To piękny dzień!
Od dziś, 1 września 2024 roku, polska szkoła zyskała nowe, lepsze oblicze!
Od dziś, wszyscy posiadacze paszportu ukraińskiego w wieku od 6 do 18 lat, będą zobowiązani do zjawienia się w polskich szkołach.
Chyba, że ich rodzice zrezygnują z ufundowanego przez polskich polityków (z pieniędzy polskich podatników) grantu, w wysokości 800 złotych netto na miesiąc, co w ciągu roku daje okrągłą sumkę 9 600 złotych.
Netto.
Bo polscy politycy hojni są (gdy nie sięgają do swoich, prywatnych kieszeni).
Więc rodzice – nie zrezygnują.
***
Ilu tych ukraińskich uczniów w polskich szkołach się znajdzie, tego nie wie nawet minister (oczywiście, że minister) Nowacka, podobnie, jak jej wiceminister (oczywiście, że wiceminister) Lubnauer.
Ta ostatnia, z rozbrajającą, czekistowską szczerością, zeznaje, że będzie ich „od – do”.
To akurat rozumiem, bo ilu jest w Polsce posiadaczy ukraińskich paszportów też nie wiadomo, skoro tzw. oficjalne czynniki podają liczby „od – do” i to w milionach.
Jadąc (zmarłym niedawno) klasykiem: „Mają rozmach… itd.”
Tak czy inaczej, politycy polscy, od lewej do łże-prawej, jak polityczne koryto długie i szerokie, dokładają wszelkich starań, by uczęszczający do polskich szkół posiadacze ukraińskich paszportów czuli się jak u siebie w domu.
***
Dlatego też Minister Nowacka, jak i wiceminister Lubnauer, informują, o wprowadzeniu do nauczania posiadaczy ukraińskich paszportów komponentu banderowskiego.
Oczywiście, z przyczyn oczywistych, nie nazywają tego komponentu banderowskim, a eufemistycznie – ukraińskim, co świadczy o takcie, a nawet sprycie ów komponent wprowadzających.
Wspomniane panie minister (oczywiście, że minister) nie ujawniły, co ów komponent zawiera, ale wyręczył je (przynajmniej w kwestii geografii i historii) szef MSZ Ukrainy Kuleba, który w Olsztynie, na ufundowanej z pieniędzy ponoć polskich (i ponoć niepolskich) podatników, politycznej imprezie, precyzyjnie wyłożył, że:
– Lubelszczyzna, Małopolska i Podkarpacie to ziemie ukraińskie
– Ludobójstwo dokonane przez Ukraińców na Polakach na Wołyniu zostało zrównoważone przez Operację Wojskową „Wisła”, polegającą na przesiedleniu ludności łemkowskiej, bojkowskiej i ukraińskiej na tzw. Ziemie Odzyskane.
Co do geografii, minister Kuleba oczywiście ma rację, bo hymn Ukrainy ma zwrotkę, w której zostały granice Ukrainy precyzyjnie opisane: „od Sanu (i dalej do Donu, ale to wymagałoby zgody Rosji, a na to się nie zanosi).
Natomiast kwestia związana ze zrównaniem przez min. Kulebę – bądźmy nowocześni: wydarzeń wołyńskich, co oprócz Wołynia dotyczy też Małopolski Wschodniej, Lubelszczyzny, Polesia (minimum 250 tys. polskich kobiet, dzieci, starców, mężczyzn, wymordowanych wśród tak bestialskich tortur, że ukraiński poeta użył na nie określenia: „od których siwieją młode dziewczęta” )
versus przesiedlenie nie na Sybir czy do Kazachstanu, i nie do łagru ani kacetu, ale do solidnych, poniemieckich domów ponad 100 tys. Ukraińców – pomocników UPA, to bezczelność na pełnej.
Ponad 7 lat temu, miałem okazję obserwować na żywo debatę, pomiędzy obdarowanym przez prezydenta Dudę tytułem profesora, Grzegorzem Motyką, ze skromną inżynier (za to z nadanym przez IPN tytułem Kustosza Pamięci Narodowej) Ewą Siemaszko.
I gdy wspomniany prof. Motyka szerooookoooo , acz nieprecyzyjnie, użalał się nad ogromem ukraińskich ofiar tej przesiedleńczej operacji wojskowej, inż. Siemaszko zaczęła cytować powiat po powiecie, liczby:
przesiedlonych, zmarłych, zabitych wreszcie.
A że tych zabitych nie uzbierało się nawet 100 (a przecież oni do polskich żołnierzy strzelali czy używali innych, niebezpiecznych narzędzi), profesorowi Motyce pozostało tylko oglądanie swoich kolorowych skarpetek.
***
Dlaczego minister Kuleba powiedział w Olsztynie to, co powiedział?
Bo mu wolno!
Jak sowieckiemu literatowi, który podczas spaceru po Warszawie, poczuwszy wiadome ciśnienie, zapytał Słonimskiego:
gdzie tu można się wysikać? usłyszał w odpowiedzi: wam towarzyszu? Wszędzie! , czemu towarzyszył ruch ręki zataczającej koło.
Czy minister Kuleba miał rację mówiąc w Olsztynie to, co Polacy usłyszeli?
Oczywiście, że miał!
Bo jest szefem MSZ Ukrainy i prezentuje banderowską wersję historii i geografii.
Przyznał to sam szef polskiego MSZ Sikorski, który wysłuchał tej wypowiedzi swojego partnera strategicznego z odległości ok 1,5 metra i nawet słowem na nią nie zareagował, choć powszechnie wiadomym jest, iż gdy chce, to jest wygadany, a nawet – pyskaty.
A równie wiadomym powszechnie jest, że milczenie jest oznaką zgody .
***
Osobiście żałuję, że z braku czasu, minister Kuleba nie wypowiedział się w temacie literatury, muzyki, że o matematyce nie wspomnę, bo moglibyśmy usłyszeć, że
Joseph Conrad to ukraiński pisarz piszący po angielsku, Paderewski – ukraiński kompozytor komponujący po ukraińsku, a luminarze matematycznej szkoły lwowskiej Stefan Banach, Hugo Steinhaus, Stanisław Ulam, Stanisław Mazur, Antoni Łomnicki, to ukraińscy matematycy, liczący – rzecz jasna – po ukraińsku.
Ale miejmy nadzieję, że gdy ponownie się w Polsce zjawi – to i te kwestie nam wyjaśni.
***
Młódź szkolna na Ukrainie uczona jest tzw. piosenki formacyjnej pt.
Батько наш — Бандера, Україна — мати!.
Jak to miło, że dźwięki i słowa tej piosneczki będą teraz rozbrzmiewać także w polskich szkołach – w ramach komponentu banderowskiego.
Wyrażę się dość mało wyszukanie:ja pie..olę!Co to porobiło się w tej biednej Polsce.
Akcja Wisła (pod auspicjami komunistów co prawda, ale wtedy jeszcze klimat cywilizacyjny ciągle był arcykatolicki) a “Wołyń” to łacinnicy vs. turańszczyzna wg Konecznego. Czyli różnica (“przepaścista”) standardów cywilizacyjnych. Wielu piewców “Rusinów o zbliżonej kulturze do polskiej” ma tutaj potężną zagwozdkę, bo jak tu “ożenić konia z koniakiem” jak mawiał znajomy porucznik LWP.
Po słowach o operacji (nie akcji) Wisła można było zapytać ukraińskiego ministra czy potrafi powiedzieć, ilu Polaków z Wołynia dostało gospodarstwa w innych ukraińskich województwach.
Mało kto wie, że na Ukrainie działa legalnie, od roku 1995, Kijowska Miejska Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów będąca kontynuatorką OUN.
Polacy dużo mówią o “zbrodniach” UPA. Ale niech więc opowiedzą o pogromie w Jedwabnem z 1941 roku.
Polacy już nie raz powiedzieli prawdę o Jedwabnem, podobnie jak prawdę o Wołyniu. Więc niechaj ci ukraińscy nacjonaliści, tak “spragnieni prawdy” o Jedwabnem przestaną się rozczytywać w półprawdach lub kłamstwach publikowanych np. przez gaz wyb czy wydawnictwo Znak lub innych mainstreamowych kłamczuchów. Zamiast tego niech sięgną do rzeczywistych świadków ekshumacji, prowadzonych tam przez panią prof. Magdalenę Grupę z UMK w Toruniu, która przewodziła badaniom tego miejsca kaźni hitlerowskiej dopóki jej pozwolono. https://www.youtube.com/watch?v=as570RmEdc0 Także liczne publikacje na ten temat Wojciecha Sumlińskiego.
Wielu piętnuje symetrię w ostatnich bezczelnych wypowiedziach banderowców i słusznie, ale przy okazji część z nich, świadomie? nieświadomie? robi podobne rzeczy
Przykładem jest rozmowa Zychowicza z Parafianowiczem. Zychowicz bardziej osadzony w realiach wątpi, czy przystąpienie Ukrainy do UE i NATO będzie korzystne dla Polski, a Parafianowicz słusznie krytykując wypowiedź Ukraińca mówiącego o przesiedleniu ludności sprzyjającej UPA na Mazury, notabene twierdzącego “z ukraińskich terenów” i tenże Parafianowicz porównuje tę wypowiedź do : co by było gdyby jakiś polski polityk powiedział o polskim Lwowie
Pamięć jest częścią duszy narodu. Wielu współczesnych Polaków jest kalekami bez pamięci. Warszawa lub Kraków też w każdej chwili mogą stać się niepolskimi miastami. Wystarczy część mieszkańców wymordować, a resztę co do jednego wysiedlić z miasta i sprowadzić obcych pod hasłem precz z ksenofobią, antysemityzmem, rasizmem, i islamofobią, pod hasłem pomocy ukraińskim uchodźcom.