Myśl dnia
Silvio Pellico
Posłuchajcie mnie, wyspy; ludy najdalsze, uważajcie: Pan mnie powołał już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię. Ostrym mieczem uczynił me usta, w cieniu swej ręki mnie ukrył. Uczynił ze mnie strzałę zaostrzoną, utaił mnie w swoim kołczanie.
I rzekł mi: „Tyś sługą moim, Izraelu, w tobie się rozsławię”. Ja zaś mówiłem: „Próżno się trudziłem, na darmo i na nic zużyłem me siły. Lecz moje prawo jest u Pana i moja nagroda u Boga mego”. Wsławiłem się w oczach Pana, Bóg mój stał się moją siłą.
A teraz przemówił Pan, który mnie ukształtował od urodzenia na swego sługę, bym nawrócił do Niego Jakuba i zgromadził Mu Izraela. A mówił: „To zbyt mało, iż jesteś mi sługą dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela! Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi”.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 71,1-2.3-4a.5-6ab.15 i 17)
Refren: Będę wysławiał Twoją sprawiedliwość.
W Tobie, Panie, ucieczka moja, *
niech wstydu nie zaznam na wieki.
Wyzwól mnie i ratuj w Twej sprawiedliwości, *
nakłoń ku mnie swe ucho i ześlij ocalenie.
Bądź dla mnie skałą schronienia *
i zamkiem warownym, aby mnie ocalić,
bo Ty jesteś moją opoką i twierdzą. *
Boże mój, wyrwij mnie z rąk niegodziwca.
Bo Ty, mój Boże, jesteś moją nadzieją, *
Panie, Tobie ufam od lat młodości.
Ty byłeś moją podporą od dnia narodzin, *
od łona matki moim opiekunem.
Moje usta będą głosiły Twoją sprawiedliwość +
i przez cały dzień Twoją pomoc, *
bo nawet nie znam jej miary.
Boże, Ty mnie uczyłeś od mojej młodości *
i do tej chwili głoszę Twoje cuda.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ
Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.
Witaj, nasz Królu, posłuszny woli Ojca,
jak cichego baranka na zabicie
zaprowadzono Ciebie na ukrzyżowanie.
Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.
EWANGELIA (J 13,21-33.36-38)
Zapowiedź zdrady Judasza i zaparcia się Piotra
Słowa Ewangelii według świętego Jana.
Jezus w czasie wieczerzy z uczniami swoimi doznał głębokiego wzruszenia i tak oświadczył: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeden z was Mnie zdradzi”. Spoglądali uczniowie jeden na drugiego niepewni, o kim mówi.
Jeden z uczniów Jego, ten, którego Jezus miłował, spoczywał na Jego piersi. Jemu to dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: „Kto to jest? O kim mówi?” Ten oparł się zaraz na piersi Jezusa i rzekł do Niego: „Panie, kto to jest?”
Jezus odpowiedział: „To ten, dla którego umaczam kawałek chleba i podam mu”. Umoczywszy więc kawałek chleba, wziął i podał Judaszowi, synowi Szymona Iskarioty. A po spożyciu kawałka chleba wszedł w niego szatan.
Jezus zaś rzekł do niego: „Co chcesz czynić, czyń prędzej”. Nikt jednak z biesiadników nie rozumiał, dlaczego mu to powiedział. Ponieważ Judasz miał pieczę nad trzosem, niektórzy sądzili, że Jezus powiedział do niego: „Zakup, czego nam potrzeba na święta”, albo żeby dał coś ubogim. On zaś po spożyciu kawałka chleba zaraz wyszedł. A była noc.
Po jego wyjściu rzekł Jezus: „Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. Jeżeli Bóg został w Nim chwałą otoczony, to i Bóg Go otoczy chwałą w sobie samym, i to zaraz Go chwałą otoczy. L Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami. Będziecie Mnie szukać, ale jak to Żydom powiedziałem, tak i wam teraz mówię, dokąd Ja idę, wy pójść nie możecie”.
Rzekł do Niego Szymon Piotr: „Panie, dokąd idziesz?”
Odpowiedział mu Jezus: „Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz, ale później pójdziesz”.
Powiedział Mu Piotr: „Panie, dlaczego teraz nie mogę pójść za Tobą? Życie moje oddam za Ciebie”.
Odpowiedział Jezus: „Życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz”.
Oto słowo Pańskie.
*************************************************************************************************************************************
KOMENTARZ
Wyparcie się Jezusa
Nasza wierność Jezusowi weryfikuje się nie w momentach radosnych, gdy wszystko się udaje. Wtedy łatwo jest powiedzieć: Panie, kocham Cię! Prawdziwa miłość weryfikuje się w takich życiowych sytuacjach, gdy jest nam trudno. Jeśli wówczas wytrwamy, możemy być pewni, że Pan nas przyjmie do swojego królestwa. Piotr trzy razy zaparł się Jezusa. Nie wytrzymał presji otoczenia. Ile razy my sami nie mamy odwagi przyznać się do Chrystusa wobec innych ludzi. Skrywamy nasze chrześcijańskie poglądy i ukrawamy emblematy religijne. Czy nie jesteśmy wówczas podobni do Piotra zapierającego się Jezusa?
Panie, Piotr trzy razy zaparł się Ciebie, ale Ty wybaczyłeś mu jego upadki. Proszę, wybacz mi te wszystkie sytuacje, kiedy i ja wypierałem się, że Ciebie znam.
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
Na dobranoc i dzień dobry – J 13, 21-33.36-38
Mariusz Han SJ
Zdrajcy żyją pośród nas…
Ujawnienie zdrajcy
Jezus w czasie wieczerzy z uczniami swoimi doznał głębokiego wzruszenia i tak oświadczył: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeden z was Mnie zdradzi. Spoglądali uczniowie jeden na drugiego niepewni, o kim mówi. Jeden z uczniów Jego – ten, którego Jezus miłował – spoczywał na Jego piersi. Jemu to dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: Kto to jest? O kim mówi? Ten oparł się zaraz na piersi Jezusa i rzekł do Niego: Panie, kto to jest?
Jezus odparł: To ten, dla którego umaczam kawałek chleba, i podam mu Umoczywszy więc kawałek chleba, wziął i podał Judaszowi, synowi Szymona Iskarioty A po spożyciu kawałka chleba wszedł w niego szatan.
Jezus zaś rzekł do niego: Co chcesz czynić, czyń prędzej. Nikt jednak z biesiadników nie rozumiał, dlaczego mu to powiedział. Ponieważ Judasz miał pieczę nad trzosem, niektórzy sądzili, że Jezus powiedział do niego: Zakup, czego nam potrzeba na święto, albo żeby dał coś ubogim. A on po spożyciu kawałka chleba zaraz wyszedł.
A była noc. Po jego wyjściu rzekł Jezus: Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. Jeżeli Bóg został w Nim otoczony chwałą, to i Bóg Go otoczy chwałą w sobie samym, i to zaraz Go chwałą otoczy. Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami. Będziecie Mnie szukać, ale – jak to Żydom powiedziałem, tak i teraz wam mówię – dokąd Ja idę, wy pójść nie możecie. Rzekł do Niego Szymon Piotr: Panie, dokąd idziesz?
Odpowiedział mu Jezus: Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz, ale później pójdziesz. Powiedział Mu Piotr: Panie, dlaczego teraz nie mogę pójść za Tobą? życie moje oddam za Ciebie. Odpowiedział Jezus: życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz.
Opowiadanie pt. “O dwóch młynach”
Dwa stare młyny wodne od wieków mełły mąkę. Miały swoich wiernych klientów, z których żyły i przez których wchodziły w kontakt z otoczeniem. Ale oto z biegiem czasu klienci zaczęli “topnieć”, bo w okolicy powstały młyny elektryczne, które swą pracę wykonywały szybciej, taniej i lepiej.
Powstało więc poważne zagrożenie dla starych młynów wodnych. Oba młyny zareagowały odmiennie na zaistniałą sytuację. Pierwszy został całkowicie przebudowany: wstawiono elektryczne silniki i nowoczesne maszyny, zrobiono wszystko, aby dalej mógł wypełniać swe zadanie. Drugi pozostał jak był, ale nie mielono już w nim mąki: teraz stał się tylko atrakcyjnym obiektem turystycznym, gdzie za opłatą można było oglądać starą technikę.
I tak oba młyny zostały uratowane, oba przynoszą zysk; z tym, że pierwszy pozostał wierny swemu celowi, drugi go zdradził. Który zrobił lepiej? – oto jest pytanie.
Refleksja
Zdrada kogoś bliskiego naszemu sercu, jak choćby przyjaciela boli bardzo. Nasze zaufanie i serce zostają nadszarpnięte i ból przeszywa ciało i dusze. Zdrada boli, zwłaszcza tam, gdzie ktoś sprzedaje cenna przyjaźń dla pieniędzy czy kariery. Boli nas strasznie wtedy, gdy rzeczy materialne są na pierwszym miejscu i to przed lojalnością…
Jezus uczy nas, że człowiek jest najważniejszy. Jest jednak realistą i wie, że każdy z nas jest słaby, że potrafimy popełniać błędy. Istota jednak jest w nawróceniu i uczeniu się z własnych błędów. Nie jest grzechem ciężkim pomyłka, ale świadome powielanie tych samych popełnionych błędów…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego zdrada tak boli?
2. Jak wykorzystać naszą słabość i grzechy, aby stawać się coraz lepszym człowiekiem?
3. Jak nie powtarzać błędów z przeszłości?
I tak na koniec…
“Czasem zdrada coś kończy… rozpada się jedność jak opuszczone szkło. Nie da się poskładać do kupy zdradzonego szczęścia. Nigdy już nie będzie tak samo, żal pozostanie na zawsze, jak wbity w serce nóż a wspomnienia powrócą przy każdej sprzeczce. Dlatego trzeba wybaczyć i odejść… na zawsze…” (znalezione w Internecie)
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,208,na-dobranoc-i-dzien-dobry-j-13-21-33-36-38.html
********
Św. Ambroży (ok. 340-397), biskup Mediolanu, doktor Kościoła
Traktat do św. Łukasza 10, 49-52, 87-89
Bracia, nawróćmy się, strzeżmy się, aby kłótnie o pierwszeństwo nie doprowadziły nas do zguby. Choć apostołowie się tak sprzeczali (Łk 22,24), to nie jest to dla nas wymówką, lecz zaproszenie do czujności. Tak, Piotr się nawrócił w dniu, kiedy odpowiedział na pierwsze wezwanie Nauczyciela, ale kto może powiedzieć o swoim nawróceniu, że dokonało się za jednym zamachem? …
Pan nam daje przykład. My potrzebujemy wszystkiego, On nie potrzebuje nikogo, a jednak objawia się jako mistrz pokory, służąc swoim uczniom… Co do Piotra, bez wątpienia szybkiego w umyśle, ale jeszcze słabego w ciele (Mt 26,41), ostrzega się go, że zaprze się Pana. Męka Pana znajduje naśladowców, ale nie sobie równych. Dlatego nie wyrzucam Piotrowi zaparcia się Chrystusa; gratuluję mu, że zapłakał. Pierwsza rzecz pochodzi z naszej ludzkiej natury, druga jest znakiem cnoty, wewnętrznej mocy… Ale jeśli my znajdujemy mu wymówki, on ich nie szukał… Wolał sam obarczyć się tym grzechem i usprawiedliwić się wyznaniem niż pogorszyć swoją sprawą, zaprzeczając. I zapłakał…
Czytam, że zapłakał, a nie, że przeprosił. Czego nie można obronić, można umyć: łzy obmywają braki, których wstydzimy się wyznać słowem… Łzy wyznają winę bez strachu…; łzy nie proszą o przebaczenie, a jednak je otrzymują… Dobre łzy, które oczyszczają z winy! Ci płaczą, na których spogląda Jezus. Piotr zaparł się za pierwszym razem i nie zapłakał, ponieważ Pan na niego nie spojrzał. Zaparł się za drugim razem i nie zapłakał, ponieważ Pan jeszcze na niego nie spojrzał. Zaparł się trzeci raz; Jezus spojrzał na niego, a on gorzko zapłakał. Spójrz na nas, Panie Jezu, abyśmy potrafili płakać nad naszymi grzechami.
********
JUDASZ – nostalgia za wielkością (mp3)
31 marca 2015, autor: Krzysztof Osuch SJ
Temat Judasza jest ważny i trudny. „Niezłą” lekcję ryzykownej wolności można od niego pobrać… Rozważanie mogę nazwać ważnym, pożytecznym i dobrym w sensie treściowym, gdyż główny tok (dość) odkrywczych myśli zawdzięczałem (już przed laty) ojcu (później kardynałowi) C.M. Martiniemu SJ.
Proszę o wyrozumiałość dla jakości nagrania, zważywszy na różne dawne uwarunkowania techniczne…
JUDASZ – nostalgia za wielkością (mp3)
Uwaga techniczna: kliknąć na powyższy↑ link – jeśli jest problem z odsłuchaniem (np. w przglądarce IE), to można zaradzić wybierając prawą stroną myszki funkcję „Zapisz element docelowy jako”…
Jana 12:1 Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych.
2 Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta posługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole.
3 Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku.
4 Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który miał Go wydać:
5 Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?
6 Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano.
7 Na to Jezus powiedział: Zostaw ją! Przechowała to, aby (Mnie namaścić) na dzień mojego pogrzebu.
8 Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie.
Mateusza 26:6 Gdy Jezus przebywał w Betanii, w domu Szymona Trędowatego,
7 podeszła do Niego kobieta z alabastrowym flakonikiem drogiego olejku i wylała Mu olejek na głowę, gdy spoczywał przy stole.
8 Widząc to, uczniowie oburzali się, mówiąc: Na co takie marnotrawstwo?
9 Przecież można było drogo to sprzedać i rozdać ubogim.
10 Lecz Jezus zauważył to i rzekł do nich: Czemu sprawiacie przykrość tej kobiecie? Dobry uczynek spełniła względem Mnie.
11 Albowiem zawsze ubogich macie u siebie, lecz Mnie nie zawsze macie.
12 Wylewając ten olejek na moje ciało, na mój pogrzeb to uczyniła.
13 Zaprawdę, powiadam wam: Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła.
14 Wtedy jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów
15 i rzekł: Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam. A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników.
16 Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać.
_____________________________________________
Inne rozważania w mp3 (ich spis i linki) można znaleźć na tej stronie: http://osuch.sj.deon.pl/moje-mp3/ a także w tym wpisie: http://osuch.sj.deon.04/11/zaufaj-bogu-rozwazania-rekolekcyjne-mp3/pl/2014/ lub
http://osuch.sj.deon.pl/2015/03/31/k-osuch-sj-judasz-nostalgia-za-wielkoscia-mp3/
Niedziela Palmowa z Papieżem: kim jestem wobec cierpiącego Jezusa?
Wyjątkowy charakter miała też papieska homilia. Franciszek nie wykorzystał wcześniej przygotowanego tekstu. Zamiast tego poprosił zebranych, aby każdy z nich zastanowił się, kim jest wobec Pana Jezusa, do której z wielu postaci, które pojawiają się w dzisiejszych Ewangeliach, najbardziej jest zbliżony.
„Kim jestem wobec Jezusa, który w atmosferze święta przybywa do Jerozolimy? – pytał Franciszek – Czy potrafię wyrazić moją radość i wychwalać Go? A może zachowuję dystans? Kim jestem przed Jezusem, który cierpi? Słyszeliśmy tyle imion: przywódcy, jacyś kapłani, faryzeusze, uczeni w prawie, którzy postanowili Go zabić. Szukali okazji, by Go pojmać. Czy jestem taki, jak oni? Słyszeliśmy też inne imię: Judasz. 30 srebrników. Czy jestem jak Judasz? Słyszeliśmy też inne imiona: uczniów, którzy niczego nie rozumieli, którzy zasnęli, kiedy Pan Jezus cierpiał. Czy moje życie jest uśpione? Czy jestem jak uczniowie, którzy nie rozumieją, co to znaczy zdradzić Jezusa? A może jestem, jak ten uczeń, który wszystko chciał rozwiązać mieczem? Czy jestem jak Piłat i kiedy widzę trudną sytuację, umywam ręce i uchylam się od odpowiedzialności i pozwalam, by kogoś skazano, a może sam skazuję?”
Papież wspomniał też postawie tłumu, który dla własnej uciechy wybiera Barabasza i upokarza Jezusa, a także o żołnierzach, którzy znęcali się nad Chrystusem. Franciszek nie zapomniał też postaciach pozytywnych.
„Czy jestem, jak Cyrenejczyk, który wracał z pracy, zmęczony, miał jednak dobrą wolę, zechciał pomóc Panu Jezusowi nieść krzyż? – pytał Papież – Czy jestem jak te odważne kobiety, jak mama Jezusa, które tam były i cierpiały w milczeniu? Czy jestem jak Józef, ukryty uczeń, który z miłością zabrał ciało Jezusa, by je pogrzebać? Czy jestem, jak te dwie Marie, które pozostały przed grobem, modląc się i płacząc? Gdzie jest moje serce, do której z tych osób jestem najbardziej podobny? Niech to pytanie towarzyszy nam przez cały ten tydzień”.kb/ rv
Tekst pochodzi ze strony http://pl.radiovaticana.va/news/2014/04/13/niedziela_palmowa_z_papieżem:_kim_jestem_wobec_cierpiącego_jezusa/pol-790545
strony Radia Watykańskiego
**********
Kilka słów o Słowie 31 III 2015
Sytuacja szybko się zmieniła. Persja popadła ponownie w konflikt z cesarstwem. Rozpoczęto na nowo prześladowanie chrześcijan, gdyż uważano ich za zwolenników cesarskich. Aresztowano ponownie Beniamina. Dla wymuszenia na nim wyparcia się wiary w Chrystusa zastosowano wobec niego najokrutniejsze męki: w paznokcie i inne miejsca wielokrotnie wbijano mu kolce. Kiedy zaś Święty nie załamał się, stracono go publicznie w 424 r. poprzez wbicie na pal obwiązany – dla zwiększenia cierpień – pętlami ze sznura. Do naszych czasów zachował się opis męki i śmierci Beniamina w języku greckim i ormiańskim. Kościoły wschodnie najczęściej obchodzą pamiątkę śmierci św. Beniamina 31 marca.
Balbina miała być córką św. Kwiryna, który na dworze cesarza Hadriana (117-138) piastował wysoki urząd trybuna wojskowego. Sam cesarz nie był początkowo nastawiony wrogo do chrześcijan, jak przed nim Neron i Domicjan. Pod wpływem apologii, jaką skierowali do niego w obronie chrześcijaństwa św. Arystydes i św. Kwadratus, zakazał on samosądów na chrześcijanach. Niestety, wydał dekret zezwalający na skazywanie na śmierć tych chrześcijan, którzy zostaną oskarżeni o wyznawanie wiary w Chrystusa i w sądzie nie wyrzekną się jej. Tak więc właśnie za panowania cesarza Hadriana ponieśli śmierć męczeńską papieże: św. Sykstus I (+ 125) i św. Telesfor (+ 136), św. Kwiryn, ojciec Balbiny, i wielu innych.
Nie jest jednak pewne, czy św. Kwiryn i jego córka ponieśli śmierć męczeńską za cesarza Hadriana, czy też za panowania cesarza Marka Aureliusza (161-180), jak przypuszczają niektórzy hagiografowie. Jeżeli tak, to dane o ich męczeństwie trzeba by przenieść na czas nieco późniejszy.
Balbina miała przyjąć chrzest wraz ze swoim ojcem i z całą rodziną z rąk św. Aleksandra I, papieża (+ ok. 115). Przyczyną nawrócenia się całej rodziny miało być nagłe, cudowne uzdrowienie Balbiny, którą umierającą zaniesiono przed św. Aleksandra. Według podanych źródeł wielu młodzieńców z najszlachetniejszych rodzin rzymskich ubiegało się o rękę Balbiny. Jej ojciec zajmował wszak wysokie stanowisko i posiadał spory majątek. Balbina odrzuciła kategorycznie wszystkie oferty. To właśnie miało stać się przyczyną jej śmierci, gdyż zawiedzeni pogańscy konkurenci o jej rękę oskarżyli ją przed cesarzem, że jest chrześcijanką. Wraz z ojcem wtrącono ją do więzienia. Kiedy zaś nie załamała się na widok tortur, zadawanych jej ojcu, została ścięta mieczem.
O kulcie św. Balbiny świadczy wystawiony w Rzymie w wieku VI kościół ku jej czci. W ołtarzu głównym znajduje się duży sarkofag, widoczny pod mensą, zawierający jej relikwie. Istniał także w Wiecznym Mieście cmentarz św. Balbiny.
Jako setnik miał straż nad papieżem Aleksandrem I., który w czasie prześladowania został wtrącony do więzienia. Słysząc o cudach i o mocy wiary chrześcijańskiej, udał się do uwięzionego następcy św. Piotra, prosząc go, by uleczył mu córkę. Przyrzekł, że w razie spełnienia jego prośby przyjmie razem z całą rodziną chrześcijaństwo. Święty papież kazał przyjść dzieweczce do siebie, modlił się nad nią i uleczył ją, dotknąwszy się jej swemi okowami, któremi był przykuty do słupa. Działo się to za czasów cesarza Hadryana. Uradowany ojciec dotrzymał przyrzeczenia i przyjął w więzieniu z rąk Aleksandra wraz z Balbiną i całą swą rodziną chrzest św.. Po chrzcie św. ukazał się Balbinie Aniół Boży, który wezwał ją, by Jezusowi Chrystusowi poświęciła czyste swe życie jako dozgonnemu swemu Oblubieńcowi. Balbina usłuchała głosu natchnień i złożyła uroczysty ślub dozgonnej czystości. Wielu pogańskich młodzieńców pod wrażeniem piękności uleczonej Balbiny starało sie o jej rękę. Lecz święta dochowała ślubu swemu niebieskiemu Oblubieńcowi.
Wieść o cudownem uleczeniu Balbiny i o chrzcie Kwiryna oraz całej jego rodziny rozeszła się wnet po całym mieście. Żądano od niego, by wrócił do pogaństwa. Kiedy żadną miarą tego uczynić nie chciał, zamęczono go na śmierć dnia 30. marca roku 130.
Krótko po męczeńskiej śmierci swego ojca poszła także Balbina drogą męczeństwa. Pochowała ona tajemnie ciało świętego męczennika Hermesa. Za to stawiono ją przed sąd. Sędziowie starali się wszelkiemi sposobami nakłonić piękną panienkę do ofiar pogańskich. Oparła się Balbina, mężnie wyznawała Chrystusa i za Niego oddała swe życie. Było to dnia 31. marca roku 130.
oraz:
bł. Joanny z Tuluzy, zakonnicy (+ XIV w.)
Pan Bóg jednak objawiwszy mu we śnie swą wolę, kazał mu za głosem natchnienia pójść napowrót do Rawenny i odszukać pustelnika Marcina, który na małej wysepce niedaleko klasztoru zwanego Pomposa, wiódł cichy, bogobojny żywot. Jego to przewodnictwu miał się poddać. Gwidon uczynił jak mu Bóg nakazał. Przyjąwszy w Rzymie cztery niższe święcenia kapłańskie, udał się do owego pustelnika i został jego uczniem.
Po trzyletniej nauce, pogłębiwszy ducha pobożności i miłości Bożej, wstąpił Gwidon do klasztoru Pomposa. Tam celował tak dalece w cnotach i życiu przykładnem, że po krótkim czasie został opatem. Dwadzieścia ośm lat pozostał na tym trudnem i pełnem odpowiedzialności stanowisku, służył swym współbraciom zakonnym słowem i przykładem. Nawet własny ojciec i jeden z braci poddali się pod jego przewodnictwo. Wkrótce nabrał klasztor jego takiej sławy, że dla wielu członków, którzy się ustawicznie zgłaszali, trzeba go było rozszerzać.
W przeciwnościach i trudach życiowych nigdy nie upadał na duchu. Widziano go zawsze pogodnego, wesołego i uprzejmego. Z największą ścisłością przestrzegał porządku dnia, który sobie raz na zawsze postanowił. Każda praca, każda modlitwa i ćwiczenie były dokładnie czasem określone. W jedzeniu i piciu był tak wstrzemięźliwym, że jego całe życie można nazwać ustawicznym postem.
Starając się w równej mierze o dusze współbraci swych, jak o własne zbawienie, prosił sławnego naonczas Piotra Damiani, by przybył do jego klasztoru i naukami swemi pomnożył ducha pobożności między zakonnikami.
Pan Bóg objawił Gwidonowi dzień smierci. Czując się bliskim zgonu, postanowił opuścić klasztor i pójść na pustynią, by w samotności, wolny od wszelkich obowiązków, przygotować się na drogę wieczności. Było to roku 1046. W tym czasie szedł Henryk III., król niemiecki do Rzymu, by z rąk papieża przyjąć koronę cesarską. Słysząc wiele o pobożności i świętości Gwidona, postanowił zabrać go ze sobą do Rzymu, by mu służył radą w ważnych sprawach kościelnych. Święty, nie chcąc odmówić cesarzowi, wybrał się w podróż. Wiedział, że już więcej nie wróci. Jako też zachorował ciężko w miasteczku Borgo San Donnino i po krótkiem cierpieniu umarł. Było to dnia 31. marca roku 1046. Bracia zakonni, którzy towarzyszyli św.Gwidonowi w podróży, chcieli ciało świętego opata przewieść z powrotem do klasztoru Pomposa. Kiedy przybyli z zwłokami do Parmy, Bóg wielkiego dokonał cudu: Niewidomy pewien, który dotknął się ciała zmarłego, odzyskał nagle wzrok. Uradowani mieszkańcy nie chcieli zakonnikom wydać świętego ciała; umieścili je w swym kościele. Później zabrał je ze sobą henryk III., cesarz niemiecki i złożył je w Spirze, gdzie po dziś dzień spoczywa w kościele, wybudowanym pod wezwaniem św. Gwidona. Nauka
Ciche i skromne życie św. Gwidona podaje nam między innemi jedną piękną, ale zarazem bardzo potrzebną naukę, którą można streścić w tych słowach: “Zachowuj ścisły dnia porządek”. Iluż to ludzi niema pojęcia o tem, co to jest porządek dnia. Wstają, kiedy się obudzą, raz rychlej raz później; raz do kościoła idą na Mszą św., drugi raz ją opuszczają; to znowu raz się modlą, drugi raz zapominają pacierzy porannych i wieczornych i t. d.. Jeżeli chcemy, by życie nasze nie stało się nudnem, bez treści i zadowolenia; jeżeli pragniemy, by życie nasze nie przeszło nam bez zasług do nieba, natenczas koniecznie musimy zachowywać stały porządek dnia, t. j. o jednym i tym samym czasie wstawać, pacierz mówić, jeść, pracować, modlić się i t. d.. Św. Bernard powiada: “Krew stygnie mi w żyłach z obawy i strachu, gdy słyszę, jak mówią ludzie: Zróbmy to lub owo, aby zabić czas”.
Od wyzyskania czasu zależy nasze zbawienie. Tak uczy sam Pan Jezus, kiedy płacząc nad Jerozolimą, powiedział te słowa: “Iż gdybyś i ty poznało, i w ten dzień twój, co ku pokojowi twemu: a teraz zakryte jest od oczów twoich”. (Św.Łuk.19,42.) Temi słowami przepowiedział Pan Jezus mieszkańcom Jerozolimy upadek dlatego, że nie umieli korzystać z czasu łaski. Korzystajmy więc z czasu naszego, a mianowicie z chwil natchnień Bożych.
http://siomi1.w.interia.pl/31.marca.html
Wielki Wtorek
J 13,21-33.36-38 ściągnij plik MP3
J 13,21-33.36-38
Jezus w czasie wieczerzy z uczniami swymi doznał głębokiego wzruszenia i tak oświadczył: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeden z was Mnie zdradzi». Spoglądali uczniowie jeden na drugiego niepewni, o kim mówi. Jeden z uczniów Jego, ten, którego Jezus miłował, spoczywał na Jego piersi. Jemu to dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: «Kto to jest? O kim mówi?» Ten oparł się zaraz na piersi Jezusa i rzekł do Niego: «Panie, kto to jest?» Jezus odpowiedział: «To ten, dla którego umaczam kawałek chleba i podam mu». Umoczywszy więc kawałek chleba, wziął i podał Judaszowi, synowi Szymona Iskarioty. A po spożyciu kawałka chleba wszedł w niego szatan. Jezus zaś rzekł do niego: «Co chcesz czynić, czyń prędzej». Nikt jednak z biesiadników nie rozumiał, dlaczego mu to powiedział. Ponieważ Judasz miał pieczę nad trzosem, niektórzy sądzili, że Jezus powiedział do niego: «Zakup, czego nam potrzeba na święto», albo żeby dał coś ubogim. A on po spożyciu kawałka chleba zaraz wyszedł. A była noc. Po jego wyjściu rzekł Jezus: «Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. Jeżeli Bóg został w Nim otoczony chwałą, to i Bóg Go otoczy chwałą w sobie samym, i to zaraz Go chwałą otoczy. Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami. Będziecie Mnie szukać, ale jak to Żydom powiedziałem, tak i teraz wam mówię, dokąd Ja idę, wy pójść nie możecie». Rzekł do Niego Szymon Piotr: «Panie, dokąd idziesz?» Odpowiedział mu Jezus: «Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz, ale później pójdziesz». Powiedział Mu Piotr: «Panie, dlaczego teraz nie mogę pójść za Tobą? życie moje oddam za Ciebie». Odpowiedział Jezus: «Życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz».Uroczysta bliskość, ciepło spotkania, gorącość zapewnień, świadomość bliskiej śmierci, wzruszenie… Na to wszystko ponurym cieniem kładzie się świadomość bliskiej zdrady Judasza i zaparcia się Piotra. Jezus wie o tym, co zrobi Judasz i co zrobi Piotr, ale nie przestaje ich kochać. W pełni świadomie oddaje za nich swoje życie…
Patrz, jak Jezus daje siebie Judaszowi w kawałku umoczonego chleba… Judasz wchodzi w ciemność nocy, a do jego serca wślizguje się szatan, ale po spożyciu kawałka chleba już nie jest w tych nocnych ciemnościach sam. Nosi w sobie Tego, który oddał za niego swoje życie… Światłość świata, która w ciemności świeci… Patrz, jak Jezus do końca kocha Judasza. Patrz na Jego wzruszenie i miłość, która nigdy nie ustaje.
Tak samo niezmiennie i do końca Jezus kocha Piotra. Wie, że ten się Go wyprze. Mówi o tym wprost. Przypomina, że to On – Jezus – jest zbawicielem, że to On daje życie za Piotra. Nie odwrotnie. Słuchaj, jak to mówi… Patrz na Jego wzruszenie i miłość do Piotra.
Pomyśl o twoich zdradach i zarzekaniach się… Patrz na wzruszonego i kochającego cię Jezusa. Co Mu powiesz?
Jak dotąd w ramach naszych wielkopostnych rekolekcji z Ewagriuszem z Pontu mówiliśmy o sześciu złych myślach – o obżarstwie, nieczystości, chciwości, gniewie, smutku oraz acedii. Ojciec Szymon Hiżycki wyjaśniał, w jaki sposób zło poraża kolejne władze duszy, zapuszczając swe korzenie coraz głębiej.
Od początku mówiliśmy o pewnym procesie, charakteryzującym się określonymi etapami i wewnętrznymi powiązaniami; dla Pontyjczyka było jasne, że nikt nie popada w nieczystość (porneia) bez poddania się namiętności obżarstwa (gastrimargia) – i tak dalej.
W ostatnim odcinku ojciec Hiżycki zwrócił uwagę na fakt zamknięcia człowieka dotkniętego acedią w błędnym kole – nagle taka osoba doświadcza oddziaływania zła na nowym poziomie, głębiej popadając w zależność od demona gastrimargii i wszystkich kolejnych. To punkt wyjścia dla refleksji nad kolejną złą myślą – kenodoxia, myślą próżnej chwały.
Mnisi walcząc z namiętnościami mieli na celu uzyskanie prawdziwego oglądu człowieka – chcieli przywrócić blask Bożego obrazu i podobieństwa, wychodząc z założenia, że dusza ludzka uległa zdeformowaniu wskutek pierwszego grzechu. Zmaganie się z namiętnościami jest walką o prawdę o człowieku, stąd uleganie im wiąże się ze stopniową utratą duchowego wzroku i z zatracaniem się w coraz mroczniejszy gąszcz kłamstw; osoba ogarnięta takim stanem duszy ma fałszywe wyobrażenia o swej kondycji tak duchowej, jak i moralnej. Stąd łatwo jej uwierzyć, że nie tylko jest wolna od grzechu, lecz nadto stanowi wzór życia ascetycznego. Takie przekonanie jest owocem działania demona próżnej chwały.
Jak i inne myśli, i ta jest rzeczywistością skomplikowaną; próżna chwała grozi także tym, którzy zwalczyli wszystkie wcześniejsze namiętności – to świadomość zwycięstwa nad swą słabością prowadzi niektórych do mniemania, iż osiągnęli już ascetyczny sukces i należy im się pewne uznanie. Chrześcijanin, który w tak istotnym punkcie rozwoju swego życia wewnętrznego zapomina o pokorze, ponosi szczególnie dotkliwą klęskę. Tym gorszą, że często nieuświadomioną.
*******
Mleko i miód. Odcinek 17: Razem
Siedemnasty odcinek internetowego słuchowiska wielkopostnego MLEKO I MIÓD prowadzonego przez o. Adama Szustaka OP. Po więcej zapraszamy na: www.langustanapalmie.pl.
Manna smakowała jak placek z miodem.
**********
Franciszkańskie rekolekcje na Wielki Post 2015 – NAMRQCENIE.
Odcinek 42 – Upaść przed pokusą.
Jak walczyć z pokusą? Pokusa czeka tuż po spowiedzi. Kiedy pojawi się pokusa upadnij na kolana, rozpocznij modlitwę do Boga, by zabrał pokusę, by wybielona spowiedzią szata pozostała czysta.
Noc konfesjonałów: 119 kościołów w 72 miastach
dodane 2015-03-30 14:33
KAI |
– Chcemy dotrzeć do osób przebywających na pograniczu wiary i niewiary – powiedział KAI ks. dr Grzegorz Adamski, koordynator Nocy Konfesjonałów. Wraz z początkiem Wielkiego Tygodnia rozpoczyna się kolejna edycji tej ogólnopolskiej akcji społecznej, zapoczątkowanej 6 lat temu w Szczecinie. W tym roku nocna spowiedź odbędzie się w 119 kościołach na terenie wszystkich polskich diecezji.
Noc konfesjonałów to społeczna akcja, która od 6 lat organizowana jest podczas Wielkiego Tygodnia, najczęściej w nocy z piątku na sobotę. Nocnym spowiedziom towarzyszą modlitwy, czuwania, adoracje i nauki pomagające w przygotowaniu do sakramentu spowiedzi.
W związku z przypadającą w tym okresie 10. rocznicą śmierci św. Jana Pawła II, organizatorzy proponują rozpoczynanie akcji o godz. 21.37. Pierwsza edycja Nocy konfesjonałów powstała bowiem by upamiętnić papieża.
Cel Nocy Konfesjonałów to dotarcie do osób przebywających na pograniczu wiary i niewiary. – Chcemy dotrzeć do osób, które dały się ponieść wirowi pracy, pogoni za dobrami oferowanymi przez współczesne czasy – w konsekwencji oddalając się od wspólnoty Kościoła – mówi ks. dr Grzegorz Adamski, koordynator Nocy Konfesjonałów.
Akcja cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem, szczególnie ze strony ludzi świeckich, a w tej grupie zwłaszcza wśród ludzi młodych, w przedziale 16-35 lat. – Bardzo często księża w swoich parafiach organizują tą akcję widząc potrzebę wypływającą ze strony wiernych – mówi ks. Adamski. Jak dodaje, “ludzie coraz częściej są zabiegani i skupieni na sprawach związanych z przygotowaniem materialnym świąt, w ostatniej chwili zauważają, że nie załatwili jeszcze spraw duchowych”. Właśnie wtedy szukają spowiedników.
Noc Konfesjonałów w szczególny sposób jest odpowiedzią na potrzeby związane z migracją. – Na święta przybywa wielu naszych rodaków z emigracji, z państw, w których pracują. Wracają na kilka dni do domów i chcą skorzystać z sakramentu pokuty i pojednania. Ta akcja jest właśnie odpowiedzią na to zapotrzebowanie – informuje ks. Adamski.
Noc Konfesjonałów to nie tylko spowiedzi ale także wcześniej poprzedzające ją działania marketingowe w przestrzeni publicznej. Kilka dni przed świętami pojawiają się plakaty, komunikaty informujące i przypominające o duchowym wymiarze świąt. Organizatorzy chcą w ten sposób przypomnieć ludziom, że święta to nie tylko zakupy, odświętne stroje czy szczególne pokarmy, ale przede wszystkim przestrzeń duchowa. – Ta akcja w przestrzeni publicznej jest skierowana do ludzi, którzy zapomnieli o tym wymiarze lub oddalili się od Kościoła. Także przed świętami rozdajemy w największych centrach handlowych kilka tysięcy rachunków sumienia. Młodzież i wolontariusze rozdają je tym, którzy robią zakupy, zachęcając w ten sposób do wzięcia udziału w świątecznej spowiedzi – mówi kapłan. Informacja o tym, jak przygotować się do spowiedzi, znajduje się także na stronie internetowej wydarzenia.
Podczas ubiegłorocznej wizyty polskich biskupów w Watykanie, zadowolenie z cieszącej się coraz większym zainteresowaniem wielkopostnej akcji wyraził sam papież Franciszek. Z inicjatywy papieża w diecezjach całego świata odbyła się podobna akcja o nazwie „24 godziny dla Pana” polegająca na całodobowej adoracji i czuwaniu w konfesjonałach.
Ks. Adamski dodaje, że Noc Konfesjonałów to także odpowiedź na zachętę Przewodniczącego KEP, w związku z bieżącym programem roku duszpasterskiego, na poszukiwanie nowych form towarzyszenia ludziom w nawracaniu się.
W tym roku Noc konfesjonałów odbędzie się w 119 kościołach w 72 miejscowościach, na terenie wszystkich polskich diecezji. Akcja najczęściej organizowana jest w nocy z piątku na sobotę, ale w zależności od poszczególnych kościołów, z nocnej spowiedzi będzie można także skorzystać także w inne dni Wielkiego Tygodnia.
Lista kościołów biorących udział w akcji znajduje się na stronie www.nockonfesjonalow.pl
http://gosc.pl/doc/2413578.Noc-konfesjonalow-119-kosciolow-w-72-miastach
**********
W Hiszpanii Wielki Tydzień przeżywany jest w sposób szczególnie uroczysty. Wydarzenia Męki Pańskiej bardzo głęboko wniknęły bowiem w kulturę tego kraju.
W Valladolid na północy Hiszpanii Wielki Poniedziałek to niezwykłe spotkanie wiary i sztuki. Uczestnicy dzisiejszych procesji mogą podziwiać piękno “pasos”, czyli stacji, które pochodzą z pierwszej połowy XVII w.
W Wielki Poniedziałek na ulice Valladolid wychodzą trzy procesje. Wszyscy, a szczególnie przyjezdni, czekają na pierwszą z nich. Przy dźwięku pokutnych hymnów granych przez orkiestrę przesuwają się, niczym paciorki na różańcu, stacje ukazujące poszczególne tajemnice Męki Pańskiej. Wspaniałe rzeźby z XVII w., w większości wykonane przez Gregorio Fernándeza i niesione przez pokutników, to: “Modlitwa w Ogrójcu” (Andrés Solanes, ok. 1629), “Pan Jezus przywiązany do słupa” (Gregorio Fernández, ok. 1619), przejmujący do głębi “ Ecce-Homo” (Gregorio Fernández, ok. 1620), “Droga na Kalwarię” (Gregorio Fernández, 1614), “Ukrzyżowanie Pana” (Szkoła z Valladolid, ok. 1650) i wreszcie Matka Boża Bolesna (Gregorio Fernández, 1623), o przepięknym, poruszającym obliczu. Piękno rzeźb, kolory poszczególnych bractw pokutnych, blask setek świec i zapach kadzidła sprawiają, że przeżycie jest głębokie i wyjątkowe.
Kolejne dwie procesje to “Jezus z Medinaceli” oraz tzw. Procesja Dobrej Śmierci z XVIII-wieczną figurą “Chrystusa zapomnienia” (Pedro z Avili, ok. 1720), która kończy się już po północy.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,21707,hiszpania-procesje-pokutne-w-wielki-poniedzialek.html
*******
Tekst papieskiej encykliki jest już gotowy
KAI / ptt
Po intensywnej pracy w minionym tygodniu encyklika papieża Franciszka na temat ochrony środowiska naturalnego jest już gotowa. Papież anulował wszystkie oficjalne spotkania, by dopracować ostateczną wersję dokumentu. Manuskrypt ma być krótszy od adhortacji apostolskiej “Evangelii gaudium”, która jest uważana za program pontyfikatu Franciszka, która ukazała się listopadzie 2013. Teraz encyklika został przekazana tłumaczom i na początku lata, prawdopodobnie w czerwcu lub lipcu powinna zostać ogłoszona w tłumaczeniu na najważniejsze języki.
Nad encykliką poświęconą ochronie środowiska naturalnego papież pracował ponad rok. W wielu wypowiedziach krytykował niszczenie natury przez człowieka. Franciszek mówił m.in.: “Człowiek zawładnął stworzeniem i gra rolę pana natury, siostry ziemi. Obok klasycznej ochrony środowiska naturalnego chodzi również o ekologię człowieka. Trzeba chronić człowieka przez samozniszczeniem. Gdy niszczymy stworzenie, ono zniszczy nas samych. Nigdy o tym nie zapominajcie!”.
W pracy nad dokumentem wspomagał papieża liczny zespół specjalistów z wszystkich kontynentów.
Termin publikacji encykliki przed wakacyjną przerwą nie jest przypadkowy. Franciszek pragnie ją ogłosić przed konferencją klimatyczną ONZ w dniach 30 listopada – 11 grudnia br. w sprawie projektu porozumienia będącego podstawą do umowy w sprawie zapobiegania ociepleniu klimatu, która ma zostać zawarta w tym roku w Paryżu. Papież ma nadzieję, że encyklika będzie miała wpływ na debatę i umowę, która zostanie podpisana w stolicy Francji.
http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,2885,tekst-papieskiej-encykliki-jest-juz-gotowy.html
********
Liturgia jest bezkompromisowa
Marta Jacukiewicz
Wielki Tydzień jest tak skonstruowany, że dzień po dniu jest celebrowane to, co wydarzyło się w ostatnim tygodniu życia Chrystusa – mówi o. Tomasz Grabowski OP
Ojcze, jak dobrze przygotować się do Wielkiego Tygodnia?
Tomasz Grabowski OP: Przygotowaniem do Wielkiego Tygodnia jest w większości Wielki Post. Do piątej niedzieli, dawniej nazywanej Niedzielą Męki Pańskiej – to czas pokuty i nawrócenia. Ten czas ma nas przygotować do odchodów najważniejszego święta chrześcijańskiego – Triduum Paschalnego. Wielki Tydzień jest wejściem w przeżywanie męki razem z Chrystusem. Wspominamy uroczysty wjazd do Jerozolimy – z jednej strony ogłoszenie Chrystusa wybawicielem, z drugiej – dostrzeżenie tego, co On czuje. Patrzy na tłumy, ale nie cieszy się z nimi. Chrystus wie, że ci sami ludzie za kilka dni będą krzyczeć “Na krzyż z Nim!”. Trzeba stanąć po stronie Chrystusa i zobaczyć ten triumf jako coś pozornego. Prawdziwy triumf rozegra się dopiero w Wielki Piątek. Triumf według zupełnie innej logiki – innej niż logika tłumu. Należy sobie uświadomić to, z czego muszę być wybawiony. Jest to celebrowanie – przeżywanie w ramach rytuału wydarzeń z historii zbawienia. Każda msza św. jest wspomnieniem i uobecnieniem męki Chrystusa – Jego śmierci i zmartwychwstania. Wielki Tydzień, a w szczególności Święte Triduum Paschalne daje nam szansę przeżywania wraz z Chrystusem tego, co działo się godzina po godzinie 2000 lat temu w Jerozolimie. Chodzi o przeżywanie w rytualne, obrzędzie.
Wielki Tydzień to nie tylko Święte Triduum Paschalne – choć przede wszystkim, ale to także poniedziałek, wtorek…
Wielki Tydzień jest tak skonstruowany, że dzień po dniu jest celebrowane to, co wydarzyło się w ostatnim tygodniu życia Chrystusa. Zanim się rozpocznie Wielki Czwartek – będziemy wspominali ucztę w Betanii, wspominali także to, co Chrystus mówił w świątyni, zdradę Judasza, naradę arcykapłanów. Wielki Czwartek kończy się przy zachodzie słońca. W Biblii liczymy czas od wieczora do wieczora. “Tak upłynął wieczór i poranek, dzień pierwszy” – mówi Pismo przy stworzeniu świata. To znaczy, że w Wielki Czwartek wieczorem celebrujemy już wielki Piątek. Natomiast w Wielki Piątek, po śmierci Chrystusa – celebrujemy Wielką Sobotę. Dlatego też w nocy w Wielką Sobotę spotykamy się i celebrujemy zmartwychwstanie.
Jakie wydarzenie Wielkiego Czwartku jest szczególne?
To, co dzieje się w Wielki Czwartek najważniejszego to Msza Krzyżma w katedrze. W diecezji biskup spotyka się ze wszystkimi księżmi. Podczas tej mszy następuje poświecenie olejów, które będą potrzebne do namaszczenia chorych, namaszczenia chrzcielnego, namaszczenia święceń. Wielki Czwartek to dzień, w którym księża przypominają sobie, że są ustanowieni jako szafarze łaski. Ich zadaniem jest udzielać sakramenty łaski, a nie dawać je z łaski.
Co dzieje się wieczorem?
Wieczorem, kiedy zaczynamy Wielki Piątek celebrujemy uroczystą mszę św. Wieczerzy Pańskiej – wspomnienie ustanowienia Eucharystii. W ten wieczór Chrystus zrobił wiele rzeczy: po pierwsze ustanowił Eucharystię. Powiedział: “To czyńcie na Moją pamiątkę”. To zdanie możemy sobie przetłumaczyć: “Pamiętajcie o Mnie w ten sposób”. Chrystus prosi o pamięć i chce, aby uczniowie zachowali tę pamięć poprzez przyjmowanie komunii.
Jak się do tego przygotować?
Trzeba być gotowym aby przyjąć komunię. Często o tym zapominamy. Nie idziemy na mszę św., bo coś wypadło, coś okazało się ważniejsze… Wielki Czwartek jest takim dniem, w którym powinniśmy sobie przypomnieć, że Chrystus zanim umarł – poprosił o pamięć. Skandalem byłoby nie przyjąć komunii św. w Wielki Czwartek. W dzień, kiedy bezpośrednio wspominamy i celebrujemy to wielkie wydarzenie.
Tego wieczoru Chrystus pochyla się nad uczniami, myje im stopy…
Myje stopy i daje im nowe przykazanie. Mała Teresa powiedziała, że nowość tego przykazania polega na drugiej jego części – “Jak Ja was umiłowałem”. Chrystus daje wzór tej miłości właśnie przez obmycie stóp.
Daje przykazanie, ale pozostawia wybór…
Nie można nikomu kazać kochać. I nie można nikomu dać przykazania aby kochał. To by było bez sensu. Nikogo nie można zmusić do miłości. Chrystus robi coś bardzo sensownego – najpierw daje doświadczyć miłości – przez obmycie stóp. Staje się sługą. Myje stopy każdemu, indywidualnie. I dopiero kiedy daje doświadczyć tej miłości, mówi aby kochali się wzajemnie tak jak On ich pokochał.
W jaki sposób można rozumieć tą miłość Chrystusa?
Proponuję medytację. Wyobraźmy sobie, że Chrystus naprawdę chce umyć nam stopy. Co się rodzi w moim sercu? To, co się rodzi – muszę oddać Chrystusowi, ale aby wiedzieć, co muszę Mu oddać – najpierw muszę przejść takie doświadczenie. Co to znaczy, że Chrystus klęka przede mną i chce mi umyć stopy? Rodzi się zmieszanie, strach, lęk, poczucie niegodności, głupawka i dziwny uśmiech, skrępowanie? To, co się pojawia w moim sercu kiedy o tym myślę – często jest przeszkodą między mną a Chrystusem.
Co rozumieć przez przyjęcie przykazania miłości?
Przyjąć przykazanie miłości – uczestniczenie w Jego Miłości i dzielenie się miłością. Czas najwyższy aby rozejrzeć się dookoła i zobaczyć komu muszę zadośćuczynić. Komu
z moich bliskich nie dałem miłości? Komu nie dałem miłości na miarę Chrystusa?
Kończy się Ostatnia Wieczerza, przechodzimy do ciemnicy…
Po zakończonej wieczerzy Jezus poszedł z uczniami za potok Cedron. Poszedł do Getsemani i każdy z nas to wie, ale trzeba sobie uświadomić, że Chrystus wychodzi podczas święta – w czasie, kiedy żydowscy pielgrzymi podróżowali na Paschę, aby w swoim gronie spożyć świąteczną wieczerzę w stolicy Izraela. Chrystus opuszcza miasto. Nikt z Żydów nie postąpiłby w taki sposób. On wychodzi poza Jerozolimę, a tym samym przekracza to, co znane, kochane, upragnione. Wychodzi z tego wszystkiego. Zaczyna się Jego agonia czyli walka o zbawienie ludzi.
Co znaczy być w ciemnicy razem z Chrystusem?
Być razem z Chrystusem w ciemnicy to naśladować Piotra, Jakuba i Jana. Tylko nie naśladować ich we śnie, ale w czuwaniu. Być z Chrystusem podczas Jego walki, kiedy opuszcza miasto i przygotowuje się do ponownego wjazdu do Jerozolimy – nie jako triumfator, ale jako Ten, który jest najbliższym krewnym każdego człowieka – obarcza się jego winą i śmiercią. Do tego trzeba się przygotować, dlatego czuwanie w ciemnicy jest bardzo, bardzo ważne – aby dobrze przeżyć Wielki Tydzień.
Zdarza się, że nie mamy czasu aby być w kościele dłużej. Wejdziemy na chwilkę, może w pośpiechu…
Oczywiście, że są osoby, które tak zrobią. Powiem tak – liturgia nie jest dla wszystkich tym samym. Jest dla tych, którzy chcą żyć według tego, co mówi Apokalipsa, która opisuje uczniów Jezusa mówiąc, że to są ci, którzy poszli za Nim dokądkolwiek Ten idzie. Liturgia Wielkiego Tygodnia i Świętego Triduum Paschalnego daje możliwość, aby pójść z Chrystusem dokądkolwiek On idzie. Krok za krokiem. Jeśli ktoś chce być pośród uczniów Chrystusa – ma szansę. Każdy z nas ma szansę stać się kimś innym. Szymon z Cyreny wracał z pracy, przechodził akurat drogą krzyżową, ale nic go to nie interesowało. Niektórzy z nas zostaną “pochwyceni”, by przejść kilka staj drogi Pana. Może być ktoś taki, kto dowie się o tym, co się działo w Jerozolimie dopiero w niedzielę. Liturgia przez to, że jest rozciągnięta na trzy dni – daje możliwość zajęcia adekwatnego – w stosunku do swojego rozwoju wewnętrznego – miejsca w ramach tych wydarzeń.
Czyli wybór należy do nas…
Albo zajmujesz miejsce ucznia, który idzie za Nauczycielem dokądkolwiek On idzie. Jesteś na wzór Jana czy Marii Magdaleny – którzy towarzyszą Chrystusowi podczas przesłuchania, drogi krzyżowej i pod krzyżem. Są też świadkami pogrzebu. Możesz być kimś, kto wpadnie na chwilkę – na wzór Piotra czy innych apostołów, którzy pochowali się po kątach. Możesz być kimś, kto ot tak minie krzyż w Wielki Piątek, bo wypada, bo coś ważnego się stało. Wiele ludzi przyjdzie do kościoła tylko po to, aby poświęcić jajka. Liturgia jest bezkompromisowa. Dokładnie wskazuje miejsce takich ludzi. Mówi: “To nie są uczniowie”. To są ci, którzy przyszli poświęcić jajka. To są ci, którzy przeszli gdzieś obok grobu. Zobaczyli, że jest krzyż, że jest jakiś ruch w mieście, ale nie obchodzi ich to, co się stało.
To o czym Ojciec teraz mówi można trochę porównać do drogi krzyżowej choćby ulicami Warszawy. Kiedy idziemy Krakowskim Przedmieściem też widzimy ludzi, którzy są zaskoczeni. Jakby chcieli powiedzieć: “Po co to całe przedstawienie? Co takiego się dzieje?”.
Dokładnie tak. W takich wydarzeniach jak liturgia Świętego Triduum Paschalnego dokonuje się podział – na tych, którzy są zaangażowani i tych, którzy nie są zaangażowani. To nie jest podział, którego ktokolwiek dokonuje poza każdym człowiekiem indywidualnie. Nikt nie skazuje mnie na to, że jestem poza Kościołem. To ja jestem tym, który wybiera miejsce. Eucharystia jest momentem sądu. Nie jest tylko momentem uczty, ofiary, przyjęcia komunii. Jest też momentem sądu. Jeśli przyjmuję Najświętszy Sakrament i przyjmuję Go z czystym sercem – faktycznie jestem włączony w komunię z Chrystusem i Bogiem Ojcem przez Ducha. Jeśli tego nie zrobię – stoję na zewnątrz. Nikt mnie tam nie stawia na siłę.
Z drugiej strony – chodzić do kościoła tylko po to, żeby chodzić – też bez sensu…
Nikt się nie stanie samochodem od chodzenia po garażu (śmiech). Tak samo – nikt się nie stanie chrześcijaninem od chodzenia po kościele. Wszystko zależy od tego, czy odważę się zaryzykować i poprosić Pana Boga o to, aby rzeczywiście zaingerował w moje życie. Aby te rzeczy, które do tej pory były jakimś pustym zwyczajem – zaczęły być znaczące, żeby zaczęły też modyfikować mnie całego. Czy odważę się skierować do Pana Boga taką prośbę? Pan Bóg nie będzie działał na siłę. Pozwoli mi zająć to miejsce, które chcę zająć.
Powróćmy do Liturgii Wielkopiątkowej. Choć tego dnia w kościele jest cisza, nie słychać organów, dzwonków… Coś można usłyszeć w tej ciszy?
Przede wszystkim boski lament. Współcześnie rzadko odprawiany obrzęd, ale obecny w pieśni “Ludu, mój ludu…”. Boski żal wypowiedziany do Jerozolimy, do Izraela. Wielki Piątek jest przejmującą liturgią. Przychodzimy w ciszy, upadamy na twarz – przede wszystkim kapłan z asystą, ale każdy z nas klęka. Liturgia powinna zaczynać się około godziny trzeciej popołudniu – kiedy Chrystus oddał życie. Odpowiadamy na to milczeniem. Następnie słuchamy rozważania Męki Pańskiej zapisane przez św. Jana. Adorujemy Krzyż, który jest znakiem zbawienia. Wobec niego śpiewamy “Święty Boże, Święty Mocny…”. W ciszy boskiej śmierci Chrystusa Pana wspominamy dwie rzeczy na raz – po pierwsze to, że oddał swojego Ducha, bo nikt Mu nie zabrał życia, On je sam oddaje za każdego z nas. Po drugie – widać i słychać ogrom niesprawiedliwości. Śmierć Bożego Syna jest najbardziej niesprawiedliwym wydarzeniem na świecie. Ktoś, kto jest całkowicie niewinny, ktoś, kto nikomu nic złego nie uczynił, ktoś, kto nie miał nawet pomysłu na grzech – staje się skazany, bestialsko zamordowany na krzyżu.
Dlaczego?
Dlatego, że był niewygodny. Nie było żadnego powodu, poza tym, że nie chcieli Go słuchać. Nie posłuchali Syna Bożego. To jest maksymalna niesprawiedliwość, ponieważ dotyczy najbardziej niewinnego. Jest to najbardziej absurdalny rodzaj skończenia Jego życia. Każda śmierć człowieka jest mniej niewinna – każdy człowiek jest jakoś obciążony winą. Chrystus się zła nie dopuścił. Jego śmierć jest całkowicie niezawiniona. Zarazem krzyk o niesprawiedliwości tonie w ciszy, milczeniu i pokoju Bożego Syna, który oddaje swojego ducha za tych wszystkich, którzy są winni. On jedyny, który nie zasłużył na śmierć – oddaje swoje życie i tym zwycięża nasze winy.
Jak przeżyć dobrze tę tajemnicę?
Najlepiej zastanowić się nad tym, co jest moim grzechem i co jest konsekwencją mojego zła, żeby ten grzech utopić w Bożym Miłosierdziu. Śmierć Pana dotyczy nas indywidualnie. Nie jest śmiercią za ludzi w ogólności ale za każdego indywidualnie. Paweł mówi w Liście do Galatów (2,20): Syn Boży (…) umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. Trzeba nam odważyć się przyjąć śmierć Pana za mnie samego.
Przechodzimy do Liturgii Wielkosobotniej. Co się szczególnego dzieje tego dnia?
Żeby być precyzyjnym – w Wielką Sobotę nic się nie dzieje. To jest jedyny dzień w roku kiedy chrześcijanie nie celebrują liturgii mszy św. To jest dzień wielkiej ciszy. Wierzymy, że w Wielką Sobotę Chrystus ogłasza zbawienie tym wszystkim, którzy są zamknięci w otchłani – poczynając od Adama aż do tych wszystkich, którzy umarli przed Nim. Ogłasza im możliwość wyjścia z czyśćca do nieba. O tym mówi przejmująca homilia, którą czyta się tego dnia w brewiarzu.
Zapada zmrok, rozpoczyna się Wigilia Paschalna…
Wigilię Paschalną rozpoczyna nabożeństwo, które trwa kilka godzin. Najpierw następuje rozpalenie ognia, poświecenie i wniesienie płomienia paschału do ciemnego kościoła. Ogień symbolizuje wieczność życia Syna Bożego. Paschał natomiast mówi o tym, że Chrystus zmartwychwstał. Uwielbienie Syna Bożego Zmartwychwstałego najpierw poprzez symbol tej woskowej świecy, później przez siedem czytań historii zbawienia. Od początku stworzenia, przez wyprowadzenie Izraelitów z Egiptu, świadectwa proroków aż do czasów Chrystusa. Wreszcie – fragment Listu do Rzymian i ewangelia o zmartwychwstaniu Chrystusa, o pustym grobie. Nie jest to jeszcze spotkanie ze Zmartwychwstałym, ale doświadczenie pustego grobu. Myśmy się niestety przyzwyczaili do tego, że ktoś zmartwychwstał, ale to jest złudne przyzwyczajenie.
Przyzwyczajenie?
Proszę sobie wyobrazić, że asystuję przy czyjejś śmierci i widzę jak ktoś odchodzi. Jestem świadkiem tego, że lekarz zanotował godzinę zgonu. Jestem świadkiem również tego, że ciało zmarłego zostało zabrane do chłodnicy, włożone do trumny a później zasypane w grobie. Dwa dni później dowiaduję się o tym, że on zmartwychwstał… Trumna jest nienaruszona, grób jest nierozkopany, ale jego w tym grobie nie ma. To jest zderzenie z prawdą o zmartwychwstaniu. Nie jakieś wskrzeszenie, nie śmierć kliniczna, ale zmartwychwstanie! Ktoś, kto był martwy zaczyna żyć, ale nie tylko i wyłącznie życiem biologicznym, bo ono znowu kiedyś by się skończyło. On żyje życiem, którego nie znamy. To jest tak nieprawdopodobne wydarzenie, że na początku nawet uczniowie nie mogą w to uwierzyć, podobnie – Żydzi. I wielu ludzi nie chce uwierzyć w to, że mogło się stać coś tak niebywałego. Żeby ktoś umarł, później zmartwychwstał – więcej nie umiera.
Chrystus zmartwychwstały przychodził do swoich uczniów, są przecież opisy spotkań z Jezusem…
Przez całą oktawę będziemy czytali wciąż nowe opisy spotkań ze Zmartwychwstałym. Na razie widzimy pusty grób. Kiedy Jan pisze o pustym grobie i to jest ciekawa rzecz w jego ewangelii – mówi o tym, że sam zobaczył płótna i uwierzył, że Chrystus zmartwychwstał. On wierzy, ponieważ widzi, że płótna są pozawiązywane, nikt ich nie rozwiązywał. Jan zwracał też uwagę, że chusta jest w tym samym miejscu. Chusta była nasączona olejami, ale też krwią Chrystusa, ponieważ służyła do tego, aby obmyć Jego ciało, później – namaścić. Chusta pozostała w miejscu głowy. Jan zobaczył pusty grób, chustę i płótna i dlatego uwierzył.
Celebrujemy także liturgię chrzcielną…
W wielu kościołach coraz częściej celebruje się także chrzest dorosłych. Jest to zmartwychwstanie z grzechu do nowego życia. Odnawiamy przyrzeczenia chrzcielne, uświadamiamy sobie, że z Chrystusem byliśmy pogrzebani, umarliśmy i w Nim także zmartwychwstajemy do nowego życia. Umieramy dla grzechu, żyjemy dla Boga. Po liturgii chrzcielnej następuje celebrowanie mszy św. Eucharystia zawsze jest wspomnieniem ofiary Chrystusa, tym razem – o wiele bardziej kładziemy akcent na to, że jest to ofiara wiecznie żywego Chrystusa, który już więcej nie umiera. Ofiarowuje siebie Bogu Ojcu, ale wiecznie żywy. Oddaje się Bogu Ojcu wraz ze swoim Kościołem, tymi, których wybawił od śmierci grzechu. Tę radość przeżywamy przyjmując komunię. Cieszymy się tym, że On wiecznie żywy daje mi udział w Swoim życiu.
Niedziela – to już tylko radość ze zmartwychwstania?
Często bywa tak, że msze św. w niedziele – zwłaszcza popołudniowe i wieczorne są bardzo smutne, dlatego, że wszyscy, którzy chcieli przeżyć radość ze zmartwychwstania – poszli na Wigilię Paschalną lub rezurekcję. To, co celebrujemy w Wigilię Paschalną jest rozciągnięte na osiem dni świętowania. Każdego dnia oktawy będziemy mówili o dniu zmartwychwstania. Trzeba nastawić się na długie świętowanie, aby niedziela nie była tylko odsypianiem. Jeśli dobrze przeżyjemy Wielki Post i Wielki Tydzień – siłą rzeczy radość paschalna będzie czymś, co na osiem dni spokojnie nam wystarczy.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1783,liturgia-jest-bezkompromisowa.html
*******
Sanktuarium Królowej Tatr
Magdalena Pelczarska / pk
Góry tworzą szczególną przestrzeń, w której człowiek odpoczywa od codzienności i czerpie siły. Przebywając w nich niejednokrotnie odnajduje się utracony spokój. Podczas górskiej wędrówki łatwiej jest spotkać się z drugim człowiekiem, a także z samym sobą. Z pewnością jednym z miejsc, które ułatwia duchowy odpoczynek na łonie natury jest Sanktuarium Matki Bożej Jaworzyńskiej – powszechnie znane jako “Wiktorówki”.
Sanktuarium Matki Bożej na Wiktorówkach znajduje się na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego na wysokości 1200 m n.p.m. Położone jest w pobliżu jednego z najbardziej malowniczych miejsc w Tatrach – Rusinowej Polany, słynącej z przepięknej panoramy na pasmo najwyższych szczytów polskich i słowackich. Miejscowi górale, bardzo licznie oddając hołd Matce Jezusa w tym szczególnym miejscu, zaczęli nazywać je Sanktuarium Matki Bożej – Królowej Tatr. Jest to z pewnością jedno z najważniejszych miejsc kultu maryjnego na Podhalu.
Sanktuarium na Wiktorówkach pod śniegową kołdrą
(fot. Roweromaniak / Wikimedia Commons / CC BY-SA 2.5)
Literatura źródłowa mówi o tym, że historia sanktuarium rozpoczyna się w 1863 roku, kiedy to młodej dziewczynie ukazała się Matka Boża w odpowiedzi na jej gorącą prośbę o odnalezienie stada owiec, które było jedynym bogactwem jej ubogiej rodziny. Matka Boża pomogła dziewczynce odnaleźć zagubione zwierzęta, prosząc jednocześnie o nawrócenie górali. W latach trzydziestych XX wieku, na miejscu objawienia, powstała drewniana kaplica zbudowana w prostym, ale pięknym stylu zakopiańskim, a w ołtarzu głównym umieszczona została drewniana figurka Matki Bożej.
W 1975 roku kard. Karol Wojtyła oficjalnie utworzył tutaj placówkę duszpasterstwa turystycznego i zawierzył ją opiece ojców Dominikanów, którzy kierują tym miejscem do dnia dzisiejszego. W bezpośrednim sąsiedztwie kaplicy znajduje się również siedziba TOPR.
Obecnie do Sanktuarium Królowej Tatr każdego roku docierają tysiące turystów. Jedni przybywają tu przez tzw. przypadek albo “przy okazji” wycieczki na Rusinową Polanę lub w inne pobliskie, tatrzańskie rejony. Duża grupa odwiedzających wędruje jednak do Sanktuarium celowo. Wtedy wycieczka staje się prawdziwą pielgrzymką po to, aby w tej wyjątkowej atmosferze górskiej przyrody powierzyć Maryi swoje problemy, troski, ale także opowiedzieć Jej o radościach, zwycięstwach i pięknie codzienności.
“Dla tak wielu ludzi z Polski, Podhala, z Polonii to miejsce stało się domem. Bo gdzie jest Matka – tam jest Dom” – słowa te wypowiedział Ojciec Leonard Węgrzyniak podczas obchodów 150 rocznicy objawień Matki Bożej na Rusinowej Polanie. Bardzo trafnie opisują one klimat udzielający się przygodnemu turyście po przekroczeniu bram Sanktuarium. Dom kojarzy się z ciepłem i poczuciem bezpieczeństwa. Każdy, niezależnie od tego w jakim celu tutaj przybył, ma możliwość zaczerpnąć coś dla siebie. Może będzie to tylko kubek gorącej herbaty podczas jesiennej lub zimowej wędrówki, możliwość osuszenia po ulewnym wiosennym deszczu lub odpoczynek w cieniu podczas gorącego lata. Zawsze można poczuć się tu jak w najlepszym domu, niezależnie od pory roku… Warto wspomnieć, że Ojcowie Dominikanie, sprawujący pieczę nad tym miejscem, otworzyli tu kuchnię turystyczną, z której korzystać może każdy odwiedzający. Tym, którzy już tu byli, znany jest na pewno wyjątkowy smak ciepłej “wiktorówkowej” herbaty… Będąc w domu, oczekujemy również, że ktoś nas wysłucha i zrozumie. Wiktorówki dają nam więcej niż typowe górskie schronisko, bo pozwalają na odpoczynek u boku słuchającej nas Matki.
Do Sanktuarium Królowej Tatr niektórzy wędrują z potrzeby serca, inni z ciekawości, a jeszcze inni po to, aby upamiętnić ludzi, których życie było nierozerwalnie związane z górami. Nieopodal kaplicy, na murze przez lata umieszczane były tablice pamiątkowe ku czci osób zmarłych tragicznie w górskich wypadkach lub tych najbardziej zasłużonych dla gór: przewodników, ratowników i znanych himalaistów. Zwyczaj ten podtrzymywany jest do dzisiaj, liczba symbolicznych tablic wciąż rośnie.
Wypas owiec na Rusinowej Polanie (fot. Opioła Jerzy / Wikimedia Commons / CC BY 2.5)
W pobliżu Wiktorówek biegnie kilka ciekawych, górskich szlaków. Wiele turystów przybywa w te okolice, aby podziwiać tutaj przepiękną panoramę najwyższych, tatrzańskich szczytów, w tym Gerlach i Rysy. Dostrzec możemy również Łomnicę, Hawrań, Lodowy Szczyt po stronie słowackiej, a także góry okalające Morskie Oko. Na Rusinową Polanę prowadzi szlak z Palenicy Białczańskiej – miejsca powszechnie znanego, ponieważ stąd również rozpoczyna się szlak nad Morskie Oko. Jest to najkrótsza, ale przez to dość stroma droga przez las. Widoki, które czekają na nas na Polanie są jednak naprawdę warte naszego wysiłku! Wiktorówki od Rusinowej Polany oddziela zaledwie piętnastominutowy spacer. Inny szlak prowadzi z drugiej strony od miejscowości Zazadnia – jest nieco dłuższy, zajmuje około półtorej godziny. Z Rusinowej Polany warto przejść przez Gęsią Szyję (wysokość – 1490 m n.p.m) i Rówień Waksmundzką do Schroniska Murowaniec na Hali Gąsienicowej. Ze wspomnianej Gęsiej Szyi obserwować możemy, przy dobrej pogodzie, nie tylko szpiczaste szczyty Tatr Wysokich i Bielskich, ale również pasma Beskidów po przeciwnej stronie.
***
Kaplica Matki Bożej Jaworzyńskiej zasługuje na naszą szczególną uwagę i troskę. Ukazuje ona bogatą, polską tradycję i pobożność maryjną. Jest świadectwem autentycznej wiary ludzi odwiedzających to miejsce. Możemy być pewni, że Królowa Tatr czuwa nieustannie nad każdym turystą wyruszającym na górskie ścieżki, nad każdym szczytem i szlakiem…
http://www.deon.pl/po-godzinach/podroze-wycieczki/art,424,sanktuarium-krolowej-tatr.html
*******
Pieniądz jest dobrym sługą, ale złym panem
Hanna Karp / slo
“Pieniądz jest dobrym sługą, ale złym panem” – mawiają Francuzi. Azjatyckie porzekadło powiada, że jeśli ci się dobrze wiedzie, masz wielu przyjaciół. Jeśli ci się wiedzie źle, masz wielu wrogów. O pieniądzach, bogactwie i bogaczach każda tradycja ludowa zna wiele przysłów i powiedzeń.
W tradycji żydowskiej znane jest przysłowie, które powiada, że pieniądze nie są tak dobre, jak zły jest ich brak. Inna wschodnia mądrość zauważa, że człowiek robi pieniądze, ale pieniądze nie robią człowieka. Wszystkie te prawdy krążą w potocznym obiegu, oddając wiedzę płynącą z doświadczenia życiowego naszych przodków.
Ormianie wiedzą, że talerz w domu bogatego jest zawsze płytki, ale ten jest bogaty, kto jest zadowolony z tego, co ma. Polskie porzekadło powiada, że od ziarnka do ziarnka i zbierze się miarka. To ostatnie pochwala cnotę oszczędzania i cierpliwości. Mądrość ludowa pod każdą szerokością geograficzną konsekwentnie wskazuje na pieniądz jako środek wysiłku naszych działań, nigdy zaś ostateczny cel. Pieniądz więc może prowadzić do celu, ale cel powinien być godziwy.
W przeciwnym razie pieniądz – sam w sobie – trzymany jedynie z chciwości i chorobliwej żądzy posiadania, prowadzi często do rzeczy okrutnych i złych, jakie tylko człowiek może drugiemu uczynić. Ale to prawda, że odruchowo wzbraniamy się przed skrajną nędzą. Ten fakt zauważa koreańska mądrość, która powiada, że ludzie współczują małej biedzie, lecz na wielką nędzę nikt nawet nie spojrzy. Jesteśmy bowiem często bezradni wobec wielkiej biedy, kiedy położenie jej kresu wymaga wielkich nakładów.
Zaś szczęście to zwykle umiarkowanie i harmonia, także gdy chodzi o dobra materialne. Pogoń za pieniądzem, rezygnacja ze swoich głębszych potrzeb, ograniczenie życia jedynie do finansowego sukcesu prowadzi często do wypalenia i zagubienia sensu życia. Niestety, obecne tendencje sprzyjają takim zachowaniom.
Polska zmienia się w kraj kontrastów. Gołym okiem widać skrajne społeczne materialne rozwarstwienie. Coraz więcej jest osiedli odgrodzonych murami, płotkami, strażnikami, które sygnalizują mijającym je: “Tu mieszkamy my, którym się powiodło, i chronimy się przed intruzami, którzy są gorsi od nas, bo mają mniej pieniędzy”. Wyjęte z przestrzeni miast wydzielone osiedla stanowią jawną pochwałę dorabiania się dla dorabiania, ostentacji bogactwa i arogancji wobec najbliższego otoczenia. A to droga donikąd.
Duński filozof Søren Kierkegaard pisał, że gdy w świecie zewnętrznym wszystko należy do posiadacza, to jednak w świecie ducha obowiązuje boski porządek – tam słońce nie świeci jednakowo dla dobrych i złych. Św. Tomasz z Akwinu ostrzegał: “Siejąc nienawiść, bacz, by nie wykiełkowała przeciw tobie”, gdyż: “kto miłość zabija – sam ginie”.
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/lifestyle/art,334,pieniadz-jest-dobrym-sluga-ale-zlym-panem.html
Bardzo zastanawiające są te słowa.
Wielkie dzięki za ten twój codzienny wysiłek.
Bardzo piękne materiały wybrałaś.