Wczoraj [17.06.2019] Coryllus, czyli Gabriel Maciejewski napisał notkę “Komunikacja czyli wojna” {TUTAJ}. Jest to chyba najbardziej zdumiewający tekst, jaki kiedykolwiek czytałam. Autor zaczyna go dość niewinnie od następującego stwierdzenia:
“Nie każda komunikacja jest wojną, ale każda wojna jest komunikacją. Tak myślę. Każdy akt agresji jest komunikatem, który próbuje na trwałe zmienić w umysłach milionowych rzesz sposób myślenia o świecie i o sobie samych. Dlatego wojna nigdy nie zaczyna się nagle, zawsze jest przygotowywana, często przez lata, poprzez komunikaty propagandowe.”.
To nie zawsze jest prawdą, np. wojna Hitlera ze Stalinem zaczęła się nagle w 1941 r. a przedtem obie strony przez dwa lata udawały przyjaźń. Coryllus pisze dalej:
“Czy każda zmasowana propaganda zapowiada wojnę? Myślę, że każda. A skoro tak, omówmy kilka istotnych przypadków. II wojna światowa, byłaby wybrykiem lokalnym, gdyby Brytyjczycy zgodzili się już w roku 1939 na utworzenie państwa Izrael w Palestynie. Jej efektem byłaby migracja żydów z Polski i stworzenie podporządkowanej Niemcom Europy Wschodniej. (…) To co się wydarzyło później było prostą konsekwencją propagandy, z której nie można było się wycofać. Można więc stwierdzić, że wykonawca wojny musi realizować instrukcje propagandowe. Musi – podkreślam – albowiem inaczej kto inny zostanie wyznaczony do roli agresora. (…) Na czym polega różnica widzimy wszyscy – Stalin był traktowany serio, a Piłsudski nie. Dlaczego? Ponieważ Stalin dysponował propagandowymi instrukcjami obejmującymi glob. Piłsudski zaś tylko takimi lokalnymi i to jeszcze w zakresach, które sam sobie ograniczył. Stalin ukradł globalną propagandę lewicową i uczynił siebie jej jedynym depozytariuszem. To zaś oznacza, że uczynił siebie depozytariuszem wojny, demiurgiem decydującym o tym czy miliony będą żyć, czy nie. Myślę, że taka zasada obowiązuje również dziś – każdy kto zawłaszcza globalną propagandę ma władzę prawdziwą i może wywoływać wojny.”.
No cóż, kwestia żydowska nie była najważniejszą przyczyną wybuchu drugiej wojny światowej, a utworzenie Izraela w 1939 roku niczego by nie zmieniło. Było już wtedy za późno. Coryllus wierzy w potęgę nienazwanych sił, które wyznaczają agresorów i dają instrukcje propagandowe. Po tych uwagach o charakterze historycznym Coryllus przechodzi do dnia dzisiejszego stwierdzając:
“Przejdźmy do innego rodzaju wojny, również poprzedzonej agresywną propagandą. Smoleńsk 2010 był aktem agresji, w wyniku której chciano zmienić trwale sytuację w Polsce. To się nie udało, ponieważ Jarosław Kaczyński nie wsiadł do samolotu. Zdarzenie to zostało poprzedzone agresywną propagandą, która emitowana była w eter bardzo tanimi środkami. Po prostu politycy wrodzy Kaczyńskim opowiadali o nich różne świństwa. Ponieważ propaganda poprzedza wojnę, a wojna jest aktem agresji przeciwko narodowi, należałoby tych polityków postawić przed sądem wojennym.”.
Teraz można już zacząć formułować proroctwa:
“Jeśli na świecie funkcjonuje jakiś globalny program propagandowy, w który ładowane są miliardy, to można się pod ten program jedynie podłączyć, albo go ukraść, jak to zrobił Stalin w latach międzywojennych. Wszyscy widzimy dziś, że taki program istnieje i na obecnym etapie opiewa on na całkowitą i nieodwracalną likwidację idei mocarstwa Euroazjatyckiego. Polska zaś ma być w tym planie ostrzem, który odetnie niemiecką głowę od rosyjsko-chińskiego tułowia. Propaganda jest ustawiona tak, żeby to Rosjanom dać większe szanse i jakoś ich uspokoić. Niemców zaś postawić do pionu, a gdyby chcieli szurać, wywołać im rewolucje islamską. No i oczywiście uniemożliwić dogadanie się z Francją. Owo „niedogadanie” już jest realizowane, co wszyscy widzimy. Każda propaganda jest przygotowaniem do wojny. Ta współczesna, jeśli porównać ją z innymi, poprzedzającymi inne wojny, jest dość dyskretna i mało agresywna. Bo też i dyskretna oraz mało agresywna ma być przyszła wojna. Jej celem jest, w moim mniemaniu, podział Rosji, za zgodą samych rosyjskich oligarchów i rosyjskich polityków, którzy – każdy na swoim terenie – dostaną kawałek władzy dyktatorskiej. Zamiast jednej elity siłowników opartej o starą strukturę stalinowskiego aparatu bezpieczeństwa, klaster elit trwale ze sobą skłóconych, zarządzających w imieniu Wall Street wydobyciem i produkcją na terenie byłej Federacji Rosyjskiej. To są moje projekcje i nie trzeba ich traktować serio. Sądzę jednak, że w tym kierunku to zmierza. Jeśli więc mamy tak zarysowany schemat, nie możemy nie uczestniczyć w jego realizacji, bo do roli tej zostanie wyznaczony ktoś inny, my zaś, jako państwo i jako naród zostaniemy zdegradowani.”.
Potem Coryllus nas pociesza:
“Nie jest tak, że nie mamy wpływu na okoliczności. Mamy, ale najpierw musimy te okoliczności zrozumieć. I musimy to zrobić sami, bo nikt nam w tym nie pomoże. Nikt nam niczego nie podpowie. Dopóki nie istnieje w propagandzie globalnej idea wspólnej granicy niemiecko-rosyjskiej, a ona nie istnieje, widzimy to, jesteśmy bezpieczni.”.
Kończy zaś stwierdzając:
“I teraz ważna rzecz, jeśli PiS, korzystając z własnej aparatury propagandowej nie odwinie się, przepraszam za wyrażenie, i nie postawi swoich wrogów w kącie, sam będzie sobie winien. Jest bowiem w sytuacji przymusowej. Jeśli nie będą realizowane założenia propagandowe, jeśli nie będzie realizowana komunikacja, której celem jest zmiana postrzegania świata i siebie samych przez masy, dysponenci narzędzi propagandy, czyli mediów, zostaną od nich odsunięci i powierzy się to zadanie komuś innemu. Tak jest zawsze i tak będzie i tym razem. Powrót PO do władzy nie jest możliwy, albowiem karta, którą grał Tusk jest już nieważna. I dziwne jest to, że człowiek ten nie rozumie tego prostego w swojej wymowie faktu. Dziwne jest, że nie usiłuje zachować się politycznie, czyli nie chce ocalić siebie. Być może wie po prostu, że politycy PiS nic mu nie zrobią, ale jeśli tak jest, to znaczy, że oni szykują bat na własny tyłek.”.
“Notka Coryllusa jest bardzo efektowna, ale pomija rzecz najważniejszą – kto wyznacza kierunki owej globalnej propagandy? Poza tym przyczyny wybuchu wojen bywają różne. Nie należy zapominać o interesach, zwłaszcza finansowych. JKM twierdził uparcie, że gdyby wojna nie wybuchła w 1939 roku to Niemcy by zbankrutowały. Rosja jest często postrzegana jako bufor chroniący Europę przed Chinami. Jak dotąd USA nie dążyły do jej rozpadu. Omawiany tekst ma jednak jedną cenną zaletę – daje do myślenia. Nie zgadzam się z większością jego tez, ale przeczytałam go z przyjemnością.
https://phdn.org/archives/holocaust-history.org/questions/jew-war.shtml
Jeśli zaś chodzi o dwuletnią udawaną przyjaźń miedzy Hitlerem a Stalinem, to wystarczy zapoznać sie z Mein Kampf, ktore jest jedną krytyką bolszewizmu. Do taktycznego sojuszu Hitlera ze Stalinem zmusiła W.Brytania udzielając gołosłownych gwarancji Polsce, na ktore to gwarancje Polska sie nabrała, obnażając tym sposobem całkowitą nieudolność polskiego wywiadu zarowno w Niemczech jak i Sowietach.
Trzeba jeszcze przypomniec, że rewolucja bolszewicka rozwijała się na “timkenach” o czym pisał Majakowski.
Obecna rzekoma wrogość USA do Rosji jest tez sposobem globalnej polityki na zarządzanie światem (i nami oczywiście też). Najpierw nas kompletnie rozzbrojono a teraz niby sie nas wzmacnia.
Nie lubię Coryllusa, ale w tym artykule ma rację
Oczywiście, że w tle jest doskonałe zgranie wszystkich rzekomo antagonistycznych sił w celu wprowadzenia NWO.
To wszystko jest jedna cholera.
To co ich wszystkich łączy to trzymanie za mordę Elojów.