Opętanie w Loudun – niewątpliwie najsłynniejszy z ataków masowej histerii, spośród których wiele sklasyfikowano później jako klasyczne opętanie przez złe duchy, choć najczęściej były to postacie mieszane: opętania i histerii – do dziś jest uważane przez antykatolicką propagandę za sztandarowy przykład „katolickiej ciemnoty”. W latach 1633-34. w katolickiej miejscowości Loudun – poddanej silnym wpływom hugenockim z powodu sąsiedztwa hugenockiej enklawy w La Rochelle (szczegół mający – co wykażemy później – istotne znaczenie) proboszcz Urbain Grandier zostaje oskarżony o rzucenie uroku na konwent Urszulanek i spalony na stosie. Mimo jego egzekucji, histeria rozpętana tą sprawą trwała nadal, rozprzestrzeniając się na inne zgromadzenia. Do dziś tzw. Opętanie z Loudun służy propagandzie wrogiej Kościołowi Katolickiemu do szyderstw i oskarżeń o obskurantyzm i ciemnotę, choć są to opinie powierzchowne, rzadko sięgające do bogactwa okoliczności powstawania „czarnej legendy katolickich opętań” – wśród których Loudun niewątpliwie jaśnieje najostrzej.
Niemało przyczyniły się do tego współcześni twórcy literatury i filmu, np. brytyjski lewak Ken Russell ze swoimi „Diabłami” z 1971 r., gdzie przekaz sensacyjny (np. słynna scena, gdy Vanessa Redgrave onanizuje się szczątkiem niedopalonej kości księdza Urbana Grandiera) dominuje nad próbą rzeczowego podejścia do „psychologii opętań” w historii nowożytnej historii Europy. Zarówno obsypane wszelkimi lewackimi nagrodami „Diabły” Russella jak i wystawiona w Londynie w 1960 r. sztuka Johna Whitinga „The Devils” oparte były na powieści „The Devils of Loudun” brytyjskiego pisarza Aldousa Huxley’a: autora głośnej w latach 1930. futurystycznej powieści „Nowy Wspaniały Świat”, członka założonej przez satanistę Aleistera Crowley’a loży The Golden Dawn i propagatora Nowego Porządku Światowego, zmierzającego do pełnej kontroli ludzkości przez technokratyczną oligarchię światową. Idee Aldousa Huxley’a rozpowszechniane były za pomocą wielkich nakładów jego książek, propagowane przez media związane z anglo-amerykańskimi kręgami okultystyczno-masońskimi i do dzis sa przedmiotem niezliczonych wykładów na najlepszych uniwersytetach. Ostatnio rozwinął je i podsumował inny guru Nowego Porządku Światowego, Zbigniew Brzeziński w Between Two Ages: America’s Role in the Technetronic Era.
Warto zaznaczyć, że dziadkiem Aldousa Huxley’a – zdeklarowanego homoseksualisty i wroga Kościoła Katolickiego, co nie przeszkadzało mu pełnić roli eksperta „katolickich opętań” – był Thomas Huxley. Biolog i “humanista”, również mason najwyższego stopnia oraz współtwórca słynnego oksfordzkiego Round Table (Okragłego Stołu) Cecila Rhodes’a, prowadzącego nabór i “hodowlę” przyszłych elit świata zbudowanego wedle neo-marksistowskiego wzorca „mas pracujących” poddanych „światłemu prowadzeniu” przez „nadbudowę”, w postaci samozwańczych elit „kapłańskich” mających nad nimi władztwo życia i śmierci. (Jednym z absolwentów tej masońskiej szkoły agentów NWO jest minister spraw zagranicznych Polski, Radosław Sikorski).
Każdemu, kto pragnąłby wziąć udział w dyskusji na temat „ciemnych zakonnic” opętanych przez szatana i niemniej ciemnych księży katolickich, palących siebie nawzajem na stosach, radzę pierwej poczytać i zastanowić się, kto i w jakim celu owiał tamte wydarzenia czarną legendą, w której Kościół Rzymski odgrywa jednoznacznie negatywną, inspirująca do zbrodni rolę. Ze smutkiem zauważam, że również na forum Legionu św. Ekspedyta, doszło niedawno do popisu damy, która wobec wypadków w Loudun bezkrytycznie przyjęła ten właśnie „światły” punkt widzenia, nie dostrzegając, lub nie próbując dostrzec, skąd i pod jakim kątem to „światło” pada.
*
Do końca XVI w. dwoma europejskimi krajami, w których obserwowano najwięcej tzw. opętań, były Włochy i Hiszpania. Możliwe, że miało to związek z ich usytuowaniem na głównym szlaku morskich tras handlowych i większym narażeniem na wybuchy epidemii „czarnej śmierci”. Jednak z początkiem siedemnastego stulecia palmę pierwszeństwa przejęła Francja. Niewątpliwie, wpływ na to miały paneuropejskie wydarzenia historyczne, które przeorały nasz kontynent najtragiczniejszymi wojnami religijnymi w jego historii. Złowieszczą jaskółką nadchodzących katastrof była wojna religijna z 1572 r., w czasie której doszło do rzezi hugenotów, w tym do największej w Paryżu, w tzw. Noc św. Bartłomieja z 23 na 24 sierpnia. Dokonana została za zgodą Katarzyny Medycejskiej i króla Karola IX przez Gwizjuszy, głównych wrogów hugenotów. W jej efekcie, doszło we Francji do wojen religijnych wyniszczających kraj do 1595 r.
To w tych właśnie wypadkach ma swe korzenie zatarg pomiędzy kardynałem Richelieu a księdzem Urbainem Grandier’em, proboszczem w Loudun, który sprzeciwiając się jego woli, żarliwie optował za nierozbieraniem murów miejskich w Loudun, posuwając się wręcz do opublikowania pamfletów na wszechwładnego kardynała. Ten bowiem ubzdurał sobie, iż rozebranie murów miejskich w większości warownych miast Francji ochroni naród przed „powstaniem protestantów”. Jednak rada miasta Loudun, wespół z zapalczywym, młodym i pewnym siebie proboszczem Grandierem, rozebraniu murów obronnych się sprzeciwiła.
Następna okoliczność, której nie wolno pomijać, to potworna klęska wojenna, nazywana Wojną Trzydziestoletnią – krwawy konflikt wszystkich ze wszystkimi, sam w sobie noszący wyraźniejsze cechy zbiorowego „opętania”, niż histeria gromadki katolickich sióstr w prowincjonalnej mieścinie, który BN spowodował spustoszenia i straty ludzkie sięgające w niektórych krajach Europy do 50% zaludnienia. Według ostrożnych szacunków, zginąć mogło nawet 8 milionów ludzi, z czego zdecydowaną większość stanowili cywile. W sferze politycznej, miarą wojennego szaleństwa, jakie ogarnęło europejskie elity, był przedziwny podział interesów między państwami katolickimi i protestanckimi – kiedy to katolicka Francja występuje przeciwko katolickiej władzy Habsburgów, wespół z protestancką Danią i Szwecją!
Na domiar złego, politycznie rozdarta i zrujnowana Europa, pustoszona plagą głodu, waśni i osaczana przez potężniejące Imperium Otomańskie, nękana była morowym powietrzem. I to jest kolejna okoliczność pomijana przez interpretatorów „opętań” z Loudun: panoszenie się w Europie tzw. czarnej śmierci, czyli zawleczonych z Azji przez szczury okrętowe epidemii dżumy. Największa z nich zabiła w XIV w. w samej Francji, Włoszech i Hiszpanii od 75-200 milionów ludzi! Jednak i w następnych stuleciach zaraza wybuchała średnio co trzy lata, zbierając olbrzymie żniwo wśród ludności – np. w latach 1628-31 czyli dosłownie w przeddzień wypadków w Loudun, epidemia dżumy zabrała we Francji ponad milion ofiar!!!
Czarna śmierć miała ogromny wpływ na sztukę i literaturę, np. Boccaccio narracje „Dekamerona” umieścił w ogrodach Fiesole, dokąd schronili się florenccy patrycjusze, uciekając z zagrożonego dżumą miasta. W każdej nieomal dziedzinie ludzkiego życia, epidemie dżumy – które były dla Europy „biczem Bożym”, nie znano bowiem żadnego innego sposobu ochrony przed nimi, poza ucieczką – wywarły ogromny wpływ na psychikę przeciętnego Europejczyka. Pojawiło się poczucie kruchości istnienia, a także – wśród gór trupów, dosłownie zalegających ulice europejskich miast – dewaluowała się wartość ludzkiego życia. O nieszczęścia oskarżano Boga lub sprzymierzano się z szatanem. W ten sposób „czarna śmierć” w ogromnym stopniu przyczyniła się do wykrzywienia religijności przeciętnego europejskiego katolika, popychając go z jednej strony do negacji Boga i do postaw hedonistycznych („po nas choćby potop!”) albo na odwrót – wpychając go w religijny fanatyzm. O zarazę obwiniano coraz to inne grupy ludzi: cudzoziemców, żydów, Cyganów, cudzołożnice, zakonników, żebraków, pielgrzymów… Także trędowaci i osoby z wyraźnymi zmianami skórnymi (np. trądzik czy łuszczyca) bywały izolowane i mordowane. Czarna śmierć wstrząsnęła XIV-wiecznym życiem religijnym, społecznym i kulturalnym, doprowadzając do serii wydarzeń o zasadniczym znaczeniu dla dalszej historii Europy – której populacja potrzebowała 150 lat, aby by wrócić do liczebnego stanu sprzed pandemii. Toteż wyrazem złej woli lub ignorancji jest pomijanie tych faktów – zasadniczych dla wybuchu takich właśnie zjawisk, jak palenie „czarownic” na stosach czy zbiorowe „opętania”, a z gruntu obcych katolickiemu nauczaniu.
(część 2. nastąpi)
To zaczęło się już wcześniej. Francuzi sprzedali Anglikom za srebrniki swoją świętą, Joannę d’Arc, która pomogła zdobyć Karolowi VII koronę. Król potem ją zdradził.
I spójrz, XX wiek mówił już tylko o tej drugiej Joannie, od Aniołów. W świętej Polsce w diabelskich latach 60-tych, kiedy na świcie szalała Rewolucja Seksualna właśnie ta Joanna, od Aniołów znalazła szkaradną sławę, a o tamtej mało kto słyszał. Czy to nie chichot diabła?
Czytałeś “Nowy, wspaniały świat” ? Wydaje mi się że nie.
Przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem, czekam na drugą część.
Błogosławionej Niedzieli
@cyborg
Hm…? Skąd ten milutki ton? Czyżbym w czymś uchybił? Uraził czyjeś uczucia dla Huxley’a?
istnieje teoria, że to nie tyle dystopia, co przemycane treści masońskie i ich wizji NWO. sądząc po samej książce, nie da się tego powiedzieć.
Podobną jest współczesna ‘ten wspaniały dzień’, nawet dość sugestywna.
@circ
Dziękuję! Bardzo dobrze, że zwróciłaś na to uwagę. Oczywiście, sprawa Joanny d’Arc kładzie się cieniem na całej późniejszej historii Francji i jest uważana za prawdziwy koniec Francji katolickiej i rycerskiej. Nsstaje inna Francja, zdradzajaca swoją tożsamość “pierwszej córy Kościoła” i wielkimi krokami zmierzająca ku Rewolucji.
Rzeczywiście – zbieżność imion obu Joann daje do myślenia. Nie zwróciłem na to wcześniej uwagi. Czyli – publikacja ni z gruszki ni z pietruszki, bu tuż po straszliwej wojnie, powieści Huxley’a o tej drugiej Joannnie, “paktujacej z diabłem” – miałaby przyćmić imię tej pierwszej, wspaniałej i rycerskiej, uosabiającej dumę i wiarę Francji? Nie przyszło mi to wcześniej do głowy, ale brzmi przekonywająco. Zwłaszcza wobec tego nagłego przypływu zainteresowania tematem “opętań w Loudun” po 1950r. sprowokowanego książką Huxley’a. Czy tylko przypadkiem, temat rzekomego diabła, który grasuje w Kościele Katolickim, podnosi Huxley tuż po wyczynach prawdziwego diabła, jakim był Hitler? I w trakcie, gdy wciąż grasuje inny diabeł, o imieniu Stalin? Tak przenikliwie dostrzegając – choć antykatolik i mason – źdźbło w oku Kościoła, jednoczesnie nie dostrzega belki w swoim? Wszak rola lóż satanistycznych w powstaniu hitleryzmu (Vril Society, Thule Gesellschaft) oraz komunizmu światowego (Marks “młody”, Marks “stary”) była wszak już wtedy doskonale znana. Z taką troską zajmując się stanem psychicznym sióstr katolickiego zakonu, dlaczego swego utalentowanego pióra nie zatrudnił raczej do obnażania sekretów własnej formacji?
Przy tym zdumiewa mnie, że tak bezkrytycznie te zatrutą pigułkę połknęła “inteligencja” w Polsce. Widocznie, jak zwykle, oślepiła ich metka Londynu czy Paryża i prędziutko, żeby przypadkiem ktoś ich nie nazwał prowincjuszami, zaczęli produkować własne “diabły z Loudun” (Iwaszkiewicz, Kawalerowicz, Penderecki). Trutka zadziałała.
Postaram się zamieścić dokończenie za parę dni. Pozdrawiam :-)
Twoja publikacja jest jak najbardziej na miejscu, choć główne akcenty może trochę inaczej się rozkładają. My amatorzy usiłujemy przetrzeć ścieżki tym śledztwem i aż się prosi, by historycy Kościoła jak Kadłubek ( o ile tacy teraz są) napisali nową historię świata z perspektywy wielkich ofiar świętych i wielkich grzechów władców, co miało kluczowy wpływ na wydarzenia. Bóg często proponował pomoc, a ludzie prawie za każdym razem odrzucali jego dłoń, tylko Polska współpracowała z Łaską, choć kulawo. Gdyby król Francji posłuchał Małgorzaty Alaqoc nie byłoby ludobójstwa Rewolucji, a monarchia by ocalała, może w całej Europie. Gdyby władza posłuchała Matki Boskiej z Siekierek, nie byłoby klęski Powstania Warszawskiego. Takich słupów Łaski i Grzechu władzy było mnóstwo i one wytyczały główny bieg historii, gdyby to poukładać, wyszłaby jakaś zrozumiała linia przyczynowo skutkowa całej historii. Moje dziecko pisało pracę pisemną na maturę w temacie porównania filmowych adaptacji Makbeta. By jej pomóc, przestudiowałam problem aż do grzechu króla Henryka VIII, krypto-katolicyzmu Szekspira, a potem śledziłam konsekwencje tego grzechu w losach świata i w kulturze i wyszła z tego niesamowicie spójna i logiczna narracja którą umieściłyśmy w pracy. Teologiczny spisek pociągnęłyśmy do II wojny i adaptacji Makbeta Orsona Wellsa i Polańskiego. Trochę się bałam, że wtopię niczego nieświadome dziecko, ale praca została przyjęta przez komisję z dużym zaskoczeniem i treść oceniona na 5. Podobno były spory w komisji. To temat własciwie na pracę doktorską dla historyka teologa.
Tak mi też wychodzi, że jeśli monarchia katolicka upadła, demokracja też, to nowy świat będzie Królestwem Bożym z Chrystusem Królem i nie ma innej możliwości, bo nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Zresztą nie jesteśmy sami w tych rozważaniach, nie zwariowaliśmy, bo inni poważni ludzie widzą to samo. Dostrzega to Bartyzel, Braun, Tarczyński, teolodzy i pisarze katoliccy, choćby Messori, czy Soci. Bardzo ciekawe są też prace ks. Wilczyńskiego i Bajdy.
@circ
Całkowicie zgadzam się z Tobą! Zawsze nudziły mnie rozważania o faktach – bo o faktach, jak to się mówi po angielsku, “dżentelmeni nie dyskutują”. Mimo to, historię świata uparcie pisze się w oparciu o fakty, przez fakty i ku kolejnym faktom. Taka jest, niestety, konstrukcja naszego biednego umysłu, pokiereszowanego kłami węża jeszcze w Ogrodzie Edenu, że myśleć pragniemy tylko linearnie, przyczynowo-skutkowo, jedynie w oparciu o fizykę doświadczalną a zwłaszcza o “to, co widzimy”. Tylko takie myślenie, nawet wydawałoby się inteligentni ludzie, obdarzają szacunkiem i nazywają “myśleniem racjonalnym”. Wszystko inne opatrywane jest pogardliwymi epitetami w rodzaju “nieracjonalny”, “ciemnogrodzki”, “nawiedzony” itd. Oczywiście, marksizm-leninizm jeszcze wzmógł te materialistyczne tendencje i doprowadził je do skrajnego schamienia.
Niestety, również na tym portalu rozpanoszyło się złudzenie racjonalności jako jedynego sposobu rozumowania “osoby inteligentnej”, a będące wstępem do pychy i kołtuństwa – tyle że racjonalistycznego, bo takie tez istnieje. Zaniedbane, a nawet wzgardzone, zostaje rozpoznanie duchowe (Co dziwi, na portalu katolicko-narodowym).
Na szczęście jest wielu może nie historyków, a historiozofów i myślicieli (niektórych wymieniłaś, dodałbym jeszcze np. ks.prof. Aleksandra Posadzkiego czy ks.Luigiego Fanzagę, że “od ręki” wymienię tylko tych dwóch) którzy nie skupili się wyłącznie na faktograficznej i pseudo-racjonalistycznej warstwie historii, a potrafią wejść głębiej, w duchową historię świata. Jeśli bowiem odłuskać materialną skorupkę od potężnej, duchowej substancji rządzącej historią i jej zdarzeniami, to otrzymujemy zupełnie nowy wzór: jakby wywołać kalkomanię. Dzieje się coś , czego właśnie doświadczyłaś Ty i Twoja córka: ujawnia się Wam zupełnie inny, fascynujący obraz zmagania się dobra ze złem – bo po prawdzie, jedynie to, ten najpotężniejszy bój, jest istotą i treścią całej historii.
Problem w tym, że wtedy trzeba porzucić wytarte schematy, łatwe kategoryzowanie (np. “postęp społeczny”, “prawica”, “lewica”). A tego nikomu robić się nie chce. Lenistwo: kolejna cecha umysłu ludzkiego, pokąsanego przez Szatana. Pragnienie wygody jest w człowieku jeszcze silniejszym popędem, niż seks. Dlatego choćby nie wiem co, nie wybierze on tego, co oznacza jakąś fatygę. Nawet, jeśli chodziłoby “tylko” o zmianę sposobu rozumowania. A może właśnie to jest najtrudniejsze – bo wymaga czasem całego przemeblowania swojego “ja”. A komu się chce to robić? Lepiej wczasować w Jastarni.
Oczywiście, musimy dodać jedno spostrzeżenie: jeszcze w ubiegłym stuleciu, Polska myśl historyczna miała przynajmniej trzech historyków najwyższej próby, istne perły w skali europejskiej – mówię o Janie Kucharzewskim, Feliksie Konecznym i Marianie Zdziechowskim. Oczywiście, peerel wymazał te nazwiska z bibliotek, zastępując je mamą Michnika i jej podobnym towarzystwem. Skutki – wśród wykształconych, licho bo licho, ale – powiedzmy – inteligentów polskich, pleni się zaraza mentalności połinteligencko-“racjonalistycznej” spod znaku Czerskiej i okolic.
O, właśnie, zapomniałam o Konecznym, który miał ten teologiczny wzrok, a może lepiej uzyć pojęcia mistagogiczny.[ Mistagogia /(gr.) μυσταγογέω, μυσταγογία/ – pojęcie religijne oznaczające wprowadzanie w misterium – duchową tajemniczą rzeczyiwstość.Termin ten był początkowo w użytku greckich religii misteryjnych. W świeckim znaczeniu, mówiono o przewodniku oprowadzającym po mieście, że jest mistagogiem.]
Myślę, że nie same fakty w tym poznaniu przyczyną zła, ale niedoskonałość poznawcza, błędny, płytki kąt widzenia rzeczywistości i stąd doboru faktów do analizy, okrojony z wszystkiego co religijne i stąd prawda nieoświetlona wiarą nic nam nie mówi, nie dotyka przyczyn, nie rysuje perspektywy w szerokim, istotnym Planie. Przecież sprawa Joanny d’Arc była kluczowym faktem owych czasów, zmieniła istotnie bieg historii, włącznie z wyborem króla, póżniejszymi sojuszami, rzuciła się cieniem na przyszłe wydarzenia Francji i Anglii, zmieniła bieg historii, w końcu przemilczenie tego faktu całkiem ją zafałszowało. Tak samo Rewolucję Francuską możemy zrozumieć tylko wtedy w pełni, jeśli uwzględnimy fakt objawienia św. Małgorzaty Alacoque i całą jej historię. Niestety Kościół też przyczynił się zwlekaniem do tej klęski.
Mocno zwalczali je np. janseniści, którzy w swej kampanii przeciw Nabożeństwu oskarżali jego krzewicieli o herezję. Przez długi czas Stolica Apostolska milczała w tej sprawie, czekając na rozwój wypadków. Nastawienie papiestwa zmienił memoriał wysłany w 1765 r. przez Episkopat Polski do papieża Klemensa XIII.
Spójrz na te fakty;
W 1689 roku Pan Jezus powiedział do Świętej Małgorzaty: „To umiłowane Serce będzie królowało wbrew sprzeciwu szatana i jego poddanych. Pragnie Ono wejść w majestacie i blasku do domów książąt i królów, alby było uczczone i uwielbione w takie mierze, w jakiej było wzgardzone, zbezczeszczone i uniżone w Swej Męce”.
„Ojciec Przedwieczny pragnie wynagrodzić Bożemu Sercu Swego Syna krzywdy i zniewagi, jakich doznało w domach możnych tego świata, bóle i upokorzenia podczas Męki; żąda, aby Jego panowanie ustaliło się na dworze monarszym”.
Do wypełnienia posłannictwa Pan Jezus wybrał Króla Francji Ludwika XIV. Pan Jezus żądał, aby:
Król wraz z całą swoją rodziną poświęcił się Najświętszemu Sercu;
Czcił je publicznie;
Zbudował świątynię pod tym wezwaniem.
Szerzył wśród wojska kult obrazu Serca Jezusowego i Nim ozdobił królewskie sztandary.
Pan Jezus przyrzekł, że jeśli Francja wypełni to posłannictwo otoczy ją szczególną opieką. Będzie Francję i jej lud strzegł we dnie i w nocy, a wszystkich jej wrogów złoży u jej stóp. Jeżeli król wraz z poddanymi będą głosić kult Najświętszego Serca Jezusowego między innymi narodami, będzie błogosławił Francji we wszystkich poczynaniach. Niestety Ludwik XIV nie spełnił żądań Serca Jezusowego. Francja, która miała być światłem dla całego świata po odrzuceniu daru Bożego zaczyna upadać, staje się kolebką błędnych prądów zwalczających religię katolicką, które przygotowały teoretyczne podwaliny do Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Misję, której nie wypełniła Francja Jezus przekazuje Polsce.
http://mtrojnar.rzeszow.opoka.org.pl/kult_serca_jezusowego/alacoque.htm
Gdyby to włączyć w historię, widzielibyśmy wszystko w innym świetle, logicznie, zgodnie z prawdą, spójnie i w końcu nie jako zbiór naciąganych i oderwanych od siebie bezsensownych wydarzeń, z których nie wyłania się żaden sens dla człowieka i żadne wnioski, jak tylko takie, że wszyscy są żli, głupi i jeden Bolek nad drugim to mniejsze zło.
Marzyłam, by ten portal był areną takich dociekań. Jest mnóstwo ludzi w Polsce, ktorzy tak patrzą na historię, ale oni o sobie nie wiedzą, o czym mówił ostatnio Braun. Nie mają gdzie się zgromadzić, by rozmawiać z sobą, a w rozmowie rodzą cię najciekawsze idee, nowa myśl, think-thank dla Polski, ale widzisz co się dzieje, na jaki poziom nas się ściąga i jakie szaleństwo demonów się rozpętało. Szkoda. Naprawdę szkoda. Każdy człowiek jest ważny w oczach Boga i może o każdego trzeba zawalczyć, ale z drugiej strony mamy misję, ufam, że skoro ją widzimy, pochodzi od Boga. Nie wiadomo właśnie co wybrać.
O osobie i dziele Maryi w świetle filozofii chrześcijańskiej”
dziś gościem w telewizji TRWAM o godz. 18.15 będzie ks. prof. Tadeusz Guz.
Druga część programu o godz. 21.40 w Radiu Maryja.
Aa,,, widzisz ! Złapałeś o co chodzi ! Czytana normalnie , jest mocną antyutopią . Broni się sama w sobie. Sam Huxley jest mi obojętny. Wydawało mi się że została błędnie zacytowana. Skoro jednak są teorie… trudno ;-)))