Dylemat

Nie chcę już mówić o Intronizacji Pana Jezusa w kontekście, czy ma być, czy ma jej nie być… Czy jest to słuszna idea, czy też niesłuszna… Chciałabym ten dylemat przedstawić Wam tutaj na Legionie w inny sposób,  jeszcze go wcześniej nigdzie nie werbalizowałam.

Kiedy czasem trochę nad tym myślę, dzieją się rzeczy, których nie potrafię przewidzieć, a które mnie zdumiewają, napawają zdziwieniem, ale i ciekawością… Oto przeczytałam w listopadzie list biskupów nt. Intronizacji, list wyjaśniający, że do niej nie dojdzie, i tłumaczący dlaczego… Można powiedzieć, że trochę się uspokoiłam wtedy, bo nie mam wielkiej wiedzy nt. Intronizacji, pojmuję to zdecydowanie bardziej sercem, wiarą niż rozumowymi dociekaniami, ale też odrobinę się zasmuciłam, bo idea ta wydawała mi się czymś wspaniałym. Nie wiem jednak, czy się z listem zgadzam, czy też nie. I jeśli dla jakiegoś człowieka zdanie części Episkopatu jest obojętne, to we mnie wywołuje rozdźwięk. Jako początkujący od kilku lat teolog i redaktor mam do czynienia z różnymi tekstami religijnymi. Czasem ludzie piszą pięknie o wierze, o wartościach, o Panu Bogu, czasem przedstawiają zdumiewająco pokręcone rozumienie wiary, jakieś pomylenie, poplątanie – nie da się często nawet z takiego tekstu wyrzeźbić nic po korekcie… To jednak jest pikuś, bo oto pojawia się – dajmy na to – tekst sławiący i propagujący Intronizację Pana Jezusa na Króla Polski. Ktoś pięknie uzasadnia słuszność tej idei, robi to w sposób wyważony, kompetentny, sięgając do źródła idei u Celakówny i wyciągając własne wnioski płynące ze zdrowego sensus fidei. W pracy  muszę się zgadzać z listem biskupów, ale w sercu niekoniecznie – przeżywam zatem swoisty wewnętrzny rozdźwięk pomiędzy tym, co wiem, a tym, co przeczuwa mój zmysł wiary. Przeczę zatem sama sobie, gdy nie dopuszczam do publikacji tekstu – posłuszeństwo? Nie wolno mi rozbijać jedności Kościoła, bo to jest grzechem – sam papież Benedykt XVI mocno o tym mówił. Może moje “racje” są zbyt śmiałe, niepokorne. Zgodziłabym się z tym, gdyby nic nie potwierdzało moich subtelnych przeczuć, do których często nie przyznaję się sama przed sobą. Byłabym się zgodziła, gdyby nie fakt, że usłyszałam coś osobiście od kapłana, którego niezwykle szanuję i traktuję w kwestach wiary jako autorytet, parafrazuję:

…to nie cały episkopat podpisał się pod listem, ale jego część, kilku biskupów…

Pytam zatem, co powie nam bp Dzięga, bp Głódź? Czy też muszą zgodzić się z większością?

Proszę mnie nie zrozumieć źle: nie krytykuję ani listu, ani biskupów, szukam tylko porady, jak pogodzić moją intuicję z tym, co nakazuje w tym momencie autorytet Kościoła. Czy to jest już ich niezmienna decyzja?

Potem przyszedł do mnie mój serdeczny przyjaciel i zaczął:

…wiesz, że w 1997 Prymas Glemp głosił na Jasnej Górze 3 maja datę Intronizacji?

Zaskoczył mnie, nie wiedziałam, nie podejrzewałam… Sprawdziłam w necie. Rzeczywiście!!! Ale z jakichś powodów do niej nie doszło… Skoro Prymas chciał i ogłosił, to znaczy, ze to przemodlił, przemyślał, nie stało się to przypadkowo.

Już dalej nie brnę, bo Intronizacja to dla mnie tak wielka i piękna rzecz, że nie chcę zgrzeszyć wielomówstwem, które może okazać się za parę lat bez sensu…

I tak pozostaję pomiędzy młotem listu a kowadłem dywagacji…, oddając się ufnej modlitwie.

O autorze: Polonia