Co to jest projekt większość wie ale dla jasności napiszę jak ja rozumiem to pojęcie. Projekt to pewien pomysł projektanta – pojedynczego lub grupowego – i zestaw działań polegający na osiągnięciu zamierzonego celu w określonym czasie. Projekt może dotyczyć wytworzenia jakiś rzeczy materialnych, może też polegać na opracowaniu jakieś teorii, metod obliczeniowych czy badawczych. Projekt może składać się z etapów cząstkowych, może okazać się, że nie jest realizowalny, może też być zmieniany i modyfikowany. Projekty można podzielić na dobre, ambitne, niebezpieczne, trudne, głupie …
Projekt w swoim początkowym zamyśle nie musi od razu przewidywać sposobu realizacji. Prace nad projektem mogą wykorzystywać wiele metod, nie wyłączając „burzy mózgów”. Przypadek też może mieć doniosłe, niekiedy kluczowe, znaczenie.
Jednak podstawą projektu jest zawsze informacja.
Jak to się ma do teorii powstawania i ewolucji życia na Ziemi? Co ma wspólnego „projektowanie” z biologią, z nauką? Bardzo dużo. W tym tekście spróbuję to wyjaśnić. Dla lepszego zrozumienia całego wywodu polecam przypomnienie sobie treści poprzednich tekstów.
Koncepcja „Planu Bożego” zwana też Inteligentnym Projektem (IP)
To koncepcja rozwoju wszechświata i życia na Ziemi mająca swoje źródła już w starożytności a sformułowana przed Darwinem przez brytyjskiego filozofa Williama Paley-a. Nie neguje ona zmienności genomu i istnienia selekcji naturalnej, neguje przypadek jako jedyny mechanizm generowania mutacji genetycznych. Opowiada się za działaniem nieznanego mechanizmu odpowiedzialnego za ukierunkowaną modyfikację zmian genetycznych.
Taki mechanizm może być zawarty w kodzie genetycznym, a może być też wynikiem ciągłego oddziaływania czynnika, którego nie znamy. Mechanizm został zaprojektowany przez Stwórcę i realizuje „Plan Boży” lub inaczej pisząc jest Inteligentnym Projektem (IP).
Proszę zauważyć, że akt stworzenia/powstania Wszechświata nieożywionego i ewolucja życia są konsekwencjami IP. W przypadku Wszechświata przejawia się to istnieniem wyjątkowych wartości fundamentalnych stałych fizycznych (np. grawitacji) i ich relacji (np. e/m). Inne wartości tych stałych spowodowałyby, że Wszechświat byłby zupełnie inny a nas by w nim nie było. Z tego wynika mocna zasada antropiczna, która głosi – Wszechświat musi mieć takie własności, aby wewnątrz niego, w pewnych okresach jego historii, mogło rozwijać się życie.
To co nas otacza nie zrobiło się samo i już św. Tomasz z Akwinu przedstawił pięć dowodów na istnienie Stwórcy, dowodów które trudno obalić.
Teraz jak w poprzednim tekście ewolucjonizm v kreacjonizm przeanalizujmy czy IP spełnia postulaty teorii naukowej.
Zgodność z faktami
Jest zgodna z danymi paleontologicznymi i wyjaśnia jak TE pokrewieństwo gatunków, unika przy tym kłopotów z ilościowym wyjaśnieniem ewolucji (czas trwania i wielkość populacji). Wprowadza ukierunkowany mechanizm sterujący ewolucją zamiast wyłącznie przypadkowej mutacji.
Spójność teorii
Koncepcja IP jest spójna z założenia, bo wszelkie efekty mogą być wyjaśnione działaniem czynnika sterującego IP. Z drugiej strony wprowadzenie czynnika, którego istoty nie znamy można uznać za wadę teorii.
Użyłem określenia wada przyjmując obowiązujący powszechnie wśród naukowców naturalizm metodologiczny jako metodę badawczą. Ale jak się dobrze zastanowić, to nie widać racjonalnych powodów dla których nie można by założyć inteligencji jako przyczyny wyjaśnienia pewnych procesów i zjawisk.
Wyjaśnienie znanych faktów
Gwałtowne skokowe zmiany w szybkości ewolucji (lub jej brak – endemity) dają się wyjaśnić działaniem IP. TE z przypadkowymi mutacjami nie sprawdza się w tym przypadku. Przykładem może być ewolucja homo sapiens (duży mózg/duża głowa – patrz poprzednia notka).
Przewidywanie nowych faktów
Koncepcja IP ma wiele zalet w porównaniu z TE i KTK lecz nie spełnia jak w/w kryteriów naukowości. Nie znamy Planu Bożego, więc nie możemy przewidzieć dalszego rozwoju organizmów w tym człowieka.
Jednak zwróćmy uwagę, że obecnie naukowcy od biologii molekularnej traktują badane i modyfikowane przez siebie byty jako bardzo złożone mechanizmy inżynieryjne. Nie ma w badaniach nawet śladu mechanizmów ewolucyjnych. W istocie nikt poważny nie próbuje re-programować komórki poprzez losowe zaburzanie sterującego nimi programu i dobór naturalny. Losowe zakłócenia programu kontrolnego mogą co najwyżej prowadzić do odkryć nowych defektów i nowotworów, a nie do przełomów w leczeniu tychże. Nawet dziecko wie, co stanie się z kompleksowo zintegrowanym mechanizmem, poddanym losowym “mutacjom” – proponuję walić o podłogę zabawką zrobioną z klocków lego i patrzeć co „wyjdzie”. Mamy do czynienia z planem i projektem.
Poza tym w naukach ścisłych istnieje wiele zjawisk, których nie można wyjaśnić w sposób deterministyczny. Weźmy chociaż mechanikę kwantową (której nie poważam, patrz tekst o Gryzińskim) i zasadę nieoznaczoności Heisenberga określającą fundamentalne nieprzewidywalne właściwości przyrody w skali mikroskopowej. W skali makroskopowej Mandelbrod matematycznie wykazał niemożność długoterminowego przewidzenia zjawisk pogodowych (efekt motyla).
Minimalna ilość założeń
Inteligentny Projekt wymaga o wiele mniej założeń niż teoria ewolucji oparta o przypadkowo generowane mutacje i dobór naturalny. Jest jedno podstawowe założenie – IP wymaga istnienia Stwórcy – Projektanta. Stąd teoria ewolucji jest tak usilnie propagowana jako jedynie słuszna, bo pozbywa się tego nienaukowego i politycznie niepoprawnego czynnika. Sama jednak (TE) przechodzi do porządku nad „demonem przypadku”, który narusza poznane zasady statystyki i fizyki, i jest też czymś w rodzaju „boga”.
Podsumowanie
Ostatnie badania w dziedzinie biologii molekularnej pokazują, że ewolucją nie mogły sterować przypadkowe mutacje i procesy selekcji naturalnej. W następnym tekście przedstawię jak inteligentne, wyrafinowane i skomplikowane są procesy zachodzące w komórce, jądrze komórkowym i strukturach DNA. Poniżej tylko kilka najważniejszych wniosków wynikających z aktualnych badań genetycznych:
– Zmiany ewolucyjne nie zachodzą w wyniku przypadkowych zmian genów, ale w wyniku aktywnego przeorganizowania przez sam organizm, całych, liczących setki tysięcy genów sekwencji.
– Przeorganizowanie sekwencji jest wynikiem działania, zapisanego w genomie, identycznego dla wszystkich żywych stworzeń naturalnego mechanizmu inżynierii genetycznej.
– Działanie naturalnego mechanizmu inżynierii genetycznej przypomina funkcjonowanie komputera i nie opiera się o procesy stochastyczne.
– Duże przeorganizowania zachodzą gwałtownie, w wyniku aktywowania naturalnego mechanizmu inżynierii genetycznej przez wpływy zewnętrzne.
Współczesne badania definitywnie obalają rolę przypadku i selekcji naturalnej jako podstawowych mechanizmów ewolucji.
Kilka refleksji nad IP
Komplet ludzkiego DNA zawiera ok. 3 miliardów znaków. Analiza kodujących obszarów cząsteczki DNA wskazuje, że jej symbole chemiczne mają określony układ, który pozwala im na przekazywanie szczegółowych instrukcji lub informacji, bardzo podobnie jak litery w sensownym zdaniu lub cyfry w dwójkowym kodzie komputerowym. Procesy jakie zachodzą w komórce, w DNA są jak program komputerowy, tylko że o wiele, wiele bardziej skomplikowany niż jakikolwiek, który potrafiliśmy skonstruować.
Co z tego wynika? Sam z siebie ów program nie mógł powstać. Programiści nie używają generatorów liczb losowych do wytwarzania swego oprogramowania, posługują się swoją wiedzą, inteligencją, planują działanie. Proszę nie mylić generatorów liczb losowych stosowanych do kodowania/szyfrowania z programem jako takim.
Tak więc wszystko, co znamy z naszego doświadczenia, sugeruje, że systemy z bogatym zasobem informacji, powstają w wyniku inteligentnego projektu.
Francis Crick, laureat nagrody Nobla za odkrycie struktury DNA, zagorzały ateista i ewolucjonista, sam poddawał w wątpliwość możliwość przypadkowego powstania chociażby jednej prostej proteiny na drodze chaotycznego łączenia się aminokwasów. Zacytujmy noblistę:
“Gdyby dana sekwencja aminokwasów miała się wyłonić przez przypadek jak rzadkie byłoby takie zdarzenie? To jest łatwe zadanie z prawdopodobieństwa. Wyobraźmy sobie łańcuch składający się z około dwustu aminokwasów; to jest, jeśli już, raczej mniej niż przeciętna długość protein wszelkiego typu. Jako że w każdym z tych dwustu miejsc mamy zaledwie dwadzieścia różnych możliwości liczba wszystkich możliwości wynosi dwadzieścia pomnożone przez siebie jakieś 200 razy. W zapisie konwencjonalnym przedstawiamy to jako 20200 co jest w przybliżeniu równe 10260“.
(Francis Crick, “Life Itself: Its Origin and Nature” /New York: Simon & Schuster, 1981/ str. 51-52)
3 miliardy lat obejmuje mniej niż 1017 sekund. W jakim tempie całe masy dwudziestu wybranych aminokwasów (tylko 20 jest życiowych) musiałyby się łączyć przez te 3 miliardy lat, aby stworzyć przypadkowo jedynie jedną prostą proteinę?
10260 możliwych kombinacji podzielić na 1017 sekund daje nam ponad 1015 kombinacji na sekundę! Nad stworzeniem tego jednego specyficznego łańcucha aminokwasów cały ocean wypełniony aminokwasami musiałby pracować przez 3 miliardy lat! A co z pozostałymi proteinami? Dla zaistnienia życia potrzebne są przecież tysiące różnych aminokwasów!
Francis Crick, chociaż był ateistą, odrzucił możliwość samoistnego połączenia się aminokwasów w proteiny. Tak więc kierując się matematyką, logiką i zdrowym rozsądkiem należy odrzucić teorie o samoczynnym powstaniu tysięcy protein.
Co jednak zrobimy z faktem, że fenomen życia zależy od informacji, zawartej w każdej żywej komórce?
Oto podstawowa tajemnica – skąd pochodzi ta informacja? Obecnie wiemy, że nie ma żadnego przyrodniczego wyjaśnienia, żadnej naturalnej przyczyny, która tworzyłaby informację. Nie jest to dobór naturalny, ani procesy samoorganizacji, ani też czysty przypadek. Znamy jednak przyczynę zdolną do tworzenia informacji – jest nią inteligencja.
Tak więc, teoria Inteligentnego Projektu jest całkowicie naukowa. Oczywiście, może za sobą pociągać konsekwencje religijne, ale nie opiera się na religijnych przesłankach. Obiektywnie przyglądając się dowodom, bez wykluczania możliwości projektu – projekt po prostu pojawia się jako najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie.
W następnej części będzie o inżynierii molekularnej i maszynach molekularnych. Będą obrazki i filmiki.
Dzięki administratorze za obrazek. Sam coś kombinowałam z AI a tu po prostu klasyka – Michał Anioł Stworzenie Adama.
żaden byt biologiczny i niebiologiczny, łącznie ze Wszechświatem, nie jest konieczny sam z siebie.
Ale skoro zaistniał, wówczas już samo to oznacza, że mogło to odbyć się wyłącznie jako realizacja zamysłu (projektu)
Że zaistniał to fakt.
Podobno są tacy którzy twierdzą, że to wszystko wokół nas to wyobrażenie. Proponuję im by wzięli spory rozpęd i przywalili łbem w ścianę. Jest jakaś szansa, że im się światopogląd zmieni.
W tekstach filozoficznych Arystoteles używał pojęcia – Pierwszy Motor, Awicenna – Byt Konieczny, Awerroes – Pierwszy Rzemieślnik; Tomasz z Akwinu – Samoistne Istnienie. W okresie Oświecenia często mówiło się o Absolucie; dziś o Inteligentnym Projekcie. Mam kłopot z tym ostatnim : o ile nauki filozoficzne (nie wszystkie) mają narzędzia do rozważania kwestii Pierwszej Przyczyny, o tyle nauki przyrodnicze czy szczegółowe nie mają w swoich programach takiego przedmiotu badań, ani odpowiednich metod, gdyż metoda porównywania daje tylko wyniki probabilistyczne, stąd ciągłe zmieniające się teorie w tych naukach. Trochę mi to przypomina Paracelsusa chęć przemienienia ołowiu w złoto.
Bóg, człowiek, natura ożywiona, kosmologia?
Kosmos zwany też wszechświatem, wg wierzeń i „ dogmatów” naukowych, winien być czymś pierwotnym z czego „zrodziło” się wszystko następne , przy założeniu, że Bóg jest przyczyną i skutkiem?
*
Powyższy „ciąg logiczny” mówi jedno, nasza próba poznania mechanizmów tworzenia pierwocin naszego bytu, przy ich ciągłym uszczegóławianiu, natrafia na mur nie do pokonania.
*
Istniej jeszcze jeden problem, jak badać naszą „rzeczywistość” , realność, duchowość, historię itd. , itp.? Od szczegółu do ogółu czy od ogółu do szczegółu? Czyli poruszamy się od jednej ściany do następnej i tych ścian jest … ile?
*
Kim jest Bóg, kim jest człowiek?
Czy człowiek jest celem, narzędziem, przeszkodą, wynaturzeniem, pomyłką, a może ……?
*
W tym oceanie pytań, przy wykorzystaniu posiadanych zdolności intelektualnych, udaje nam się jedynie odpowiedzieć, w sposób „jednoznaczny”(?), na szereg pytań dotyczących naszego „tu i teraz”?
musimy!
Nie musimy wszak mamy wolną wolę! Wolną do czego?
Do każdej głupoty, która przyjdzie nam do głowy?
*
Człowiek?
Dążenie do zaznaczenia swojej indywidualności , nie potrafiący żyć poza określoną ludzką gromadą?
Dominator, gromadniak, dobry, zły, kochający i nienawidzący, myślący i bezmyślny, działający zgodnie z rozumem i instynktem, podatny na manipulacje, kierujący się egoizmem, popadający z jednej skrajności w drugą, rozdarty uczuciowo i duchowo pomiędzy swoim „ego”, a popędem seksualnym, neurotyk, schizofrenik i kabotyn z urodzenia, próbujący wyrwać się z ograniczającej go „materialności”, jednocześnie sprzeciwiający się wszelkim zmianą i odstępstwom od nadawania jej pierwszeństwa (materialności oczywiście).
*
Z powyższej tyrady słownej rodzi się jeden wniosek;
materialnie/cieleśnie należymy do natury jako takiej, (anatomia, fizjologia, genetyka), mentalnie, umysłowo, poprzez wykorzystanie możliwości rozwoju intelektualnego, tworzymy całe ciągi wyobrażeń odstających od tej natury, które w wielu przypadkach nie mogą w niej zaistnieć i niekiedy są dla niej wręcz szkodliwe.
*
Rodzi się pytanie, czy te wyobrażenia rodzą się samoistnie, czy też ktoś lub jakaś inna nieznana siła nam je podrzuca lub ma wpływ na ich kształtowanie?
*
Człowiek a natura (ożywiona). Uporządkujmy.
*
Natura ożywiona rządzi się lub podlega ,dwom głównym prawom;
– pierwsze to funkcjonowanie w swoistym „łańcuchu pokarmowym” na zasadzie
„życie za życie”,
– drugie to bezwzględny wymóg zachowania gatunku poprzez przekazanie następcom
swojej puli genowej.
Można zatem przyjąć, że funkcjonowanie natury, obarczone jest (celowym lub przypadkowym) błędem logicznym? Pierwsza zasada mówi „zabij”, druga „daj życie”?
Można oczywiście założyć, że uwzględniając zasadę doboru naturalnego
( kłania się Darwin) ta pozorna sprzeczność służy końcowemu wykształceniu się osobnika doskonałego? Raczej dziwne i irracjonalne?
*
Spójrzmy teraz na pozycję, czy też sprawstwo człowieka, który jest niezaprzeczalnie („oczywiście z własnej nie przymuszonej woli”) częścią tego układu czyli natury ożywionej.
*
Wiele razy w iluś tam zapiskach podkreślałem (do znudzenia), naszą materialną zgodność, zwłaszcza genetyczną, z poszczególnymi „elementami” tejże natury, co
w sposób wyraźny widać w odniesieniu do ssaków i w znacznie mniejszym stopniu
w przypadku np. grupy tzw. chrzęstno-szkieletowej, w pozostałych przypadkach
li tylko genetycznie?
*
Aby przejść do dalszego opisu różnic między człowiekiem, a ujmując zbiorczo, światem ożywionym, musimy choć pokrótce opisać bodźce i reakcje na nie, odbierane przez „zmysły” i zastanowić się na ile w przypadku natury można mówić o zjawisku myślenia, czy jedynie, o działaniu instynktownym, będącym reakcją na określone sytuacje, bez podłoża logicznego?
*
Nie wdając się w super szczegółowe rozważania, różnica między możliwościami „umysłowymi” człowieka, a przedstawicielami natury jest niewyobrażalna, wręcz „niebotyczna”. A wszystko dzięki posiadaniu możliwości rozwoju „intelektualnego”, który umożliwia człowiekowi coś, co nazywamy abstrakcyjnym myśleniem?
*
Osobiście określam, czy raczej doprecyzowuje „ to coś” jako zdolność do tworzenia „rzeczy” materialnych i niematerialnych nie występujących w „przyrodzie”. Można by to przyrównać do zdolności „logicznego myślenia”, jednak patrząc na nasze ludzkie dokonania i poczynania, widoczna w nich logika ma charakter aberracyjny, wynikający
z czegoś trawiącego nas od (?) ….. , czyli atawizmów, w wielu przypadkach oddziałujących na nas podprogowo.
*
Kontynuując rozważania o naturze i człowieku, można stwierdzić kilka oczywistości.
*
Czy się nam to podoba czy nie, jesteśmy uzależnieni od natury, zwłaszcza nasze materialne ciało.
*
Zdolność, czy raczej możliwość rozwoju intelektualnego, pozwoliła nam, jak to określam, „wymiksować” się z bycia pokarmem w obowiązującym w naturze „łańcuchu pokarmowym”. Co prawda nie do końca, bo w brew przekonaniu, o naszej ludzkiej „wielkości”, jak na razie nie uwolniliśmy się od tych najmniejszych przedstawicieli natury, czyli mikrobów, a zwłaszcza bakterii i wirusów(?). (A bez niektórych z nich nasza fizjologia, stanowiąca o naszym życiu, przestałaby, ujmując rzecz skrajnie, funkcjonować.)
*
Nasza część mentalna, zmysłowa, duchowa, funkcjonuje jakby obok natury, próbując wyrwać się z jej uzależnienia, przy okazji demolując jej odwieczne(?) zasady.
*
Tym samym jako ludzkość stanowimy, mówiąc wprost, zagrożenie dla natury, bo zagarniamy, a na pewno ograniczamy , tereny służące jej rozwojowi, zagospodarowując je wyłącznie pod swoje potrzeby. Przy okazji dewastując całą resztę. Paradoksalnie nasza działalność zwłaszcza rolnicza, ułatwia wielu gatunkom zdobycie pożywienia,
co pośrednio wpływa negatywnie na dobór naturalny, który preferuje przetrwanie osobników najsilniejszych, pozwalając niejednokrotnie na przeżycie tych najsłabszych.
*
Można więc powiedzieć, że czerpiemy garściami wszelkie dobra tak ze świata nieożywionego (wszelkie pierwiastki i pochodne) jak ożywionego będącego naturalnym „bankiem” żywnościowym.
*
Konkludując staliśmy się dla natury, nie tylko „elementem” konkurencyjnym, ale wręcz szkodliwym. Nasze „intelektualne” i z pozoru „logiczne” działania, można określić jako śmiertelne dla niej zagrożenie. Tak naprawdę trwa walka człowieka z ziemskim systemem ożywionym i nie tylko, i to walka zdecydowanie nierówna. (?)
*
Niestety chcąc dojść jak doszło do powyższej sytuacji trzeba …..?
Dylemat „mentalny”, egzystencjalny, duchowy, logiczny, filozoficzny – swoisty „syndrom ekologa” (o którym wspomnę w dalszej części moich „rozmyślań”).
*
Bliższe rozważania, o dwoistości naszej natury.
*
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że jako ludzie stanowimy materialną/cielesną „skorupę” będącą, można tak powiedzieć, fundamentem wraz z zespołem czynników
i mechanizmów, które pozwalają w ramach tej cielesności, lub dzięki niej, funkcjonować dwom wyróżniających nas cechom; inteligencji i intelektowi, które można określić mianem człowieczej mentalności.
*
Przy czym o ile charakteryzującą nas inteligencję, można uznać za pochodną (?) inteligencji animalistycznej, tylko w jej rozbudowanej formie i znacznie rozszerzonych możliwościach, to intelekt jest zdecydowanie czymś unikatowym i dostępnym, w ziemskich warunkach, tylko osobnikom człowieczym.(?)
*
W wyniku naszego rozwoju mentalnego, obie te cechy, w naszym ludzkim przypadku stanowią swoistą jedność. (?) Po prostu, w ziemskich warunkach, inteligencja nie funkcjonuje bez intelektu i odwrotnie.(?)
*
Różnica pomiędzy nami (ludźmi) polega na tym, że wykorzystujemy je w różnym stopniu. Można wysnuć wniosek, że w każdym z nas, obie te cechy, a zwłaszcza intelekt, osiągają wyższy lub niższy poziom rozwoju.
*
Od czego to zależy? Od skali oddziaływania na nas tzw. atawizmów, czyli na ile potrafimy uwolnić się od zasad narzucanych naturze, która pozbawiona jest elementu mentalnego, a jeżeli już to posiada go w formie śladowej.(?)
*
Na własny użytek stworzyłem teorię, że w naszym umyśle zderzają się i walczą o dominację „inteligencja animalistyczna” z pierwiastkiem intelektualnym.
*
Musimy przy tym pamiętać, że dla podtrzymania życia, naszej cielesności, musimy korzystać z zasobów materialnych ziemi i to na zasadach narzuconych naturze, której, mówiąc otwarcie jesteśmy niewolnikami.
*
Nasza budowa; anatomiczna, fizjologiczna i genetyczna (zwłaszcza na poziomie komórkowym) wymusza na nas szereg zachowań z pominięciem naszej „wolej woli”.
*
Intelekt, przełamujący te ograniczenia, pozwalający tworzyć rzeczy
i formy abstrakcyjne nieznane naturze, cały czas zderza się z cytowanymi ograniczeniami.
*
Kiedyś napisałem satyryczną formułkę o ekologach (współczesnych), która
w syntetycznej formie określa ich zachowania;
„Ekolog potomek homo erectusa, obdarzony animalistyczną inteligencją i zwierzęcą podatnością na tresurę”.
Wyzwoliła ona we mnie całą gamę skojarzeń i przypuszczeń, na czele z przekonaniem,
o naszej nierozerwalności z naturą poprzez trawiące nas atawizmy, czyli zachowania od zwierzęce?
*
Jedną z głównych cech natury ożywionej jest dominujący „egoizm gatunkowy” i osobniczy, wymuszający dążenie do dominacji nad szeroko rozumianym otoczeniem, żywym i martwym.
*
Egoizm ten wzmocniony intelektualnie, przeniesiony na rodzaj ludzki, został rozbudowany do niewyobrażalnych rozmiarów, tak w sensie jednostkowym, a zwłaszcza „plemiennym”, skutkując zrodzeniem się dogmatu o naszej niezbywalnej wielkości, stając się przyczynkiem do mniejszych, większych i globalnych porażek, nie pozwalających,
de facto, dostrzec naszego uzależnienia od „przyrody” w rozumieniu materialnym,
w którym dominuje „zasada najprostszych rozwiązań”, które obarczone naszym egoizmem, stają się działaniami przeciwko nam samym.
*
Jednak bez wiary się nie da?
Jest tylko jeden problem. Na temat wiary i duchowości powstało tyle tekstów „pisanych” (i nie tylko), poczynając od; glinianych tabliczek, poprzez obrazkowe, klinowe, węzełkowe, na papirusie, pergaminie, papierze, a kończąc na zapisie cyfrowym, że nie zmieściłyby się one nawet w „1000 Bibliotek Aleksandryjskich”. Tak więc zapoznanie się z nimi przez „jednostkowego ludzia”, uwzględniając ileś tam języków w których były spisane, jest praktycznie niemożliwe. Tłumaczenia tych „dzieł” w wielu przypadkach obarczane były i są weną „twórczą” tłumaczy, tak osobistą jaki zleconą.
Gdy dodamy do tego szeroką gamę wątków kontekstowych (kulturowych i religijnych), ich właściwe zrozumienie, a zwłaszcza odniesienie do fundamentalnego „tak, tak – nie, nie” staje się wielkim znakiem „?”.
*
Zastanawiając się nad celem egoizmu, dochodzę do jednego wniosku;
dobór naturalny odnosi się zarówno do cech fizycznych, jak i przenosi się na te „mentalne”, które sprowadzają się głównie do uczenie się wg zasady prób i błędów
i zapamiętywaniu tych przyczynków które w sposób optymalny pozwalają na zachowanie gatunku. Określam je jako „naukę głęboką”, bo szereg nabytych doświadczeń, zapisywane jest w genach , co zostaje przekazane następnym pokoleniom.
*
Czy można ten proces określić, jako swoistą rozszerzoną replikację „algorytmu życia”, zapisanego w pierwotnym algorytmie natury?
*
Zastanawiam się czy można nazwać naturę ożywioną „zbiorem komputerów białkowych” różniących się od tych tworzonych przez człowieka („komputerów”) tym, że ich oprogramowanie nie jest oparte na systemie „zero jedynkowym” tylko o rozbudowany system „X, Y, Z” , dający większe możliwości kombinatoryjne(?). Różnic jest o wiele więcej, jako laik w dziedzinie elektroniki szeroko rozumianej, dostrzegam tylko różnice podstawowe.
*
Ktoś kiedyś napisał, że każdy człowiek jest oddzielnym „kosmosem”, bo wszystko co odbiera on zmysłami, po obróbce „mentalnej”, zapisywane jest w jego pamięci i w oparciu o ten zapis, i przy wykorzystaniu intelektu, tworzona jest cała jego jednostkowa rzeczywistość.
*
Zastanawia mnie jak dalece różnimy się, między sobą, poczynając od etapu postrzegania
( w zakresie odbioru bodźców zmysłowych), poprzez oddziałujące na nas atawizmy (skala, zakres, głębokość, podprogowość), a zwłaszcza skali naszego rozwoju intelektualnego, który stwarza ( poprzez zdolność do abstrakcyjnego myślenia) nieograniczone możliwość interpretacyjnej oceny odbieranych bodźców.
*
Powiem wprost, w naszym umyśle toczy się swoista walka oddziaływań atawistycznych, o zawładnięcie, czy raczej o sposób wykorzystania naszych zdolności intelektualnych.
Świadczy o tym jednoznacznie fakt, że wykorzystując te zdolności, cały czas usiłujemy uzasadnić potrzebę korzystania z tychże atawizmów, nadając im pierwszeństwo w naszym postępowaniu (sofistyka, erystyka, pijar, socjotechniki, próby zmiany naszego genomu, robotyka, sztuczna inteligencja itd., itd.).
*
Odnosząc się do rozwoju naszych możliwości intelektualnych, a co za tym idzie, wykorzystaniu ich przez człowieka, muszę stwierdzić, (co nie spodoba się zwolennikom wielkości człowieka, a zwłaszcza tym wierzącym, że są wybrańcami Boga), że ograniczenia jakie narzuca nam natura, powodują, że w czas naszego ziemskiego bytowania, intelekt działa zarówno przeciw naturze jak i paradoksalnie przeciw człowiekowi, co oświadczy wręcz, o naszym niewyobrażalnym uzależnieniu od natury. Zależność tę ująłem kiedyś
w jednym zdaniu, w formie swoistej sentencji, cytuję;
„To co w nas najistotniejsze INTELEKT, dający wręcz nieograniczone możliwości naszego rozwoju duchowego, w tym poznawczego, jest niewolnikiem naszej cielesności, od której, w ziemskim wymiarze, nie ma uwolnienia”.
*
Wracamy do początku, czyli odwiecznego „paradoksalnego” pytania, co było najpierw „jajo, czy kura”?
*
Odnosząc je do uwarunkowań, natura – człowiek, odpowiedź może być (czy na pewno?) jedna – w ziemskich warunkach bezwzględnie natura. Problemem może być tylko to, czy człowiek jako istota myśląca (na to stwierdzenie, ogarnia mnie czasami pusty śmiech) zaistniał poprzez i w ramach natury (?), a może jesteśmy jedynie intelektualną implementacją , swoistym dodatkiem, do charakterystycznej dla natury inteligencji animalistycznej?
Jeżeli tak to rodzi się dodatkowe pytanie, kto, kiedy i jak tego dokonał – implementacji oczywiście?
*
Pozostańmy na chwilę przy intelekcie. Zastanówmy się, czy jest on darem czy przekleństwem, podobnie jak „wolna, od czego, wola”?
*
Uwzględniając naszą materialność, uzależnienie genetyczne (atawizmy), narzucające takie, a nie inne wybory i postępowanie, czyli wymuszające pełny udział w zasadzie „życie za życie”, inteligencja (animalistyczna) uzupełniona o intelekt, staje nagle w kontrze do zasad rządzących naturą.
*
Zaczynamy dostrzegać i różnicować; ból, cierpienie, przyjemności, ekstazy i orgazmy, piękno i brzydotę i na koniec dobro i zło.
Jest tylko jedno „ale”- egoizm gatunkowy przeniesiono na ludzką populację
i podniesiono do rangi „dogmatu”, czyli zaczynamy wykorzystywać nasze możliwości intelektualne do zapewnienia sobie dostępu do wymienionych doznań najpierw w wymiarze jednostkowym, a później grupowym, plemiennym czy narodowym.
*
Odniosłem się w powyższym przykładzie do tzw. doznań „wyższych”.
Tak naprawdę jest ich znacznie więcej; tych materialnych, a zwłaszcza tych duchowych (mentalnych). Jednak decydującą rolę, dla większości, odgrywają te najbardziej pierwotne odnoszące się do zasady zachowania gatunku, która to zasada w sposób bezwzględny jest aktualnie rugowana z naszych ludzkich umysłów.
*
Czy można uznać, że to coś co nas wyróżnia w świecie ożywionym, czyli „intelekt” jest dla natury jako takiej, czymś obcym wręcz zabójczym?
*
Pozostawiam to pytanie bez odpowiedzi.
*
Post scriptum;
1 Pozostaje jeszcze jedno pytanie, dla mnie zasadnicze – jak odnieść się do logiki i intelektu, czy są to byty tożsame czy odrębne?
Rodzi się ono stąd, że większość naszych poczynań uznawanych za „intelektualizujące”, pozostaje w sprzeczności z logiką.
A może logikę dopada syndrom jej „intelektualizowania”, a może dokonujemy czegoś paradoksalnego, intelektualizujemy , na nasz wypaczony ludzki sposób intelekt jako taki – ten „pierwotny”?
Czyli oddziałuje nań wspomniana „pamięć głęboka” genetyczna?
Czyli wracamy do cytowanej „sentencji” o intelekcie, która rozstrzyga o wszystkim?
2 Tak na marginesie w kontekście relacji człowiek ziemska natura ożywiona wystarczy zadać sobie jedno jedyne pytanie;
gdyby na naszej „matce ziemi” zabrakło raptem; „narodu wybranego” lub chrześcijan,
lub buddystów, lub islamistów, czy też całego rodzaju ludzkiego ? To co by się stało ? Zgasłoby słońce, ziemia by się rozpadła, zginęłaby cała flora i fauna ? Nie !
Środowisko naturalne dalej by istniało. Lwy, lamparty dalej polowałyby na gazele. Żurawie, czaple czy bociany dalej rokrocznie odbywałyby jesienno-wiosenne loty do
i z ciepłych krajów.
*
Mój wywód zakończę szczególnymi, nieco rozszerzonymi, sentencjami dwóch wielkich myślicieli, które mają przypominać mi o względności moich przemyśleń;
„Wiem, że nic nie wiem” czyli od Heraklita do Sokratesa !
Panta rhei – przyczyna / skutek w ∞ – Scio me nihil scire .
(wszystko płynie – przyczyna i skutek w nieskończoności – wiem,
że nic nie wiem )
Wszystko, podlega zmianom (płynie) nurzając się w „nieskończoności”. Jako ludzie próbujemy poznać otaczającą nas rzeczywistość, badając ją według założenia, od przyczyny do skutku. „Nieskończona” ilość zdarzeń przy ograniczonych, wręcz znikomych, w stosunku do niej („nieskończoności”), możliwościach ludzkiego poznania, pozwala na stwierdzenie w każdej chwili i przez każdego z nas, że;
„wiem, że nic nie wiem „ .
A gdy przyczynę i skutek uzupełnimy celem ?????????
Rozmawiamy o biologii a w szczególności o powstaniu życia i ewolucji. Teorie w tym obszarze się zmieniają bo narzędzie do badań się zmieniają. Za Darwina nikt o DNA nie wiedział. Wygląda jakbyś nie czytał tekstów.
Piszesz: “… o ile nauki filozoficzne (nie wszystkie) mają narzędzia do rozważania kwestii Pierwszej Przyczyny …”. A jakież to narzędzia mają?
Dawno temu filozofia była syntezą wszelkich nauk i dziełem intelektu ówczesnych myślicieli i uczonych. A teraz większość tzw. filozofów (wyrobników w różnych niepotrzebnych instytutach) trzeba by kijem pogonić – marnują pieniądze, ogłupiają, psują powietrze.
Problemem nauki jest teraz przekupstwo, ideologia, cenzura. No i skostniałe obrośnięte “mędrcami” pradygmaty.
1. Proponuję abyś ten komentarz, który jest dłuższy od moich tekstów, zamieścił jako samodzielny wpis a tu go skasował. Na pewno będziesz miał grono komentatorów.
2. Nie będę się odnosił do treści tego komentarza, czy tam jakiegoś potoku dziwnych myśli, wylewu z zakątków podświadomości. Nie na moją to głowę.
Do widzenia.
« Za Darwina nikt o DNA nie wiedział. »
Jak Darwin badał zwierzaki ? : ta kosteczka podobna do tej, ta niepodobna, więc inna rodzina. I wyprowadzał wnioski na podstawie metody porównawczej : podobne/niepodobne; większe/mniejsze;
Jak badają DNA ? : wyciągają wnioski porównując dane sekwencje DNA, czyli ciągle ta sama metoda; zamiast kostek bada się molekuły, ciągle porównując : skręcone w lewo/skręcone w prawo, podobne/niepodobne.
« A jakież to narzędzia mają? »
Krótko mówiąc – metodę identyfikacji tego, co jest, czyli bytów, jaka jest ich struktura, dlaczego istnieją; nie zrobię tu wykładu z historii filozofii, ale warto przeczytać prace Arystotelesa, Tomasza z Akwinu, E. Gilsona, Stef. Swieżawskiego, o. Krąpca, M. Gogacza, A. Maryniarczyka, a z żyjących Piotra Jaroszyńskiego, Artura Andrzejuka, Michała Zembrzuskiego. Dobrej lektury życzę. Co prawda, ojciec Krąpiec używał metody « analogii właściwej », która w sumie też była metodą porównawczą, ale używał jej by przekonać marksistów, że filozofia też jest nauką.
« Dawno temu filozofia była syntezą wszelkich nauk i dziełem intelektu ówczesnych myślicieli i uczonych. »
Owszem w Renesansie; natomiast Arystoteles, ojciec logiki dwuwartościowej, wyróżniał nauki ze względu na ich mniejszy lub większy stopień abstrakcji, i tak najniżej była fizyka, potem matematyka, a najwyżej filozofia pierwsza; filozof nie syntetyzował wszelkich nauk, by podać wnioski swych przemyśleń; Tak robili neopozytywiści, scjentyści w XIX-XX wieku do dziś. Tomasz też odróżniał przedmiot filozofii, realnie istniejący byt (to co istnieje) od teologii, poprawne odczytanie Objawienia, w oparciu o narzędzia filozoficzne.
Filozofia nie jest dziełem intelektu, owszem intelekt jest narzędziem, które pozwala nam opisać realnie istniejącą rzeczywistość, czyli poszczególne, jednostkowe byty.
W sprawie metody odsyłam do : http://roczniktomistyczny.pl/numery/archiwum/RT9-2_08.pdf
Widzę że pan to chyba filozof i pojęcie o przedmiocie opisywanym w moim tekście ma niewielkie.
Śmieszne co pan pisze. Bada się procesy, funkcje, kodowania, wpływ zmian na produkcje białek, odkrywa się rolę nieaktywnej części DNA, czyli tej co nie koduje protein (jest jej tylko ok 10%) reszta kiedyś była nazywana “junk DNA” a teraz wiadomo, że jest odpowiedzialna za sterowanie i inne jeszcze niepoznane funkcje.
Pana pretensja, że IP tak jak TE z czymś sobie nie daje rady. Nie doczytał szanowny (tak uprzejmie zakładam), że w teorii ewolucji sprawczą rolę pełni “demon przypadku” w teorii inteligentnego projektu (teoria planu bożego) istotą sprawczą jest Stwórca.
Z tym, że z naukowego punktu widzenia Stwórcą się nie zajmujemy, staramy się poznać małymi kroczkami jak on zaplanował ten świat. Oczywiście, że tego nie poznamy ale sam proces badania jest twórczy i świadczy o potędze ludzkiego umysłu.
Odniosłem wrażenie, że się szanowny zawiódł na mojej skrótowej prezentacji i z pozycji filozoficznych ją negatywnie ocenił. Można i tak.
Cieszę się, że zafascynował się Pan teorią IP; lubię fascynatów, dlatego pozwoliłem sobie na napisanie komentarza. Mam tylko wątpliwości, gdy chodzi o metodę używaną w tym projekcie. I tylko tyle. Życzę wielu wspaniałych odkryć.
Nie jestem zafascynowany teorią IP.
Jestem zafascynowany tym jak genialny jest projekt budowy komórki i przemyślne są procesy w niej zachodzące.
ps.
A jaką metodę widziałby pan za słuszną w projekcie IP?
Nauki przyrodnicze używają metod porównawczych, więc wyniki są prawdopodobne; moja wnuczka w mikrobiologii używa tej metody, którą ja nazywam « metodą błędów i wypaczeń », gdyż eksperymentuje dodając do jakieś proteiny zarażonej rakiem w większym lub mniejszym natężeniem dany preparat i czeka czy proteina zdechnie; zazwyczaj zdycha, więc zmienia proporcje, i tak w kółko; wnuczka twierdzi, że to jest metoda naukowa/eksperymentalna; także do nauk humanistycznych wprowadza się modną « une méthode comparative » : porównuje się np. w psychologii zachowanie dziecka i zwierzaka, potem wyprowadza się wnioski, w/g mnie wątpliwe.
Jeżeli w projekcie IP używa się metod eksperymentalnych, jak wyżej, wynik jest prawdopodobieństwem.
Jeżeli projekt IP jest wyłącznie wytworem biologiczno-matematyczno-logiczno-teologicznym, więc w sumie metodologicznie jest przekroczeniem kompetencji, tzn. łączenie w jedno różnych dziedzin wiedzy daje niestrawną mieszankę.
Proszę przeczytać artykuł o metodach, do którego link panu podałem.
Dwa razy napisalem obszerny komentarz który się nie pojawił. Co się dzieje?
Pan myli dwie sprawy – metody badawcze (dobre, złe, bez sensu) i teorię IP, która nie jest metodą badawczą, jest reakcją na TE, która używając “demona przypadku” twierdzi, że życie powstało samoistnie z “bulionu” a potem na drodze przypadkowych mutacji i doboru ewoluowało w Kowalskiego.
Więcej będzie w części o złożoności nieredukowalnej.
Chyba nie mylę dwóch spraw; każda teoria, nawet teoria IP musi używać jakiejś metody, by zweryfikować swoje hipotezy, w przeciwnym wypadku nie można tego nazwać ‘teorią’. Przepraszam, że ‘się czepiam’.