Myśl dnia
Nie zapominajcie o dobroczynności i wzajemnej więzi, gdyż cieszy się Bóg takimi ofiarami.
Św. Paweł
ŚW. MARTY – WSPOMNIENIE OBOWIĄZKOWE
PIERWSZE CZYTANIE (Hbr 13,1-2.14-16)
Obowiązek gościnności
Czytanie z Listu do Hebrajczyków.
Bracia:
Niech trwa braterska miłość. Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę.
Nie mamy tutaj trwałego miasta, ale szukamy tego, które ma przyjść. Przez Jezusa więc składajmy Bogu ofiarę czci ustawicznie, to jest owoc warg, które wyznają Jego imię. Nie zapominajcie o dobroczynności i wzajemnej więzi, gdyż cieszy się Bóg takimi ofiarami.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 34,2-3.4-5.6-7.8-9.10-11)
Refren: Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry.
Będę błogosławił Pana po wieczne czasy, *
Jego chwała będzie zawsze na moich ustach.
Dusza moja chlubi się Panem, *
niech słyszą to pokorni i niech się weselą.
Wysławiajcie razem ze mną Pana, *
wspólnie wywyższajmy Jego imię.
Szukałem pomocy u Pana, a On mnie wysłuchał *
i wyzwolił od wszelkiej trwogi.
Spójrzcie na Niego, a rozpromienicie się radością, *
oblicza wasze nie zapłoną wstydem.
Oto zawołał biedak i Pan go usłyszał, *
i uwolnił od wszelkiego ucisku.
Anioł Pański otacza szańcem bogobojnych, *
aby ich ocalić.
Skosztujcie i zobaczcie, jak Pan jest dobry, *
szczęśliwy człowiek, który znajduje w Nim ucieczkę.
Bójcie się Pana, wszyscy Jego święci, *
ci, co się Go boją, nie zaznają biedy.
Bogacze zubożeli i zaznali głodu, *
szukającym Pana niczego nie zbraknie.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 8,12b)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (J 11,19-27)
Wiara Marty
Słowa Ewangelii według świętego Jana.
Wielu Żydów przybyło do Marty i Marii, aby je pocieszyć po bracie. Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu.
Marta rzekła do Jezusa: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga”.
Rzekł do niej Jezus: „Brat twój zmartwychwstanie”.
Rzekła Marta do Niego: „Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym”.
Rzekł do niej Jezus: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?”
Odpowiedziała Mu: „Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat”.
Oto słowo Pańskie.
albo:
EWANGELIA (Łk 10,38-42)
Jezus w gościnie u Marty
Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza.
Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie.
Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: „Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła”.
A Pan jej odpowiedział: „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona”.
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
„Gdybyś był tutaj…”
Nie tylko Marta czyni wyrzut Jezusowi, że nie było Go wtedy, gdy był najbardziej potrzebny. Wielu chrześcijan, gdy cierpi, stawia podobne pytanie: „Gdzie jesteś, Panie?”. W obliczu cierpienia niewinnych wielkie rzesze ogłosiły nawet, że Boga nie ma, skoro takie cierpienie istnieje. Lecz słowa Marty nie są oskarżeniem. Wypowiedzenie pretensji jest szansą na stworzenie relacji wiary. To dzięki szczeremu „gdybyś był tutaj…”, skierowanemu w prostocie serca do Jezusa, możliwy jest dialog. Odpowiedź na fundamentalne pytanie dotyczące wiary w Jezusa, pytanie o sens cierpienia niewinnych, znajduje się właśnie w osobistej relacji do Jezusa.
Ojcze, kiedy gorszy mnie ogrom niesprawiedliwości i cierpienia w świecie, daj mi odwagę i gorliwość, abym u Ciebie szukał uzdrowienia z mej niewiary.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2013”
Autor: ks. Maciej Warowny
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html?data=2014-7-29
Postać Marty w pierwszym momencie przywodzi nam na pamięć sytuację z Betanii, kiedy okazała zniecierpliwienie biernością swej siostry, Marii, zasłuchanej w słowa Pana. A może rozdrażnienie Marty bierze się stąd, że też chciałaby usiąść u stóp Pana i posłuchać Jego nauki – ale czuje się wewnętrznie przymuszona do wypełnienia obowiązków, które należą do niej jako do gospodyni domu? Bo przecież ktoś musi zadbać o Nauczyciela, przygotować posiłek, zająć się tak licznymi zwykłymi czynnościami towarzyszącymi podejmowaniu gości… Panie daj nam wrażliwość, abyśmy potrafili dostrzec ludzi zapracowanych i wyręczyć ich, aby i oni mogli znaleźć czas na spotkanie z Tobą.
Anna Nowak, „Oremus” lipiec 2008, s. 118
MIŁOŚĆ OJCA
Bądź błogosławiony, o Boże, który z miłości przeznaczyłeś nas dla siebie jako przybranych synów (Ef 1, 3-5)
„«Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim» (1 J 4, 16). Bóg obficie rozlał w naszych sercach swoją miłość przez Ducha Świętego, który nam został dany; dlatego też darem pierwszym i najbardziej potrzebnym jest miłość, którą miłujemy Boga nade wszystko, a bliźniego ze względu na Boga” (KK 42). Cnota miłości jest stworzonym udziałem w nieskończonej miłości, jaką Bóg miłuje siebie samego, czyli miłości, jaką Ojciec miłuje Syna, Syn miłuje Ojca, a jeden i drugi miłują się w Duchu Świętym. Z miłości chrześcijanin został powołany, aby „trwać w Bogu” (1 J 4, 16) i wejść w obręb miłości wiecznej łączącej trzy Osoby Trójcy Przenajświętszej między sobą. Już wiara czyniąc człowieka uczestnikiem poznania, jakie Bóg ma o sobie samym, wprowadza go w wewnętrzne życie Boże, nadzieja zaś napełnia go ufnością, że kiedyś będzie z Nim dzielił szczęśliwość wieczną; lecz miłość prowadzi go jeszcze dalej włączając go, już tutaj na ziemi, w ten bieg miłości niewysłowionej, która jest życiem Trójcy Przenajświętszej. Chrześcijanin przez miłość trwa w Bogu do tego stopnia, że jest włączony w miłość Ojca ku Synowi, a Syna ku Ojcu, miłując Ojca i Syna w miłości Ducha Świętego.
A ponieważ miłość Boża nie pozostaje zamknięta w łonie Trójcy, lecz z Trójcy rozlewa się na ludzi, więc miłość w chrześcijaninie budzi podobny odruch otwierając jego serce do miłowania wszystkich braci. Tylko dzięki miłości, która czyni go uczestnikiem miłości Boga, chrześcijanin staje się zdolny „miłować Boga nade wszystko, a bliźniego ze względu na Boga”. Miłość jest doskonała tylko wtedy, gdy wznosi się do Boga, obejmując razem z Nim, w Nim i dla Niego wszystkie stworzenia. Jedna jest miłość w Bogu: w Jego życiu wewnętrznym i w obcowaniu z ludźmi; jedna niepodzielna jest miłość chrześcijanina: w swoim zrywie ku Bogu i w swoim odruchu do braci. „Takie mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też i brata swego” (1 J 4, 21).
- O miłości, ty zdołałaś uczynić Boga człowiekiem. Ty oddaliłaś — na chwilę — tego Boga od swojego niezmierzonego majestatu, kiedy stał się małym… ty przygotowałaś święty krzyż dla zbawienia świata, który już zginął. Ty zniweczyłaś śmierć, ucząc Boga umrzeć. Kiedy ludzie zabili Syna Boga Wszechmogącego, dzięki Tobie, o miłości, żaden, ani Ojciec, ani Syn nie rozgniewali się.
Ty utrzymujesz życie ludu niebieskiego, kiedy zapewniasz pokój, strzeżesz wiary, opiekujesz się niewinnością, szanujesz prawdę, miłujesz cierpliwość i przywracasz nadzieję. Ty sprawiasz, że ludzie o różnych obyczajach, wieku i władzy posiadają jedną naturę, jedno ciało i jednego ducha. Ty nie dopuszczasz, aby chwalebnych męczenników powstrzymało od wyznania swego chrześcijańskiego imienia jakieś cierpienie lub nowy rodzaj śmierci, czy też nagroda lub przyjaźń, albo podstępna serdeczność, która rani okrutniej niż jakikolwiek kat…
Ty łączysz tajemnice niebieskie z ludzkimi, a ludzkie z niebieskimi. Ty strzeżesz boskich tajemnic. Ty w Ojcu rządzisz i rozkazujesz. W Synu jesteś posłuszna sobie samej. Ty weselisz się w Duchu Świętym. Ty, ponieważ jesteś jedną z trzech Osób, nie możesz być w żaden sposób uszczuplona. Wypływasz ze zdroju, jakim jest Ojciec, i cała przelewasz się w Syna: lecz chociaż wylewasz się cała w Syna, nie oddalasz się od Ojca. Słusznie nazywasz się Bogiem, ponieważ ty jedna kierujesz mocą Trójcy (św. Zenon z Werony).
- Dzięki Ci, dzięki, Ojcze wieczny, że nie wzgardziłeś mną, stworzeniem Twoim, że nie odwróciłeś ode mnie oblicza swego, lecz wysłuchałeś pragnień moich… Twoja mądrość, Twa dobroć, Twa łaskawość i dobro Twe nieskończone nie potępiły mnie z powodu mnóstwa i ogromu mych grzechów i błędów. Łaskawość Twoja dała mi poznać prawdę i dzięki niej znalazłam miłość do Ciebie i miłość bliźniego. Kto skłonił Cię do tego? Z pewnością nie moje cnoty, tylko miłość Twoja,.. Spraw, aby pamięć moja była zdolna zachować Twe dobrodziejstwa i aby wola ma zapłonęła w ogniu Twej miłości…
Wyznaję i nie przeczę, że ukochałeś mnie, zanim istniałam, i kochasz mnie niewymownie, jakbyś oszalał dla stworzenia swego (św. Katarzyna ze Sieny: Dialog 167).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. II, str. 459
http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20140729.htm
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/07-29a.php3
Praca i modlitwa
dodane 2009-06-19 12:43
Leszek Śliwa
Diego Rodríguez de Silva y Velázquez „Chrystus w domu Marii i Marty”, olej na płótnie, 1618–1620, National Gallery, Londyn.
Są na obrazie jeszcze dwie starsze kobiety, wskazujące palcem na obie siostry. Uczeni są skłonni przypuszczać, że to jedna i ta sama osoba, być może Matka Boża. Wskazując Marię i Martę, chce nam zwrócić uwagę na to, że obie strony ludzkiej aktywności są ważne. Kontemplowanie słów Jezusa, modlitwa i życie wewnętrzne są bardzo istotne, ale artysta, ukazując na pierwszym planie pracującą Martę, chciał podkreślić znaczenie uczynków miłosierdzia, zwrócenia się w stronę ludzi, rzetelnego wypełniania obowiązków. Marta i Maria prezentują dwa rodzaje ludzkiej aktywności, które można pogodzić.
Starsza kobieta wskazująca palcem Martę ma twarz Maríi del Páramo – teściowej Velázqueza.
Modlitwa i praca
dodane 2009-06-19 12:45
Leszek Śliwa
Johannes Vermeer van Delft, „Jezus w domu Marii i Marty”, olej na płótnie, 1654–1655 National Gallery of Scotland, Edynburg.
Artysta wydaje się sugerować, że scena w domu obu sióstr nie jest zderzeniem dwóch przeciwstawnych postaw życiowych: aktywności i kontemplacji. Życzliwe nastawienie Jezusa do obu sióstr ma zapewne pokazać, że akceptuje On i jedno, i drugie. Gest ręki ma jednak wskazać ludziom właściwą kolejność postępowania. Słuchanie Bożego słowa i zastanowienie się nad nim ma poprzedzać każdą postawę, jaką może wybrać człowiek. Najpierw modlitwa, a potem praca – mówi swym obrazem Vermeer.
Świat Marty
dodane 2009-07-27 07:22
Leszek Śliwa
Joachim Beuckelaer, „Jezus w domu Marty i Marii” olej na desce, 1568, Muzeum Prado, Madryt.
Czasami duchowość schodzi w naszym życiu na dalszy plan. Nie znajdujemy czasu, żeby zastanowić się nad swoim postępowaniem, nad naszymi relacjami z Bogiem i z ludźmi. Troszczymy się przede wszystkim o sprawy materialne. Praca wypełnia nie tylko większość naszego czasu, ale nawet naszych myśli. Taką postawę życiowią ilustruje obraz Joachima Beuckelaera.Jesteśmy w domu Marty i Marii, dwóch sióstr Łazarza. W Ewangelii według św. Łukasza czytamy, że pewnego razu Jezus przyszedł tam w odwiedziny. Marta krzątała się w kuchni, chcąc Mu usłużyć, przygotować jak najwspanialsze potrawy. Jej siostra zaś usiadła u stóp Mistrza i słuchała, co mówił. Marta długo patrzyła na to z niechęcią. Wreszcie nie wytrzymała. Zwróciła się do Jezusa z prośbą, by nakazał Marii, żeby jej pomogła. „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę (…)” (Łk 10,41–42) – usłyszała w odpowiedzi.Już na pierwszy rzut oka dzieło flamandzkiego mistrza nas zaskakuje. Na pierwszym planie widzimy bowiem nie nauczającego Jezusa, ale bogato wyposażoną kuchnię. Marta wraz ze służącą krząta się w swoim królestwie. Musimy dobrze się przypatrzyć, żeby daleko w tle zobaczyć niewielkie sylwetki siedzącego na krześle Chrystusa i słuchających Go osób, wśród których znajduje się Maria. Mamy więc zadziwiającą sytuację: to, co najważniejsze, jest zepchnięte na drugi plan. Jezusa prawie nie widać, możemy za to podziwiać w szczegółach okazałe wiktuały: królika, bażanty, drób, rybę, kapustę… Spomiędzy nich spogląda na nas pogodna i zadowolona twarz Marty.
Marta nie zauważa, że zabiegając tak bardzo o sprawy materialne, traci coś znacznie ważniejszego, coś, co w jej życiu jest zepchnięte na bardzo daleki plan. A my, czy jesteśmy bardziej podobni do Marty, czy do Marii? – zdaje się pytać artysta.
Patronka pracoholików
Myśl: Przeklinamy kołowrotek obowiązków, a jednoczenie nie umiemy bez niego żyć
Była siostrą Marii i Łazarza. Cała trójka rodzeństwa należała do grona przyjaciół Jezusa. Spotykamy ją dwa razy w Ewangelii. W rozdziale 10 św. Łukasza widzimy ją podczas odwiedzin Jezusa w ich domu. Maria siedzi u Jego stóp, jest skupiona i zasłuchana. Marta jest cała pochłonięta pracą, zabiegana „koło rozmaitych posług”. Chce stanąć na wysokości zadania i podjąć tak wspaniałego Gościa najlepiej, jak potrafi. Być może idą w ruch najlepsze kulinarne przepisy. Czyni to w dobrej wierze, ale wyczuwamy narastającą nerwowość. Kończy się to wszystko wybuchem: „Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła”.
Skąd my to znamy? Wszystko na mojej biednej głowie. Jestem kompletnie sam(a) ze wszystkim. Dostaje się wtedy najbliższym, nawet gościom, także Panu Bogu. Czy Bogu jest obojętny mój los, praca, moje przeciążenie? Przecież ja już zwyczajnie nie wyrabiam się. Czy ktoś to wreszcie zauważy, czy ktoś się ruszy, żeby mi pomóc? Słowa Marty odsłaniają jej zagubienie. Są typowym wyznaniem pracoholiczki, która żyje w lęku, że nie zrealizuje swych planów. „Marto, Marto…”. W Biblii takie dwukrotne wezwanie po imieniu pojawia się, gdy Bóg wzywa do czegoś ważnego i wymagającego. „Troszczysz się i niepokoisz o wiele”. Bóg zna nasze troski, widzi nasze przemęczenie. „A potrzeba tylko jednego…”. Czego? Słuchania bardziej Boga niż siebie.
Marta pojawia się raz jeszcze u św. Jana. Woła z pretensją i bólem do Jezusa: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”. Żal, bezradność, rozczarowanie mieszają się z jej wiarą. Także w tej scenie Marta jawi się jako kobieta energiczna i pragmatyczna. To ona woła do Jezusa: „Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie”. Marta uchodzi za patronkę gospodyń domowych i hotelarzy, ale można by ją uznać za patronkę pracoholików, których dziś coraz więcej. Troszczymy się i niepokoimy o wiele. Popędzają nas dzwoniące telefony komórkowe. Nieraz nawet na wakacjach. Przeklinamy cały ten zamęt, a jednocześnie stajemy się od niego uzależnieni. Wołamy, że wszystko na naszej biednej głowie, ale zarazem sami chcemy mieć wszystko pod kontrolą. Kiedy znajdziemy chwilę spokoju na urlopie, nieraz nie wiemy, co z sobą zrobić. „Marto, Marto… pomóż nam odnajdywać to, co jest naprawdę ważne!”.
Autor tekstu “Patronka pracoholików” – ks. Tomasz Jaklewicz.
http://kosciol.wiara.pl/doc/490875.Swiete-na-wakacje-sw-Marta/2
Betania – dom przyjaciół Jezusa
Czesław Wróbel
Ziemia Święta jest określana mianem “piątej ewangelii”. Oznacza to, że miejsca biblijne opowiadają o zbawczym zaangażowaniu się Boga w historię człowieka. Pielgrzymowanie po Ziemi Świętej pozwala dostrzec, że oprócz historii zbawienia istnieje również topografia (geografia) zbawiania człowieka przez Boga.
Czytając Ewangelie, dostrzegamy, że Jezus nieustannie był w drodze. Celem wędrówki Mistrza z Nazaretu była Jerozolima, miasto spotkania Boga z Jego ludem. Miasto, w którym Jezus spotykał swego Ojca. W czasach Jezusa Jerozolima liczyła ok. 30 tys. mieszkańców. Kiedy zbliżało się któreś z trzech świąt pielgrzymkowych: Pascha, Pięćdziesiątnica lub Święto Namiotów, ich liczba wzrastała do około 100 tys. Podczas dnia na terenie Świątyni Jerozolimskiej odbywały się uroczystości religijne, w których brali udział pielgrzymi, ale gdy nadchodził wieczór, znaczna ich część musiała udać się na nocleg do podjerozolimskich wiosek.
Również Pan Jezus spędzał dni w Świętym Mieście, głosząc Ewangelię, zaś na noc opuszczał Jerozolimę i udawał się do pobliskiej Betanii. Jest to niewielka wioska położona na zboczu Góry Oliwnej, przy drodze prowadzącej do Jerycha. Od Jerozolimy dzieli ją tylko 2700 m. Właśnie w Betanii mieszkało zaprzyjaźnione z Jezusem rodzeństwo Maria, Marta i Łazarz; “A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza”. Ewangeliści przekazali nam relacje o kilku wydarzeniach, które miały miejsce w Betanii, a współcześnie znalazły odzwierciedlenie w wystroju franciszkańskiego kościoła wzniesionego tam w 1954 r. Na lewo od wejścia znajduje się mozaika, która ukazuje nauczającego Jezusa, zasłuchaną Marię (i psa) oraz krzątającą się Martę (por. Łk 10, 38-42). Marta wydaje się samym spojrzeniem czynić wyrzut: “Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu?”. Poniżej widnieje odpowiedź Jezusa: “Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona”.
Nad wejściem do kościoła znajdujemy inną scenę ukazującą Jezusa z uczniami zasiadającego u stołu w domu Szymona Trędowatego. Do Jezusa podchodzi Maria i namaszcza Jego stopy funtem olejku nardowego. Jeden z uczniów, Judasz, wstaje i pyta: “Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów (trzysta dniówek najemnego robotnika) i nie rozdano ich ubogim?”. Jezus odpowiedział: “Zostaw ją! Przechowała to, aby mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, Mnie zaś nie zawsze macie” (J 12,1-11). W ten sposób Maria z Betanii wykonała wobec Jezusa element żydowskiego obrzędu pogrzebowego (Mk 16, 1), zapowiadając w ten sposób Jego zbliżającą się śmierć. Mozaiki na prawo od wejścia i za głównym ołtarzem nawiązują do wskrzeszenia Łazarza. W apsydzie kościoła widać Jezusa w otoczeniu Apostołów oraz Martę, która wyszła naprzeciw Jezusowi. Toczy się tu, sprowokowany utratą brata i przyjaciela, dialog: “«Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?». Odpowiedziała Mu: «Tak, Panie! Ja mocno wierzę, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat»”. Wypowiadając te słowa, Marta stała się jedną z nielicznych wspomnianych w Ewangeliach osób (Jan Chrzciciel i Szymon Piotr) wyznających wiarę w mesjaństwo Jezusa.
Z prawej strony inna mozaika pokazuje Jezusa i osoby zgromadzone wokół grobu. Jezus woła: “Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!”. Z grobu wychodzi “zmarły, mając nogi i ręce przewiązane opaskami, a twarz jego była owinięta chustą”. Działo się to zaledwie kilka dni przed śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa.
Dzisiejsza Betania nosi nazwę el Azarijeh, czyli “Łazarzowo” i jest zamieszkana przez Palestyńczyków, wśród których są chrześcijanie i muzułmanie. Współczesny kościół franciszkański, formą nawiązujący do rzymskiego grobowca, został wybudowany na pozostałościach starszych budowli. Na dziedzińcu i w kościele można zobaczyć pozostałości mozaik kościołów z IV i V w. Egeria, która ok. 384 r. odbyła pielgrzymkę do miejsc świętych, napisała w swoim dzienniku, że w sobotę przed Niedzielą Palmową w Lazarium, czyli w Betanii, odbywały się uroczystości liturgiczne, którym przewodził biskup Jerozolimy. Najpierw wierni zbierali się w kościele, który znajdował się w miejscu, do którego Maria, siostra Łazarza, wyszła naprzeciw Panu: “Skoro przybędzie tam biskup, mnisi i cały lud spieszą mu naprzeciw, odmawiając hymn i antyfonę oraz odczytując z Ewangelii ów ustęp o tym, jak siostra Łazarza wyszła na spotkanie Pana. Odbywa się tu modlitwa, a po otrzymaniu błogosławieństwa wszyscy z hymnami idą do Lazarium. Gdy przybędą do Lazarium, to nie tylko owo miejsce, lecz i wszystkie pola wokół są pełne ludzi – tak wielkie zbiera się ich mnóstwo. Odmawiają hymny i antyfony stosowne do tych dni i miejsc, podobnie wszystkie czytania odnoszą się do tego dnia. Zanim nastąpi rozesłanie, ogłaszana jest Pascha – to jest kapłan wstępuje na podwyższenie i czyta ów ustęp zapisany w Ewangelii: “Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii (…)”. Po przeczytaniu tego ustępu i obwieszczeniu Paschy następuje rozesłanie.
W średniowieczu krzyżowcy wybudowali bezpośrednio nad grobem Łazarza nowy kościół i klasztor, w którym mieszkały Siostry Benedyktynki. Do dziś średniowieczny refektarz służy pielgrzymom jako kaplica, w której sprawują Eucharystię. Pod koniec XIV w. kościół był już opuszczony, a w XVI w. na jego ruinach wzniesiono meczet. Przez pewien czas grób Łazarza był dla chrześcijan niedostępny. W 1613 r. franciszkanie kupili od muzułmanów prawo do wykucia w skale bocznego wejścia do krypty. Schodzi się do niej z ulicy po dwudziestu czterech wąskich i nierównych, kamiennych stopniach. Do właściwej komory grobowej trzeba się przecisnąć przez wąski otwór w skale. Wchodząc i wychodząc, należy się mocno pochylić, gdyż korytarz jest niski.
W 1965 r. po przeciwnej stronie meczetu zbudowano kościół grecko-prawosławny. Chrześcijanie i muzułmanie zatrzymują się zdumieni tajemnicą wskrzeszenia Łazarza, człowieka, który musiał umrzeć dwukrotnie. Według tradycji Kościoła Wschodniego, został on biskupem na Cyprze. W Larnace znajduje się prawosławny kościół pod wezwaniem św. Łazarza, w którym jego doczesne szczątki czekają na zmartwychwstanie.
Bizantyjscy chrześcijanie właśnie w Betanii ogłaszali rozpoczęcie uroczystości paschalnych. Tam Jezus miał wiernych, kochających Go przyjaciół. Przez nich Bóg przygotowywał Go do przejścia przez śmierć do zmartwychwstania.
Adres: pl. Św. Ottona 1, 71-250 Szczecin
Tel.: (91) 454-15-91http://niedziela.pl/artykul/14152/nd/Betania—dom-przyjaciol-JezusaŚw. Marta
Pewnego razu, gdy Pan do niej z uczniami przyszedł, Marta gościom swoim jeść gotowała, a siostra jej Magdalena u nóg Pana słuchała słów Jego; tedy Marta poczęła się na nią do Pana żalić, mówiąc: “Panie, siostra moja opuściła mię w posługach domowych. Rozkaż jej, aby mi pomogła”. A Pan Jezus dał jej ową pamiętną naukę: “Marto, Marto, troszczysz się około wiela, ale jednego potrzeba; Maria najlepszą cząstkę obrała, która od niej odjęta nie będzie”.
Oglądała potem Marta śmierć Pana Jezusa, Boga swego, i widziała z innymi uczniami Jego zmartwychwstanie. Przed Wniebowstąpieniem swoim wywiódł Pan Jezus uczniów swoich do Betanii, chcąc odwiedzić Martę, jałmużnicę swoją. Któż wypowie, z jakim weselem Go witała, z jaką czcią patrzyła na chwałę i majestat Tego, który już jej jałmużny nie potrzebował. Po Wniebowstąpieniu z innymi chrześcijanami skazana na śmierć przez żydów, za sprawą Bożą do Marsylii przypłynęła i tam świątobliwie żywota dokonała. Będąc już bliską zgonu, kazała się wynieść z komórki swej, aby swobodnie w niebo patrzyć mogła. Leżąc na ziemi popiołem posypanej, słuchała czytania Ewangelii św. Łukasza i przy słowach: “Ojcze, w ręce Twoje polecam ducha mego” – poszła do wiecznej gospody, na rozkosze od Gościa swego zgotowane, z czego Bogu nieogarnionej chwały cześć i sława na wieki.
Nauka moralna
W słowach Zbawiciela: “Marto, Marto, troszczysz się około wiela, ale jednego potrzeba!” zawarta jest jak najzbawienniejsza dla nas nauka. Marne są bowiem wszystkie nasze zachody i zabiegi o rzeczy doczesne, jeśli nie będziemy o tym pamiętać, że zbawienie duszy jest najważniejszą sprawą, obok której wszystkie starania, troski, prace i zajęcia nasze mają tylko wartość drugorzędną. Iluż to ludzi troszczy się, co będą jedli i pili, ileż ponoszą trudów i starań, aby dojść do majątku, jakże mocno się frasują i kłopocą o rzeczy ziemskie i doczesne, odwracając uwagę od tego, o co by się przede wszystkim starać i troszczyć powinni. Zbawienie duszy ma być pierwszym i najgłówniejszym naszym zadaniem i staraniem. Jak drobnostkowym i marnym wyda się zajmowanie takimi drobnostkami temu, kto ze stanowiska wieczności zapatruje się na sprawy tego świata! Zamiast się uganiać za marnościami, zamiast martwić się i troszczyć o byle co, nie traćmy nigdy z oczu ostatecznego przeznaczenia swego, stosujmy wszystkie myśli, czyny, postępki do tego celu i pamiętajmy, co mówi Pismo święte Starego Zakonu: “Bój się Boga i zachowaj przykazania Jego, wtedy bowiem dopiero będziesz całym człowiekiem”.
Pomnijmy, jak błoga była śmierć Marty, jakie słowa pociechy usłyszała z ust Jezusa w nagrodę zato, że Go ugościła w swoim domu, że dla Niego wszystkiego się wyrzekła. Daj nam Boże wszystkim tak umierać; pełnijmy dzieła miłosierdzia z miłości ku Bogu, odwiedzajmy i pielęgnujmy chorych, nie szczędźmy ubogim jałmużny, módlmy się za grzeszników, nie zapominajmy w modlitwie o drogich nam zmarłych, nieśmy pociechę strapionym, wybaczajmy nieprzyjaciołom, pełnijmy obowiązki swego powołania ściśle i sumiennie, a wtedy będziemy mogli umierać ze spokojem i czystym sumieniem, ufni w sprawiedliwość i w miłosierdzie Boże.
Modlitwa
Wysłuchaj nas, Boże, Zbawicielu nasz, abyśmy weseląc się obchodem uroczystości św. Marty, dziewicy Twojej, z przykładów jej życia uczyli się czynić postęp w pobożności. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi, po wszystkie wieki wieków. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937r.
http://ruda_parafianin.republika.pl/swi/m/marta.htm
Życie duchowe i codzienność. Marta, Maria i ja
Książka księdza Krzysztofa Wonsa to nie tylko bogaty w treść przyczynek do egzegezy fragmentu Ewangelii według św. Łukasza, opowiadającego o odwiedzinach Jezusa u dwóch sióstr w Betanii. To także wspaniały przewodnik po codzienności ubranej w Słowo Boże, zatem już wcale niecodziennej, bo przeobrażonej, natchnionej.
Biorąc za punkt wyjścia biblijną historię, Autor szuka odpowiedzi na pytanie: Co Słowo – w tym konkretnym przypadku – mówi do mnie i o mnie? Jak “czyta” mnie samego i moje życie? Stąd podtytuł książki: Marta, Maria i… ja – jako zaproszenie, by pójść drogą rozważań o życiu duchowym w codzienności, w mojej codzienności.
Informacje techniczne
Oprawa: | miękka |
Liczba stron: | 168 |
Wydawnictwo: | Salwator |
Wydanie: | Kraków 2012 |
ISBN: | 978-83-7580-040-1 |
cena 16,99
http://www.tolle.pl/pozycja/zycie-duchowe-i-codziennosc
Gotowe na wszystko. Kobiety Nowego Testamentu
- Wydawca: Vocatio Oficyna Wydawnicza
- Rok wydania: 2011
- ISBN: 978-83-7492-164-0
- Format: 145×205
- Stron: 160
- Rodzaj okładki: Miękka
- cena 24,00
Czy jesteście kobietami gotowymi na wszystko? Czy problemy w domu lub w pracy są dla was przyczyną frustracji? Czy pragniecie przełomu w życiu duchowym? Czy ktoś, kogo kochacie, łamie wam serce? Jeśli tak, łatwo będzie wam utożsamić się z jedną z bohaterek Nowego Testamentu. W czasach Jezusa kobiety zmagały się z podobnymi problemami: jak zbliżyć się do Boga, jak zbudować trwały związek, jak odmienić swoje życie, jak nie ugiąć się pod ciężarem codziennych obowiązków. Niektóre z własnej winy znalazły się w trudnym, a nawet rozpaczliwym położeniu, inne padły ofiarą zewnętrznych okoliczności.
Gotowe na wszystko to książka przedstawiająca niezwykłe historie dwudziestu dwóch kobiet, bohaterek kart Nowego Testamentu, z nieco innej perspektywy. Nie zostały wybrane ze względu na to, że są ideałami. Wręcz przeciwnie. Ich historie przypominają losy wielu współczesnych kobiet. Życie naprawdę może zmienić się na lepsze. Przenieśmy się w czasie i przekonajmy się, czego mogą nas nauczyć historie życia:
• Lois – jedynej babci w Biblii, która pragnęła przekazać swoją wiarę wnukowi,
• Marii Magdaleny – uwolnionej z mocy demonów,
• Samarytanki – której Jezus złożył niezwykłą propozycję,
• Ubogiej wdowy – gotowej oddać ostatni grosz,
• Lidii – pragnącej poznać jedynego Boga… oraz wielu innych.
Popularny serial telewizyjny nie może się równać z tymi opowieściami!
Robert J. Strand jest autorem ponad sześćdziesięciu książek, których łączny nakład przekroczył 3 mln egzemplarzy. Jest utalentowanym gawędziarzem z czterdziestoletnim doświadczeniem w pracy duszpasterskiej. Wraz z żoną Donną mieszka w Missouri
http://gloria24.pl/gotowe-na-wszystko-kobiety-nowego-testamentu?a=002254
Jezus a kobiety
- Wydawca: Wydawnictwo Petrus
- ISBN: 978-83-61533-06-1
- Rodzaj okładki: Miękka
- cena 19,00
Lektura książki Tomasza Dąbka pokazuje wyraźnie, że to Pismo Święte, w tym przypadku Nowym Testament są bogatym źródłem wiedzy o naturze i przeznaczeniu człowieka, rozumianym również w kategorii jego płciowości.
Pełnia człowieczeństwa, pełnia kobiecości najlepiej uwidacznia się w relacji z Jezusem. Książka Jezus a kobiety pokazuje, czasem zaskoczonemu tym czytelnikowi, jak wielka i znacząca jest rola kobiety i jak bardzo została ona wywyższona przez Boga i jak wiele nazwanych z imienia niewiast pojawia się kartach Ewangelii, bo przecież to Maryja jest pierwsza po Jezusie, jako wzór świętości człowieka; bo oto tą, która poznała przeznaczenia małego dziecka w świątyni była prorokini Anna; bo stojące pod krzyżem niewiasty dały przykład głębokiej wiary i odwagi (większej niż wiara wielu innych apostołów); bo pierwszą osobą spotkaną przez Jezusa po zmartwychwstaniu była przecież kobieta…
Jednak to nie wszystko. Autor przytacza także przykładyprzypowieści, w których kobiety grają główną rolę i oraz ich licznych uzdrowień. Oczywiście kobiety pokazane przez ojca Dąbka to nie tylko wzór cnoty i świętości – bo oto przecież także niewiasta stała za męczeńską śmiercią Jan Chrzciciela. Ale ta ciemnia strona, to także część prawdy o naturze kobiecości.
Można zatem z całym przekonaniem stwierdzić, że za pomocą tej książki, czytając wnikliwie Pismo Święte, lepiej zrozumiemy naturę kobiety i wynikające z niej jej przeznaczenie, które wcale nie wynika ze statystycznego wyliczenia, ale z niezwykłej mądrości i mocy nauki Jezusa.
Zaraz na początku swoich rządów Olaf zaczął niszczyć pogaństwo i wprowadzać chrześcijaństwo. Sprowadzał zewsząd kapłanów i zakonników. Miał wystawić wiele kościołów. Wprowadził zwyczaje i ustawodawstwo chrześcijańskie. Nie poszło mu to łatwo. Napotykał na silny opór, ale dzieła dokonał. Musiał bronić niezawisłości kraju od króla duńskiego, Kanuta. Tu jednak przegrał, gdyż wszyscy jego przeciwnicy połączyli się ze sobą i przyłączyli się do wojsk duńskich. Olaf bronił się do ostatka z garstką wiernych rycerzy. Musiał jednak ulec. Zginął w bitwie w Stiklestad pod Nidaros 29 lipca 1030 roku.
Na miejscu jego śmierci wystawiono w roku 1075 drewnianą kaplicę, a potem kamienny kościół pod jego wezwaniem. Także w Nidaros (dzisiejsze Trondheim) wystawiono później ku jego czci katedrę. Tam też postawiono mu okazały, wykładany złotem grobowiec. Kiedy Norwegia przyjęła protestantyzm (1537), drogocenne relikwie św. Olafa wywieziono do Danii i tam zaginęły bezpowrotnie. Zaraz po śmierci przy grobie św. Olafa wierni zaczęli doznawać szczególnych łask. Na ich skutek biskup Grimkel w 1031 roku ogłosił św. Olafa męczennikiem. Do roku 1532 grób św. Olafa był narodowym sanktuarium. Olaf miał wystawione kościoły ku swojej czci także w Anglii oraz w Szwecji. Odbierał cześć nie tylko jako pierwszy król chrześcijański w Norwegii, ale również jako pierwszy prawodawca tego kraju. Dlatego ikonografia przedstawia go najczęściej siedzącego na tronie i trzymającego w ręku Ewangelię jako kodeks prawa chrześcijanina.
Św. Olaf to jedna z ważniejszych postaci w historii Norwegii i Kościoła katolickiego w średniowiecznej Europie – tak jakby Bolesław Chrobry i św. Wojciech w jednej osobie. Był królem Norwegii w latach 1016-1028 i uchodzi za tego władcę, który „ochrzcił” Norwegię, choć chrześcijańska wiara była już w tym kraju znana.
Święty Olaf – którego dzień („Olsok”) obchodzimy 29 lipca – był królem Norwegii w latach 1016-1028 i uchodzi za tego władcę, który „ochrzcił” Norwegię, choć chrześcijańska wiara była już w tym kraju znana i wielu mieszkańców było ochrzczonych za panowania Olafa Tryggvassona, który zginął w bitwie morskiej w roku 1000. Jednak dopiero po śmierci Olafa Haraldssona -Świętego Olafa chrześcijaństwo na dobre się przyjeło. Olaf Haraldsson urodził się w roku 995, a zginął w bitwie pod Stikklestad k/Trondheim 29 lipca 1030 r.
Był on Wikingiem i na pierwszą wyprawę ruszył mając 12 lat, najpierw na Wschód w kierunku Nowgorodu, a potem do Anglii i Hiszpanii. W roku 1013/14 przezimowal w Normandii (podbitej przez Wikingów w 881r.) u króla Ryszarda II. Tutaj miał okazję poznać wiarę w Jezusa Chrystusa – Ryszard II był chrześcijaninem i Normandia była krajem ludzi ochrzczononych. Tutaj też, w Rouen, Olaf przyjął chrzest.
Po powrocie do Norwegii razem z czterema biskupami dążył do zjednoczenia kraju, którym rządzili król szwedzki, król duński i książęta z regionu Lade (ladejarlene). A jednocześnie ponowił próbę wprowadzenia do Norwegii chrześcijaństwa zamiast dotychczasowych wierzeń nordyckich. Nie było to łatwe i często był Olaf oskarżany o „chrzczenie mieczem”, w czym pewnie jest sporo prawdy, ale i sporo przesady. Chrześcijaństwo Olafa w tej fazie było zapewne wciąż pod wpływem dawnej religii, a jego chęć ustanowienia kościoła chrześcijańskiego motywowana nie tyko wiarą, ale i polityczną wolą stania się częścią chrześcijańskiej Europy. W roku 1023 w Moster uchwalono, a rok póżniej ogłoszono prawo, tzw. Prawo Św. Olafa, mówiące o tym, że Norwegia jest krajem chrześcijańskim.
Nakazano w nim m.in. budowę kościołów we wszystkich województwach, chrzest niemowląt, posty i wolne od pracy niedziele, także dla niewolników, a zakazywano m.in. wielożeństwa, a także mordowania niepełnosprawnych niemowląt, co było dotychczas tradycją. Król Olaf jeździł po kraju ogłaszając nowe prawo i napotykał na opór, który tłumił grożąc i karząc jednakowo panów i chłopów.
Snorre Sturlasson – autor m.in. Sagi o Świetym Olafie powiada, że ta właśnie sprawiedliwość, gdzie wszyscy są równi wobec prawa, była nie do przyjęcia dla możnych. Toteż gdy w 1028 r. król Danii i Anglii Kanut Wielki najechał Norwegię, musiał się Olaf salwować ucieczką do Rosji (Gardarike). Snorre powiada, że tam właśnie Olaf ostatecznie nawrócił się wewnętrznie i oddał swoje losy i losy królestwa w ręce Boga. Po dwu latach wraca do Norwegii, choć wie, że ma małe szanse na zwycięstwo i odzyskanie utraconego królestwa. W bitwie pod Stikklestad Olaf ginie 29 lipca 1030 r.
Po śmierci Olafa jego przeciwnicy odwracają się od zwycięzców i zaczynają mówić o jego świętości. Przyczyny tej zmiany pozostają tajemnicą, choć można je częściowo wyjaśnić rządami Duńczyków czy przesądami związanymi z zabiciem prawowitego władcy. Po swej śmierci Olaf zdołał osiągnać to, czego nie osiągnął za życia – zjednoczoną chrześcijańską Norwegię.
Przy jego grobie odnotowano cud uzdrowienia, a kiedy po roku przenoszono jego zwłoki były one stanie nienaruszonym. Również późniejsze źrodła, także po reformacji, potwierdzają nienaruszony stan zwłok. I stąd zaczęto nazywać go świętym. Pielgrzymowano z całej Europy do Nidaros (dziś Trondheim), gdzie zbudowano wspaniałą katedrę, a kult Świętego rozprzestrzenił się po całym chrześcijańskim świecie. W tamtych czasach nie stosowano, jak obecnie, procesu kanonizacyjnego, święty został mianowany „oddolnie”, a następnie uznany przez lokalnego biskupa Grimkjella, który był jego spowiednikiem. Kult świętego upowszechnił się szybko w całym kościele – wchodnim i zachodnim (pamiętajmy źe podział między Rzymem a Konstantynopolem nastąpił w roku 1054). Wiele kościołów budowano pod jego wezwaniem, na Wschodzie pisano ikony Świętego Olafa – jedna z najstarszych znajduje się na jednej z kolumn w krypcie Kościoła Narodzenia w Betlejem.
W czasie Reformacji Srebrna trumna św. Olafa została przez Duńczyków przetransportowana do Kopenhagi i przetopiona, a szczątki na rozkaz duńskiego króla zostały pochowane w r. 1568 potajemnie pod posadzką katedry, aby uniemożliwić dalszy kult świętego. Miejsce pochówku do dziś nie zostało odnalezione. Kult jednak trwał, a od końca XIX wieku, wraz z odzyskiwaniem przez Norwegię niepodległości, stał się św. Olaf ważnym symbolem narodowym.
W audycji przybliżamy postać św. Olafa, oprowadzamy po katedrze Nidaros w Trondheim i opowiadamy o festiwalu św. Olafa.
Goście:
Paweł Kapral – przewodnik,
Ks. Wojciech Egiert – Misjonarz Świętej Rodziny, proboszcz parafii św. Michała Archanioła w Hammerfest,
Ks. Albert Mączka – Kanonik Regularny, proboszcz parafii katedralnej św. Olafa w Trondheim.
Katedra Nidaros (Nidarosdomen) – gotycka katedra wybudowana w 1152 r. Katedra nosząca do dziś starą nazwę Trondheim wzorowana była na angielskiej katedrze w Canterbury. Ta największa w całej Skandynawii świątynia jest miejscem pochówku króla Norwegii Olafa II. Wprowadził on w swym kraju chrześcijaństwo i przez wiele lat po jego śmierci jego grób był miejscem pielgrzymek. To sprawiło, że czterdzieści lat po pogrzebie zaczęto budować katedrę. Obecnie niestety nie można zobaczyć srebrnej trumny Olafa, którą w 1537 r. wywieziono do Danii i przetopiono na monety.
W 1152 r. świątynia stała się katedrą, a Trondheim stało się siedzibą katolickiego arcybiskupstwa Norwegii. Było nią aż do ucieczki z miasta ostatniego katolickiego arcybiskupa Olava Engelbrektssona w 1537 r., kiedy to rozpowszechnił się protestantyzm.
W katedrze przechowywane są norweskie regalia. Z wieży katedry można podziwiać widok całej okolicy. Nieopodal znajduje się Pałac Arcybiskupów w Trondheim wzniesiony w XIII w. Katedra jest tradycyjnym miejscem pochówku rodzin królewskich, a od 1814 r. stanowi miejsce koronacji wszystkich kolejnych monarchów Norwegii.
Prace nad katedrą rozpoczęły się około 1070 r., a zakończyły dopiero około 1300 r. Na przestrzeni lat katedra była wielokrotnie niszczona przez pożary. Obecny wygląd zawdzięcza rozpoczętej w 1869 r. odbudowie, początkowo według projektu architekta Heinricha Ernst Schirmera, a dokończona przez innego Christiana Christie. Odbudowa została oficjalnie zakończona w 2001 r.
Festiwal św. Olafa
Co roku pod koniec lipca w norweskiej miejscowości Stiklestad k. Trondheim trwa Festiwal Św. Olafa – Olsokdagene. Poświęcony jest on pamięci króla Olafa Haraldssona, który zginął w bitwie pod Stiklestad 29 lipca 1030 r.
Król Olaf wprowadził w Norwegii i na Wyspach Owczych chrześcijaństwo. Podczas festiwalu, obok różnych wydarzeń i prezentacji związanych ze średniowieczem, głównym wydarzeniem jest wielkie historyczne widowisko Spelet om Heilag Olav, ukazujące tło i przebieg wypadków, które doprowadziły do śmierci króla. Biorą w nim udział czołowi aktorzy norwescy i mnóstwo amatorów. Widowisko przyciąga co roku kilkadziesiąt tysięcy gości.
Autorka: Sylwia Sułkowska
http://www.polskieradio.pl/37/225/Artykul/421566,Sladami-sw-Olafa-po-Norwegii
javascript:void(null);
Którędy do Ciebie, Olafie?
Lucyna Szomburg jest absolwentką Uniwersytetu Gdańskiego Wydziału Ekonomiki Transportu, jest mężatką, matką trzech dorosłych synów. Jej zainteresowania to literatura, poezja, teologia i wyprawy z plecakiem. Co roku przeznacza kilka tygodni na wędrówki śladami średniowiecznych pielgrzymów. Swoją pasją dzieli się pisząc artykuły i opowiadania zamieszczane na stronach internetowych Polskiego Klubu Camino de Santiago oraz Przyjaciół Camino, organizuje spotkania, na których przybliża ideę wędrowania tymi szlakami, a także nagrała audycje w Radiu Gdańsk i Radiu Plus.
Latem 2009 roku wyruszyła wraz z koleżanką na szlak św. Olafa, wiodący z Oslo do Nidaros (obecnie Trondheim) w Norwegii. Były pierwszymi Polkami, które pokonały pieszo tę 700-kilometrową trasę do grobu św. Olafa, patrona Norwegii. Wędrowały przez góry, pustkowie, ogromne pastwiska, tereny bagienne, płaskowyże o surowym, północnym klimacie, ale też wędrowały pięknymi dolinami rzek, brzegami jezior, dziewiczymi lasami i łąkami. Swoje wrażenia i przygody autorka opisała w książce, będącej formą dziennika z podróży.
http://www.tolle.pl/pozycja/ktoredy-do-ciebie-olafie
Dziesięć gdańskich kościołów św. Olafa cz. I
W poszukiwaniu tego co w Gdańsku było, a czego od dawna nie ma, warto zajrzeć w okolice dawnego ujścia Wisły, by prześledzić losy Kościoła św. Olafa. W wypadku tego obiektu stosowniejsza byłaby raczej liczba mnoga: kościołów św. Olafa.
Poniższy tekst, jest próbą opisu sekwencji kolejnych obiektów noszących imię św. Olafa na Wisłoujściu, ma także na celu rozprawienie się z poważnymi nieścisłościami, uparcie pojawiającymi się w gdańskiej literaturze naukowej i popularno-naukowej. Zacznijmy jednak od początku i spróbujmy prześledzić losy dziesięciu kościołów św. Olafa.
Drewniana kaplica
Pierwsza wzmianka o istnieniu przybytku religijnego w Wisłoujściu pochodzi z 1403 r., kiedy to wielki mistrz nakazał wypłacenie zapomogi “biednemu kapłanowi”. Skoro jednak w 1433 r. doszło do spalenia przez czeskich husytów wszystkiego co spalić się dało, domyślać się należy, że zniszczeniu uległa także kaplica. Została jednak odbudowana, skoro przywilej Kazimierza Jagiellończyka nadaje w 1454 r. Gdańskowi “Wisłoujście wraz z kościołem”. Wezwanie świętego Olafa dla kaplicy w Wisłoujściu zanotowano w II połowie XV wieku. Znajdowała się wówczas w bezpośredniej bliskości umocnień i kompleksu tzw. “Pfahlhofu” (dosł. dworu palowego) – siedziby urzędnika pobierającego opłaty żeglugowe. Tak jak wszystko wówczas na Wisłoujściu kaplica była z pewnością konstrukcją drewnianą.
Pierwszy murowany kościół
O trzecim, już murowanym kościółku św. Olafa czytamy w kontekście modernizacji fortyfikacji ujścia Wisły na początku XVI wieku. Prace poprawiające obronność tego miejsca i bezpieczeństwo wejścia do portu oraz posterunku celnego związane były z zagrożeniem grożącym ze strony krzyżackiej w trakcie tzw. “ostatniej wojny z Zakonem”. Kościółek stanąć musiał w pewnym oddaleniu od konstrukcji militarnych, skoro mówi się, że gromadzące się wokół niego zabudowania rybackie stały się zaczątkiem późniejszej wsi Wisłoujście. Obiekty fortyfikacyjne powstałe wówczas zwykło się nazywać “Domem Wisłoujście”, lub w skrócie “Domem” (das Haus Weichselmünde). Trzeci kościół przetrwał do czasu słynnego konfliktu Gdańska ze Stefanem Batorym, którego Miasto nie chciało uznać swoim królem. Przygotowania do słusznie spodziewanego oblężenia “Domu” na Wisłoujściu, poza kolejną modernizacją struktur obronnych, pociągnęły za sobą zburzenie wszystkiego co zakłócało czystość przedpola fortyfikacji, z kościołem włącznie.
Kościół na Szańcu Wschodnim
Osada w Wisłoujściu miała jednak niesamowitą zdolność do odradzania się. Wkrótce po zakończeniu konfliktu z Batorym, po południowej stronie ufortyfikowanego obszaru późniejszej twierdzy, na nowo powstawać zaczęły zabudowania, wśród których stanął nowy kościół – już czwarty – znowu pod wezwaniem św. Olafa. Widać go na obrazie Izaaka van den Blocka “Apoteoza Gdańska”, zdobiącym wspaniały strop Letniej Sali Rady w Ratuszu Głównomiejskim. Ten istnieć miał do połowy XVII wieku – czasu wielkiej modernizacji fortyfikacji Wisłoujścia – twierdzy zwanej już wówczas konsekwentnie “Latarnią”. W 1656 kościół został zburzony i ponownie wzniesiony na terenie nowych fortyfikacji zwanych Enwelopą, lub Szańcem Wschodnim.
Piąty, szósty i siódmy kościół św. Olafa
Ten piąty już z kolei kościół św. Olafa, znalazł się w połowie drogi pomiędzy III Bastionem Fortu Carré (Południowo-Wschodnim), a środkowym bastionem Szańca Wschodniego, zwanym “Świńską Głową”. W 1671 roku, w związku ze złym stanem technicznym grożącym zawaleniem, został rozebrany.
Na jego miejscu wzniesiono w tym samym roku nowy, szósty, opisywany jako kształtem przypominający herb Gdańska. Chodziło o plan podwójnego krzyża na jakim został zbudowany. Bartel Ranisch podaje jego wymiary jako 116 stóp długości, 60 stóp szerokości wystających części podwójnego krzyża i 15 stóp szerokości nawy. Po przeliczeniu na miary współczesne daje to budynek o wymiarach 33 na 17 metrów. Była to konstrukcja szkieletowa, a jej budowniczym był niejaki Christoph Krosche.
Ten kościół przetrwał do początku XVIII wieku, zburzony wówczas w związku z przebudową i modernizacją Szańca Wschodniego. Z powodu braku kościoła z prawdziwego zdarzenia, do celów sakralnych przystosowano znajdujący się w pobliży twierdzy, nieużywany budynek sanitarny, zwany po prostu “Domem Zarazy” (Pestilenzhaus). Mieszkańcy Wisłoujścia i garnizon twierdzy korzystał z tego siódmego kościoła św. Olafa, aż do roku 1734, kiedy w trakcie oblężenia Gdańska broniącego (nie wiedzieć po co) króla Stanisława Leszczyńskiego, dawny Dom Zarazy spłonął.
Od 1737 do 1807 roku
Ósmy Kościół św. Olafa stanął w 1737 r., a więc dopiero po trzech latach od fatalnego w skutkach oblężenia. Była to tania konstrukcja szkieletowa, która przetrwała jednak ponad pół wieku. Rozebrana została w 1789 r., tylko po to, by ustąpić miejsca nowemu, dziewiątemu kościołowi, tym razem już murowanemu. Ten służył wiernym aż do początku XIX wieku i pewnie posłużyłby dłużej, gdyby nie imperialne plany “korsykańskiego uzurpatora”, jak nazywali Napoleona Bonaparte (i do dziś nazywają) ci, którzy nie dali się zwieść jego przedziwnej legendzie.
Dziewiąty Kościół św. Olafa spłonął w 1807 r. pozbawiając mieszkańców Wisłoujścia i rosnącą stale populację Nowego Portu własnej świątyni. Wówczas to zaczęła się historia obiektów sakralnych dzielnicy portowej po zachodniej stronie ujścia Wisły. Wierni zaczęli spotykać się w budynku magazynu solnego, a od 1815 r. w dawnych warsztatach bednarskich, łaskawie udostępnionych przez pruską administrację królewską. Kiedy w 1823 wzniesiono nowy kościół na Wisłoujściu, Nowy Port zachował swój pierwszy kościół, od którego zaczęła się historia dzisiejszego “Kościoła Morskiego”.
Tak przedstawiają się losy pierwszych dziewięciu kościołów św. Olafa na Wisłoujściu. Przedmiotem II części artykułu będzie ten ostatni, dziesiąty, oraz śledztwo w sprawie informacyjnego zamętu towarzyszącemu kościelnej historii Wisłoujścia.
Autor: Aleksander Masłowski
Dziesięć gdańskich kościołów św. Olafa cz. II
W pierwszej części niniejszego artykułu zawarty jest opis dziewięciu kościołów św. Olafa w Wisłoujściu. Pozostaje opisać ten ostatni, dziesiąty, a także zastanowić się nad przyczynami poważnego zamieszania informacyjnego, które króluje w tekstach opowiadających o Wisłoujściu i jego świątyni.
W prawo od wieży dziesiąty kościół św. Olafa
Dziesiąty i ostatni kościół św. Olafa
Nowy kościół, o niezbyt harmonijnej, klasycystycznej bryle, z prawdopodobnie murowaną, krępą dzwonnicą, stanął na Szańcu Wschodnim, pomiędzy Bastionem Wiślanym, a Bastionem Furta Wodna Fortu Carré. Budowa, jak zanotowali skrupulatni kronikarze (albo księgowi) kosztowała 8493 talary. Pozbawiony szczególnego wyrazu zewnętrzny wygląd kościoła rekompensowało w pewien sposób wnętrze. Edith Boehnke w przewodniku po Nowym Porcie i Wisłoujściu wydanym w okresie międzywojennym opisuje jego dwa elementy, na które zwracano uwagę. Pierwszym była konstrukcja ołtarza, z kazalnicą ponad retabulum – rozwiązanie rzadkie, ale wcale nie unikalne, występujące bowiem od czasu do czasu w kościołach wzdłuż południowych wybrzeży Bałtyku i Morza Północnego. Drugą osobliwością był kształt głównego, wiszącego świecznika, który miał formę żaglowca, zapewne dość sprawnie wykonanego, skoro opisywanego jako “unoszący się” lub “szybujący”. Tuż obok kościoła stanęła plebania – istniejący do dziś budynek, w którym mieści się wodny komisariat policji. Sam kościół nie przetrwał końca II wojny światowej i zniszczony został jak na razie ostatecznie, bowiem mimo istnienia jeszcze przez trzy powojenne dekady osady w Wisłoujściu, wraz z jej likwidacją ustała jakakolwiek potrzeba istnienia kościoła w pobliżu twierdzy.
Zamęt
O tym, że w Wisłoujściu był kościół, i że nosił dość egzotyczne wezwanie św. Olafa, słyszał każdy, kto zainteresował się w minimalnym choćby stopniu historią osady w cieniu twierdzy. Nieco wnikliwsze zainteresowanie napotyka jednak na spore przeszkody. Po pierwsze informacje o kościele są nader skąpe, po drugie na pierwszy rzut oka widać ich wewnętrzną niespójność. Przeliczywszy ilość kościelnych obiektów w Wisłoujściu opisywanych w polskojęzycznej literaturze, otrzymamy wynik oscylujący pomiędzy 1 a 3, rzadziej 4. Najczęściej mowa będzie o pierwszej kaplicy, zburzonej za czasów wojny z Batorym, o kościele, który spłonął w 1807 r. i o ostatnim, dziesiątym, zniszczonym w 1945 r. Czasami pojawi sie także ikonografia, ukazująca najczęściej ostatni, rzadziej któryś z poprzednich kościołów. Bardzo chętnie pokazywane bywa zdjęcie wnętrza, które ma jakoby przedstawiać zniszczony w 1945 r. kościół św. Olafa. Bardzo łatwo jest też zauważyć, że opisy, niezależnie od tego, czy cytowane i opatrzone przypisami, czy relacjonowane bez podania źródła, wykazują pewne podobieństwo formalno-merytoryczne.
Nitki “śledztwa” w sprawie źródeł informacji o kościele w Wisłoujściu zbiegają się nieodmiennie w jednym źródle: książce Wolfganga Deurera “Gdańsk i jego kościoły…” – bardzo cennej i przekrojowej publikacji o gdańskich budynkach sakralnych. W “oryginalnej”, niemieckiej wersji książki, wydanej w 1996 r. w Niemczech, opis kościoła na Wisłoujściu zajmuje całych sześć linijek tekstu. Dowiadujemy się z niego o trzech kościołach – zgodnie z numeracją zaproponowaną w niniejszym tekście szóstym, dziewiątym i dziesiątym. Brak jakiegokolwiek materiału ilustracyjnego. Polska wersja książki, wydana w 2003 r. zawiera już opis zajmujący niemalże całą stronę uzupełnioną sześcioma ilustracjami. Z polskiego wydania dowiadujemy się, że kościoły na Wisłoujściu były cztery, ale W.Deurer sam zauważa sprzeczność pomiędzy ikonografią, a przytoczonymi przez siebie opisami, nie biorąc pod uwagę oczywistego w takim wypadku braku tożsamości budynków. Krótki i sprawiający wrażenie sporządzonego w pośpiechu opis czterech kościołów na Wisłoujściu zawiera ponadto niezbyt rzetelny cytat z dzieła Bartela Ranischa – autora podobnego opracowania z końca XVII w. – obarczony dodatkowo błędem transkrypcji (16 stóp szerokości, zamiast 60 jak napisał Ranisch). Szczytem dezinformacji, i to dezinformacji o doniosłych skutkach, jest jednak umieszczenie wśród ilustracji ukazujących kolejne widoki Twierdzy Wisłoujście z Kościołem św. Olafa zdjęcia jego rzekomego wnętrza.
Wnętrze kościoła w Sobieszewie, mylnie uznawane za wnętrze kościoła w Wisłoujściu
Na zdjęciu w książce W.Deurera widać barokowy wystrój wnętrza kościoła, z ołtarzem, kazalnicą, typową dla świątyń protestanckich galerią i charakterystycznym modelem okrętu zawieszonym u stropu. Podpis głosi: “Wnętrze z żyrandolem w formie statku”. Przyglądając się tej sporych rozmiarów ilustracji z łatwością można zauważyć, że opis ołtarza kompletnie nie zgadza się z opisem z lat międzywojennych, zrelacjonowanym wyżej (“Dziesiąty i ostatni”). Ambona nie znajduje się bynajmniej nad ołtarzem, a na pierwszym planie wisi model żaglowca (żadna rewelacja na tle wystroju kościołów strefy hanzeatyckiej), który z całą pewnością nie nadaje się do umieszczenia na nim choćby jednej tylko świecy, nie mówiąc już o uczynieniu go źródłem oświetlenia wnętrza. Widać także wyraźnie półokrągłe zakończenie prezbiterium kościoła, podczas gdy ostatni kościół na Wisłoujściu był zakończony prosto zarówno od wschodu, jak i zachodu. Zachowany materiał ilustracyjny pozwala również stwierdzić, że miał prostokątne okna, na zdjęciu u Deurera widać natomiast ewidentnie okna zakończone pełnymi łukami. Skąd tyle rozbieżności? To proste – ilustracja w dziele Deurera przedstawia wnętrze nieistniejącego już kościoła w… Sobieszewie. Brak refleksji autora nad niezgodnością ilustracji z wszystkim co wiadomo o ostatnim Kościele św. Olafa jest to o tyle zaskakujące, że W.Deurer zna zarówno książkę pani Edith Boehnke, powołuje się na nią bowiem w przypisach, wie także jak wyglądał z zewnątrz, skoro zamieszcza stronę wcześniej stosowną ilustrację.
Ofiarą autorytetu W.Deurera padają niestety piszący o Wisłoujściu autorzy, przyjmujący z dobrodziejstwem inwentarza informacje zawarte w pięknie wydanej, grubej i poważnie wyglądającej książce “Gdańsk i jego kościoły…”. W dobrej wierze, acz bezkrytycznie przepisują też błędny cytat z Ranischa. Zdarza się też nagminnie że posługują się zdjęciem wnętrza kościoła w Sobieszewie (co nie dziwi, biorąc pod uwagę jego urodę), podpisując je oczywiście: “Wnętrze kościoła w Wisłoujściu”. Niektórzy, czując, że coś się nie zgadza, próbują ratować sytuację i korygują opis Edith Boehnke, zamieniając w jego tłumaczeniu wyrazy “ponad ołtarzem”, na “obok ołtarza”. W ten sposób z siłą popartej autorytetem plotki rozchodzą się błędne informacje, które oczywiście nie mają jakiegoś szczególnie fundamentalnego znaczenia dla znajomości i rozumienia historii Wisłoujścia czy całego Gdańska, ale domagały się od dłuższego czasu próby sprostowania. Ponieważ jednak, jak wiadomo, błędów nie robi tylko ten, kto nic nie robi, pozostaje liczyć na to, że deurerowska dezinformacja z czasem odejdzie do lamusa gedanistyki, podobnie jak liczne inne gdańskie mity historyczne.
Reasumując: W historii prawego brzegu ujściowego odcinka Wisły (obecnie Martwej Wisły) pojawia się co najmniej 10 obiektów sakralnych noszących wezwanie św. Olafa. Ich ostrożne zestawienie mogłoby wyglądać tak:
I: przed 1403 – 1433 – na ter. Dworu Palowego
II: po 1433 – pocz. XVI w. – na ter. Dworu Palowego
III: pocz. XVI w. – ok. 1576 – na ter. fortyfikacji “Domu Wisłoujście”
IV: po 1577 – 1656 – osada Wisłoujście
V: ok 1656 – 1671 – Szaniec Wschodni
VI: 1671 – pocz. XVIII w. – Szaniec Wschodni
VII: pocz. XVIII w. – 1734 – prawdopodobnie osada Wisłoujście
VIII: 1737-1789 – prawdopodobnie osada Wisłoujście
IX: po 1789 – 1807 – osada Wisloujście
X: 1823-1945 – Szaniec Wschodni
Jak widać z powyższego wywodu Kościół św. Olafa to obiekt z kategorii wędrownej. Tak się złożyło, że bliskość miejsc strategicznych, kluczowych dla bezpieczeństwa, dostatku i sprawnego funkcjonowania gospodarki Gdańska oraz kilkukrotne mocniejsze powiewy wiatru historii powodowały, że kaplica, a następnie kościół pod wezwaniem św. Olafa w Wisłoujściu pojawiał się i znikał, zmieniając przy okazji swoją lokalizację. Odległość od centrum Miasta i sąsiedztwo wielkiej twierdzy sprawiają, że rzadko staje się przedmiotem opisów i badań, wiadomo więc o nim bardzo niewiele. Ale warto pamiętać, że był, tym bardziej, że jeśli chodzi o dawność założenia, wśród gdańskich kościołów położonych poza fortyfikacjami miejskimi, wyprzedza go jedynie dawny kościół cysterski w Oliwie.
W marcu 1088 r., po krótkim pontyfikacie Wiktora III (1086-1087) i po sześciomiesięcznym wakansie, obrano go na papieża. Przyjął imię Urbana II. Sytuacja, którą zastał, nie usposabiała do optymizmu. Z dyplomatyczną zręcznością doprowadził jednak do większego umiaru i złagodzenia sporów w polityce krajów europejskich, między innymi w Niemczech, chociaż Henryk IV twardo obstawał przy antypapieżu Wibercie z Rawenny, a jego ugoda z papieżem wydawała się iluzją. W 1098 r. uznał przywilej legacyjny, nadany Rogerowi I. W Hiszpanii poparł rekonkwistę i zaaprobował nową organizację tamtejszego Kościoła. Aragonia, Nowarra i Barcelona stały się papieskim lennem – tak jak normandzka południowa Italia i Sycylia. Spór o inwestyturę także się nieco uciszył, chociaż inie został rozwiązany, a pod względem prawnym miał szanse nawet się zaostrzyć, bo na synodzie w Clermont w 1095 r. uchwalono dla duchownych zakaz składania jakiejkolwiek przysięgi lennej. Papież przewodniczył ponadto synodom w Piacenzy (1095) i w Bari (1098).
Stał się inicjatorem doniosłego w swych rozmiarach i następstwach ruchu krzyżowego. Posunął także dalej proces centralizacji władzy kościelnej i przyczynił się do zorganizowania Kurii, uformowania tzw. Kamery Apostolskiej i przeorganizowania kolegium kardynalskiego. Popierał ponadto życie zakonne, a także tworzenie kongregacji mniszych. Przez przywileje, których udzielił, mógł również uchodzić za prawodawcę ruchu kanonickiego.
Zmarł 29 lipca 1099 r. Uchodził zawsze za błogosławionego.
Mowa papieża Urbana II na synodzie w Clermont w 1095 r.
[Papież Urban II] […] usłyszawszy, że Turcy odebrali chrześcijanom wewnętrzną część Romanii […], poruszony skinieniem miłości bożej, przekroczył góry udając się do Galii i w Owernie, w mieście Clermont, zwołał sobór i wygłosił długą mowę […].
Ta mowa Urbana II została powitana przychylnie i spotkała się z życzliwością wszystkich obecnych, zarówno kleru, jak i ludu […], którzy szczerze przyrzekli przestrzegać ściśle, co postanowi sobór stosownie do dopiero co usłyszanych słów papieża Urbana. Wtedy papież dodał, że chrześcijaństwu grozi obecnie klęska […] idąca z drugiej części świata.
On powiedział:
“Ponieważ, o synowie Boży, obiecaliście energiczniej niż zwykle podtrzymywać w waszym środowisku należny pokój, a jeszcze sumienniej przestrzegać praw Kościoła, powinniście dążyć do tego, aby siłę waszej gorliwości obrócić na jaką bądź inną bożą i waszą sprawę. Wszak jest koniecznością, abyście niezwłocznie podążyli z pomocą waszym braciom zamieszkującym na Wschodzie i potrzebującym waszej, niejednokrotnie obiecywanej im pomocy. Na nich zwalili się bowiem, jak o tym większości z was już doniesiono, Turcy i Arabowie, którzy dotarli aż do Morza Śródziemnego, do tego miejsca, które zwie się “ręką św. Jerzego”, u granic Romanii. Zajmując coraz dalsze ziemie tychże chrześcijan, oni uzyskali nad nimi przewagę niejednokrotnie rozbijając ich w walce, wielu zabili lub wzięli do niewoli, kościoły porozbijali, a imperium spustoszyli. I jeśli wy spokojnie pobłażać będziecie jeszcze przez pewien czas wszystkim tym gwałtom, oni zwyciężą jeszcze więcej ludzi oddanych Bogu.
Dlatego zwracam się z pokorną prośbą, nie ja, lecz Pan, abyście wy, głosiciele Chrystusowi, częściej nakłaniali wszystkich, do jakiego by kto nie należał stanu, zarówno pieszych, jak i konnych, tak biednych, jak i bogatych, aby oni w porę pomogli wschodnim chrześcijanom i wypędzili z granic chrześcijańskiego świata ludzi tego niecnego rodzaju. Mówię to obecnym, polecam przekazać to nieobecnym. Wszak to nakazuje Chrystus.
Wszystkim idącym tam, w wypadku ich zgonu na lądzie czy na morzu lub w boju z poganami, od tej chwili odpuszczone będą grzechy. To przyrzeczenie idącym daję ja jako upoważniony przez Boga. Jaka byłaby sromota, jeśliby tak nikczemny, zdeprawowany i służący demonom rodzaj ludzi jednakże pokonał przenikniętych wiarą w Boga i opromieniony imieniem Chrystusa ród ludzki. Jaką hańbą okryje się sam Pan, jeśli wy nie pomożecie tym, którzy są takimi samymi wyznawcami Chrystusa jak i my! Niech wystąpią przeciw niewiernym do boju, który należy zacząć, do boju, który powinien przynieść w obfitości łupów, ci, którzy od dawna przywykli nadużywać praw prywatnej wojny przeciw swoim współwyznawcom.
Niech się obecnie staną rycerzami ci, którzy przedtem byli rozbójnikami. Niech obecnie prowadzą sprawiedliwą walkę z barbarzyńcami ci, którzy poprzednio walczyli przeciw braciom i współrodakom. Niech otrzymają teraz wieczną nagrodę ci, którzy dawniej za małą zapłatę byli najemnikami. Niech podwójny honor uwieńcza wysiłki tych, którzy trudzili się ze szkodą ciała i duszy. Kto tu nieszczęśliwy i biedny, tam będzie bogaty, kto tu przeciwnikiem Boga, tam będzie Jemu przyjacielem. Niech zatem idący [do Ziemi Św.] nie zwlekają, ale, powierzywszy swoje dobra [w godne ręce] i zebrawszy środki na koszty podróży, z końcem zimy, w najbliższą wiosnę, niech z Bogiem żywo wyruszą w drogę”.
Cyt. za: Rozwój dążeń uniwersalistycznych, walka papiestwa z cesarstwem i wojny krzyżowe. Teksty źródłowe do nauki historii w szkole, opracował J. Żuławiński, zesz. 6, Warszawa 1959.
http://silesia.edu.pl/slask/index.php?title=Mowa_papie%C5%BCa_Urbana_II_na_synodzie_w_Clermont_w_1095_roku
oraz:
świętych męczenników Feliksa, Symplicjusza, Faustyna, Beatrycze i Rufina (+ 304); świętych męczenników Lucylli, Flory, Eugeniusza, Teodora i Antonina (+ poł. III w.); św. Prospera, biskupa Orleanu (+ V w.); św. Serapii, dziewicy i męczennicy (+ pocz. II w.); św. Wilhelma, biskupa Saint-Brieuc (+ 1234)
Piękny ten Velasquez i profesjonalny opis, bardzo się nam przyda, bo klecimy z Pacyfikiem pracę pisemną na poprawkę o przedstawieniach dwupostaciowych i wielopostaciowych w malarstwie, a tu taki genialny przykład.
Na pierwszym planie widzimy bowiem nie nauczającego Jezusa, ale bogato wyposażoną kuchnię. Marta wraz ze służącą krząta się w swoim królestwie. Musimy dobrze się przypatrzyć, żeby daleko w tle zobaczyć niewielkie sylwetki siedzącego na krześle Chrystusa i słuchających Go osób, wśród których znajduje się Maria. Mamy więc zadziwiającą sytuację: to, co najważniejsze, jest zepchnięte na drugi plan.
Będę dziś gościła Markula, Delfina i Marka Prokopa z kobietami. Już się cieszę.
Ależ się życie wpisuje w kalendarz liturgiczny.
Wskrzeszenie Łazarza nie było zmartwychwstaniem (29 lipca 2014)
W Ewangeliach mamy trzy sceny, w których pojawiają się Maria i Marta, siostry Łazarza, przyjaciela Pana Jezusa. Ciekawe, że ewangeliści poświęcają im więcej uwagi niż samemu Łazarzowi!? Prawdopodobnie w ich domu tradycyjnie gościł Pan Jezus. Wiemy z innych fragmentów Ewangelii, że Pan Jezus nie szedł do ludzi, którzy Go nie chcieli przyjąć. Widocznie Łukasz, Marta i Maria byli bardzo gościnni. Pierwsze dzisiejsze czytanie mówi o tej cnocie, że przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę (Hbr 13,2). Każdy dobry gest w stosunku do drugiego człowieka, jak to potem powie Pan Jezus, właściwie odnosi się do Niego samego: co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25,40). Wydaje się, że relacja Pana Jezusa do Łazarza, Marty i Marii jest znakomitym obrazem Jego odpowiedzi na przyjaźń. Kiedy odnajduje w człowieku podobnego ducha miłości i otwartości, chętnie przybywa do niego. A Pan Jezus wyraźnie lubił przebywać w domu Łazarza, Marty i Marii. To największy dar dla tego, kto ma otwarte serce.
To otwarcie okazuje się początkiem spotkania. Podczas kolejnych spotkań z Marią i Martą Pan Jezus wypowiada ważne słowa. Pierwsze spotkanie, znane z Ewangelii według św. Łukasza, to scena z Martą uwijającą się wokół obsługi gości i Marią u stóp Pana Jezusa wsłuchaną w Jego słowa. Marta miała pretensję do swojej siostry Marii, że jej nie pomaga, i dlatego zwróciła się do Pana Jezusa z pytaniem, czy Jemu to nie obojętne, że Maria jej nie pomaga. Wówczas Pan Jezus jej odpowiedział:
Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona (Łk 10,41n).
W całej tradycji Kościoła Maria została klasycznym typem kontemplacji, a sama scena wielokrotnie omawiana w kontekście relacji życia czynnego do kontemplacyjnego.
Druga scena, znana z Ewangelii według św. Jana, odnosi się do wskrzeszenia Łazarza. Fragment tej sceny jest przytoczony w dzisiejszej Ewangelii. Jezus nie opuszcza swoich przyjaciół nawet w obliczu śmierci. W Ewangelii czytamy Jego zapewnienie: Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie (Łk 11,25). I rzeczywiście jako dowód na prawdziwość swoich słów wskrzesza Łazarza. Dalej jednak mamy Jego zapewnienie: Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki (J 11,25n). Wskrzeszenie Łazarza nie było zmartwychwstaniem, jakie dokonało się w zmartwychwstaniu Pana Jezusa i jakie będzie naszym udziałem. Łazarz jedynie został wskrzeszony i powrócił do życia takiego, jakim poprzednio żył. Niemniej jest to ostatni wielki znak przed zbliżającą się Paschą.
Ostatnia scena, w jakiej spotykamy Łazarza i Marię, to uczta w Betanii na sześć dni przed Paschą, która miała być także Paschą Chrystusa. Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła (J 12,3). Znowu odnajdujemy Marię u stóp Pana Jezusa w geście uwielbienia! Natomiast Judasz zżymał się na ten czyn Marii, widząc w nim marnotrawstwo cennego olejku. W odpowiedzi usłyszał: Zostaw ją! Przechowała to, aby /Mnie namaścić/ na dzień mojego pogrzebu (J 12,7).
Zobaczmy, jak dobry gest człowieka za każdym razem zostaje w przedziwny sposób nagrodzony, w sposób przekraczający ludzką wyobraźnię. Okazuje się, że otrzymujemy dzięki niemu udział w misterium zbawczym samego Boga! I tak jest do dzisiaj, jeżeli naprawdę stajemy się przyjaciółmi Jezusa, jeśli w nas odnajduje On tego samego ducha otwartości i miłości.
Eucharystia jest tego najwyraźniejszym znakiem i jak gdyby streszczeniem całej Ewangelii. Dobrze wyraził to św. Brat Albert w pragnieniu, aby „być jak chleb, z którego każdy może ukroić tyle, ile mu potrzeba”. Tak daje się nam Chrystus i do takiego samego gestu nas wzywa.
Włodzimierz Zatorski OSB | Benedyktyński Program Zarządzania
http://ps-po.pl/wskrzeszenie-lazarza-nie-bylo-zmartwychwstaniem-29-lipca-2014/
Dzień 29 lipca powinien być ogłoszony Dniem Przyjaźni. Tak jak Związek Małżeński uświęcony jest przez obecność w nim Pana Boga, tak Przyjaźń uświęcona jest przez obecność Jezusa Chrystusa – podobny duch miłości i otwartości.