Dlaczego akurat Volodymyra?
Bo go mamy!
A przypomnę, że gdy mieliśmy w areszcie rosyjskiego szpiega Rubcowa, to
zamiast wymienić go na Poczobuta, tuskowcy w zębach dostarczyli go Amerykanom, którzy dzięki temu odzyskali swoich szpiegów czy agentów więzionych w Rosji.
Cóż – klasyczna sytuacja: „Pan każe – sługa musi!” (© Mickiewicz Adam)
Mąż Pani Applebaum wprawdzie rytualnie kozaczył, że on tego Poczobuta uwolni inaczej, ale po rytualnym kozaczeniu, wyznał z rozbrajającą (pacyfista taki) szczerością:
robię co mogę!
A że Poczobut siedzi wciąż u Łukaszenki, to znaczy, że wspomniany Mąż Pani Applebaum
– nie może.
To się imp… a, bądźmy eleganccy: imposybilizm nazywa.
Ale skoro mamy już w swoim areszcie sabotażystę Voloodymyra, to jest ostatnia szansa na wydobycie z białoruskiego więzienia Poczobuta.
Trzeba tylko chcieć.
No tak, ale warszawskie wróbelki ćwierkają, że władzom w Warszawie (i tym byłym, i tym obecnym) najbardziej się opłaca (no co – polityka to najlepszy biznes!), by Poczobut w tym, białoruskim więzieniu – umarł, bo żywy jest tylko kłopotem (nie wyrzutem sumienia – podejrzewanie POPiSowej ferajny o sumienie, to ta… no… ekstrawagancja).
A gdyby mu się tam zmarło, to Warszawa miałaby argument do tzw. eskalacji, do której aż przebiera nogami.
A poza tym, Niemcy też mogą kazać…
Taaak, Adam Mickiewicz wielkim poetą był!
Dodaj komentarz