Na okładce najnowszego wydania tygodnika “Do Rzeczy” /nr 22/2015/ widnieje napis: “BEZ LITOŚCI Skandalizująca powieść polityczna Marka Migalskiego. Piętrowe intrygi, wielkie pieniądze, żądza władzy, prawdziwi bohaterowie”.
Wewnatrz numeru znajduje się 12 stron pierwszego odcinka owej powieści. Jej głównym bohaterem jest sam Marek Migalski występujący pod własnym nazwiskiem. Najpierw użala się nad tym, iż nie chcą mu przyznać stopnia doktora habilitowanego, a potem sugeruje ni mniej ni wiecej , że Jarosław Kaczyński w 2009 r. proponował Migalskiemu zostanie w 2015 r. prezydentem Polski.
No cóż śp. Seawolf często pisał o Migalskim, nazywając go m.in. “Migalomanem”. Okazało się to niezwykle trafnym określeniem. Migalski stara się przedstawić prześmiewczy obraz polityków PiS. Występują oni pod oczywistymi pseudonimami n.p. Zero – Ziobro, Belan – Bielan, Kaczyński – Gęsiorowski, Czarny – Czarnecki itp.
Ostrze satyry jest jednak w tej powieści dość tępe. Cały wysiłek autora idzie na wykazanie, iż politycy PiS zajmowali się wyłącznie intrygami , kopaniem dołków pod sobą, drobnymi przekrętami i siuchtami oraz lataniem z donosami do prezesa partii. Trzeba przyznać, że Migalski siebie nie oszczędza i wytrwale dowodzi, iż jest taką samą łajzą jak wszyscy inni jego bohaterowie.
Wszystko to mogłoby być nawet zabawne, gdyby nie całkowity brak talentu literackiego u Migalskiego. Średnio uzdolniony licealista napisałby taki tekst składniej. Styl Migalskiego można określić słowem “drewniany”. Gdy czytałam powieść “Bez litości” miałam stale uczucie deja vu. Gdzie ja już widziałam coś prawie identycznego?
Przypomniałam sobie. W latach 90-tych w “Trybunie Ludu” oraz w “Nie” Magda Cień opisywała w identyczny sposób polityków wywodzących się z Solidarności, np. Hanna Suchocka nazywała się u niej Manna Namokła. Była to powieść w odcinkach “Pierwsza dekada”, a Magda Cień to pseudonim grupy czterech autorów pod wodzą Piotra Gadzinowskiego /patrz – /TUTAJ/.
Trzeba jednak przyznać, że poziom literacki “Pierwszej dekady” był zdecydowanie wyższy niż “Bez litości”. Nie dość, że pomysł ściągnięty, to jeszcze wykonanie gorsze. Nie pojmuję tylko, dlaczego tygodnik “Do Rzeczy” uczynił z “dzieła” Migalskiego swój sztandarowy, okładkowy materiał?
Dodaj komentarz