„przysięgi złożonej ojcu aż po dziś dzień tak dotrzymałem”„Iusiurandum patri datum usque ad hanc-diem ita servavi”
„Iusiurandum patri datum usque ad hanc-diem ita servavi”
„Iusiurandum patri datum usque ad hanc-diem ita servavi”
I
Czemu, Cieniu, odlatasz, ręce złamawszy na skrzydła,
Przy pochodniach, co skrami grają około twych kolan?
Dzień wawrzynem zielony i gromnic płakaniem dziś polan;
Rwie się sokół, wybuchem zabija, aby pamięć nie zbrzydła.
– Wieją, wieją proporce i zawiewają na siebie,
Jak namioty ruchome wojsk koczujących po niebie.
Dymy długie we łkaniu aż się zanoszą i znaki
Pokłaniają się z góry opuszczonymi powieki
Jak włóczniami przebite smoki, jaszczury i ptaki…
Jako wiele pomysłów, któreś dostrzegał na wieki…
II
Idą wojska żałobne: jedne, podnosząc ramiona
Trumnami zakryte, których lut cyny prawdę ukrywa,
Drudzy, w konchy zbierając łzę, co się z twarzy odrywa,
Inni, drogi szukając, choć przed wiekami zrobiona…
Inni, szukając po lesie małe morderstwa naczynia,
Czego trotyl w sprawdzaniu jeszcze smętności przyczynia.
III
Ruskie biją komory pobłękitniałe od nieba,
W tarcze rude od władzy biją pachołki służebne;
Przeogromna hasbara, co się wśród kłamstwa koleba,
Mediów ostrzem o łuki, rzekłbyś, oparta pod-niebne…
IV
Wchodzą w wąwóz i toną… wychodzą w światło księżyca
I czernieją na niebie, a Lech ich zimny omusnął,
I po ostrzach, jak gwiazda spaść nie mogąca, prześwieca,
Klangor ucichł był nagle i znów jak fala wyplusnął…
V
Dalej wyborcza, kiedyś stoczyć się przyjdzie do grobu,
I czeluście zobaczysz czarne, co czyhają za drogą,
Które aby przesadzić, redaktor nie znajdzie sposobu,
Włócznią innego PiSmaka zeprzem jak nową ostrogą…
VI
I powleczem korowód, smęcąc ujęte snem grody,
W bramy bijąc urnami, gwizdając w szczerby toporów,
Aż się mury Jerycha porozwalają jak kłody,
Serca zemdlałe ocucą – pleśń z oczu zgarną narody…
Dalej – dalej – – |
odważnie, nie ma co