„Jak być sojusznikiem i sojuszniczką osób LGBT? Dowiedz się, jak wspierać gejów, lesbijki, osoby biseksualne i transpłciowe.” Ulotki z takim przesłaniem były do niedawna rozprowadzane w kasie Sceny „Przodownik” Teatru Dramatycznego w Warszawie.
Już od dawna coś, co jest określane jako sztuka współczesna (ja mam poważne opory w ogóle przed nazywaniem tego sztuką), zamiast poszukiwaniem prawdy i piękna, zajmuje się głównie jałową pogonią za awangardyzmem i propagowaniem „postępowych” ideologii, ubierając to wszystko w prymitywną, a nierzadko wręcz odrażającą formę. Ta choroba nie ominęła także współczesnego teatru. Jednak w tym konkretnym przypadku akcja propagandowa nie zachowuje nawet pozorów działań artystycznych, jak to było np. w przypadku „Golgota picnic”, albo tęczowego łuku, który do niedawna straszył mieszkańców Warszawy.
Gdyby to był prywatny teatr można by tylko podyskutować o absurdalności i społecznej szkodliwości propagowanej w teatrze ideologii, bo w końcu wolnoć Tomku w swoim domku. Jednak Teatr Dramatyczny w Warszawie ma status samorządowej jednostki organizacyjnej (patrz KRS) i jest finansowany z naszych podatków, co znaczy, że to my, bez naszej wiedzy i woli, finansujemy tą akcję propagandową, podobnie jak to było z „tęczą” na Placu Zbawiciela w Warszawie.
Co prawda ostatnio ulotki zniknęły z kasy teatru, ale sam problem finansowania z naszych podatków ideologii uderzających w podstawy życia społecznego nie minął i będzie wymagał systemowego rozwiązania, by taki proceder nie był więcej możliwy, bez względu na to, kto będzie sprawował władzę.
_____________________________________________________________________
Grafika w ikonie wpisu: kadr z filmu YouTube
Być może było to związane ze niedawno wystawianą w Teatrze Dramatycznym “sztuką” o prześladowanych w czasie III Rzeszy dewiantach.
Nadmieniam, że wszelkie mniejszości: moralne, etniczne (w tym imigranci) są aktualnie częścią nowego proletariatu.
Być może, że taki był pretekst, ale ulotki leżały tam jeszcze przez tydzień po spektaklu.