Polscy katolicy w swojej przeważającej i przerażającej masie są typową częścią polskiego społeczeństwa – gnuśnego, otępiałego i tchórzliwego. Oznacza to, że są niezdolni do myślenia i działania. Polska, mój panie, dojrzała do klęski – tak mogłaby brzmieć współczesna kwestia Sarumana, którą wygłosił pierwotnie na kartach „Władcy Pierścieni”.
Nie będzie świtu dla Polaków…
Używając nie do końca ścisłej alegorii, Polacy czyli m.in. potomkowie Rohirimów – husarii są dziś zamknięci w cyfrowych kojcach dla hodowanego bydła – przygotowanego do ostatecznej klęski, a w wymiarze duchowym do kultu “ohydy spustoszenia”, który jest znakiem zbliżającej się Apokalipsy. Kiedy dokładnie to nastąpi, pomimo wielu znaków, nie wiemy.
Poddani gadziego języka
Gríma – robaczy, gadzi (język) albo po prostu język węża jest protoplastą współczesnych degeneratów: siewców kłamstwa, chaosu i zwątpienia, a także wojennych podżegaczy. U Tolkiena zalecał bierność. Bierność wobec zła. Dziś, rozzuchwalony, namawia do aktywności po stronie zła w masce dobra. Gríma oznacza też, w języku staro angielskim, m.in. „maskę”. Jak to się stało, że współczesna Bestia zawłądnęła dawną Rzeczpospolitą za pomocą wężowego języka?
Aktualne Heglowskie tezy i antytezy, na tym etapie partyjnej dialektyki, zawierają w sobie – obydwie – pomimo przeciwieństwa, często tylko pozornego, wystarczającą dawkę trucizny, aby uśmiercić rozum.
Rzecz dotyczy większości wyznawców PiS, KO i Konfederacji.

Dlaczego wspomniałem o “polskich katolikach”? Dlatego, że na wielu z nich się zawiodłem. Dziś już wiem, że to nic nadzwyczajnego, bo jest to związane ze słabością ludzkiej natury. Katolicyzm stwarza szansę na rozwój, m.in. rozwój duchowy polegający na wyrobieniu stałej zdolność woli do czynienia dobrego a unikania złego. Nie wszyscy z tej szansy korzystają, a dodatkowo są urobieni przez truciznę gadziego języka. Katolicyzm jest jedyną prawdziwą religią czyli jedyną religią założoną przez Boga-Jezusa Chrystusa, dającą szansę na najpełniejszy rozwój człowieczeństwa i szansę na zbawienie duszy.
“Katolicyzm stwarza szansę na rozwój, m.in. rozwój duchowy “(…) i nie tylko. To fakt.
Ale mało kto wie,że życie w grzechu ciężkim,świadome i dobrowolne tak zaciemnia umysł ,że decyzje bywają głupie, nieprzemyślane…czego skutkem są np małżeństwa zawierane pod wływem uczuć…itp
Pan katolik troszkę się zagalopował ponieważ ludzie zawierają małżeństwa
właśnie pod wpływem uczucia zwanego miłością , które zgodne jest z
sensem zawierania małżeństwa w Bogu .Bóg błogosławi parę (kobietę i mężczyznę)
i nakazuje się im miłować .W grę wchodzi właśnie uczucie – miłość .
Co Pan opowiada? – Widział Pan kogoś, kto świadomie i dobrowolnie żyje w grzechu ciężkim? – Jest to możliwe? Czy znajomość prawdy pozwoliła by mu na to?
Poza tym pomylił Pan uczucia z emocjami. – Uczucia dotyczą tego co dajemy. – One są stabilne i dalekowzroczne, podlegają rozumowi i woli wolnej.
Problem zaś jest z emocjami. Te są ku braniu, konsumpcji, ku używaniu czyli syceniu żądz wynaturzonych z natury ludzkiej. – Są krótkotrwałe, zmienne, podlegają woli swojej, ale bez odpowiedzialności, i bez liczenia się z konsekwencjami. – Tutaj wola wolna jest zagłuszona, a świadomość zaburzona.
– Podlegają woli dowolnej, ulegającej naciskom, wpływom i manipulacjom – i to im silniejszym, tym łatwiej dającym się przekierować na inny obiekt.
“ludzie zawierają małżeństwa
właśnie pod wpływem uczucia zwanego miłością”.
Rzecz w tym, że nie istnieje uczucie miłości. Miłość jest tylko emocją, Zakochanie też jest tylko emocją, głosem duszy.
– Wszystkie emocje mają swoje naturalne uczucia, którym towarzyszą. Uczucia są głosem ducha, w tym głosem Ducha Bożego w sercu człowieka.
Miłość jako emocja jest “potężna jak śmierć” – burzy wszelkie zakazy czy nakazy, wszelkie mury, i o ile kiedyś, kiedyś była miłość-uczucie, wspierane przez miłość-emocję, to odeszła do historii, gdyż została zagłuszona przez miłość-emocję.
Jednak w tym stanie związki międzyludzkie nie mogły trwać i nie mogły zaistnieć rodziny jako wspólnoty ducha konieczne dla dobrego i dalekowzrocznego wychowania potomstwa.
Żeby móc ślubować sobie miłość ludzie wynaleźli decyzje uczuciowe. – Decyzje rozumu i woli świadomej, wolnej i dobrej. – I to te decyzje są podstawą związku małżeńskiego.
– Decyzje, które odtąd zachowują w swoich sercach między uczuciami, oraz w sumieniu, aby uwzględniać je do końca swojego życia we wszystkich swoich decyzjach i wyborach, czy zaniechaniach możliwych działań, czy ich korektach gdy zmieniają się okoliczności, ale te decyzje uczuciowe pozostają niezmienne jak uczucia.
“Bóg błogosławi parę (kobietę i mężczyznę) i nakazuje się im miłować”
Nie! – Nikt nie może człowiekowi nakazać miłości. – To decyzja zawsze wolna – łaska której się udziela suwerennie, i z którą strona ją przyjmująca zobowiązuje się współpracować aż do osiągnięcia jej celu u kresu życia.
Poza tym Bóg nie tylko im błogosławi na nową drogę życia, ale i podnosi ich wzajemną przysięgę miłości “na dobre i na złe” do rangi sakramentu, a więc małżeństwo nabiera rangi związku świętego, nie podlegającego rozłączeniu.
Wg mnie miłość jest uczuciem i temu uczuciu towarzyszą różne emocje. Jest również niedefiniowalna – nawet nie ma co próbować. Można ją opisać, a raczej opisywać, a i tak nie wypełni się całego zakresu pojęcia. Po prostu – kochajcie się.
Oj,oj… to co wydaje się niektórym nie jest prawdą.
1.miłość to nie jest uczucie. Miłość to chcieć dobra dla drugiego…niezależnie od uczuć.O tym decyduje nasza wola, To możemy przysięgać.Tyle do Krzsztofa.
Co do Miarki …uczucia i emocje nie są zależne od naszej woli i od tego nie może zależeć np. przysięga małżeńska,różni je tylko czas trwania.
Miłość oczywiście istnieje, ale nie wszyscy są do niej zdolni z natury i łaski. Mogą być do niej też niezdolni, tak jak i do małżeństwa przez ludzi.
Św. Paweł pisał, że miłość jest największą z trzech: wiary, nadziei i miłości. Miłości nie należy mylić z seksem i emocjami. To bardzo słaby i niewystarczający powód do małżeństwa. Wklejam cytat z I listu św. Jana – bardzo ważny i nie tylko o Miłości, a o niej jest od 7 wersu.
1 Umiłowani,
nie dowierzajcie każdemu duchowi,
ale badajcie duchy, czy są z Boga,
gdyż wielu fałszywych proroków
pojawiło się na świecie.
2 Po tym poznajecie Ducha Bożego:
każdy duch,
który uznaje,
że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest z Boga.
3 Każdy zaś duch,
który nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga;
i to jest duch Antychrysta,
który – jak słyszeliście – nadchodzi
i już teraz przebywa na świecie.
4 Wy, dzieci,
jesteście z Boga i zwyciężyliście ich,
ponieważ większy jest Ten, który w was jest,
od tego, który jest w świecie.
5 Oni są ze świata,
dlatego mówią tak, jak [mówi] świat,
a świat ich słucha.
6 My jesteśmy z Boga.
Ten, który zna Boga, słucha nas.
Kto nie jest z Boga, nas nie słucha.
W ten sposób poznajemy
ducha prawdy i ducha fałszu.
7 Umiłowani, miłujmy się wzajemnie,
ponieważ miłość jest z Boga,
a każdy, kto miłuje,
narodził się z Boga i zna Boga.
8 Kto nie miłuje, nie zna Boga,
bo Bóg jest miłością.
9 W tym objawiła się miłość Boga ku nam,
że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat,
abyśmy życie mieli dzięki Niemu.
10 W tym przejawia się miłość,
że nie my umiłowaliśmy Boga,
ale że On sam nas umiłował
i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy.
11 Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował,
to i my winniśmy się wzajemnie miłować.
12 Nikt nigdy Boga nie oglądał.
Jeżeli miłujemy się wzajemnie,
Bóg trwa w nas
i miłość ku Niemu jest w nas doskonała.
13 Poznajemy, że my trwamy w Nim,
a On w nas,
bo udzielił nam ze swego Ducha.
14 My także widzieliśmy i świadczymy,
że Ojciec zesłał Syna jako Zbawiciela świata.
15 Jeśli kto wyznaje,
że Jezus jest Synem Bożym,
to Bóg trwa w nim, a on w Bogu.
16 Myśmy poznali i uwierzyli miłości,
jaką Bóg ma ku nam.
Bóg jest miłością:
kto trwa w miłości, trwa w Bogu,
a Bóg trwa w nim.
17 Przez to miłość osiąga w nas kres doskonałości,
że mamy pełną ufność na dzień sądu,
ponieważ tak, jak On jest [w niebie],
i my jesteśmy na tym świecie.
18 W miłości nie ma lęku,
lecz doskonała miłość usuwa lęk,
ponieważ lęk kojarzy się z karą.
Ten zaś, kto się lęka,
nie wydoskonalił się w miłości.
O źródle miłości
19 My miłujemy [Boga],
ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował.
20 Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą,
albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi,
nie może miłować Boga, którego nie widzi.
21 Takie zaś mamy od Niego przykazanie,
aby ten, kto miłuje Boga,
miłował też i brata swego.
Uważa Pani, że miłość jest uczuciem i jednocześnie że jest niedefiniowalna. To jest sprzeczność. – A więc Pani się myli.
– Bo uczucia są podległe naszej świadomości, a więc są jak najbardziej definiowalne.
Podległe naszej świadomości są i emocje, ale tylko przy ich sile nie wykraczającej poza ich naturę, która normalnie jest w służbie uczuć. – W tych granicach emocje są nam nam konieczne jako smak i radość życia.
Z kolei emocje zbyt słabe lub nadmierne wobec tych naturalnych granic oznaczają że człowiek wchodzi w stany patologiczne do których należą grzech, zbrodnia, odczłowieczenie, ideologie, szowinizmy i satanizm.
Natomiast niedefiniowalne to są emocje silne tak że aż nadmiernie silne wobec możliwości kontroli ich przez uczucia, a więc i świadomość, wolę wolną i sumienie (w tym decyzje uczuciowe, oraz granice i ramy wyznaczane przez dobro i jego cele ludzkie i wspólnotowe), godność osobową, wstydliwość i wrażliwość ludzką) nad tymi emocjami. – Cele które zarazem są celami moralnymi.
– Takie emocje zaczynają żyć swoim życiem niezależnie od już wcześniej wyrażonej woli ducha wolnego, dobrego i świadomego. – I tutaj jest problem, że w tym stanie nie mamy nad nimi kontroli, a nawet podlegamy im, więc nie jesteśmy w stanie ich definiować.
– One w tym stanie nie podlegają naszej świadomości, a podświadomości, bo dusza pełni swoje funkcje autonomicznie wobec naszego ducha świadomego, i co ciekawe, to nie podlegają z tego tytułu i naszej moralności, i osobistej, i wspólnotowej, i wymagają przede wszystkim świadomości.
– Dla naszego ducha świadomego te stany rzeczywiście są niedefiniowalne, ale dotyczą nie miłości-ducha, ale miłości-duszy. – Nie miłości-uczucia, a miłości-emocji.
W tym stanie pani “kochajcie się” będzie emocjonalne i niezależne i od uczucia, i od ducha ludzkiego, i woli wolnej i dobra i życia, człowieczeństwa i świętości ludzkich i od moralności. – Jak najbardziej może być owocem wynaturzenia i grzechu.
– – Nawet będzie takim owocem jeżeli nie będziemy precyzyjne rozróżniali uczuć i emocji, oraz tego co jest ludziom naturalne, a co wynaturzone i patologiczne.
Ech, … podoba mi się w ekspedycie odświeżanie starych wątków., ale niestety jest to dość masochistyczne ze te stare watki pozostają aktualne mimo upływu czasu. Czyli nic się nie zmienia na lepsze. Mnie już blisko do grobu, ale jednak (trochę) żal…
Ale wracam do aktualnych wątków
Majac jakąś tam wiedze z zakresu logiki formalnej oraz doświadczenie życiowe stwierdziłbym ze niewystarczający, ale konieczny (przynajmniej dla szczęśliwego małżeństwa)
My tu sobie możemy (zgodnie z prawdą) dyskutować o subtelnej różnicy miedzy emocjami a uczuciami ale trzeba mieć świadomość ze dla 99% masy społecznej (bo niestety słowo społeczeństwo byłoby w obecnej sytuacji zbyt nobilitujące!) jest to dokładnie jedno i to samo …(wpływ zalewającej nas kalki z języka angielskiego, gdzie takiego rozróżnienia zgodnie z tzw. “etyką protestancką” – praktycznie nie ma).
I taki może być zasięg naszej niewątpliwie słusznej dyskusji…
do CzL, AC i innych, jeszcze rozumujących, czy nie widzicie totalnego regresu wpisów? Infantylizmu, głupoty pospolitej, zaprawionej świadomą, bądź nieświadomą agenturalnością komentarzy?
To uzupełnienie mojej deklaracji.
A Pan nie widzi regresu we własnym zachowaniu? Pożegnał się Pan z nami, no trudno, żyjemy dalej. Ale wraca pan, żeby nam jeszcze napluć do zupy. I Pan zarzuca Legionistom infantylizm? Daj Pan spokój.
Wiecie co ludzie i kobiety ? Wy wszyscy macie rację , a prawda jest jedna , dla jednego
miłość to uczucie , któremu towarzyszą emocje , dla kogoś innego to będzie zespół emocji.
Są tacy co wcale niczego nie czują , to nie są ludzie , gdyż człowiek jako istota
myśląca , mimo woli , instynktownie ulega uczuciom i emocjom związanymi z tymi uczuciami .
“‘Miłości nie należy mylić z seksem i emocjami. To bardzo słaby i niewystarczający powód do małżeństwa”.
Majac jakąś tam wiedze z zakresu logiki formalnej oraz doświadczenie życiowe stwierdziłbym ze niewystarczający, ale konieczny (przynajmniej dla szczęśliwego małżeństwa)’.
Częściowo się z Panem zgadzam. – Co do konieczności wiązania z małżeństwem miłości emocjonalnej powyżej to tak ująłem:
“uczucia są podległe naszej świadomości, a więc są jak najbardziej definiowalne.
Podległe naszej świadomości są i emocje, ale tylko przy ich sile nie wykraczającej poza ich naturę, która normalnie jest w służbie uczuć. – W tych granicach emocje są nam nam konieczne jako smak i radość życia”.
Podkreślam “w tych granicach”.
Czarna Limuzyna w niczym się nie pomylił pisząc:
“Miłości nie należy mylić z seksem i emocjami. To bardzo słaby i niewystarczający powód do małżeństwa”.
Podstawą do zawarcia małżeństwa jest miłość ślubowana “Na dobre i na złe” – a więc jako zdeklarowana by więcej dawać jak brać z małżeństwa, czyli miłość najpierw służebna i ofiarna. – Zaś emocje i seks są zawsze ku braniu.
– Do tego miłość wzajemna z własnego wyboru i własnej decyzji jako funkcjonująca w ramach Nowego Przykazania: “Abyście się nawzajem miłowali”.
– – Przykazania przyjętego do serca jako własne mocne postanowienie i trwała decyzja rozumu i woli świadomej, wolnej i dobrej, podobnie zresztą jak i przyjmuje się inne Przykazania i nauki Boże oraz niesprzeczne z nimi przykazania i nauki rodzicielskie.
– Bo bez tego nie staną się częścią naszego sumienia i naszych decyzji, wyborów i postaw, czynów i zaniechań działania w konkretnych sprawach.
– Pozostaną jałową mową straszenia zakazami i nakazami, a więc i karami prawa. – Prawa którego cele są zupełnie sprzeczne z celami miłości, zwłaszcza miłości “Na dobre i na złe”.
– Prawa, wobec którego każdy w odruchu woli życia i człowieczeństwa dojrzałego będzie się buntował.
– – W odruchu buntowniczym niestety nie tylko zdrowym i nakierowanym na dalekowzrocznie pojmowaną przyszłość osobistą i wspólnotową oraz nakierowaną na świętość, ale często i w odruchu buntowniczym i destrukcyjnym, jako niedojrzałym i ułomnym.
“Kto kocha ten już wypełnił prawo” – i to tej miłości “nie należy mylić z seksem i emocjami”.
Musi to być miłość ślubowana i zachowywana w sercu między uczuciami jako element naszego kręgosłupa duchowego, a zarazem jako akt woli wolnej, świadomej i dobrej – i traktowana jak uczucie, ale będąca tylko decyzją uczuciową i jako decyzja mogąca być trwałą.
Zgodnie z naturą konieczne, przynajmniej dla niektórych, ale nietrwałe i przemijające bez Miłości o naturę której, jak widzę toczy się spór.
Totalny regres? A co szkodzi Panu wzbić się ponad?
Specjalnie dla Pana cytat z osoby, która nigdy nie wchodzi w dialektykę heglowską:
Uważam, że ks. Tadeusz ma rację, bo to automatycznie oczyściłoby politykę i życie społeczne z ideologii na poziomie oficjalnym, państwowym. Degeneraci odeszliby z torbami lub byliby karani. Grzech by pozostał, ale straciłby poparcie instytucji państwa.
Sprzeczność. Prawda rzeczywiście jest jedna i powinna być w miarę możliwości jak najściślej określona, zdefiniowana, adekwatnie opisana. Nie mogą mieć racji wszyscy, którzy różnią się w opisie zjawiska, pojęcia.
Ja bym to uściślił na:
“Suwerenność Narodu Polskiego jako suwerena władz państwowych w Polsce jest z Boga jako najwyższego suwerena. Dlatego powinny być zapisy dokonywane, że najwyższym prawodawcą w Rzeczypospolitej Polskiej jest Bóg objawiony w Jezusie Chrystusie i najwyższym suwerenem w Rzeczypospolitej Polskiej jest Bóg objawiony w Mesjaszu Pańskim”.
Co do reszty popieram w pełni.
Zwłaszcza ważne to “oczyściłoby politykę i życie społeczne z ideologii na poziomie oficjalnym, państwowym”, a więc z patologii idących za ideologiami na rzecz kierowania się ideami, a więc i wartościami duchowymi kultywowanymi w Narodzie Polskim jako suwerenie i właścicielu niepodzielnym i niezbywalnym swoich dóbr wspólnych, w tym państwa;
– kierowania się wspólnotowymi narodu Polskiego wartościami duchowymi, i ich systemem spójnym, jednoznacznie rozumianym i powszechnie stosowanym tak samo w takich samych sytuacjach, wywodzonego z przykazań i nauk Bożych, w tym z nauki i przykładu Jezusa Chrystusa.
– Wartościami duchowymi stosowanymi tak samo przez każdego Polaka, a za nimi i przez ogół społeczeństwa w sferze życia publicznego w państwie;
– tak samo w takich samych sytuacjach, w decyzjach, wyborach i postawach, czynach i zaniechaniach oraz działaniach korekcyjnych w trakcie działania gdy zmieniają się warunki (a dotyczy to i wyborów politycznych bez czekania na koniec kadencji wybranych władz czy przedstawicieli).
Polityka nie tylko musi funkcjonować wewnątrz moralności Narodu Polskiego, ale i być służbą a nie “łupem politycznym” zwycięzców w wyborach “władzy demokratycznie wybranej”.
“Suwerenność Narodu Polskiego jako suwerena władz państwowych w Polsce jest z Boga jako najwyższego suwerena. Dlatego powinny być zapisy dokonywane, że najwyższym prawodawcą w Rzeczypospolitej Polskiej jest Bóg objawiony w Jezusie Chrystusie i najwyższym suwerenem w Rzeczypospolitej Polskiej jest Bóg objawiony w Mesjaszu Pańskim”
Podstawowy zapis w przyszłej Konstytucji
Panie CL , sprzeczność to cały ten burdel nazywany przez nas “Światem” do tego jak
powinien wyglądać .
To może Pan mi powie kto ma rację i wtedy będziemy kwita .
Wszystkie lub prawie wszystkie odpowiedzi już padły, ale jak Pan czuje niedosyt proszę – link – nie jest to strona katolicka, ale cytaty są prawdziwe.
Miłość angażuje całego człowieka czyli wolę, rozum, uczucia i emocje, ale nie można jej redukować do któregokolwiek z nich.
Proszę nie trollować innymi tematami. Są od tego: Ogłoszenia – tam proszę ewentualnie wkleić swój link.
Tu nie chodzi o wszystkie odpowiedzi tylko o prawdę w Pana mniemaniu , a racja
to pojęcie stosunkowo względne .
Czytając tę rozmowę, mam wrażenie, że znów spotkały się dwa języki modlitwy – jeden, który krzyczy z obawy przed zwiedzeniem, i drugi, który stara się zrozumieć, jak Pan działa w ludzkiej naturze.
Wiele tu było słusznego gniewu, ale i sporo zamieszania. Rozróżnianie między emocją a uczuciem nie jest zdradą wiary; przeciwnie – może być próbą uporządkowania daru, który Bóg złożył w człowieku.
Rozum nie stoi przeciwko Duchowi, jeśli pozostaje pokorny. Strach przed każdą refleksją o psychice jest takim samym zagrożeniem jak pycha, która myśli, że wszystko pojmie bez Boga.
Może warto, byśmy w tym miejscu nie szukali winnych, lecz spokoju, w którym Słowo potrafi przemówić także przez człowieka, który pyta i rozważa.
To powiada Pan, że racje bywają względne i to względne stosunkowo…
W stosunku do czego? Do innych racji? A Pana racja też jest względna? Jest zmienna – nie ma cech trwałych? A sama względność jest stała czy przemijająca? Czy bez stosunku jest niewzględna i dopiero po stosunku staje się względną? A czy stać ją na to, aby choć raz być bezwzględną? ;-)
Przypominam, że racja oznacza m.in. i w tym kontekście:
1. słuszność poglądu, stanowiska
2. argument dowodzący prawdziwości
Ach, Panie, jakżeż Pan pięknie żongluje słowem — aż sam Logos musiałby westchnąć, widząc, jak człowiek bawi się logiką stworzoną dla zbawienia, a nie dla igraszek. Bo jeśli racja nie jest względna, to czyż Pan uważa, że posiadł Pan tę jedyną, czystą, nieomyloną — jakby Duch Święty miał biuro prasowe w Pana gabinecie?
Bo ja, biedny grzesznik, wciąż się waham — między racją a łaską, między rozumem a pokorą. I wiem jedno: kto zbyt pewny swojej racji, ten już stoi jedną nogą w piekle pychy poznawczej.
Racja może być względna, Panie, ale Prawda — ta z dużej litery — nie tańczy w rytm naszych definicji. Ona nie potrzebuje błyskotek retoryki, tylko ciszy i skruchy.
Niech więc racje się spierają, niech błyszczą i zgasną — a Prawda i tak pozostanie. Nie w naszych ustach, lecz w sercach, które milczą, gdy język zbyt gadatliwy.
Dziękuję Panu ,jak sądzę , Panie Pafnucy za zrozumienie .Prawda zostanie Prawdą
nawet jak przeminie Świat .
A na jakąż to “rację” się powołałem? Proszę uprzejmie zerknąć tutaj. Ta względną nie jest i jest Prawdą.
Piękne wahanie, a jego trud podobny do: “uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę”
Dopisek: Po namyśle postanowiłem zmienić ostanie zdanie mojego komentarza. Nie widzę żadnego powodu, abyśmy nie mieli korzystać z zachowaniem należytej staranności ze skarbnicy ludzkich myśli oraz ze Słowa Bożego. Cisza i skrucha są dobre i zalecane w relacji z Bogiem, lecz w tej sytuacji, gdy mamy do czynienia z ewidentną bzdurą w formie powtarzającego się błędu… co nam z tego przyjdzie? Cisza i skrucha? W stosunku do kogo i czego? W tym przypadku jest zachowaniem nieadekwatnym do sytuacji.
Z tego co wyczytałem w pańskich wpisach , pisał Pan o racji , a nie o Prawdzie .
No , ale myślę , że dalsze zagłębianie się w “tajniki prawdy” jest bezsensowne , więc pasuję i racja niech będzie po Pana stronie .Niech będzie pochwalony
Jezus Chrystus .
Fajnie było zobaczyć Pana komentarz. Każy wcześniejszy był odświeżający, wprowadzający trudne pytania. Szkoda, że Autorzy nie chcą kontynuować z Panem dyskursu. Z perspektywy os. 3 obserwującej blog, ma Pan rację. Pozdrawiam!
Panie Krzysztofie,
W moim wpisie, który był pretekstem do końcowego pytania “dlaczego prawica jest aż tak głupia” pisałem o czymś innym. Szanując prawo do swobody poruszenia innych istotnych wątków przez komentatorów zabrnęliśmy w inne rajony. Dało to nawet asumpt Nietytusowi do komentarza o “agenturalności komentarzy”.
Zgłębianie jej tajników, jej poznawanie nigdy nie jest bezsensowne. Tak samo jest z jej obroną, gdy zachodzi taka potrzeba. Z Panem Bogiem.
Panie CL jest bezsensowne , jeżeli wchodzi się w konwersacje z Panem .
Z Bogiem .
Jest Pan obserwatorem, i co Panu z tego? Gdyby Pan był trzecim dyskutantem merytorycznym, to rację by Pan przyznał Autorom którzy patrzą końca dyskusji a nie zadowalają się obserwacją detali.
Pan ceni sobie komentarze odświeżające, wprowadzające trudne pytania. – Inaczej mówiąc zmierza ku zatrzymania dyskusji żeby rozważać jakiś szczegół.
Można to nazwać trollingiem przez drobiazgowość.
– A więc kibicuje Pan żółwiowi w jego biegu z Achillesem ze znanego paradoksu, którego nie interesuje zwycięstwo, a piękna walka z punktu widzenia żółwia.
W naszych dyskusjach zapewne nie tyle zainteresują Pana racje merytoryczne i prawda jedyna, co emocje i wzgląd na osoby.
Myślę że mój powyższy komentarz do ronina jest dobry w swojej istocie i na podsumowanie Pana dyskusji z Czarną Limuzyną.
To co teraz Pan robi jest wystąpieniem w obronie , coś na wzór “adwokata diabła”.
Nie twierdzę , że to źle , a nawet śmiem twierdzić ,że to dobrze .Zapewne ma Pan
rację , oceniając mnie w ten sposób jak ocenił Pan ronina , ale Panie miarka ,
radzę przemyśleć czy aby ta “racja” to Prawda jedyna .Uważam nadal , że ja
też mam rację i żadna miarka mnie nie będzie swoją miarą mierzyć .
“podsumowanie dobre w swojej istocie” nie jest “jedynym” – Można mieć i inne podsumowania – i zgodzę się z tym jeśli będą lepsze, a przynajmniej niesprzeczne i nadające się do realizacji wspólnych powołań i celów.
Podobnie z racjami. Można szukać racji “mojszej” rozumem “swoim”, albo szukać w tym konsensusu grupy interesu, nawet w doborowej grupie naukowców, czy autorytetów i rezultat nazywać prawdą, tyle że będzie to “prawda” stanowiona, a prawda jedyna jest zawsze wspólna dla wszystkich ludzi, nawet jeśli Bóg pozwoli ją odkryć tylko jednej osobie.
Natomiast spotkania osób głoszących poglądy (racje) “swoje” nie zaowocują dyskusją prowadzącą do wspólnego celu.
Prawda jedyna to prawda odkrywana. – A i to jeszcze nie znaczy że Bóg nie pozwoli jeszcze za jakiś czas odkryć ją w wersji bardziej precyzyjnej tej samej lub innej osobie.
Racje głosimy jednak zawsze jako poglądy, a więc z wolą poddawania ich dyskusjom merytorycznym aby uzyskać zgodność w grupie dyskutantów umożliwiającą wspólne, zgodne działania oparte o wspólnotę poglądu wyrażonego merytorycznie.
Jednak prawda jest tylko jedna, a jeżeli ktoś dopuszcza w swoim rozumieniu świata wielość prawd, dopuszcza i wielobóstwo.
– A jak tak, to dopuszcza i możliwość wyboru na swojego boga kogokolwiek, czy czegokolwiek “na swój obraz i podobieństwo”, w tym i kłamstwo z etykietką “prawda”, która będzie już za sobą niosła w ten świat ideologie, destrukcję tego co jest przyszłościowym, w tym grzech, zbrodnię i satanizm czyli antyczłowieczeństwo.
Poza tym jeżeli ktoś nie umie swojej racji obronić merytorycznie, to na pewno nie ma racji. – Taki zwykle będzie miał “argumenty siły” czy emocji, podejmie atak personalny czy inne formy trollingu.
Natomiast prawda jest dla każdego kto ją potrafi pojąć. Każdy też ma możliwość sprawdzić ją doświadczalnie.
Racje swoje upowszechniamy zwykle dla korzyści. – Prawdy jako powszechne wymagają ofiarności i samopoświęcenia w ich głoszeniu i upowszechnianiu.
Dziękuję Panu za lekcje .Wyczerpał Pan temat do cna , a i nic z tego nie wynikło .
Czyli dyskusja na Pana poziomie jest stanowczo jałowa , gdyż wytykając mi egoizm i
hipokryzję , Pan jest taki sam , czyli upartym osłem .Dobranoc .
Chyba Pan niewiele zrozumiał. Ja pisałem o sprawach ważniejszych jak egoizm i hipokryzja. Istotne tu jest, że w sprawach ludzkich i wspólnotowych wartości duchowych (zaczynanych od prawdy) nie może być żadnych handli ani kompromisów. Pryncypiów się nie dyskutuje, wielości prawd i racji merytorycznych nie toleruje, bo to prowadzi do wiary w wielobóstwo.
Jak Pan zauważył, jestem w stanie merytorycznie rozbudowywać uzasadnienie tego co twierdzę, Pan natomiast chce coś wytargować bez uzasadnienia. Jeżeli Pan nie chce merytorycznie dyskutować to dalsza rozmowa sensu nie ma.
Na koniec szczególnemu rozważeniu przez Pana polecam jedno zdanie z mojej powyższej wypowiedzi:
“Racje głosimy jednak zawsze jako poglądy, a więc z wolą poddawania ich dyskusjom merytorycznym aby uzyskać zgodność w grupie dyskutantów umożliwiającą wspólne, zgodne działania oparte o wspólnotę poglądu wyrażonego merytorycznie”.
Panie Krzysztofie, ja się nie dobrałem w parę z Pana Adwersarzem, Panem Miarką specjalnie po to, aby pana gnębić. Miałem Panu odpowiedzieć, ale jak widzę Pan miarka dobrał trafne argumenty. Cytuję:
Przypomnę, że jeżeli chodzi o pryncypia cytowałem dwukrotnie Pismo Święte odnoszące się do tematu na który zabrał Pan głos. To jest fundament.
A temat główny, o którym pisałem, leży jak leżał – odłogiem
Jestem stanowczo za tym abyście Panowie kontynuowali główny temat . Przepraszam za
mój “trolling” oraz brak elokwencji . Postaram się nie przeszkadzać w prowadzeniu
wywodów na bardzo ważne tematy , a także pragnę przeprosić Pana miarkę , niech dalej
dobrze mierzy, w końcu może trafi .