Po 25 latach życia w zakonie decyzję o odejściu ze stanu kapłańskiego ogłosił o. Jacek Krzysztofowicz – popularny gdański dominikanin. Dla wiernych był kimś więcej niż kapłanem. – Odważyłem się wreszcie, żeby żyć i kochać, przestałem się bać zwyczajnej miłości i ryzyka, które z nią jest związane – powiedział w pożegnalnej mowie do wiernych.
Moja znajoma postanowiła w tym temacie trochę pogooglać i znalazła pewne ciekawe informacje związane z tą głośną sprawą. Podrzuciła mi hasło “terapia Berta Hellingera“. Więc ja również postanowiłem trochę poszperać. Ot, co znalazłem:
Wszyscy piszecie o celibacie, o płycizno… To jest kiepska wymówka. Były przeor był “zamieszany” w terapie hellingerowskie, wsiąkł w to bardzo mocno, już dawno, moim zdaniem, utracił wiarę i jego kazania stały się puste! TO JEST PRAWDZIWA PRZYCZYNA ODEJŚCIA – niemożność życia w kłamstwie, w którym i tak długo żył. W końcu jednak i tak nie powiedział prawdy. Przestał wierzyć w Boga, w Chrystusa jako Zbawiciela.
pseudoterapia Jacka Krzysztofowicza
jakoś nie wiele osób zwraca uwagę na to, czym zajmował się pan Jacek przed swoim odejściem z zakonu. Otóż zajmował się poszerzaniem wiedzy i praktyką nie psychoterapeutyczną ale PSEUDOTERAPEUTYCZNĄ. A konkretnie ustawieniami metodą Berta Hellingera, co gromadziło wokól pana Jacka wiele zagubionych osób.Pan Jacek nie jest psychoterapeutą a wiem to, bo miałam z nim osobisty kontakt. Ustawienia wg Berta Hellingera są okultyzmem i zostały uznane jako nieetyczne metody terapii – jest to stanowisko polskich i niemieckich towarzystw psychiatrycznych, sekcji ds psychoterapii. Działał pod egidą Dominikanów z zaprzyjaźnioną ekipą innych gdańskich terapeutów a skutki są opłakane. Ludzie po tej terapii cierpią na głębokie depresjie, mają lęki i myśli samobójcze. Obecnie wszyscy skupiaja się na rzeczonej miłości, którą Jacek podaje jako powód swojego odejścia. Nie sądzę, żeby to była pierwotna decyzja. Sam Hellinger odszedł z kapłaństwa i praktykuje okultyzm.
http://www.piotrnatanek.pl/ostatnie-dyskusje/57-rozmowy-/12122-metod-hellingera-spirytyzm
http://gosc.pl/komentarze/pokaz/355805
Znałam nauki O. Jacka i przeczytałam Jego książkę kilka lat temu, po przeczytaniu której….. upewniłam się, aby nie chodzić na Msze Św. z Jego kazaniami. Wszystkie osoby, które znam, a chodzą do Dominikanów, bardzo relatywizują przykazania. Sam O. Jacek mówił np., że Pan Bóg nie ma odjazdu na punkcie seksu i niepotrzebnie się ludzie za dużo z tego spowiadają. To była Jego filozofia, taka “na czasie”, nie boska….Podobno do gdańskich dominikanów chodzą ludzie, którzy chcą pocieszenia, a nie moralizowania. Fajnie, ale nie chcę myśleć jak wyglądałaby moja rodzina, gdybym dzieci zawsze tylko pocieszała, a nie upominała itd…
O. Jacek jest psychoterapeutą i stosował psychomanipulacje Berta Hellingera, znanego z antychrześcijańskich aspektów swoich terapii, zresztą też był przez 25 lat zakonnikiem….. Święty Michale Archaniele módl sie za nami!
———————————
Tak więc życzymy księdzu Jackowi wiele miłości na nowej drodze życia, miłości, która od pewnego czasu zaczyna nabierać nowego znaczenia. Mówi się, że np. pedofile też “kochają” dzieci, więc jestem przekonany, że i ojcu Jackowi życie jej nie poskąpi.
…takich dziwnych przypadków jest wiele…ja natomiast byłem pod wrażeniem o. Fabiana Błaszczyka…totalny odlot, miał taką siłe w głoszeniu Ewangeli, a tu sie dowiaduję, że suspendowany..
http://www.fronda.pl/a/prowincjal-jezuitow-podjal-decyzje-o-zasuspendowaniu-o-fabiana-blaszkiewicza,23763.html
…następna sprawa to o. Knotz , byłem na rekolekcjach “akt małżeński”, ale do końca coś nam nie pasowało … no i czytał Wyborczą :))
ps . posłałem Ci wiadomość na obsługę techniczną NB …pozdrawiam niepoprawnie
Dla mnie utrata wiary przez kapłana katolickiego to coś niezwykle smutnego i trudnego do zrozumienia. Miałem kiedyś okazję rozmawiać osobiście z ks.prof. Tomaszem Węcławskim, gdy był jeszcze dziekanem Papieskiego Wydziału Teologicznego w Poznaniu. Byłem wtedy jeszcze zupełnie zagubionym człowiekiem, ale jego sposób myślenia i wypowiadania się zachwycał mnie. Jego późniejsza apostazja i zmiana nazwiska (!) była dla mnie szokiem, jakby chciał uśmiercić jednego człowieka i dać życie nowemu. Do dzisiaj nie potrafię sobie wytłumaczyć, jak to możliwe, że tak się dzieje.
Grześku, jeśli dysponujesz jakąś dobrą analizą krytyczną terapii Hellingera to będę Ci wdzięczny za linki lub wskazanie miejsca. Chodzi mi szczególnie o łatwe teksty, którymi można dotrzeć do ludzi, którzy w takich terapiach biorą udział, a nie o polemikę z samym Hellingerem. Zresztą z jego tezami chyba nie da się polemizować, bo jedyną bronioną tezą jest “to działa”.
Wasza troska bardzo przypomina średniowieczny zapał do upewniania sie,
że dusze pogan trafią do raju.
Dlaczego nie przyjmujecie do wiadomości, że wszystko się zmienia,
że ludzie dojrzewają, że każdy ma prawo do własnych decyzji, do realizowania
własnych, a nie cudzych marzeń, choćby były sprzeczne z Waszymi poglądami
na kapłaństwo, czy stosowane metody terapeutyczne.
Chodziłem na msze o. Jacka przez lata i nigdy tego nie żałowałem.
Nie rozpaczam też, że go już w Gdańsku nie ma, bo nie jest przez to ani specjalnie
gorzej, ani lepiej – tylko po prostu inaczej.
Były już ksiądz Tomasz przychodził do naszego duszpasterstwa i zawsze coś mi w nim nie pasowało..było coś dziwnego czego nie da się opisać.Może tam już wtedy nie było wiary? Nie wiem. Jego brat też ksiądz- Marcin był naszym duszpasterzen akademickim- moim tylko rok ale wystarczy. Gdy go przeniesiono, w duszpasterstwie nastały zmiany- na lepsze.
To brzmi jak zarzut, podczas gdy troska o zbawienie duszy bliźniego jest przejawem dojrzałej miłości. Nie wiem, o co chodzi z tym średniowieczem, bo taka troska o zbawienie wynika z Ewangelii i była już obecna w starożytności, a i dzisiaj o niej Kościół nie zapomniał, nadal troszczymy się o zbawienie bliźniego za jego życia i po jego śmierci.
Chciałem też sprostować, że przyjmuję do wiadomości i wcale nie neguję:
– że wszystko się zmienia (oprócz Boga),
– że ludzie dojrzewają,
– że każdy ma prawo do własnych decyzji,
– że każdy ma prawo do realizowania własnych marzeń.
Nie wiem tylko, jak czyjeś marzenia mogą być sprzeczne z moimi poglądami na kapłaństwo. Apostazja jakiegoś księdza nie zmienia tych poglądów. Miarą jest Objawienie. Jeśli moje poglądy są z nim zgodne, a czyjeś marzenia są z nim sprzeczne, problemem nie jest sprzeczność marzeń z moimi poglądami, ale sprzeczność tych marzeń z Ewangelią.
Tak bym to ujął w skrócie:
Albo ktoś jest kapłanem z powołania, a wówczas nie ma mowy o odejściu, bo to jest koszmarna zdrada Chrystusa. On jest miłosierny, ale …
Albo ktoś nie jest kapłanem z powołania, a wówczas można podejrzewać albo kłamstwo i zdradę wszystkich, dla których jest się kapłanem, albo wielką słabość i grzech (ogólny brak rdzenia w człowieku).
W każdym wypadku oznacza to prawie na pewno grzech śmiertelny.
Czy można w ogóle siedzieć w seminarium udając, że się ma powołanie?? Trudno mi w to uwierzyć. Moim zdaniem każdy kapłan dopuszczony do święceń ma łaskę powołania od Boga, ale niestety, tak jak z małżeństwem, nie dba się o tę łaskę i dlatego gdy nadarzy się “okazja” dany człowiek rezygnuje z tej drogi, wybierając inną lub błąkając się do końca życia nie wiedząc co ze sobą zrobić.
bo oto teraz właśnie
pojawiło się wielu antychrystów;
stąd poznajemy, że już jest ostatnia godzina.
Wyszli oni z nas, lecz nie byli z nas;
bo gdyby byli naszego ducha,
pozostaliby z nami;