Fałszowanie dyskwalifikuje naukowców

Fabrykowanie wyników badań czy naruszanie praw autorskich podważa zaufanie do nauki i powinno bezwzględnie prowadzić do wykluczenia takich osób z życia akademickiego. Niestety, rzeczywistość często wygląda inaczej. Komisje etyczne, także najwyższego szczebla, zbyt często uznają tego rodzaju przewinienia za marginalne, dopuszczalne. Zdarza się, że osoby z udowodnionymi naruszeniami praw autorskich pełnią funkcje decyzyjne – także te, które rozstrzygają, kto może zostać profesorem. To stawia pod znakiem zapytania wiarygodność całego systemu. W szczególności problem ten widoczny jest wśród akademików uprawiających historię. Fałszowanie lub pomijanie faktów, naginanie narracji do obowiązującej ideologii, a także brak odwagi, by przeciwstawić się wersjom wydarzeń niezgodnym z prawdą – to grzechy, które ciągną się za tą dziedziną od czasów PRL. W tamtych latach wiele wydarzeń celowo pomijano – w podręcznikach historii był „hołd pruski”, ale „ruskiego” już nie. Komunistyczna wersja historii miała służyć ideologii, nie prawdzie. Unieważniano więc w historii wydarzenia niekorzystne dla wzajemnych, przyjacielskich relacji w bloku komunistycznym, a autorzy kłamliwych historii awansowali na najwyższe szczeble i przeszli jako „naukowcy” do III RP, formatując nowych historyków trzymających się nieraz z dala od niewygodnych faktów. Piszą fałszywe historie, organizują wystawy popularyzując fałsz zamiast prawdy. W historii własnych instytucji nie wspominają nawet o istnieniu i skutkach komunizmu, stanu wojennego, czystkach kadrowych czy o kolaboracji naukowców z władzą. Młody gimnazjalista z Francji – Jakub Vaugon – potrafił doprowadzić do korekty podręcznika z fałszywym opisem holocaustu w obozie zagłady Treblinka, a polscy akademicy milczą w sprawach fałszowania historii ich uczelni. Milczą, bo tak jest bezpieczniej. Bo etat, tytuł, finansowanie projektów, wyjazdy zagraniczne są ważniejsze niż prawda. A przecież to właśnie prawda powinna być wartością nadrzędną w nauce. Jeśli jej brak nie dyskwalifikuje, to czy można jeszcze mówić o nauce – czy tylko o symulakrum, które ją udaje?

O autorze: Józef Wieczorek

W XX w. geolog z pasji i zawodu, dr, b. wykładowca UJ, wykluczony w PRL, w czasach Wielkiej Czystki Akademickiej, z wilczym biletem ważnym także w III RP. W XXI w. jako dysydent akademicki z szewską pasją działa na rzecz reform systemu nauki i szkolnictwa wyższego, założyciel i redaktor Niezależnego Forum Akademickiego, autor kilku serwisów internetowych i książek o etyce i patologiach akademickich III RP, publicysta, współpracuje z kilkoma serwisami internetowymi, także niezależny fotoreporter – dokumentuje krakowskie ( i nie tylko) wydarzenia patriotyczne i klubowe. Jako geolog ma wiedzę, że kropla drąży skałę.