Czyli jak to było w kraju za Pirenejami z baskijską Guernicą podczas wojny toczonej przez hiszpańskich narodowców z komunistyczną międzynarodówką? Obraz tych wydarzeń przedstawili autorzy w osobach Juan Eslava Galán oraz Luis Pio Moa Rodriguez na podstawie o długotrwałych badań archiwalnej dokumentacji.
https://es.wikipedia.org/wiki/Juan_Eslava_Gal%C3%A1n
https://peoplepill.com/people/pio-moa/
[publikacje dostępne w jęz. polskim:
Juan Eslava Galán – „Niewygodna historia hiszpańskiej wojny domowej”, Wyd. Dolnośląskie 2005;
Pio Moa – „Mity wojny domowej. Hiszpania 1936-1939”, Wyd. Fronda 2012],
W oparciu o ich niekwestionowaną erudycję w przedmiotowej tematyce, przedstawiam, co poniżej.
Na procesie norymberskim w 1945 r. zapytano byłego marszałka Rzeszy i feldmarszałka lotnictwa Hermanna Göringa, czy kojarzy nazwę Guernica. Odpowiedział, że owszem, był to rodzaj poletka doświadczalnego dla Luftwaffe. Sędzia trybunału przypomniał o zabitych kobietach i dzieciach. Göring skonstatował, że to oczywiście przykre, ale w ówczesnych uwarunkowaniach takie straty były nieuniknione. W inny sposób nie można było przetestować metody bombardowania przy użyciu nowych typów samolotów bojowych. Przed tym samym trybunałem stanął również niemiecki dowódca legionu „Kondor”, którego samoloty brały udział w nalotach na Guernicę, Hugo Sperrle – późniejszy feldmarszałek lotnictwa, zdymisjonowany przez Hitlera z powodu nie powstrzymania inwazji alianckiej w Normandii w 1944 r. Trybunał oczyścił go z postawionych zarzutów i nie ukarał. H. Sperrle zmarł w Monachium w 1953 r.
https://rarehistoricalphotos.com/hugo-sperrle-generalfeldmarschall-luftwaffe-1940/
Faktycznym odpowiedzialnym za zbombardowanie miasta Guernica był ówczesny podpułkownik Wolfram von Richthofen, szef sztabu Legionu Kondor.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wolfram_von_Richthofen
Front baskijski
Wiosną 1937 r., po niepowodzeniu frontalnego ataku wojsk narodowych na Madryt, z konieczności nastąpiła zmiana strategii wojennej. Generał Franco zdecydował się na wcześniejsze opanowanie regionów na północy kraju, w tym zajęcie kraju Basków. Spowodowałoby to przejęcie tamtejszych portów nad Zatoką Baskijską, przez które dostarczano pomoc dla strony republikańskiej, jak również przejęcie tamtejszych ośrodków przemysłowych (kopalnie węgla, żelaza i cynku, huty oraz fabryki zbrojeniowe). Nowa strategia związana była jednak z bardzo znacznym ryzykiem. Walki musiały być toczone w mało przystępnych rejonach Gór Kantabryjskich, skrajnie niewygodnych dla strony atakującej, ponieważ obrońcy mogli, wykorzystując rzeźbę terenu, stawiać skuteczny opór. Generał Franco pokładał nadzieję w skłóceniu głównych sił politycznych Kraju Basków, które nie miały zamiaru współpracować ze sobą.
[W granicach Hiszpanii na tzw. Kraj Basków składają się trzy prowincje: Alava (stolica Vitoria), Vizcaya (stolica Bilabo) i Guipuzcoi (stolica San Sebastian). W skład prowincji baskijskich historycznie zaliczana jest jeszcze Nawarra ze stolicą w Pampelunie (jest odrębnym regionem nie zaliczanym administracyjnie do Kraju Basków), a ponadto trzy regiony po francuskiej, północnej stronie Pirenejów]
Formalny premier José Antonio Aguirre (lehendakari – w jęz. baskijskim: pierwszy sekretarz), przywódca baskijskich nacjonalistów (PNV – Partida Nacionalista Vasco) kontrolował jedynie część kraju, w zasadzie tylko Vizcaję oraz niewielkie obszary Alavy i Guipuzcoi. Miał ambicję aby oderwać baskijskie regiony spod kontroli rządu centralnego w Madrycie, bez różnicy czy rządy tam sprawowali republikanie czy narodowcy. De facto porzucił status autonomii na rzecz budowania pełnej niezależności. Ale generał Franco pokładał nadzieję w tym, że Aguirre przejdzie na stronę sił narodowych, podobnie jak to uczynili liderzy nacjonalistów z Alavy i Nawarry. Tymczasem oddziały wierne przywódcy baskijskiemu wybudowały pas umocnień wokół Bilbao, który miał zatrzymać ofensywę. Natomiast główny projektant tych umocnień, inżynier Antonio Goicoechea wraz ze stosowną dokumentacją przeszedł na stronę narodową. Ponadto strategiczną słabością pasa fortyfikacji była zbyt płytka głębokość operacyjna, osiągająca wzdłuż morskiego brzegu szerokość od 40 km do max. 70 km. Generał Emilio Mola, dowodzący frontem północnym, wybrał natarcie z kierunku od południowego zachodu na stolicę prowincji Vizcaya – miasto Bilbao.
Wskutek cofania się oddziałów baskijskich wojska narodowe znalazły się na tyłach obrońców po wschodniej stronie Bilbao wzdłuż linii biegnącej poprzez miejscowości Durango i Guernicę. Na linii północ – południe wspomniane miejscowości dzieliła odległość ok. 20 km, z tym że Guernica była miasteczkiem położonym na północy, niespełna 10 km od brzegu morza. Strona atakująca posiadała bezwzględną przewagę lotniczą, którą starała się wykorzystywać, także w sensie psychologicznym. Samoloty nowych generacji były znacznie bardziej zaawansowane technicznie, niż te znane okresu I wojny światowej. Żołnierze bardzo się ich obawiali, mimo iż praktyczne skutki nalotów nie były znaczące. Daleko większe skutki wywierały pogłoski o wielkich możliwościach ataków lotniczych, i to głównie one podrywały morale walczących.
W pierwszym dniu ofensywy włoskie samoloty zaatakowały miejscowość Durango, gdzie w wyniku nalotów zginęło ok. 200 osób. Straty spowodowało przede wszystkim nieprzygotowanie miasteczka do obrony przed taką formą ataku, czyli nie wybudowanie schronów, etc. Po tym epizodzie na prawie miesiąc lotnicze działania bojowe zostały zatrzymane z powodu złej pogody.
Guernica
Dopiero 26 kwietnia 1937 r. (poniedziałek) ok. godziny 16:30 nad czterotysięczne miasteczko Guernica, nadleciał dwusilnikowy Dornier 17 ze składu lotniczego legionu „Kondor”, przysłanego przez III Rzeszę w ramach militarnego wsparcia armii narodowej dla zwalczania kominternowskiej rewolty. Niebawem nadleciały jeszcze trzy trójsilnikowe bombowce włoskie Savoia Marchetti 79 z elitarnej eskadry „Sorci Verde” (w ramach wsparcia od Mussoliniego) i te cztery samoloty zrzuciły na miasteczko łącznie 36 pięćdziesięciokilogramowych bomb. Wkrótce doleciały dwa spóźnione dwusilnikowe bombowce Heinkel 111 i również zrzuciły swój ładunek bomb.
Ok. godziny 18:30 nadleciały trzy formacje, w każdej po sześć samolotów Junkers 52, osłanianych przez 12 włoskich myśliwców „Chirri”. Ta ostatnia fala nalotów skutkowała zrzuceniem łącznie 20 ton bomb, ważących po 50 kg i 250 kg, a także wiele jednokilogramowych kapsuł z płynem zapalającym. Piloci z Italii wypróbowali możliwości najnowszych bardzo szybkich bombowców (prędk. max. ok. 430 km/h). Aby sprawdzić precyzję ataku z dużej wysokości (zrzut bomb z pułapu 600 metrów), samoloty te zabrały połowę nominalnego udźwigu bomb (ładowność max. ok. 1,5 tony). Z kolei niemieckie lotnictwo testowało oddziaływanie zmasowanego nalotu na morale wojska przeciwnika i ludności cywilnej. W rezultacie nalotów uległo zburzeniu 30 procent zabudowań miasteczka, zaś wzniecone pożary pochłonęły kolejne jego fragmenty, co doprowadziło ostatecznie do zniszczenia ok. 70 procent budynków. W ten sposób Guernica stała się kolejnym poligonem doświadczalnym dla najnowszych, technicznie samolotów oraz dla przećwiczenia najbardziej skutecznych sposobów bombardowania.
Już nazajutrz nikomu dotychczas nic nie mówiąca nazwa Guernica stała się głośna w całym świecie. Rząd republikański ogłosił, iż wskutek barbarzyńskiego nalotu miasteczko zostało starte z powierzchni ziemi, a liczba cywilnych ofiar, w tym kobiet i dzieci idzie w tysiące, a zwały ich trupów zalegają na ulicach oraz w zgliszczach domów. Etc., etc. Bębenek propagandowy zaczęli podbijać liczni tzw. korespondenci prasy światowej, a szczególne zasługi położył na tym polu brytyjski dziennikarz George Lowther Steer, reprezentujący dziennik Times, który w kolejnych swoich relacjach sukcesywnie zwiększał dawki zmyśleń jak też liczbę ofiar. W 1938 r. opublikował książkę stanowiącą zbiór tych przekłamań zatytułowaną The Tree of Gernika: A field study of modern war. With plates and maps. (Drzewo Guerniki: Studium terenowe współczesnej wojny. Z tablicami i mapami).
https://en.wikipedia.org/wiki/George_Steer
[Drzewo Guerniki – stary dąb rosnący przed siedzibą miejscowych władz. Symbol praw i wolności mieszkańców regionu Vizcaya i wszystkich Basków. Władcy Vizcayi, a potem królowie Kastylii przysięgali pod tym dębem, że będą szanować te prawa i wolności. Współcześnie pod dębem składa taką przysięgę premier Kraju Basków. Stary dąb wspomniany w książce Steer’a obumarł w 2004 r., czyli nie uległ zniszczeniu w wyniku nalotów, jak podawał jej autor w swoich relacjach wojennych po to, aby wywołać falę oburzenia pośród Basków]
Inni pismacy nie mieli zamiaru być gorsi. W taki sposób walec propagandowy rozpędzał się, mitologizując banalne zdarzenie wojenne w symbol żyjący własnym życiem, nie mający związku z faktycznymi zdarzeniami. W efekcie takich zabiegów propagandowy wypiek otrzymał swoją postać kanoniczną, czyli przyjął postać pakietu dogmatów kojarzonych przez długie dziesięciolecia z nazwą Guernica.
Oto one:
1. Zbombardowano siedmiotysięczne, nie bronione miasteczko, nieważne z militarnego punktu widzenia.
2. Ponieważ był to dzień targowy, liczba ludności w miasteczku została powiększona o przyjezdnych oraz przemieszczających się uciekinierów, co spowodowało, że tragedią zostało dotkniętych ok. 10 tys. osób.
3. W miasteczku nie było żadnych sił wojskowych, linia frontu przebiegała z daleka od Guerniki, czyli miasteczko nie posiadało znaczenia taktycznego.
4. Nalot został przeprowadzony wyłącznie przez niemieckich lotników z formacji „Kondor”.
5. Naloty trwały nieprzerwanie przez ponad trzy godziny (od 16:30 do 19:45), zaś piloci, oprócz zrzucenia bomb, ostrzeliwali z karabinów maszynowych stłoczoną w centralnych punktach miasta ludność cywilną.
6. Rozmiar zniszczeń został zaplanowany z premedytacją. W tym celu użyto specjalnego typu bomb burzących oraz zapalających, testując taki rodzaj bombardowania.
7. Liczba ofiar ataku została oszacowana w granicach 1500 – 3000 ludzi.
Jesús Salas Larrazábal jest autorem książki wydanej w 1987 r., a zatytułowanej: Guernica, el bombardeo. La historia frente al mito (Zbombardowanie Guerniki. Historia a mit). W oparciu o dostępne dokumenty przedstawił w niej wnioski wynikające ze szczegółowego przeanalizowania poszczególnych punktów z ww. kanonu. Całą rzecz posumował zaś następująco:
„W tym przypadku emocje pokonały rozum. Bez jakichkolwiek uprzedzeń przestudiowałem poszczególne punkty legendy i doszedłem do wniosku, że żaden nie jest zgodny z prawdą.” https://www.actuall.com/criterio/democracia/fallece-salas-larrazabal-el-historiador-que-desinflo-el-mito-del-bombardeo-de-guernica/
Oto wyniki kwerendy archiwalnej przeprowadzonej przez ww. Autora.
Ad. pkt 1,2,3
Liczba stałych mieszkańców Guerniki nie przekraczała 5 tysięcy, nawet dzień targowy nie wpłynął istotnie na jej zwiększenie, gdyż delegat rządu ogłosił zamknięcie targowiska już w porze południowej. Odwołano także mecz piłkarski, który zawsze był główną atrakcją dla gości przybywających na targ. Wskutek intensywnej kampanii mobilizacyjnej, prowadzonej w poprzednich tygodniach, wcielono do wojska ok. 400 młodych rekrutów z Guerniki, czyli o tyle zmalała liczba mieszkańców miasteczka. Guernica znajdowała się na liście priorytetowych celów armii narodowej ze względu na znajdujące się tutaj koszary oraz fabrykę broni.
Niedługo przed datą ataku lotniczego front obrony wojsk baskijskich załamał się, w wyniku czego oddziały podległe premierowi José Antonio Aguirre wycofywały się w nieładzie, zaś Guernica stała się kluczowym miejscem na trasie ich odwrotu. Wojska frankistowskie znajdowały się wówczas w odległości ok.14 km od miasteczka w którym, ze względu na jego znaczenie strategiczne, stacjonowały trzy bataliony wojska. Dodając liczbę żołnierzy przebywających w zlokalizowanych tu trzech szpitalach polowych, łączna ich ilość mogła powiększyć liczbę stałych mieszkańców nawet o 2 tysiące.
Ad. pkt 4 i 5
Atak lotniczy nie mógł trwać przez ponad trzy godziny z powodu tego, że Legion “Kondor” nie miał ani sprzętu ani personelu lotniczego dla przeprowadzenia nalotu o takiej intensywności. Samoloty będące w dyspozycji tej formacji mogły przebywać w powietrzu co najwyżej kilkanaście minut. A i to nie wszystkie. Niemieccy lotnicy przeprowadzili trzy lekkie naloty w godzinach 16:30 – 18:00, w odstępach od pół godziny do godziny. W nalotach brały udział także samoloty włoskie. Po pierwszym nalocie ludność opuściła centralny rejon miasta (teren targowiska) i zaczęła ukrywać się w schronach. Rozkład lejów po wybuchach bomb wskazywał na to, że głównym celem ataku były droga do mostu oraz most na rzece Oca, które to obiekty znajdowały się poza zwartą zabudową miasteczka, gdyż większość z lejów znaleziono w rejonie mostu, choć sam most nie został trafiony. Kilkanaście lejów znaleziono również w samym miasteczku. Mogło to świadczyć o braku precyzji w zrzucaniu bomb, być może spowodowanej ograniczeniem widoczności przez kurz i dym wzniecone jako skutek pierwszej fazy nalotów. W gęsto zabudowanych, wąskich uliczkach centrum miasteczka celny ostrzał z karabinów samolotowych był mało prawdopodobny ze względu na szybkość przelotu samolotów. Natomiast ostrzał tego rodzaju mógł być skutecznie wykonany na drogach dojazdowych. Z reguły, w sytuacji odwrotu i związanego z nim chaosu ewakuacyjnego, żołnierze wymieszani są z cywilami i zwykle nie sposób zapanować nad porządkiem w przemieszczaniu się ludzi. W takich okolicznościach ostrzał musi spowodować ofiary wśród cywilów.
Główny nalot na Guernikę przeprowadzony został ok. godz.18:30 przez formację Junkersów 52. W godzinę po tym nalocie ok. 20 procent zabudowań miasteczka było zrujnowane oraz ogarnięte pożarem. Zostały wezwane służby ppoż. z odległego o ok. 30 km Bilbao, które dotarły na miejsce ok. godziny 22:00, gdy pożar rozprzestrzenił się już na większość zabudowań. Do akcji gaśniczej nie włączono formacji stacjonującego tu wojska. Strażacy, wskutek słabego wyposażenia sprzętowego i małej ich liczebności, zrezygnowali z gaszenia tak rozległego pożaru i odjechali. A gdy zerwał się silniejszy wiatr, stało się jasne, że sił wystarczy do ratowania tylko jednej z dzielnic miasteczka, resztę pozostawiając własnemu losowi. W efekcie pożar strawił ponad 70 procent zabudowań.
Ad. pkt 6 i 7
W nalocie na Guernikę nie użyto żadnych innych rodzajów bomb, poza stosowanymi dotychczas przy podobnych atakach. Skala zniszczeń spowodowana została gęstą, drewnianą zabudową, biernością i niewydolnością służb przeciwpożarowych oraz ich za małą liczebnością w zbyt późno podjętej akcji gaśniczej jak również chaosem spowodowanym przez ostatnią fazę nalotu, który dotknął gęstą zabudowę. Najczęściej przytaczana w publikacjach zagranicznych ilość ofiar wyniosła 1654 osoby, co oznaczało by zagładę trzeciej części ogółu mieszkańców Guerniki. Premier Aguirre i Dolores Ibarruri (La Passionaria) potwierdzali w wywiadach udzielanych korespondentom zagranicznym wieści o “dużej liczbie ofiar”, co pozwalało im nie opowiadać się za którąś z konkretnych wielkości, a jej kolejne „uściślenia” stanowiły przejaw inwencji poszczególnych wyrobników medialnych.
Jesús Salas Larrazábal przeprowadził w tej sprawie kwerendę w oparciu o listy pogrzebów, zeznania świadków, listy rannych przywiezionych do szpitala w Bilbao i zmarłych tam z tego powodu oraz o raporty dowódców oddziałów nawarryjskich, które zajęły miasteczko po 29 kwietnia 1937 r. Przy uwzględnieniu pewnych oraz tylko prawdopodobnych ofiar nalotu, ich łączna liczba wyniosła 126 (sto dwadzieścia sześć), łącznie z rannymi, którzy potem zmarli wskutek odniesionych obrażeń.
Oczywiście taka liczba ofiar nie mogła zadowolić propagandystów od “czarnej legendy dyktatora Franco”
i dlatego zwiększali ją do jawnie surrealistycznych rozmiarów.
Pozostaje pytanie o to dlaczego został przeprowadzony ostatni, tak tragiczny w skutkach, nalot? Pomijając przysłowiową niemiecką arogancję i ostentacyjne demonstrowanie niezależności wobec dowództwa hiszpańskiego, czyli ignorowanie rozkazów płynących ze sztabu generała Moli, jeden czynnik wydaje się mieć znaczenie, mianowicie mogła nim być chęć zemsty. Otóż w początkach stycznia 1937 r., podczas nalotu na Bilbao, jeden z pilotów Legionu Kondor, wskutek awarii swojego samolotu zmuszony został do ratowania się skokiem na spadochronie. Gdy tylko zdołał wylądować, mieszkańcy zbombardowanego miasta pojmali go i natychmiast zlinczowali. Ponadto, w odwecie za bombardowanie, wściekli ludzie wdarli się do więzienia w Bilbao, w którym wymordowali 224 więźniów, głównie osadzonych tam przeciwników Republiki. Oczywiście, nie był to zapewne powód jedyny, czy może nawet główny. Tak czy owak, bombardowanie Guerniki było przykładem samowolki płk Wolframa von Richthofena, wówczas szefa sztabu Legionu Kondor, która została skutecznie wykorzystana do ostrzału propagandowego “reżimu Franco”.
[Wolfram von Richthofen, późniejszy feldmarszałek to kuzyn słynnego asa Luftwaffe z czasów I wojny światowej – Manfreda von Richthofena – „Czerwonego Barona”].
Rzecz jasna, o zbombardowanych przez lotnictwo Republiki licznych miastach i ich cywilnych ofiarach, niewiele mogło przebić się przez grubą propagandową kurtynę milczenia.
Niebagatelną przysługę dla skuteczności ostrzału propagandowego oddał Pablo Picasso, który namalował obraz zamówiony przez republikańskich organizatorów pawilonu hiszpańskiego na wystawie światowej w Paryżu w 1937 r. (Wystawa Światowa w Paryżu trwała od 25 maja do 25 listopada 1937 roku). Wspomniany artysta-erotoman, ponoć o poglądach zdeklarowanego komunisty, zażądał wówczas za swoją pracę bajońskiego wynagrodzenia w wysokości 200 tysięcy franków. I takowe otrzymał. Ten „ideowy komunista” nigdy jednak nie skorzystał z wielokrotnie doń wystosowywanego zaproszenia do odwiedzenia Związku Sowieckiego. Czyli nie był on chyba wcale taki ideowy jak go, nomen omen, malują, ale za to był bez porównania bardziej wyrachowany.
https://www.museoreinasofia.es/en/collection/artwork/guernica
Po wystawieniu w Paryżu obraz-bohomaz Guernica wyruszył w objazdowe tournée po Skandynawii i Wielkiej Brytanii. W tym ostatnim kraju tournée zakończyło się plajtą. Frekwencja w miejscu ekspozycji obrazu (New Burlington Galleries w ekskluzywnej londyńskiej dzielnicy Mayfair) okazała się mizerna. Ledwie trzy tysiące chętnych zakupiło bilety wstępu. Najważniejszym powodem tej porażki było propagandowe przeciwdziałanie ze strony powołanego niedługo wcześniej ambasadora nacjonalistycznego rządu hiszpańskiego w Londynie, którym był Don Jacobo Fitz-James Stuart y Falco, 17-ty książę Alba, będący potomkiem króla Anglii Jakuba II Stuarta poprzez jego nieślubnego syna Jamesa Fitz-Jamesa, księcia Berwick, urodzonego w związku z Arabellą Churchill, jedyną siostrą księcia Marlborough. Jak z tego wynika, ów hiszpański poseł musiał posiadać szerokie i mocne koneksje pośród arystokracji londyńskiej.
https://en.wikipedia.org/wiki/Jacobo_Fitz-James_Stuart,_17th_Duke_of_Alba
APPENDIX
Gdy na początku listopada 1936 r. wojska narodowe zbliżały się czterema kolumnami do Madrytu, rząd Republiki wpadł w panikę i w dniu 6 listopada ewakuował się do Walencji, pozostawiając sprawę obrony stolicy w gestii generała José Miaja Menanta, któremu powierzono obronę Madrytu oraz generała Sebastiána Pozas Perei, kierujacego Guardia Civil i odpowiedzialnego za obronę zachodniej flanki frontu centralnego.
Ale w wyniku panicznego wyjazdu z atakowanej stolicy członków rządu Republiki, powstał chaos kompetencyjny i w zasadzie każdy dowódca odcinka obrony działał samodzielnie. Niemniej, dużą rolę w koordynacji początkowych poczynań mających na celu obronę Madrytu miał tzw. Główny Zarząd Bezpieczeństwa Departamentu Porządku Publicznego (tutejsze NKWD), zdominowany przez komunistów otrzymujących wytyczne z centrali moskiewskiej.
W listopadzie i grudniu 1936 r. kierował tą instytucją Santiago José Carrillo Solares, fanatyczny komunista, pozostający pod wpływem doradców sowieckich. Wówczas najważniejszym z nich był Michaił Jefimowicz Kolcow, urodzony w Kijowie w rodzinie szewca jako Moisiej Friedland, a w Hiszpanii występujący pod operacyjnym nazwiskiem Miguel Martinez, oficjalnie jako korespondent wojenny moskiewskiego dziennika „Prawda”, zaś faktycznie pełniący funkcję rezydenta NKWD przy hiszpańskim rządzie republikańskim premiera Manuela Azaña y Diaz.
Gdy cztery kolumny wojsk nacjonalistów dotarły do rzeki Manzanares, za którą zaczynały się zabudo- wania stolicy Hiszpanii, José Carrillo postanowił zrobić porządek z resztką „piątej kolumny”, która przetrwała dotychczasowe czystki i mordy. Mianem „piątej kolumny” określeni zostali przeciwnicy Republiki w Hiszpanii, którzy pozostali na terenach opanowanych przez rebelię kominternowską (czyli de facto wschodnia część kraju plus na północy Kraj Basków) i wpadli w ręce republikańskiej jaczejki. Dotyczyło to zwłaszcza wrogów republiki przetrzymywanych w czterech madryckich więzieniach (Porlier, Modelo, Ventas i San Anton) w łącznej liczbie około ośmiu tysięcy, w tym ok. trzech tysięcy wojskowych, głównie w stopniu oficerskim.
Ze względu na niepewne rokowania co do skuteczności obronienia Madrytu przez siły podległe kominternowskim władzom, wcześniej wspomniany Główny Zarząd Bezpieczeństwa postanowił posegregować więźniów na trzy kategorie. Pierwszą z nich stanowili „faszyści i elementy niebezpieczne”, czyli wojskowi i osoby duchowne, drugą urzędnicy i pracownicy administracji, trzecią pozostali więźniowie.
Pierwszą grupę przeznaczono do natychmiastowego rozstrzelania, drugą do przeniesienia do innego miejsca (więzienie w zamku Chinchilla de Montearagón w rejonie Albacete – Andaluzja), a trzecią przeznaczono do zwolnienia. W swoich wspomnieniach Michaił Kolcow napisał, że zasugerował członkom junty wojskowej w Madrycie, że każda ilość więźniów, jaką zdążą rozstrzelać, nie zasili szeregów wojsk narodowych, co będzie działało na korzyść Republiki.
Przeznaczonych do likwidacji więźniów wywożono transportami w dniach 7, 8 i 9 listopada, a następnie 18 listopada, 24-30 listopada oraz 1 i 3 grudnia 1936 r. Miejscem egzekucji były przygotowane wcześniej doły nad rzeką Jarama w miejscowości Paracuellos, ok. 30 km za Madrytem, jadąc drogą do Barcelony. Więźniów w to miejsce przywożono w dwupiętrowych autobusach stołecznej komunikacji, powiązanych po dwóch, aby uniemożliwić im ewentualną ucieczkę. Eskortę stanowili funkcjonariusze republikańskich sił porządkowych (Vigilancia de Retaguardia). W masowych egzekucjach zostało straconych co najmniej 2500 ludzi, w tym kilkuset duchownych. Gdy trafieni kulami wpadali do dołu, zasypano ziemią martwych razem z rannymi.
Oczywiście, żaden malarz nie namalował stosownego obrazu zatytułowanego np. „Matanzas de Paracuellos” (Morderstwa z Paracuellos), który zostałby wytypowany do obwożenia po świecie, aby ukazywał to ludobójstwo. Co ważniejsze, nie znalazł się także żaden sponsor dla takiego malarza. Być może z góry było wiadomo, że żadne muzeum ani żadna galeria w świecie „zachodnich demokracji” nie zechciałaby przyjąć takiego obrazu w celu jego ekspozycji.
Kto kontroluje przeszłość ten kształtuje teraźniejszość i ma wpływ na przyszłość.
Ot taki banał.
Bardzo ciekawy tekst. Jednak byłoby lepiej, gdyby Autor ograniczył się do ram szkicu historycznego i nie wchodził na teren oceny artystycznej.
Nazwanie “Guerniki” – wielowątkowego, wielopłaszczyznowego wizyjnego dzieła antywojennego “propagandowym bohomazem” na pewno nikomu nie zaszkodzi, a na najmniej Picassowi. Poza, niestety, samym Autorem inwektywy.
Nie znaczy to, że “Guernikę” oglądam na klęczkach. Nie jestem wielbicielem kubizmu i niejednego z kubistycznych dzieł nie powiesiłbym w przedpokoju. Jednak to płótno swą potęgą duchową i głęboko ludzką wymową całkowicie rozsadza ramy jakiejś “lewackiej agitki” jak chce Autor artykułu. Każde dzieło artystyczne, które nie jest plakatem propagandowym, rozpatrywać należy na wielu poziomach, a zwłaszcza symbolicznym i mitologicznym. Trzeba też wiedzieć, że Picasso w dzieciństwie przeżył trzęsienie ziemi w Maladze i tamta trauma nakłada się na obraz bombardowanego miasta. Pamiętajmy, że jest rok 1937, świat jeszcze nie myśli o wojnie i taka rzeź w środku cywilizowanej Europy musiała być wstrząsem psychicznym nie tylko dla Picassa.
“Guernica” jest arcydziełem w którym na stosunkowo małej przestrzeni zgromadzono pełen sztafaż ludzkiego okrucieństwa, bezradności i grozy – z pełnymi niebywałej ekspresji postaciami poszatkowanych ofiar, przerażonych zwierząt, z kompozycją klaustrofoboczną, jakby w piwnicy zawalonegom domu, wciśniętą między zimne światło śmiercionośnych bomb (symbolizowanych przez żarówkę w prawym górnym rogu) oraz w lewym dolnym – złowrogą postać trójocznej Bestii (byka) która spoziera na to wszystko, czego być może jest złym duchem a może sprawcą? Kojarzy się tu babiloński Baal.
A w środku kompozycji wstrząsający, rozwarty w cierpieniu i przerażeniu pysk konia, któremu odłamek rozpruł brzuch.
Trudno tego nie widzieć. No ale tak też się zdarza.
Dodam, że Picasso nie był lewakiem ani tym bardziej komunistą. Jako artysta awangardowy “przełamujący bariery” (to on wraz z Braque’em zapoczątkował kubizm w malarstwie) umiarkowanie sympatyzował z “ideami postępu” ale w sensie czysto artystycznym i nie więcej niż nakazywały ówczesne mody. Świadomie dystansował się od lewackich centrów ówczesnego skomunizowanego Lewego Brzegu w Paryżu. Był katolikiem z urodzenia, a jego pierwszą żoną była Rosjanka Olga Chochłowa, należąca do najwyższych “białych”” elit rosyjskich. Jej ojciec gen. Chochłow był skoligacony z rodziną książąt Jusupowów, krewnych ostatniego cara. Toteż ślub Picassa i Olgi w Soborze Św. Aleksandra w Paryżu wedle tradycyjnego ceremoniału prawosławnego, z chórami etc., zgromadził ówczesne wyższe sfery Paryża. Trudno kogoś takiego nazwać “zdeklarowanym komunistą”.
Wyglada na to, ze nie zorientował sie Pan dotychczas, iz wygłaszanie pouczeń ex cathedra nie robi na mnie wrażenia.
“Guernica” Picasso to plakat propagandowy na zamówienie. Można uważać to za arcydzieło, ale takiego przymusu na razie nie ma. Ja upieram się, że to bohomaz, gdyż jego znaczenie było kontekstowe, czyli przede wszystkim polityczne, a nie artystyczne.
Oczywiste jest, że twórca tej klasy może tworzyć również wybitne warsztatowo bohomazy. I równie oczywiste, że nie tylko bohomazy ale także dzieła wybitne.
Ale one posiadają inne tytuły.
Erotoman zaś to nie inwektywa, tylko stwierdzenie faktu. I bynajmniej nie przeze mnie, ale tych którzy znali osobiście tego malarza.
To tyle na dzisiaj.
Na mnie już też nie robi wrażenia ani Pański tupet ani arogancja. Ma Pan w tej dziedzinie zarezerwowaną klateczkę na Legionie i już nikt Panu tego miejsca nie odbierze. Uważam jedynie, że na poważnym forum dyskusyjnym takich publicznie wygłaszanych opinii nie można pozostawić bez komentarza.
No więc Pan nie pozostawia.
Zatem na zdrowie i tak trzymać.
Państwa komentarze to już nie polemika,ale złośliwości. Szkoda…
Czy ta wypowiedź Picassa świadczy o jego zaangażowaniu ideowym po którejś ze stron i nie chodzi czy po stronie zbombardowanego miasta czy po stronie bombardujących, lecz po stronie walczących ze sobą stron: prawej i lewej?
Zwracam uwagę na fragment grafiki z Wikipedii, która pochodzi z notki o Guernice. Taka rozbieżność liczb?
Poza tym strona konfliktu: “Hiszpania”. Która Hiszpania? Ta komunistyczna, która dokonywała zbrodni ludobójstwa na Hiszpanach. Nie każdy rozróżnia flagi. Była przecież Hiszpania, która walczyła z komuną i to ona wygrała. W takich sytuacji można różnicować: sojusznicy generała Franko vs komuniści
A propos dzieła Picassa “Guernica”. Zawsze traktowałem je w kategoriach plakatu, nie obrazu. Picasso często mnie rozczarowywał, przy jednoczesnym zachwycie, który towarzyszył mi podczas kontemplacji dzieł wielu innych malarzy i grafików.
__________________________________
Wracając do wojny w Hiszpanii. Znamiennym jest, że lewica od zawsze ukrywa swoje zbrodnie, zwłaszcza te popełnione w Wandei i w Hiszpanii. Jeżeli chodzi o walczące strony to bliższym prawdy jest ten podział:
Rzeczony cytat pochodzi z wywiadu, jakiego Picasso udzielił Simone Terry w marcu 1945, tuż przed zakończeniem 2 wojny światowej. “Nie, malarstwo nie służy do ozdabiania mieszkań. Jest narzędziem ofensywnej i defensywnej wojny przeciwko wrogowi” (Non, la peinture n’est pas faite pour décorer les appartements .C’est un instrument de guerre offensive et défensive contre l’ennemi » ( Simone Terry «Lettres françaises, Paris 24 mars 1945 p.5).
Jest to już inny światopoglądowo Picasso, który lata okupacji spędził w Paryżu i nie uciekł do USA, jak wielu innych francuskich artystów. Jednak zapłacił za to związaniem się pod koniec wojny z francuskim ruchem komunistycznym – co było skutkiem, niestety, postawy proniemieckiej a przynajmniej neutralnej wobec okupanta znacznej części inteligencji francuskiej, w tym artystów, pisarzy itp. (Jean Cocteau, Coco Chanel, Maurice Chevalier, Edith Piaf i wielu innych). Stopień kolaboracji francuskich elit z hitlerowcami nie ma sobie równych na świecie w tamtym czasie i jakim cudem po tych latach masowej kolaboracji zrobiono z Francji sojusznika sił alianckich i zwycięzcę w wojnie (a z Polski – wiernej aliantom do końca – nie) to już tylko loże masońskie wiedzą.
Zaś ruch komunistyczny w Paryżu gwarantował “antyniemieckość”, bo sami byli przez szwabów tropieni, więc wielu Francuzów raczej do niego przystawało, nie patrząc, że ci z kolei są zdalnie manipulowani przez Moskwę (słynna francuska “Czerwona Orkiestra”) – byle nie do prawicowo-nacjonalistycznych organizacji.
Stąd po wojnie nastąpiło uwikłanie ich w różne ruchy “pokojowe”, a nawet wstępowanie do partii komunistycznej. Picassowi w tym dopomogło porzucenie Kościoła katolickiego i przyjęcie światopoglądu ateistycznego.
Dyskusja o “Guernice” dotyczy tu okresu wcześniejszego (1937) kiedy świat i w tym Picasso, nie doświadczali jeszcze rozdarć światopoglądowych i wyborów z późniejszego okresu i mogli pozwolić sobie na “apolityczność” (taka była wtedy postawa Picassa, co wyłuszczyłem w poprzednim wpisie). Przytaczanie więc znacznie późniejszej wypowiedzi artysty, gdy zaangażował się politycznie po lewej stronie, nie jest do rzeczy.
To inny watek. W mojej notce jest podany motyw namalowania obrazu “Guernica”, czyli zlecenie polityczne o określonym wydźwięku i o określonym celu. Użyłem wobec tego produktu określenia “bohomaz”, na co rozwinął Pan całą gamę epitetów pod moim adresem. Następnie jako argument podał,iż malarz ten wziął ślub z powinowata księcia Jusupowa, i to w cerkwi, więc niemożliwe, ze był ideowym komunistą.
Drogi Panie, tylko co to wszystko ma do rzeczy.
Obraz “Guernica” to plakat okresu walki politycznej i w takim celu został zrealizowany. A to czy on jest warsztatowo poprawny, niedobry, czy wybitny ma znaczenie drugorzędne.
O to idzie spór. Ale skoro twierdzi Pan, że Picasso mógł zmieniać swoje poglądy i wyznania religijne zależnie od aktualnych okoliczności i osobistych uwarunkowań, to zupełnie nie wiem co Pan chce udowodnić. I komu.
Denerwuje się Pan i pewnie są powody. Wytknąłem bowiem Panu – wskutek nazwania “bohomazem” jednego z najbardziej poruszających artystycznie i najbardziej złożonych w przekazie symbolicznym czy wręcz mistycznym dzieła sztuki 20 wieku – że nie rozumie języka sztuki. Odbiera ją Pan w warstwie powierzchownego przekazu. To się zdarza, nie ma czego się wstydzić. Są ludzie głusi na poezję, są inni ślepi na malarstwo. Dla jednych “Romeo i Julia” Szekspira będzie arcydziełem poezji, dla innych przegadaną awanturą rodzinną. I tyle. Raczej na tym zakończę tę nużącą i już trochę bezsensowną wymianę uwag.
1.
Cytowałem z artykułu Pablo Picasso „Guernica”, a miał być on (cytat) potwierdzeniem motywacji światopoglądowej usytuowanej po stronie lewicowej, która notabene zamówiła u niego dzieło na swoją wystawę.
Tych jego wypowiedzi jest wiele m.in. ta:
cytat pochodzi z /P. Picasso, list z 1945 roku [za:] J. Sabartés, Picasso, Harry N. Abrams, Nowy Jork 1955, s. 505./
2.Cytat z PŁ:
Nie doświadczali jeszcze rozdarć światopoglądowych i wyborów ? Myślę, że świat odczuwa to rozdarcie od tysięcy lat. Rozdarcie jest wciąż te same, a maski światopoglądowe są nieraz warstwą maskującą pod którą kryje się główna istota sporu- nieuświadamiana lub zafałszowywana. Dziś jest trochę inaczej, bo coraz więcej rzeczy jest pokazywanych i mówionych wprost.
Bez wątpienia cytaty pochodzą z 1945 roku, ALE…
śledząc jego życiorys wydaje się, że lewakiem był już w okresie wojny w Hiszpanii i dalej postępował w tym kierunku aż do członkostwa w partii komunistycznej i osobistej sympatii do stalinowców. Poniżej jego wypowiedź o własnej drodze życiowej:
Wstąpienie do Partii Komunistycznej stanowi logiczną konsekwencję całego mojego życia, mojej pracy i nadaje sens mojej twórczości […] Czułem, że muszę walczyć nie tylko swoim malarstwem, ale też całym sobą //Picasso a apporte son adhesion au parti de la Renaissance francaise, „L’Humanite”, 5 października 1944 r, str. 1./
oraz
udział w komunistycznych spędach: udział w Międzynarodowym Kongresie Intelektualistów w Obronie Pokoju zorganizowanym we Wrocławiu razem z Julianem Huxley’em oraz spotkanie z mordercą Polaków agentem NKWD, Bierutem + przyjęcie komunistycznego odznaczenia.
3. Moje subiektywne spojrzenie. Nie lubię twórczości Picassa, a nie lubiłem jej zanim poznałem jego wątki biograficzne: konszachty z komuną i notoryczne cudzołóstwo – zdradę żony z wieloma…
Przy okazji: “Panny z Awinionu” rzecz szkaradna, być może prostytutki z Barcelony, które ponoć go zainspirowały były równie szkaradne. Mam w odpowiednim poważaniu recenzje jego twórczości, które są tak samo bałwochwalcze jak recenzje współczesnej antysztuki.
Reasumując: wydaje mi się, co potwierdził sam Picasso, cytuję raz jeszcze:
Wstąpienie do Partii Komunistycznej stanowi logiczną konsekwencję całego mojego życia, mojej pracy i nadaje sens mojej twórczości […] Czułem, że muszę walczyć nie tylko swoim malarstwem, ale też całym sobą
Pytaniem pomocniczym jest: kogo popierał Picasso podczas wojny domowej w Hiszpanii?
Pańskie poczucie wyższości proszę sobie w spokoju kontemplować. Ani trochę mnie to nie denerwuje. Za długo jestem na netowych forach, aby byle gadka-szmatka mnie irytowała.
Może Pan sobie wielbić ten obraz Picassa i powoływać się na sto bałwochwalczych recenzji popierających takie właśnie opinie. Ale to nic więcej niż opinie. Jedne są opłacone lub interesowne, a ogromna większość jest tylko papugowaniem poprzednio wymienionych. Np. po to, aby we własnych oczach uchodzić za kogoś, kto lepiej “rozumie” malarstwo, muzykę, poezję, etc. etc. Nic mi do tego, czyli może sobie je Pan rozumieć najlepiej na całym świecie. Ja i tak nie zmienię zdania, że bohomaz Picassa to wykreowana sztucznie wielkość, ergo pogański bożek.
Oczywiście, można mu oddawać pokłony i składać czołobitne hołdy. To nie jest moja sprawa.
Tylko przestrzegam, niech mnie Pan więcej nie próbuje pouczać i strofować pod moimi tekstami, bo mogę okazać się znacznie bardziej nieprzyjemny. A jeśli wskutek tego wyrzucony zostanę z tego portalu to i tak wkrótce o tym epizodzie zapomnę. Natomiast mam przekonanie, że od dłuższego czasu usilnie Pan do tego zmierza.
Ale to nie mój cyrk, itd.
Dżentelmeni nie dyskutują o faktach. Jedni lubią to, drudzy co innego.
Oczywiście, Picassa można uwielbiać, można też go nie znosić. Jednak nikogo nie pozostawił obojętnym, i o to między innymi chodzi w sztuce (ona również ma “budzić” nasze receptory, które najchętniej śpią, a przynajmniej półdrzemią). Zaś jego sztuka przeorała realistyczne widzenie świata i wprowadziła je (widzenie) w geometrię, algebrę, co by tam jeszcze. Jest to czasem bardziej zapis procesu widzenia i pracy analizatora wzrokowego niż widzenie samo w sobie. W tym sensie jest to odkrywcze, jakby wejście pod pokrywkę rzeczy i przyglądanie się, co i jak tam pływa.
Nam w Polsce (a na pewno w moim pokoleniu, mającym jeszcze świeże wspomnienie gołąbka pokoju i Kongresu we Wrocławiu) – Picassa doszczętnie obrzydziła komuna. Rzeczywiście, był dla nich półbogiem. Sam na to zapracował m.in. swymi głupimi wypowiedziami dla komunistycznej prasy (L’Humanite!) jak te, które zacytowałeś. Ale niezależnie od tego pozostanie dla mnie jednym z pierwszych nazwisk w historii malarstwa. Podobnie jak (w mniejszej skali, ale też znakomitej) np. sowiecki komunista Malewicz (niestety, Polak z pochodzenia) czy inny komuch Lissitzky.
Przypomina mi się sprzed paru lat awantura nie mniej rozogniona i na podobnym poziomie kompetencji o propagowanie u nas dzieł Tamary Łempickiej. Chyba należy wyciągnąć z tego wnioski – że Legion NIE jest oczekiwanym przez blogerów miejscem do dyskusji o sztuce, zwłaszcza nowoczesnej.
bo mogę okazać się znacznie bardziej nieprzyjemny
Ocho, na Legion donosy już były, to i owszem. Lecz publicznych pogróżek jeszcze nie mieliśmy. Czekamy z wielkim zaciekawieniem.
PS. Uprzedzam, że jak każdy normalny człowiek, nie zamierzam milczeć, gdy natykam się na wypowiedzi prowokacyjne, niekompetentne, łamiące dobre obyczaje lub po prostu głupie. Taka jest specyfika portali blogerskich, z czym jak widać Pan nie potrafi się pogodzić.
Proszę mi wskazać z jakiej to racji jest Pan władny oceniać co jest:
– prowokacyjne
– niekompetentne
– łamiące obyczaje
– głupie
Po raz kolejny nie potrafi się Pan powstrzymać od insynuacji pod moim adresem, sugerując mi groźbę donosu na ten portal
A jedna moja chęć to zje.ać Pana jak burą sukę.
Najwyraźniej nie może się Pan na to doczekać i ustawicznie mnie prowokuje.
Nie wykluczam, że dopnie Pan swego.
jedna moja chęć to zje.ać Pana jak burą sukę
To Pan dopiął swego. Odchodzę z tego portalu, gdyż tolerowanie przez Zarząd chamstwa spod budki z piwem i rozbijactwa Legionu uważam za niedopuszczalne, a towarzystwo takich awanturników za uwłaczające. Może Pan teraz sobie wykrzykiwać co się podoba.
Legion nie zostanie rozbity, a ile i w jakiej formie będzie trwać zależy od Patrona lub od kogoś stojącego jeszcze wyżej w hierarchii.
stan orda pyta się “z jakiej to racji” ano z takiej, że czołówka nasza teoretycznie ma takie możliwości- intelektualne i inne, ale oczywiście nie ma ludzi nieomylnych i każdy człowiek podlega słabościom
stan orda nie zapowiadał donosu na nasz portal i to było rzeczoną pomyłką
Natomiast wiadomy zwrot był przekroczeniem granicy. Tego typu chęci i niechęci zatrzymujemy dla siebie.
Do odsłuchania
A nie ma Pan wrażenia, że właśnie o to chodzi ?
Trzeba mieć grubą skórę i nie przejmować się.
Nie unosić gniewem etc.
W przeciwnym razie osoba, która dopiero co tutaj zawitała zaczyna się skutecznie szarogęsić i wyznaczać “standardy”.
To wychodzi niedrogo.
Kilka tekstów, trochę sprzeczek, uwagi ex cathedra, poirytowany (co podzielam) przeciwnik i…następny portal przejęty. (czytaj…skutecznie zneutralizowany).
Pozdrawiam serdecznie i nawołuję do reagowania ze śmiechem i niepoddawania szańców.
Na to rozbijacze (szczególnie ci delegowani do zadań specjalnych) są zupełnie nieodporni.
A w ogóle to przeżegnać się , poprosić o wybaczenie grzechów, także o celne oko i pewną rękę.
Innej rady nie ma.
A ja byłem przekonany, że jest Pan u siebie. Coś mi umknęło?
Resztę wyjaśnia p. Zapinio.
PŁ nie znika z portalu. Taki jest aktualny stan rzeczy. Tyle mogę dopisać, bez szczegółów.
Tak, gdy tylko zawitałem, pokutujący łotr zaczął mnie flekować od samego początku. Używał stale pejoratywnych określeń, które miały na celu moją stygmatyzację. To są zaszłości z s24. Ja tak dobrej pamięci nie mam, bo to było lata temu i z niejednym tam koty darłem. Proponowałem, aby przestał komentować pod moimi notkami, ale widocznie ma z tego frajdę, skorom po raz kolejny użył insynuacji pod moim adresem.
Otóż napisał co mam zamiar uczynić (napisać donos na Legion), więc odpisałem, że mam chęć uczynić co innego. Reakcja była zaś taka, jakbym już to uczynił.
Ktoś tu przesadza, ale uważam, że to niekoniecznie jestem ja.
Zatem nie wiem, po co wcinasz się miedzy wódkę a zakąskę.
Napisz kilka tekstów to pogadamy pod nimi.
Bo lubię.
Jeszcze jakieś pytania ?
:-)))))).
miałbym jeszcze kilka, ale mnie stąd wyrzucą, zatem szkoda mojej fatygi
Panowie, wetnę się pomiędzy wódkę, a zakąskę i ja.
“Stan Orda” jak tu w skrócie się tytułuje przebywał długo u niejakiego Maciejewskiego. I tam głoszono tezę – jako aksjomat – że wszelka twórczość artystyczna ma genezę i cel wyłącznie propagandowy, a tzw. “walory artystyczne”, to nic innego jak skutek oddziaływania propagandy. Ta podściółka wydała niemałe owoce. Czy teza ta jest słuszna, czy nie, nie mnie oceniać, choć i tu aspekt propagandowy twórczości artystycznej, jest dostrzegany. Więc w generaliach jest zgoda, a ocena “skutków ubocznych” winna pozostać w obszarze zakreślonym paremią de gustibus non est disputandum”.
Tak ci się jakoś skojarzyło.
Dziwne, bo jestem nieomal pewien, że moich tekstów tam nie czytałeś.
Bo gdybyś czytał, to by Ci się tak jakoś nie skojarzyło.
Nie za wielu aby na tym portalu domorosłych ergo samozwańczych psychologów?
A czytałem. I zdaje się, że nawet na ich temat (w generaliach) się wypowiedziałem. Co więcej, przeczytałem niegdyś twój tekst (unkalhai – zdaje się, ze takim nickiem się posługiwałeś) na temat muzyki rozrywkowej i inżynierii kakofonii Beatlesów i w ogóle całej kampanii propagandowo-finansowej z tym związanej i uważam, że jest to jeden z lepszych tekstów dostępnych, w ogóle w przestrzeni internetowej.
unukalhai, do usług.
Napisałem kilkaset tekstów, najwięcej na SN.
Ale teksty w internecie zyja krótko i szybko zostaja przykryte tzw. bieżaczka.
Zaczynałem na POLIS Miasto Pana Cogito (2009), a przedtem przez parę lat tylko komentowałem, mniej wiecej od 2 półrocza 2003 r.
Drogi AlterCabrio. Niestety. Redakcja nie stanęła po mej stronie (nie dotyczy to Pana) gdy moja wypowiedź na forum została przez p. Ordę zmanipulowana.
Otóż w reakcji na jego groźbę, że “może być nieprzyjemny” napisałem był: “Ocho, na Legion donosy już były, to i owszem. Lecz publicznych pogróżek jeszcze nie mieliśmy. Czekamy z wielkim zaciekawieniem”.
Odnosiło się to do faktów z przeszłości, gdy rzeczywiście, wysłano donos na Legion do jednego z arcybiskupów i była z tego afera. To do tamtego zdarzenia odnosiła się moja wypowiedź (zastosowałem czas przeszły) a w teraźniejszym jedynie zapytanie, co jeszcze zatem może nas czekać?
Trzeba jakiejś poważniejszej niesprawności intelektualnej, żeby z powyższego zdania wysnuć wniosek, iż napisałem, że p.Orda zamierza napisać donos na Legion. Chyba że – jest możliwość druga – zastosowano celową manipulację aby skłócić Legion, czego w obecnych czasach wykluczyć nie można.
I to p. Ordzie się udało, gdyż ku memu zdumieniu szef portalu przyjął przeciw mnie punkt widzenia (punkt manipulacji) p. Ordy. Jakby obaj mieli kłopot z prawidłowym odczytaniem trzech zdań prostych, nie złożonych, które zamieściłem i które zniekształcono, czyniąc z nich ognisko konfliktu a nawet źródło niebywale ordynarnej inwektywy (usłyszałem od p. Ordy – pierwszy i mam nadzieję ostatni taki przypadek w mym życiu – że jestem “burą suką”).
Uznaję więc, że moja działalność – przynajmniej w Zarządzie – dobiegła końca. Nie potrafię nic powiedzieć o dalszej swej obecności na Legionie jako bloger, gdyż mam teraz masę działalności zawodowej i zobowiązań. A ignorowana przez Zarząd obecność bezkarnego chamstwa i manipulacji mnie do tego nie zachęca, jak również, niestety, wróży nienajlepiej.
Pozdrawiam Pana bardzo serdecznie. To jest ostatni mój wpis na ten temat, nie zamierzam już więcej do tej sprawy wracać.
Sprawa jest publiczna, a ponadto zostałem wywołany do tablicy, dlatego odpowiem.
Byłem uczestnikiem dyskusji, ale nie mam w zwyczaju obserwować forum dyskusyjnego 12/12 godz. czyli wszystkich komentarzy, a dodatkowo nie jestem niańką dla dorosłych facetów, dla kogokolwiek, aby ich non stop pouczać i rozdawać klapsy!
Nie widziałem tej wypowiedzi Stan.Ordy w czasie rzeczywistym. Wiadoma wypowiedź jest przekroczeniem granicy i tak post factum to oceniłem.
Poza tą wypowiedzią reszta jest przeinterpretowana
Zwracam uwagę, że na początku wymiany poglądów jeden z komentatorów napisał do Was:
Niestety, nie odniosło to skutku.
Reszta w mailu.
Pokutujący Łotrze piszesz znakomicie. Precyzyjnie, z charakterem, Twoje (Pańskie) wpisy są przepojone i nasączone poczuciem: godności, honoru, odpowiedzialności za wspólnotę, cięte i koherentne. Nie możesz dać się wypchnąć z powodów ambicjonalnych.
Nie wyobrażam sobie Legionu bez PŁ.
Wielki szacunek dla Pana za Pańską pracę i zaangażowanie. Proszę się nie dać sprowokować, jest Pan przecież u siebie. Pozdrawiam.
Niniejszym przepraszam Pokutującego Łotra za napisane przeze mnie uwłaczające mu sformułowania.
Ponadto zobowiązuję się do nie reagowania na Jego komentarze.