Nie wiem jak Czytelnicy, ale ja czuję się bardzo upokorzony treścią listu polski biskupów, odczytanego dzisiaj we wszystkich kościołach. Bo jeśli biskupi – z własnej, nieprzymuszonej woli – postanowili się upokorzyć przed jakimś… Sekielskim, to – tym samym – upokorzyli także i mnie oraz – jak sądzę – wszystkich członków naszego Kościoła! [Bowiem bez względu na to, co myślę o niektórych hierarchach (a mam poważne zastrzeżenia do niejednego z nich), to jednak stanowią oni – in gremio – „głowę” naszego Kościoła, więc ich niefortunne działania zawsze obciążają także i nas, świeckich wiernych.]
Sądzę więc, iż jest rzeczą niedopuszczalną, aby Episkopat „klękał” i to jeszcze „na… gwizdek” tak nierzetelnego osobnika, jak Sekielski (co do którego nikt tutaj nie ma chyba złudzeń?) i tłumaczył się – ze swoich zaniedbań (które skądinąd są oczywiste) – niejako przed… Sekielskim; „podbijając” mu tym i tak już rozdęte ego! Wymienianie bowiem – na początku listu – tytułu tego zajadłego ataku na nasz Kościół, takie właśnie wrażenie musi wywołać u odbiorców! Tymczasem chyba nikt rozumny nie ma wątpliwości, iż motywacją Sekielskiego nie było wcale współczucie dla ofiar księży-pedofilów (na co ofiary z całą pewnością zasługują!), lecz wyłącznie atak na Kościół, inspirowany także – bez wątpienia – politycznie, bo przed „wyborami”!
Nie mogę pojąć, dlaczego Episkopat nie korzysta z roztropnych doradców – w dziedzinie public relations – którzy może powstrzymaliby hierarchów przed podobnymi „strzałami w stopę”. Bo miłość bliźniego, współczucie dla ofiar i przyznanie się do grzechu (w tym – zaniedbania) – artykułowane w tym liście – są to naturalnie chrześcijańskie cnoty, ale przecież żadne nauczanie Kościoła nie zaleca nam, katolikom, „cnoty” braku roztropności, która – ponad uzasadnioną miarę – nadwyręża wizerunek Kościoła! A jest oczywiste, że podobne „ekspiacje” biskupów mają jeden wyłącznie skutek, wśród wrogów Kościoła; a przecież do nich zwłaszcza – niestety (być może wbrew intencjom autorów?) – adresowany jest ów list (stwarzający wrażenie, że „odpowiadają”… Sekielskiemu)! Wrogowie odbierają to jako słabość Kościoła, zachęcającą do jeszcze agresywniejszych ataków! [Podobnie „roztropne” były niedawne „żarliwe deklaracje” (przedstawicieli Episkopatu), odcinające się od ludowych „judaszków” w Pruchniku!]
*****
Przy okazji warto podkreślić to, co ów film – zupełnie niechcący, bo wbrew intencjom Sekielskiego – jednoznacznie wykazał:
- Chyba wszystkie 7 przypadków (lub 6?) w tym filmie, dotyczy księży, którzy byli tajnymi współpracownikami SB. I to jest zupełnie logiczne, bo SB „kryła” ich dewiację, przez czuli się bezkarnymi! [Przytomni zaś – i dowcipni – internauci od razu wskazali, że film powinien nosić taki choćby tytuł: “Pedofile z SB w… Kościele”!]
- 6 przypadków na 7 – czyli 86%; więc nawet więcej, niż w całym Kościele na świecie – dotyczy księży-homoseksualistów, o czym Sekielski milczy; zgodnie z “poprawnością polityczną”… Bo gdyby zechciał „zauważyć” ową sodomię, wówczas mógłby narazić się na atak rozzuchwalonych środowisk dewiantów!
- W wielu wypowiedziach około filmowych, Sekielski pozuje na „filantropa”, który ani grosza nie zarobił na tym filmie i – co więcej – nie chce na nim zarobić, „rozwłóczając” go po świecie (w wersji anglojęzycznej). [Niewykluczone, że wkrótce dowiemy się, iż nawet… dopłacił do niego, z własnej, “filantropijnej” kieszeni..?] Do jednej manipulacji – gdy chodzi o finanse – jednak już się posunął, bo między bajki można włożyć jego hagady o sfinansowaniu produkcji przez setki darczyńców (za „wdowi grosz”), wymieniając ponad 300 owych „producentów”. [A to ma sugerować, że ów film powstał wskutek oddolnej i spontanicznej inicjatywy Polaków!] Podejrzewam bowiem (na granicy pewności), że za ową produkcją stoją pieniądze z takich źródeł, jak: Soros (via Fundacja Batorego), „Otwarta Rzeczpospolita”, „Otwarty Dialog” et consortes! [Liczę tu jednak na rzetelnych dziennikarzy śledczych, którzy dotrą do prawdy o źródłach budżetu owego filmu i poinformują opinię publiczną!]
Na koniec chciałbym postawić jeszcze jeden zarzut listowi biskupów. W zdaniu, w którym biskupi piszą o formacji kleryków w seminariach, nie ma ani słowa o tym, że nie wolno dopuszczać do seminariów osób o skłonnościach homoseksualnych! [Co wykazał – niechcący – nawet ów film Sekielskiego!] A to oznacza, że chyba i w polskim Kościele silne (b. wpływowe) jest lobby homoseksualne, niestety! I to właśnie lobby polski Kościół winien wytępić „ogniem i żelazem”, a wówczas problem pedofilii praktycznie zniknie…
Cały list biskupów poniżej:
Biskupi do wiernych: nie uczyniliśmy wszystkiego, aby zapobiec krzywdom
“Niefortunność” poczynań episkopatu (ja od wielu lat nazywam to epidiaskopem…) zaczęła się wraz ze śmiercią ś.p. Stefana kardynała Wyszyńskiego.
Potem było już tylko coraz gorzej aż doszliśmy do stanu kiedy jakieś sensowne wystąpienie hierarchy stanowi miłą niespodziankę.
Wojna żydokomuny o Kościół (hierarchiczny) zakończyła się prawie pełnym sukcesem.
No cóż, nie da się tego ukryć, choć Ks. Prymas Józef Glemp miał sytuację nie do pozazdroszczenia, gdy obejmował prymasowski tron, po tak pomnikowej postaci, jaką Bóg obdarzył Polskę, w osobie Sługi Bożego Stefana kardynała Wyszyńskiego! Bo ks. abp J. Glemp mógł być tylko… gorszy od niego i starać się, aby ta różnica była jak najmniejsza. [Ale chociaż był w znacznym stopniu uformowany wpływem Prymasa Tysiąclecia, jako jego wieloletni kapelan i sekretarz.]
Jednak od śmierci Józefa kardynała Glempa, Polska nie miała już praktycznie Prymasa! [Abstrahując nawet od tego, że ta funkcja stała się – w istocie – honorowa. Skądinąd – jakiż to honor dla nas, słuchać takiego… Polaka (z Gniezna)?]
Na pocieszenie dodam, że na szczęście mamy jeszcze roztropnych kapłanów w parafiach, którzy “korygują” podobne “wyczyny” hierarchów.
Na przykład mój proboszcz pominął – a wiem także o innych, którzy uczynili podobnie – najbardziej niefortunne fragmenty tego listu biskupów (w tym ten o filmie)! I wypada im podziękować za to! [Pochlebiam sobie, że – być może – przyczyniła się do tego też moja rozmowa z ks. proboszczem, przedwczoraj..? A przy okazji warto podkreślić, że chyba tak powinna realizować się nasza – tj. wiernych świeckich – współodpowiedzialność i troska o nasz Kościół; skoro nie zawsze możemy już liczyć na hierarchów..!]
Przykro się tego słuchało, jakieś kompletne szaleństwo.
W zeszłym tygodniu mój ksiądz miał mądrzejsze kazanie w tej sprawie niż to co tutaj wymyśliły najtęższe głowy w Episkopacie.
Tylko nasza Królowa może nas uratować bo przy takim przywództwie naszych najwyższych pasterzy przyszłość rysuje się dosyć paskudnie.
Dlatego tak ważna jest nasza nieustanna modlitwa (zwłaszcza różaniec) o Jej wstawiennictwo do Jezusa, w intencji naszych kapłanów i licznych, dobrych powołań!
W Kościele Polskim widać degrengoladę, która jak mi się zdaje wybuchła po śmierci kard. J. Glempa. Od tego czasu nie ma głowy kościoła, prymas to jakiś zalękniony osobnik, zupełnie bez charyzmy i autorytetu. Konferencja Episkopatu jest jakby organem oderwanym od prymasa Polski. Nie ma wspólnych wystąpień.
Do dziś do końca nie jest jasne, dlaczego prymasem Polski nie został abp. Wielgus – to jest równie ciekawy temat do filmu jak zboczeni SB-ecy w roli księży.
Tak jakby ze zmianą prymasa zmieniła się aranżacja zachowania wiernych na mszy św. Kiedyś były to chyba 2 modlitwy na stojąco i 2 na klęczkach. Teraz to nieustane padnij-powstań.
Towarzyszy temu zmieniona oprawa muzyczna. Piękne tradycyjne pieśni zastąpiły potwory muzyczne z muzyką, której nie da się śpiewać i tekstami, w których nie ma iskry Bożej, które obrażają logikę i język Polski. Nie mam pojęcia kto tworzy te “pieśni”. Msza w takiej oprawie to raczej ciężkie przeżycie estetyczne.
No i jeśli wierni słyszą przy tym list biskupów jak opisany, to pewnie zaczynają się zastanawiać, czy należą do swojego Kościoła, czy ktoś im ten Kościół podmienił.