Nie wiem, czy wszyscy to zauważyli, ale w ostatnim czasie polskie media /zarówno maistream jak i “drugi obieg”/ nader skąpo i niechętnie informują nas o jakichkolwiek masowych protestach, odbywających się gdziekolwiek na świecie. Z trudem można się było czegoś dowiedzieć o demonstracjach w Hong Kongu przeciw komunistom z Pekinu, o wielkich manifestacjach w Belgii przeciw podniesieniu wieku emerytalnego, czy nawet o zamieszkach w amerykańskim mieście Ferguson.
Establishment obawia się widocznie, że takie zagraniczne przykłady mogłyby zachęcić Polaków do masowych wystąpień przeciw status quo w naszym kraju. W efekcie mało kto zauważył, co stało się na Węgrzech pod koniec października 2014. Oto niezwykle popularny premier Węgier, Viktor Orban ogłosił projekt nałożenia podatku od przesyłania danych w Internecie. Portal Gazeta.pl pisał /TUTAJ/ w dniu 26.10.2014:
“Projekt ustawy, który zaprezentował w ubiegłym tygodniu rząd Viktora Orbana, zakłada, że dostawca usług internetowych ma zapłacić podatek w wysokości 150 forintów (około 2 zł) za każdy gigabajt danych przesłanych wewnątrz sieci providera. (…)
Protest, który został zainicjowany przez grupę na Facebooku, zebrał przed budynkiem Ministerstwa Gospodarki około 10 tysięcy osób. “Ruch powstał ze względu na falę alarmujących, antydemokratycznych działań rządu Orbana, które spychają Węgry na obrzeża Europy” – piszą organizatorzy na Facebooku. Dodają, że podatek pogłębi przepaść cyfrową, w której znajdują się mniej zamożni Węgrzy i ograniczy dostęp do Internetu w szkołach i uczelniach.
List protestacyjny podpisało ponad 36 tysięcy osób. (…) Przed budynkiem ministerstwa protestujący unieśli rozświetlone telefony komórkowe. Około 500 demonstrantów udało się pod siedzibę rządzącej partii Fidesz, gdzie utworzyli “barykadę” ze starych komputerów. Niektórzy zebranymi częściami rzucali w okna budynku.”.
Orbanowi nie pomogła ani osobista popularność, ani niedawne przygniatające zwycięstwo jego partii w wyborach parlamentarnych, ani też obietnica ograniczenia wysokości owego podatku. Już 31.10.2014 pod naciskiem protestów wycofał się z pomysłu jego wprowadzenia /TUTAJ/.
Porównałam to z sytuacją w Polsce. W ostatnich trzech latach mieliśmy dwie udane akcje masowych protestów. Pierwsza to fala demonstracji na poczatku 2012 r, przeciw ACTA, paktowi ograniczającemu wolnośc Internetu. Rozlała się ona z Polski na całą Europę. Przestraszone władze Polski i UE szybko skapitulowały. Drugim sukcesem bylo wywalczenie miejsca na multipleksie dla TV Trwam.
Charakterystyczną cechą tych trzech zwycięskich wystąpień /dwóch w Polsce, jednego na Węgrzech/, bylo to, że dotyczyły one dostępu do mediów, a nie n.p. kwestii ekonomicznych. Stanowi to ostry kontrast z czasami PRL, kiedy to zapalnikiem buntu społecznego były zazwyczaj podwyżki cen żywności.
Wyglada na to, że swobodny dostęp do informacji i rozrywki, do Internetu i telewizji, jest obecnie ważniejszy dla ludzi niż ekonomia i sprawy bytowe. Stare rzymskie hasło brzmiało “chleba i igrzysk !!!”. Igrzyska wygrywają z chlebem.
Marsz Niepodległości szedł w imię niepodległości i wartości, nie igrzysk i zebrał więcej niż 10 tys. W marszach TRWAM też nie chodziło o igrzyska, ale o sprawy najwyższe.
Myślę, że krystalizują się elity duchowe Europy i świata, że ludzie mają demokracji powyżej uszu. Chcą prawdy i dobra przede wszystkim.
A tego się po Wiktorze nie spodziewałem!..
!
W wypadku TRWAM chodziło o dostęp do mediów informacyjnych, czyli dostęp do prawdy. Podobnie w wypadku internetu – ale trzeba przyznać, że tutaj duże znaczenie ma wykorzystanie internetu jako źródła rozrywki, przyjemności. Niektórym Polakom poza spacerami po zaniedbanych parkach niewiele więcej zostaje.
Zgadzam się że informowanie o protestach w pobliskich krajach byłoby dla aktualnie rządzącej BANDY dość niebezpieczne (choć pewnie tylko POTENCJALNIE – ale na zimne też warto dmuchać) … Motywacje i skład osobowy protestujacych były jednak chyba dość odmienne. W przypadku TV Trwam, chodziło raczej o starszy “target” i wartosci katolickie (modlitwa, różaniec, Msza) a w przypadku ACTA o młodzież, filmy, muzykę i pornografię.. Więc raczej tego ze sobą nie łączmy …
PS.
Internetowy podatek “Orbanowski” był wbrew pozorom dosyć wysoki. Gdyby przyjąc w uproszczeniu przelicznik 1 film = 1GB= 2zł to wychodziłoby na jednego aktywnego internautę po kilkanascie lub kilkadziesiąt złotych miesięcznie (bo oczywiście dostawcy przerzuciliby podatek w 100% a może nawet w ponad 100% na końcowych odbiorców). Więc było o co się zbuntować. Gdyby był 10x mniejszy … to moze by przeszedł w miarę bezboleśnie? Ktoś nie dokonał najprostszych obliczeń? Taki juz ze mnie czasami wychodzi (ekonomiczny!!!) liberał…
Bo jakby na to nie patrzeć to na żywność jest dużo tańsza niż za komuny a i nie trzeba jej zdobywać.
Mój ojciec mi opowiadał ile co kosztowało w latach 60tych (przy płacy 1800 Zł, masło kosztowało 17 złotych, schab ponad 60 , te sławne pół litra ponad 50) to praktycznie większość wypłaty była wydawana na pożywienie. I dlatego mięso jadło się w niedzielę i na święta. A każda podwyżka była widmem głodu, bo mogło najzwyczajniej nie wystarczyć na życie. Więc nie dziwię się protestom gdy władza ogłaszała podwyżki.
Druga sprawa jest taka, że nas okupanci nauczyli się, że podwyżki trzeba dozować powoli ale konsekwentnie, by ludzie nie odczuli zbyt gwałtownie wzrostu cen.
W obecnych czasach największym dobrem jest dostęp do informacji, dostęp do prawdy… i dlatego trwa zamach na wolne niezależne media. Na toczących się rozprawach sądowych są wszystkie media (mętne i niezależne). Nagrywają przez kilka godzin. Gdzie macie te informacje, gdzie są te transmisje z rozpraw sądowych? Po co to nagrywają, jak myślicie?