Putin szykuje inwazję na Polskę. Ruszają manewry „Zapad-17”
Analizując założenia większości rosyjsko-białoruskich manewrów z ostatnich lat, można dojść do wniosku, że od blisko dekady obie armie skupiają swoje działania wyłącznie na testowaniu możliwości zaatakowania sąsiednich państw. Żadna z kilku ostatnich edycji manewrów „Zapad” (odbywających się cyklicznie co dwa lata) nie miała charakteru defensywnego, lecz była nastawiona na agresywne przejęcie kontroli nad terytoriami suwerennych krajów. Przykłady? Rok 2009 – rosyjsko-białoruski atak nuklearny na Warszawę i podbicie Polski. Cztery lata później w podobny sposób została „potraktowana” Szwecja. Z kolei w 2015 r. na celowniku wojskowej świty prezydentów Władimira Putina i Aleksandra Łukaszenki znalazły się kraje bałtyckie (Litwa, Łotwa, Estonia).
Oprócz wspomnianego „testowego” ataku nuklearnego na Warszawę w 2009 r. bardzo często Polska wymieniana jest jako pierwszy kraj, który byłby zdolny do odparcia ewentualnej agresji Rosji na wschodniej flance NATO. Branżowe brytyjskie czasopismo „The Observer” piórem byłego analityka amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) prof. Johna Schindlera przewiduje, że polska armia ze względu na postępujące unowocześnianie uzbrojenia i wysokie umiejętności żołnierzy, a także za odpowiednią, niezwykle ostrożną postawę wobec Rosji powinna być stawiana za wzór dla pozostałych państw NATO.
– Gdyby pozostała część Sojuszu traktowała tematy obrony i bezpieczeństwa tak poważnie jak Polska, zagrożenie ze strony Rosji nawet nie byłoby dyskutowane – uważa prof. Schindler.
(…)
Inwazja „zielonych ludzików”
W neoimperialnym planie Kremla za niezwykle istotny trzeba również uznać fakt, że nawet kraje, które deklarują braterską przyjaźń z Rosją, a ich dyplomacja sprowadza się do bycia wasalem wielkiego sąsiada, nie mogą czuć się bezpiecznie. Jak zauważa w rozmowie z „Codzienną” dr Rafał Brzeski, ekspert ds. międzynarodowych, nie można wykluczyć sytuacji, w której po zakończeniu manewrów „Zapad-17” większość rosyjskich sił zostanie na Białorusi. Taki scenariusz – zdaniem ekspertów – mógłby zostać z powodzeniem uznany za prolog do aneksji Białorusi przez Rosję. Wszakże władze Kremla zastosowały podobny fortel m.in. w 2008 r., gdy zorganizowanie ćwiczeń „Kaukaz” w rejonie prorosyjskiej Abchazji i Osetii Płd., należących formalnie do Gruzji, posłużyło do rychłej napaści na ten kraj.– Po manewrach na Białorusi może pozostać nawet kilka tysięcy rosyjskich żołnierzy – ostrzega w rozmowie z „Codzienną” gen. Dariusz Wroński, ekspert Warszawskiego Instytutu Inicjatyw Strategicznych (WIIS).
A to z kolei rodzi zagrożenie nie tylko dla sąsiedniej Białorusi, ale również dla Polski, która zostałaby otoczona tzw. zielonymi ludzikami z dwóch stron – na wschodzie, od strony białoruskiego Brześcia (gdzie w ramach „Zapadu” przebywają oddziały rosyjskich wojsk lądowych), a także na północy, w pobliżu granicy z obwodem kaliningradzkim – najbardziej uzbrojonym regionie świata.
Militarna mobilizacja w Europie
W obliczu postępującego neoimperializmu Rosji i niezwykle groźnych manewrów „Zapad-17” wiele krajów w Europie postanowiło zintensyfikować swoje działania militarne. Jak informowaliśmy wczoraj w „Codziennej”, szwedzkie siły zbrojne do spółki z kilkoma krajami NATO (m.in. Francją, Niemcami i USA) prowadzą od poniedziałku na południowo-wschodnim wybrzeżu Szwecji oraz wodach Bałtyku ćwiczenia „Aurora-17”, których celem jest m.in. ochrona szwedzkiej wyspy Gotlandia przed rosyjską inwazją morską i powietrzną.W największym od 20 lat militarnym przedsięwzięciu Szwecji bierze udział ponad 20 tys. żołnierzy. Z kolei na Ukrainie, pogrążonej od ponad trzech lat w konflikcie z Rosją, trwają manewry „Rapid Trident-17” z udziałem 1,8 tys. żołnierzy wojsk lądowych z 14 krajów, w tym z Polski, a także ćwiczenia „Nieugięta Stabilność-17”, w ramach których postawiono w stan pełnej gotowości wszystkie ukraińskie jednostki lotnicze.
Wszystkie z wymienionych manewrów będą prowadzone do czasu zakończenia ćwiczeń „Zapad-17”. Warto przypomnieć, że już za kilkanaście dni odbędą się także najważniejsze tegoroczne manewry Sił Zbrojnych RP „Dragon-17”. W dniach 25–29 września na polskich poligonach stawi się ponad 17 tys. żołnierzy z Polski i 11 krajów sojuszniczych, w tym z Gruzji i Ukrainy, które w ostatnich latach na własnej skórze przekonały się, do czego zdolna jest wojskowa wataha, kierowana imperialnymi ambicjami Władimira Putina
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
[czerwony tekst – podkreślenie moje – Andy]
Putin szykuje inwazje na Polskę…a stare, judejskie capy czują mrowienie w okolicach intymnych :)))
Utknął w Donbasie a będzie się pchał do Polski i innych krajów nadbałtyckich.
Jeżeli to prawda, co jest napisane w tytule (Putin szykuje inwazję na Polskę), to siły USA pewnie już zarządziły tajną mobilizację, a liczba żołnierzy wysyłanych na manewry “Dragon 17” wzrośnie kilkukrotnie. Już wkrótce z jesiennej mgły wyłonią się jednostki pancerne NATO, a na polskim niebie pojawią się lecące na wschód setki amerykańskich samolotów w celu stworzenia przewagi powietrznej. Na okręg królewiecki nastąpi desant połączonych sił NATO neutralizujących wyrzutnie Iskander.
To jest dalsza sekwencja wydarzeń. Czy ktoś ma odwagę zaprzeczyć, że tak nie nastąpi? Jeżeli tak, to uprawia ruską propagandę, która ma na celu sianie defetyzmu i zwątpienia w siłę i determinację naszych sojuszników.
Całkowicie poważnie: Powinniśmy się zbroić po zęby z jednoczesną świadomością, że czas działa na naszą korzyść- każdy dzień, miesiąc, rok bez wojny to “błogosławieństwo”. Jesteśmy w trakcie – na początku procesu odwracania niekorzystnego trendu demograficznego. Polska nie powinna angażować się w żadną wojnę na wschód od naszych granic!!!
To w takim razie artykuł z portalu Polonia Christianita…
__________________________________________________
Ruszają manewry militarno-psychologiczne Zapad 2017. Przy granicy z Polską ćwiczą Rosjanie i Białorusini
14 września rozpoczną się oficjalnie rosyjsko-białoruskie ćwiczenia wojskowe Zapad 2017. Zaplanowane na siedem dni manewry swoją obecnością w mass mediach biją rekordy, a towarzyszące im dyskusje i dywagacje podgrzewają atmosferę niczym w najbardziej dramatycznym okresie „zimnej wojny”. Efekt psychologiczny ćwiczeń może okazać się trwalszy niż wiedza wojskowych oraz służb wywiadowczych, zdobyta w całym 2017 roku.
Przyczółek ataku?
Na długie miesiące przed początkiem manewrów przed niebezpieczeństwem wykorzystania Zapad 2017 do rozpętania nowej pożogi wojennej ostrzegali politycy ukraińscy. Obawy Kijowa dotyczyły możliwości osaczenia Ukrainy od północy, z kierunku białoruskiego, wojskami rozlokowanymi pod pretekstem ćwiczeń. Politycy i wojskowi Kijowa cały czas twierdzą, że o ile nie dojdzie do ataku na ich państwo z terenu Białorusi na początku września, o tyle zagrożeniem mogą być jednostki, które po Zapad 2017 zostaną na terenie Republiki Białorusi i w każdej chwili mogą być użyte przez Moskwę do rozprawienia się z Ukrainą.
Strach się bać
O ile faktyczny atak rosyjskich sił zbrojnych na Ukrainę wydaje się być mało prawdopodobny, o tyle oddźwięk medialny spolaryzował opinie polityków i społeczeństw w Europie. Obywatele Ukrainy utrwalają sobie obraz Rosji – agresorki. Z kolei białoruskie władze trzymają się wersji o pokojowym charakterze ćwiczeń, a opozycja białoruska głośno mówi o niemal okupacyjnym charakterze obecności wojsk ściąganych na Zapad 2017 z Rosji.
Kraje nadbałtyckie, widząc scenariusz ćwiczeń rosyjsko-białoruskich, wiedzą że za trzema fikcyjnymi agresorami na Białoruś, branymi pod uwagę w tegorocznych ćwiczeniach, kryją się właśnie ich państwa, wyznaczone jako cel kontrataku połączonych sił białorusko-rosyjskich.
Na kilka dni przed oficjalnym rozpoczęciem manewrów nawet w Niemczech powielano informację na temat rzekomych 100 tys. żołnierzy zaangażowanych w ćwiczenia, co natychmiast wyśmiała strona rosyjska, nazywając niemieckie dane „wziętymi z powietrza”.
Niemniej łatwo zauważyć, że burza medialna spotęgowała atmosferę strachu przed wojskiem Federacji Rosyjskiej, o co zabiegała Ukraina, a Rosja w mass mediach urosła do rangi państwa, które jest mocno zdesperowane, aby odzyskać dawną strefę wpływów w środkowej i wschodniej Europie.
Miś na skalę możliwości
Synergia ćwiczeń militarnych i fala dyskusji w mass mediach są dla Rosji wygodne i służą odzyskaniu prestiżu jej sił zbrojnych, które w rzeczywistości nie są tą potęgą, jaką była niegdyś Armia Sowiecka. Kilka wpadek (I wojna czeczeńska, katastrofa okrętu atomowego „Kursk”) pokazało słabość militarną Rosji. Dla obserwatorów rozwoju sytuacji wokół tego państwa coraz wyraźniej rysuje się wizja kraju, którego siła gospodarcza i militarna jest niewystarczająca do realnej ochrony rozległych terenów i rozciągniętych granic.
Od czasu upadku Związku Sowieckiego potencjał produkcyjny, zasobów bogactw naturalnych i ludności spadły do takiego poziomu, że gospodarka Rosji jest porównywana do gospodarki jednego stanu USA – Kalifornii.
(…)
Polacy też nieufni
Obaw przed wojskami rosyjskimi nie kryją też Polacy z Wileńszczyzny, przyległej do Białorusi. Honorata Adamowicz na portalu „Kuriera Wileńskiego” 11 września napisała: „Rozpoczynające się 14 września manewry wzbudzają wielkie emocje. Wszystko za sprawą skali tego ćwiczenia wojskowego. Oficjalnie Federacja Rosyjska potwierdza, że ze strony Białorusi i Rosji weźmie w nich udział 13 tysięcy żołnierzy, ale liczni analitycy twierdzą, że będzie ich przynajmniej 100 tysięcy. Do tego dochodzą informacje o rezerwacji rekordowo dużej liczby wagonów, przewożących technikę wojskową w porównaniu do ćwiczeń Zapad 2013. Wszystko to wygląda albo ma wyglądać, jakby Rosja przygotowywała się do radykalnych kroków. Mówi się o zajęciu Białorusi, co oczywiście od razu zdementował panujący tam prezydent Aleksander Łukaszenko.”
Emocje starają się natomiast opanować władze Łotwy, potencjalnie będącej na pierwszej linii ataku. Minister Spraw Wewnętrznych Łotwy, Richard Kozłowskis, wezwał w środę 13 września obywateli państwa, aby w czasie ćwiczeń Zapad 2017 byli uważni i aktywni. – Należy wytrzymać ten tydzień. Mam nadzieję, że się sprawdzimy, Rosja zakończy te manewry i żadnej eskalacji nie będzie – powiedział minister Kozłowskis, cytowany przez „Lenta.ru”.
Zapewne tak też się stanie, ale niedowierzanie między państwami NATO a Rosją i Białorusią na długo pozostanie w świadomości społeczeństw oraz elit politycznych. Psychologiczna część ćwiczeń Zapad 2017 będzie trwała jeszcze długo po 20 września.
Jan Bereza
Read more pch24.pl
trybeus napisał:
“a stare, judejskie capy czują mrowienie” [sic!]
A gdzie w takim razie czują radosne mrowienie starzy miłośnicy zbrodniczej polityki zbrodniarza z KGB płk. Putina?
Bloger trybeus jako stary znawca prorosyjskich mrowień powinien przecież to wiedzieć… :-)
CzarnaLimuzyna napisał:
“Już wkrótce z jesiennej mgły wyłonią się jednostki pancerne NATO, a na polskim niebie pojawią się lecące na wschód setki amerykańskich samolotów …”
Także myślę, że byłoby znacznie lepiej, gdyby taki scenariusz pozostał wyłącznie w sferze niczym z powieści SF… :-)
Pierwsze, zielone ludziki to u nas od dawna są w środku.
Drugie, okoliczne konflikty jak na razie bazowały na mniejszościach, a rosyjskiej nie mamy – chyba że ktoś chciałby wykorzystać np. ukraińską, którą z takim zapałem sami sobie ściągamy (nawiasem mówiąc – dziwujemy się Zachodowi, że wpuszcza islamskich terrorystów, a sami nie mamy bladego pojęcia co nam płynie ze wschodu). Ale ta jest jeszcze chyba mało skonsolidowana, potrzeba trochę czasu.
Trzecie, abstrahując od tych manewrów, zastanawiam się jaki cel ma u nas permanentne straszenie Rosją (a zaczął już Tusk pamiętnym stwierdzeniem, że dzieci mogą we wrześniu nie pójść do szkoły) i widzi mi się, że chodzi o to byśmy zbytnio nie fikali Niemcom i “europie” bo to nasza “obrona”. O ile Tusk z pruską agenturą robili to świadomie z premedytacją to nasi już chyba tylko z czystej głupoty (zwłaszcza przy coraz ostrzejszym konflikcie z Berlinem).