Wypowiedz dr Montanari mocno koresponduje z opinia dr Kaufmana
Skoro Autor poświęcił już czas na przestudiowanie wypowiedzi dr Montanari oraz prelekcji dr Kaufmana, ponadto zauważył zbieżności w tym, co głoszą, proszę o poświęcenie kilku dodatkowych minut na napisanie kilku zdań o kluczowych zbieżnościach między poglądami tych lekarzy.
Z obecnej treści wpisu nie wynika, o którą wypowiedź dr. Montanari chodzi, o którą opinię dr. Kaufmana chodzi, co jest w nich zbieżnego i co z tej zbieżności dla nas wynika. Gdyby każdy z dotychczasowych czytelników wpisu poświęcił kilka godzin swojego czasu na wnikliwe słuchanie obu panów, szukając zasygnalizowanych korelacji, żaden z nich może nie dojść do tych wniosków, których napisanie zajmie Autorowi 10 minut. Będzie to zatem sumarycznie duża oszczędność i pożytek dla wszystkich.
Z poniższej wypowiedzi p. Szumowskiego wynika, że jest on świadomy tego, że te testy PCR nie pokazują obecności wirusa, że to całe testowanie to jest pic na wodę i fotomontaż, oszustwo statystyczne. Zapytany dlaczego nie można sobie zrobić testu profilaktycznie, bez posiadania objawów, odpowiada: To wynika z prostego faktu. Jakbyśmy mieli populację 30-milionową przetestowaną, zgubilibyśmy prawdziwe dodatnie wyniki w OGROMNEJ RZESZY FAŁSZYWYCH DODATNICH. Pana Mazurka ta odpowiedź zupełnie nie zainteresowała.
Czy jednak otrzymany wynik jest dla nas „ostatecznym wyrokiem”? Wirusolog prof. Włodzimierz Gut twierdzi, że wyniki testów wykonywanych metodą RT-PCR nie są w 100 proc. pewne.
– Są nadczułe – wyjaśnia. – Jeśli kogoś zżera ciekawość, to nic nie szkodzi na przeszkodzie, by wykonać badania na obecność koronawirusa – dodaje prof. Gut w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
16 kwietnia 2020 godz. 10:22 - w odpowiedzi do: Ywzan Zeb 09:24
– Są nadczułe – wyjaśnia prof. Włodzimierz Gut.
Czyż trzeba to komentować.
Pozwól na słowo komentarza. Każde narzędzie pomiarowe charakteryzuje jakiś błąd pomiaru. Na przykład prędkościomierze w samochodach pokazują prędkość z pewnym przybliżeniem, a ze względów prawnych, producenci samochodów czynią je również nadczułymi, aby mieć pewność, że prędkościomierz nie pokaże nigdy mniejszej prędkości niż rzeczywista, bo wtedy płaciliby odszkodowania. Gdy mierzymy czas zegarkiem na rękę też nie dbamy o ułamki sekund, często nawet ludzie sobie ustawiają zegarek kilka minut do przodu, bo to im ułatwia zdążenie na czas.
W przypadku tych testów na obecność koronawirusa rzekomo wykrywających wirusa SARS-CoV-2, mała nadczułość nie stanowiłaby problemu, np. gdyby jedna osoba na 100 miała fałszywy dodatni wynik. Skandal polega na tym, że te masowo stosowane testy w ogóle nie wykrywają wirusa SARS-CoV-2, lecz tylko jakieś fragmenty RNA, które mogą świadczyć o obecności zupełnie innych wirusów, a nawet być śladem po chorobach, które z wirusami nie mają nic wspólnego. Zatem skala nadczułości jest ogromna, bo ten przyrząd pomiarowy służy zupełnie do czegoś innego niż szukanie wirusa SARS-CoV-2. Producent testu postąpił uczciwie, bo napisał, że nie można go używać do celów diagnostyki koronawirusa, do czego jest właśnie masowo stosowany.
Bawiliśmy się niedawno bajką o szukaniu zajęcy w lesie. Wracając do tej konwencji, można powiedzieć, że myśliwi szukają zajęcy za pomocą detektora wrażliwego na kształt zbliżony do uszu. Brzęczy, gdy znajdzie zająca, sarnę, lisa, a nawet liście konwalii.
Ja postawiłabym panu prof. Gutowi pytanie, czy jako profesor jest w stanie sam opracować test na wykrywanie TEGO WIRUSA, skoro jest profesorem i najważniejszym specjalistą wirusologii w Polsce?
Czy jest w stanie sam określić, czyli sprawdzić, skuteczność testów, które zostały zakupione?
Jeśli nie potrafi, to trzeba natychmiast tego człowieka wyrzucić z posady i zastąpić kimś, kto te podstawowe rzeczy potrafi.
Dalsze słuchanie jego wystąpień stanowi poważne zagrożenie dla życia i zdrowia polaków
Dr Kaufman nie poruszył jednej sprawy, a mianowicie test na koronawirusa opracowany w klinice Charity w Berlinie nie został poddany walidacji, a został dopuszczony do stosowania. Walidacja poza wszystkimi parametrami charakterystycznymi stosowanej metody (granica wykrywalnści, oznaczalności, precyzji, powtarzalności i odtwarzalności (tu musiałoby wziąć w testowaniu wiele laboratoriów z wielu krajów) i chyba w tym przypadku najważniejsze to określenie specyficzności stosowanego testu, jak i odporności testu na obecność w próbce innych substancji przeszkadzających w oznaczeniu. Gdyby to zrobiono to wiadomo byłoby, czy oznaczamy jako koronawirusa eksosomy,czyli składniki naturalne naszego organizmy występujące w stanach chorobowych itp.
Ciekawe jest, że stwierdza się, że osoby zmarłe na koronawirusa miały z reguły choroby przewlekłe, a więc miały eksosomy wysłane do “boju”. Można postawić roboczą hipotezę, że te młode zdrowe osoby zmarłe na koronawirusa faktycznie zmarły z tego powodu.
Jedno co mi nie podobało się w prelekcji dr. Kaufmana to w podsumowaniu przytoczył promieniowanie G5 jako odpowiedzialne za powstawanie eksosomów, a w pierwszej części podał, że nie znalazł na ten temat prac, więc w podsumowaniu ten punkt powinien wypaść.
27 kwietnia 2020 godz. 19:24 - w odpowiedzi do: tadman 00:11
Nie rozumiem rozumowania że młode zdrowe osoby zmarły, czyli chyba nie były jednak zdrowe, to dlaczego zmarły, tak o nie wiem serce stanęło czy co się stało? Na co zmarły na koronawirusa czyli co się dokładnie stało? Co im wysiadło?
26 czerwca 2021 godz. 15:59 - w odpowiedzi do: Alina 12:28
Może tak po kolei? I niech ten Gut pokaże najpierw dowód na izolację (istnienie innymi słowy) tego wirusa, zanim będziemy wchodzić w zawiłości testów diagnostycznych (bezużytecznych). Nawet jeśli taki PCR byłby diabelsko precyzyjny, nie jest w stanie wykryć czegoś czego nie wyizolowano od reszty, bo nie ma tego “kodu genetycznego” do czego porównać (do istniejącego wirusa). To się nazywa “złoty standard” i w całej aferze koronowej panowie z k…. dupy naukowcy nawet o tym nie jękną.
Nazwisko brzmi starotestamentowo, więc podchodziłbym tym z rezerwą
A ja bym podchodził z rozumem. (Kaufmann to niemieckie nazwisko, nawiasem)
Skoro Autor poświęcił już czas na przestudiowanie wypowiedzi dr Montanari oraz prelekcji dr Kaufmana, ponadto zauważył zbieżności w tym, co głoszą, proszę o poświęcenie kilku dodatkowych minut na napisanie kilku zdań o kluczowych zbieżnościach między poglądami tych lekarzy.
Z obecnej treści wpisu nie wynika, o którą wypowiedź dr. Montanari chodzi, o którą opinię dr. Kaufmana chodzi, co jest w nich zbieżnego i co z tej zbieżności dla nas wynika. Gdyby każdy z dotychczasowych czytelników wpisu poświęcił kilka godzin swojego czasu na wnikliwe słuchanie obu panów, szukając zasygnalizowanych korelacji, żaden z nich może nie dojść do tych wniosków, których napisanie zajmie Autorowi 10 minut. Będzie to zatem sumarycznie duża oszczędność i pożytek dla wszystkich.
Z poniższej wypowiedzi p. Szumowskiego wynika, że jest on świadomy tego, że te testy PCR nie pokazują obecności wirusa, że to całe testowanie to jest pic na wodę i fotomontaż, oszustwo statystyczne. Zapytany dlaczego nie można sobie zrobić testu profilaktycznie, bez posiadania objawów, odpowiada: To wynika z prostego faktu. Jakbyśmy mieli populację 30-milionową przetestowaną, zgubilibyśmy prawdziwe dodatnie wyniki w OGROMNEJ RZESZY FAŁSZYWYCH DODATNICH. Pana Mazurka ta odpowiedź zupełnie nie zainteresowała.
Od dziś wirusy nie żyją?! Wg red. Rachonia – tak!
http://zaprasza.net/a.php?article_id=35393
Znalezione na nczas.com. nczas.com powołuje się na Rzeczpospolitą.
https://nczas.com/2020/04/16/testy-na-koronawirusa-po-500-zlotych-lekarze-ostrzegaja-sa-nadczule/
– Są nadczułe – wyjaśnia prof. Włodzimierz Gut.
Czyż trzeba to komentować.
Pozwól na słowo komentarza. Każde narzędzie pomiarowe charakteryzuje jakiś błąd pomiaru. Na przykład prędkościomierze w samochodach pokazują prędkość z pewnym przybliżeniem, a ze względów prawnych, producenci samochodów czynią je również nadczułymi, aby mieć pewność, że prędkościomierz nie pokaże nigdy mniejszej prędkości niż rzeczywista, bo wtedy płaciliby odszkodowania. Gdy mierzymy czas zegarkiem na rękę też nie dbamy o ułamki sekund, często nawet ludzie sobie ustawiają zegarek kilka minut do przodu, bo to im ułatwia zdążenie na czas.
W przypadku tych testów na obecność koronawirusa rzekomo wykrywających wirusa SARS-CoV-2, mała nadczułość nie stanowiłaby problemu, np. gdyby jedna osoba na 100 miała fałszywy dodatni wynik. Skandal polega na tym, że te masowo stosowane testy w ogóle nie wykrywają wirusa SARS-CoV-2, lecz tylko jakieś fragmenty RNA, które mogą świadczyć o obecności zupełnie innych wirusów, a nawet być śladem po chorobach, które z wirusami nie mają nic wspólnego. Zatem skala nadczułości jest ogromna, bo ten przyrząd pomiarowy służy zupełnie do czegoś innego niż szukanie wirusa SARS-CoV-2. Producent testu postąpił uczciwie, bo napisał, że nie można go używać do celów diagnostyki koronawirusa, do czego jest właśnie masowo stosowany.
Bawiliśmy się niedawno bajką o szukaniu zajęcy w lesie. Wracając do tej konwencji, można powiedzieć, że myśliwi szukają zajęcy za pomocą detektora wrażliwego na kształt zbliżony do uszu. Brzęczy, gdy znajdzie zająca, sarnę, lisa, a nawet liście konwalii.
Ja postawiłabym panu prof. Gutowi pytanie, czy jako profesor jest w stanie sam opracować test na wykrywanie TEGO WIRUSA, skoro jest profesorem i najważniejszym specjalistą wirusologii w Polsce?
Czy jest w stanie sam określić, czyli sprawdzić, skuteczność testów, które zostały zakupione?
Jeśli nie potrafi, to trzeba natychmiast tego człowieka wyrzucić z posady i zastąpić kimś, kto te podstawowe rzeczy potrafi.
Dalsze słuchanie jego wystąpień stanowi poważne zagrożenie dla życia i zdrowia polaków
Dr Kaufman nie poruszył jednej sprawy, a mianowicie test na koronawirusa opracowany w klinice Charity w Berlinie nie został poddany walidacji, a został dopuszczony do stosowania. Walidacja poza wszystkimi parametrami charakterystycznymi stosowanej metody (granica wykrywalnści, oznaczalności, precyzji, powtarzalności i odtwarzalności (tu musiałoby wziąć w testowaniu wiele laboratoriów z wielu krajów) i chyba w tym przypadku najważniejsze to określenie specyficzności stosowanego testu, jak i odporności testu na obecność w próbce innych substancji przeszkadzających w oznaczeniu. Gdyby to zrobiono to wiadomo byłoby, czy oznaczamy jako koronawirusa eksosomy,czyli składniki naturalne naszego organizmy występujące w stanach chorobowych itp.
Ciekawe jest, że stwierdza się, że osoby zmarłe na koronawirusa miały z reguły choroby przewlekłe, a więc miały eksosomy wysłane do “boju”. Można postawić roboczą hipotezę, że te młode zdrowe osoby zmarłe na koronawirusa faktycznie zmarły z tego powodu.
Jedno co mi nie podobało się w prelekcji dr. Kaufmana to w podsumowaniu przytoczył promieniowanie G5 jako odpowiedzialne za powstawanie eksosomów, a w pierwszej części podał, że nie znalazł na ten temat prac, więc w podsumowaniu ten punkt powinien wypaść.
Nie rozumiem rozumowania że młode zdrowe osoby zmarły, czyli chyba nie były jednak zdrowe, to dlaczego zmarły, tak o nie wiem serce stanęło czy co się stało? Na co zmarły na koronawirusa czyli co się dokładnie stało? Co im wysiadło?
Może tak po kolei? I niech ten Gut pokaże najpierw dowód na izolację (istnienie innymi słowy) tego wirusa, zanim będziemy wchodzić w zawiłości testów diagnostycznych (bezużytecznych). Nawet jeśli taki PCR byłby diabelsko precyzyjny, nie jest w stanie wykryć czegoś czego nie wyizolowano od reszty, bo nie ma tego “kodu genetycznego” do czego porównać (do istniejącego wirusa). To się nazywa “złoty standard” i w całej aferze koronowej panowie z k…. dupy naukowcy nawet o tym nie jękną.