Słowo Boże na dziś – 31 lipca 2015r. – piątek – św. Ignacego z Loyoli, prezbitera, wspomnienie

Myśl dnia

We wszystkich rzeczach zachowaj wolność ducha i patrz, dokąd cię on prowadzi.

św. Igancy Loyola

Mądrości należy oczekiwać od tego, kto wydaje rozkazy, a nie od tego kto je wykonuje.
św. Igancy Loyola

Źle mierzy się postęp duchowny wedle oblicza, gestów, łatwości natury lub zamiłowania do samotności.
Miarę tę należy brać z mocy, z jaką ktoś przezwycięża samego siebie.
św. Igancy Loyola

Zmiana miejsca pobytu nie zmienia obyczajów. Jeśli niedoskonały nie opuści sam siebie,
wcale nie będzie lepszy gdzie indziej, niż jest tutaj.
św. Igancy Loyola
*********

Człowiek, wchodząc w przestrzeń wspólną, musi wyrzec się swej intymności;

od momentu wejścia w ludzką wspólnotę jest on skazany na to, że każdy jego ruch,

każde słowo i każdy gest będą oceniane przez innych ludzi.

Antoni Kępiński

**********

3107-ignacy

 

PIĄTEK XVII TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II

PIERWSZE CZYTANIE  (Kpł 23,1.4-11.15-16.27.34b-37)

Święta Izraela

Czytanie z Księgi Kapłańskiej.

Pan przemówił do Mojżesza tymi słowami:
„Oto czasy święte dla Pana, zwołanie święte, na które wzywać będziecie w określonym czasie. W pierwszym miesiącu, czternastego dnia miesiąca, o zmierzchu, jest Pascha dla Pana. A piętnastego dnia tego miesiąca jest Święto Przaśników dla Pana, przez siedem dni będziecie jedli tylko przaśne chleby. Pierwszego dnia będzie dla was zwołanie święte: nie będziecie wykonywać żadnej pracy. Przez siedem dni będziecie składali w ofierze dla Pana ofiarę spalaną, siódmego dnia będzie święte zwołanie, nie będziecie w tym dniu wykonywali żadnej pracy”.
Potem Pan powiedział do Mojżesza: „Mów do synów Izraela i powiedz im: Kiedy wejdziecie do ziemi, którą Ja wam dam, i zbierzecie plon, przyniesiecie do kapłana snop jako pierwociny waszego plonu. On dokona obrzędu kołysania snopa przed Panem, aby był przez Niego łaskawie przyjęty. Dokona nim obrzędu kołysania w następnym dniu po szabacie.
I odliczycie sobie od dnia po szabacie, od dnia, w którym przyniesiecie snopy na obrzęd kołysania, siedem tygodni pełnych, aż do dnia po siódmym szabacie odliczycie pięćdziesiąt dni i wtedy złożycie Panu nową ofiarę z pokarmów.
Dziesiątego dnia siódmego miesiąca jest Dzień Przebłagania. Będzie to dla was zwołanie święte. Będziecie pościć i będziecie składać Panu ofiary spalane.
Piętnastego dnia tego siódmego miesiąca jest Święto Namiotów przez siedem dni dla Pana. Pierwszego dnia jest zwołanie święte: nie będziecie wykonywać żadnej pracy. Przez siedem dni będziecie składać Panu ofiary spalane. Ósmego dnia będzie dla was zwołanie święte i złożycie Panu ofiarę spalaną. To jest uroczyste zgromadzenie. Nie będziecie wykonywać w tym dniu żadnej pracy.
To są czasy święte dla Pana, na które będziecie dokonywać świętego zwołania, aby składać Panu ofiarę spalaną: ofiarę całopalną, z pokarmów, ofiarę krwawą i ofiarę płynną, każdego dnia to, co jest na ten dzień przeznaczone”.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 81,3-4.5-6ab.10-11ab)

Refren: Śpiewajcie Bogu, naszemu obrońcy.

Zacznijcie śpiewać i w bęben uderzcie, *
w cytrę słodko dźwięczącą i lirę.
Zadmijcie w róg w czasie nowiu, *
w czas pełni, w nasz dzień uroczysty.

Bo tak ustanowiono w Izraelu *
według przykazania Boga Jakuba.
Ustanowił to prawo dla Józefa, *
gdy wyruszał przeciw ziemi egipskiej.

Nie będziesz miał obcego boga, *
cudzemu bogu nie będziesz się kłaniał.
Jam jest Pan, Bóg twój, *
który cię wywiódł z ziemi egipskiej.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (1 P 1,25)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Słowo Pana trwa na wieki,
to słowo ogłoszono wam jako Dobrą Nowinę.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Mt 13,54-58)

Jezus nieprzyjęty w Nazarecie

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Jezus, przyszedłszy do swego rodzinnego miasta, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali:
„Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko?” I powątpiewali o Nim.
A Jezus rzekł do nich: „Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony”. I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa.

Oto słowo Pańskie.

 ************************************************************************************************************************************

KOMENTARZ

Rozwój w wierze

Ci, którzy znali Jezusa jako chłopca wychowanego w domu Józefa i Maryi, nie mogli zrozumieć, że jest On oczekiwanym Synem Bożym. Mieli inne wyobrażenie o Jego przyjściu. Nawet mądrość, którą posiadał, i cuda, jakie zdziałał, nie były w stanie ich przekonać. Możemy mieć własny pogląd na wiele spraw. Bywa, że jest on na tyle silny, że nic ani nikt nie jest w stanie nas przekonać do jego zmiany. Często ukrywamy naszą bezsilność i słabość pod płaszczykiem przywiązania do tradycji i zwyczajów. Ale Jezus jest Bogiem żywym, przełamującym sztywne schematy. Pobożność ma nas rozwijać, a nie krępować. Nie możemy stać w miejscu i przez całe życie trzymać się obrazu Boga, jaki stworzyliśmy sobie w dzieciństwie.

Panie, uwolnij mnie od mojego ciasnego myślenia, które nie pozwala mi zauważyć Twojej obecności z wydarzeniach i ludziach, których spotykam.

 

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html
*********

#Ewangelia: Skończmy z szufladkowaniem!

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. shutterstock.com)

Jezus, przyszedłszy do swego rodzinnego miasta, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali:
“Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko?” I powątpiewali o Nim.
A Jezus rzekł do nich: “Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony”. I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa.

 

Komentarz do Ewangelii:

 

Szufladkowanie ludzi jest zmorą ludzkich relacji od niepamiętnych czasów. Ta zmora dotknęła też Jezusa, a w konsekwencji relacji Bóg-człowiek. Szufladkowanie zamyka oczy na pełną prawdę o człowieku. Jezus był człowiekiem z krwi i kości. I tak został zaszufladkowany. Szufladkę pod tytułem “Mesjasz”, a tym bardziej “Bóg” zarezerwowano dla kogoś innego – ukształtowanego według błędnych wyobrażeń. I to stało się podstawą dramatu ludzi z Nazaretu. Byli tak blisko Boga, a nie rozpoznali Go! Obyśmy nie poszli w ich ślady.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2511,ewangelia-skonczmy-z-szufladkowaniem.html
*********

Na dobranoc i dzień dobry – Mt 13, 54-58

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. an untrained eye / Foter / CC BY-NC)

Skądże więc ma to wszystko…

 

Jezus w Nazarecie
Jezus przyszedłszy do swego miasta rodzinnego, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda?

 

Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko? I powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł do nich: Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony. I niewiele zdziałał tam cudów, z powodu ich niedowiarstwa.

 

Opowiadanie pt. “Jak to możliwe?”
Biskup Samonas z Gazy zaprawiony w dysputach religijnych przybył jako pielgrzym do Jerozolimy. Wykorzystał tę sposobność przygodny imam i poprosił go, aby odpowiedział na kilka pytań odnoszących się do Sakramentu Ołtarza.

 

– Jak to możliwe, aby chleb i wino mogły się stać Ciałem i Krwią Chrystusa? – zapytał mahometanin. – Gdy przyszedłeś na świat – odpowiedział biskup nie byłeś tak duży jak dziś. Urosłeś i masz teraz więcej ciała i krwi, niż wtedy. Skąd je masz? Twój organizm przemieniał pokarmy, które spożywałeś w ciało i krew. Jeśli człowiek może chleb i wino przemieniać w ciało i krew to dlaczego nie mógłby uczynić tego Bóg?

 

Odpowiedź zmieszała nieco i mama, zadał jednak biskupowi drugie pytanie:- Jak to możliwe, żeby w tak małej hostii był obecny Chrystus? – Okolica, którą widzisz wokół siebie, jest bardzo rozległa, twoje oko zaś bardzo małe, a mimo tego masz w nim obraz całej okolicy – odparł biskup. – Tak samo możliwe jest, że w małej hostii obecny jest cały Chrystus.

 

Po chwili milczenia wyznawca Allaha zadał trzecie pytanie: – Dobrze, ale jak to możliwe, aby to samo Ciało Chrystusa było równocześnie obecne we wszystkich waszych kościołach? – Dla Boga nie ma nic niemożliwego – odrzekł Samonas. – Pokażę ci coś podobnego w naturze: rozbij zwierciadło na kawałki, a w każdym z nich zobaczysz swoje odbicie. Dam ci drugi przykład: słowa, które wymawiam, słyszy każdy człowiek w tłumie, który nas otacza. Jeśli to jest możliwe, to w takim razie możliwe jest i to, że Ciało Chrystusa jest równocześnie obecne w wielu miejscach.

 

Refleksja
Często dziwimy się, że ktoś jest inny niż nasza ocena osobista ocena o nim. Ta ocena potrafi często być niesprawiedliwa. Oceniamy bowiem drugiego wobec wyglądu, jego zachowania, ale też i naszego sposobu spostrzegania rzeczywistości. W ten sposób robimy krzywdę nie tylko osobie ocenianej, ale także i… sobie. Bo przecież ten, który mógł być nam bliski, poprzez naszą błędną ocenę i analizę, staje się nam zupełnie obcy. Czasami staje się wręcz wrogiem…

 

Jezus uczy nas, że nastawianie się negatywne wobec innych nie jest dobrą metodą. Odbiera nam to bowiem siły do działania, pracy i zaangażowania. Tymczasem to właśnie przebywanie z innym często daje nam moc działania na ziemi. To drugi człowiek jest tym, który potrzebuje naszej pomocy, ale także oferuje ją nam. Nie należy zatem eliminować tego, co daje nam radość w byciu z innymi. Nie bowiem droga kłótni i sporów ma nami rządzić, ale wiara, nadzieja i miłość, które oferowane innym, zwracają się wielokrotnie. Miłość bliźniego, jak siebie samego, jest tu jakże trafne, ale i pomocne w naszym życiu…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego nasze oceny są krzywdzące innych?
2. Dlaczego oceniamy innych?
3. Dlaczego miłość bliźniego jak siebie samego jest ważna?

 

I tak na koniec…
Człowiek, wchodząc w przestrzeń wspólną, musi wyrzec się swej intymności; od momentu wejścia w ludzką wspólnotę jest on skazany na to, że każdy jego ruch, każde słowo i każdy gest będą oceniane przez innych ludzi (Antoni Kępiński)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,339,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mt-13-54-58.html

********

Św. Ignacego z Loyoli

0,12 / 8,04
Zdziwienie, zaskoczenie to początek zrozumienia. Wykorzystaj dzisiejsze zdumienie rodaków Jezusa do zastanowienia się nad tym, jak On cię już teraz zmienił i jak działa w twoim życiu.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Mateusza
Mt 13, 54 -58
Jezus, przyszedłszy do swego rodzinnego miasta, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: «Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko?» I powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł do nich: «Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony». I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa.

W czasach Jezusa Nazaret był niepozorną wioską. W Starym Testamencie nie ma o nim nawet wzmianki. Dom Jezusa niczym się nie wyróżniał. Zupełnie niczym. Sam Jezus też nie rzucał się za bardzo w oczy. Pracował, modlił się, przebywał z ludźmi…

Gdy po jakimś czasie nieobecności znów wraca do tego zwykłego miejsca, okazuje się, że ludzie widzą Go zupełnie inaczej. Zauważają, że się zmienił. Nie potrafią zrozumieć, jak to się stało, że taki prosty człowiek może mówić w tak mądry sposób i dokonywać tak wielkich rzeczy…

Spójrz teraz na siebie. Są pewnie cechy, nawyki, które jednoznacznie kojarzą ci się z twoją rodziną, ze środowiskiem, w którym wyrastałeś. Są też pewnie sytuacje, w których inni widzą, że coś się w tobie zmieniło. Twoja wioska nie musi cię wcale ograniczać. Wykorzystaj ją i zobacz, kim jesteś teraz.

Dziękuj dzisiaj Jezusowi, że jest przy tobie, gdy inni cię nie rozumieją i z pełną ufnością proś, by dalej przemieniał twoje serce.

http://modlitwawdrodze.pl/home/

 

***************************************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

31 LIPCA

*********

Święty Ignacy z Loyoli, prezbiter
Święty Ignacy z Loyoli Inigo Lopez urodził się w roku 1491 na zamku w Loyola w kraju Basków (Hiszpania), jako trzynaste dziecko w zamożnym rycerskim rodzie. O jego wczesnej młodości mało wiemy. Otrzymał staranne wychowanie. Był paziem ministra skarbu króla hiszpańskiego, następnie służył jako oficer w wojsku wicekróla Nawarry. Nosił długie włosy, spadające mu aż do ramion, różnobarwne spodnie i kolorową czapkę. Publicznie najchętniej pojawiał się w pancerzu rycerza, nosząc miecz, sztylet i oręż wszelkiego rodzaju. Kiedy po latach opowiadał współbraciom o swoim życiu, wyznał, że do 30-tego roku życia oddawał się marnościom świata, że z próżnej żądzy sławy jego największą rozkoszą były ćwiczenia rycerskie. W czasie walk hiszpańsko-francuskich znalazł się w oblężonej Pampelunie. Zraniony poważnie w 1521 r. przez kulę armatnią w prawą nogę, został przewieziony do rodzinnego zamku.
Długie miesiące rekonwalescencji były dla niego okresem łaski i gruntownej przemiany. Dla skrócenia czasu prosił o powieści rycerskie, ale na zamku ich nie było. Podano mu więc książkę znaną w całym średniowieczu, którą napisał bł. Jakub de Voragine – Złotą legendę. Bratowa podała mu ponadto Życie Jezusa Ludolfa de Saksa. Gdy tylko Inigo wyzdrowiał (chociaż na nogę kulał całe życie), opuścił rodzinny zamek i udał się do pobliskiego sanktuarium maryjnego, Montserrat. Zdumionemu żebrakowi oddał swój kosztowny strój rycerski. Przed cudownym wizerunkiem Maryi złożył swoją broń. Stąd udał się do Manrezy, gdzie zamieszkał w celi, użyczonej mu przez dominikanów. I tu jednak wydawało mu się, że ma za wiele wygód. Dlatego zamieszkał w jednej z licznych grot. Aby zdławić w sobie starego, próżnego, ambitnego człowieka, nie golił się ani nie strzygł, pościł codziennie i biczował się, nie obcinał paznokci, nie nakrywał głowy. Codziennie bywał u dominikanów na Mszy świętej. Oddawał się modlitwie i rozważaniu Męki Pańskiej. Szatan dręczył go gwałtownymi pokusami aż do myśli o samobójstwie. W takich zmaganiach powstał szkic jego najważniejszego dzieła, jakim są Ćwiczenia duchowne. Formę ostateczną otrzymały one dopiero w 1540 roku. Były więc owocem 19 lat przemyśleń i kontemplacji.
Pragnąc nawiedzenia Ziemi Świętej i męczeństwa z rąk Turków, Ignacy zupełnie wyczerpany z sił, po prawie rocznym pobycie w Manrezie, przez Rzym i Wenecję udał się w pielgrzymkę. Żył z użebranych pieniędzy i czynionych po drodze przysług. W 1523 r. dotarł szczęśliwie do celu. Chciał tam pozostać do końca życia, dopiero w wyniku nalegań tamtejszego legata papieskiego wrócił do kraju. W drodze był dwukrotnie więziony pod zarzutem szpiegostwa. Po długiej podróży powrócił do Barcelony, gdzie przez dwa lata uczył się języka łacińskiego. Nie wstydził się zasiadać w ławie szkolnej z dziećmi, chociaż miał już wówczas 34 lata. Potem udał się do Alkala, by na tamtejszym uniwersytecie studiować filozofię. Wolny czas poświęcał nauczaniu prawd wiary prostych ludzi. Mieszkał w szpitalu i utrzymywał się za posługę oddawaną chorym.
Jego żebraczy strój i niezwykły tryb życia wzbudziły u niektórych nadgorliwców podejrzenie, czy przypadkiem Ignacy nie należy do sekty alumbrado, która w tym czasie niepokoiła w Hiszpanii władze kościelne. Dostał się nawet do więzienia, które było w posiadaniu Świętej Inkwizycji. Po uwolnieniu z niego podążył do Salamanki, by na tamtejszym uniwersytecie kontynuować swoje studia (1527). I tu inkwizycja go zauważyła – ponownie trafił do więzienia. Przykre przesłuchania zniósł z radością dla Pana Jezusa. Po uwolnieniu z więzienia, w którym był kilka tygodni, powrócił do Barcelony, a stąd udał się do Paryża (1528). Miał już wówczas 37 lat. Utrzymywał się znów z żebraniny. Dla uzbierania koniecznych opłat w wolnych miesiącach udał się w charakterze żebraka do Belgii i Anglii.

Święty Ignacy z Loyoli Na uniwersytecie paryskim Ignacy zapoznał się i zaprzyjaźnił z bł. Piotrem Faberem i ze św. Franciszkiem Ksawerym. Do ich trójki dołączyli niebawem Jakub Laynez, Alfons Salmeron, Mikołaj Bobadilla, Szymon Rodriguez i Hieronim Nadal. Wszyscy zebrali się rankiem 15 sierpnia 1534 roku w kapliczce na zboczu wzgórza Montmartre i tam w czasie Mszy świętej, odprawionej przez Piotra Fabera, który miesiąc wcześniej otrzymał święcenia kapłańskie, złożyli śluby ubóstwa, czystości oraz wierności Kościołowi, a zwłaszcza Ojcu Świętemu. W ten sposób powstał nowy zakon, zwany Towarzystwem Jezusowym.
Wszyscy skierowali swoje kroki do Wenecji, by stamtąd odpłynąć do Ziemi Świętej, nawracać niewiernych i z ich ręki ponieść śmierć męczeńską. Do pielgrzymki jednak nie doszło, gdyż Turcja prowadziła właśnie wojnę z Wenecją. Udali się więc do Rzymu, aby przedstawić się papieżowi i oddać się do jego dyspozycji. Paweł III przyjął ich życzliwie. Korzystając z jego zachęty, wszyscy przyjęli święcenia kapłańskie (1536), oddali się posłudze chorym w szpitalach i nauczaniu prawd wiary wśród dzieci. Papież polecił, by Ignacy nakreślił szkic konstytucji nowego zakonu. Ignacy uczynił to pod nazwą Formuła Instytutu. Papież po przejrzeniu jej zażądał, by napisać całe konstytucje. Po wielu przeszkodach Rzym zatwierdził je w 1540 roku.

Święty Ignacy z Loyoli Liczba członków Towarzystwa bardzo szybko rosła. Już w roku następnym (1541) św. Franciszek Ksawery został zaproszony do Indii. W tym samym czasie bł. Piotr Faber głosił słowo Boże w północnych Włoszech, w południowej Francji i w Hiszpanii. W roku 1541 zebrała się pierwsza kapituła generalna. Przełożonym generalnym jednogłośnie został wybrany Ignacy. W tym samym roku papież oddał jezuitom do dyspozycji kościół w Rzymie pw. Matki Bożej della Strada (Patronki w drodze). W roku 1542 jezuici założyli w Coimbrze (Portugalia) słynne kolegium, które miało się stać zawiązką uniwersytetu. W 1550 r. do zakonu zgłosił się sam wicekról Katalonii, książę Gandii, św. Franciszek Borgiasz.
Przez ostatnich 16 lat życia Ignacy był przykuty do swojego biurka i rzadko opuszczał progi domu generalnego swego zakonu, by być zawsze do dyspozycji duchowych synów. Nękany różnymi chorobami i dolegliwościami, 30 lipca 1556 roku zapowiedział swoją śmierć i poprosił o udzielenie mu odpustu papieskiego. Współbracia zdziwili się. Kiedy zaś przypuszczali, że mu jest lepiej, po wieczerzy odeszli od jego łoża. Gdy jednak powrócili dnia następnego, Ignacy był już w agonii i zmarł na ich rękach 31 lipca 1556 r.
Pozostawił po sobie 7 tysięcy listów, zawierających nieraz cenne pouczenia duchowe, Opowiadanie pielgrzyma oraz Dziennik duchowy – świadectwo mistyki ignacjańskiej. W ewolucji chrześcijańskiej duchowości szczególne znaczenie mają Konstytucje zakonu, w których zniósł obowiązek wspólnego odmawiania oficjum, przestrzegania reguły klasztornej, nakazując w zamian praktykowanie codziennej modlitwy myślnej, a liturgię wskazując jako źródło życia duchowego. Szczególnie obfity owoc wydają do dziś Ćwiczenia duchowe – pierwowzór rekolekcji. W swoim nauczaniu Ignacy przypominał, że człowiek musi dokonać pewnego wysiłku, aby współpracować z Bogiem.

Święty Ignacy z Loyoli Beatyfikacji Ignacego Loyoli dokonał papież Paweł V (w 1609 r.), a kanonizacji – Grzegorz XV (w 1623 r.). Św. Ignacy jest patronem trzech diecezji w kraju Basków; zakonu jezuitów; dzieci, matek oczekujących dziecka, kuszonych, skrupulantów, żołnierzy oraz uczestników rekolekcji – zarówno rekolektantów, jak i rekolekcjonistów. Jego relikwie spoczywają w rzymskim kościele di Gesu.

Zakon jezuitów odegrał szczególną rolę także w Polsce. Wydał między innymi takie postaci, jak: św. Stanisław Kostka i św. Andrzej Bobola – patroni Polski, św. Melchior Grodziecki oraz Jakub Wujek (tłumacz pierwszej drukowanej “Biblii” w Polsce), Piotr Skarga Pawęski (wybitny kaznodzieja), Maciej Sarbiewski (poeta zwany polskim Horacym), Franciszek Bohomolec (ojciec komedii polskiej), Adam Naruszewicz (biskup, historyk, poeta), Franciszek Kniaźnin (poeta), Jan Woronicz (arcybiskup, prymas Królestwa Polskiego, poeta), Grzegorz Piramowicz (sekretarz Komisji Edukacji Narodowej) i bł. Jan Beyzym (apostoł trędowatych na Madagaskarze).

W ikonografii św. Ignacy przedstawiany jest w sutannie i birecie lub w stroju liturgicznym z imieniem IHS na piersiach, niekiedy w stroju rycerskim i w szatach pielgrzyma. Jego atrybutami są: księga; globus, który popycha nogą; monogram Chrystusa – IHS; napis AMDG – Ad maiorem Dei gloriam – “Na większą chwałę Boga”; krucyfiks, łzy, serce w promieniach, smok, sztandar, zbroja.

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/07-31a.php3
https://youtu.be/J5qlWLXbfL4
Ennio Morricone muzyka do filmu ” Misja” w reżyserii Rolanda Joffé z roku 1986.
Ś W .   I G N A C Y   L O Y O L A
Ć w i c z e n i a   d u c h o w n e

Spis treściExercitia spiritualia S. P. Ignatii Loyolae.
Exercitia spiritualia S. P. Ignatii Loyolae, Antwerpia 1635.
Pierwsze wyd. Rzym 1548.
Por. “Ćwiczenia duchowne”

 

Modlitwa “Duszo Chrystusowa”
Uwagi wstępne

Ćwiczenia duchowne

[Przestroga]
Zasada pierwsza i podstawowa (Fundament)
Rachunek sumienia szczegółowy i codzienny
Rachunek sumienia ogólny
Sposób odprawiania rachunku sumienia ogólnego
Spowiedź generalna i Komunia
Tydzień I

Ćwiczenie pierwsze
Ćwiczenie drugie
Ćwiczenie trzecie
Ćwiczenie czwarte
Ćwiczenie piąte
Addycje czyli uwagi dodatkowe Tydzień II

Wezwanie króla doczesnego pomocne do kontemplowania życia Króla Wiecznego
Dzień pierwszy
Kontemplacja pierwsza – o Wcieleniu
Kontemplacja druga – o Narodzeniu
Kontemplacja trzecia
Kontemplacja czwarta
Kontemplacja piąta
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Rozmyślanie o Dwóch sztandarach
Rozmyślanie o Trzech parach ludzi
Dzień piąty
Dzień szósty
Dzień siódmy
Dzień ósmy
Dzień dziewiąty
Dzień dziesiąty
Dzień jedenasty
Dzień dwunasty
[Trzy stopnie pokory]
Wybór
[Rozważanie służące] do poznania, o czym się ma dokonywać wybór
Trzy pory [wyboru]Tydzień III

Dzień pierwszy
Kontemplacja pierwsza – o północy. O tym, jak Chrystus Pan nasz udał się z Betanii do Jerozolimy – do ostatniej wieczerzy włącznie [289].
Kontemplacja druga – o świcie. Od ostatniej wieczerzy do Ogrójca włącznie [290]
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty
Dzień szósty
Dzień siódmy
Kontemplacja całej Męki o północy i o świcie.
Reguły [o posiłkach]Tydzień IV

Kontemplacja pierwsza o tym, jak Chrystus Pan nasz ukazał się Pani naszej [299].
Kontemplacja [pomocna] do uzyskania miłości
Trzy sposoby modlitwy
[Pierwszy sposób modlitwy]
Drugi sposób modlitwy
Trzeci sposób modlitwyTajemnice z życia Chrystusa Pana naszego

Reguły

Reguły [rozeznania duchów I]
Reguły [rozeznania II]
[Reguły rozdawania jałmużn]
[Reguły o skrupułach]
[Reguły o trzymaniu z Kościołem]

© 2000 Wydawnictwo WAM • ul. Kopernika, 31-501 Kraków [www.wydawnictwowam.pl]

http://www.madel.jezuici.pl/inigo/ignacy_cd.htm

Rozdział IV.
Pielgrzymka do Ziemi Świętej
W Italii (koniec marca 24 lipca 1523)
Podróż morska do Palestyny
W Ziemi Świętej

Rozdział V.

Droga powrotna do Europy (23 września 1523 – ok. 15 stycznia 1524)

Rozdział VI.
Początki studiów (1524 – 1527)
Nauka w Barcelonie (Wielki Post 1524 – marzec 1526)

W Alkali
Pomoc dla dusz i proces (marzec 1526 – czerwiec 1527)

Rozdział VII.
Więzienie w Salamance (lipiec – wrzesień 1527)

Rozdział VIII.
Studia w Paryżu (luty 1528 – kwiecień 1535)

Rozdział IX.
Powrót do ojczyzny (kwiecień – październik 1535)

Rozdział X.
Oczekiwanie w Wenecji (1536 – 1537)

Rozdział XI.
U celu pielgrzymki – Rzym (od grudnia 1537)
Ostatnie zwierzenia


Autobiografia
Opowieść Pielgrzyma
Ignacy Loyola

(c) Wydawnictwo WAM, Księża Jezuici, 2002

WYDAWNICTWO WAM: ul. Kopernika 26, 31-501 KRAKÓW
tel. (012) 429 18 88, fax (012) 429 50 03, e-mail
DZIAŁ HANDLOWY: tel. wew. 322, 348, 366, fax (012) 430 32 10, e-mail
Zapraszamy do naszej KSIĘGARNI INTERNETOWEJ

http://web.archive.org/web/20080219234734/http://www.jezuici.pl/ignatiana/autobiogr.html
Przedmowa
Gdy na żądanie Vaticanum II reformowano modlitwy brewiarzowe i gdy w ramach tej reformy podjęto zagadnienie brewiarzowych czytań, nowego i lepiej zarysowanego wymiaru nabrał dawny postulat: miast wiele mówić o świętych, zniekształcając ich sylwetki lub powtarzając hagiograficzne loci communes, pozwólmy, aby do nas przemawiali oni sami. Oddajmy głos świętym, którzy bez modyfikującego pośrednictwa mogą zaświadczyć o swych walkach i zwycięstwach, o przeżywanych nocach i zalewających ich umysły światłach, o doznawanych łaskach i trudach, pośród których z nimi współpracowali. Stąd w nowym breviarium Paulinum, nazwanym Liturgia horarum, znalazło się tyle tekstów wyjętych z pism tych, których w liturgii czcimy i wspominamy jako orędowników.

Książeczka, którą proponujemy Czytelnikom, ożywiona jest podobnymi intencjami.
Niech Ignacy przemówi do nas sam, niejako bezpośrednio. Niech powtórzy to, co przynaglany przez towarzyszy i synów duchowych, podyktował ojcu Ludwikowi Gonsalvesowi da Cámara. Łatwiej można wtedy uchylić rąbka bogatej szaty, w którą spowili go hagiografowie, spojrzeć w głębię jego osobowości, dojrzeć i wczuć się w tajemnicę jego świętości.


Wprowadzenie
Tytuł “Opowieść Pielgrzyma” nie jest tytułem oryginalnym. Żaden z rękopisów przekazujących nam opowiadanie św. Ignacego o swoim życiu nie podaje tego tytułu. Rękopis oznaczony literą N, należący do o. Hieronima Nadala, jednego z najbliższych współpracowników i powierników Ignacego, jest najlepiej zachowaną kopią zaginionego oryginału; opowieść Ignacego ma tam następujący tytuł: Acta P. Ignatii ut primum scripsit P. Ludovicus Gonzales excipiens ex ore ipsius Patris. W polskim przekładzie tytuł ten brzmiałby tak: Dzieje Ojca Ignacego spisane po raz pierwszy przez o. Ludwika Gonzalesa, który je słyszał z ust samego Ojca. Tytuł ten przyjął się w skróconej postaci jako Acta Patris Ignatii, “Dzieje Ojca Ignacego”, i pod tym tytułem wydano dwukrotnie oryginalny tekst hiszpańsko-włoski tej opowieści. Po raz pierwszy w r. 1904 w Monumenta Historica Societatis Jesu, Monumenta Ignatiana, Series IV: Scripta de Sancto Ignatio, t. I, s. 31-98; drugi raz w r. 1943 w tymże wydawnictwie źródeł do historii Towarzystwa Jezusowego, w Fontes Narrativi de Sancto Ignatio, t. I, s. 353-507. Znacznie wcześniej, bo w r. 1731, wydali Bollandyści w Acta Sancotorum, Julii, t. 7, s. 634-654 pt. Acta antiquissima Sancti Ignatii Loyolae sam tylko przekład łaciński dokonany w latach 1559-1561 przez o. Annibala de Coudray (Coudreto).

Biorąc pod uwagę rodzaj literacki, jeśli wolno się tak wyrazić, i treść tego dokumentu uznaliśmy za stosowne nie trzymać się niewolniczo tytułu ustalonego w wydawnictwach źródłowych, lecz przyjąć nowy tytuł, bardziej odpowiadający umysłowości dzisiejszego czytelnika. Poszliśmy w tym za przykładem tłumaczy “Dziejów Ignacego” na język francuski i niemiecki. Opierając się na fakcie, że Ignacy opowiada o sobie samym w trzeciej osobie i nazywa się prawie przez cały czas opowiadania “pielgrzymem”, tłumacze francuscy – Eugeniusz Thibaut SI i Andrzej Thiry SI wybrali dla tego opowiadania szczęśliwy bez wątpienia tytuł: Le récit du Pèlerin. Podobnie postąpił tłumacz niemiecki, Burkhart Schneider SI, nadając temu dziełu tytuł: Der Bericht des Pilgers. Dodajmy od razu, że oba przekłady – francuski Andrzeja Thiry i niemiecki Burkharta Schneidera – wydane w roku jubileuszowym 1956 (w czterechsetną rocznicę śmierci św. Ignacego 1556-1956) oparte są na ostatnim krytycznym wydaniu “Dziejów Ignacego” w Fontes Narrativi (t. I, 1943). To samo należy powiedzieć i o naszym przekładzie. Lojalnie wyznajemy tu, że często pomagaliśmy sobie w miejscach trudnych i niejasnych oraz przy opracowaniu objaśnień, czyli przypisów, oboma tymi przekładami. Dla wyżej przytoczonych racji uznaliśmy tytuł Opowieść Pielgrzyma za bardziej odpowiedni. Niejednokrotnie nazywa się “Dzieje Ignacego” A u t o b i o g r a f i ą. Określenie to nie jest w pełni uzasadnione. Ignacy zadowolił się prostym, zwięzłym opowiadaniem, nie biorąc nawet pióra do ręki, i to opowiadaniem nie o całym swoim życiu aż do roku 1555, w którym zamknął swoje zwierzenia, ale tylko w okresie lat 17 – od nawrócenia do przybycia do Rzymu na stały pobyt (1521-1538). A zatem tytuł “Autobiografia” za dużo obiecuje czytelnikowi.

Przyjęty w wydawnictwach źródłowych tytuł “D z i e j e O j c a I g n a c e g o” wydaje się nam zbyt ogólnikowy, nie podkreśla bowiem fragmentaryczności opowiadania, brzmi zbyt obiektywnie i bezosobowo, nie uwydatniając faktu, że bohater dziejów opowiada sam o sobie. Podobnie i inne tytuły jak Die Bekenntnisse des Ignatius von Loyola, czyli “W y z n a n i a  I g n a c e g o L o y o l i” (H. Böhmer, Lipsk 1902), czy też Lebenserinnerungen des heiligen Ignatius von Loyola – “Wspomnienia z życia św. Ignacego Loyoli” (A. Feder SI, Regensburg 1922) nie oddają całkowicie tego, czym naprawdę jest to dzieło, owoc współpracy Ignacego i jego w tym wypadku powiernika i sekretarza, o. Gonsalvesa da Cámara.

W gruncie rzeczy Opowieść Pielgrzyma jest tylko odpowiedzią Ignacego, daną w formie szczerego i bezpretensjonalnego opowiadania, na pytanie o. Nadala: “Jak Bóg kierował tobą, Ojcze, i jak pouczał cię od początku twego nawrócenia?”. Kiedy z końcem sierpnia 1553 r. Ignacy zaczynał snuć to opowiadanie o swym życiu i o działaniu Bożym w swej duszy, przeżywał na nowo – we wspomnieniu – swój los pielgrzymi, swoją wędrówkę do nieznanego jeszcze wówczas celu i z tej pozycji pielgrzyma i tułacza, a potem żebrzącego studenta, relacjonował koleje swego życia i poszczególne etapy wewnętrznego rozwoju. I dla tej głównie racji tytuł Opowieść Pielgrzyma wydaje się nam najbardziej trafny.

Geneza i czas powstania “Opowieści Pielgrzyma” – jej znaczenie
O tym, jak powstała ta opowieść Ignacego, dowiadujemy się z dwu przedmów zamieszczonych przed jej tekstem, z przedmowy o. Nadala i o. Gonsalvesa. Przedmowa Gonsalvesa jest wcześniejsza (napisana przed wrześniem 1556 r., tj. przed przybyciem do Portugalii wiadomości o śmierci Ignacego) i bardziej szczegółowa. Przedmowa Nadala, prawdopodobnie z r. 1567, jest nieco krótsza, zawiera nawet pewne nieścisłości, podkreśla jednak z wielkim naciskiem wagę, jaką i sam Nadal, i inni współcześni mu jezuici przywiązywali do tych zwierzeń Ojca Ignacego.

Ignacy, jak przystało na prawdziwego Baska, był małomówny i nieskłonny do wynurzeń. Jego dzieje od roku mniej więcej 1538 oraz dzieje zakonu założonego przez niego (1539/1540) były dość dobrze znane jego synom duchowym, nawet tym, co przyłączyli się do jego szeregów już po oficjalnym zatwierdzeniu Towarzystwa Jezusowego (27 IX 1540). Natomiast lata wcześniejsze były dla wielu, zwłaszcza dla tych, co nie należeli do grona pierwszych dziewięciu paryskich towarzyszy Ignacego, czymś nieznanym lub słabo znanym, a przecież godnym poznania. Dotyczyło to przede wszystkim wewnętrznej drogi Ignacego, tej wędrówki za Bożym przewodem od etapu do etapu duchowego rozwoju i ciągłego przybliżania się do celu, jakim było z jednej strony najściślejsze zjednoczenie z Bogiem w dojrzewającej pełni życia mistycznego, z drugiej zaś założenie Towarzystwa Jezusowego, tego oddziału pomocniczego i zawsze gotowego do służby pod sztandarem Krzyża i pod rozkazami papieża, zastępcy Chrystusa na ziemi, dla większej chwały Boga i dla większej pomocy duszom.

Wyrazicielem tego dość powszechnego wśród ówczesnych jezuitów pragnienia, aby poznać drogi i etapy, po których Bóg prowadził ich Ojca, był przede wszystkim o. Hieronim Nadal. Był on głęboko przekonany, że w osobie założyciela zakonu Bóg ukazuje jego synom i naśladowcom wzór i ideał tego ducha i tego rodzaju życia, jaki jest właściwy i odpowiedni danej rodzinie zakonnej. Wiemy, że i sam Ignacy podzielał w pełni to przekonanie. Otóż poza Ćwiczeniami Duchownymi i świeżo ułożonymi Konstytucjami zakonnymi młode Towarzystwo Jezusowe nie miało żadnych bliższych danych, które by rzucały światło na jego, żeby tak powiedzieć, prehistorię duchową, zawartą w osobie jego Założyciela. Posiadanie takich danych, znajomość tej prehistorii mogła naświetlić i przybliżyć jezuitom wszystkich czasów nie tylko ducha samego Zakonodawcy, ale też i ducha jego zakonu. Nadal to swoje przekonanie wyraził w bardzo mocnych i dobitnych słowach, nazywając przekazanie przez Ignacego tego duchowego spadku pokoleniom jezuickim “prawdziwym założeniem Towarzystwa” (y que esto era fundar verdaderamente la Compañía).

Nic przeto dziwnego, że już od r. 1552 zabiegał Nadal usilnie o to, by nakłonić Ignacego do podjęcia tej opowieści. Było to tym bardziej pilne, ponieważ Ignacy coraz bardziej zapadał na zdrowiu, a rozrastający się szybko zakon i liczne związane z jego rozwojem sprawy pochłaniały prawie bez reszty czas i siły jego założyciela i pierwszego generała. Nadal obawiał się poważnie, że Ignacy może odejść z tego świata i zabrać ze sobą wszystkie sekrety swej pielgrzymki duchowej, wszystkie sekrety Bożego kierownictwa, które przecież dotyczyły nie tylko jego osobiście, ale i jego zakonu. To wszystko tłumaczy nam wystarczająco natarczywość Nadala w stosunku do Ignacego i jego wielką radość, kiedy się dowiedział, że Ignacy zaczął wreszcie dyktować swoją opowieść.

Cierpiąc chronicznie na brak czasu i nadmiar zajęć Ignacy nie mógł się poświęcić całkowicie temu opowiadaniu, tym mniej jeszcze spisywaniu go własnoręcznie. Pisanie było dlań zawsze pracą bardzo mozolną. Wybrał więc inną metodę postępowania. Zdecydował się opowiedzieć po prostu, w formie poufnych zwierzeń, swoje dzieje pielgrzymie, a wybrany przez niego słuchacz, minister domu profesów przy kościele Matki Boskiej della Strada, o. Ludwik Gonsalves da Cámara, człowiek obdarzony niezwykłą pamięcią, miał spisać dokładnie i wiernie to wszystko, co słyszał z jego ust. Zdaje się, że była to w ówczesnych warunkach pracy i życia Ignacego jedyna możliwa metoda i że tylko jej zastosowaniu zawdzięczamy powstanie tego cennego dokumentu.

Liczne bieżące sprawy i kłopoty stale opóźniały rozpoczęcie tej opowieści. Początkowo rola o. Gonsalvesa ograniczała się do przypominania Ignacemu o powziętym zobowiązaniu. Wreszcie z końcem sierpnia 1553 r. Ignacy wezwał go do siebie i zaczął swoją opowieść. Jego słuchacz i sekretarz w jednej osobie robił na gorąco krótkie notatki, które potem w wolnych chwilach rozwijał w pełny tekst, starając się, jak sam zaznacza w swej przedmowie, nie pisać nic ponad to, co słyszał z ust Ignacego. Ta pierwsza faza opowiadania była krótką, trwała zaledwie do pierwszych dni września tegoż roku. Potem nastąpiła dłuższa przerwa spowodowana różnymi przyczynami. Podjęty dnia 9 marca 1555 r. dalszy ciąg opowieści został znów przerwany, głównie z powodu śmierci, jednego po drugim, dwóch papieży – Juliusza III i Marcelego II. Dopiero wobec perspektywy bliskiego wyjazdu Gonsalvesa do Hiszpanii zdecydował się Ignacy dobrnąć do końca opowieści. Od 22 września do 20 lub 22 października 1555 r. starał się codziennie znaleźć chwilę wolnego czasu i poświęcał ją na opowiadanie.

Z ust Ignacego padały słowa proste, jasne, wolne od afektacji i przesady. Słowa raczej ostrożne niż pochopne, słowa liczące się z niedomogami pamięci zmuszonej do cofania się daleko wstecz. Słowom Ignacego towarzyszył stuk laski, którą podpierał się przy chodzeniu, oraz szuranie miękkich pantofli, w których miał zwyczaj chodzić po domu. W przeddzień wyjazdu o. Gonsalvesa z Rzymu (22 X) opowieść dobiegła do końca, a raczej Ignacy uznał jej dalszy ciąg za zbyteczny. “Inne rzeczy może opowiedzieć Magister Nadal” – tymi słowy kończy Ignacy swoją opowieść. Te inne rzeczy to właśnie to wszystko, co działo się już w Rzymie od roku 1538, a co było znane i Nadalowi, i innym towarzyszom Ignacego. On sam opowiedział tylko to, czego ani Nadal, ani nikt inny nie mógł opowiedzieć.

Kilka uwag o tekście “Opowieści Pielgrzyma”
Nie zachował się do naszych czasów ani oryginał krótkich notatek robionych bezpośrednio przez o. Gonsalvesa, ani też oryginał tekstu rozwiniętego później w pełne opowiadanie. Zachowało się natomiast kilka kopii tego oryginału. W oparciu o nie wydawcy I tomu Fontes Narrativi de Sancto Ignatio ustalili definitywny tekst Opowieści. W tekście tym uderzają nas przejęte z rękopisu o. Nadala (rękopis N) pewne uwagi poczynione na marginesie opowiadania Ignacego. Autorem tych uwag jest bez wątpienia o. Gonsalves. Zostały one dorzucone do tekstu już po jego spisaniu i stanowią jakby trzecią redakcję Opowieści. Pierwszą bowiem redakcją były zaginione krótkie notatki, robione przez Gonsalvesa “na gorąco” – podczas samego opowiadania Ignacego; za drugą redakcję należy uważać rozwinięcie tych notatek w pełny, do dziś zachowany tekst. Tekst ten powstał w ten sposób, że Gonsalves dyktował go z kolei swemu sekretarzowi w Rzymie – Hiszpanowi, a więc po hiszpańsku, w Genui zaś, podczas czekania na okręt do Hiszpanii – Włochowi, a więc po włosku (od n. 79 do końca, tj. do n. 101). Uzupełnienie zaś tekstu przez dodanie uwag marginalnych może słusznie uchodzić za trzecią i definitywną redakcję Opowieści Pielgrzyma.

Uwag tych jest 13. Odnoszą się one do następujących numerów tekstu: 8, 11, 12, 13, 14, 16, 30, 57, 59, 60, 65, 73, 96. Wydawcy “Dziejów” Ignacego w I tomie Scripta de Sancto Ignatio włączyli te uwagi wprost do tekstu opowiadania Ignacego, choć nie pochodzą one od Ignacego; tym samym ukryli je poniekąd przed okiem czytelnika, a nawet wprowadzili go w błąd. To samo uczynił w swoim przekładzie niemieckim B. Schneider. My zaś idąc za wzorem wydawców Opowieści w I tomie Fontes Narrativi de Sancto Ignatio oraz za przekładem francuskim A. Thiry wyodrębniliśmy te uwagi od tekstu, zachowując ich pierwotny charakter notatek marginalnych i zwracając na nie uwagę czytelnika. A niektóre z nich są naprawdę godne tej uwagi. Tak np. uwagi do numerów 8, 30 i 96 rzucają dużo światła na sam tekst, odnoszą się bowiem do wewnętrznych, niezwykle ważnych przeżyć Ignacego już to w Loyoli, już to w Manresie, czy wreszcie do owej słynnej wizji w La Storta (1537). Inne uwagi są mniejszego znaczenia, czasem nawet zagadkowe i do dziś dla nas niezrozumiałe.

Należy przyjąć, że uwagi te pisał Gonsalves w różnym czasie. Jedne z nich mają za cel uzupełnić opowiadanie Ignacego, inne zaś ułatwić samemu Gonsalvesowi zapamiętanie jakiegoś szczegółu, który miał potem włączyć do tekstu. Zdaje się, że uwagi te zostały napisane przed końcem roku 1561, czyli przed ukończeniem przekładu łacińskiego, dokonanego w tym mniej więcej czasie przez o. Annibala de Coudray. Obecny podział Opowieści na rozdziały i numery pochodzi od Bollandystów – wydawców przekładu łacińskiego w Acta Sanctorum (Julii, t. 7) w r. 1731. Prawie bez zmian przyjęli ten podział wydawcy OpowieściMonumenta Historica Societatis Iesu w 1904 i 1943. Nasz obecny przekład trzyma się wiernie tego podziału. Wprowadziliśmy tylko tytuł rozdziałów i podtytuły ważniejszych części w obrębie danego rozdziału. Dzięki temu tekst jest bardziej rozczłonowany i może nawet bardziej przejrzysty. Dodaliśmy też ważniejsze daty poszczególnych wydarzeń w życiu Ignacego. Imiona i nazwy geograficzne, częściowo nawet i nazwiska osób, podaliśmy według przyjętego już polskiego brzmienia.

Aby tekst Opowieści uczynić dla polskiego czytelnika bardziej zrozumiałym, zwłaszcza w zakresie wydarzeń historycznych XVI w., terminologii ówczesnych uniwersytetów, wreszcie spraw Towarzystwa Jezusowego, dodaliśmy dość liczne i nieraz nawet dłuższe objaśnienia w formie przypisów do tekstu. Czerpaliśmy je zasadniczo z krytycznego wydania Opowieści w I tomie Fontes Narrativi, z obszernie komentowanego wydania hiszpańskiego o. Victoriano Larrañaga Obras completas de San Ignacio de Loyola, tomo I, Madrid 1947, z późniejszego wydania, też hiszpańskiego, o. Candido de Dalmases, Obras completas… Madrid 1952, 1963, wreszcie z obu wyżej wspomnianych przekładów: niemieckiego (B. Schneider) i francuskiego (A. Thiry). Nie chcąc przeciążać przypisów zbyt dokładnymi objaśnieniami dotyczącymi osób z Towarzystwa Jezusowego, o których jest wzmianka w Opowieści, odsyłamy czytelnika do słownika osób na końcu tomu II Pism Wybranych św. Ignacego Loyoli (Kraków 1968), s. 579-618.

Dorzućmy jeszcze parę słów o  s t y l u  Opowieści Pielgrzyma. Ludzie, którzy dobrze znali Ignacego, taki np. Piotr Ribadeneira, przekazali nam bez obwijania w bawełnę, że Ignacy nie był mówcą. Znawcy zaś jego pism twierdzą, że poza swoim rodzinnym językiem baskijskim żadnym innym nie władał doskonale. Jego pisma w języku hiszpańskim “okraszone” są dość często baskizmami. A zatem Ignacy nie był ani mówcą, ani stylistą. Wszystko, co mówił i pisał, było jasne i precyzjne, ale pozbawione troski o piękność formy. Opowieść Pielgrzyma jest bijącym w oczy tego przykładem. Uderza w niej surowa prostota, ubóstwo formy pozbawionej wszelkiej ozdobności, powtarzanie się tuż obok siebie tych samych słów, zwartość i skrótowość dopuszczalna w żywej mowie, rażąca natomiast w tekście pisanym, wyraźna nawet nieporadność człowieka, który do trzydziestego roku życia częściej władał mieczem niż piórem. A nie wolno nam tych wszystkich cech stylu Opowieści kłaść na karb nieporadności samego Gonsalvesa. Stwierdza on bowiem wyraźnie w swej przedmowie, że starał się pisać tylko to, co słyszał z ust Ignacego i nie dodawać od siebie żadnego słowa. Zasługą Gonsalvesa jest nie tyle może to, że nie zeszpecił Opowieści Ignacego, ile raczej to, że jej nie upiększył. Z porównania z Fioretti św. Franciszka z Asyżu Opowieść Pielgrzyma nie wychodzi zwycięsko, jeśli idzie o piękności stylu. Dla smakoszów formy Fioretti to śpiew słowika, Opowieść zaś to zaledwie ćwierkanie wróbla. Ale jeśli zwrócimy uwagę na treść tego “ćwierkania”, uderzy nas jej duchowa i mistyczna głębia, jej powaga i prawda wewnętrznego przeżycia – mogąca sobie pozwolić na zlekceważenie formy.

W naszym przekładzie staraliśmy się celowo nie upiększać tekstu oryginalnego. Zachowaliśmy jego cechy prostoty i ubóstwa. Jeżeli dodaliśmy od siebie tu i ówdzie jakieś słowo, to nie w celu wygładzenia tekstu, ale dla jasności lub logicznego powiązania ze sobą poszczególnych zdań. Dlatego ostrzegamy wszystkich miłośników estetyki pisanego słowa, że biorąc do ręki Opowieść Pielgrzyma narażają się na zawód i rozczarowanie. Tych zaś, co tropią ścieżki świętych, tych, co wychodzą na łowy Ducha działającego w surowym ludzkim materiale, czeka niezwykła przygoda: spotkanie z wielkim świętym i wielkim mistykiem. W trakcie czytania przekonają się, że Ignacy nie przesadził twierdząc, że “widział, przeżył i zrozumiał wszystkie tajemnice chrześcijańskiej wiary”.


WYKAZ SKRÓTÓW

AHSI Archivum Historicum Societatis Iesu. Roma.
AnB Analecta Bollandiana. Bruxelles.
Bob Bobadillae Monumenta. P. Nicolai Bobadillae gesta et scripta. Matriti 1913.
Böhmer Böhmer Heinrich: Ignatius von Loyola. Leipzig 1941.
Brodrick (I) Brodrick James SI: Origines et expansion des Jésuites. T. 1-2. Paris 1950 [tłum. z ang. J. Boulangé SI].
Brodrick (II) Brodrick James SI: Saint Ignace de Loyola. Les années du Pèlerin. Paris 1956 [tłum. z ang. J. Boulangé SI].
Broet Epistolae PP. Broeti, Iaii, Codurii et Roderici. Matriti 1903.
Christ Christus. Cahiers spirituels. Paris.
Chron Chronicon Polanci. Ioannes Alphonsus de Polanco SI: Vita Ignatii Loyolae et rerum Societatis Iesu historia. T. I-VI. Matriti 1894-1898.
Const Constitutiones Societatis Iesu. Romae 1949. [Const VII 2 1 D [622] = Konstytucje T. J., część VII, rozdz. 2, nr 1, deklaracja D, akapit 622]
Dalmases Obras completas de San Ignacio de Loyola. Wyd. Iparraguirre – Dalmases. Madrid 1952 [wyd. 2. – 1963].
Dudon Dudon Paul SI: Saint Ignace de Loyola. Paris, Beauchesne, 1934.
Ep Sancti Ignatii de Loyola Epistolae et Instructiones. T. I-XII. Matriti 1903-1911.
Etud Etudes. Paris.
Exam Examen generale. [Exam IV 44 [101] = Examen generale, rozdz. IV, nr 44, akapit 101]
Exer Exercitia Spiritualia Sti Ignatii Loyolae.
Fabr Fabri Monumenta. Beati Petri Fabri Epistolae, Memoriale et Processus… Matriti 1914.
FN Fontes Narrativi de Sancto Ignatio. T. I-IV. Romae 1943, 1951, 1960, 1965.
Fouqueray Fouqueray Henri SI: Histoire de la Compagnie de Jésus en France. T. I-V. Paris 1910-1925.
Franciosi Franciosi Xavier SI: L’Esprit de Saint Ignace. Paris, Spes. 1948. Wyd. 3. opracował H. Pinard de la Boullaye SI.
Guibert Guibert Joseph de, SI: La spiritualité de la Compagnie de Jésus. Esquisse historique. Roma, Instit. Hist. S. I., 1953.
Huonder Huonder Anton SI: Ignatius von Loyola. Beiträge zu seinem Charakterbild. Köln 1932.
Koch Koch Ludwig SI: Jesuiten-Lexicon. Paderborn, Bonifacius Verlag, 1934.
Larrañaga Obras completas de San Ignacio de Loyola. [Autobiografia – Diario Espiritual]. Wyd. Victoriano Larrañaga SI.
Leturia (I) Leturia Pedro de, SI: El Gentilhombre Ińigo López de Loyola. Barcelona 1941.
Leturia (II) Leturia Pedro de, SI: Estudios Ignacianos. T. I. Estudios biograficos. T. II. Estudios espirituales. Roma, Instit. Hist. S. I., 1957.
LitQu Litterae Quadrimestres. T. I-VII. Matriti 1894-1925; Romae 1932. Madrid 1947.
MHSI Monumenta Historica Societatis Iesu. Matriti 1894-1925; Romae 1932-.
MI Const Monumenta Ignatiana. Constitutiones. Constitutiones Societatis Iesu. T. I-III. Romae 1934-1938. T. IV. Regulae Societatis Iesu. Romae 1948.
MI Exer Monumenta Ignatiana. Exercitia. T. I: Exercitia Spiritualia Sti Ignatii et eorum Directoria. Matriti 1919. T. II: Directoria Exercitiorum Spiritualium. Romae 1955.
Nadal Epistolae P. Hieronymi Nadal. T. I-IV. Matriti 1898-1905; T. V. Romae 1962.
PolCompl Polanci Complementa. Epistolae et commentaria P. Ioannis Alphonsi de Polanco SI. T. I-II. Matriti 1916-.
PW Św. Ignacy Loyola, Pisma Wybrane. Komentarze. T. I-II. Kraków, WAM 1968.
Rahner (II) Rahner Hugo SI: Ignatius von Loyola. Briefwechsel mit Frauen. Freiburg, Herder, 1956.
RAM Recherches de Science Religieuse. Paris.
Ribadeneira Ribadeneira Petrus SI: Vita Ignatii Loiolae, Societatis Jesu fundatoris, libris quinque comprehensa… Neapoli 1572. 1917.
Schneider Der Bericht des Pilgers. Tłum. Burkhart Schneider SI. Freiburg, Herder, 1956.
Schurhammer Schurhammer Georg SI: Franz Xaver. Sein Leben und seine Zeit. I Band. Europa (1506-1541). Freiburg, Herder 1955.
Scr Scripta de Sancto Ignatio. T. I-II. Matriti 1904, 1918.
Tacchi Tacchi Venturi Pietro SI: Storia della Compagnia di Gesù in Italia. Vol. I 1-2; Vol. II 1-2. Roma, La Civiltà Cattol., 1950-1951. Wyd. 2 (wyd. 1 w 1922).
Thiry Le récit du Pèlerin. Autobiographie de Saint Ignace de Loyola. Tłum. André Thiry SI. Louvain, Desclée de Brouwer, 1956.
Wulf Wulf Friedrich SI: Ignatius von Loyola. Seine geistliche Gestalt und sein Vermächtnis. 1556-1956. Würzburg, Echter-Verlag, 1956. [Praca zbiorowa: Hugo i Karl Rahner, H. Becher, H. Wolter, J. Stierli, A. Haas, L. Classen, F. Wulf].
ZAM Zeitschrift für Aszeze und Mystik. München.

Przedmowa o. Hieronima Nadala1

[1] Zarówno ja, jak i inni ojcowie, słyszeliśmy z ust naszego Ojca Ignacego, że pragnął uzyskać od Boga trzy dobrodziejstwa, zanim odszedłby z tego świata. Po pierwsze, aby Stolica Apostolska zatwierdziła Instytut Towarzystwa, po drugie, aby tego samego doczekały się Ćwiczenia Duchowne, a po trzecie, aby mógł napisać Konstytucje [zakonne]2.
[2] Pamiętając o tym, gdym widział, że już uzyskał to wszystko, zacząłem się obawiać, aby go Bóg nie odwołał od nas do lepszego życia. A ponieważ wiedziałem, że święci Ojcowie, założyciele jakiegoś instytutu zakonnego, mieli zwyczaj zostawiać jakby w testamencie synom swoim takie napomnienia i pouczenia, po których mogli się spodziewać, że im pomogą do doskonałego postępu w cnocie, przeto wyczekiwałem odpowiedniej chwili, kiedy bym mógł o to samo poprosić Ojca Ignacego.
Zdarzyło się raz w r. 15513, że byliśmy razem, a Ojciec Ignacy tak do mnie powiedział: “Byłem teraz wyżej niż niebiosa”. Sądzę, że doznał jakiejś ekstazy lub zachwytu, jak mu się to często zdarzało. Pełen czci zapytałem: “Cóż to było, Ojcze?”. Ale on ku czemu innemu skierował rozmowę. Ja zaś uważając, że nadeszła stosowna pora, prosiłem i zaklinałem Ojca, ażeby zechciał nam opowiedzieć, jak Bóg nim kierował od początku jego nawrócenia; taka bowiem opowieść mogłaby być dla nas pewnego rodzaju testamentem i ojcowskim pouczeniem. “Albowiem – rzekłem doń – kiedy już otrzymałeś owe trzy dary, które przed śmiercią pragnąłeś widzieć, lękamy się, żeby cię Bóg nie wezwał do nieba”.
[3] Ale Ojciec wymawiał się swymi zajęciami. Mówił, że nie może poświęcić temu ani swego czasu, ani swej uwagi. Jednakże tak powiedział: “Odprawcie trzy msze w tej sprawie – Polanco4, Poncjusz5 i ty, a po modlitwie dajcie mi znać, co o tym sądzicie”. A ja mu na to: “Będziemy sądzić to samo, co i teraz”. Odprawiliśmy więc te msze i wyjawiliśmy mu to samo zdanie, a on obiecał, że spełni [naszą prośbę]. W roku następnym, gdym znów powrócił z Sycylii, a było to przed wysłaniem mnie do Hiszpanii, zapytałem Ojca, czy zrobił co [w tej sprawie]. “Nic” – powiedział. Po powrocie z Hiszpanii w r. 1554 znów zapytałem go o to. Nawet nie tknął tej sprawy6. Wtedy sam nie wiem, jakim duchem powodowany, z naciskiem zwróciłem się do Ojca: “Już od czterech prawie lat błagam cię, Ojcze, nie tylko w swoim, ale także i innych ojców imieniu, abyś nam wyjaśnił, w jaki sposób Bóg cię pouczał od początku twego nawrócenia; ufamy bowiem, że to będzie pożyteczne przede wszystkim dla Towarzystwa. Ale ponieważ widzę, że tego nie robisz, śmiem twierdzić, że jeśli zrobisz to, czego tak bardzo pragniemy, będziemy korzystać z tego dobrodziejstwa z wielką pilnością; jeśli zaś tego nie zrobisz, nie będziemy słabsi na duchu, ale tak pełni ufności w Bogu, jakbyś to wszystko napisał”.
[4] Nic na to Ojciec nie odrzekł, lecz (tego samego jeszcze dnia, jak sądzę) wezwawszy do siebie ojca Ludwika Gonsalvesa7 zaczął mu opowiadać [o swym życiu], a ojciec ów, obdarzony znakomitą pamięcią, zapisywał to potem. To są właśnie Dzieje Ojca Ignacego, które obecnie krążą [w odpisach]. Ów ojciec Ludwik był na pierwszej kongregacji generalnej elektorem i na tejże kongregacji wybrano go na asystenta generała zakonu, ojca Layneza8. Potem zaś był nauczycielem i wychowawcą króla Portugalii Sebastiana. Był to ojciec wielkiej pobożności i cnoty. Pisał zaś [Dzieje Ojca Ignacego] częściowo po hiszpańsku, a częściowo po włosku, zależnie od tego, jakich miał pod ręką sekretarzy. Tłumaczenia łacińskiego dokonał ojciec Hannibal de Coudreto9, bardzo uczony i pobożny. Obaj, autor i tłumacz, dotąd jeszcze żyją.

Przedmowa o. Ludwika Gonsalvesa da Cámara

[1] Dnia 4 sierpnia 1553 roku, w piątek rano, w wigilię święta Matki Boskiej Śnieżnej, kiedy Ojciec Ignacy przebywał w ogrodzie przylegającym do tej części domu, którą zowią “pokojami księcia”10, zacząłem mu zdawać sprawę z pewnych szczegółów dotyczących mej duszy. Między innymi wspomniałem o pokusie próżnej chwały. Jako lek zalecił mi Ojciec odnosić często do Boga wszystkie swoje sprawy i starać się ofiarować Mu to wszystko, co tylko dobrego we mnie się znajduje, uważając, że jest to Jego dobro, i za wszystko składać Mu dzięki. Tak o tym ze mną rozmawiał i tak mnie pocieszył, iż nie mogłem powstrzymać się od łez. Opowiadał mi też Ojciec, jak on sam borykał się z tą wadą przez dwa lata i to do tego stopnia, że kiedy wsiadał w Barcelonie na okręt z zamiarem udania się do Jerozolimy, nikomu nie odważył się wyznać, że wyrusza do Jerozolimy. Tak samo zachował się w innych podobnych okolicznościach. Dodał też, że potem doznawał w tym względzie wielkiego spokoju ducha.
Po godzinie lub dwóch udaliśmy się do stołu. A kiedy magister Polanco i ja jedliśmy razem z nim, powiedział nam nasz Ojciec, że magister Nadal i inni z Towarzystwa często prosili go o pewną rzecz, on jednak nigdy nie powziął decyzji w tej sprawie. Lecz potem, po rozmowie ze mną, skupiwszy się w swoim pokoju, doznał wielkiego uczucia pobożności i poczuł skłonność do spełnienia ich prośby. A wyraził to w taki sposób, iż widać było, że Bóg dał mu w tej sprawie dużo światła. Zdecydował się więc na to (a chodziło o to, by opowiedział wszystko, co działo się w jego duszy aż do tej pory) i postanowił, że mnie wyjawi te wszystkie rzeczy.
[2] W tym czasie był Ojciec bardzo chory. Aczkolwiek nie miał zwyczaju obiecywać sobie ani jednego dnia życia – owszem, wręcz przeciwnie, gdy ktoś mówił: “Zrobię to za dwa tygodnie lub za tydzień”, Ojciec jakby zaskoczony mawiał zawsze: “Jak to, sądzisz, że będziesz żył tak długo?” – niemniej tym razem powiedział, że spodziewa się żyć jeszcze trzy lub cztery miesiące, żeby skończyć tę sprawę. Nazajutrz na moje pytanie, kiedy chce, abyśmy zaczęli, odpowiedział mi, żebym mu to przypominał codziennie (już nie pamiętam przez ile dni), aż znajdzie po temu odpowiednią porę. Gdy jednak z powodu zajęć taka sposobność mu się nie nadarzała, zażądał ode mnie, abym mu to przypominał w każdą niedzielę.
I tak w miesiącu wrześniu (nie pamiętam już, którego dnia) zawołał mnie Ojciec do siebie i zaczął mi opowiadać o całym swoim życiu, a także o wybrykach swej młodości, jasno i szczegółowo, ze wszystkimi okolicznościami. A potem wzywał mnie w tymże miesiącu jeszcze trzy lub cztery razy i doprowadził opowiadanie aż do pierwszych dni pobytu w Manresie, jak to widać ze zmiany charakteru pisma11.

[3] W swoim sposobie opowiadania postępuje Ojciec Ignacy tak samo, jak i we wszystkich innych sprawach. A mianowicie czyni to z taką jasnością, że to, co już należy do przeszłości, staje przed człowiekiem tak, jakby to teraz widział. I nie trzeba mu było zadawać żadnych pytań, bo o tym, co było potrzebne do zrozumienia jego opowiadania, zawsze Ojciec sam nie zapominał powiedzieć. Nie uprzedziwszy Ojca, udałem się zaraz do siebie, aby spisać to wszystko, najpierw własnoręcznie w punktach, a potem obszerniej, tak jak obecnie jest to napisane. Starałem się usilnie nie pisać ani jednego słowa, którego bym nie słyszał z ust Ojca. A co do treści, jeżeli się obawiam, żem w czym uchybił, to w tym, że nie chcąc odbiegać od słów Ojca, nie zawsze mogłem dobrze oddać siłę niektórych jego wyrażeń. I tak to notowałem, jak wspomniałem wyżej, aż do września 1553 roku. Potem zaś, aż do przybycia ojca Nadala w dniu 18 października 1554 roku, Ojciec Ignacy zawsze się wymawiał z powodu chorób i różnych zajęć, które się nadarzały, i mawiał do mnie: “Kiedy skończy się ta sprawa, przypomnij mi”. A kiedy dana sprawa była skończona, przypominałem mu, a on mówił: “Teraz mamy inne zajęcia; kiedy je wykonamy, znów mi przypomnij”.
[4] Ojciec Nadal po swoim przyjeździe bardzo się ucieszył, dowiedziawszy się o rozpoczęciu tego dzieła. Polecił mi też, abym się naprzykrzał Ojcu i powtarzał mi kilkakrotnie, że Ojciec niczym innym nie może więcej przyczynić się do dobra Towarzystwa, jak właśnie to czyniąc, i że to właśnie jest prawdziwym założeniem i [ugruntowaniem] Towarzystwa. W tym też duchu on sam rozmawiał często z Ojcem. Ojciec Ignacy powiedział mi, abym mu o tym przypominał, gdy będzie załatwiona sprawa dotacji Kolegium Rzymskiego12. A gdy ta sprawa się skończyła, polecił mi poczekać, aż załatwi sprawę misji w kraju Kapłana Jana13 i aż wyśle posłańca z pocztą. Dnia 9 marca zaczęliśmy dalej ciągnąć tę opowieść. Wnet jednak zaczął chorować papież Juliusz III i umarł dnia 23 marca. Ojciec odłożył tę sprawę aż do wyboru nowego papieża. Ledwie jednak został wybrany, rozchorował się i umarł. Był to Marceli II. I znów Ojciec odłożył wszystko aż do wyboru Pawła IV14. Potem z powodu wielkich upałów i wielu zajęć zawsze doznawał różnych przeszkód aż do dnia 21 września. W tym to dniu poruszono sprawę mojego wyjazdu do Hiszpanii. Dlatego też naciskałem mocno na Ojca, aby dotrzymał uczynionej mi obietnicy. On zaś polecił mi stawić się rano dnia 22 września w Czerwonej Wieży15. Tak więc skończywszy mszę św.16 udałem się do niego z zapytaniem, czy już jest odpowiednia pora.
[5] Polecił mi czekać na siebie w Czerwonej Wieży, ażebym tam już był, kiedy on nadejdzie. Zrozumiałem, że przyjdzie mi tam długo czekać. I podczas tego, gdym w krużganku zatrzymał się z pewnym bratem, który mnie pytał w jakiejś sprawie, nadszedł Ojciec i skarcił mnie za to, żem przekroczył nakaz posłuszeństwa nie czekając na niego w umówionym miejscu. Nic też nie chciał [opowiadać] tego dnia. Potem znowu bardzo nalegaliśmy na niego. Wrócił więc do Czerwonej Wieży i opowiadał dalej przechadzając się, jak to zwykł czynić podczas opowiadania. Ja zaś, aby dobrze przyjrzeć się jego twarzy, zbliżałem się powoli do niego. A on mi na to: “Zachowaj regułę!”17. A gdy ja lekceważąc jego polecenie znów się przybliżałem i popełniłem ten sam błąd dwa albo trzy razy, wytknął mi to i odszedł. Potem jednak wrócił do Czerwonej Wieży i dokończył opowieści tak, jak jest napisana. A ponieważ ja od dawna byłem w ciągłej gotowości do drogi (w wigilię bowiem mojego wyjazdu ostatni raz Ojciec rozmawiał ze mną w tej sprawie), nie mogłem wszystkiego spisać obszerniej w Rzymie. A że w Genui nie miałem sekretarza Hiszpana, dyktowałem po włosku według tego, co z Rzymu przywiozłem z sobą zanotowane tylko w krótkich punktach. Pisanie to zakończyłem w grudniu 1555 roku w Genui.

Przypisy


1
Hieronim Nadal, ur. w Palmie na Majorce (Baleary) w r. 1507; poznał Ignacego podczas studiów w Paryżu, ale wtedy nie chciał się przyłączyć do grona jego towarzyszy. Dopiero znacznie później przypadkowa lektura listu św. Franciszka Ksawerego z Indii skłoniła go do wstąpienia do Towarzystwa Jezusowego w listopadzie 1545 r. w Rzymie. Nadal był najbliższym współpracownikiem Ignacego. Od r. 1548 był rektorem kolegium w Messynie na Sycylii, a w r. 1552 otrzymał od Ignacego misję promulgowania Konstytucji zakonnych. Od tej pory zaczęły się jego nieustanne wędrówki po Europie – od Sycylii poczynając poprzez prowincje zakonu w Hiszpanii, Portugalii i w Niemczech. W r. 1554 pełnił urząd wikariusza generalnego Towarzystwa wyręczając w rządach ciężko chorego Założyciela. Po śmierci Ignacego (1556) Nadal przebywał kilka lat w Rzymie pomagając jego następcy na urzędzie generała – Jakubowi Laynezowi. Następnie jako wizytator zwiedził wiele prowincji zakonnych w Europie. Zmarł w Rzymie 3 IV 1580 r.

Nadal – wielki znawca ducha św. Ignacego i Towarzystwa Jezusowego – zostawił po sobie bogatą korespondencję oraz liczne instrukcje i egzorty (zob. MHSI Nadal I-IV, Madryt 1898-1905. Tom V, Rzym 1962). Napisał także objaśnienia do Konstytucji Towarzystwa Jezusowego pt. Scholia in Constitutiones et Declarationes S. P. Ignatii, Prati in Etruria 1883.

Usilnym i natarczywym staraniom Nadala zawdzięczamy powstanie Opowieści Pielgrzyma. Kopia tego dokumentu będąca w posiadaniu Nadala posłużyła, jako najdoskonalsza, za podstawę do dwukrotnego wydania krytycznego Opowieści w MHSI w serii IV MI: Ser I, Madryt 1904; FN I, Rzym 1943. Nadal II 1-97. – FN I 302-303 nota 1. – Larrañaga 111-117 nota 5. – Miguel Nicolau SI, Jeronimo Nadal. Obras y doctrinas espirituales, Madrid 1949. – Brodrick (I) 1 165-172; 2 61-98. – Guibert 192-196. – Koch 1267-1269.


2 Papież Paweł III (1534-1549) bullą Regimini militantis Ecclesiae zatwierdził Towarzystwo Jezusowe 27 IX 1540. Tenże papież zaaprobował Ćwiczenia Duchowne brewem Pastoralis officii cura 31 VII 1548. Z końcem 1550 r. Ignacy po 10 prawie latach pracy ukończył zasadniczy tekst Konstytucji zakonnych.


3 Rok 1551 jest tu mylnie podany. Nadal przez cały ten rok przebywał na Sycylii i dopiero w styczniu 1552 przybył do Rzymu. A zatem był to rok 1552; zob. FN I 354 nota 1). Ponieważ Nadal pisał swą przedmowę w r. 1567, tak przynajmniej sądzą wydawcy FN I 345, przeto nic dziwnego, że pamięć mogła go zawieść.


4 Jan Alfons de Polanco, ur. w Burgos w r. 1517, wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w r. 1541. Od r. 1547 był sekretarzem Ignacego i pomagał mu wydatnie przy układaniu Konstytucji zakonnych. Obowiązki sekretarza pełnił po śmierci Ignacego także za jego następców na urzędzie generała – Jakuba Layneza i Franciszka Borgiasza. Człowiek ogromnej pracowitości, obok załatwiania olbrzymiej korespondencji trzech generałów zakonu znalazł czas na spisanie historii początków Towarzystwa. Jest to sześciotomowe dzieło pt. Vita Ignatii Loyolae et rerum Societatis Iesu historia (zwane w skrócie Chronicon Polanci), wydane w latach 1894-1897 w MHSI w Madrycie. Inne pisma historyczne o. Polanco wydane zostały w FN w dwu pierwszych tomach. Polanco zmarł w Rzymie w r. 1576.

FN I 54. – PolCompl I s. VI-XXV. – Guibert 191-192. – Clara Englander, Ignatius von Loyola und Johannes von Polanco, Regensburg 1956. (O J. Polanco s. 129-307). – Koch 1437-1438.


5Poncjusz (Ponce) Cogordan, Francuz z Prowansji, wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w r. 1541 już jako kapłan. Po śmierci o. Piotra Codacio, pierwszego prokuratora domu profesów w Rzymie, w r. 1549 został jego następcą i urząd ten pełnił do r. 1555. W tym bowiem roku został wysłany do Francji, gdzie położył wielkie zasługi dla zakonu. Nie udało nam się ustalić daty jego śmierci. W r. 1575 żył jeszcze. Był profesem trzech ślubów uroczystych.

FN I 65*. – Tacchi I 2 255 nota 1. – Fouqueray I passim. – Schneider 129 3.


6 I tu pamięć zawiodła Nadala. Wiemy bowiem z przedmowy Gonsalvesa da Cámara, że już z końcem sierpnia r. 1553 Ignacy rozpoczął swą opowieść (zob. FN I 360; Schneider 129-130 3).


7 Ludwik Gonsalves da Cámara, Portugalczyk ur. w r. 1519, wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w r. 1545 w Coimbrze. Do Rzymu przybył w r. 1553 na stanowisko ministra domu profesów. Tym sposobem stał się bliskim współpracownikiem Ignacego. Urząd ten pełnił do 23 X 1555 r., tj. do swego wyjazdu do Hiszpanii. I Kongregacja Generalna zakonu w r. 1558 obarczyła go funkcją asystenta prowincji portugalskiej. W r. 1559 wrócił do Lizbony, gdzie objął obowiązki wychowawcy i nauczyciela młodocianego króla Sebastiana, ostatniego z dynastii Aviz (zginął w bitwie z Maurami Muleja Abd el Malika pod Alcazar-Quivir w r. 1578). Gonsalves jest autorem tzw. Memoriale, czyli Diariusza, w którym notował skrzętnie wszystko, co dotyczyło Ignacego na przestrzeni roku 1555. Zmarł w Lizbonie 15 III 1575 r. Tom I FN zawiera obok Opowieści Pielgrzyma także i Memoriale Gonsalvesa (s. 508-752).

FN I 323 nota 1. – Brodrick (I) 2 82-84. – Koch 715-716. – Schneider 130 4 (data panowania Sebastiana 1557-1580 jest mylnie podana; ma być 1557-1578).


8 Jakub Laynez, Hiszpan ur. w Almazanie w r. 1512, jeden z pierwszych towarzyszy paryskich Ignacego. Wsławił się jako teolog papieski na Soborze Trydenckim. Po śmierci Ignacego był najpierw wikariuszem generalnym zakonu, a od r. 1558 generałem Towarzystwa Jezusowego. Za jego rządów przybyli jezuici na stałe do Polski w r. 1564. Zostało po nim 8 tomów korespondencji tzw. Lainii Monumenta w MHSI oraz liczne, dotąd nie wydane drukiem, prace teologiczne. Zmarł w Rzymie 19 I 1565 r. W r. 1886 Herman Grisar SI wydał w Innsbrucku główne dzieło teologiczne Layneza tzw. Disputationes Tridentinae z dodaniem niektórych jego pism moralnych i prawniczych.

FN I 38 nota 26. – Joseph Boero SI, Vie du Père Jacques Lainez (tłum. z włoskiego), Paris, Desclée de Brouwer, 1894. – Brodrick (I) 2 7-59. – Koch 1060-1062.


9 Annibal (Hannibal) de Coudreto (du Coudray), Francuz z Sabaudii, ur. w r. 1525 w Sallanches, wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w Rzymie w r. 1546. Pracował na Sycylii w latach 1548-1558. W r. 1561 wysłano go do Francji, gdzie zdziaławszy wiele dla dobra zakonu zmarł w Awinionie w r. 1599. Łacińskiego przekładu Opowieści Pielgrzyma dokonał w Rzymie w latach 1559-1561.

FN I 334 nota 35. – Schneider 130 4. – Larrañaga 31-32.


10 Rzymski dom profesów Towarzystwa Jezusowego przy kościele Matki Boskiej della Strada rozrastał się powoli przez nabywanie drogą kupna czy darowizny innych domów i placów. Tutaj mowa jest o tej części domu, w której w r. 1550-51 mieszkał św. Franciszek Borgiasz, książę Gandii, gdy przybył do Rzymu na jubileusz (1550), a jeszcze wówczas ukrywał przed światem swą przynależność do Towarzystwa. Od tamtej pory ta część domu nosiła miano “del duque” – pokoje księcia.

FN I 355 nota 2. Walka z pokusą próżnej chwały, o której tu Ignacy rozmawia z Gonsalvesem, wzmiankowana jest niżej w samej Opowieści w n. 36 (Barcelona) i jeszcze wcześniej w n. 32 (Manresa).


11 Ignacy zaczął snuć swą opowieść nie we wrześniu (1553), ale już z końcem sierpnia, jak to wyraźnie wynika z n. 10. We wrześniu doprowadził ją do początku swego pobytu w Manresie, tj. do n. 27 (zob. przypis 67). Potem nastąpiła długa przerwa, aż do 9 marca 1555, a to na skutek chorób i licznych zajęć Ignacego.

FN I 328-330. – Schneider 131 2. O wybrykach młodzieńczych Ignacego Gonsalves nic szczegółowego nam nie przekazał, zapewne z szacunku dla Założyciela zakonu. Natomiast sam Ignacy opowiadał nieraz, nawet nowicjuszom, o swoim grzesznym życiu przed nawróceniem (zob. FN I 576).


12 Rozpoczęta w r. 1551 fundacja Kolegium Rzymskiego, mającego w myśl Ignacego stać się wzorem dla jezuickich kolegiów, zwłaszcza w dziedzinie nauczania teologii, cierpiała początkowo na brak funduszów. Papież Juliusz III zamierzał uposażyć to Kolegium częściowo z sum, które Żydzi płacili Stolicy Świętej, a częściowo z innych dochodów. Kiedy jednak 23 marca 1555 r. zmarł Juliusz III, wraz z nim zgasła nadzieja uzyskania tych sum. Paweł IV, nieżyczliwy Ignacemu, cofnął wszelką pomoc finansową dla Kolegium Rzymskiego. Ignacy był zmuszony szukać funduszów poza Rzymem, głównie w Hiszpanii. Kwestarzem był przede wszystkim Nadal.

FN I 360-361 nota 10.


13 Mowa tu o misji jezuickiej w Abisynii, zwanej przez Portugalczyków i Hiszpanów królestwem Kapłana Jana (El preste Juan de las Indias). Sprawa tej misji ciągnęła się od r. 1545, ale dopiero w r. 1553 zaczęła przybierać bardziej konkretne kształty. Z początkiem 1554 r. zebrano w Rzymie skład ekspedycji misyjnej, która we wrześniu miała wyruszyć przez Lizbonę do Indii, a stamtąd do Abisynii.

Ep VIII 450. – FN I 361-362 nota 11. – Larrañaga 103-106 nota 4. – Brodrick (I) 2 185-217.


14 Następcą Juliusza III został papież Marceli II (Cervini). Wybrany 9 IV 1555 r. zmarł 30 IV tegoż roku. Po Marcelim II nastąpił Paweł IV (Jan Piotr Carafa) wybrany na Stolicę Piotrową 23 V 1555 r. O ile Marceli II był wielkim przyjacielem Ignacego i Towarzystwa Jezusowego, o tyle Paweł IV na skutek dawnych jeszcze zajść z Ignacym w Wenecji (1536/7) żywił do niego niechęć i nieufność.

Ep I 114-118. – FN I 581-582, 638, 720.


15 Czerwona Wieża – był to mały dom przylegający do domu profesów, a służący za pomieszczenie dla chorych. Nabyto ten dom z końcem r. 1553 od niejakich dei Roscii, stąd nazwa Turris Roscia – Czerwona Wieża.

FN I 362 nota 14. – Chron V 21. – Tacchi I 2 234.


16 Tutaj urywa się tekst hiszpański Gonsalvesa da Cámara, a to co następuje dalej, wzięte jest z łacińskiego przekładu o. Jana Piniusza (Pien) w Acta SS. Ignacy Piniusz miał w rękach, w r. 1730-31 w Rzymie, zaginiony dzisiaj, tekst całej przedmowy hiszpańskiej Gonsalvesa. On to korzystając z pomocy brata swego Jana wydał w Acta SS. (Iulius, t. 7) w r. 1731 przekład łaciński opowieści Ignacego dokonany przez Annibala de Coudreto. Jemu też zawdzięczamy podział opowieści na rozdziały i numery.

FN I 330-331, 348, 362 nota 15. – Dalmases 28-29 nota 12.


17 Ignacy karcąc Gonsalvesa powołał się na drugą regułę z serii Reguł
o skromności. Brzmi ona następująco: “Oczy niech będą zwyczajnie spuszczone, ani ich zanadto podnosić nie należy, ani też nimi rzucać na wszystkie strony. W czasie rozmowy, zwłaszcza z osobami pewnej godności, nie trzeba patrzeć im prosto w twarz, ale raczej mieć oczy nieco spuszczone”.

FN I 540 nota 23. – MI Const IV 518. – Dalmases 29 nota 13.

To, co tu Gonsalves opowiada, nie zdarzyło się w jednym dniu, ale na przestrzeni czasu między 22 września a 22 października (1555). Dnia 23 października Gonsalves razem z Nadalem opuścił Rzym, udając się do Hiszpanii, a potem do Portugalii.

Dalmases 29 nota 15. – Schneider 132 5.

**********

Sentencje wybrane św. Ignacego

(za: Ignacy Loyola, Pisma wybrane, Kraków 1968, t. I i II)

  • „Chcę” i „Nie chcę” nie mieszkają w naszym domu.
  • Burza, która bez naszej winy przeciw nam się sroży, jest zapowiedzią rychłej w przyszłości korzyści.
  • Choćby nawet z najgorszym człowiekiem nawiązało się rozmowę o rzeczach Bożych, zawsze z tego płynie zysk niemały.
  • Ci, co tylko wolą są posłuszni, rozum ich zaś jest przeciwny, są w zakonie jedną tylko nogą.
  • Cokolwiek mówisz w sekrecie, tak to wyrażaj, jakbyś mówił wobec wszystkich ludzi.
  • Człowiek w tej [całej] mierze ma się posługiwać stworzeniami, w jakiej mu one pomagają do osiągnięcia jego celu; w tej zaś mierze ma się ich pozbywać, w jakiej są przeszkodą do tegoż celu.
  • Człowiek zły łatwo innych posądza o zło, podobnie jak ten, co ma zawroty głowy, myśli, że wszystko dokoła niego wiruje.
  • Do tego stopnia cnoty, do którego gnuśny nie może dojść i przez wiele lat, pilny i gorliwy przedziwnie szybko [jak ptak] dolatuje.
  • Doświadczenie uczy nas, że tam, gdzie napotyka się na liczne sprzeciwy, można zazwyczaj spodziewać się większych owoców.
  • Jedynie ten, co nie tylko od świata, ale i od samego siebie się uwolnił, może sądzić, że zasługuje na miano zakonnika.
  • Jest rzeczą wielce niebezpieczną chcieć prowadzić wszystkich tą samą drogą do doskonałości; taki człowiek nie rozumie, jak różne i jak liczne są dary Ducha Świętego.
  • Niech każdy będzie przekonany, że o tyle postąpi we wszystkich rzeczach duchownych, o ile odejdzie od swej miłości własnej, od swej woli i od swoich korzyści.
  • Niech to będzie pierwszą zasadą w działaniu: Tak Bogu ufaj, jakby całe powodzenie spraw zależało od ciebie, a nie od Boga; tak jednak dokładaj wszelkich starań, jakby Bóg sam miał wszystko zdziałać, a ty nic zgoła – tak brzmi wersja starsza. Tak Bogu ufaj, jakby całe powodzenie spraw zależało tylko od Boga, a nie od ciebie; tak jednak dokładaj wszelkich starań, jakbyś ty sam miał to wszystko zdziałać, a Bóg nic zgoła – tak brzmi wersja późniejsza, za którą opowiedział się o. Janssens, generał Tow. Jez.). NB. W obu wersjach chodzi o tę samą myśl: trzeba łączyć ufność z własnym wysiłkiem. Nie wolno popadać w żadną krańcowość: ani w aktywizm nie liczący się z koniecznością Bożej pomocy, ani w kwietyzm zwalniający człowieka od wysiłku pod pozorem ufności w Bogu. Jest to zasada ufnej i rozumnej, odpowiedzialnej współpracy z Bogiem.
  • Niech wszyscy usiłują mieć dobrą intencję… aby służyli i podobali się Boskiej Dobroci dla niej samej… i dla miłości i dobrodziejstw niezwykłych, którymi nas uprzedziła, raczej niż dla bojaźni kar lub nadziei nagród… We wszystkim niech szukają Boga, wyzuwając się, ile tylko jest możliwe, z miłości wszystkich stworzeń, aby miłość całą przenieść na ich Stwórcę, jego miłując we wszystkich stworzeniach, a wszystkie stworzenia w nim, wedle najświętszej i Boskiej woli jego.
  • Niedbalstwo i oziębłość sprawiają, że wszystkie prace są smutne gnuśnemu.
  • O ileż żarliwiej należy wysilać się, żeby ujarzmić ducha niż ciało i żeby poruszenia duszy łamać a nie kości.
  • Pracownicy w Winnicy Pańskiej jedną tylko nogą powinni stać na ziemi, drugą zaś winni trzymać podniesioną [i gotową] do wyruszenia w drogę.
  • Przeszkodzić jednemu nawet grzechowi, choćby za cenę wszystkich trudów i trosk tego życia, opłaca się wielce.
  • Przewidywać [i planować] to, co ma się robić, a po zrobieniu zbadać to [i ocenić] – oto najpewniejsze zasady dobrego działania.
  • Przezwycięż sam siebie, bo jeśli zwyciężysz sam siebie, osiągniesz w niebie jaśniejszy wieniec [chwały] niż ci, co mają łagodniejsze usposobienie.
  • Rekreacja jest nie tylko po to, żeby po posiłku praca nie szkodziła zdrowiu, ale i po to, żeby bracia przestawali z sobą, rozmawiali, poznawali się wzajemnie i miłowali. To właśnie zapala i podtrzymuje miłość wzajemną.
  • Synu mój, chcę, żebyś był uśmiechnięty i radosny w Panu. Zakonnik bowiem nie ma żadnej przyczyny do smutku, a wiele do radości. Ażebyś zaś mógł być zawsze pogodny i radosny, bądź zawsze pokorny i zawsze posłuszny.
  • Szatan, mając zaatakować człowieka, bada najpierw, jaka jest jego słaba strona i w czym jest bardziej opieszały; i tam zatacza swe machiny oblężnicze i tam szturm przypuszcza.
  • Ten robi najwięcej, kto robi [dobrze] jedną rzecz.
  • Ten, co ma wstąpić do zakonu, niech wie, że nie będzie tam miał wytrwania i spokoju, chyba że obiema nogami, to jest wolą i sądem rozumu, przeskoczy próg zakonny.
  • Ten, co popełnił błąd, niech nie upada na duchu, bo i błędy pomagają do zdrowia duszy.
  • Ten, kogo – tak jak was – wiąże tak wielki obowiązek służenia Bogu, nie może się zadowolić przeciętną służbą i pracą.
  • Trudniej jest powściągnąć ducha niż dręczyć ciało.
  • Trzeba jednej skłonności przeciwstawić inną skłonność, nawykowi inny nawyk, podobnie jak jeden klin wybija się innym klinem.
  • Trzy są sprawdziany pewne domu zakonnego w dobrym stanie: jeżeli zachowuje się dokładnie klauzurę, schludność i regułę o milczeniu.
  • Tych, co z niechęcią i bez zgody wewnętrznej wykonują jednak rozkazy przełożonych, winno się zaliczyć pomiędzy najnędzniejszych niewolników. – NB. w tej formie jest to zdanie przesadne i nigdzie u Ignacego nie spotykane. Ceni on, choć na najniższym stopniu stawia, posłuszeństwo samego tylko wykonania rozkazu (oboedientia executionis). Za autora tego zdania trzeba zatem, uznać Jana Piotra Maffei.
  • Wielką pomocą do postępu jest przyjaciel, któremu pozwoliłeś upominać cię za twoje uchybienia.
  • Winniśmy zawsze mieć w podejrzeniu wymówki ciała, bo zwykło ono słabością sił usprawiedliwiać ucieczkę przed trudem.
  • Wszystek miód, jaki można zebrać z kwiatów tego świata, nie ma w sobie tak wielkiej słodyczy, jak żółć i ocet Pana naszego Jezusa Chrystusa.
  • Wyżej należy cenić zaparcie się swej woli niż wskrzeszanie umarłych.
  • Zarówno oziębłość jak i nadmierny zapał mogą powodować choroby duszy.
  • Zazwyczaj większe kryje się niebezpieczeństwo w lekceważeniu małych grzechów, niż bardzo wielkich.
  • Zmiana miejsca pobytu nie zmienia obyczajów. Jeśli niedoskonały nie opuści sam siebie, wcale nie będzie lepszy gdzie indziej, niż jest tutaj.
  • Źle mierzy się postęp duchowny wedle oblicza, gestów, łatwości natury lub zamiłowania do samotności. Miarę tę należy brać z mocy, z jaką ktoś przezwycięża samego siebie.

Inne

  • Jest bardzo mało ludzi, którzy przeczuwają, co Bóg uczyniłby z nich, gdyby zaparli się siebie i całkowicie oddali się Chrystusowi Panu, aby On ukształtował ich dusze w swych dłoniach.
  • Mądrości należy oczekiwać od tego, kto wydaje rozkazy, a nie od tego kto je wykonuje.
  • Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie.
  • Na większą chwałę Bożą.
    • Ad maiorem Dei gloriam. (łac.)
    • Opis: dewiza Ignacego Loyoli i zakonu jezuitów.
    • Źródło: Władysław Kopaliński, Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, Warszawa 1989, s. 16.
  • Nie obfitość wiedzy, ale wewnętrzne odczuwanie i smakowanie rzeczy zadawala i nasyca duszę.
  • Tak dalece winniśmy być zgodni z Kościołem katolickim, ażeby uznać za czarne to, co naszym oczom wydaje się białe, jeśliby Kościół określił to jako czarne…
    • Źródło: Ćwiczenia duchowne, tłum. Jan Ożóg SJ, Wydawnictwo WAM, Kraków 1996, nr 365.
  • Ufaj Bogu tak, jakby całe powodzenie spraw zależało wyłącznie od Niego; tak jednak dokładaj wszelkich starań, jakbyś ty sam miał wszystko zdziałać, a Bóg nic zgoła.
    • Sic Deo fide, quasi rerum successus omnis a te, nihil a Deo penderet; ita tamen iis operam omnem admove, quasi tu nihil, Deus omnia solus sit facturus. (łac.)
    • Źródło: Gabriel Hevenesi, Scintillae Ignatianae, 1705
  • To, co pochodzi od Boga, rodzi najpierw strach, przykrość, gorycz; a następnie radość i pokój. To, co pochodzi od diabła – odwrotnie.
    • Źródło: Vittorio Messori, Takie jest życie, tłum. Janina Dembska, Wydawnictwo M, Kraków 2002, s. 124.

     

https://pl.wikiquote.org/wiki/Ignacy_Loyola

***********

Wypłyń na głębię – DUC IN ALTUM: św. Ignacy Loyola i założenie Towarzystwa Jezusowego

ks. prof. dr hab. Marek Chmielewski

Pobierz

Baskijski święty – Ignacy Loyola, w trosce o szerzenie Królestwa Chrystusowego, założył nowy zakon jezuitów pod oficjalną nazwą: Towarzystwo Jezusowe. Początki zakonu związane są ze złożeniem przez Ignacego i jego towarzyszy ślubu oddania się pracy apostolskiej w Ziemi Świętej. Miało to miejsce w dzień Wniebowzięcia Matki Bożej w 1534 roku w kaplicy na zboczu paryskiego wzgórza Montmartre. Ponieważ pierwsi jezuici nie mogli się udać do Ojczyzny Chrystusa, więc przybyli do Rzymu, gdzie Założyciel ukonstytuował wspólnotę zakonną do pracy nad zbawieniem dusz i obrony Kościoła. Dwa lata później, w 1540 roku papież Paweł III bullą Regimini militantis Ecclesiae zatwierdził zakon.

http://www.radiomaryja.pl/multimedia/wyplyn-na-glebie-duc-in-altum-sw-ignacy-loyola-i-zalozenie-towarzystwa-jezusowego/

********

Czarna legenda

Stworzyli sieć szkół w całej Europie – oskarżono ich o szerzenie ciemnoty. Nieśli Słowo Boże w najodleglejsze zakątki świata – oskarżono ich o wyniszczenie Indian. Byli świetnie wykształceni, aktywni, skuteczni – oskarżono ich o organizowanie spisków.

tekst Leszek Śliwa

 

Jezuitom niemal od samego początku towarzyszyła trudna do zrozumienia niechęć. Mimo że jezuita Piotr Skarga stał się dla Polaków symbolem zatroskania o losy kraju, już w siedemnastowiecznej Polsce ukazywały się paszkwile sugerujące, że członkowie zakonu są… szpiegami króla hiszpańskiego! To, że nienawidzili ich innowiercy, można zrozumieć, ale trudno pojąć nagonkę, jaką przeciwko nim rozpętano w państwach katolickich w II połowie XVIII stulecia. Towarzystwo Jezusowe zostało najpierw wygnane z Portugalii, Francji i Hiszpanii, a potem zlikwidowane przez papieża. Niechętne opinie o jezuitach wciąż powtarzano, a zakon, w którego szeregach działało łącznie ponad dwustu świętych i błogosławionych, wciąż oskarżany bywa o rzekomo popełniane w przeszłości nadużycia, a nawet zbrodnie.

Mit pierwszy: ciemni i skostniali

Jeszcze dziś w niektórych szkołach uczniowie mogą usłyszeć, że jezuici “podcięli skrzydła” renesansowej oświacie. Otwartość i nowoczesność szkół renesansowych, zwłaszcza prowadzonych przez protestantów, przeciwstawia się rzekomemu skostnieniu kolegiów jezuickich.

Tymczasem w rzeczywistości właśnie jezuici stworzyli sieć szkół w krajach katolickich. Wcześniej istniały tam tylko szkoły parafialne, uczące zaledwie podstaw czytania, oraz kilka średnich szkół protestanckich.

Kolegia jezuickie były natomiast szkołami średnimi, kształcącymi na skalę masową. W II połowie XVIII wieku w Polsce naukę w 66 kolegiach pobierało około 30 tysięcy osób rocznie.

Wbrew obiegowym poglądom, jezuici uczyli nie tylko katolików. Drzwi kolegiów były otwarte dla protestantów. Wielu z nich na przełomie XVI i XVII wieku kształciło się u jezuitów z uwagi na wysoki poziom ich szkół.

W tym czasie jezuiccy profesorowie cieszyli się zasłużoną sławą i nawet autorzy złośliwych paszkwilów nie kwestionowali ich nauczycielskich kwalifikacji. W kolegiach można było na przykład poznać podstawy nauki Kopernika.

W Ameryce jezuici zrobili wiele dobrego dla Indian.
Mówiący o tym film “Misja” był dla wielu ludzi zaskoczeniem

 https://youtu.be/lAoT2ktM2H0

 

Jeszcze częściej przeciwstawia się zacofane rzekomo szkolnictwo jezuickie nowym prądom w oświacie, które pojawiły się w XVIII wieku. Działalność Komisji Edukacji Narodowej przedstawiana jest niemal jako walka z jezuitami.

Ponieważ szkolnictwo znajdowało się niemal wyłącznie w rękach jezuitów, właśnie ich dosięgała krytyka reformatorów. Zapomina się jednak, że tymi reformatorami byli często… sami jezuici. Unowocześnienia wprowadzano w kolegiach już pod koniec I połowy XVIII w. Kto dziś pamięta, że do tego zakonu należały najważniejsze postacie polskiego Oświecenia: Adam Naruszewicz, Franciszek Bohomolec, Grzegorz Piramowicz. Po likwidacji zakonu przez papieża w kolegiach przejętych przez Komisję Edukacji Narodowej niewiele się zmieniło. Wciąż pracowali w nich byli jezuici. Zresztą znaleźli się oni w kierownictwie samej Komisji. Dziś historycy zgodnie podkreślają, że jej działalność była kontynuacją zapoczątkowanych wcześniej reform.

Mit drugi: fanatyczni

W obiegowej opinii duchowieństwo katolickie, a zwłaszcza jezuitów obciąża się współodpowiedzialnością za wyniszczenie Indian. Wciąż pokutuje wizja fanatycznego kaznodziei nawracającego ogniem i mieczem zastraszonych tubylców. Tylko osoby interesujące się historią słyszały o tzw. redukcjach – prowadzonych przez jezuitów w Ameryce Południowej misjach, w których Indianie żyli bezpiecznie i dostatnio, mogli pielęgnować swą kulturę. Najprężniejsze redukcje istniały w Paragwaju. I właśnie tam dziś większość społeczeństwa to Indianie, a język guarani jest – obok hiszpańskiego – językiem urzędowym.

Mit trzeci: żądni władzy

Jezuici byli coraz potężniejsi. W połowie XVIII wieku mieli na całym świecie około 700 kolegiów, 170 seminariów, 270 misji, 1500 kościołów i ponad 24 tysiące zakonników. I wtedy przyszedł cios. Najpierw odebrano im paragwajskie redukcje. Potem zlikwidowano cały zakon. Wszędzie atak wyglądał podobnie, był policyjną prowokacją. W Portugalii sfingowano nieudany zamach na króla, w który rzekomo mieli być zamieszani jezuici. W Hiszpanii oskarżono ich o sprzyjanie rozruchom, we Francji o malwersacje finansowe.

Nawet niechętni jezuitom historycy nie mają wątpliwości, że te zarzuty były fałszywe. Prawdziwą przyczyną likwidacji zakonu była potęga jezuitów. W XVIII w. święcił tryumfy nowy typ państwa, absolutystyczna monarchia. W takim państwie nie było miejsca na nic, co byłoby niezależne od władcy. O tym, że jezuitów trzeba się pozbyć, przekonał monarchów… sukces redukcji paragwajskich. Sprawnie zarządzane misje stały się konkurencją dla państw kolonialnych na rynkach światowych.

Przyczyny czarnej legendy

Wiadomo więc, dlaczego monarchowie chcieli się pozbyć jezuitów. Nie tłumaczy to jednak łatwości, z jaką ówczesna opinia publiczna uwierzyła w oszczerstwa. Jezuici wywodzą się z Hiszpanii, która w XVI w. była światowym mocarstwem. W XVII w. jej potęga zaczęła się rozpadać. Hiszpania stała się obiektem ataków swych politycznych rywali, chętnych do zagarnięcia imperium. Ponieważ przeważały wśród nich państwa protestanckie, atak na katolicką Hiszpanię połączono z atakiem na Kościół. Inkwizycja i jezuici – jako kojarzone z Hiszpanią – stały się symbolem ciemnoty, nietolerancji, okrucieństwa.

Czemu jednak te podyktowane doraźnymi potrzebami politycznymi opinie okazały się trwałe? Prawdopodobnie dlatego, że w XVIII wieku, w okresie Oświecenia, zaczęło kształtować się to, co dziś nazywamy opinią publiczną. Formułowane wówczas poglądy docierały do szerokich kręgów społeczeństwa. Akurat kiedy powstawały nowoczesne narody, jezuici mieli wyjątkowo złe “notowania”.

* * *

Rok Jubileuszowy

W 2006r. przypada 450. rocznica śmierci założyciela Towarzystwa Jezusowego, św. Ignacego Loyoli, 500-lecie urodzin św. Franciszka Ksawerego i 500-lecie urodzin bł. Piotra Fabera. Uroczystości jubileuszowe zaczynają się 3 grudnia 2005r. W skład komitetu honorowego obchodów wchodzą: kard. Andrzej Maria Deskur, kard. Józef Glemp, kard. Zenon Grocholewski, kard. Henryk Gulbinowicz, kard. Adam Kozłowiecki, kard. Franciszek Macharski, kard. Stanisław Nagy, abp nuncjusz Józef Kowalczyk, abp Stanisław Dziwisz, abp Marian Gołębiewski i generał zakonu, o. Peter Hans Kolvenbach.

Polscy jezuici świętują w tych dniach jeszcze jeden jubileusz: setną rocznicę otwarcia najstarszego w Polsce Domu Rekolekcyjnego w Czechowicach-Dziedzicach. Uroczystości rozpoczną się 8 grudnia o godz. 17 Mszą św. pod przewodnictwem bpa Tadeusza Rakoczego. Od 9 do 11 grudnia odbędzie się sesja “Duchowość św. Ignacego wobec wyzwań współczesnego Kościoła i świata”.

* * *

.

KALENDARIUM

1534 – Hiszpan Ignacio Loyola zakłada w Paryżu Towarzystwo Jezusowe.

1564 – kardynał Stanisław Hozjusz sprowadza jezuitów do Polski.

1759 – wydalenie jezuitów z Portugalii.

1764 – wydalenie jezuitów z Francji.

1767 – wydalenie jezuitów z Hiszpanii.

1773 – papież Klemens XIV likwiduje zakon jezuitów.

1814 – papież Pius VII przywraca zakon jezuitów.

* * *

.

SŁAWNI POLSCY JEZUICI

Piotr Skarga, właśc. Piotr Powęski (1536-1612), pisarz i kaznodzieja. Był rektorem Akademii Wileńskiej, potem nadwornym kaznodzieją Zygmunta III Wazy.

Jakub Wujek (1541-1597), profesor i rektor licznych kolegiów jezuickich. Dokonał przekładu Pisma Świętego na język polski.

Św. Stanisław Kostka (1550-1568), uczeń kolegium jezuickiego w Wiedniu, wbrew woli rodziny przyjęty do zakonu. Patron młodzieży polskiej.

Św. Melchior Grodziecki (1582 lub 1584-1619), kaznodzieja. Zamordowany przez protestantów w Czechach.

Św. Andrzej Bobola (1591-1657), kaznodzieja i misjonarz, rektor kolegium w Pińsku. Zamordowany przez Kozaków.

Maciej Kazimierz Sarbiewski (1595-1640), poeta. Zdobył europejską sławę, nazywano go “Horacy chrześcijański”.

Franciszek Bohomolec (1720- 1784), komediopisarz, publicysta i poeta. Redaktor “Monitora” – czołowego czasopisma polskiego Oświecenia. Napisał m.in. znaną pieśń biesiadną “Kurdesz nad Kurdeszami”.

Adam Naruszewicz (1733-1796), poeta i historyk, biskup. Zwolennik Konstytucji 3 Maja. Autor satyr, sielanek, tragedii oraz “Historii narodu polskiego”.

Grzegorz Piramowicz (1735-1801), pedagog, działacz oświatowy. Sekretarz Komisji Edukacji Narodowej. Autor m.in. traktatu “Powinności nauczyciela…”, który kształtował nowy model nauczyciela szkoły ludowej.

Bł. Jan Beyzym (1850-1912), misjonarz na Madagaskarze, opiekun misji dla trędowatych. Zmarł zarażony trądem.

Tygodnik “Gość Niedzielny” nr 49 – 4 grudnia 2005r.

http://ruda_parafianin.republika.pl/swi/i/ign0a.htm#01

**************

 

Zobacz także:
************
Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Skövde, w Szwecji – św. Heleny, męczennicy. Zginęła na skutek pomyłkowej zemsty w pierwszej połowie XII stulecia. Kanonizował ją w roku 1164 Aleksander III.

oraz:

św. Fabiusza, męczennika (+ ok. 303); św. Firmusa, biskupa w Tagaście (+ III/IV w.); św. Germana, biskupa (+ 448); św. Jana Columbini, zakonnika (+ 1367); św. Kalimeriusza, biskupa i męczennika (+ II w.)

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/07-31a.php3
****************************************************************************************************************************************
TO WARTO PRZECZYTAĆ
*********

Dlaczego jezuici i o ciężkiej chorobie

Leszek Śliwa

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)

Franciszek jest pierwszym w historii papieżem jezuitą. Mimo to, wybierając swe papieskie imię, na­wiązał do Biedaczyny z Asyżu, założyciela zakonu franciszkanów. A przecież jezuici także mieli wie­lu wybitnych świętych. Dlaczego nie wybrał żad­nego z nich?

 

Zapewne jego posługa duszpasterska najbardziej przypomina to, co robił św. Franciszek z Asyżu, nie oznacza to jednak, że święci jezuiccy nie byli w jego życiu i pracy inspiracją. Wydaje się, że papieżowi spośród świętych jezuitów najbliżej do Franciszka Ksawerego, ewangelizatora Dale­kiego Wschodu. Kardynał Bergoglio mówił o tym obszernie w wywiadzie rzece “Jezuita”. W końcu Franciszek Ksawery to też Franciszek

 

Kardynał Bergoglio, ówczesny prymas Argenty­ny, autor wielu książek teologicznych, postać wy­bitna i ceniona na całym świecie, zapytany przez autorów książki “Jezuita”, jak by się przedstawił osobie, która go nie zna, odpowiedział: – Jestem Jorge Bergoglio, ksiądz. I tylko tyle, to, że jestem księdzem, jest najważniejsze i tylko to się liczy.

 

– A czemu ksiądz kardynał wybrał zakon jezui­tów? – zapytali dziennikarze. – Właściwie począt­kowo to nie bardzo wiedziałem, czy zostać księ­dzem diecezjalnym, czy wybrać jakiś zakon. Naj­pierw więc wstąpiłem do seminarium diecezjalne­go, dość szybko jednak odkryłem w sobie misjo­narskie powołanie. Poczułem, że chciałbym zostać misjonarzem, najlepiej w Japonii. A tam działali jezuici. Coraz bardziej podobało mi się właśnie ich zaangażowanie na misjach. Ale nie tylko to. Po­ciągało mnie też ich znakomite zorganizowanie, oparte na wielkiej obowiązkowości, co sprawiało, że byli pod wieloma względami prawdziwą “awan­gardą Kościoła”. Dlatego dosyć szybko podjąłem decyzję, że zostanę jezuitą. Naprawdę chciałem wyjechać na misje do Japonii, to fascynujący kraj. Jezuici ewangelizowali Japonię już na początku XVII wieku, ale potem ich usunięto. Kiedy po 200 latach wrócili, okazało się, że bez kapłanów prze­trwały tam gminy żyjące po chrześcijańsku! – mó­wił kardynał.

 

Święty Franciszek Ksawery (naprawdę nazywał się Francisco de Jaso y Azpilicueta, ale nazywano go Xavier, czyli po polsku Ksawery, bo pochodził z małej miejscowości, która tak się nazywała), przy­jaciel św. Ignacego Loyoli, był praktycznie współ­założycielem Towarzystwa Jezusowego. Zasłynął jako misjonarz Dalekiego Wschodu. Jako pierwszy europejski misjonarz postawił stopę na ziemi japoń­skiej i działał tam z sukcesami w latach 1549-1551. Niewątpliwie działalność misjonarska św. Fran­ciszka Ksawerego w Japonii zainspirowała nowi­cjusza Jorge Maria Bergoglia do starań o wyjazd na misje do tego kraju. – Niestety, poważne problemy ze zdrowiem, które przeżyłem parę lat wcześniej, spowodowały, że odrzucono moją prośbę o wyjazd na misje – wspominał kardynał Bergoglio.

 

Choroba płuc

 

O jakiej chorobie mówił? Było to bardzo poważ­ne zapalenie płuc, o niezwykle ciężkim i ostrym przebiegu. Lekarze zdiagnozowali je w ostatniej chwili. Długo bowiem nie wiedzieli, co dolega pacjentowi. Wysoka gorączka omal go nie zabiła. Trzy dni znajdował się w stanie między życiem a śmiercią i żaden z lekarzy nie był pewien, czy zdoła go uratować. Jorge Mario miał wówczas 21 lat i właśnie zamierzał wstąpić do seminarium. Zlokalizowano 3 torbiele i konieczna okazała się operacja. Jak już ustabilizowano stan pacjenta, usu­nięto mu górną część prawego płuca, około 30 proc. Potem Jorge Mario musiał długo leżeć w szpitalu podłączony do sondy, by surowica mogła czyścić opłucną i rany spowodowane operacją. Całemu procesowi rekonwalescencji towarzyszył bardzo silny ból.

 

– To było trudne do wytrzymania. Przyznam, że trochę mnie wtedy irytowały wizyty znajomych, którzy mówili “wkrótce ci przejdzie” albo “będzie fajnie, jak już wrócisz do domu”. Ale jedna osoba powiedziała coś, co miało dla mnie ogromne zna­czenie i pozwoliło mi pogodzić się z moją sytuacją. Jej słowa były dla mnie prawdziwym ukojeniem -wspomina papież. Tą osobą była siostra Dolores, zakonnica, która kiedyś przygotowywała małego Jorge Maria do przyjęcia Pierwszej Komunii Świę­tej. – Powiedziała tylko dwa słowa: “Naśladujesz Jezusa”. Byłem jej za to bardzo wdzięczny – opo­wiada kardynał Bergoglio.

 

– Kiedy siostra Dolores zmarła, spędził całą noc, klęcząc i modląc się w kaplicy przy jej trumnie. Pa­miętał o niej, chociaż był już biskupem i miał tyle obowiązków – wspomina siostra Marta z tego same­go Zgromadzenia Córek Matki Bożej Miłosierdzia. Ich klasztor znajduje się dosłownie kilkadziesiąt kroków od dawnego mieszkania rodziny Bergoglio w dzielnicy Flores. Kardynał Bergoglio planował po powrocie z konklawe odprawić Mszę św. dla sióstr w ich kaplicy. – Zawsze regularnie nas odwiedzał, nawet jak już został prymasem Argentyny. Jeszcze w lutym był u nas i pił herbatę z mlekiem. Umó­wiliśmy się na 17 kwietnia. Szkoda, że nie będzie mógł przyjechać – narzeka 78-letnia siostra Isabel. – To taki skromny człowiek. Zawsze przyjeżdżał do nas autobusem, a jak wypił herbatę, to sam mył po sobie szklankę – dodaje siostra Teresa.

 

Od czasu choroby płuca Jorge Bergoglia nie są już tak sprawne jak dawniej. Czasami ma kłopo­ty z oddychaniem, ale nauczył się z tym żyć. – To doświadczenie, w połączeniu ze słowami siostry Dolores, dało mi bardzo wiele. Bo samo znoszenie bólu nie jest żadną wartością. Staje się nią dopiero w połączeniu ze zrozumieniem ofiary Jezusa. Ład­ nie o tym pisze francuski literat Joseph Malegue. Przytacza dialog agnostyka z człowiekiem wie­rzącym. Agnostyk mówi, że dla niego jest proble­mem, że Chrystus może nie być Bogiem, a wierzący odpowiada, że dla niego byłoby problemem, gdyby Bóg nie objawił się w Chrystusie, to znaczy gdyby Bóg nie pokazał nam drogi. Kluczowe w naszym życiu jest zrozumienie krzyża jako nasienia, z któ­rego wyrasta zmartwychwstanie. Każdy wysiłek, żeby znieść ból, przynosi jedynie częściowy efekt, jeśli nie opiera się na transcendencji – tłumaczy papież.

 

 


Fragment pochodzi z książki:

 

FRANCISZEK. PAPIEŻ Z KOŃCA ŚWIATA

Leszek Śliwa

 

 

Kto był najważniejszym człowiekiem w życiu papieża Franciszka?
Co to jest milonga i dlaczego uwielbiał ją młody Jorge?
Co stało się 21 września 1953 r.?
Jakie są ulubione książki i filmy Franciszka?
Skąd wzięły się oskarżenia o kolaborację podczas dyktatury wojskowej w Argentynie?
Franciszek, pierwszy papież o tym imieniu, jest także pierwszym w historii papieżem spoza Europy i Bliskiego Wschodu oraz pierwszym papieżem jezuitą. Mówi się, że jego wybór oznacza dla Kościoła przełom. Zrozumiałe więc, że cały świat, chce się dowiedzieć o nim jak najwięcej.
Dzięki tej książce poznasz życie Franciszka, odkryjesz fakty, o których do tej pory pisano niewiele lub nie pisano wcale.

http://www.deon.pl/religia/swiety-patron-dnia/art,241,dlaczego-jezuici-i-o-ciezkiej-chorobie.html

********

Szukać Boga we wszystkim

Jezuici

Grzegorz Kramer SJ

(fot. shutterstock.com)

Od prostych spraw, jak picie i jedzenie, poprzez pracę, wypoczynek, spotkania, przyjaźń, a także w sypialni, w kuchni, w łazience. Wszędzie. To jest kompletna nowość – Bóg nie jest zamknięty w Kościele, w sakramentach, ale jest obecny w całej naszej rzeczywistości.

 

Nie, że wszystko jest Bogiem, ale że Boga można odnaleźć we wszystkim. Ale, uwaga! Nie jest to automatyczna sprawa. Trzeba Go szukać.
To właśnie jest podstawą duchowości Ignacego. Szukanie Boga we wszystkim, nawet w tym, w czym inni nie chcą Go szukać. To właśnie charakteryzuje ludzi, którzy kroczą drogą Ignacego. Oni nie zakładają, że gdzieś Boga nie ma. Nie mówią, że “tu jest, a tam nie”, że “ten człowiek żyje Jego słowem, a inny przeciwnie”. My Go mamy szukać nawet w grzechu, jakkolwiek to bluźnierczo brzmi, wszak w Wielką Sobotę śpiewamy błogosławiona wina, bo ona staje się okazją do spotkania Boga Miłosiernego.
Jesteśmy wezwani do niesamowitej przygody – szukania Boga. Przypomnijcie sobie świetną zabawę z dzieciństwa w chowanego. Ile jest podniecenia w tej zabawie. Szukania schowanych. A gdyby tak właśnie przeżyć swoje życie – bawiąc się chowanego, by szukać Tego, który się ukrył? Byłoby nudno, gdybyśmy zaglądali i szukali ciągle w tych samych miejsca. Chrystus przecież tak nie robił. On szukał odbicia swojego Ojca we wszystkim, na co spojrzał.
Święty Paweł w liście do Koryntian (1 Kor 10,32) pisze, że próbuje się przypodobać wszystkim dla ich, a nie swojego dobra. Jakże to inna postawa od tej, którą często prezentujmy my – okopać się, otoczyć własnym gronem, innych nazwać grzesznikami i udawać, że wszystko jest OK.
To była też zasada Ignacego – wejść do świata drugiego człowiek nie po to, by potępić, ale by zdobyć go dla Chrystusa.
I jeszcze jedna ważna cecha Ignacego. On bardzo cenił sobie rozum, jednocześnie bardzo zwracał uwagę na uczucia. Zrozumiał, że uczucia trzeba nazywać, wypowiadać i uporządkowywać. Uczył też, jak należy to robić, aby zrozumieć mechanizm porządkowania można skorzystać z Ewangelii o budowaniu wieży. Człowiek, który chce wybudować wieżę, musi mieć w sobie wielkie pragnienie, by to zrobić. Ale za Jezusem Ignacy mówił, zastanów się (użyj rozumu), czy masz wszystko, co ci będzie potrzebne. Uczulał, że same dobre pragnienia i uczucia (choć potrzebne i ważne) nie wystarczą (por. Łk 14, 28-30).
Ignacemu bardzo zależało na tym, by za świętym Pawłem (Flp 3) wyrzec się wszystkiego dla Chrystusa. Co znaczy wyrzec się wszystkiego? Wydaje się, że przede wszystkim to, by człowiek nie chciał za wszelką cenę ocalić swojego życia. I nie, nie chodzi tu wcale o gotowość na śmierć, ale o to, że w chwilach trudnych można zobaczyć Jego Miłość we własnym życiu. A więc wszędzie tam, gdzie wydaje mi się, że to już koniec mojego życia, że je tracę – On może w końcu działać. A ja przestaję Mu przeszkadzać swoim kombinowaniem i wizjami na własne życie.
Ignacy jest bardzo potrzebnym świętym, nie dlatego że był założycielem mojego ukochanego zakonu, ale dlatego że w tym zwariowanym świecie (nie złym, ale zwariowanym) dał nam świetne narzędzia, bardzo rozumowe narzędzia do rozeznawania, jak można dobrze z Panem Bogiem żyć i jak można zdobywać dla Niego innych – sposobem człowieka przekonanego i ukształtowanego przez Jezusa.

 

 


Redakcja DEON.pl poleca:

 

 

JEZUICKI PRZEWODNIK PO PRAWIE WSZYSTKIM

James Martin SJ

 

New York Times Bestseller

 

Nie jest to przewodnik umożliwiający zrozumienie wszystkiego o wszystkim.
To raczej przewodnik pokazujący, jak dostrzec Boga we wszystkich rzeczach i w każdej osobie.

 

Jezuicki przewodnik to napisana lekkim piórem i z poczuciem humoru, pełna przykładów i anegdot książka o duchowości codziennego życia. Zawiera praktyczne wskazówki do stawania się autentycznym, rozwijania relacji i podejmowania decyzji. Jej przesłanie może być inspiracją do pełniejszego i bardziej szczęśliwego życia zarówno dla wierzących, wątpiących, jak i agnostyków. Duchowość św. Ignacego z Loyoli, o której opowiada James Martin, od blisko 500 lat inspiruje pokolenia. Wszystko uważa za ważny element życia zarówno nabożeństwa, modlitwę, działalność dobroczynną, jak i pracę, związki, seks, cierpienie, czy muzykę. Nie zna tematów nie do ruszenia. Przekonaj się sam, że…
BOGA MOŻNA ODNAJDYWAĆ WE WSZYSTKIM

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1087,szukac-boga-we-wszystkim.html

********

Biskup to pasterz, nie książę

America Magazine

Diego Fares SJ

(fot. shutterstock.com)

Duchowość biskupa musi powrócić do tego, co istotne. Ma on oprzeć się na osobistej relacji z Jezusem Chrystusem, który mówi: “idź za mną”. To On sprawia, że biskupi stają się pasterzami Kościoła, który jest przede wszystkim wspólnotą Zmartwychwstałego.

 

18 maja, podczas otwarcia 68 ogólnego zebrania Konferencji Episkopatu Włoch, papież Franciszek prosił biskupów, aby nie byli tylko “pilotami”, zwykłymi przewodnikami ludu, ale by stali się jego prawdziwymi pasterzami. Ojciec święty odwołał się do ideału “biskupów-pasterzy, nie książąt”, którego wielokrotnie używał w czasie swoich rządów w poprzedniej diecezji. W 2006 roku, podczas prowadzonych przez siebie rekolekcji dla biskupów hiszpańskich, w konferencji na temat Magnificat powiedział o “poczuciu bycia zarządcami, nie właścicielami; byciu nie książętami, ale pokornymi sługami jak nasza Pani”. Swoje rekolekcje podsumował podczas medytacji na temat “Boga, który odmienia” stwierdzeniem: “ludzie chcą pasterza, a nie artystokraty, który zatraca się w fanaberiach świata mody”.
Ideał pasterza nie jest wyłącznie dla biskupów, ale dla każdego z “głoszących Ewangelię uczniów”, odpowiednio do jego stanu i warunków. W swojej adhortacji Evangelii Gaudium papież stwierdził: “Jest jasne, że Chrystus chce, abyśmy byli jak ludzie należący do ludu, a nie jak książęta spoglądający z pogardą. I nie jest to tylko opinia papieża, ani też jedna z możliwych opcji duszpasterskich. Są to wskazania Słowa Bożego, tak jasne, bezpośrednie i oczywiste, że nie potrzebują interpretacji odbierających im moc oddziaływania. Przeżywajmy je «sine glossa», bez komentarzy” (n. 271).

 

Metafora “pasterzy, nie książąt”, którą niektóre media niewłaściwie przedstawiają jako zarzut do biskupów i księży, tak naprawdę nie zawiera w sobie żadnego lekceważenia czy pogardy, ale jest o wiele głębsza. Jest przejawem epokowej zmiany, którą dopiero rozeznajemy. Co ważniejsze, jest ona zaproszeniem do tego, by żaden z biskupów czy księży nie pozwolił sobie odebrać radości z bycia pasterzem. “W ten sposób doświadczymy misyjnej radości dzielenia życia z ludem wiernym Bogu, starając się rozpalić ogień w sercu świata” (n. 271).

 

Biskup, który czuwa nad swoim ludem
W greckim słowie “biskup” – episkopos – wyrażony jest specyficzny charyzmat, na temat którego kardynał Bergoglio prowadził rozważania podczas synodu w 2001. Były one poświęcone tematowi “Biskup, sługa Ewangelii Jezusa Chrystusa, dla nadziei świata”. Charyzmat ten, będący jednocześnie misją biskupa, zawiera się w “czuwaniu”.

 

Warto odwołać się do całości tekstu Bergoglio:
“Biskup oznacza tego, który trzyma wartę. Podtrzymuje on nadzieję, strzegąc swojego ludu (1 P 5:2). Jedno podejście [do roli biskupa – przyp. tłum.] skupia się więc na pilnowaniu, nadzorowaniu stada jako pewnej jedności. Jest to podejście biskupa, który troszczy się o wszystko, co podtrzymuje spójność stada. Drugie podejście kładzie jednak nacisk na czuwanie, szczególnie ze względu na czyhające niebezpieczeństwa. Oba podejścia stanowią zasadniczą część misji biskupa. Oba też czerpią swoją siłę z tego podejścia, które uznaję za najbardziej istotne – czyli z czuwania”.
Jednym z bardzo poruszających przedstawień “czuwania” jest Księga Wyjścia, gdzie Jahwe pilnuje swojego ludu podczas nocy Paschy (stąd nazwanej później “czuwaniem nocnym” – Wy 12:42). Warto podkreślić, że “czuwanie” zawiera w sobie głębię – w przeciwieństwie do “pilnowania” w bardziej ogólnym sensie. “Pilność” odwołuje się raczej do troski o doktrynę lub zwyczaje, podczas gdy “czuwanie” nawiązuje do troski o to, czy w sercach ludu jest światło i sól (Mt 5, 13-16). “Pilnowanie” dotyczy też bezpośrednich zagrożeń, zaś “czuwanie” odwołuje nas raczej do cierpliwego wspierania tych działań i procesów, przez które Bóg zbawia swój własny lud. Aby “pilnować” wystarczy się obudzić, być bystrym i uważnym. “Czuwanie” mówi nam o nadziei typowej dla miłosiernego Ojca, który czuwa nad rozkwitem dusz i serc swoich dzieci. “Czuwanie” jest manifestacją i umocnieniem parrhesii – wolności biskupa, który wyraża Nadzieję nie zmieniając przy tym nic z Krzyża Chrystusa.

 

Oprócz Jahwe, który czuwa nad wyjściem ludu przymierza, jest jeszcze inny obraz – bliższy nam, ale równie mocny: jest nim postać św. Józefa. To on czuwał nad Dzieciątkiem Jezus i jego matką z wrażliwością dobrego i wiernego sługi, i to nawet podczas snu. Z tego głębokiego czuwania wyrosło z jednej strony ciche spojrzenie Józefa, zapewniające – mimo skromnych środków – pełną opiekę jego małej trzódce. Z drugiej strony to właśnie jego czuwanie było źródłem “pilnowania”, czyli wnikliwego spojrzenia Józefa, dzięki któremu uchronił małego Jezusa od wszelkich niebezpieczeństw. Śniący św. Józef, któremu papież Franciszek powierza swoje prośby (tak, aby je “wyśnił”), jest świetnym obrazem biskupa-pasterza czuwającego nad swoim ludem.

 

Błogosławienie swojego ludu
Za pomocą dwóch prostych pasterskich (a nie książęcych) gestów nowo wybrany papież Franciszek umieścił siebie w długiej tradycji Kościoła i Soboru Watykańskiego II. Jednocześnie stworzył w ten sposób nową duchową dynamikę wśród wiernego ludu Bożego.

 

Sobór mówił nam o tym, że tak jak Chrystus “ogołocił siebie” (Flp 2:7) i został posłany “by głosić Dobrą Nowinę ubogim” (Iz 61, 1), tak też i Kościół został powołany do podążania tą samą drogą. Dlatego też “Kościół darzy miłością wszystkich dotkniętych słabością ludzką, a co więcej: to w ubogich i cierpiących odnajduje wizerunek swego ubogiego i cierpiącego Zbawiciela” (Lumen Gentium, n. 8).

 

Gdy papież Franciszek pochylił głowę, by odebrać błogosławieństwo swojego ludu i gdy wsiadł do papamobile, objeżdżając plac św. Piotra do samego końca, albo też gdy wybrał dalekie peryferia jako cel swoich wizyt, to te gesty nigdy nie są tylko obrazem, metaforą. Dają one bezpośrednie doświadczenie tego jak biskup może być wśród swoich ludzi. Rolą biskupa nie jest szukanie możliwości “zastąpienia” innych biskupów czy papieży. Zadaniem biskupa jest prosić ich o akceptację i spojrzenie pełne “przyjaźni i bliskości”, o spojrzenie tego, który wie jak odkryć “harmonię Ducha w różnorodności charyzmatów”. W taki sposób właśnie Franciszek poprosił “swoich prezbiterów” – kardynałów – dwa dni po swoim wyborze.

 

Poza tymi konkretnymi działaniami, również  nauczanie papieża wyraża pragnienie umniejszenia siebie, a zarazem ciągłego przyjmowania tych, którzy stoją na przeciwnych biegunach duchowości czy stosunku do świata. Nie jest to zresztą dla niego wyjątkowe, przecież już ojcowie Soboru stwierdzili: “Kościół, choć dla pełnienia swego posłannictwa potrzebuje ludzkich zasobów, nie dla szukania ziemskiej chwały powstał, lecz dla szerzenia pokory i wyrzeczenia również swoim przykładem” (Lumen Gentium, n. 8).
Prawdą jest, że opinia publiczna i media ostro potępiają księży pełnych wyniosłości, ale jest też prawdą, że mają sporo sympatii dla pasterzy – zarówno biskupów, jak i kapłanów – którzy są pokorni i troszczą się o każdego człowieka. Lud Boży również odczuwa, że to sam Chrystus czuwa nad nimi w swoich pasterzach. Św. Augustyn powiedział:”odrzuć myśl, że nie będzie już więcej dobrych pasterzy. Odrzuć tę myśl, że Boże miłosierdzie przestało ich tworzyć i posyłać ich na misje. Jeśli bowiem istnieją dobre owce, to muszą być też dobrzy pasterze; wychowują się oni właśnie wśród dobrych owiec. Niemniej jednak, dobrzy pasterze nie przekrzykują się, podobnie jak przyjaciele Oblubieńca, gdy radują się słysząc Jego głos (J 3:29). Dobrzy pasterze są zjednoczeni, są właściwie jednym, bo w nich pasterzem jest sam Chrystus”.
Franciszek na koniec swojego przemówienia do Kongregacji Biskupów w 2014 roku (mówiąc o biskupach, którzy są pełnymi modlitwy i kerygmatycznymi pasterzami) zapytał: “gdzie możemy znaleźć takich ludzi? Nie jest to łatwe. Czy w ogóle istnieją? Jak ich wybierać? (…) Jestem pewien, że gdzieś są, bo Pan nie opuszcza swojego Kościoła. Może to jednak my powinniśmy ich szukać wśród pól? Może to my potrzebujemy porady Samuela: “nie rozpoczniemy uczty, póki on nie przyjdzie” (1 Sm 16, 11-13)? Sądzę, że to zgromadzenie będzie żyć właśnie dzięki takiemu świętemu zniecierpliwieniu“.

 

Skupieni na istocie rzeczy

 

Jakie cechy – według propozycji papieża – posiada biskup przez które Pan czuwa, uświęca i naucza swój lud? Franciszek przypomniał o tym biskupom podczas Konferencji Episkopatu Włoch: duchowość biskupa musi powrócić do tego, co istotne. Ma on oprzeć się na osobistej relacji z Jezusem Chrystusem, który mówi: “idź za mną”. To On sprawia, że biskupi stają się pasterzami Kościoła, który jest przede wszystkim wspólnotą Zmartwychwstałego. Papież mówił o tym również kilka miesięcy wcześniej, podczas Ogólnego Zgromadzenia Biskupów:  “Świadkowie Zmartwychwstałego muszą być wybrani spośród tych, którzy podążają za Jezusem. Z tego też wynika najbardziej istotne kryterium w nakreślaniu sylwetek biskupów, których chcemy mieć”.
Papież wspomniał o dwóch cechach biskupa-świadka: “że wie co robić, by działać jak Pan Jezus we współczesnym świecie” oraz “że nigdy nie stoi sam jako świadek, ale zawsze razem z Kościołem”. Papież podkreślił te dwie cechy podczas Konferencji Episkopatu Włoch jako “najważniejsze w związku pasterzy z Kościołem, który jest Ciałem Pana”.
Aby lepiej uchwycić te cechy, należy bliżej przyjrzeć się samemu Franciszkowi. Oczywiście nie po to, by wszyscy biskupi byli jak papież. Przeciwnie, zachęca on raczej do różnorodności w charyzmatach: “Nie ma jakiegoś standardowego pasterza dla wszystkich kościołów. Chrystus zna te niepowtarzalne cechy, których potrzebuje i wymaga od pasterza dana wspólnota. Dzięki temu może on odpowiadać na te potrzeby i w ten sposób pomóc urzeczywistnić pewne ideały. Naszym wyzwaniem jest zatem wejście w perspektywę Chrystusa, pamiętając zarazem o niepowtarzalności poszczególnych wspólnot”. Obecność zmartwychwstałego Chrystusa wymaga od każdej osoby autentyczności: zajęcia miejsca we własnej, niepowtarzalnej rzeczywistości. Wymaga także wierności w tym, co najistotniejsze oraz pełnej harmonii pomiędzy świadectwami i wiarą wszystkich wierzących.
Mówiąc o tym, co istotne, warto spojrzeć na pierwsze wypowiedzi Franciszka na temat słowa “biskup”. Używał go bowiem wielokrotnie podczas pierwszego błogosławieństwa “urbi et orbi”. Odnosząc się do obowiązku spełnionego przez konklawe, stwierdził, np. że miało ono za zadanie “dać Rzymowi biskupa”. Był również wdzięczny za przyjęcie go przez “wspólnotę diecezjalną Rzymu”, która – jak stwierdził – “ma już swojego biskupa”. Przedstawił również swoje pragnienie “modlitwy za biskupa-emeryta, Benedykta XVI”. Opisał również swoją misję jako proces: “Obecnie musimy podjąć wspólną drogę: ja jako biskup i wy jako lud”. Docenił również “modlitwę ludzi modlących się o błogosławieństwo dla swojego biskupa”.
Inną wzmiankę poczynił w trakcie kazania podczas mszy świętej za Kościoł (Pro Ecclesia), odprawianej razem z kardynałami. Wówczas to papież włączył wszystkich pasterzy do grona uczniów Ukrzyżowanego Chrystusa: “Gdy wyruszamy w drogę bez Krzyża, kiedy budujemy bez Krzyża, kiedy głosimy Chrystusa bez Krzyża, to nie jesteśmy uczniami Pana, ale świata; możemy być wtedy biskupami, kapłanami, kardynałami, papieżami – ale nie Jego uczniami”. Jak mówi konstytucja Lumen Gentium: “Kościół wśród prześladowań świata i pociech Bożych zdąża naprzód w pielgrzymce, zwiastując krzyż i śmierć Pana, aż przybędzie (por. 1 Kor 11,26)” (n. 8, por. także n. 3, 5 i 42).
Papież Franciszek dokonał również bardzo ważnego opisu postaci Benedykta XVI, gdy przemawiał do kardynałów dzień po wspomnianej mszy: “Posługa Piotrowa, przeżywana w pełnym oddaniu, odnalazła w nim mądrego i pokornego przedstawiciela. Jego wzrok zawsze spoczywał mocno na Chrystusie – Chrystusie zmartwychwstałym, obecnym i żyjącym w Eucharystii”. Umniejszanie siebie, otwartość i skupienie: tymi trzema gestami wokół ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Chrystusa papież zaprasza biskupów do podjęcia roli pasterzy ludu Bożego.

 

Biskup Soboru Watykańskiego II: Namaszczony, aby namaszczać
Podczas swojej pierwszej mszy krzyżma jako biskup Rzymu, papież Franciszek przedstawił fundamentalne napięcie, które sprawia, że pasterze są tym, kim są. Zostali oni bowiem namaszczeni do tego, aby namaszczać wierny lud Boży, któremu służą. Jak mówi konstytucja Lumen Gentium: “Urząd zaś ten, który Pan powierzył pasterzom ludu swego, jest prawdziwą służbą, wymownie nazwaną w Piśmie świętym “diakonią”, czyli posługiwaniem (por. Dz 1,17 i 25, 21,19, Rz 11,13, 1 Tm 1,12)” (n. 24). Papież dodał, że: “dobry kapłan może być rozpoznany poprzez sposób, w jaki jego lud został namaszczony – jest to bardzo jasny dowód”. Wokół oddania dla ludu skupił się duch soboru, o którym Franciszek nie powiedział, że “powinien być przeżywany”, ale raczej “że jest przeżywany” przez wszystkich biskupów, kapłanów i świeckich, którzy jako posłani uczniowie z radością wyruszają na misję razem z nim, papieżem.
Dynamiczna i relacyjna natura namaszczania została wyrażona w prostych i zwięzłych zdaniach jego pierwszych wypowiedzi: “Biskupi i wierni (…), zacznijmy razem wspólną drogę, w której całe ciało wiernych, namaszczone przez Świętego (1 J 2:20,27), nie może zbłądzić w sprawach wiary. Tutaj przejawia się ta nadnaturalna zdolność całego ludu do właściwego rozpoznawania spraw wiary. Od biskupów aż po ostatniego wiernego świeckiego (Lumen Gentium, n. 12) jest on obrazem pełnej zgody w kwestiach wiary i moralności”.
Wyrażenie “wspólna droga” oddaje w pewnym sensie greckie słowo “synod”, wyrażając zarazem duch Vaticanum II: “Już od pierwszych wieków Kościoła biskupi (…) zespalali swe siły i zamierzenia dla pomnożenia dobra zarówno wspólnego, jak i właściwego poszczególnym Kościołom. W tym celu organizowano czy to sobory, (…) i synody plenarne. Obecny święty Sobór powszechny wyraża życzenie, by czcigodne instytucje soborów i synodów nabrały nowej mocy (…)” (Dekret o pasterskich zadaniach biskupów w Kościele Christus dominus, n. 36).
Spośród wielu słów swojego poprzednika, do których odwołał się Franciszek, można wybrać jeden “brylant”, który pojawił się w przemowie Benedykta XVI do argentyńskich biskupów w 2009 roku. Benedykt XVI mówił wówczas o “świętym oleju kapłańskiego namaszczenia, który sprawia, że pasterz staje się jak Chrystus pośród swojego ludu”. Korzystając z okazji, Benedykt przypomniał biskupom i kapłanom, że “zawsze muszą odnosić się do wiernych niczym sługi” (Lumen Gentium, n. 27), bez szukania “zaszczytów”, ale raczej z “troską o wiernych, pełną wrażliwości i miłosierdzia”. Obraz, który Benedykt przedstawił biskupom w Argentynie, Franciszek proponuje wszystkim biskupom, tak aby mogli oni żyć pełnią w tym momencie historii.

 

Biskup jako pasterz
W tym właśnie duchu – poruszającego obrazu pasterza – można podsumować poglądy papieża Franciszka na rolę biskupa jako tego “który musi nieść zapach swoich owiec”. Nie jest to tylko jakieś przypadkowe wyrażenie, ale raczej obraz, w którym łączą się wszystkie inne papieskie metafory. Figura pasterza pachnącego swoimi owcami przyciąga i łączy ze sobą wiele innych obrazów w swoistą konstelację.
W jakim sensie taka perspektywa jest kluczem do zrozumienia obrazu biskupa? Kardynał Bergoglio wytłumaczył to jeszcze w 2009 roku: “W języku soboru i w języku Aparecidy (chodzi o dokument dot. Nowej Ewangelizacji – przyp. tłum.) to, co “pasterskie” nie jest sprzeczne z tym, co “doktrynalne”, ale raczej to zawiera. Podobnie też to, co “pasterskie” nie oznacza “warunkowego wprowadzenia teologii w praktykę”. Wręcz przeciwnie, Objawienie samo w sobie – podobnie jak i cała teologia – mają charakter pasterski. W tym samym sensie pasterskie jest słowo zbawienia, słowo samego Boga, które zostało przekazane dla życia na świecie. Jak powiedział Crispino Valenziano: nie chodzi tu o dostosowywanie działania pasterzy do doktryny, ale raczej o nie rujnowanie pasterskiego pochodzenia doktryny, które jest dla niej konstytutywne. Nie mam wątpliwości, że zwrot antropologiczny, za którym muszą podążać teologowie, jest ściśle związany z doktryną “pasterską”: ludzie przyjmują objawienie i zbawienie dzięki zrozumieniu tego, co wie o nas Bóg, dzięki zrozumieniu Jego pasterskiej ofiarności dla każdej z owiec“.

 

Służba miłości, która ma zapach owiec

 

Połączenie tego, co doktrynalne i pastoralne (które doprowadziło do użycia określenia “konstytucja”, czyli dokumentu zawierającego kwestie doktrynalne, nie tylko w kontekście “Dogmatycznej Konstytucji o Kościele Lumen Gentium“, ale też “Duszpasterskiej Konstytucji o Kościele w Świecie Współczesnym Gaudium et spes“) zostało przedstawione bardzo klarownie w “Dekrecie o formacji kapłańskiej Optatam totius“. Dekret ten bowiem podkreśla ważność kształtowania “pasterzy dusz” – pasterzy, którzy złączeni z jedynym Dobrym i Pięknym Pasterzem (pięknym dlatego, że nie narzucającym się, ale pociągającym), “troszczą się o swoje owce” (J 21, 15-17).  Obraz Dobrego Pasterza jest najważniejszą zasadą dla całej formacji. Mówiąc o pasterstwie jako ostatecznym celu, zarówno Sobór, jak i Aparecida, rozumieją to, co “pasterskie” w bardzo wyjątkowym znaczeniu: nie jako to, co wyróżnia się spośród innych aspektów formacji, ale jako to, co zawiera je wszystkie. Zawiera je ze względu na miłość Dobrego Pasterza, gdzie miłość rozumiana jest za św. Tomaszem i św. Ambrożym jako “forma wszystkich cnót”.
Papież Franciszek naśladuje Benedykta XVI w mówieniu o potrójnej misji Kościoła i biskupów. Benedykt wzbogacił tą wizję, kładąc akcenty na zupełnie nowe kwestie: “Najgłębsza natura Kościoła wyraża się w jej potrójnej odpowiedzialności: w głoszeniu Słowa Bożego (kerygma-martyria), w celebracji sakramentów (leitourgia) oraz w sprawowaniu posługi miłości (diakonia). Obowiązki te wzajemnie się zakładają i są nierozdzielne”. Widać tu w jaki sposób Benedykt, mówiąc o nauczaniu, używał wyrażenia kerygma-martyria. Tych samych słów używał Franciszek, mówiąc o swoim pragnieniu kerygmatycznych biskupów i świadków zmartwychwstałego Chrystusa. Podobnie, Benedykt użył słowa diakonia (służba miłości) w odniesieniu do misji, którą należy prowadzić, a obecnie podkreśla to też Franciszek. Ten aspekt misji Kościoła został w pewnym sensie “odzyskany”, choć jest tak samo istotny jak inne. Benedykt stwierdził, że “miłość nie jest rodzajem dobroczynnej działalności, którą można porzucić dla innych dzieł, ale jest częścią natury Kościoła, nieodłącznym przejawem jej istnienia”. Świat potrzebował słów Benedykta XVI o miłości. O miłości, która ma też “zapach owiec”.

 

Uśmiech ojca
Papież Franciszek nie ma problemu z mówieniem światu (który zatracił sens tego, czym jest “grzech”) o “grzechach pasterzy”: włącznie z rzymską Kurią jak i samym sobą. Jeśli jednak przyjrzymy się jego wypowiedziom o pasterzach, to zobaczymy, że ludzkie serca najbardziej dotknęło nie to, co dotyczyło etyki (w jakimś sensie zawsze narzucanej) ale raczej to, co było związane z estetyką, która w nieodparty sposób pociąga. Jego znakiem rozpoznawczym stały się słowa wypowiedziane podczas ostatniej liturgii Wielkiego Czwartku: “chcę pasterzy, którzy pachną owcami (…) i mają uśmiech ojca”.

 

Franciszek nosi w sercu taki właśnie obraz biskupów, kapłanów, kardynałów, jak i samego papieża. Pasterze nie mogą jedynie nosić na sobie wełny ze swoich owiec; mają oni żarliwie im służyć.Jak widać, chodzi tutaj o coś więcej niż zwykłą funkcję biskupa – chodzi o zapach. Ten zapach, który jak wszystkie mocne “aromaty” łatwo przywołuje różne obrazy i wspomnienia. Najważniejszym z nich jest jednak ten obraz, który należy “przeżywać bez komentarzy” (Evangelii Gaudium, n. 271). Musi on być “wąchany”. Bez wątpienia ukazuje on nam pasterzy, którzy troszczą się o swoje owce, nie o siebie.

 

Wraz z tym obrazem “pasterza o zapachu swoich owiec” oraz przypowieścią o Dobrym Pasterzu (tak często czytaną i przywoływaną, ale tak rzadko realnie przeżywaną), do naszych nosów z wielką siłą wchodzi świeży powiew. Budzi on nas z różnych ideologicznych marzeń, z tych rutynowych działań w które wpadliśmy, prowadząc nas z powrotem na ewangeliczną drogę. Zapach trzody przyciąga pasterza do swojego ludu. I tego zapachu nie da się sztucznie wytworzyć w jakimś laboratorium. Co więcej, nie będzie on w żaden sposób “uwierał” pasterza czuwającego nad owcami. Zapach trzody przypomni mu, że sam pochodzi z tej właśnie wspólnoty wiernych, której jest pasterzem.
W “zapachu owiec” dostrzegamy połączenie dwóch “bergogliańskich” obrazów: obrazu namaszczania, czuwania i troski nad trzodą, próby karmienia jej zdrową doktryną i obrony przed wrogami; oraz obrazu wilków, które przebrały się za owce, ale nie mogą wyzbyć się “wilczego zapachu”. Dlatego też duchowy sens metafory “zapachu” pozwala biskupom odkrywać i porzucać pokusę duchowości opartej na światowości, jej wyrafinowanych perfum. “Zapach” pozwoli im też “wywęszyć”, czy jeszcze należą do swojej trzody i czy ich owce jeszcze poznają pasterza – bo jeśli nie, to mogą zgubić drogę.
Biskupi, którzy modlą się ze swoim ludem
Zgodnie z myśleniem Franciszka ani osobista, ani liturgiczna modlitwa pasterza nie mają na celu “perfumowania” jego osoby. Podobnie jest z namaszczeniem, które jak modlitwa “rozlewa się i dociera na peryferia”, jest jak olej, który spłynął na głowę Aarona i “brzegi jego płaszcza” (Ps 133, 2). Z tego powodu modlitwa pasterza, do której nawiązał Franciszek, nosi w sobie zawsze wiele twarzy. Stąd też podczas ostatniej mszy krzyżma, dając kapłanom poczucie objęcia przez Boga, papież dodał: “nasze zmęczenie, drodzy kapłani, jest jak kadzidło, które cicho wznosi się do nieba”. Spoglądając na ten obraz modlitwy, można łatwo określić, w jaki sposób – poprzez skupienie się na Chrystusie – biskup przekracza swoją służbę i dochodzi do swojego ludu. Następnie zaś, poprzez odnalezienie śladów transcendencji Boga, dochodzi do świętości i modlitwy osobistej “w której powinien mieć tą samą wolność (parrhesia) jak i w głoszeniu słowa” (Mowa papieża Franciszka podczas Zgromadzenia Biskupów, 27.02.2014).
Duchowość, która wypływa z konkretnych działań duszpasterskich, jest tym, co św. Jan Paweł II nieustannie zalecał pasterzom w swojej posynodalnej adhortacji Pastores dabo vobis (1992 rok). Już 12 lat wcześniej jednak, w homilii o “Współczesnej duchowości prezbiteratu diecezjalnego”, przypomniał kapłanom o “powodach bycia pasterzem”: “Kapłan (a szczególnie biskup), który nie wie, jak w całości zanurzyć się we wspólnocie Kościoła, nie może też z oczywistych względów stać się rzetelnym wzorem życia i posługi. Życie kapłana musi być bowiem ściśle związane z konkretnym kontekstem więzi pomiędzy osobami w jego wspólnocie”.
Adhortacja Jana Pawła II pokazuje jako wzór świętego Karola Boromeusza, który szczególnie upodobał sobie duchowość ćwiczeń św. Ignacego Loyoli. Ćwiczenia duchowe wzywają pasterzy do połączenia kontemplacji z działaniem w sposób, który wyjaśniał św. Piotr Faber: “szukanie Boga w dobrych dziełach Ducha i znajdowanie go potem w modlitwie, przyjdzie łatwiej niż to, co robi się częściej: szuka się Go najpierw w modlitwie, by znaleźć go w działaniu”. Dlatego też święty zalecał ludziom żyjącym aktywnie, by “zawsze modlili się o skarb dobrych owoców swoich działań, nie na odwrót”. Oznacza to, że mają zawsze patrzeć na to, co robią i na tych, z którymi obcują w swojej pracy, a następnie prosić o łaskę wykonania tej pracy zgodnie z Bożymi zamiarami.
Karol Boromeusz napisał: “nie ma nic bardziej niezbędnego dla ludzi Kościoła niż medytacja, która poprzedza, towarzyszy i następuje po wszystkich działaniach. Bracie, jeśli udzielasz sakramentów, kontempluj to, co robisz. Jeśli sprawujesz Eucharystię, kontempluj to, co ofiarowujesz. Jeśli recytujesz psalmy, kontempluj to, o czym i do kogo mówisz. Jeśli jesteś przewodnikiem duchowym, kontempluj to, czyją krwią oczyszczane są kierowane przez Ciebie dusze. A wszystko między wami niech będzie robione z miłością (1 Kor 16, 14)”.
Przekraczanie siebie, o którym mówi papież Franciszek, ma więc dwa aspekty: jest skierowane nie tylko w stronę Boga i jego świętych w modlitwie, ale też w stronę ludu Bożego. Franciszek powiedział o tym biskupom meksykańskim: “Nie zapominajcie o modlitwie. Biskup musi “negocjować” z Bogiem sprawy swojego ludu. I nie zapominajcie o tym, że inną formą przekraczania siebie jest to, by być blisko swojego ludu”.
Dlatego też zapach owiec nie dotyczy tylko ziemskiego zapachu trzody, ale też zapachu tych, którzy “wypasają” się na niebiańskich pastwiskach. To przyjemna woń świętych owiec, którą biskup może przyjąć poprzez poznawanie ich życia oraz we wspólnej modlitwie.

 

Obraz biskupa, który buduje Franciszek, jest ściśle związany z przykładem świętych, szczególnie tych którzy byli wielkimi ewangelizatorami ludu. Święci, którzy zostali ostatnio wyniesieni na ołtarze przez Franciszka w procesie tzw. kanonizacji równoważnej “są wielkimi ewangelizatorami, którzy rozbrzmiewają duchowością i teologią Evangelii Gaudium. Dlatego też wybrałem właśnie te postacie”. To ci święci ewangelizowali kobiety i mężczyzn, byli umiłowani przez swój lud i “inkulturowali” siebie, by poddać inkulturacji Dobrą Nowinę.
Pragnienie “inkulturacji Ewangelii” bardzo mocno wpływa na modlitwę biskupów, będących pasterzami i ewangelizatorami. Bergoglio zawsze był biskupem, który modlił się z ludźmi za wstawiennictwem tych świętych. Od dzieciństwa był on głęboko przywiązany do ludowej duchowości dzięki swojej babci, Nonnie Rosie, która “opowiadała mu o świętych” i “zabierała go na procesje”. Dlatego też obraz przekraczania siebie i dochodzenia do Boga w modlitwie, który papież proponuje biskupom, ma wiele wspólnego z typowym dla ludu sposobem modlitwy i oddawania Mu chwały. Franciszek chce biskupów, którzy modlą się ze swoim ludem i których modlitwa jest “perfumowana” ludową duchowością i mistyką.

 

Woń Chrystusa
Obraz pasterza pachnącego swoimi owcami jest bardzo sugestywny. Romano Guardini nazywał takie metafory “zasadniczymi obrazami o bardzo wymownej sile”. I chociaż metafora pasterza i zapachu była przywoływana tak często, że stała się komunałem, to jednak wciąż może prowadzić nas ona do nowych refleksji teologicznych. Powyższy tekst jest tylko zarysem, zaproszeniem do wejścia w głębię języka Franciszka – teologiczną, antropologiczną i ontologiczną.
Po pierwsze, musimy dokładnie zrozumieć, w jaki sposób papież używa metafor. Wielu nie rozumie tego języka, wydaje im się on zbyt prosty, pozbawiony treści teologicznych. Mówią często, że papieżowi wręcz nie wypada mówić w taki sposób. Jest to o tyle ciekawe, że niektórzy wprost stwierdzają, że ten język “chwyta” tylko prosty lud, podczas gdy uczeni go odrzucają. Niektórzy widzą w tym populizm, oparty jedynie na pociąganiu serc i umysłów ludu. Czy rzeczywiście tak jest? Moi zdaniem nie. Światło wiary nie jest tylko dla światłych umysłów. Światło bowiem może przyjść także z namaszczenia Ducha. Jest ono dane “maluczkim”, których czyni mądrzejszymi od “mądrych” tej kultury (por. Mt 11, 25-27; J 2, 26-27).
Metafory papieża należy oceniać właśnie przez pryzmat tego, czym są: a są obrazami, które w zalewie informacji współczesnego świata, działają niczym szept pasterza. Szept ten rozpoznają doskonale jego owce i za nim podążają. Jego język jest nie tylko zupełnie inny czy nietypowy (bo prosto z Ameryki Łacińskiej), ale jest po prostu piękny i prawdziwy. Co więcej, sprawia on, że serca ludzkie stają się dobre. Zastosowanie mają tu dawne słowa Arystotelesa: że umiejętność tworzenia trafnych metafor jest oznaką mądrości.
Kontemplując naturę pasterza pachnącego owcami z trynitarnego punktu widzenia (na wzór Ojców Kościoła, np. św. Augustyna) i w radosny sposób przypisując tę wyjątkową cechę jednej z Osób Boskich, zapach owiec należałoby przypisać Chrystusowi. Zapach pasterza bowiem to “woń Chrystusa”, zapach Wcielenia i Męki, zapach pieluch i krwi. To pot spływający z Niego podczas wędrówek z uczniami, czy spotkań z tłumami. To zapach obmytych stóp i bandaży, w które owinięte było rozkładające się już ciało Łazarza. Ale jest to też woń perfum kobiet takich jak Maria, woń którą przesiąka cały dom. To zapach lilii polnych i bryzy powiewającej nad jeziorem, gdzie Jezus nakazuje Szymonowi Piotrowi wiosłować.
Potwierdzają to również słowa św. Jana Pawła II: “chrystologiczny wymiar posługi pasterskiej, poddany głębokiej refleksji, prowadzi do zrozumienia trynitarnego fundamentu samej posługi. Życie Chrystusa miało charakter trynitarny (…). I ten wymiar, objawiony w każdym aspekcie życia i działalności Jezusa, również musi kształtować życie i działalność biskupa. Słusznie zatem ojcowie synodu w jasny sposób opisali życie i posługę biskupią w świetle eklezjologii trynitarnej, zawartej w nauczaniu Soboru Watykańskiego II” (Pastores gregis, n. 7).
“Woń Chrystusa” dobrze też ilustruje antropologię papieża Franciszka, pokazuje nam zasadność jego wyboru piękna jako punktu początkowego (przed prawdą i dobrem). Wybór ten jest oparty na rozpoznaniu tego, co uszy współczesnych owiec pragną usłyszeć. Uszy owiec zostały już nasycone dyskusjami dogmatycznymi czy moralnymi poradami, których nie są w stanie spełnić. Uszy te dopiero w tym, co piękne, mogą dostrzec to, co dobre i dopiero wtedy zacząć pragnąć prawdy. To na tym oparta jest pedagogia pasterza.
Filozoficzny sposób myślenia mówi nam, że zapach owiec jest związany właśnie z pięknem. I jest ono ujęte czysto chrystologicznie w sposób, który piękno i chwałę przedstawia na odwrót, choć też nie całkowicie – wszak zapach owiec nie jest wcale nieprzyjemny dla Pasterza.

 

Myśląc zaś o tym z perspektywy politycznej, przypominamy sobie cztery zasady Franciszka. Po pierwsze, “zapachowa metafora” owiec przybliża nas do zasady, że “całość jest większa niż suma wszystkich części”. Zapach owiec jest zarazem wonią “namaszczenia”, które sprawia że wspólnota wszystkich wiernych Boga jest “święta i nieomylna w wierze” (Evangelii Gaudium, n. 119, 234). Mocne zapachy mają też to do siebie, że wchodzą we wszystko i albo zupełnie odpychają, jak zepsute jedzenie, albo znów nieodparcie przyciągają, niczym piękne perfumy.
Ta woń płynie też z “bliskości Pasterza”, bliskiego wszystkim, w szczególności chorym, biednym, zapomnianym, wykluczonym i odrzuconym. W tej “bliskości” ukazane mogą być kolejne dwie zasady: zasada jedności jako większej niż konflikt (który dystansuje i przeciwstawia) oraz zasada stawiająca wyżej rzeczywistość niż idee (której możemy doświadczyć tylko w rzeczywistości: dotykając prawdziwych ran, czy pozwalając komuś realnie wpływać na swoje życie).
Jeśli zaś myślimy o pocie pasterza, który przechadza się pomiędzy owcami, a zarazem o Kościele, który wychodzi (co jest “paradygmatem każdego dzieła Kościoła”, Evangelii Gaudium, n. 15, 17, 20), to dochodzimy do czwartej zasady. Mówi ona, że czas jest ważniejszy niż przestrzeń: droga musi być bowiem otwarta i przebyta bez bycia zamkniętym w danej przestrzeni. Jak mówi papież w Evangelii Gaudium: “Przyznanie prymatu czasowi oznacza zajęcie się bardziej rozpoczęciem procesów niż posiadaniem przestrzeni. Czas porządkuje przestrzenie, oświeca je i przemienia w ogniwa łańcucha w nieustannym rozwoju, chroni przed cofaniem się” (n. 223).
Papież nie daje biskupom zwyczajnej lekcji, mówiąc im wprost jacy mają być. Kiedy mówi do pasterzy, to jedno ucho skupia na Ewangelii, a drugie – na wiernych (n. 154). Można zobaczyć, że w swoich słowach, przykładach, uśmiechach, pauzach i gestach, papież buduje obraz pasterza skupionego na miłości dla Jezusa, który jednoczy swój lud: pasterza jako człowieka Komunii. Taka była istota jego mowy do biskupów włoskich w maju 2014 roku. Franciszek uczynił wówczas wazny gest: przekazał im słowa papieża Pawła VI, który 14 kwietnia 1964 domagał się (od tej samej Konferencji Episkopatu Włoch) “wylania ducha jedności”, która mogłaby “przynieść odnowienie w duchu i w dziełach”. Ta jedność jest kluczem do tego, aby świat uwierzył – aby “pasterze Kościoła mogli dać (…) przedsmak i obietnicę królestwa”, która wychodzi do świata poprzez “wymowę dzieł prawdy i miłosierdzia”.

 

Ludzie komunii
Rola “ludzi komunii”, którzy dają nadzieję światu, jest ostatnią z tych, którą przedstawił nam obecny biskup Rzymu. Jest to rola Kościoła, który “wyprzedza w miłości wszystkie inne kościoły”.

 

Franciszek powiedział 18 maja włoskim biskupom, że człowiek komunii musi posiadać swoistą “kościelną wrażliwość”. Jedność wiernych bowiem jest dziełem Ducha, który działa dzięki tym biskupom, którzy są pasterzami, a nie tylko “pilotami”. Ci pasterze wspierają “świeckich, którzy są niezastąpieni w swoich rolach, którzy chcą podejmować się tego, za co są odpowiedzialni”. Kościelna wrażliwość “ukazuje się konkretnie w jedności i komunii między biskupami, a ich księżmi; w jedności między samymi biskupami; między diecezjami, które są materialnie i duchowo bogate, a tymi, które mają trudności; między obrzeżami a centrum; między konferencjami episkopatu i biskupami a następcą świętego Piotra”.
Diego Fares SJ – dawny profesor filozoficzno-teologicznego wydziału San Miguel w Argentynie; mieszka w domu pisarzy jezuickiego czasopisma La Civilta Cattolica w Rzymie.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,2072,biskup-to-pasterz-nie-ksiaze.html

*********

Dlaczego lubię świętego Ignacego Loyolę?

Dariusz Piórkowski SJ

Ten człowiek wprowadził już sporo zamieszania w moim życiu. To dlatego darzę go wielką sympatią i szacunkiem. I gdybym miał powiedzieć, kto dla mnie jest autorytetem, czyli osobą, którą warto naśladować i której można zaufać, to na pewno Ignacy Loyola uplasowałby się w czołówce.

Jak na ironię, moje pierwsze zetknięcie z Ignacym, które nastąpiło w szkole średniej, nie było zbyt zachęcające. Raczej odstraszające. Ale żeby było śmieszniej, garść komunałów i stereotypów na temat “Czarnego Papieża” rzuconych przez jednego z nauczycieli, obudziło moją ciekawość. Kim, u licha, jest ten człowiek, skoro go tak nie lubią? Pożytek z tego taki, że dowiedziałem się o istnieniu baskijskiego świętego, owianego półmrocznymi legendami i często, jak się później zorientowałem, wyssanymi z palca opowieściami. Ale co tam. Ziarno padło. Kto by się spodziewał, że właśnie w taki sposób i w takich okolicznościach.
Niebawem przyszedł czas, kiedy zacząłem odczuwać pewien niepokój. Szukałem innej formy modlitwy. Dotychczasowa przestała mi wystarczać. Kłębiło się we mnie mnóstwo pytań, wątpliwości, moja pobożność trochę się, delikatnie mówiąc, rozchwiała. Coś we mnie powoli pękało i nie wiedziałem, jak sobie z tym poradzić.Ciągnęło mnie w stronę głębszych rekolekcji, innych niż “nauki stanowe”, wysłuchiwane w Wielkim Poście, że trzeba to i tamto, a tamtego nie wolno. Jakoś nużyła mnie ta “przepisowa” wersja chrześcijaństwa, bo czułem, że do tych wymagań nie dorastam.
O rekolekcjach oazowych nigdy nie słyszałem. Ale pewnego dnia dowiedziałem się, że istnieje coś takiego jak rekolekcje ignacjańskie. 8 dni, milczenie, 4 medytacje dziennie- trochę przerażające dla nastolatka. Więc na kilka tygodni spasowałem i postanowiłem o tym nie myśleć. Na próżno. Wszystko wróciło jak bumerang i trzeba się było w końcu zdecydować.Wóz albo przewóz.
Pojechałem więc na rekolekcje ignacjańskie. Ale, hola, hola, nie tak od razu. Z początku jezuici przyjąć mnie nie chcieli: bo za młody, może jeszcze byś poczekał, najpierw przyjedź na wprowadzenie do medytacji itd. (Ta ostrożność jezuicka to też szkoła Ignacego). Po konsultacji z moim katechetą, wysmarowałem jednak sporej długości list do ówczesnego dyrektora Domu Rekolekcyjnego w Częstochowie, który po jego przeczytaniu najwyraźniej też spasował. Na tych rekolekcjach w sumie najbardziej poznałem Ignacego, to znaczy, jego ducha i sposób myślenia. No może nie od razu, bo trochę to jednak trwało i w sumie nadal trwa. Po powrocie w codziennej drodze do i ze szkoły (dojeżdżałem autobusem) pochłaniałem kolejne biografie o tym wielkim człowieku. Dzisiaj z historycznych szczegółów niewiele pamiętam, ale zostało to, co najważniejsze.
A więc za co go lubię?
To jest mistyk, który uświadomił mi, że człowiek musi się co pewien czas przebudzić. Nie raz, nie dwa. Każdy z nas ma tendencję do duchowej hibernacji i życia na powierzchni. Więc jak już tak człowiek głęboko przyśnie, musi go coś trzepnąć. Ale przypadków jednak nie ma. Ignacy przebudził się, kiedy jego życie przestało układać się po jego myśli: z przetrąconą nogą wylądował na kilka dobrych miesięcy w łóżku. Dzięki tej rekonwalescencji i “przypadkowej” lekturze odkrył głębszą warstwę życia, obserwując to, co się działo w nim i wokół niego. Bardzo potrzebowałem właśnie takiego wyrozumiałego towarzysza.
Lubię w Ignacym jego wiarę w człowieka i jego możliwości, takie Boże, pełne miłosierdzia i zakochania spojrzenie na osobę ludzką. Uderza jego otwartość na różnorodność, wrażliwość na obecność Boga w tym świecie, pozytywne podejście do całego stworzenia. Byłem zdumiony, kiedy podczas wprowadzenia do modlitwy na rekolekcjach jeden z jezuitów kazał modlić się o to, czego pragnę. W pierwszym odruchu pomyślałem sobie: “Chyba się gościu przejęzyczył. Czy nie powinienem prosić o to, czego Bóg pragnie? Czy to aby nie jakaś ślepa uliczka?”. Potem zrozumiałem, o co chodzi.
Ignacy bardzo kochał Chrystusa. Ta miłość, gorąca i męska, nie polegała na westchnieniach, lecz bardziej na czynach. Mniej gadania, więcej rozeznania w ciszy i podejmowania energicznych i odważnych decyzji. Ten zadziorny Bask zbyt wylewny nie był, chociaż siła i urażona duma często go rozpierała (razu pewnego chciał zaszlachtować “nieortodoksyjnego” Maura, ale w porę poszedł po rozum do głowy, a właściwie to posłuchał muła). Za to był kochliwy, jak naonczas przystało walecznemu rycerzowi. Ale nie każdej pannie chciał się rzucać w objęcia – tylko tej z najwyższej półki.
Ignacy był mocno przekonany, że Bóg komunikuje się z nami nie tylko na kartach Pisma świętego, ale w naszym wnętrzu, w świecie, przez człowieka. Ten głos można odczytać – trzeba tylko posiąść odpowiednie narzędzia i uczyć się je stosować na co dzień. Z miejsca wydało mi się to niezwykle pociągające. Urzekły mnie jego rewelacyjne spostrzeżenia dotyczące działania duchów, rozmaitych poruszeń w życiu. Nigdy o tym wcześniej nie słyszałem. Nie miałem pojęcia, że wewnętrzny świat tak jest poukładany. Ale kiedy porównałem jego uwagi z  historią własnego życia, zauważyłem, że ten mistyk ma sporo racji. Teraz już rzadziej mówię, że “coś mnie ciągnęło”, “odpychało”, “nużyło” i “męczyło”, “wróciło i odeszło”.
Ignacy z pewnością nie hołdował filozofii ciepłych klusek i kapciuszków. Uważał, że w życiu ciągle trzeba praktykować, ćwiczyć, próbować, podejmować wyzwania.A człowiek tak lubi się urządzić i okrzepnąć, boć to przecież wygodne i spokój dające zajęcie. Ale on sam nazywał siebie pielgrzymem, człowiekiem w drodze, z którym Bóg postępował jak z dzieckiem. Spodobała mi się idea, że człowiek wierzący ciągle jest w szkole, ma prawo do eksperymentowania i błędów. Nie jest przecież mistrzem, tylko uczniem mistrza. Nie staje się doskonałym od razu. Nie musi mieć samych szóstek. Nie wystarczy też, że połknie kilka stosów książek i się w mig zmieni. Cały człowiek musi się zaangażować: uczucia, rozum, ciało.
Właściwie to podoba mi się, że u Ignacego doświadczenie wyprzedza teorię, reguły i zrozumienie.  On nie uważał, że wszystko można skodyfikować, zamknąć w przepisach. Przekonał się, że nie da się życia zmieścić w prawach i paragrafach, tym bardziej relacji z Bogiem, która jest dynamiczna, ma też swoje zakręty i burzliwe chwile. Lepiej się pomylić, działając, niż z lęku tkwić w bezruchu. Często najpierw po prostu należy zacząć, nawet jeśłi nie wszystko jest jasne i pewne.
I ostatnia lekcja Ignacego: trzeba zrobić to, co po ludzku możliwe. A więc wlać ewangeliczną wodę do stągwi, odwalić kamień od grobu Łazarza, przynieść pięć chlebów i dwie ryby. Resztę zrobi już Chrystus. Ignacy był wrogiem fideizmu, czyli takiego podejścia, które zwalnia człowieka od wysiłku i pomniejsza rolę tego, co ludzkie i dobre – też stworzone przez Stwórcę. To było dla mnie niezwykłe odkrycie.
Dzisiaj mogę powiedzieć, że stale jestem nowicjuszem, a Ignacy nadal jest moim autorytetem i mistrzem. A ponieważ 31 lipca świętujemy jego narodziny dla nieba, należy mu się ten pisemny hołd, wspomnienie i wdzięczność z mojej strony.

 

 


Redakcja DEON.pl poleca:

IGNACY LOYOLA PRZEBUDZENIE

François Sureau

 

Każdy człowiek może stać się lepszy. Kiedy? Jedni doświadczają przełomu w ciszy, a drudzy muszą “spaść z konia”. Niemłody już Inigo Loyola, rycerz i założyciel jezuitów, wchodzi na drogę przemiany, gdy kula armatnia miażdży mu nogę.

 

Powoli odkrywa nieznane zakamarki swego wnętrza. Bo życie zaczyna się wtedy, gdy kończy się sen codzienności.
Historia Ignacego Loyoli to inwestycja Boga. Stwórca światów pogrążył się odwiecznie w bruździe pocisku z Pampeluny, dając temu narowistemu człowiekowi zadziwiającą odwagę zgody.

 

http://www.deon.pl/religia/swiety-patron-dnia/art,225,dlaczego-lubie-swietego-ignacego-loyole.html

*********

10 rzeczy, których nie wiedziałeś o jezuitach

James Martin SJ

(fot. Wikimedia Commons)

Fidela Castro, Denzel Washington, Alfred Hitchcock, kratery na księżycu, gin z tonikiem. Co łączy te wszystkie osoby i rzeczy? Jezuici. Poznaj 10 zaskakujących faktów o tym zakonie.

1. Jezuici wynaleźli zapadnię. Bez jezuitów, którzy tworzyli i reżyserowali sztuki w szkołach w XVI i XVII wieku, współczesny teatr byłby zupełnie inny. Dla przykładu, w sztuce Czarnoksiężnik z Krainy Oz Zła Czarownica z Zachodu nie mogłaby tak łatwo zniknąć. Ponadto jezuici wynaleźli i udoskonalili cienki i półprzezroczysty ekran wykorzystywany w dzisiejszym teatrze.
2. Jezuici odkryli chininę (nazwaną w XVII wieku “jezuicką korą”), którą nadal stosuje się w lekarstwach na malarię, a także – co nieprzypadkowe – w toniku. Gdyby nie jezuici, nie mógłbyś smakować ginu z tonikiem. (Bez nich Zachód nie poznałby tak wcześnie żeń-zenia ani kwiatu kamelii.)
3. Ich słowniki i leksykony ojczystych języków Ameryki Północnej były pierwszymi pomocami, z jakich korzystali Europejczycy, chcąc zrozumieć pradawne języki. Zawarte w tych pracach jedne z najwcześniejszych dostępnych dzisiaj transkrypcji tych języków nadal służą uczonym. “Jeśli chodzi o ich wartość merytoryczną, pozostają niezrównane”, zauważył amerykański historyk Francis Parkman, opisując listy i relacje, jakie jezuiccy badacze przesyłali do Europy.
4. Jezuici zlokalizowali źródło Nilu Błękitnego, a także sporządzili mapy dużych odcinków Amazonki i Missisipi.
5. W swoich szkołach średnich, kolegiach i na uniwersytetach kształcili m.in. Kartezjusza, Woltera, Moliera, Arthura Conan Doyle’a, Jamesa Joyce’a, Fidela Castro i Alfreda Hitchcocka – nie wspominając o Bingu Crosbym, Billu Clintonie i Denzelu Washingtonie.
6. Założyli brazylijskie miasto São Paulo. W sposób szczególny przyczynił się do tego bł. Józef Anchieta (1534-1597) w czasie swojej misyjnej pracy.
7. Byli wielkimi orędownikami barokowego stylu w architekturze, hołdując mu w kościołach całej Europy na początku wieku XVII. Kościół Najświętszego Imienia Jezus w Rzymie, który jest macierzystym kościołem jezuitów, często zwanym po prostu “Jezusem”, szczyci się – jak to określa wielu historyków – pierwszą w pełni barokową fasadą. Również w Rzymie znajduje się kościół św. Ignacego. Można w nim podziwiać iluzjonistyczne sklepienie, którego złudzeniu ulega wielu odwiedzających, a którego twórcą jest jezuicki brat Andrea Pozzo.

 

8. Trzydzieści pięć kraterów na Księżycu nosi imiona jezuickich naukowców. Athanasius Kircher, żyjący w XVII wieku jezuicki naukowiec, nazywany “mistrzem stu sztuk” oraz “człowiekiem wszechwiedzy”, był geologiem, biologiem, lingwistą, de szyfrantem oraz wynalazcą megafonu.

 

9. Jezuici stali się inspiracją dla wyprodukowanego w 1954 roku filmu Na nabrzeżu, według scenariusza opartego na życiu Johna Corridana (1911-1984), który poświęcił się, jak na ówczesne czasy pionierskiej, pracy na rzecz stosunków pomiędzy pracodawcami i robotnikami. Ten ochrzczony mianem “kapłana z nabrzeży” jezuita współpracował ze związkami zawodowymi w nowojorskich dokach w latach 40. i 50. XX wieku. W filmie jego rolę zagrał Karl Malden. Kolejnymi filmami opartymi na autentycznych wydarzeniach związanych z historycznymi postaciami jezuickimi są Misja oraz Czarna suknia.
10. Jezuici wydali pięćdziesięciu świętych oraz kilkunastu błogosławionych i czcigodnych sług Bożych (“prawie świętych”), w tym teologa i kardynała, św. Roberta Bellarmina; angielskiego pisarza i męczennika, św. Edmunda Campiona; oraz północnoamerykańskich męczenników, św. Izaaka Joguesa i jego towarzyszy. Spośród sławnych “byłych” członków wymienić warto Garry’ego Willisa, Johna McLaughlina oraz Jerry’ego Browna.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1932,10-rzeczy-ktorych-nie-wiedziales-o-jezuitach.html

**********

 

O autorze: Judyta