“Aby do jesiennych wyborów..!”
Ponieważ ostatnio niektórzy publicyści (prawicowi i niezależni, ma się rozumieć(!); jak np. R. Ziemkiewicz, niezmienny wielbiciel „przyjaciela Polski”, Szewacha Weissa) zaczęli – po 20 latach dopiero! – „odkrywać Amerykę”, w sprawie faktycznej – choć jeszcze nie de iure – eksterytorialności obozu Auschwitz (a może nawet – samego miasta Oświęcim?), pozwalam sobie przypomnieć fragment mojego felietonu (z maja 2006 r.), poświęconego postępowaniu toruńskiej prokuratury („szczęśliwie” umorzonemu później), ws. rzekomego znieważenia narodu żydowskiego przez red. Michalkiewicza, w jego felietonie – wygłoszonym dn. 29. marca 2006 r. – na antenie Radia Maryja. [Za czasów pierwszej „dobrej zmiany”…] A oto ów fragment (opis “incydentu”, zapisany zieloną czcionką), który wydał mi się tym bardziej aktualny; z uwagi na to, co działo się w Auschwitz w dniu 14 czerwca, podczas tegorocznej rocznicy pierwszego transportu więźniów do Auschwitz (głównie Polaków), pod czujną i osobistą kontrolą “pacyfikatora” (Polaków) i nadzorcy obozu, dyr. Cywińskiego, który “nie poniżył się” nawet do złożenia zniczy, w hołdzie pomordowanym!
*****
(…) Aby Czytelników dłużej już nie męczyć polemiką, z wynurzeniami zidiociałych hunwejbinów „poprawności politycznej”, przejdźmy obecnie do rzeczywistych treści, zawartych w inkryminowanym felietonie S. Michalkiewicza. Znajdujemy tam zdanie o tworzeniu – ofensywą „GW” – „atmosfery sprzyjającej ustępliwości rządu, wobec żądań przedstawicieli izraelskich władz”, a także roztropną opinię, iż „żądanie spacyfikowania Radia Maryja, stanowiło bezprzykładną ingerencję w polskie sprawy wewnętrzne”. Na tym chciałbym się skupić, gdyż i o to – zapewne – „zahaczy” red. Michalkiewicza, przesłuchujący go prokurator, a na temat „bezprzykładnej ingerencji w polskie sprawy wewnętrzne” oraz „ustępliwości rządu”, mam do przekazania – opinii publicznej – fakty zgoła nietuzinkowe! [Na tę okoliczność zwracam się także do toruńskiej prokuratury, o przesłuchanie mnie w charakterze świadka; a może nawet – podejrzanego..?]
Cofnijmy się więc nieco w przeszłość, do roku 1998. W owym czasie byłem już po kilkuletnich staraniach o zrealizowanie dużego filmu dokumentalnego, poświęconego stosunkom polsko-żydowskim, począwszy od pierwszej wielkiej fali imigracyjnej, za panowania Kazimierza Wielkiego, aż po współczesność. Film zamierzony był w trzech częściach; rzetelny, bo oparty wyłącznie na udokumentowanych faktach i pozbawiony jakichkolwiek komentarzy odautorskich. Jeśli jednak oparty na faktach, to już trudno, ale także… „antysemicki” niechybnie, skoro – jak już wiemy – niektóre fakty także bywają „antysemitami”..! Ponieważ – jako się rzekło – Maczuga jest straszliwa, nie znająca co to „zmiłuj się!”, więc wszyscy potencjalni sponsorzy w Polsce, dawali – prędzej czy później – drapaka, usłyszawszy temat zamierzonego filmu. W końcu trafił mi się ktoś z Ameryki, zdecydowany sfinansować film; przynajmniej w części. Żywiąc naiwne przekonanie, że za rok film może już być prawie gotowy, postanowiłem – nie czekając na zapowiedziane pieniądze – za własne środki nakręcić relację z tzw. Marszu Żywych, w którym uczestniczyli wówczas także premierzy: Buzek i Nethaniahu. Szczególnie (a właściwie wyłącznie) zainteresowany byłem rozmowami z młodymi uczestnikami Marszu: zwłaszcza z Ameryki, gdzie poddawani są notorycznie – od wielu, wielu lat – „edukacji” o „polskich obozach koncentracyjnych”, bo nie jest to zjawisko z ostatniego roku (2005), jak można by sądzić, z ostatnich „odkryć” demo-liberalnych mediów!. [I rzeczywiście: nagrałem wielce pouczające – w tym względzie – opinie młodych Żydów amerykańskich; a także – uzasadnienia obecności pancernej ochrony izraelskiej, uzbrojonej w „giwery” do kostek, „niezbędnej, bo broniącej” ich – w Polsce – przed… „atakami polskich antysemitów”!]
Próby uzyskania informacji o Marszu (i akredytacji przy nim) w środowiskowych instytucjach polskich Żydów (które zdumiewająco… „nie posiadały” żadnych informacji na temat Marszu) nie przyniosły najmniejszego skutku, więc skontaktowałem się z Kancelarią Premiera, gdzie odbyłem kilka rozmów z min. Jerzym Markiem Nowakowskim (późniejszym żurnalistą Tygodnika „Wprost”). Zapewnił mnie o zainteresowaniu rządu powstaniem takiego filmu i obiecał pomoc „logistyczną” przy jego produkcji, w ramach której zaproponował mi towarzyszenie pierwszej wizycie premiera w USA i… sfilmowanie jego wizyty w Muzeum Holocaustu. [Pomoc logistyczną tylko – bez wsparcia finansowego – ale pomyślałem sobie, że lepsza taka pomoc – nawet ukradkiem – niż dotychczasowa, tchórzliwa i wieloletnia bezczynność rządów, wobec rozpowszechnianych w Ameryce oszczerstw, pod adresem Polski i Polaków.] Wiele dni trwała ta „pomoc” logistyczna i aż do wyjazdu z Warszawy… nie uzyskałem żadnej akredytacji na piśmie… Jednak w przeddzień Marszu zadzwoniła do mnie p. Magdziak-Miszewska (minister odpowiedzialna za… kontakty polsko-żydowskie, a później: ambasador w Izraelu), udająca się już do Oświęcimia; z informacją, że „wszystko jest załatwione i mogę przyjeżdżać z ekipą”… Tak też uczyniłem, a na miejscu okazało się, że… nie wszystko zostało “załatwione”!?
Po dwóch godzinach nerwowego oczekiwania (w hotelu) na faks z Centrum Informacyjnego Rządu, otrzymałem w końcu rekomendację z pieczęcią Kancelarii Premiera RP. Po wysłuchaniu żydowskich instrukcji: „gdzie wolno nam przebywać, a gdzie nie”, z ust jednej z amerykańskich organizatorek Marszu, udaliśmy się do obozu Auschwitz-Birkenau, legitymowani – po drodze – przez „niezliczone” posterunki policyjne, rozstawione na ulicach miasta Oświęcim, które w dniach Marszu poddane jest „stanowi wojennemu”, wskutek czego swobodne przemieszczanie się po mieście jest wykluczone! [Skądinąd ciekawe, czy są jeszcze – wśród mieszkańców Oświęcimia – jacyś… „nie-antysemici”?] Na miejscu, przed boczną bramą obozu Birkenau, którą wpuszczano ekipy dziennikarzy i filmowców, zostaliśmy sprawdzeni (także elektronicznie) przez funkcjonariuszy polskiego BOR-u, otrzymując imienne identyfikatory. Gdy wchodziłem już do obozu, drogę zastąpiła mi młoda funkcjonariuszka izraelskiej ochrony (ichniego BOR-u, a może nawet – o zgrozo! – Mosadu!?) i brutalnie zrywając mi identyfikator (akredytację), oświadczyła, że nie wejdę do środka! Pokazałem jej mój „glejt”, a zwłaszcza jego nagłówek: „Kancelaria Premiera RP”. Wyśmiała go, podkreślając aluzyjnie, do czego może posłużyć mi ów… „papier”! Zwróciłem się z interwencją do polskich „borowików”, ale ci oświadczyli mi – z widoczną konfuzją i irytacją, której trudno się dziwić, zważywszy na fakt, że znajdowaliśmy się na terytorium wciąż niby suwerennego(?) państwa polskiego – że nic nie mogą na to poradzić, gdyż „takie otrzymali instrukcje”!!!
Zacząłem wydzwaniać do min. Nowakowskiego w Kancelarii Premiera, min. Magdziak-Miszewskiej (na miejscu), szefa BOR-u (towarzyszącego w samochodzie naszemu Premierowi), etc., etc. Kolejni moi rozmówcy „wyłączali” (dla mnie) swoje komórki, abym ich dłużej nie „molestował”… Zanim jednak „powyłączali” je ostatecznie – usłyszałem od min. Magdziak-Miszewskiej oraz szefa ochrony, znajdującego się w towarzystwie Premiera RP (sic!), identyczną sentencję: „Skoro rekomendacja Rządu RP nie pomogła, to nic już nie da się uczynić!!!” [Gdybym dodzwonił się do samego premiera Buzka, zapewne usłyszałbym to samo..!?] Po 2 godzinach bezskutecznych interwencji, zostałem samiuteńki pod tą – zgoła nie-żydowską – „bramą… płaczu”… [Bo widząc wchodzący już do obozu Marsz Żywych, wysłałem 2 członków ekipy – o dziwo nie zatrzymanych przez izraelską ochronę? – aby sfilmowali fragmenty uroczystości i wrócili do mnie, na zaplanowane rozmowy z uczestnikami Marszu.]
Wysłanie ekipy było jednak poważnym błędem! Bowiem chwilę potem pojawił się jakiś przełożony naszych „borowików”, a usłyszawszy ich relację o incydencie ze mną, wyraźnie stracił swój… profesjonalny spokój. Krótko mówiąc – wściekł się! Polecił mi zabrać swoje rzeczy i udać się do obozu za nim, co też uczyniłem. Drogę zastąpiła nam ponownie owa Żydówka. Mój wybawca rozpiął wówczas marynarkę i – kładąc dłoń na kaburze broni – wykrzyczał jej w twarz „propozycję” – ni mniej ni więcej – pojedynku („strzelania się z nią”)! [Z wiadomych względów nie będę cytował słów, które wówczas padły, z ust „borowika”, a także – jego oponentki.] Ramieniem odgarnął ową „przeszkodę” i… tym sposobem stałem się uczestnikiem uroczystości. Mocno spanikowanym uczestnikiem – dodajmy – wystrzegającym się jakiegokolwiek gwałtowniejszego ruchu, gdyż na miejscu ujrzałem 12 dwumetrowych dżentelmenów (zapewne reprezentantów… 12 pokoleń Izraela..?), wyposażonych w giwery do kostek i oddzielających publiczność od mównicy! Struchlałym wzrokiem próbowałem też wypatrzyć gniazda ciężkich karabinów maszynowych i moździerzy…
Do dziś jednak nie mogę odżałować, że pozbyłem się wówczas ekipy i nie udało się sfilmować tej widowiskowej (bo „westernowej” wręcz), a wielce pouczającej awantury, przy bramie obozu!
Kilka dni później nasza prasa doniosła, że w Izraelu pojawiły się propozycje, aby obszar obozów uczynić terenem… eksterytorialnym (sic!). Jakże to propozycje?! Przecież ja sam – przez 2 godziny – przebywałem już na terenie faktycznie wyjętym… spod jurysdykcji państwa polskiego!!!
*****
Interesującym wydaje się pytanie, dlaczego to ja, wyłącznie, zostałem tam – przed bramą obozu – „namierzony”, skoro w Polsce występuje taka mnogość „antysemitów”?! Aby odpowiedzieć na to pytanie, zmuszony jestem cofnąć się o kolejne 4 lata, do roku 1994. Tym samym też: składam donos na siebie samego, do warszawskiej – z uwagi na miejsce popełnienia przestępstwa – prokuratury, gdyż jako osoba rozmiłowana w praworządności, nie mogę już dłużej znosić prokuratorskiego braku czujności ideologicznej, sprzed 12 lat! W sierpniu 1994 r., ogłosiłem drukiem, że: „No dobra, jestem antysemitą!” Taki był tytuł mojego szkicu „historycznego”, poświęconego – z dumą, a jakże! – „spiskowej wersji historii Polski”, w której to my Polacy, „kołowaliśmy” – na każdym kroku – cwanych ponoć Żydów, a ci ostatni – jeszcze do owego 1994 r. – nie połapali się w naszych „machiawelicznych”, kilkusetletnich działaniach..?! Za przekazaną im wiedzę – wielce ich satysfakcjonującą przecież obecnie (w świetle tzw. roszczeń) – oczekiwałem (w rewanżu) wniosku o przyznanie mi nagrody Nobla… [A jednak – spotkał mnie zawód!]
Artykuł opublikował warszawski tygodnik „Najwyższy Czas!”, którego redaktorem naczelnym podówczas był – uwaga, uwaga! – red. Stanisław Michalkiewicz! No, proszę! Obecnie „idzie w zaparte”, a już 12 lat temu dopuścił się „wspólnictwa i podżegania do zbrodni”…!
Brak czujności ze strony prokuratury i „razwiedki”, przed 12 laty, nie oznacza jednak, że już nikt nie czuwa i każdy może wypisywać, co mu się tam żywnie podoba! Ot, czuwał chociażby jakiś tutejszy salon „poprawności politycznej”, czy inny „mosad”… To by mogło wyjaśniać zdarzenia w Birkenau, a także okoliczność, że od owych 12 lat – będąc reżyserem ze znaczącymi dokonaniami; także zagranicznymi – należę do „klasy” tzw. wykluczonych. Ale za to – by mieć jakieś zajęcie – włóczony jestem latami po sądach, zza pleców których wyziera… dawna „bezpieka”..! [W tym jej latorośl – osławiony Igor Tuleya, który dostał „zlecenie na… wyrok” dla mnie!]
Ażeby wzmóc dodatkowo – tym razem w warszawskiej prokuraturze – motywację do troski o praworządność, zacytuję jeszcze post scriptum do owego „szkicu” sprzed 12 lat, które – wskutek zagubienia kartki w redakcji – nie ukazało się wówczas drukiem:
<Po ukończeniu tekstu (tego z 1994 r. – przyp. z roku 2006) spojrzałem w lustro i zauważyłem, że uszy mam jednak… poniżej linii oczu! [Lub… na odwrót; lub jedno wyżej, a drugie niżej; wszakże nie pamiętam dobrze owych „kryteriów rasowych”!?] Mogłoby to oznaczać, że jednak jestem Żydem..!? [Taką ewentualność rozważałem na początku owego pamfletu – przyp. z roku 2006.] Cóż, Żyd nie Żyd – i tak pozostanę antysemitą! W końcu to żydowski pisarz, Isaac Singer napisał, że największymi antysemitami są… Żydzi właśnie. Ot, chociażby Jerzy Lewinkopf-Kosiński, który w dzieciństwie odpędzał – z pogardą – żydowskich rówieśników z podwórka, zaznaczając z godnością: „z Żydami się nie bawię!” (co udokumentowała w swej książce – „Czarny ptasior” – J. Siedlecka). To i inne „drobne” zdarzenia nie pomieściły się jednak, w jego wstrząsającej… „martyrologii”, która mu „odleciała”, niczym… „Malowany ptak”!
Pozostanę więc antysemitą, choć tak mało obecnie mam okazji, aby dać satysfakcję swoim paskudnym upodobaniom… I pomyśleć, jak wiele takich sposobności zmarnowałem przez lata!? Dla przykładu – podczas stanu wojennego, w moim mieszkaniu wielokrotnie spotykały się (i nocowały) liczne Żydówki – na czele z samą panią red. H. Łuczywo – z „Gazety Wyborczej”, występującej wówczas pod kryptonimem: „Tygodnik Mazowsze”. Ciągać za pejsy nie mogłem, bo Żydówki ich nie noszą, ale wszak mógłbym był urządzić (dla swej przyjemności) jakiś inny, mały… „pogrom”!? A to se ne vrati!>
*****
Post Scriptum współczesne (2019 r.): Od 21 lat nie mam więc najmniejszych wątpliwości, że znalazłem się już wówczas na „czarnej liście” izraelskich służb specjalnych. [Podobnie, jak nie mam wątpliwości, że owe służby „grasują” sobie po Polsce bez żadnych przeszkód, ze strony służb… polskojęzycznych!?] Dlatego też sądzę, że wskazanie tożsamości „nieznanych sprawców”, którzy podpalili mi (w listopadzie 2018 r.) piwnicę; cztery dni po opublikowaniu mojego „antysemickiego” oświadczenia, adresowanego do A. Dudy (w którym większość zarzutów dotyczy „roszczeń” żydowskich), nie może nastręczać większych trudności..! Otrzymałem bowiem wówczas – terrorystyczne „ostatnie poważne ostrzeżenie”!
Zaś od 21 lat (co najmniej) obóz Auschwitz-Birkenau i pozostałe obozy, do których Żydzi roszczą sobie wyłączne pretensje, są – de facto – obszarami eksterytorialnymi, wyjętymi spod jurysdykcji państwa polskiego (ponoć „suwerennego”?)! [Co adresuję obecnie do współczesnych „odkrywców” tych okoliczności.]
Artykuł ważny i ciekawy, ale sugerowałbym mniej emocjonalną i bardziej uporządkowaną narrację. Oraz uboższą interpunkcję, w stylu bardziej reportażu niż felietonu :) Inaczej trochę odstrasza.
Gdybym chciał napisać reportaż, to zapewne tak bym uczynił. Napisałem jednak felieton (bo to moja ulubiona forma publicystyczna) i to 13 lat temu, czego Pan – być może – nie zauważył..?! I fragment tego felietonu tu przypomniałem, bo wydał mi się aktualny.
Interpunkcja jest bez zarzutu (zgodna z zasadami naszego języka) i nic na to nie poradzę, że większość obecnych publicystów nie ma pojęcia o stosowaniu interpunkcji (np. Ziemkiewicz; skądinąd – podobnie jak moja córka, która także skończyła polonistykę na UW), zaś Pan przyzwyczaił się już do tej niechlujności publicystów i uznał ją za… normę?! [Czyniąc mi zarzut z tego, że tak dbam o tę interpunkcję; należąc już chyba do mniejszości?]
Nota bene – pomijanie interpunkcji jest zaczerpnięte z języka angielskiego i tym właśnie sposobem owi “publicyści” dewastują nasz język ojczysty!
Felieton posługuje się – niejako z definicji – takimi środkami wyrazu, jak złośliwość (czasem nawet…. cyniczna) i “przewrotność” figur stylistycznych, a więc całkowicie “obce” mu są emocje! I tak też było w moim przypadku! Jeżeli jednak w ten sposób (emocjonalny) odczytał Pan moją publikację, to obawiam się, że zabrakło Panu dystansu i zwykłego… poczucia humoru? [Narracja zaś (choć forma felietonu wcale nie narzuca jej porządku) jest tu jak najbardziej uporządkowana; tyle, że w “odwrotnej” chronologii.]
Zgadzam się, że moja publikacja może odstraszać, ale z powodu… jej rozmiaru. Bo współcześni czytelnicy – zwłaszcza w internecie – co raz częściej nie są w stanie “przebrnąć” przez więcej tekstu, niż dwa krótkie “akapity”. Nikogo więc nie zmuszam – opublikowałem to wyłącznie dla zainteresowanych!
Proszę Pana, pozwolę sobie zauważyć, że chyba nadal nie porzucił Pan emocji, a przecież odpowiadając mi, nie posługiwał się już Pan felietonem? :)
Proszę wybaczyć i mnie odrobinę dystansu do tej całej kwestii “redakcyjnej”. Zauważyłem, że pisał Pan 13 lat temu, ale pisząc do Pana, już o tym zapomniałem. Interpunkcja sama w sobie jest ważna i tekst ubogaca, pozostaje nam zawsze jednak wybór: dotrzeć tylko do (i tak już) zainteresowanych, czy może zainteresować krąg szerszy, mając nadzieję na obudzenie niektórych, dotąd jeszcze ospałych.
Dochodzę do wniosku, że w dzisiejszym – tak niesamowicie “zalatanym” – świecie, w świecie człowieka wewnętrznie pokomplikowanego i noszącego jarzmo tego faktu, rzeczy najważniejsze należy pisać językiem prostym, przystępnym, aby nic nie zakłóciło tego przekazu (w tym: zmęczenie, brak czasu, czy nawet nuta lenistwa umysłowego).
Pan Jezus dobrze o tym wiedział i już wtedy mówił przez ludzi prostych, językiem prostym – rzeczy najważniejsze.
(W przeciwnym razie, nawet gdy kto dobrnie do końca, nieco umęczony – nie zalinkuje, a dziś chodzi między innymi o to linkowanie.)
Czy mógłby Pan wskazać choćby cień emocji, w mojej odpowiedzi? [Skądinąd – chyba ja najlepiej wiem, czy kierowały mną emocje, gdy odpowiadałem Panu?!]
Takim właśnie językiem – prostym i przystępnym! – napisałem; zaś tym, co najbardziej zakłóca przekaz, jest właśnie powszechny dziś brak interpunkcji! I jest Pan pierwszą osobą – w moim życiu – która zarzuca mi nadmierną interpunkcję!
Nie sądzi Pan, że należałoby raczej skomentować treść mojej publikacji, zamiast pouczać mnie – zupełnie bezpodstawnie – w sprawie mojej polszczyzny? A skoro czuje się Pan tak kompetentny – w tym temacie – to proszę wskazać mi choćby jedno miejsce, w którym moja interpunkcja była błędna!?
Chciałby Pan, abym tu wylegitymował się moim dorobkiem literackim (na przykład moim teatralnym librettem, napisanym 13-zgłoskowcem) oraz recenzjami uznanych językoznawców? Mam zacytować? Ale po co?
Porozmawiajmy więc raczej o treści mojej notki… [Bo na temat mojej polszczyzny dyskusję już zakończyłem.]
Proszę Pana! Ja nigdzie nie napisałem, że Pańska interpunkcja jest błędna. Tylko zasugerowałem jej nadmierną obfitość, gdyby przyjmować strategię docierania do czytelnika, jaką osobiście uważam za bardziej skuteczną.
Jeśli chodzi o emocje (bo Pan pytał), to właśnie interpunkcja je wyraża. “Wielowykrzyknikowość” wypowiedzi ma właśnie zazwyczaj na celu wzbudzenie albo przekazanie emocji.
Sam artykuł jest bardzo ważny. Treść niepokojąca, pokazująca podejrzanie nadmierną pewność siebie żydów w Polsce i słabość, ustępliwość polskich władz.
Wbrew zapowiedzi, postanowiłem jeszcze raz zabrać głos w sprawie j. polskiego, którego dobro (a więc – i jego ochrona) są mi tak bardzo bliskie. A to dlatego, że – odpowiadając Panu – zapomniałem o Pańskich dwóch, gruntownie fałszywych tezach:
Z pierwszą – z powyższych tez – zgadzam się bez zastrzeżeń, ale nie da się się ukryć, że następne dwie są fałszywe, zaś trzecią zaprzecza Pan sam sobie (własnej tezie pierwszej)! Ale po kolei:
1. Interpunkcja bynajmniej nie “ubogaca tekstu”; podobnie jak nie ubogaca tekstu (treści) napisanie go kolorową czcionką (czy – wstawiając weń kwiatki)! Bowiem zadaniem interpunkcji jest – prawie wyłącznie – ułatwienie czytania i zrozumienia tekstu! Tylko tyle i aż tyle; więc jej prawidłowe zastosowanie jest – niejako – “psim obowiązkiem” każdego publicysty, który poważnie traktuje swą rolę społeczną!
2. Gruntownie fałszywą jest Pańska sugestia, jakoby “pozostawał (nam) jakiś wybór” (na gruncie interpunkcji)! Nie istnieje taki “wybór” (jakoby można było poniechać interpunkcji) dla rzetelnego publicysty! Co więcej – jak wskazałem w punkcie 1. – to właśnie interpunkcja ułatwia czytanie i zrozumienie tekstu (wykluczając dwuznaczności, sprzeczne z intencją autora).
Więc komu – na Boga! – to ułatwienie miałoby przeszkadzać, skoro to właśnie interpunkcja czyni tekst prostym i zrozumiałym (a nie na odwrót – jej brak), o co werbalnie tak Pan zabiega?! Pomijanie więc interpunkcji jest – jak już napisałem – karygodnym niechlujstwem mnogich “publicystów” (co gorsza – po “polonistyce”, gdzie ich tego już nie uczą!), dewastującym nasz piękny język ojczysty!
Co do wykrzykników – które tak Pana “drażnią” także – dodam, że to nie wyraz moich emocji, lecz próba wywołania emocji u Czytelników; bo także do tego one służą…
Proszę Pana, nie przyznam Panu racji, ani nie będę kontynuował tego wątku. Ja dotrzymam słowa :)
Interpunkcja jest bardzo w porządku i oddaje doskonale emocje, jakie towarzyszyły opisywanym faktom.
Że długie. Fakt. Historia jest przeważnie długa. Że nieco chaotyczne. Fakt. Prawdziwa historia oparta na faktach jest przeważnie chaotyczna, a każdy z tego chaosu musi sobie sam wyłuskać prawdę.
Człowiek rozumny i po maturze nie powinien mieć żadnego problemu ze zrozumieniem felietonu p. Czajkowskiego. Może mieć jednak problem z rosnącym własnym “antysemityzmem”
Sorry proszę o korektę linku:
Jeżeli dobrze zrozumiałem, omyłkowo “wkleił się” Pani film o… jeździe na deskorolce po ulicach Oslo. Zgodnie więc z Pani życzeniem usuwam go, aby nie marnotrawić czasu Czytelnikom. Pozdrawiam.
Na początku dzisiejszej relacji z Auschwitz, dziennikarz prowadzący popełnia błąd, nazywając osoby przetransportowane do Auschwitz – 14 czerwca 1940 r. – jeńcami.
W rzeczywistości była to grupa 728 więźniów, przywiezionych z Tarnowa, gdzie znaleźli się wskutek “nadzwyczajnej akcji pacyfikacyjnej” (Außerordentliche Befriedungsaktion), której celem była – wg słów gubernatora Hansa Franka – „przyspieszona likwidacja znajdującej się w naszych rękach większości buntowniczych polityków, głoszących opór i innych osobników politycznie podejrzanych (…)”. Ich przeznaczeniem była niewątpliwie – jak wynika także z innych rozkazów zbrodniarza Franka – rychła ZAGŁADA! [Choć w rzeczywistości ok. 200 z nich przeżyło.]
Bardzo dobry felieton i szczerze dziękuję za jego przygotowanie. Należę do osób, którym interpunkcja nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, pomaga w odbiorze, toteż dziękuję również za jej stosowanie.
Udostępniłam Pana felieton w 49 grupach na pejsbogu, po czym zablokowano mi możliwość dalszego jego udostępniania. Najpewniej ktoś życzliwy z grupy takiej czy innej oznaczył go jako spam. W takiej sytuacji system blokuje udostępnianie. Myślę, że musiało tak być, gdyż zazwyczaj limit udostępnień wynosi około 120 i dopiero wtedy system włącza cenzurę. Najczęściej uprzejmie donoszą członkowie grup PISraelskich. (Ostatnio w grupie pisraelskiej doniesiono na mój mem w którym wzywałam żydów do wypłaty odszkodowań za holokaust). Domyślam się, że musiało być tak jak mówię, gdyż mam w tym temacie niemałe doświadczenie, które zdobyłam udostępniając rekordowe liczby tutejszych postów. Mimo, iż przez pana Space’a zostałam zaklasyfikowana do grona wrogów portalu, a to za sprawą niecnych prób skłócenia pisujących tu i jakże zgodnych we wszystkim blogerów, wbrew jego słowom o moim szkodliwym wpływie. (To tak na marginesie).
Nie zgadzam się z panem Spacem w jakimkolwiek punkcie jego oceny Pana felietonu. Znajduje w nim jedynie fakty i ewentualnie opis emocji panu towarzyszących w pewnych sytuacjach, co też należy do dziedziny faktu. Bo emocje są częścią rzeczywistości i są też reakcją na rzeczywistość,taką jaka zastajemy i jak ją rozumiemy, więc należą do dziedziny faktu. Otóż Pana felieton budzi silne emocje i bardzo dobrze. Powinien budzić emocje negatywne w stosunku do ludzi, którzy rzekomo reprezentują polskie interesy oraz do ludzi, którzy traktują nas niesprawiedliwie. Tą emocją, którą należy odczuwać jest gniew sprawiedliwy. Ów gniew ma nas napędzać do walki o niepodległa Polskę. Nie znaczy to, ze mamy działać nieroztropnie i nie przemyślawszy wcześniej działań, które skutecznie prowadzą do tego celu, ale ów gniew jest emocja prawidłową, bo rodzi się z poznania prawdy i pragnienia sprawiedliwości.
*Dopisek dla tutejszych cenzorów-wiadomość powyższa została przeze mnie skopiowana, więc nie zaginie.
Felieton Pana Czajkowskiego nie jest za długi, to serca współczesnych Polaków nie mają polskiej treści. Dlatego nie porusza ich żadna słuszna emocja, która sprawia, że tego typu felietony czytane są w pierwszej kolejności.
Nikt panu Space’owi nie zabrania zrobić krótkiego memu na podstawie Pana felietonu i rozpowszechnić go na jakimś portalu społecznościowym, albo wydrukować kilka ulotek czy plakacików i rozkleić w pobliżu supermarketu czy kościoła. Pan Czajkowski zrobił swoje. Może teraz pan Space się popisze swoim aktywizmem?
Nie chodzi mi o to, że nie toleruję konstruktywnej krytyki, ale powyższa krytyka jest bezsensowna. Jezus wcale nie mówił prostymi słowami, bo sam tłumaczył apostołom, że używa parabol, by ludzie nieodpowiedni nie wiedzieli o czym mówi. Pan Czajkowski nie używa tutaj parabol i każdy średnio wykształcony polskojęzyczny jest w stanie zrozumieć, o co chodzi. Długość tekstu jest taka, jak trzeba. Są tu tylko informacje istotne dla sprawy.
Szkoda, że to nie jest przekaz dla świata. Ale i tu mamy fałsz. Po pierwsze 9 milionów rdzennych Polaków zginęła, i mniej niż 300 tys. żydów. Po drugie Polacy nie zabijali żydów jako takich. AK likwidowało żydowskich szmalcowników, którzy donosili na żydów i Polaków.
Mam wrażenie, że zaczerpnęła Pani powyższe liczby z angielskiego komentarza, zamieszczonego pod powyższym filmem na YT? Ani na pierwszą liczbę (Polaków), ani na drugą liczbę (żydów) nie istnieją wiarygodne dowody, więc obie liczby są b. mocno przesadzone: pierwsza w górę, a druga – w dół.
Dziękuję za dobre słowa i pozdrawiam. [Skądinąd – wszystkiego mógłbym się spodziewać, ale nie takich “korepetycji” (od pana space’a) z… interpunkcji..?]
Wracając do opisanego w notce incydentu w Auschwitz-Birkenau, poniżej wklejam – dla zainteresowanych – jeszcze część powyższego… fragmentu felietonu, którą pominąłem, w celu skrócenia mojej notki.
Zaczerpnęłam z faktów historycznych udostępnianych w formie memów. Zawierały piękną analizę tego, jak żydzi zawyżyli liczbę swoich ofiar a zmniejszyli liczbę polskich ofiar. Tak, że nie zgadzam się z Pana opinią w temacie. Żydzi zawsze zawyżali liczby pomordowanych żydów do takich z kategorii absurdalnych i zawsze kradli Polskie ofiary i udawali, że były one żydowskie. A to, że w okupowanej Polsce zginęło i zaginęło bez śladu w sumie 9- do 10 milionów Polaków rdzennych, jak szacują ludzie lepiej poinformowani, nie jest absurdem, gdyż Polska to kraj Polaków, który był okupowany zarówno przez Niemców jak i Żydokomunę i nie mieliśmy wcale uzbrojenia. Nic w tym nadzwyczajnego, że wybito ok 1/4 ludności. Natomiast żydów w Polsce nawet nie było 3 mln, czy było ich tyle w okupowanej Europie? Też nie.
Czytaj więcej: https://dziennikpolski24.pl/ii-wojna-swiatowa-polski-bilans/ar/2641928
Czytaj więcej: https://dziennikpolski24.pl/ii-wojna-swiatowa-polski-bilans/ar/2641928
Szanowna Pani,
Na początku chciałbym wyrazić przekonanie, że Pani – znając nieco, jak sądzę, moją aktywność publiczną, a w tym: mój stosunek do “roszczeń” szantażystów żydowskich, co znalazło swój wyraz w moim proteście wobec Duda-sza – nie posądzi mnie o “filosemityzm”, w związku z moją poniższą polemiką. Staram się bowiem o chłodną, rzetelną ocenę, zgodną z faktami.
Na początku chciałbym podkreślić – a pisałem o tym już na tym portalu – że “magiczna” liczba “6 milionów żydów”, którzy ponoć zginęli, nie ma nic wspólnego w rzeczywistością. Żydzi bowiem mają “szczególny” stosunek do rzeczywistości, którą… zastępuje (u nich) Hagada! Jest więc liczbą “magiczną”, bo zaczerpniętą z żydowskiej Kabały i po raz pierwszy pojawiła się już (nie wiem, czy Pani wie?) po I wojnie światowej, gdy Żydzi próbowali “otumanić” świat owym ich “pierwszym Holocaustem”! Wówczas jednak to nie udało się im, bo nie mieli jeszcze (chyba?) tak skutecznego wpływu na opinię świata! Udało im się to dopiero po drugiej wojnie światowej, do czego znacząco przyczynili się Niemcy, którzy posunęli się do tego przerażającego ludobójstwa! [Zresztą – bynajmniej nie tylko wobec żydów!] Nie ulega też najmniejszej wątpliwości, że Żydzi manipulują cynicznie liczbami, w celu uczynienia siebie nowożytnym “narodem wybranym” – na gruncie ich “wyłącznego Holocaustu” – i rabowania kolejnych narodów!
A teraz po kolei:
Niestety, powyższa teza wzięta jest “z sufitu”! Ponieważ wg Drugiego Spisu Powszechnego (z 1931 r.), którego wiarygodności nie sposób zakwestionować, do posługiwania się językiem żydowskim (jidisz?) i hebrajskim, łącznie przyznało się 8,56% całej populacji w Polsce, wynoszącej: 31.915.779. To daje liczbę populacji żydowskiej: 2.731.991. Jeśli uwzględnić dodatkowo Żydów zasymilowanych (nie posługujących się tymi dwoma językami) oraz wysoki przyrost naturalny w tej grupie etnicznej, można przyjąć – bez najmniejszej wątpliwości – że w 1939 r. liczba polskich Żydów wynosiła ok. 3 mln ludzi!
Niestety i tu Pani mija się z prawdą. Bo nawet jeśli zgodzić się z tą liczbą (co rozwija Pani w kolejnych 2 komentarzach, powołując się na zalinkowaną publikacją), to owe liczby dotyczą obywateli polskich, a nie – “rdzennych Polaków” (czego Pani nie zauważa, w tej przywołanej – przez siebie – publikacji), wśród których byli także Żydzi, Ukraińcy, Białorusini etc.
Tak więc teza z Pani jeszcze wcześniejszego komentarza (z którym już polemizowałem), że zginęło
nie znajduje potwierdzenia w faktach, skoro przyjmuje się, iż zginęło ok. 70-80 % polskich Żydów.
Na zakończenie dodam, że manipulacje i oszustwa żydowskie – w tej materii – są wystarczająco “grube”, więc nie ma potrzeby ich jeszcze “nadymać” (manipulując liczbami w… drugą stronę)! Nasza walka z ich łgarstwami winna się opierać na udokumentowanych liczbach (faktach)! To w zupełności wystarczy, bo jest wiarygodne!
Łączę pozdrowienia
Jeśli założymy, że wspomniany spis powszechny jest wiarygodny i osoby posługujące się językiem żydowskim, są tożsame z żydami. To nie jest dowód na to, że zginęło 70-80% Polskich żydów. Nie wiadomo, kiedy owi żydzi przybyli do Polski, czy mieszkali u nas długo czy ktoś ich szybko sprowadził w celach polepszenia wyniku plebiscytu.
Owszem, w powyższym tekście jest mowa o wszystkich obywatelach Polski, a nie Polakach jeno. Widzę tę różnicę. Udostępniłam ten tekst, ponieważ wyszukiwarka żydowska google blokuje artykuły, które są niezgodne z jej propagandową linią i nie byłam w stanie znaleźć tego, czego szukałam. Natomiast tekst wyraźnie wskazuje, że zginęło co najmniej 8 milionów Polskich obywateli. Nawet gdyby założyć, że zginęli wszyscy miejscowi żydzi, to dalej mamy 5 milionów pozostałych. Oczywiście może się pan zasłaniać, że to z pewnością byli ukraińcy i inni, ale gdzie są na to dowody? Jakim cudem w kraju w którym większość stanowią Polacy miałoby zginąć więcej żydów, skoro Polaków mordowano z równą gorliwością, a nie mogli się schować w tłumie wymieszanym z inną nacją? Ponieważ liczbę zamordowanych ustanowił pewien żyd, całkiem arbitralnie, to nie będę jej przytaczać jako faktu. 3 miliony Polskich ofiar to liczba mocno zaniżona, a 3 miliony żydowskich ofiar mocno zawyżona. Jestem o tym przekonana. Jak tylko uda mi się znaleźć stosowne źródło, to je przytoczę.
A gdzież ja napisałem coś takiego? Ja zakwestionowałem tylko Pani następujące oszacowanie, że zginęło:
oraz kolejne:
bo obydwie liczby zostały wzięte “z sufitu”!
W żadnym jednak miejscu nie podważałem tezy, że Polaków zginęło więcej!!!
Proszę więc nieco ochłonąć i przeczytać mój poprzedni komentarz ponownie… [Nota bene – przedwojenny GUS był bardzo renomowaną – w Europie – firmą, więc jest wiarygodny!]
Już ja coś wiem o renomowanych firmach i rzetelnych sondażach i wynikach wyborów. W obliczu przykrych życiowych doświadczeń z własną rasą wiem, ze wszystko jest możliwe.
Chodziło mi o to, że procentowo liczba około 3 milionów żydów mieszkających w Polsce i uznawanych za zamordowanych (cała rzekoma populacja) 100% żydów i 25% Polaków jest jakaś absurdalna. Liczbowo podaje się, że zginęło tyle samo żydów z polskim obywatelstwem, co Polaków – jakież to “dyplomatyczne” i “równościowe” ustalenie. Natomiast procentowo, to wygląda tak, że żydów zginęło więcej, bo cała populacja (zapewne dzięki skutecznym akcjom “antysemickiej” ludności miejscowej), a Polaków mniej, bo tylko 1/4. Czy taka sytuacja jest czymś prawdopodobnym i realnym? Moim zdaniem nie. Już dawno słyszałam głosy, że wszystkich żydów w Europie nie zginął nawet milion, bo żydzi wyciągali jakieś kosmiczne liczby z obozów koncentracyjnych, których możliwości techniczne ni jak nie potwierdzają. Niecały milion to też dużo ludzi, ale wyobraźnia lepiej pracuje gdy słyszy słowo MILION MILIONY, bo człowiek jakoś tak przywykł, że bogactwo zaczyna się od miliona, a nie od setek nawet tysięcy.
Moją opinię, dotyczącą rzetelności przedwojennego GUS-u, skomentowała Pani następująco:
To dowodzi, że popadła Pani już w skrajną egzaltację (swoimi przekonaniami)! Bo dalibóg! – nie mam “zielonego” pojęcia o tym, co ta moja opinia (o rzetelności przedwojennego GUS-u) ma wspólnego z “zaserwowanymi” przez Panią “rzetelnymi sondażami i wynikami wyborów”; współczesnymi, jak można się domyślić?!
W tej sytuacji uznaję – z wielką przykrością, bo inaczej Panią dotąd oceniałem – że dalsza nasza dyskusja traci jakikolwiek sens, gdyż – od kilku komentarzy – “polemizuje” Pani nie z moimi argumentami, lecz z Pani… dowolnymi “fantazjami” na temat tego, co w rzeczywistości napisałem..! A przykładów tego mógłbym podać przynajmniej kilka. [Ale myślę, że to zbędne, bo każdy przytomny Czytelnik bez trudu je znajdzie, w tej naszej dziwacznej “polemice”…]
Wobec powyższego zmuszony jestem na tym zakończyć polemikę. Pozdrawiam.
Nie polemizuję z fantazjami na temat pana słów, tylko stwierdzam, że sondaże i plebiscyty zawsze miały jeden tylko cel – propagandę. Głupotą jest sądzić, że przed wojną było inaczej, bo firma miała dobrą opinię. Dziś większość ludzi ma dobrą opinię o sondażach niektórych firm i co z tego. Czy przeważająca dobra opinia o kimś jest dowodem niezbitym na to, że człowiek jest dobry? Nie. Tak samo z opinią na temat firm. Opinia nie równa się fakt. Powiedziałam jedynie, że nie jestem taka pewna tego, czy nie są to dane zmanipulowane. Tyle w temacie. A realne obliczenia wskazują, tak jak mówiłam, że na pewno nie zginął nawet milion żydów. Nie musi się pan ze mną zgadzać. Zaznaczyłam swoją odmienną opinię.
Głupotą (a z całą pewnością – brakiem elementarnej wiedzy!) jest twierdzić, że GUS zajmował się “sondażami i plebiscytami”! Żeby było “śmieszniej” – Pani sama (w swoich komentarzach) powoływała się na spisy ludności GUS-u z 1931 i 1946 roku. Ale wyłącznie te, które Pani “pasują”, do wziętej “z sufitu” tezy!
W poprzednim komentarzu elegancko złagodziłem moje określenie; edytując go ponownie, aby użyć słowa: “fantazje”. Obecnie posłużę się pierwotną jego wersją: “polemizuje” Pani z własnymi urojeniami na temat moich komentarzy!
“Realne obliczenia”, czyli wykonane przez Panią na… “suficie”?! [Choć dostrzegam tu jakiś postęp, bo wcześniej twierdziła Pani, że “mniej niż 300 tysięcy”!]
Jasne, ale z jednym “małym” zastrzeżeniem, że to nie dotyczy – Pani zdaniem – opinii (bezpodstawnych), wypisywanych przez Panią, n’est-ce pas?
Tak jak mówiłam, miałam problem ze znalezieniem źródeł, a pamięć bywa zawodna, przyznaję, że najpewniej pomyliłam liczbę żydów, którzy zginęli w obozach z ogólnym szacunkiem. Świadczyłby o tym komentarz, który znalazłam pod pewnym artykułem związanym z tematem.
https://marucha.wordpress.com/2018/02/14/ilu-zydow-zginelo-w-obozach/
Dzięki za ten film
Polecam wykład prof. Zbigniewa Musiała, wieloletniego współpracownika prof. Wolniewicza, współautora książki “Ksenofobia i wspólnota”.
https://wolniewicz.org/2019/06/18/artykul-prof-zbigniewa-musiala-o-zjawisku-antysemityzmu-zbawczego/
Co Ty bredzisz jedz i zobacz nie ma juz polski. A na lotniskach co sie dzieje ze mosad przeszukuje polakow. Jakim ku prawem.
Za http://www.dakowski.pl tym razem Jony Daniels, kolejna persona non grata, nie wiadomo dlaczego tolerowana jeszcze w Polsce chce wyciąć Oświęcim z Polski:
https://www.magnapolonia.org/oderwac-auschwitz-od-polski-skandaliczna-propozycja-danielsa/?fbclid=IwAR2Ic2Fqcam3bb9T0iI5GW6zFGjqk2ZX6hDiBnEUtEQUAuqSI5o8iIjMggo
Co na to Kodeks Karny:
Tolerowanie wygląda w ten sposób, że Jonny i Lena dostają już latami od rządu PIS pieniądze za swoje usługi “dla Polski”. To będzie się działo tak długo, jak polskim patriotom, sympatykom PIS, nie będzie przeszkadzało, że ich ulubieni politycy przyjaźnią się z człowiekiem, który nawołuje do oderwania od Polski części jej terytorium.
Odnoszę wrażenie (pewność), ze w calej tej dyskusji komentatorzy bronia tezy, że obóz w Auschwitz (czy Oswięcimiu) jest polski. Jest polski i nie damy go nikomu. To sie niewatpliwie spodoba całe swiatowej prasie.
Ów szemrany, bezczelny osobnik (a jednocześnie – “gospodarz” szabasowych wieczerzy dla członków i premiera “rządu warszawskiego”) nie pierwszy już raz zabrał głos w sprawie tej skandalicznej propozycji. Na Magna Polonia jest także świeższy wpis; z soboty, 22 czerwca:
https://www.magnapolonia.org/jonny-daniels-domaga-sie-wolnego-miasta-auschwitz/
Ale nie jest on przecież “prekursorem” tej sprawy! Bo każdy, kto przeczytał moją powyższą notkę, ten wie, że identyczne “przyjacielskie propozycje” pojawiły się już 21 lat temu!!!
A cóż oznacza następujące zdanie w ustach ministrów rządu Buzka?
Oznacza – ni mniej ni więcej – ABDYKACJĘ (de facto, a nawet nieomal… de iure) Z SUWERENNOŚCI TERYTORIALNEJ PAŃSTWA POLSKIEGO!!! [W kolejnych odsłonach “rządowych”.]
W tej sytuacji nie sposób oczekiwać, że władze, biesiadujące – ponadto – z tym szubrawcem, nadadzą mu status: persona non grata i wyrzucą go z Polski na “zbitą mordę”..?!
Natomiast ja odnoszę wrażenie, wręcz jestem pewna, że Autor/ka tej wypowiedzi reprezentuje współczesny, propagandowy – NIEMIECKI – sposób myślenia.
Kilka lat temu, osobiście spotkałam się z twierdzeniem Niemki, że: “obozy były polskie”.
Na mój zdecydowany sprzeciw odpowiedziała: “polskie, ponieważ były NA TERENIE Polski”.
Bardzo szybko udowodniłam jej, że na TERENACH – OKUPOWANEJ PRZEZ NIEMCÓW – POLSKI, były NIEMIECKIE OBOZY KONCENTRACYJNE I ZAGŁADY, zbudowane przez NIEMCÓW w celu EKSTERMINACJI Narodu Polskiego.
Właśnie dlatego nie ma mowy o kolejnym “śnie żydowskim”, w tym przypadku o “WOLNYM MIEŚCIE AUSCHWITZ”.
– – –
Zdecydowanie Auschwitz, NIE Oświęcim. Polska była pod NIEMIECKĄ okupacją. Z tamtego okresu powinno obowiązywać NIEMIECKIE nazewnictwo.
.
Dziękuję za wartościowy link.
Niestety, nie posłużyła się Pani – w naszej dyskusji – tym opracowaniem blogera “Gajowego Maruchy”, do którego link Pani tu wkleiła! A to opracowanie – które Pani zignorowała; wklejając (w zamian) bałamutny komentarz do niego! – wydaje mi się bardzo rzetelne; bo poparte źródłami (i bibliografią), a także – uwiarygodnianiem (lub nie) różnych liczb szacunkowych, poprzez porównanie ich ze wskaźnikami procentowymi grupy 722 zidentyfikowanych Żydów (pod względem ich losów)! Rzetelność autora idzie tak daleko, że nie formułuje kategorycznych konkluzji, w odpowiedzi na tytułowe pytanie: “Ilu żydów zginęło w obozach?”:
Przytoczę tu jeszcze jeden interesujący fragment tekstu Maruchy, z szacunkową liczbę “zaginionych” w obozach. Polecając jednocześnie – zainteresowanym bliżej – lekturę owego tekstu Maruchy (z którego tokiem rozumowania zgadzam się bez zastrzeżeń), tu dodam jeszcze – dla ułatwienia – że grupa “bazowa” (w poniższym cytacie), to liczba 2.847.000 Żydów (znajdujących się w czerwcu 1941 r. pod okupacją niemiecką), zaś drugą grupę (722 osób) już opisałem na początku niniejszego komentarza. A oto ów fragment z tekstu Maruchy:
Ponieważ wskaźnik procentowy jest wyższy w grupie “bazowej”, niż w grupie drugiej (udokumentowanej, której przeciętna wieku była wyraźnie wyższa), więc owe sumaryczne ok. 420.000 “zaginionych” osób należałoby zapewne jeszcze zredukować do ok. 352.000. osób.
Wszystko powyższe Pani zignorowała, a w zamian wkleiła Pani cały obszerny komentarz autorstwa niejakiego Rastenburgera (bez związków z analizą Maruchy), który – podobnie jak Pani, w poprzednich komentarzach – dokonuje “oszacowań” liczbowych, pracując na… “suficie” (bo nie wskazując żadnych źródeł)! Ten komentarz nie zasługuje na drobiazgową polemikę (zwłaszcza tak “satysfakcjonujące” – zapewne – Pani intencje zdanie: “mogło ich zginąć jedynie 100.000”, zawarte w konkluzji Rastenburgera), więc odniosę się tylko do b. skróconego cytatu:
1. Nie istnieją żadne wiarygodne źródła, potwierdzające tezę o “masowej emigracji żydów z Polski między 1931 – 1939”! [Marucha także o tej konfabulacji (szokujących wręcz 500 tys. emigrantów; wg “wyliczeń” Rastenburgera!) nie wspomina!] Natomiast istnieją źródła, które potwierdzają roczną emigrację ok. 3.000 Żydów do Palestyny, w 1938 r. [Co kompromituje ową “masową” konfabulację Rastenburgera!]
https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/publication/56242/edition/50415/content
2. A jednocześnie – bo w październiku 1938 r., ale w “odwrotnym kierunku” migracji – władze III Rzeszy deportowały do Polski ok. 15 tys. polskich Żydów, których Polska najpierw internowała w obozie w Zbąszyniu, zaś w 1939 r. przyjęła ich do Polski. [Ani o jednym, ani o drugim ów “badacz” nie wspomina, ale zapewnia o “masowej emigracji”!]
3. Nota bene – ów “badacz” ma fundamentalne kłopoty z… dodawaniem (oraz przeliczaniem procentów na liczby bezwzględne), skoro w pierwszym zdaniu (z powyższego cytatu) “wyszło” mu – skądinąd wbrew własnym, dość ostentacyjnym “intencjom badawczym”! – aż 3.100.000 Żydów w Polsce (w 1931 r.), podczas gdy wg owego Spisu Powszechnego GUS-u, było ich tylko 2.731.991!
4. Wreszcie – okupowane tereny polskie (przez obu zaborców), to nie tylko Kresy Wschodnie oraz GG, ale także tereny włączone do III Rzeszy (tj. Górny Śląsk, Kraj Warty, Pomorze etc.), o których ów “badacz” zapomniał..!?
Tak więc, zamiast posłużyć się tekstem do pewnego stopnia źródłowym i rzetelnym (czyli – analizą blogera Maruchy), wkleiła Pani ponownie “szacunki”, zaczerpnięte z… “kapelusza” niejakiego Rastenburgera!
Na zakończenie – aby moje zdanie w tej sprawie było jasne, dla wszystkich Czytelników – zacytuję fragment mojego komentarza, z początku polemiki z Panią:
I na tym tę polemikę zamierzam zakończyć. Pozdrawiam.
Podpisuję się pod tym cytatem “obiema rękami”!
Dodam tu jeszcze, że przez całe (chyba?) dorosłe życie, posługiwałem się niemieckim nazewnictwem; zwłaszcza – Auschwitz-Birkenau! I nieustannie zwalczałem publicznie – w tekstach i wypowiedziach – polskie nazewnictwo niemieckich obozów koncentracyjnych!
P. S. Obiecuję – na marginesie – że postaram się jutro odpowiedzieć na Pani komentarz, adresowany do mnie, pod notką: “Wybory”… Teraz już nie mam siły.
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/auschwitz-moze-sie-stac-obszarem-eksterytorialnym-czy-bedziemy-mieli-pierwsza-enklawe
Link który Pani wkleiła, jest jeszcze jednym dowodem na “podkradanie” moich spostrzeżeń, zamieszczonych w powyższej notce. [Napisanej zresztą już 13 lat temu; poza wprowadzeniem do notki i współczesnym Post Scriptum, na końcu notki.]
I jeszcze jednym dowodem na moją wprowadzającą tezę, że
Nie wiem, kto jest faktycznym autorem tekstu, do którego link Pani wkleiła? Czy bloger “Gajowy Marucha”, czy Admin portalu Zmiany na Ziemi? [Bo obaj się pod nim “podpisują”..!?] Ale identyczny tekst został zamieszczony na:
http://www.bibula.com/?p=108514
skąd – z kolei – trafiłem na Dziennik Gajowego Maruchy, gdzie także wisi:
https://marucha.wordpress.com/2019/06/19/auschwitz-moze-sie-stac-obszarem-eksterytorialnym-czy-bedziemy-mieli-pierwsza-enklawe-izraela-w-europie/
Po mojej interwencji na Bibula.com, portal zalinkował – tekst Maruchy(?) – moim tutejszym tekstem, choć winno być dokładnie odwrotnie, skoro mój tekst jest o tydzień wcześniejszy!!! [Nie mówiąc już o tym, że jest to tylko przypomnienie mojego tekstu (spostrzeżeń) sprzed 13 lat!]
Nie ulega też dla mnie najmniejszej wątpliwości, że obaj panowie (ktokolwiek jest tu autorem; Admin czy Marucha?) znali mój tekst – o tydzień wcześniejszy – i posłużyli się moimi argumentami (nie wskazując źródła); w postaci – na przykład – identycznego stosowania terminów: de facto i de iure!
Wszystko to jest bardzo “wkurzające”, bo narusza rzetelność – a nawet: elementarną uczciwość! – dziennikarską. Nie mówiąc już o tym, że obaj panowie obudzili się z… “ręką w nocniku”! Poniewczasie “odkrywając tę Amerykę”!
“Na podstawie umowy Haavara (umowa o przeniesienie) będąca porozumieniem między Niemcami hitlerowskimi i syjonistycznymi Żydami niemieckimi podpisana w dniu 25 sierpnia 1933 umożliwiła bogatym Żydom z Niemiec i tuż przed wojną Żydom z Polski wyemigrować do Palestyny w latach 1933–1939. Pozostała w Niemczech i Polsce aszkenazyjska biedota została poddana w czasie II WŚ Holocaustowi. Wobec tego na jakiej podstawie Żydzi żądają od Polski zapłaty za nieruchomości Żydów, którzy byli tak biedni, że niczego nie posiadali i większość żyła z zasiłków?”.
https://wolna-polska.pl/wiadomosci/malo-znane-fakty-wspolpracy-zydow-z-hitlerem-umowa-haavara-2019-07?fbclid=IwAR10M_lSkCp2g4FzMehJvFVKKo9UZK1dAFMXJGuAl9I4taaPzH6MSysgSd8
http://www.polishclub.org/2019/07/11/overrated-book-much-extraneous-material-consists-of-the-canned-anti-polish-talking-points/?utm_source=dlvr.it&utm_medium=facebook
Tłumaczę fragment recenzji kłamliwej ksiażki, rzekomo o rotmistrzu Pileckim:
“Powyższa książka, jest w całości poświęcona autorowi Jackowi Ładnapogoda (tak należy tłumaczyć nazwisko oszczercy -przyp.S) i nie ma nic wspólnego z Pileckim czy jego misją. Powtarza jedynie standardowe oszczercze memy przeciw Polakom, takie jak:
– Polska źle traktowała swoje mniejszosci przed drugą wojną światową
– Bojkotowanie żydów
– Przedwojenna przemoc Polaków wobec żydów
– Naziści nie mordowali Polaków systematycznie, jedynie żydów
– Polscy lekarze w Auschwitz leczyli żydów “szybko” ( XDDDD – S.)
–Polska załoga (sic!- S.) w Auschwitz dawała żydom werbalne szturchańce i kopniaki by zademostrować, że są na dnie nazistowskiej hierarchii
-Hurtowa eksterminacja Polaków przez nazistowskie Niemcy została obalona
– Polacy mordujący żydów podczas powstania warszawskiego w 1944 (sic! – S.)
itd… itp… założę się, że ów oszczerca, założę się, że koszerny, napisał też, że rotmistrz Pilecki był żydem zamordowanym przez Polaków. Co z tego, że był Polakiem zamordowanym przez żydów, mimo że on jako jedyny chciał Auschwitz wyzwolić. Niestety w trakcie wojny i potem pomagał biedocie żydowskiej, prześladowanej przez żydowskich szmalcowników. Szmalcownicy żydowscy, także z Auschwitz mu tego nie zapomnieli. Znał brzydką prawdę o żydowskich kolaborantach z nazistami, więc go zamordowali. Dziś wycierają sobie żmijowe pyski Jego nazwiskiem.
– Insynuacja, że Polscy nacjonalisci, chcieli uczynic z Auschwitz symbol polskiego meczeństwa (S.-Dobre, to JEST przecież symbol Polskiego męczeństwa, żydów mordowano w pobliskim Birkenau, a nie w Auschwitz).
6 milionów potrzebnych jest dla państwa Izrael jako ofiary magicznej . dlatego ta liczba pojawia się w żydowskich publikacjach od stuleci. Że nieprawdziwa to nie istotne podobnie jak żydzi kupowali statki samoloty aby pomijać ograniczenia szabatu. OT traktują swego boga za głupca
Jeśli Autorowi to nie przeszkadza, pozwolę sobie zamieścić informację o najnowszej pozycji dotyczącej rotmistrza Pileckiego:
https://medianarodowe.com/bakiewicz-o-najnowszym-odkryciu/
https://medianarodowe.com/onr-zdradzil-rtm-pileckiego-nowe-fakty/
https://medianarodowe.com/ujawniamy-najwiekszy-sekret-rtm-pileckiego-juz-przed-wojna-posiadal-tytul-kapitana/
Pieniądze na wydanie książki już uzbierane. Tutaj przesyłam życzenia rychłego powrotu do piekła, gdzie jego miejsce, dla ministra Glińskiego, który finansuje antypolskie projekty żydów, za nasze pieniądze, a prawdziwie polskie i propolskie projekty nie dostają dzięki niemu i PISraelskiej partii ani grosza.
Proszę Panią, życzenie komukolwiek Piekła, czyli najgorszej możliwości, jaka może spotkać osobę, jest absolutnie przeciwne Duchowi Chrześcijaństwa. Dobrze byłoby życzyć opamiętania i nawrócenia – mimo wszystko. Zawsze zostawić choć resztkę nadziei, a Sąd Ostateczny zostawić Najwyższemu.
Space, zwróć uwagę, że “życzenie rychłego powrotu do piekła” jest dla katolika oksymoronem. Piekło jest karą wieczną, nie da się z niego wyjść, ani potem wrócić, więc pani Serafińska życzy Glińskiemu rzeczy niemożliwej.
1. Ja nikomu piekła nie życzę. Natomiast uważam, że powinna być adekwatna kara, tu na ziemi, dla takich osobników
2. Zwracam uwagę na wątek, na który zwróciła uwagę p. Serafińska
Na koniec zwracam wszystkim uwagę, abyśmy rozejrzeli się po najbliższej swojej okolicy. /Gliński z tych właśnie powodów zalecił segregację etniczną zabytków w polskich muzeach/
Rozejrzyjmy się, a potem zadzwońmy na infolinię w celu udzielenia pomocy “w zlokalizowaniu i zwrocie mienia żydowskiego”.
Nóż w kieszeni się otwiera!
Oby to nie była samospełniająca się przepowiednia dla Żydów!? Innymi słowy – “Róbta tak dalej”! A wystarczy poczytać komentarze pod tym bezczelnym filmikiem!
http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=25833&Itemid=119
Dusze potępionych pochodzą z civitas diaboli i tam też należą i tam też wracają skąd pochodzą ich diabelskie skłonności. Tak więc diabłom w ludzkich skórach życzyć można jedynie rychłego powrotu do piekła, skąd przyszły. Za potępionych się nie wolno modlić. O tym, że to istoty potępione świadczą ich diabelskie czyny popełniane z pełną świadomością i premedytacją. Są to osobniki pozbawione bojaźni Bożej, które stawiają się ponad Bogiem.
Przy okazji. Nie wierzysz w Boga, nie wierzysz w Jezusa Chrystusa, nie wierzysz w Ducha Św. i nazywasz się katoliczką (pod względem filozoficznym) Jesteś na tyle bezczelna, że nas katolików nazywasz heretykami (!),a twoje komentarze pełne jadu nienawiści są często pozbawione logiki i sensu. Od roku próbujesz rozpowszechniać u nas herezje Lutra i jego epigonów. Piszę ten komentarz, abyś miała świadomość, że skończył się definitywnie pewien rozdział. Zero tolerancji dla ataków ad personam, herezji i bzdur. Nikt nie będzie rozmawiać z tobą na temat twojej “nadwartościowej idei”. Otrzymałaś kilkakrotnie szansę i zawsze ją marnowałaś wpadając w furię nienawiści. Bez odbioru.
https://marucha.wordpress.com/2019/08/14/odszedl-kazimierz-albin-1922-2019/
“Poruszam ten temat z uczuciem wyjątkowego rozgoryczenia, jak można bawić się zmienianiem narracji historycznej wobec tak oczywistych faktów mordowania Polaków w KL Auschwitz?”
https://www.polishclub.org/2019/10/07/syn-wieznia-nr-111912-zamordowanego-pod-sciana-stracen-grzecznie-pyta/
“Diabły wierzą i drżą”. Panie redaktor.