Proponuję opowieść o najważniejszej, w moim przekonaniu, kwestii w relacjach hiszpańsko-sowieckich zaistniałe w czasach wojny domowej lat 1936-1939, następnie podczas II wojny światowej oraz kilka lat po jej zakończeniu. Kwestię tę można sformułować jako „rekrutacja do czerwonej orkiestry”. W notce wyjaśniam co skrywa się pod tym określeniem.
Źródłem kadr dla czerwonych orkiestr byli tzw. ochotnicy z rozmaitych stron świata, którzy postanowili zgłosić się do udziału na polu czynnej walki w obronie komunistycznej rewolty przeciwko frankistowskiej opcji narodowej. Tego rodzaju pozycjonowanie stron konfliktu jednoznacznie określa, że tzw. rewolucjoniści („czerwoni”) reprezentowali socjalistyczną międzynarodówkę, zaś jej przeciwnikiem była konkwista narodowa, a wg lewackiej terminologii „faszystowska”. Takie pozycjonowanie zawiera w sobie spore uproszczenie, gdyż realia konfliktu były znacznie bardziej zróżnicowane, jednak ze względów choćby objętościowych zmuszony jestem pominąć dokładniejsze ich omówienie.
Brygady międzynarodowe
W wojnie w Hiszpanii brali udział ochotnicy bodaj z 64 krajów, ale tylko z niektórych taki „kontyngent” był relatywnie znaczący. Dokładna ilość ogółu ochotników nie jest znana, a szacunki w oparciu o zachowaną dokumentację pozwalają ocenić, że oscylowała w granicach 40 tys. osób lub trochę więcej.
Przedstawiam przykładowe dane dla tych krajów, z których przybyło ponad 100 ochotników.
Pierwsza liczba oznacza ilość ochotników, druga – rozmiar strat (łącznie zabici i zaginieni bezpowrotnie).
Skrót pow. oznacza powyżej, zaś b.d. – brak danych.
Francja – 8 500 (3 000); Niemcy – 5 000 (3 000); Polska – ok. 5 000 (3 200); Italia – ok. 4 000 (700);
ZSRS – pow. 3 000 (189); USA – pow. 3 000 (400); Czechosłowacja – pow. 2 000 (pow. 400);
Wielka Brytania – 2 000 (b.d.); Austria – 1 700 (700); Jugosławia – 1 600 (b.d.); Kanada – pow. 1 200 (600); Węgry – 1 000 (b.d.); Kuba – 850 (b.d.); Szwajcaria – ok. 700 (pow. 120); Argentyna – 500 (b.d.); Szwecja – ok. 500 (162); Rumunia – ok. 500 (b.d.);Bułgaria – 460 (b.d.); Norwegia – ok. 400 (b.d); Finlandia – 300-350 (ok. 100); Irlandia – 127 (55).
Ww. liczby wskazują tzw. rząd wielkości, gdyż nie znamy ilości podliczonych z dokładnością do jednej osoby (poza jednym wyjątkiem, vide: Irlandia, choć także i w tym przypadku nie ma pewności).
Władze rewolucyjne zakładały, iż owi wolontariusze zostaną włączeni do armii republikańskiej i w ten sposób znajdą się w dyspozycji jej sztabu generalnego. Ale dowództwo formacji ochotników zażądało, między innymi, dodatkowych oznaczeń i emblematów oraz czerwonych sztandarów – symboli międzynarodówki socjalistycznej, aby było jasne, co i kogo reprezentują. Jedynie czołgiści i lotnicy zasilali formacje armii republikańskiej.
Centrum dyslokacyjno-szkoleniowe znajdowało się w andaluzyjskim mieście Albacete. Przewidziano sformowanie z wolontariuszy pięciu brygad, a w lutym 1938 r. utworzona została rezerwowa szósta brygada. Ponadto sformowanych zostało jeszcze kilka samodzielnych batalionów oraz dywizjonów artylerii polowej i baterii przeciwlotniczych. Łącznie utworzono 30 batalionów składających się na 6 brygad. Niemal jedną trzecią liczebności batalionów stanowili ochotnicy z Francji (9). Pod koniec wojny domowej na sześć brygad składały się 22 bataliony. Oddziały, obok oficjalnego numeru, często przybierały sobie dodatkowo nazwę – symbol, z reguły było to nazwisko lub nazwa odwołująca się do rewolucyjno-komunistycznej mitologii (np. „Czapajew”, „Dymitrow”, „Komuna Paryska”, etc.).
Wojna w wojnie
Baza w Albacete znajdowała się pod kontrolą polityczną Kominternu, której szefował francuski fanatyczny stalinowiec André Marty, przywódca Francuskiej Partii Socjalistycznej i emisariusz międzynarodówki socjalistycznej, współpracownik NKWD i sowieckiego wywiadu zagranicznego. Funkcje jego zastępców pełnili komuniści włoscy w osobach Luigi Longo i Giuseppe Di Vittorio. A. Marty prowadził wojnę w wojnie, czyli koncentrował się w tropieniu i likwidowaniu tych ochotników i komisarzy brygad międzynarodowych, których uznał za skażonych trockistowską herezją lub podejrzewał o szpiegowanie na rzecz generała Franco. Szacuje się, że liczba wydanych przez niego wyroków śmierci wyniosła ok. 500. Ważnym emisariuszem Kominternu w tej placówce był Walter Ulbricht, sowiecki szpieg i późniejszy dyktator w byłej NRD, który odpowiadał za werbunek do zadań szpiegowskich niemieckojęzycznych ochotników.
Szkolenie kadr
Odrębne zagadnienie stanowiło szkolenie wojskowych kadr republikańskich, które rozpoczęto w początkach 1937 r. i które odbywało się w różnych miejscach Związku Sowieckiego. Sowieci słono za nie policzyli swoim hiszpańskim „pobratymcom” ideowym. Piloci szkoleni byli, przede wszystkim, w szkole specjalnego przeznaczenia w ówczesnym Kirowobadzie (po 1989 r. Gandża), w sowieckim wówczas Azerbejdżanie (20-ta wojenna szkoła pilotów utworzona w tym właśnie celu w styczniu 1937 r.). Koszt związany jedynie z bieżącym funkcjonowaniem tej szkoły strona sowiecka podliczyła na kwotę niemal miliona ówczesnych USD. W trakcie swojej działalności wyszkolono w niej ok. 500 adeptów (5 kursów po ok. 100 uczestników). Wśród nich 315 zdążyło wziąć udział w wojnie domowej, a 185 nie zdołało wyjechać do Hiszpanii przed kapitulacją strony republikańskiej. (byli to uczestnicy ostatnich dwóch nie ukończonych kursów) . Stu jeden z nich postanowiło pozostać w Związku Sowieckim (zwrócili się o azyl polityczny), z czego 79 wcielono do Armii Czerwonej, zaś 63 wyjechało do Meksyku. 21 pozostałych przeznaczono do wykony- wania zadań szpiegowskich.
Ponadto szkolenie lotników na potrzeby wojny w Hiszpanii prowadzone było także w kilku innych ośrodkach jak np. Lipieck (ok. 50 km na płd.-wsch. od Moskwy) – szkoła techniczno-lotnicza; Rogań (Ukraina, przedmieście Charkowa) – 9-ta wojskowa wyższa szkoła lotników i lotnictwa rozpoznawczego; Sierpuchow pod Moskwą i Orenburg (Orenburg w latach 1938-57 nosił nazwę Czkałow, od nazwiska bohatera – lotnika z okresu II wojny). W dwóch ostatnich miastach działały oddziały 3-ej lotniczej wyższej szkoły wojskowej.
Z hiszpańskimi lotnikami szkolonymi w Kirowobadzie związane były opowieści-legendy o Rubenie Ruizie Ibarruri, synu słynnej komunistki Dolores Ibarruri („La Passionaria”), a mianowicie że był absolwentem tej szkoły, a później poległ w wyniku starcia powietrznego nad Hiszpanią. Otóż Ruben odbył w latach 1935-36 przeszkolenie w szkole lotniczej, ale w ówczesnym Stalingradzie, gdyż wtedy nie istniała jeszcze szkoła w Kirowobadzie, a następnie wyjechał walczyć w Hiszpanii. Po klęsce rewolty komunistycznej wyemigrował wraz z matką do Związku Sowieckiego i tam został skierowany do uczelni wojskowej, zaś w trakcie wojny sowiecko-niemieckiej poległ w obronie Stalingradu dowodziąc baterią przeciwlotniczą (03.09.1942 r.),
Nieliczni absolwenci szkoły w Kirowobadzie, którym udało się przeżyć wojnę w Hiszpanii, po klęsce kominternowców zostali drogą przez Francję ewakuowani do Związku Sowieckiego. Znaleźli się w 39-cio osobowej grupie komisarzy politycznych i lotników. W pojedynczych przypadkach lotnicy (i inni) przedostawali się do Francji „na własną rękę”, a następnie wyjeżdżali do państwa rządzonego przez Sowiety. Przybycie ich nie wypadło w dobrym momencie.
Wówczas każdy przybysz z Zachodu stawał się podejrzany o skażenie „herezją trockistowską”. Również liczni sowieccy specjaliści – uczestnicy wojny w Hiszpanii stali się ofiarami fali podejrzeń i represji, a wielu z nich rozstrzelano. nieźle wyszkolonych pilotów hiszpańskich zesłano, na zasadzie „dmuchania na zimne”, do pracy w fabrykach (do obsługi przysłowiowych „pieców Magnitogorska”). Po rozpoczęciu wojny sowiecko-niemieckiej zostali wcieleni do wojska, ale wciąż nie w charakterze pilotów. Najpierw skierowano ich do działań partyzanckich. Dopiero w wyniku katastrofalnych start osobowych sowieckiego lotnictwa wojskowego sięgnięto po pilotów cudzoziemców i w 1942 r. ok. 75 z nich wytypowano do pilotowania samolotów myśliwskich, ale na wszelki wypadek rozpraszając po różnych eskadrach. Nie chciano ich zgrupować w jednolitych narodowo formacjach (taka sytuacja zaistniała tylko w przypadku pilotów francuskich, którzy walczyli w ramach własnej eskadry „Normandie-Niemen”). Wśród tych cudzoziemców ponad czterdziestu było hiszpańskimi pilotami wyszkolonymi w Kirowobadzie.
Rzecz jasna, system szkoleń nie dotyczył wyłącznie lotników. I tak, adeptów do formacji piechoty szkolono w Riazaniu, artylerzystów w mieście Sumy (Ukraina), saperów i łącznościowców w mieście Tambow, czołgistów w mieście Gorki. Natomiast dowódców o specjalności ogólnowojskowej (dowódcy polowi) w mieście o ówczesnej nazwie Ordżonikidze (na Ukrainie, ok. 70 km na wschód od Zaporoża. Od 2016 r. miasto to nosi nazwę Pokrow).
Ważnym zadaniem było szkolenie kadry dowódczej brygad międzynarodowych. W listopadzie 1936 r. szkoleniem objęto 30 kandydatów na dowódców kompanii i batalionów. Uruchomiono w trybie ekspresowym centrum szkoleniowe w Tyflisie w Gruzji (dz. Tbilisi) obliczone na wyszkolenie kolejnych 60 dowódców polowych oraz 200 lotników. Ponadto już przed wojną domową w Hiszpanii trwała polityczna indoktrynacja działaczy komunistycznych, która odbywała się w specjalnych placówkach, jak np. moskiewska Międzynarodowa Szkoła Leninowska (oddziały w Moskwie i w Leningradzie/Petersburgu), czy Komunistyczny Uniwersytet Mniejszości Narodowych Zachodu im. Juliana Baltazara Marchlewskiego. Kilka tysięcy osób z kilkunastu narodowości zostało absolwentami trzyletnich studiów tej ostatniej placówki edukacyjnej. Następnie pełnili oni funkcje komisarzy politycznych w sztabach formacji wojskowych, w części na wojnie w Hiszpanii oraz w części na terenach zagarniętych przez Sowiety, czyli głównie w regionach z mniejszościami etnicznymi. Ściśle rzecz biorąc były to kadry przeznaczone do wykorzystania jako akwizytorzy ideologii marksistowskiej (socjalistycznej/komunistycznej).
W ramach wspomnianego uniwersytetu powołano wydzielony instytut szkolący takich właśnie funkcjonariuszy. Pierwszym szefem tej placówki, w charakterze wojskowego komisarza generalnego, został Julio Álvarez del Vayo y Olloqui – zaś jego zastępcami: Crescenciano Bilbao Castellanos (socjalista), Antonio Mije Garcia (anarchista), Ángel Pestaña Núñez (syndykalista), Roldán Cortada i Dolcet (anarchista), Antonio Pretel Fernández (socjalista). Jest rzeczą oczywistą, że znaczny odsetek tych przeszkolonych ochotników rozsyłanych po szerokim świecie, w tym zwłaszcza do Ameryki Północnej i Centralnej (głównie do Meksyku) oraz do Wielkiej Brytanii, USA i Kanady, miało do wykonania tajne zadania zlecone przez sowieckie służby specjalne. Większość nie wróciła do rodzinnej Hiszpanii, zaś ci którzy wrócili, uczynili tak na podstawie fałszywych dokumentów i pod przybranymi personaliami.
Sowieckie specsłużby wykorzystywały Hiszpanię jako punkt dystrybucyjny rozsyłania szpiegów po różnych rejonach świata. Ale również i Francję, gdzie pod pieczą komunistycznego premiera (Leon Blum) NKWD zorganizowało centralne biuro naboru ochotników do brygad międzynarodowych. Jeśli dany ochotnik nie był członkiem partii komunistycznej (czyli nie podlegał inwigilacji służb kraju, z którego przybył „na ratunek płonącej Hiszpanii”, wówczas stanowił najbardziej wartościowy kąsek dla sowieckich specsłużb. Takim ochotnikom zabierano paszporty na tzw. przechowanie, następnie wyprawiano ich na klasycznie samobójcze akcje bojowe, aby w nich zostali zabici. Wówczas paszporty ich służyły „nielegałom” wysyłanym do USA, których ilość szacowana jest na ok. 2 000, i to tylko ze wspomnianego francuskiego centrum naboru. Jeśli założymy, że każdy z tych nielegałów wciągnął do roboty szpiegowskiej chociaż kilka osób, wówczas łatwo możemy wyobrazić sobie jak szeroko zaciągnięta została sieć sowieckiej inwigilacji w tym kraju. Rzecz jasna nie tylko w tym, ale we wszystkich ważnych krajach tzw. Zachodu zostały zainstalowane analogiczne siatki szpiegowskie (różniące się rozmachem kadrowym), które ochrzczono mianem „czerwonych orkiestr”, jako że ich dyrygentami byli oficerowie z wydziału zagranicznego NKWD (później KGB).
Akapit wytłuszczoną czcionką zawiera ważną konkluzję.
Jeśli ktoś podziela opinię, iż działania powołanej w 1950 r. komisji amerykańskiego senatora ze stanu Wisconsin, Josepha McCarthy’ego, były tylko dziwacznym, nieuzasadnionym czy nadmiernie fanatycznym „polowaniem na czarownice”, to wypada stwierdzić, że tych komunistycznych czarownic było w USA całkiem sporo i nawet przy aktywności wspomnianej komisji nie zdołano upolować ich wszystkich.
Jeden z czołowych NKWD-owskich rycerzy „płaszcza i sztyletu” Paweł Anatoljewicz Sudopłatow wodtajnionych dopiero w XXI wieku (zwolnionych do publikacji) swoich „Wspomnieniach niewygodnego świadka” napisał, między innymi:
„W Hiszpanii szkoliliśmy swoich młodych, niedoświadczonych operatorów jak i rutynowanych profesjonalnych instruktorów. Kraj ten stanowił pewnego rodzaju poligon, na którym testowano skuteczność różnego rodzaju operacji szpiegowskich, po to aby wyselekcjonować najlepsze warianty do wykorzystania w przyszłości. Wiele z tajnych operacji NKWD przeprowadzało w następnych latach w oparciu o kontakty nawiązane w trakcie wojny w Hiszpanii, jak również na podstawie wówczas zebranych doświadczeń.”
Czyli stwierdził jednoznacznie, że Hiszpania została wykorzystana przez Związek Sowiecki jako baza szkoleniowa dla późniejszego przeprowadzania operacji szpiegowskich o szerokim zakresie w trakcie II wojny światowej, jak i w latach powojennych.
Inny rodzaj szkolenia
Odrębnym zagadnieniem wiążącym się z profilem sowieckich wojskowych ośrodków szkoleniowych była współpraca z Niemcami. W wyniku ustaleń traktatowych po I wojnie zakazano stronie pokonanej rozwijanie konstrukcji i produkcji lotnictwa wojskowego oraz broni pancernej. Po zawarciu traktatu w Rapallo (16.04.1922 r.) Niemcy i Sowieci wykorzystali luki w Traktacie Wersalskim, który nie zabraniał stronie trzeciej produkcji i testowania samolotów i czołgów oraz szkolenia kadr. Sowieci udostępniali swoje moce fabryczne, poligonowe i szkoleniowe za słoną opłatą. Dopiero objęcie władzy przez Hitlera spowodowało, iż wszystko to, co dotychczas robiono Sowietach, postanowiono wykonywać w Niemczech, jako że kanclerz III Rzeszy Niemieckiej przestał zważać na klauzule traktatowe. Tak więc na hiszpańskim niebie często walczyli przeciwko sobie piloci – absolwenci tych samych sowieckich szkół lotniczych.
Skrytobójcy z NKWD
W Hiszpanii wywiad sowiecki kierował swoje działania nie tylko przeciwko stronie kontrrewolucyjnej, ale również na neutralizowanie wpływów trockistów i anarchistów. Rezydenci NKWD definitywnie pozbyli się z politycznej areny jednego z liderów Robotniczej Partii Zjednoczenia Marksistowskiego (POUM – Partido Obrero de Unificación Marxista), którym był Andrés Nin Pérez. Po aresztowaniu przez republikanów agenci sowieccy wykradli go z więzienia i zabili strzałem w tył głowy (wg innej wersji obdarli go żywcem ze skóry). Zabójstwo A. Nin Péreza nie było wyjątkiem, ofiary podobnych antytrockistowskich czystek należy liczyć w dziesiątkach.
Zarząd operacji specjalnych zajmujący się likwidacją wrogów stalinizmu powołany został w grudniu 1936 r. przez komisarza spraw wewnętrznych Mikołaja Iwanowicza Jeżowa, który miał w dyspozycji mobilne grupy zabójców, działające za granicami Związku Sowieckiego. W latach 1937-1939 taka działalność skoncentrowana była na zwalczaniu herezji trockistowskiej na terenie Hiszpanii. Głównym celem byli liderzy o dużym autorytecie, rzecznicy koncepcji Trockiego lub podejrzewani o sympatyzowanie z nim. I właśnie spośród nich agenci NKWD wybierali ofiary. Oprócz A. Nin Péreza, kolejnym zlikwidowanym, a wcześniej torturowanym, działaczem Kominternu stał się czeski dziennikarz Erwin Wolff, który jako były sekretarz Lwa Trockiego, znalazł się na celowniku stalinowskich „łowców głów”. Następnymi byli austriacki publicysta Kurt Landau, urodzony w Wilnie dziennikarz niemiecki Mark Rafaiłovich Rein (syn przywódcy tzw. mieńszewików Rafaiła Abramowicza Reina), hiszpański pisarz José Robles Pazos, czy przybyły z USA szkocki dziennikarz Robert Ramsay „Bob” Smillie.
Wojna po wojnie
W październiku 1944 r. w moskiewskim sekretariacie Georgi Dimitrowa Michajłowa, sekretarza generalnego Kominternu, pojawił się człowiek, który w czasach walk o włączenie Hiszpanii do komunistycznego bloku państw, był najlepszym wojskowym dowódcą walczącym w szeregach rewolucjonistów kominternowskich. Był to absolwent moskiewskiej Międzynarodowej Szkoły Leninowskiej o nazwisku Enrique Líste Forján, bardziej znany jako Enrique Líster. W tym czasie struktury organizacyjne Międzynarodówki, po przeprowadzeniu w nich brutalnych czystek antytrockistowskich, w zasadzie już w całości pracowały na rzecz sowieckiego wywiadu zagranicznego. Stalin wezwał Listera, gdyż termin kapitulacji III Rzeszy Niemieckiej wyglądał w październiku 1944 r. na kwestię pojedynczych miesięcy, należało więc podjąć prewencyjne działania służące przyszłemu podziałowi sfer wpływów w Europie powojennej, jak też w świecie.
Stalin nie chciał, aby Hiszpania znalazła się po drugiej stronie granicy tych sfer. Ponadto sowiecki dyktator pragnął rewanżu za poniesioną wiosną 1939 r. klęskę kominternowców. Poniechał nawet zajęcia siłą Finlandii, mimo iż 9 czerwca 1944 r. rozpoczął ofensywę na przesmyku karelskim przeciwko armii fińskiej (zaraz po tym, jak alianci zachodni wylądowali w Normandii, kalkulując, że będą oni zbyt zajęci, aby zwracać uwagę na to, co on wyczynia w rejonie Zatoki Fińskiej). Ale gdy 20 lipca 1944 r. doszło do nieudanego zamachu na Hitlera, Stalin natychmiast zmienił priorytety. Uznał, że kolejny taki zamach może okazać się skuteczny, a wówczas nowe kierownictwo III Rzeszy Niemieckiej podpisze rychło rozejm na froncie zachodnim. Przestraszył się, że linia demarkacyjna z aliantami zachodnimi zostałaby wówczas ustanowiona na linii Wisły, a chciał za wszelką cenę wygrać wyścig do Berlina. Dlatego wstrzymał działania wojenne przeciwko Finlandii, zaś formacje wojskowe z tamtego frontu skierował na linię Wisły. Gdyby wówczas wiedział, że wojna na zachodzie Europy potrwa jeszcze dziewięć miesięcy, zapewne nie zrezygnowałby z podboju Finlandii. Ale nie mógł tego wiedzieć, jak również i tego, że Hitler dożyje do końca zmagań wojennych.
Dymitrow wtajemniczył E. Listera w plany Stalina odnośnie Hiszpanii. Zawierały się one w czterech punktach.
Po pierwsze, storpedowanie planów zachodnich imperialistów, którzy chcieli utrzymać F. Franco przy władzy po zakończeniu wojny.
Po drugie, zmusić liderów antyfrankistowskich frakcji (socjalistów, anarchistów, etc.) do porzucenia polityki biernego oczekiwania na to, że ich problemy rozwiąże ingerencja zewnętrzna.
Po trzecie, liderzy ci powinni utworzyć wspólnie coś w rodzaju rządu wyzwolenia narodowego, jako organu mogącego uchodzić za przedstawicielstwo narodu hiszpańskiego (taki ichniejszy PKWN).
Po czwarte, powołanie tego gremium powinno zostać poparte przez ruch narodowy w formie wojny partyzanckiej, aczkolwiek biorąc pod uwagę realne uwarunkowania.
Po czym E. Lister odjechał do Hiszpanii.
Kolejnym etapem realizacji ww. scenariusza było spotkanie sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Hiszpanii (PCE – Partido Comunista de España), baskijskiego polityka Isidory Dolores Ibárruri Gómez, znanej jako „La Pasionaria” z najwyższymi funkcjonariuszami władz sowieckich (Stalin, Beria, Malenkow), do którego doszło w końcu października 1944 r. Rozmowa dotyczyła organizacji ruchu oporu z baz utworzonych na południu Francji, rekrutacji nowych bojowników oraz dostaw zaopatrzenia i broni dla nich. Pod wpływem zwycięstw na froncie sowiecko-niemieckim, Stalin był w euforii, dlatego obiecał D. Ibarruri „miłość i wierność aż do śmierci”. I gdy E. Lister dowiedział się o rezultacie rozmów D. Ibarruri ze Stalinem, wówczas przyjął za pewnik, że czas Franco właśnie dobiega końca (Nu, Franco, pogodi!), zatem natychmiast przystąpił do realizacji czteropunktowego planu.
Partyzanci rekrutowali się z byłych żołnierzy – republikańskich rewolucjonistów, którzy pozostali w Hiszpanii oraz tych, którzy powrócili z Francji. Bazą ich stał się rejon Valle de Arán (Dolina Aran) w północnej Katalonii, przy granicy z Francją (ok. 150 km na płn. od miasta Lleida). Siły partyzanckie liczyły maximum 15 tysięcy ludzi. Niebawem zaczęły one przeprowadzać ataki na garnizony w małych miejscowościach, niszczyć drogi i mosty, wysadzać tory kolejowe, zrywać linie telefoniczne, itp. E. Lister planował opanować jedno z prowincjonalnych miast (stolicę rejonu), w nim ogłosić tę miejscowość „stolicą wyzwolonego terytorium”, po czym zwrócić się o uznanie swojej władzy do opinii „międzynarodowej” oraz udzielenie przez nią internacjonalistycznej pomocy. Z kolei Franco postanowił jak najszybciej rozprawić się rebeliantami, zanim skończy się wojna z III Rzeszą Niemiecką i uwaga aliantów zostanie zwrócona na wydarzenia w Hiszpanii. Zmobilizował znaczne siły (75 tys. żołnierzy i policjantów), wyposażonych w najnowsze typy uzbrojenia, łącznie z czołgami i artylerią oraz lotnictwem. Dysponując tak kolosalną przewagę militarną nie musiał obawiać się ewentualnej pomocy, której mogliby udzielić komunistycznym rebeliantom członkowie francuskiego antyniemieckiego ruchu oporu (La Resistance).
Zablokowani w okolicach swojej bazy partyzanci zostali szybko rozgromieni, tracąc ok. 7 tys. zabitych i 3 tys. wziętych do niewoli (głównie rannych). Niedobitkowie z ugrupowania Listera, porzuciwszy uzbrojenie, przedzierali się pieszo przez Pireneje do Francji, albo ukrywali się w innych rejonach Hiszpanii z cudzymi dokumentami tożsamości. Natomiast E. Lister wraz z dwudziestoma „pretorianami” postanowił uciekać morzem na wybrzeże północno-afrykańskie. Po zastrzeleniu kilku rybaków, którzy nie chcieli za frajer oddać swoich kutrów herosom walczącym z „nienawistnym dyktatorem”, zapakował oddział na trzy najlepsze z nich i odpłynął. Gdy zatrzymał ich kuter straży granicznej, wywiązała się strzelanina, w której brały udział dwa kutry z partyzantami, natomiast kuter Listera w tym czasie uciekał. Walczący złożyli ofiarę ze swojego życia, w ten sposób umożliwiając ucieczkę swojemu dowódcy. Przez cały rok 1945 siły antyfrankistowskie usiłowały zjednoczyć się, korzystając z baz i miejsc werbunku
w Afryce Północnej i we Francji. Celem ich było przedostawanie się w niewielkich bojowych grupach na terytorium Hiszpanii. Dali tam o sobie znać w listopadzie tegoż roku falą zamachów bombowych, strzelania do urzędników państwowych, oficerów wojska i policjantów, wrzucaniem bomb zapalających do siedzib komendantur wojskowych i posterunków policyjnych, rozpowszechnianiem broszur z nielegalnymi treściami, ostrzeliwaniem koszar i konwojów wojskowych, wysadzaniem samochodów – pułapek, wykonywaniem wyroków na osoby współpracujące z władzami.
Odpowiedzią były bezlitosne represje na schwytanych komunistycznych, socjalistycznych i anarchistycznych rebeliantach oraz osobach z nimi współpracujących. Ważnym sukcesem władz w początkach 1946 r. było zatrzymanie jednego z głównych dowódców rebeliantów – Cristino García Granda wraz z dziesięcioosobowym oddziałem. Wszyscy zostali powieszeni w lutym 1946 r. w Madrycie.
Władze rozprawiały się metodycznie z kolejnymi grupami rebeliantów. Przede wszystkim partyzanci nie znaleźli poparcia w społeczeństwie. Ludzie nie chcieli kolejnej wojny, a przeciwnie. pragnęli za wszelką cenę pokoju i spokoju. W tych okolicznościach szybko spacyfikowano nie mającą poparcia wśród ludności rebelię. Nie pomogło płynące z Moskwy wsparcie finansowe i materialne. Fanatycy walki „z dyktaturą” pozostali osamotnieni w swoich iluzjach. Na dodatek władze Francji, obawiające się przeniesienia walk na swoje terytorium, zamknęły granicę z Hiszpanią.
Gdy Stalin dostrzegł, iż drogą zbrojnej rewolty nie osiągnie zamierzonego celu, postanowił walczyć z Franco na drodze dyplomatycznej, wykorzystując w tym celu agendy ONZ-owskie (w tym Radę Bezpieczeństwa).
Rada Bezpieczeństwa powołała specjalną komisję reprezentowaną przez przedstawicieli pięciu państw, której przewodniczył Australijczyk. Przedstawiciele komisji nie zdołali „dojrzeć” żadnego zagrożenia dla światowego pokoju ze strony „faszystowskiej” Hiszpanii w sytuacji, gdy w Europie stacjonowały milionowe armie alianckich potęg.
A Franco zastosował jedyną skuteczną taktykę, czyli nie wtrącał się do polityki międzynarodowej, zajmując się wyłącznie sprawami wewnątrzhiszpańskimi. Co prawda w grudniu 1946 r. ONZ pogroziła palcem Franco, że zastosuje sankcje, jeśli w Hiszpanii będą łamane prawa człowieka, ale wówczas skończyło się na tym geście.
Stalin, rozczarowany tym, że ONZ nie tańczy wg jego partytury, zdecydował się uciec do innego rodzaju nacisków. Na przełomie lat 1946-47 odbyły się tajne rozmowy pomiędzy przedstawicielami władz hiszpańskich i sowieckich na szczeblu resortów spraw zagranicznych. Miały one na celu uregulowanie wzajemnych relacji politycznych. Warunkiem było spełnienie wzajemnych żądań wysuniętych przez obydwie strony. Sowieci zażądali wydania wszystkich swoich obywateli, którzy walczyli po stronie frankistowskiej oraz wszystkich przestępców wojennych, którzy znaleźli schronienie w Hiszpanii. Natomiast strona hiszpańska zażądała wydania wszystkich republikanów, którzy znaleźli schronienie w Związku Sowieckim (w tym D. Ibarruri), zaprzestania wspomagania rebelianckiej partyzantki oraz rozważenia zmiany stanowiska zajmowanego przez Sowietów na form ONZ. Warunki okazały się wzajemnie nie do zaakceptowania, zatem rozmowy skończyły się niczym.
Jednocześnie Stalin wymusił na komunistycznych władzach swoich nowo pozyskanych protektoratów, aby te uznały za legalny rząd hiszpański ten republikański na uchodźstwie, kierowany przez José Giral Pereyrę i kolejno przez Rodolfo Llopis Ferrándiza. Już w kwietniu 1946 r. rząd ten został uznany przez Polskę, Rumunię, Bułgarię, Węgry i Jugosławię. Oprócz wymienionych, na taki krok zdecydowało się kilka krajów Ameryki Łacińskiej, czyli Meksyk, Gwatemala, Panama i Wenezuela. Natomiast główni „rozgrywający” na światowej politycznej arenie, czyli USA, Wielka Brytania, Francja jak też Związek Sowiecki, wstrzymywali się od uznania tego rządu. Rząd ten został uzupełniony o reprezentanta hiszpańskiej partii komunistycznej Santiago Carillo, fanatycznego stalinowca i zdeklarowanego przeciwnika zachodnich demokracji, a także kata z Paracuellos.
(Porównaj: https://ekspedyt.org/2024/04/06/guernica-propagandowy-bohomaz-kontra-realia/)
Podniesiony na duchu dotychczasowym poparciem J. Giral zdecydował się na podróż do Wielkiej Brytanii i USA aby, zgodnie z sowieckimi instrukcjami (i za sowieckie pieniądze), ubiegać się o uznanie dla swojego rządu. Tam pokazano mu grzecznie drzwi uzasadniając, że rząd któremu premieruje, reprezentuje tylko część społeczeństwa hiszpańskiego, a zatem jego mandat nie jest wystarczająco demokratyczny. Ponadto pouczono go, że Hiszpanie powinni decydować sami o swoich sprawach, bez ingerencji z zewnątrz.
Wolta Stalina
We wrześniu 1948 r. doszło do jeszcze jednego spotkania ze Stalinem hiszpańskich polityków – przedstawicieli strony republikańskiej i komunistycznej. Tym razem sowiecki gensek nie ukrywał swojej złości na ich nieskuteczność, a zwłaszcza zarzucił, iż nie zdołali rozpalić ognia nowej wojny domowej. Ku ich osłupieniu pochwalił generała Franco i podał go za przykład utalentowanego i skutecznego działacza państwowego. Na koniec poradził hiszpańskim „internacjonałom”, aby poszukali innej drogi oraz innych środków do walki z dyktatorem, gdyż dotychczasowe okazały się całkowicie nieskuteczne. De facto zażądał zaprzestania działań partyzanckich i terrorystycznych, które były wymierzone w rząd generała Franco. D. Ibarruri i S. Carillo doznali szoku słysząc powyższe stanowisko „najlepszego przyjaciela” hiszpańskich rewolucjonistów, który u Ibarruri poskutkował drugim zawałem serca (pierwszy dostała na wieść o śmierci syna w walkach pod Stalingradem w 1942 r.). W efekcie czego wycofała się ona z aktywnej polityki, unikając także wizyt na Kremlu. Podobno do końca życia nie wybaczyła Stalinowi tej „zdrady”.
Hiszpania przestała stanowić priorytet w polityce Stalina, bowiem na dobre zaczynała się „zimna wojna”. Ale w jaki sposób można było wyjaśnić taką zmianę stanowiska sowieckiego towarzyszom w Hiszpanii oczekującym na pieniądze oraz wsparcie każdego innego rodzaju? Otóż nie wyjaśniono jej, a Ibarruri i Carillo powrócili do Hiszpanii dopiero po śmierci F. Franco, czyli po 1975 r.
Członkowie hiszpańskiego ruchu antyfrankistowskiego przygotowujący się w swoich afrykańskich bazach do siania terroru, na wieść o zmianie azymutu w polityce Sowietów nie uwierzyli w tę wiadomość. E. Lister zagroził, iż rozstrzela każdego, który będzie powtarzał tę „prowokacyjną wrzutkę”. Nadzieje rozwiały się ostatecznie, gdy dotarło potwierdzenie z moskiewskiej centrali NKWD. Po upływie dwóch tygodni liczebność oddziałów „partyzanckich” wyraźnie się zmniejszyła, a gdy ustał dopływ pieniędzy, ustała także ich terrorystyczna aktywność na terenie Hiszpanii. Ruszyła natomiast fala ucieczek przez granicę. Tym razem chętnych do emigracji nie było zbyt wielu, szacunki dotyczą liczby 3 tysięcy (lub max. 5 tysięcy), prawie wyłącznie wojskowych, gdyż cywilów pośród nich praktycznie nie było.
Gdy władze w Madrycie dowiedziały się o zaprzestaniu działalności przez grupy „partyzantów”, wydały rozkazy o zredukowaniu ilości oddziałów pacyfikacyjnych, które porozmieszczano w najbardziej zagrożonych rejonach, a po upływie miesiąca objęto amnestią trzywanych prewencyjnie w więzieniach stronników „republikanów” lub osoby o to podejrzane. Franco zwrócił się w radiowym przemówieniu do narodu ogłaszając, że nastąpi przedawnienie zaszłych win, natomiast każde nowe działania wymierzone przeciwko państwu i władzom będą surowo i bezwzględnie karane.
Hiszpania posiadała zbyt ważne położenie strategiczne, aby w czasach zimnej wojny USA mogły sobie pozwolić na dalsze jej destabilizowanie. Ale także dla władcy na Kremlu dyktator Franco stawał się coraz bardziej interesującym partnerem w dziedzinie wymiany ekonomicznej.
Dodaj komentarz