Poprzedni tekst biologiczny https://ekspedyt.org/2025/10/19/informacja-instrukcja-projekt-biologia/ nie spotkał się tu z wielkim zainteresowaniem ale nie uszedł uwadze dociekliwej znajomej, która zadała istotne pytania:
I.
Bardzo ciekawym problemem jest dla mnie bariera, która istnieje między gatunkami. Jeśli, załóżmy, gatunki ewoluowały jedne z drugich, to skąd ta bariera? Dlaczego nie może być krzyżówek miedzy różnymi gatunkami? A jeśli już się zdarzą, to jest to bardzo krótka ślepa uliczka, bo osobniki pochodzące z takich związków są bezpłodne.
II.
Kiedy i jak w programie ewolucji została wprowadzona ta zasada, która sprzyja istnieniu i rozwojowi odrębnych gatunków? Jeśli, załóżmy, nowe gatunki powstają przez mutacje z poprzednich, to ta bariera albo musi pojawiać się osobno za każdym razem przy powstaniu nowego gatunku, albo istnieje już od początku ewolucji, będąc programem CELOWYM…
III.
Może prawda jest taka, że faktycznie nowe gatunki powstają z poprzednich, ale zasada tej ewolucji jest zupełnie inna niż przypadkowe mutacje?
Pytania dotykają istoty procesów ewolucyjnych i sprowokowały mnie do napisania tego tekstu.
I.
Jak widać natura chroni czystość gatunków natomiast w ich ramach pozwala sobie na różne zmiany i modyfikacje, które zapewniają najlepsze dostosowanie do środowiska i które mają odzwierciedlenie w wielości ras, typów i odmian. Z kolei powstawanie gatunków (specjacja) jest dalej zagadką, której na pewno nie rozwiązuje zaklęcie MUTACJA.
Żebyśmy wiedzieli co rozumiem przez gatunek podam najpopularniejszą definicję i miejsce w systematyce (pomijam bardziej szczegółowy podział). Ograniczę rozważania o gatunku do królestwa zwierząt.
domena
Dodał T. Moore’a (1974) uwzględniając współczesną genetykę – bakterie, archeony i eukarionty
królestwo
Linneusz (1742) – zwierzęta, rośliny, świat nieożywiony (minerały)
Whittaker (1969) – prokarionty, protisty, zwierzęta, rośliny, grzyby
typ
organizmy o tym samym planie budowy ciała – mięczaki, strunowce, stawonogi …
gromada
ssaki, ptaki, płazy, gady, owady, pajęczaki, …
rząd
obejmuje blisko spokrewnione ze sobą rodziny, np. nieparzystokopytne, …
rodzina
kotowate, psowate, koniowate, człowiekowate, …
rodzaj
kategoria obejmująca gatunek lub grupę gatunków posiadającą wyróżnioną cechę
gatunek
za wiki: termin stosowany w biologii w różnych znaczeniach, zależnie od kontekstu, w jakim występuje. Najczęściej pod pojęciem gatunku rozumie się zbiór osobników posiadających podobne cechy, o wspólnym pochodzeniu, zbliżonych wymaganiach środowiskowych oraz zdolnych do swobodnego krzyżowania się w warunkach naturalnych i wydających płodne potomstwo.
Co to jest grupa gatunków? Na przykład mamy ssaka morskiego walenia.
W systematyce wygląda on tak:
Gromada – ssaki
Rząd – walenie
Rodzina – walowate
Rodzaj (grupa gatunków) – waleń
Gatunki – waleń biskajski, waleń południowy, …
Delfiny należą do rzędu waleni ale rodziny delfinowatych – rodzaj delfin, gatunek np. delfin zwyczajny.
Wracamy do pytania – skąd się bierze bariera rozrodcza pomiędzy gatunkami? Z wielu powodów, począwszy od odmienności genomów, innej liczby chromosomów, mechanizmów mejozy, do niedopasowania morfologicznego, innej fizjologii i zwyczajów. Pewnie są i inne przyczyny o których nie wiem. Istnienie tej bariery wskazuje, że powstawanie kolejnych gatunków nie wynika z krzyżowania się istniejących.
Występowanie w świecie zwierzęcym hybryd jest bardzo rzadkim przypadkiem i ślepą uliczką. Przykładem jest muł (klacz konia, ogier osła), który ma 63 chromosomy – 32 końskie i 31 oślich.
Muły z reguły są bezpłodne – 95% przypadków – w pozostałych 5% klacze mułów przekazują potomstwu cały swój koński (a nie ośli) materiał genetyczny. Tak więc z krzyżówki mulicy z ogierem konia zawsze powstanie genetycznie czysty koń.
Natomiast osłomuł (mieszaniec końskiego ogiera z klaczą osła) jest zawsze bezpłodny.
Znane są inne hybrydy, np. zebroid (samiec zebry + samica konia lub osła). Dochodzi do krzyżówki pomimo dużej różnicy w ilości chromosomów (32-46). Potomstwo bezpłodne.
Bariera w krzyżowaniu jest mocna. Świnia i lew mają taką samą ilość chromosomów (38) ale nic z krzyżówki (oczywiście in vitro) nie będzie. W naturze spotkanie świni z lwem kończy się smacznym posiłkiem. Sowieci próbowali stworzyć hybrydę człowieka z małpą i jak wiemy nic z tego nie wyszło.
Jedna uwaga – patrzymy na mieszanie gatunków z punktu widzenia w którym jesteśmy a tak zwana specjacja, która według ewolucjonistów doprowadziła do tak wielkiej różnorodności miała miejsce dawno, dawno temu. Pewnie nie było wówczas konia i osła jakiego teraz znamy. Nie wiemy co było więc możemy snuć różne opowiastki ewolucyjne. W dalszej części pójdę tropem i logiką ewolucjonistów i zobaczymy dokąd dojdziemy.
II.
Drugie pytanie jest dobre i warto się nad nim dłużej zatrzymać.
„Kiedy i jak w programie ewolucji została wprowadzona ta zasada, która sprzyja istnieniu i rozwojowi odrębnych gatunków? Jeśli, załóżmy, nowe gatunki powstają przez mutacje z poprzednich, to ta bariera albo musi pojawiać się osobno za każdym razem przy powstaniu nowego gatunku, albo istnieje już od początku ewolucji, będąc programem CELOWYM…
W pytaniu pada stwierdzenie „… w programie ewolucji …”. Przypomnę jak rozumiem pojęcie ewolucji:
„Ewolucja jest terminem wieloznacznym. Mamy ewolucję Wszechświata, ewolucję chemikaliów, komplikację istot żywych, powstawanie nowych odmian, ras, gatunków zarówno roślin i zwierząt.
Tu przez ewolucję będę rozumiał powstanie nowej jakości w przyrodzie ożywionej, np. nowego organu, nowej funkcji. Efektem ewolucji jest wejście organizmu na wyższym poziom komplikacji, uzyskanie bogatszego genomu – ewolucja to proces zapewniający wzrost informacji genetycznej”.
Przykładowo „wyjście” ryb na ląd, czy przejście od gada do ssaka byłoby krokiem ewolucyjnym (na który nie ma dowodów kopalnych). Z resztą trudno sobie wyobrazić nawet koncepcyjnie jak takie coś by wyglądało i funkcjonowało. Tak zwane „zięby Darwina”, czy zmiana koloru ciem to nie jest żadna ewolucja tylko:
„Adaptacja inaczej dostosowanie, zmiana: wyglądu, zachowań, określonych procesów biochemicznych w celu ochrony pewnych funkcji lub lepszego dostosowania do zmian środowiska”.
Wracając do pytania #2 trzeba stwierdzić, że ewolucja nie ma żadnego programu. Zgodnie z teorią, jej działanie nie ma celu, jest ślepe, przypadkowe i tylko środowisko weryfikuje, czy przypadek jest korzystny z punktu widzenia osobnika (populacji), czy nie. Zgodnie z tym poglądem ludzie ze swoim mózgiem, językiem (mową), abstrakcyjnym myśleniem, moralnością, systemem wierzeń i reguł są wytworem przypadku – ot, jakaś małpa zmutowała z milion lat temu i przypadkiem taki homo się wytworzył.
Dalej mamy założenie, że być może: „… kolejne gatunki powstają poprzez mutację istniejących”.
Jak dotąd nie udowodniono istnienia pozytywnych skutków mutacji, są negatywne lub obojętne. Jest regułą, że im bardziej skomplikowany organizm tym mutacje bardziej mu szkodzą. Poza tym, aby w ogóle mówić o mutacji musi być coś co może mutować; w naszym przypadku jest to DNA. Nikt nigdzie nie zaobserwował (w naturze czy laboratorium) samoistnego stworzenia się DNA czy RNA*. Polecam film o eksperymencie Millera-Urey’a zamieszczony w poprzednim tekście.
Według współczesnej wiedzy kod genetyczny DNA jest „strażnikiem” niezmienności gatunku, osobniki zmutowane są eliminowane przez dobór naturalny, zaś jakakolwiek „ewolucja” jest możliwa jedynie wewnątrz danego gatunku (typy, rasy, odmiany), czyli w zakresie danej informacji genetycznej wpływając na rozmiar, kolor, kształt czy przystosowanie poszczególnych organów do danego środowiska czy stylu życia. Niekiedy nazywa się to mikroewolucją.
Jeżeli ewolucja, jak ją przedstawiają ewolucjoniści, miała by miejsce to musiałaby być procesem ciągłym. Oznaczałoby to, że również dziś byśmy obserwowali powstawanie nowych gatunków, dziś powinny istnieć formy przejściowe, w zapisach kopalnych pełno by było nieudanych „eksperymentów natury”. Nic takiego nie ma, jest sytuacja wprost przeciwna – obserwujemy nie ewolucję a stazę, a nawet dewolucję – zanikanie gatunków, wzrost obciążenia genetycznego (wad w genomie) istniejących organizmów.
Jak wcześniej nadmieniałem spróbujmy pójść ścieżką, którą wytyczają ewolucjoniści. Przypominam ich założenie:
Mutacje genetyczne są czysto przypadkowe, chaotyczne, niekierowane i bezcelowe. W wyniku ich działania powstają najprzeróżniejsze i najbardziej dziwaczne twory. Mutanty, które okazują się nieprzystosowane do otoczenia są eliminowane na zasadzie doboru naturalnego i pozostają tylko te nowo zmutowane gatunki, którym zmutowane organy okazały się przydatne do przetrwania.
Co z tego założenia wynika? Ano to, że trzeba by uwierzyć w istnienie w przeszłości np. dinozaurów które zamiast chrap miałyby trąby, albo zamiast ogona 5 nogę, z tyłka by wyciągały sieć i całą masę różnych dziwolągów będących efektem chaotycznych i ślepych mutacji. Zdecydowana większość zmutowanych osobników zostałaby brutalnie wyeliminowana na drodze selekcji naturalnej a pozostałe mutanty podlegały dalszym mutacjom tworząc kolejne armie mutantów, z których tylko wybrańcy przetrwali by spłodzić kolejne rzesze mutantów. I tak przez setki milionów lat. Osobniki przystosowane byłyby w znikomej mniejszości w porównaniu z nieudanymi egzemplarzami. Z doświadczenia wiadomo, że jeżeli działamy chaotycznie (w jakimkolwiek obszarze) to ilość nieudanych prób jest bardzo duża w stosunku do pożądanych.
Nasuwa się więc pytanie – gdzie są skamieliny tych milionów nieudanych, bezużytecznych mutantów, które biegały przez setki milionów lat po ziemi? Nie ma. Wnioski proszę wyciągnąć samemu.
Kończąc tekst przejdźmy do pytania #3:
III.
Może prawda jest taka, że faktycznie nowe gatunki powstają z poprzednich, ale zasada tej ewolucji jest zupełnie inna niż przypadkowe mutacje?”
Żeby coś więcej powiedzieć na ten temat popatrzmy jak ewoluuje spojrzenie na drzewo filogenetyczne a w zasadzie nie spojrzenie, a samo „drzewo”.
Na początku zakładano, że było tak:

Ewolucjoniści próbowali zgrupować całe życie w postaci jednego filogenetycznego, czyli rodzinnego drzewa. Głównym przewidywaniem teorii ewolucyjnej było to, że istnieje pojedynczy wzorzec podobieństwa, wiążący wszystkie organizmy. „Korzeniem” z którego miało się wywodzić życie miała być pierwotna, żyjąca 3,5 mld lat temu, komórka prokariotyczna (bezjądrzasta). Niestety cały czas istniał i istnieje problem luk między postulowanymi „krewnymi”.
Dzięki rozwojowi inżynierii molekularnej, po przebadaniu sekwencji genomu ok. 20 mikroorganizmów (głównie bakterii), okazało się że w drzewie życia skonstruowanym na podstawie rRNA (rybosomalnego RNA) pojawiły się nieoczekiwane linie ewolucyjne i pokrewieństwa. Przewidywane są też odmienne drzewa od tego, które zakładano pierwotnie.
Aby być w zgodzie z nowymi odkryciami ewolucjoniści wprowadzili do swojej teorii kilka nowych hipotez:
1 – wspólnym przodkiem nie była jedna komórka a wspólnota pierwotnych komórek (archebakterie, bakterie i eukarionty),
2 – endosymbiozę,
3 – horyzontalny transfer genów HGT.
W wyniku takiego zabiegu nie ma już drzewa filogenetycznego jak na rysunku A, jest poplątany busz jak na rysunku B

Czym są pojęcia wymienione w punkcie 2 i 3? W skrócie:
endosymbioza – jakiś „starożytny” organizm eukariotyczny (komórka z jądrem) przypuszczalnie ewoluował z prokarionta archebakteryjnego. Później wchłonął on, w różnych okresach czasu, starożytnego prokarionta i cyjanobakterię, które rozwinęły się w mitochondrium i chloroplast. Model jest obecnie krytykowany gdyż: „wiele genów eukariotycznych nie przypomina żadnych ze znanych, występujących u bakterii ani archebakterii; wyglądają, jakby pojawiły się znikąd”.
HGT – wymiana materiału genetycznego pomiędzy niepowiązanymi genetycznie mikroorganizmami, np. różnymi rodzajami bakterii. Takie naturalne GMO.
Wracając do końcowego pytania o powstawaniu gatunków, może najbardziej prawdopodobną hipotezą nie jest ani drzewo (A) ani busz (B) tylko sad (C), gdzie pień każdego drzewa reprezentuje oryginalny gatunek podlegający specjacji na różne rasy, typy, rodzaje?

Czy taki sad nie kojarzy się z rajskim ogrodem?
* W następnym tekście z serii biologicznej będzie o pomyśle na “świat RNA”.
Mam w szufladzie jeszcze kilka tekstów biologicznych, na przykład rozważania nad ewolucjonizmem, kreacjonizmem i inteligentnym projektem, które zaprezentuję jeżeli będzie takie życzenie. Jak nie będzie – nie zamieszczę.
_______________________________________________
Dzień dobry, proszę publikować, bo to bardzo ciekawe
Dobrze. Po zapowiadanym tekście o świecie RNA będzie kontynuacja.
A jest może ktoś (proszę podać nazwiska tych zagorzałych ewolucjonistów), kto by optował za sadem?
Jak zrozumiałem oczekujesz, że zagorzali ewolucjoniści mogli by optować za “sadem” i chciałbyś znać ich nazwiska?
No nie ma takich.
W kolejnych tekstach o teoriach powstania życia – ewolucyjnej, kreacjonistycznej i inteligentnego projektu – będzie sporo na ten temat.
Teraz napiszę tylko, że wielu noblistów było sceptycznych co do ewolucyjnego powstania życia a zwłaszcza abiogenezy. Przykładowo:
– Robert Millikan (fizyk)
– Harold Urey (chemik) – “… im bardziej się w nie zagłębiamy (badanie pochodzenia życia) tym bardziej odczuwamy, że jest ono aż nadto złożone by mogło wyewoluować w jakimkolwiek miejscu”.
– Fred Hoyle (fizyk, matematyk)
-Francis Crick (odkrywca struktury DNA) był ateistą ale stwierdził, że prawdopodobieństwo samoczynnego zsyntetyzowania się jakiegokolwiek aminokwasu jest niemożliwe.
Nawet, gdy postrzega się pewne procesy “ewolucyjnie” to wykluczanie “inteligentnego projektu” lub nawet domniemanego kreacjonizmu (w takiej właśnie formie) jest moim zdaniem wynikiem ignorancji lub złośliwej głupoty.
Ewolucjoniści z jakiś względów (głupota, zacietrzewienie ideologiczne) nie widzą że są wyznawcami “bożka przypadku”.
Byłoby to śmieszne gdyby nie ich indoktrynacja na poziomie szkoły i uczelni.
Powód – uzmysłowienie ludziom, że teoria ewolucjonistyczna to nie żadna teoria naukowa tylko stara opowiastka beletrystyczna, miałoby głębokie konsekwencje.
Ile publikacji by się skisiło, ile grantów poszłoby się czochrać, ile aureol na głowach autorytetów naukowych by się zwichnęło.
A co by Pan poradził biologowi uczącemu w szkole średniej, który właśnie ma dzieciom wyłożyć temat ewolucjonizmu
Dla ciekawych
Bym powiedział:
w połowie XIX wieku przyrodnik Charles Darwin opublikował książkę “O powstawaniu gatunków …” która na ówczesnym etapie nauki próbowała wyjaśnić pochodzenie gatunków. To co stworzył nie jest teorią naukową, jest opowiadaniem jak on sobie to wyobrażał. Współczesna biologia molekularna, brak ogniw pośrednich oraz błędne założenie, że mutacje i selekcja wyjaśniają specjację, każą tę hipotezę odrzucić.
I tu bym opowiedział co zawarłem w opublikowanych tekstach i tych które zamierzam zamieścić. Będzie tam zestawienie 3 teorii tłumaczących rozwój życia na Ziemi.
Myślę że po pierwszej lekcji straciłbym posadę nauczyciela.
Jeszcze bym dodał żeby bezkrytycznie nie wierzyły AI bo ona bazuje na tym co jej wsadza w … i filtruje nieprawomyślne przekazy.
W czasie moich epizodow nauczycielskich w szkolach średnich w Ameryce i w Hiszpani, mój koronny argument przeciwko ewolucjonizmowi brzmiał następująco”
Ja, nie wierzę w teorię ewolucji czyli w to, że moi przodkowie pochodzą od małpy lub od pantofelka. Jeśli ty w to wierzysz to jest ok, możesz zacząć czekać, aż ci ogon wyrośnie”. Działało, śmiech jest zawsze wentylem bezpieczeństwa.
Przyjechał komisarz z powiatu wdrażać na wsi światopogląd naukowy i po stwierdzeniu, że człowiek pochodzi od małpy zrobiła się solidna awantura, bo chłopy twierdziły, że to nieprawda bo ksiądz mówił, że od Boga.
W końcu żeby nie doszło do rozróby zabrał głos starszy wsi: po co się kłócić towarzyszu umówmy się, że wy pochodzicie od małpy a my od Boga.