Państwowe Wydawnictwo Naukowe opracowało poradnik pt. „Jak nauczyć studentów krytycznego myślenia i poprawnego dobierania źródeł”, co nie powinno budzić zdziwienia. Poziom krytycznego myślenia, nie tylko u studentów, zbliżony jest chyba do zera, o czym mogą świadczyć wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych rozstrzygniętych w głównej mierze przez młodych. Nie mając zbytniego doświadczenia i perspektywy czasowej, narażani są na szkodliwy wpływ dezinformacji i manipulacji. Na uczelniach dominują orientacje lewicowo-liberalne, konformizm i klimat antykultury unieważniania. To ma także uwarunkowania historyczne, bo przez kilkadziesiąt lat budowania komunizmu krytyczne myślenie stanowiło zagrożenie dla jedynie słusznego systemu.
Uczący krytycznego myślenia i nonkonformizmu byli marginalizowani, usuwani z uczelni, gdyż traktowano ich jako mających negatywny wpływ na młodzież akademicką. Ten stan rzeczy przetrwał do III RP z wyselekcjonowanymi konformistycznymi kadrami akademickimi, pozbawionymi zdolności krytycznego myślenia, a nawet bojącymi się myśleć, mimo – jak się mówi – odzyskanej wolności. Natomiast w wolnej Polsce nonkonformiści często jednak nie odzyskali wolności kontaktów ze studentami. Kto ma zatem skłaniać studentów do refleksji, do krytycznego myślenia? Przejawy takich niepoprawnych poczynań u nielicznych akademików prowadzą do mobbingu, do marginalizacji, przemilczenia, wykluczenia z posłusznego „autorytetom” środowiska. Takich nie zaprasza się na konferencje, nie mają wiele szans na awanse, na uzyskanie środków finansowych na badania. Nawet „doskonali” profesorowie, autorytety pedagogiczne, intencjonalnie dezinformują nie tylko akademicką społeczność, wprowadzają do obiegu publicznego fałszywe informacje, manipulują faktami, aby tylko zdyskredytować im niewygodnych. Unikają powoływania się na źródła, bo te mogą zmieniać lokalizację i wprowadzać w błąd [sic!]. Niestety PWN nie opracował do tej pory poradnika dla takich akademików, którzy bezkrytycznie, bezmyślnie zasłaniają się nieświadomością swojego postępowania. A szkoda!
Dodaj komentarz