Strategia Obamy – droga do dalszych porażek

W nocy z 9 na 10 września napisałam notkę “Polscy dyplomaci znowu biorą nogi za pas”  /TUTAJ/. Jej tezy już po kilku godzinach zyskały dalsze potwierdzenie, gdy okazało się, iż MSZ planuje likwidację ambasady w Afganistanie /w grudniu 2014/.  Pisałam także o sytuacji w Iraku.

Wspomniałam, że: “W środę . 10.09, Obama ma wygłosić przemówienie na temat sytuacji w Iraku i walki z Państwem Islamskim.  Wstępniak pisma “Baltimore Sun” antycypuje jego treść”.  Dalej stwierdziłam, iż : “sądzę, że jeśli strategia Obamy będzie taka, jak opisano w “Baltimore Sun”, to poniesie on klęskę.”.

W nocy za środy na czwartek Obama wygłasil ową mowę.  Jej treść pokrywała sie prawie dokładnie z tym, co można było przeczytać w “Baltimore Sun”.  Opis tego wystąpienia mozna znaleźć w portalu Niezalezna.pl  /TUTAJ/, a nieco dokładniejsze informacje są  w Middle-east-online.com  /TUTAJ/.

Obama najpierw oświadczył, że wypowiada Państwu Islamskiemu /IS, ISIS, ISIL/ “bezlitosną wojnę”, po czym zapowiedział wysłanie do Iraku 475 żołnierzy /zwiekszając tym samym ich liczbę do 1600/.  Zapowiedział naloty na pozycje IS w Iraku i Syrii i dokonanie w ten sposób “zdegradowania i ostatecznego zniszczenia ISIL”.  Zapowiedział współpracę z lokalnymi sojusznikami, czyli armią iracką i Kurdami oraz, być może, z Turcją oraz innymi krajami.  Pochwalił się, że od 8 sierpnia dokonano już ok. 150 nalotów na cele w Iraku /mniej niż 5 dziennie na tak rozległym terytorium/.

Jak twierdzi “The Economist”  /TUTAJ/, ta strategia cieszy się poparciem Amerykanów:

“Now the polls show nearly three-quarters of Americans backing air strikes on Iraq, two-thirds backing strikes on Syria and 61% believing action against IS is in America’s interests. The new public hawkishness is linked to the reporters’ beheading, pollsters report. Americans paid more attention to those murders than to any other news event in the past five years, according to one survey. America is still tired of war. But it wants to feel safe.”.

Nawet stuprocentowe poparcie nie spowoduje, że stanie się ona skuteczna.  Pisze o tym portal “The Telegraph”  /TUTAJ/ w artykule Cona Coughlina “Obam’s Isil strategy will prolong the conflict, not end it”.  Czytamy:

“The only problem is that it is not going to work. The American president’s psychological aversion to putting boots on the ground – a condition that is also prevalent in Whitehall – effectively means that Washington is farming out responsibility for tackling the extremists to local proxies (…) All that America and its allies will be doing is bombing Islamist positions in Iraq and Syria without getting their hands dirty on the ground.

You don’t need a doctorate in Middle Eastern studies to recognise that this is not only a recipe for disaster, but it will not deliver the stated objective of destroying Isil. (…)  Mr Obama’s claim that he can bomb Syrian air space without first asking permission of the country’s elected government – a position that is supported in London – is a clear breach of international law, a fact I am sure the Russians will seek to raise at the UN Security Council.

Then there is the moral bankruptcy of a policy which relies on others to do your dirty work for you. Isil poses a direct threat to American and British interests, and it is therefore the duty of those governments to take the appropriate action to protect their citizens.”.

Jednym słowem, Obama szuka frajerów, którzy zrobiliby brudną robotę za jego armię.  Wątpię, czy ich znajdzie.  Arabia Saudyjska oznajmiła, że chce się odgrodzić od Iraku płotem, zasiekami i polami minowymi.  Kerry będzie jeździł po Bliskim Wschodzie i namawiał różne kraje do współpracy, a one będą się wykręcać jak tylko mogą, od konkretnych działań.

Istotnym argumentem jest to, że rząd w Damaszku już ostrzegł USA, że nie zgodzi się na naloty w Syrii. Kraj ten dysponuje dobrą obroną przeciwlotniczą oraz wspólpracuje z Rosjanami.

Cała ta akcja potrwa lata i skończy się prawdopodobnie porażką.

O autorze: elig