Chodzi tu o prawicowych publicystów, którzy przeciwstawiali się rządom PO-PSL, związanych z TV Republiką, tygodnikami “, “Do Rzeczy”, “Gazeta Polska”, “W sieci” oraz dziennikiem “Gazeta Polska Codziennie”. Miano “niepokornych” nadali oni sobie sami. Nazywano ich także “drugim obiegiem”. Ich praca cieszyła się uznaniem prawicowej publiczności. Sama z zainteresowaniem czytałam ich artykuły. Tylko blogerzy Toyah i Coryllus zwalczali “niepokornych”, uważając, że są głupi i sprzedajni. Ja też czasem ich krytykowałam na moim blogu. W listopadzie 2014 roku napisałam notkę “”Drugi obieg” zmienia się w “drugi Salon” i mainstream-bis” {TUTAJ}. Zakończyłam ją słowami:
“Jeśli postulowana przez “drugi obieg” reforma mediów ma polegać na tym, że powstaną Czerska-bis i TVN-bis reprezentujące ten sam rodzaj dziennikarstwa, co ich poprzednicy, tylko zarządzane przez inną koterię, to ja się na to nie piszę.”.
Od tego czasu minęło ponad dwa i pół roku. W roku 2015 Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory prezydenckie i parlamentarne, a wkrótce potem uzyska\lo kontrolę nad mediami publicznymi. Dziennikarze “drugiego obiegu” zasilili je uzyskując nowe, szerokie możliwości kształtowania opinii publicznej. Czy skorzystali oni z tej szansy w sposób właściwy? Zaczyna to budzić coraz więcej wątpliwości. W dniu 31 marca 2017 bloger Wawel24 opublikował {TUTAJ (link is external)} “Apel do pogrążonych w letargu intelektualnym dziennikarzy „prawej strony”. Stwierdził w nim:
“Sytuacja jest bez mała frontowa. I co robią nasze orły intelektu prawej strony dziennikarstwa? Ano nic szczególnego. Zadowoleni, że wreszcie na górze, spijają sobie z dzióbków. Oczywiście, od czasu do czasu skrobną coś poważniejszego – „z okazji” kolejnego krwawego „dialogu kultur” na ulicach Paryża, Brukseli, Berlina. Ale na co dzień zajmuje ich komentowanie bonmotów Petru, pouczanie J.Kaczyńskiego, że znowu coś za ostro i niejasno powiedział – i… jakoś to leci.
Nie ma prawie tekstów ważnych, istotnych, wspierających rząd i podsuwających mu projekty optymalnych rozwiązań w kwestii imigracji, gospodarki, kultury, oświaty. Nurt konserwatywny zawsze odróżniał się poziomem intelektu, erudycją, wyobraźnią i zdolnością całościowego, systemowego ujmowania zdarzeń i zjawisk. Dziś po prawej naszej stronie próżno tego szukać. Miałkie przyczynki, gdy trzeba zdruzgotania intelektualnego przeciwnika, blade protesty – gdy trzeba rzucania gromów, mruczenie pod nosem, gdy trzeba śmiałych wizji. Czemuż to ze środowiska dziennikarskiego nie miałyby wyjść projekty prób reform UE, symulacje najbardziej dla Polski optymalnych działań Grupy Wyszehradzkiej? Ideał obiektywizmu dziennikarskiego, relacjonowanie faktów jako cel? Nonsens. Dziennikarz musi być sprawnym publicystą, eseistą, intelektualistą. Inaczej jest tylko błaznem wymieniających się ekip. A przede wszystkim musi mieć odwagę.”.
Wawelowi wtóruje {TUTAJ (link is external)} Rafał Ziemkiewicz:
” Czy trzeba przejmować metody przeciwnika, by go pokonać – i czy warto go w takim razie pokonywać? Część kolegów, między innymi także z grona, w którym stworzyliśmy przed laty tygodnik „Uważam Rze”, uznała, że – jak to podaje nieustannie hardkorowa pisowska narracja – to, co się dzieje w Polsce to wojna (na tamtym etapie – powstanie), a wojna to wojna. Na wojnie, jak to ujął przewodniczący Czarnecki, nie zakłada się klubów dyskusyjnych – można też dodać, że na wojnie nie zastanawia się nad rozkazami dowódców ani nie podaje w wątpliwość sensu wykonywanych operacji, strzela się do każdego, kto nie nosi tego samego munduru, a i tych w swoim mundurze rozstrzeliwuje się za defetyzm, odmowę wykonania rozkazu etc.
Ten sposób myślenia, najgłębiej mi obcy, uważam za ogromnie szkodliwy i prowadzący do kopiowania prędzej czy później wszystkich draństw, które budziły nasz gniew u lewicowo-liberalnego, Magdalenka jego mać, establishmentu III RP, czy raczej trzymającej w garści i dojącej Polskę przez ćwierć wieku sitwy. (…) I oczywiście, podwójne wyborcze zwycięstwo PiS w roku 2015 nic nie zmieniło, ot, armia wydawałoby się, że już skończona i dorzynana, wypchnęła drugą z kilku strategicznych punktów i obróciła zdobyte działa w przeciwną stronę. Szczególnie dotyczy to państwowych – w mowie propagandowej „publicznych” – mediów.”.
Na jeszcze inny aspekt tej sprawy zwraca uwagę {TUTAJ (link is external)} bloger Michael:
“A co robi podobno prawa strona?
Ano ulega propagandowej presji wrogów polskiej asertywności, pasywnie wtóruje antypolskiej propagandzie, do znudzenia ględząc o polskiej porażce 27:1. Zdecydowanie nie tak powinniśmy robić.
Nawet ekonomiczna metoda SWOT każe w przypadku negatywnych okoliczności podejmować konkretne działania zmierzające do tego, aby niesprzyjające okoliczności wykorzystać pozytywnie, dla własnej korzyści.
Naprawdę KONIEC Z DEFETYZMEM!
Pogońmy Anty-asertywne stronnictwo gnuśnych i marudnych malkontentów.
A tu co chwila – nasi młócą bez przerwy cytatami wszystkich możliwych paskudztw antypisowskiej propagandy. A więc w rzeczywistości nasze media są przekaźnikiem ich narracji. Radek Sikorski, Tomasz Lis i stu innych wykorzystuje nasze media do rozpowszechniania swojej pogardy o nienawistnego antypisizmu.
Po co?”.
Te trzy cytaty chyba wystarczą. Widać, że “Nasi” “Niepokorni” dziennikarze oblewają egzamin. Upojeni dotychczasowymi sukcesami – spoczęli na laurach.
Zacytuję, bo warto:
Gdzie was – humanistów przecież – propozycje nowego napisania historii XX w., która nieomal cała jest spreparowana w duchu internacjonalnym (widmo podręczników Heleny Michnik)? Dlaczego nie monitorujecie fundacji i stowarzyszeń prowadzących jawnie antypolską i anarchizującą życie społeczne działalność, pozakładanych przez ludzi „partii zewnętrznych” za pieniądze sztabów zewnętrznych? Wszystko ma usprawiedliwić idiotyczne, koniunkturalne hasło „żeby nie wylać dziecka z kąpielą”?! Dziecko można ostrożnie wyjąć i wymienić zastałą, cuchnącą wodę – trzeba tylko chcieć. W sferze prześwietlenia NGO dziennikarska pomoc dla rządu jest niezbędna. Skala patologii w sektorze NGO jest tak potężna i zakorzeniona czasowo i… dynastycznie, że tymczasowo trzeba zawiesić sentymenty i chwycić miotłę. Dlaczego nie podpowiadacie rządowi kierunków i szczegółowych rozwiązań uzdrawiania edukacji, nauki, kultury? Szkody wyrządzone Polsce przez rozpanoszony tu od 1989 r. marksizm kulturowy są tak poważne i głębokie, iż nic nie jest bardziej potrzebne naszej ojczyźnie, niż ogólnokrajowa i ogólno-środowiskowa burza mózgów, powszechny, solidarny i neo-solidarnościowy think tank. Nie wystarczy, że raz na kwartał napiszecie poważniejszy tekścik psioczący na „lewactwo”, „neo-lewicę”, „postępowców” etc. Czas tak ogólnych nazw wygłaszanych głosem wtajemniczonego – minął.
Nadszedł czas precyzyjnej demaskacji, nazywania rzeczy po imieniu, wskazywania prawie palcem czynników antypolskiej destrukcji, źródeł zdrady i korzeni nihilizmu i anarchizacji tkanki społecznej. Po etapie nazwania, wskazania kolej na etap terapii i profilaktyki. Jest tu mnóstwo miejsca dla inteligencji piszącej, dla publicystów, dziennikarzy. Gdy widzi się was w telewizji, to macie szampańskie humory. Samozadowolenie aż się z was wylewa. A tu nie ma czasu na świętowanie. Wojna informacyjna nie czeka, aż sfraternizujecie się z p. Magdaleną Ogórek i aż dostaniecie kolejne okienko programowe w którym pękając ze śmiechu będziecie mogli pastwić się nad niepełnosprawnymi wypowiedziami „tuzów” minimalistycznego IQ opozycji. Takie zachowania to wasza niedorosłość, infantylizm, zero wyczucia momentu historycznego i imperatywu totalnej mobilizacji mentalnej.
Czy naprawdę, byście się ocknęli z tego triumfalistycznego letargu, trzeba by zawstydziło was samo społeczeństwo? Tak, jak to było w 1980 roku? Znowu blogerzy, internauci, dziennikarze odważni i niezależni od układów i strachu przed przełożonym mają zacząć wydawać samizdaty, bibułę? Znów prawda ma się przebijać oddolnie? Jeśli wyjdziemy z naszymi biuletynami, gazetami – to nie miejcie nadziei na taryfę ulgową, potraktujemy was tak samo jak tych, których nazwisk i powiązań boicie się ujawniać – znając je.
Jeśli jesteście na takim etapie świadomości obywatelskiej, że do poczucia spełnionego obowiązku wystarcza wam porównywanie się do Petru i dowartościowywanie na jego tle – to czym wy różnicie się od niego?!
Patriotyzm to nie natrząsanie się z antypatriotów i apatrydów lecz czyniona wielkim nakładem sił i odwagi pomoc w wyzwoleniu się kraju z okupacji ekonomicznej, kulturowej i mentalnej.
Źródło:Apel do pogrążonych w letargu intelektualnym dziennikarzy „prawej strony”
Palcem pokazuje choćby Gadowski. Tyle, że zupełnie nic z tego nie wynika.
Bo do kompletu potrzeba jeszcze aby ktoś z obozu władzy chciał słuchać i tu jest część naszego problemu.
Przytoczone słowa Ziemkiewicza są akurat absurdalne. Wojna jest, nikt temu nie zaprzeczy. Ale tej wojny nie wywołali dziennikarze prawicowi, tylko zdradzieckie redakcje Wyborczej, TVN itd. A jeśli jest wojna, to nie zawsze gra się czysto. Gra się na zasadach, jakie narzucił przeciwnik. Jeśli oni atakują mieczem, to nie odpowiadamy książką, co proponuje wobec uchodźców ten pomylony poseł z Nowoczesnej. Trzeba odpowiedzieć tym samym. Oni atakują propagandą-strona prawicowa MUSI odpowiedzieć propagandą, bo inaczej przegra.
Pewnie, chciałoby się zobaczyć dla intelektualnej rozrywki obiektywne Wiadomości o 19.30, które patrzą władzy na ręce, zachowują warsztat dziennikarski są obiektywne, itd. Ale w warunkach wojennych ważniejsza od intelektualnych uniesień staje się obrona kraju przed zarazą za PO i Nowoczesnej. “Wiadomości” pełnią tę rolę znakomicie i nie wiem gdzie tu się czepiać.
A krytyczne “dobre rady” dla prezesa jak najbardziej, tylko, że dla mniejszego audytorium. Kluby dyskusyjne, jak najbardziej. Więcej-Pan Ziemkiewicz mógł mieć realny wpływ na bieg rzeczy w kraju, bo był Szykowany na prezydenta z Kukiza/Korwina/Ruchu Narodowego. Nie chciał.