewski wielkimi – po Piusie IX – byli nabożeństwa do Tej naszej Pani promotorami. Ze świeckich zaś w szerzeniu i umacnianiu Narodu we czci dla Królowej Korony Polskie celował Dr. Zygmunt Rogala-Kostkiewicz, sędzia z Czarnego Dunajca (dzisiejszy kapłan diecezji Łucko-śytomierskiej), który pierwszy na ziemiach polskich kościół Królowej Polski wzniósł swoim staraniem i zachodami i funduszami w Miętustwie diecezji Krakowskiej, oraz przyczynił się do powstania kaplicy pod tym tytułem Matki Bożej w Loreto, gdzie z polskim Franciszkaninem, O. Knorkiem Królową Polski uczcili. Temu to kapłanowi, co tyle dobrego w Polsce niewolnej sprawił, a w odrodzonej Ojczyźnie, jako inspektor okręgu Krzemienieckiego, setki szkół polskich założył – kościoły dawne z rąk heretyckich na Wołyniu odbierał – zawdzięczamy też nie jeden fakt, jaki w tej pracy pomieściliśmy, bowiem X.Dr. Kostkiewicz w poszukiwaniu historycznych dokumentów czci Królowej Polski znaczną część Europy zwiedził, czcąc osobliwie też O. Mancinellego. Za te informacje udokumentowane, składam tu Czcigodnemu czci Królowej Polski Weteranowi: braterskie Bóg zapłać!
Dał Bóg Polsce w strasznych dniach niewoli takich sług Bożych, jak O. Tadeusz od Ducha Św. Białowieski, generał Marianów, O. Krzysztof od św. Apostołów, Szwermicki, Misjonarz – Marianin, O. Damian Ożarowski, Kameduła, O. Władysław Druksztyn, Bernardyn, O. Rafał od św. Józefa Kalinowski, Karmelita Bosy, O. Jan Beyzym T.J., Ks. August Czartoryski, Salezjanin O. Bernard Maria od Krzyża Pielasiński, Marianin, Józefa Karska, założycielka Niepokalanek, Maria Kolumba Białecka, założycielka Dominikanek w Polsce, którą Królowa Polski pouczała, jak jej Zakon dla ludu polskiego pracować powinien. Wanda Malczewska i Maria Siedliska, Nazaretanek Fundatorka, O. Prokop Leszczyński, Kapucyn i Onufry Korzeniowski, tercjarz Marianów w Rzymie zmarły, jako też i owi trzej młodziaszkowie, klerycy Marjańscy z roku 1852: Lucjan Wierzbicki, Klaudiusz Żaboklicki i Arkadiusz Dowglałło, co św. Kostkę przypominali i cały szereg innych sług Bożych, którzy dla tej ziemi naszej wolność i miłosierdzie Boże wypraszali, dla bliźnich się całą istotą swoją – jak brat Albert Chmielowski lub Ojciec Beyzym – poświęcali, prosząc Królową Polski o ratunek. A nad tymi naszymi świątobliwymi mężami góruje Pius IX, któremu, według powszechnego mniemania, sama Królowa Polski opiekować się nami kazała. Stąd jego miłość i oddanie dla nas bezprzykładne, w dziejach jedyne. O, tak! Są w niebie dworzanie polscy u tronu swej Królowej na straży ojczyzny, Apostołowie nasi, którzy słowo i wolę Bożą kosztem trudów i życia głosili. Są męczennicy niezliczeni, a chlubni miłością bohaterską aż do krwi rozlania; są Biskupi i Doktorowie i Wyznawcy, Kapłani i świeccy mężowie, rozliczny poczet młodzieży z lilią, są tam i pokutnicy skruszeni, są i dziewice i wdowy, króle i królewicze, są legiony zakonników i zakonnic, mistrze w nauce i w mądrości i ci, „co połowę nieba zajmują” – wedle wyrażenia wielebnego O. Antoniewicza – prostaczkowie nasi cnotliwi i wreszcie Unitów podlaskich gromada, co życia nie żałowali dla Baranka, dla Królowej Polski. Nie brak tam i żołnierzy polskich rycerzy Maryi, co byli u Niej z miłości na ordynansach a wiernie.
W roku 1818 miał Wielebny O. Tadeusz od Ducha św. Białowieski, Marianów generał świątobliwy, doniosłe i głośne w owe czasy widzenie w dzień Niepokalanego Poczęcia Królowej Polski: ujrzał on całą polską ziemię, od Karpat po morze Bałtyckie i od Smoleńska po Odrę, jak na dłoni. Widział wszystkie miasta polskie a na górze wysokiej Chrystusa, który płakał nad Polską, a potem strzałami które mu podał Anioł, niepoprawny i niewdzięczny chciał ubić naród. „Wygładzę ich, boć służyć Mi nie chcą, choć poprzysięgli”. Wtedy ujrzał O. Tadeusz Niepokalaną Polski Królową otoczoną tak wielkim pocztem świętych Polaków, a nawet i Apostołów ze św. Józefem i Tadeuszem i Andrzejem na czele, jakoby wojsko ogromne; klęknąwszy Maria na kolana przed zagniewanym Synem swoim, zdjęła z głowy koronę Piastów i u stóp Jezusowych złożyła i taką do sprawiedliwego Sędziego zaniosła prośbę: „Synu mój! Tyś Panem tych ziem i tego ludu, który grzesznicy zepsuli. Jam tego narodu Królową. Zmiłuj się nad Polską, błagam Cię, Matka Twoja ziemska i tego kraju Opiekunka, kraju, który i dziś wiernych sług Moich wydaje, a których jest legion. (I tu wskazała na życie Świętych Polaków). A oto tu za Mną są ci, co z tej ziemi do nieba weszli, a mają tam bliskich swoich”. I wyszedł głos od Świętych, co na twarze swe padli: „Zmiłuj się nad Polską!” I wtedy Chrystus naznaczył chwilę odrodzenia Polski „wedle wiary jej”. Na ten czas, gdy Zakon Marianów zgnieciony od schizmatyków odradzać się zacznie. I istotnie po odrodzeniu Zakonu tego 11 czerwca 1912 roku – w 1914 rozpoczęła się wojna światowa, a z niej wyszła Ojczyzna świętych, niepodległa politycznie. Obraz, przedstawiający widzenie O. Tadeusza od Ducha Św., na jego rozkaz i pod jego kierunkiem namalowany – istniał do 1864 r. w Górze Kalwarii za Warszawą. Wtedy to moskale go i z klasztorem zniszczyli.. Że zaś nie w dawnych, historycznych granicach „od morza do morza” – widać i dosyć cnót w nas nie było i „wiary nam nie stało”. Oj, miał rację Wieszcz narodowy polski, a sługa Maryi, pisząc jakby w testamencie: „O ile powiększycie i polepszycie dusze wasze, o tyle polepszycie prawa wasze i powiększycie granice wasze”, które „większe będą, niż były kiedykolwiek”. Zgadza się to z objawieniem, danym z nieba O. Tadeuszowi od Ducha św.: musiał je znać Adam Mickiewicz, bo, że znał tego Ojca, wiemy na pewno, a że czcił Królowę Polski – dość zostawił na to wieszcz narodowy dowodów.
Że wielkość nasza i powodzenie zależy od wielkości moralnej tak jednostek jak społeczeństwa, wojska i urzędów, dość mamy na to dowodów uwielu pisarzy naszych. Ostatnio wydał w tej sprawie miłą i wielce poczytnąksiążkę Paulin na Jasnej Górze, X. Grzegorz Augustyniak p.t.: „Miłość Boga i Ojczyzny okazane w czynach”. I tam jest wiele dowodów Opieki Królowej Polski nad Narodem naszym w czasie najstraszniejszego ucisku. Książka ta godna jest uwagi ze względu na treść i ducha, jaki z każdej karty wieje.
Zmarły w opinii świętości 25 grudnia 1866 roku w Rzymie Bernardyn ze Żmudzi O. Władysław Druksztyn (Druktajn) całe swe życie modlił się o wskrzeszenie Polski i pokutował za jej grzechy. Znał go z tego i Pius IX Papież. Otóż ten, jak go tam zwano, „Santo Benedetto Polacco”, duchem prorockim przewidział chwilę swego zgonu, a w noc Bożego Narodzenia – ostatnią w swym życiu – wpadłwszy w zachwycenie, oglądał wskrzeszenie Ojczyzny i zdał się patrzeć na pole ostatniej, stanowczej bitwy, rozstrzygającej losy narodu polskiego. Gdy nieprzyjaciel w widzeniu tym pierzchać się już zdawał, O. Władysław zanuciwszy hymn dziękczynny, w uniesieniu radości – niby Symeon święty – ducha Bogu oddał. Cuda przezeń zdziałane za życia i po śmierci sprawiły, iż wszczęto proces beatyfikacji w klasztorze Aracoelitańskim w Rzymie i w Cori we Włoszech. Czasy Ojca Druksztyna były to czasy najstraszniejszego prześladowania i ucisku Narodu naszego (Rocznik Tow. H. Lit. Paryż).
Przez te objawienia niezwykłe, chciał Bóg pocieszyć lud swój. My dziś, przypominając te łaskawości Boże nad nami, pragniemy zwrócić uwagę rodaków na konieczność wdzięczności wobec Boga i Królowej Polski, którą nie w inny sposób okazać możemy i powinniśmy, jak powrotu do Boga przez pełnienie wiernie Jego przykazań, szerzenie jedności narodowej i miłości ojczyzny, wzorem najlepszych Polaków. Bo ci, zaprawdę, wywalczyli Polskę, co ducha narodu dziś zatruwają: ich bowiem zaiste pracujących nad polepszeniem duszy narodu nikt nie widział, a pomiędzy męczennikami za narodowe sprawy ich nie było; ale ci święci i cnotliwi prawi Polacy, którym przewodził Pius IX i Jego następcy. Kościół opiekował się niewolną i biedną i umęczoną ojczyzną naszą, niechże on teraz swym duchem przewodzi Zmartwychwstałej, a polepszą się dusze nasze i powiększą granice”, bo potrzeba, aby Królowa Polski nad wielkim i dzielnym panowała Narodem i krajem i, aby wojsko Maryi – wojsko polskie, było dobrze do boju uszykowane (należałoby postarać się u Prezydenta Państwa, aby On – Zwierzchnik naszej armii rozkazał, by wojsko całe nauczyło się śpiewać i co dzień śpiewało po dawnemu: „Boga Rodzico Dziewico”), bo ponoć my nierychło „przedmurzem chrześcijaństwa” być przestaniemy.
Stosując się do dekretów Papieża Urbana VIII oświadczam, że wszystko, co tu napisałem o
objawieniach i cudach, ma takie znaczenie, jakie może w przyszłości nada temu Stolica
Apostolska, któremu to wyrokowi z synowską uległością się poddaję.
Kraków, 19 kwietnia, w rocznicę zgonu Wielebnego Maryanów Odnowiciela, O. Bernarda
Maryi od Krzyża 1926 r. Józef Stanisław Pietrzak
* * *
- Suplement od anonimowego autora:
- Zaczem Papież Innocenty X w 1651 r. podarował królowi Polski Janowi Kazimierzemu – symbol wielu zwycięstw Matki Bożej jako Królowej POLSKI
- Warszawa – “miasto nieujarzmione” i Polacy – mają za patronkę Maryję trzymającą w dłoniach pęki strzał.
- Pijarzy pierwsi propagowali kult Łaskawej Pani. Maryja trzyma w dłoniach połamane strzały.
Obraz, będący kopią oryginalnego dzieła z włoskiej Faenzy– katedra. Do Warszawy został przywieziony przez nuncjusza apostolskiego, abpa Jana de Torres, jako dar papieża Innocentego X, i dopełnienie błogosławieństwa Stolicy Apostolskiej dla króla Jana Kazimierza, udającego się na wyprawę berestecką. W/w nuncjusz, w marcu 1651 r. dokonał jego intronizacji i koronacji, złotymi koronami wysadzanymi perłami. Była to w ogóle pierwsza koronacjaobrazuMatki Bożejw Polsce – 66 lat przed Jasną Górą. Po zwycięstwie pod Beresteczkiem obraz stał się symbolem zwycięstwa, tak nad wrogami Kościoła – chrześcijaństwa, tzn. nad innowiercami – tatarsko-kozackimi, jak i nad wrogami wewnętrznymi Polski – zdrajcami z Chmielnickim na czele.
Król podarował obraz pijarom do kościoła pw. śś. Prymusa i Felicjana, przy ulicy Długiej. W 1836 r., po klęsce powstania listopadowego, w ramach represji ze strony zaborców, obraz musiał opuścić świątynię, by nigdy już do niej nie powrócić (sanktuarium zamieniono na cerkiew prawosławną; dziś jest to Katedra Polowa Wojska Polskiego przy ul. Długiej). Obraz Łaskawej Madonny został wtedy przeniesiony do pojezuickiego kościoła i umieszczony w bocznej kaplicy przy ul. Świętojańskiej, gdzie szczęśliwie przetrwał obie wojny światowe. Dnia 27 lutego 1955 roku obraz wrócił do kościoła przy ul. Świętojańskiej 10 (obok Katedry Św. Jana Chrzciciela).
Czy złamane strzały w Jej rękach nie stały się zapowiedzią wielu zwycięstw nad wszelkimi wrogami katolickiej Polski? I czy dalej, tak na Nią nie powinniśmy patrzeć jako prawdziwy symbol wszystkich naszych – polskich zwycięstw? Czy ten Jej znak nie powinien znaleźć się w centrum tak długo budowanej świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie?
Warto zajrzeć str. jezuickiego klasztoru Gesu Nuovo in Napoli, tj.WWW.gesunuovo.it – lub WWW.gesuiti.it/moscati/iltal2/Ricci_santita.hml, – Giulio Mancinelli, który już w latach 1585-1586 był też w Kamieńcu Podolskim.
(…) Największy ten patriota i najlepszy obywatel, co życie święte prowadzi. Nigdy nie wierzmy, aby ludzie bezbożni, źli, skutecznie i uczciwie służyli Ojczyźnie. Kto nie wierzy, niech patrzy dookoła siebie, a znajdzie, że prawdę głosimy. „Służcie Bogu Polacy, a Bóg zbawi Polskę!” – wołał Sługa Boży, Bogdan Jański, założyciel polskiego zgromadzenia Zmartwychwstańców. Te słowa powinny być wypisane we wszystkich szkołach i domach, a już najbardziej w gmachach urzędowych, ministerialnych, Sejmie, Senacie i w wojskowych domach.
Niesamowita kolekcja dokumentów i świętych obrazów. Dziękuję. O Królowej Polski także wspaniale opowiada ks. Roman Kneblewski.
Ten film to świetne uzupełnienie publikacji Ks. Pietrzaka. Dzięki za umieszczenie go tutaj.
“Z dawna Polski Tyś Królową…” na końcu – przeszywa na wskroś. Niesamowite wykonanie.
Witam,
czy ktoś wie kto jest tym wykonawcą, “Z dawna Polski Tyś Królową”?
Witam Panie Leszku, to jest Dominikański Ośrodek Liturgiczny z Krakowa.
Witam Poruszycielu, dziękuję uprzejmie.
I na chwilę odzyskiwania niepodległości, zwłaszcza ,,Bitwy o Warszawę,, wiara w Narodzie była jak drut, jak struna. Nasza Królowa i Hetmanka mogła zagrać na niej pieśń zwycięstwa.
Jednak to zastrzeżenie: „wedle wiary jej” daje nam punkt wyjścia do kolejnych zabiegów o kolejne odrodzenie Polski. Teraz już dobrze wiemy jakie to ważne.
W 1920 mieliśmy mocne elity ducha. Te nam wymordowali wrogowie odwieczni i ci, co się ujawnili wraz z Niepodległą. Zostaliśmy jak stado owiec bez pasterza, jak mawiają bydłoszewscy, jak wierzą lemingi.
Wymordowali ciała, ale nie wymordowali ich ducha. Nasi święci wojownicy ducha nie tylko orędują za nami, ale też mają moc przemieniać i ducha naszego, O ILE UZNAMY, ŻE MAMY KRYZYS WIARY, że potrzebujemy wsparcia Z GÓRY. To się nazywa ŚWIĘTYCH OBCOWANIE. Cuda zdarzają się z zasady wtedy, gdy o nie prosimy.
,,Modlić o dar wiary,, , to podobnie, jak modlić się o dary Ducha Świętego – bo NIE ONE SĄ CELEM.
Gudłaje pytają ,,good – why ?,, – ich celem jest walka z dobrem – i już mamy z nimi problemy, bo mają łatwą propagandę, bo zło działa na emocje, na sferę prymitywną.
A przecież my możemy zadawać pytania mądre, dalekowzroczne: ,,po co,, ?, ,,jaki jest tego cel,, ?, ,,w imię czego,, ?
Jak jest PO CO, starczy wiary okruszek, a już możemy działać, porywać za sobą milijony, przenosić góry. ,,Rośnie w drodze Jego siła,,.
Wiara używana się nie zużywa, nie zmydla się żeby chcieć jej więcej i więcej.
Jest odwrotnie, o czym dobrze wiedzą Świadkowie Jehowy, który po krótkim przeszkoleniu adeptów w zasadach ich satanistycznej sekty wypuszczają ich, by ,,ewangelizowali,, nowych. Oni pewnie nikogo nie zbałamucą, przynajmniej długo, długo, ale za to sami z czasem mogą uwierzyć, albo myśleć że uwierzyli.
„Wedle wiary jej” – to według tej wiary, która jest praktykowana, wiary, którą ,,PUŚCIMY NA ZAROBEK,, , według wiary, którą będziemy siać, aż Pan zbierze żniwo, a nie według wiary, którą pasożytniczo ,,skisimy dla siebie,, , dla swojej chwały, dla swojej ,,powszechnej opinii świętości,, , ,,zakopiemy jak powierzony talent,,.
Najważniejsze to CHCIEĆ ŻYĆ WIARĄ, DAWAĆ PRZYKŁAD ŻYCIA WIARĄ i ZASZCZEPIAĆ W INNYCH WIARĘ. Ci, co tak postępują, przekonują się że mają wiary dość.
Jest wielka różnica między wiarą, którą otrzymujemy, od Boga, a wiarą, którą w życiu PRZEKŁADAMY NA CZYN na rzecz braci w człowieczeństwie, czyn, który owocuje WIARĄ, KTÓRA WRACA DO BOGA, jak każde Jego Słowo – GDY OSIĄGNIE SWÓJ CEL. Wiara jest jak BŁOGOSŁAWIEŃSTWO NA DROGĘ, jak POKÓJ, który otrzymują godni pokoju.
Jednak to pułapka złego, żeby wciąż modlić się o więcej wiary (nadziei i miłości też) jak pazerne, zachłanne cwaniaczki, co to wszystkiego chcą mieć dużo, nawet jak tego nie używają, nawet jak to słabnie, a jako nieużywane zanika, jak ,,przylatują ptaki i wydziobują ziarno,,;
jakby ,,więcej wiary,, nie znaczyło: ,,więcej Słowa Bożego bezpośrednio odniesionego do naszych sytuacji życiowych,,.
Modlić o dar wiary trzeba, ale to tylko tyle, co prosić o szansę, by móc się wykazać w życiu, o POSŁANNICTWO, albo O KRZYŻ, o odwagę by POŚWIĘCAĆ SIĘ, by umierać dla swoich miłości do dobra, W TYM OJCZYZNY.
Żeby prowadzić normalne życie, ludzie z zasady mają już dość ,,wiary Bogu,,.
Żeby tylko chcieli z niej korzystać jak należy, czyli w służbie Bogu wyrażanej przez służbę braciom, przez ,,odpowiedzialność za brata swego,, , ,,jeden drugiego ciężarów noszenie,, , przez solidarność, przez miłosierdzie, przez oddawanie każdemu, co mu się należy, przez równoważenie praw obowiązkami, przez nie uznawanie żadnych uprzywilejowań, przez uznawanie tylko takich wolności, które są zrównoważone odpowiedzialnością i prowspólnotowością, co nie przeradzają się w swawolę, rozwydrzenie, zezwierzęcenie, odbieranie innym nie tylko wolności, ale i praw przyrodzonych. Żeby tylko chcieli pilnować aby ludzkie prawa stanowione wynikały wprost z potrzeb sprawiedliwości i aby to sprawiedliwości, a więc i innym ludzkim wartościom wyższego rzędu służyła cała sfera polityki.
Cała sfera ludzkiej sprawiedliwości stoi na wierze, na cnotach, z których największą jest cnota miłości. Jednak na sprawiedliwości droga chrześcijanina tak naprawdę się zaczyna, a nie kończy.
Tak to widzę, że ci, którzy nazbyt ochoczo modlą się ,,o wiarę,, w rzeczywistości chcą wyłudzić USPRAWIEDLIWIENIE, chcą, by uznać ich za normalnych, godnych wejść na drogę życia prawego, moralnego, dojrzałego, godnego i świętego, a może i już takich, co im się należy niebo. Tacy potrzebują długotrwałej formacji, może od odnowienia chrztu świętego, potrzebują odbudowy tożsamości, potrzebują częstego kontaktu z życiorysami świętych i wielkich Polaków, wielkich bojowników, z dziełami ich ducha. Potrzebne im są rekolekcje, ewangelizacje, świadectwa, prelekcje, poezja – cały kurs kultury -wszystko w kontakcie z żywymi luźmi. TU NIE MA DROGI NA SKRÓTY, TU NIE PRZEJDĄ PODRÓBKI.
„Wedle wiary jej” – wobec powszechnej praktyki ,,modlitwy o wiarę,, znaczy tyle, że ,,chwila odrodzenia Polski,, jest dziś bardzo odległa;
bo bez siły chęci, siły woli, determinacji by świętych celów sięgać, świętych wartości bronić jak nasi wielcy Patrioci Ojczyzny ziemskiej i niebieskiej, nie będziemy dość dobrzy, by zwać się armią naszej Królowej i Hetmanki.
W 1920 przed Bitwą Warszawską życie w stolicy toczyło się spokojnie z jednym wyjątkiem: trwało powszechne szaleństwo modlitwy, nie ustawały procesje. NIE BYŁO WĄTPLIWOŚCI ,,PO CO,, , a modlitwa to jeszcze umacniała – WIARA STAWAŁA SIĘ PEWNOŚCIĄ.
Jak będzie w Narodzie powszechne zrozumienie ,,PO CO,, , starczy wiary okruszek, a już będziemy mogli działać, porywać za sobą milijony, przenosić góry. To będzie ta wiara, na którą czeka Chrystus Pan.
Pozdrawiam