Polityka Donalda Trumpa pełna jest sprzeczności. Najlepiej było to widać w ostatnich dniach. W zeszłym tygodniu był szczyt NATO na którym prezydent USA ostro skrytykował Niemcy za uleganie wpływom Rosji, zwłaszcza w dziedzinie energetyki. Zażądał też od wszystkich członków NATO przeznaczania co najmniej 4% budżetu na wojsko. Zaprezentował się jako nieprzejednany przywódca Zachodu i wróg Rosji. Zupełnie inaczej wyglądało to podczas wczorajszego [16.07.2018] spotkania Trump – Putin w Helsinkach. Obaj panowie powtarzali w kółko, iż miło się rozmawiało. Zabrakło jednak konkretów. Jedyną rzeczą co do której obaj prezydenci się zgadzali było to, że Rosja jakoby nie ingerowała w wybory w USA. To stwierdzenie wywołało zresztą gniewną reakcję Kongresu USA, który prowadzi w tej sprawie swoje śledztwo.
Taka postawa Trumpa wywołała powszechny niepokój. Minister spraw zagranicznych Niemiec oświadczył, iż nie można polegać na USA {TUTAJ}, Ukraina jest przerażona, a Polska zaniepokojona. Dość rzeczowo podszedł do sprawy Piotr Skwieciński w portalu wPolityce.pl {TUTAJ}. Przypomniał on, że:
“Nie należy popadać w histerię, ale dla naszego regionu to, co stało się w Helsinkach to sygnał niedobry, choć oczywiście dla będącej członkiem NATO i goszczącej wojska amerykańskie Polski znacznie mniej, niż dla krajów poradzieckich. Nie należy jednak tracić z pola widzenia ważnych elementów sytuacji, które można uznać za tonujące ten niedobry sygnał.
Po pierwsze, jak napisałem wyżej – amerykański establishment jest, jeśli chodzi o Rosję, niemal w całości innego zdania niż Trump. Podział ten jest bardzo emocjonalny. I prezydentowi niełatwo byłoby przezwyciężyć opór wobec pomysłów nowego resetu.
Po drugie – dotąd z reguły Rosjanie psuli sami sobie tego rodzaju momenty, próbując zbytnio przyprzeć – nawet szczerze w tym momencie pragnących porozumienia – partnerów do muru, i zmusić ich do oddania więcej, niż ci skłonni byliby poświęcić. To w historii, tej bliższej i tej dalekiej działo się z taką regularnością, że nie jest naiwnością założenie, że może (choć nie musi) stać się i teraz.
Po trzecie wreszcie – warto pamiętać niedawny szczyt, odbyty przez Trumpa z dyktatorem Korei Północnej. Poziom zadowolenie i deklarowanego przełomu był wtedy większy, niż teraz. Tylko że… jak dotąd wszystko wskazuje, że realnie nie zmieniło się nic; Phenian nadal objęty jest sankcjami. Tak może być i teraz.”.
Ja mam wrażenie, że postępowanie Trumpa jest jeszcze jednym przejawem polityki “robienia szumu” opisanej przeze mnie {TUTAJ}. Z przykrością zauważam jednak, iż polityka Trumpa w stosunku do Polski jest równie niekonsekwentna. Z jednaj strony wychwala on nasz kraj na ostatnim szczycie NATO, a z drugiej przysyła jako ambasadora USA w Polsce panią Georgette Mosbacher {TUTAJ}. Tak pisałam o niej w mojej notce “Dwie głupie panie” {TUTAJ}:
“Oczywiście – najlepiej byłoby, gdyby strachliwy polski rząd przełamał się w końcu i odesłał obie panie do ich krajów. Jeśli jednak to nie nastąpi – nie należy się zamartwiać. Wszystko wskazuje na to, iż pani Mosbacher rzeczywiście jest bardzo głupia. Będzie więc szkodziła raczej interesom USA oraz Izraela, a nie Polski. Wystarczy popatrzeć, jak bardzo wpływy lobby żydowskiego zaszkodziły polityce USA oraz samemu Izraelowi. Lobby to skłoniło Trumpa do zerwania porozumienie nuklearnego z Iranem. Iran ogłosił w odpowiedzi, że przyspieszy wzbogacanie uranu do celów militarnych. Żaden z pozostałych sygnatariuszy nie poparł stanowiska USA. Szef NATO, Stoltenberg oświadczył wręcz, że pakt NATO nie będzie bronił Izraela w przypadku wojny z Iranem.
Podobny efekt dało przeniesienie ambasady USA do Jerozolimy. Tylko Rumunia wyraziła chęć podążenia w ślady USA. Pozostałe państwa są nadal w Tel Awiwie. Stany zjednoczone są obecnie izolowane w swym bezwarunkowym poparciu dla Izraela. Iran i jego sojusznicy prowadza w tym roku inteligentną politykę nękania Izraela. (…)
Jaki jest skutek tego wszystkiego? Zapanowało powszechne przekonanie, iż to Izrael jest winny konfliktów na Bliskim Wschodzie i ponosi za nie pełną odpowiedzialność. Izrael potępiono nawet w dalekiej Argentynie.”.
Spotkałam się z opinią, że Trump celowo stara się być nieobliczalny, gdyż wzbudza to lęk w jego przeciwnikach. Uważam jednak, iż takie podejście jest na dłuższą metę szkodliwe.
Dodaj komentarz